Następnego dnia o trzynastej Emilia i Bartek spotkali się w jednym z barów w mieście.
- Cześć, Emilia- powiedział mężczyzna,
wchodząc.- Przepraszam, spóźniłem się. Długo czekasz?
- Piętnaście minut- odpowiedziała, zerkając na zegarek.
Tkwiła na barowym stołku, wysoko, jakby stała na szczudłach, i tylko dlatego
ich oczy znalazły się na tej samej wysokości. Bartek wyglądał fantastycznie.
Włosy miał nieco mniej potargane niż dzień wcześniej, a ubrany był w jeansy i
granatową koszulę.
Pochylił się ku Emilii i pocałował ją
w policzek. Piżmowy zapach jego wody kolońskiej dotarł do jej nozdrzy.
- Chodźmy. Przy stoliku jest dużo
wygodniej- powiedział.
Podał Emilii rękę, kiedy miała zeskoczyć z barowego stołka.
Przyjęła jego pomoc. Poprowadził ją przez całą salę baru do stolika, przy
którym stała kanapa obita brązowym pluszem, i puścił jej dłoń dopiero wtedy,
kiedy już ją na niej posadził, po czym sam usiadł obok niej.
-
Tak jest o wiele lepiej, prawda?
- Lepiej- potwierdziła.
- Dobra, więc miałaś dużo pytań- zaczął od razu, jakby chcąc mieć to już za sobą.- Zadaj je. Nie mam nic do ukrycia. Należy ci się prawda. Albo poczekaj- powiedział szybko.- Ja mam do
ciebie jedno pytanie.
- Dobrze- wzruszyła lekko ramionami.
- Czytałem o tobie ostatnio. Jakieś
dwa dni temu.
- To bardzo możliwe- była
już do tego przyzwyczajona.
- Zerwałaś z chłopakiem?
Emilia popatrzyła na niego zaskoczona.
A więc o tym czytał, pomyślała. Tylko skąd media o tym wiedziały?
- Z narzeczonym- poprawiła go cicho.-
I to tak jakby on zerwał ze mną.
- Narzeczony? Miałaś narzeczonego?-
był bardzo zaskoczony.
Media nie wiedziały o zaręczynach Emilii i Kevina.
Utrzymywali to w tajemnicy. Kiedyś jakiś reporter zauważył pierścionek na palcu
kobiety. Powiedziała wtedy, że nosi go tak symbolicznie i uwierzył... albo tak jej się wydawało.
- Miałam. Co dokładnie pisali?
- Że zerwaliście. Były zdjęcia jak
się kłócicie. Płakałaś- na moment spojrzał jej prosto w oczy.- Podobno często były między wami spięcia. Wyjechał z Nowego Jorku.
- Wszystko prawda- przytaknęła smutno.
- Tylko nie płacz- powiedział, zauważając
w oczach Emilii łzy.- To musiał być jakiś palant. Proszę cię, nie płacz-
przytulił ją niepewnie.
- Nie chcę płakać, ale nie potrafię
inaczej- nastała chwila ciszy, po której Emilia wyswobodziła się z objęć
Bartka.- Teraz muszę zacząć życie od nowa. Zapomnieć.. Koniec tematu- uśmiechnęła się
lekko, zapewniając bardziej samą siebie, że wszystko jest OK.
- Jak chcesz.
- Bartek, od wczoraj zastanawia mnie
jedna rzecz… Widziałam cię w Paryżu- zaczęła
niepewnie.- Co tam robiłeś?
- Kiedy?- próbował sobie przypomnieć.
- W pierwsze wakacje po waszym
wyjeździe.
- Ach, wtedy. Byłem tam przejazdem.
Widziałaś mnie?- Emilia przytaknęła.- Dlaczego nie podeszłaś?
- Byłam w knajpce z Kevin'em. To
właśnie w Paryżu go poznałam. Stałeś na chodniku, a ja byłam w zbyt wielkim
szoku. Zanim się opamiętałam, straciłam cię z zasięgu wzroku.
Bartek uśmiechnął się.
- Całe te lata mogliśmy porozmawiać,
ale ciągle coś szło nie tak.
- Ty mogłeś przez kilka lat się
odezwać, podejść czy cokolwiek. Ja nie wiedziałam, że byłeś w Nowym Jorku.
- Wiem. Bałem się. Zjesz coś?- zmienił szybko temat.
- Tak. Umieram z głodu.
- Znam znakomite miejsce. Chodź.
Oboje wstali z kanapy.
Bartek zaprowadził Emilię do włoskiej
restauracji, która była zaledwie kilka metrów od baru. Wskazano im mały stolik przy oknie, ozdobiony ładnym wazonem, w
którym stała pojedyncza orchidea.
Kiedy kelner przyniósł im ich
zamówienia, Zielonka była w szoku. Chyba nigdy nie jadła tak znakomitych dań. Po
posiłku Bartek upierał się, żeby dziewczyna zamówiła deser.
- Wygrałeś- powiedziała, kiedy
łyżeczka deseru wylądowała na jej języku.- To jest wyśmienite.
- Mówiłem ci- wzruszył ramionami.-
Kiedy wracasz do Nowego Jorku?
- Nie wiem dokładnie. Pewnie za kilka
dni. A ty?
- Co, ja?- nie zrozumiał.
- Kiedy wracasz?
- Och, ja nie wracam- uśmiechnął się.-
Zostaję tu- wytłumaczył.
- Naprawdę?- przytaknął.- Wszyscy zostajecie?
- Nie wiem- przyznał.- Moi rodzice są
dziwni- zaśmiał się pod nosem.- Ciągle zmieniają miejsce zamieszkania. Nigdzie nie mogą znaleźć dla siebie miejsca. Ja zostaję. W Łodzi jest nudno- zrobił śmieszną
minę złego dziecka, a Emilia parsknęła śmiechem.
- W tej chwili zachowujesz się jak
rozpieszczony bachor.
- O-ho! I kto to mówi!- zaczął się
przedrzeźniać.
- Ej! Nie jestem rozpieszczona!- zaprotestowała z uśmiechem.
- No, nie. Oczywiście, że nie- powiedział sarkastycznie.
- Nie jestem rozpieszczona- powtórzyła, zakładając ręce na piersiach.- Gdybym była, nosiłabym we włosach kokardki.
- No normalnie to też się nie
ubierasz- zauważył, spoglądając na jej ubranie. Miała na sobie błękitne, krótkie
spodenki, białą bluzkę z wielkim niebieskim sercem z przodu i tego samego koloru
japonki. Nie zabrakło też bransoletki na jej nadgarstku i kolczyków.
- Nie czepiaj się.
- Jakiś cud, że nie masz obcasów?
- Nie zawsze chodzę w obcasach. Koniec
tematu- ucięła.
Kiedy kelner zebrał ze stołu puste
kubki po ich deserach i przyniósł rachunek, było już po dwudziestej. Bartek
uparł się, że sam za wszystko zapłaci.
Odprowadził Emilię pod dom
Kwaśniewskich. Szli, nie śpiesząc się, ramie w ramie. Rozmawiali przez całą
drogę. Opowiadali sobie jakie filmy i piosenki lubią, mówili o ulubionych miejscach i potrawach- po prostu opowiadali o sobie.
- Dziękuję za bardzo fajne popołudnie-
powiedziała Emilia, stojąc pod drzwiami.
- Nie ma za co. Dobrze było porozmawiać.
- Tak.
Chwile stali w milczeniu, w blasku
żarówki palącej się nad wejściem.
- Czy tylko dla mnie wydaje się
dziwne, że tak normalnie rozmawiamy?- spytała Emilia.
- Dobrze,
że się nie kłócimy. No chyba, że chciałabyś się ze mną pobić.
- Nie mając odpowiednich butów, nie
miałabym szans- prychnęła. Oboje zaczęli się śmiać.
- Więc… dobranoc- Bartek uśmiechnął się
chłopieńczo.
- Dobranoc- blondynka odwróciła się i
otworzyła drzwi. Kiedy już miała je za sobą zamykać, uśmiechnęła się do Fomańskiego, który wciąż stał przed domem. Później wślizgnęła się do salonu, gdzie Katarzyna
i Tomek oglądali jakąś komedie.
- Cześć- przywitała się.
- Cześć. Chcesz coś zjeść?- spytał Tomek, odwracając się na moment w jej stronę.
- Nie, dziękuję. Pójdę do pokoju-
uśmiechnęła się ciepło i ruszyła w stronę schodów.
W pokoju położyła się na łóżko i
zaczęła myśleć o wszystkim, co wydarzyło się w ostatnim czasie. Po tylu latach
spotkała Bartka i Dagmarę! Nie mogła w dalszym ciągu w to uwierzyć. Cieszyła
się, że z mężczyzną normalnie rozmawia i nie ma wcale ochoty na niego nakrzyczeć za swój ból sprzed siedmiu lat. Za to dziwiło ją zachowanie jej byłej
przyjaciółki, ale postanowiła nie zawracać sobie nią głowy. Pomyślała, że dziwnie szybko wszystkiego się dowiedziała, ale była z tego powodu zadowolona. Znała prawdę, którą chciała poznać przez ostatnie lata i to się liczyło. Teraz wiedziała, jak to wszystko wyglądało.
---------------------------------------------------
Dobra. Pod poprzednim rozdziałem mogłam zrobić z siebie kompletną idiotkę, ale
niestety.
Dzisiaj mogę wam zdradzić, że ostatnio dostałam takiego „oświecenia”, że sobie
tego nie wyobrażacie. Mam kilka pomysłów, jeśli chodzi o tą historię, i zrobię
wszystko, żeby je wykorzystać. Mam jak na tą chwilę napisane 14 i pół rozdziału,
więc zacznę wprowadzać moje pomysły dopiero gdzieś w 15 (niestety) w
opowiadanie, a może i później, więc proszę o cierpliwość i wyrozumiałość :D A dlaczego? Bo nie da się tego ot tak po prostu wkleić. Myślę, że ubogaci to całą
historię, więc… no… ten tego xD Czekajcie ;)
Dziękuję za wszystko!
Do napisania! :*
Skoro masz nowe pomysły to znaczy, że nie wypaliłaś się z tą historią i wszystko jest tak jak powinno być;) W każdym razie skoro masz czytelniczki to nie powinnaś wątpić w to co piszesz albo o prostu starać się jak najbardziej, by sprostać swoim wymaganiom;)
OdpowiedzUsuńRozdział mega krótki, ale za to tyle Bartka i Emilii! Wydaje się, że dogadują się coraz lepiej. I cieszę się, ze na tym etapie nie wprowadziłaś żadnego pocałunku na pożegnanie albo czegoś takiego. To, że zobaczyli się po tylu latach nie znaczy, że muszą rzucać się sobie w ramiona. Podoba mi się, ze niczego zbytnio nie przyspieszasz i nie starasz się ich na siłę zeswatać. I podobało mi się również to, że na przypomnienie o Kevinie Emilka zareagowała tak smutno i łzawo. Byłoby to mało realistyczne jakby tak szybko o nim zapomniała.
Ale mam nadzieję, że kolejny rozdział będzie dłuższy! :D No i że jak najszybciej dobiegniemy do tych nowych pomysłów, bo jestem strasznie ciekawa co dla nas przygotowałaś;)
Pozdrawiam serdecznie! ;*
Wiem, wiem i bardzo się cieszę, że mam te czytelniczki.
UsuńRozdział krótki, to prawda, ale mogę napisać, że zbliżamy się do rozdziałów chyba najdłuższych ze wszystkich tu opublikowanych. Tylko się zastanawiam,.czy nie podzielić na pół, ale zobaczymy..
Nawet mi do głowy nie przyszło, żeby na siłę swatać Emilię i Bartka. Nie wiem czy w ogóle kiedykolwiek będę choćby próbowała ich połączyć. Staram się jak tylko mogę, żeby wszystko było jak najbardziej takie... "ludzkie" a nie sztuczne. A pomysły... hmm.. no zostło jeszcze trochę ;)
Pozdrawiam!:*
to opowiadanie jest wspaniałe, naprawdę. cieszę się, że na nie trafilam i nie mogę się doczekać następnego rozdziału. mam nadzieje, że Emilie z Bartkiem znowu coś połączy :D
OdpowiedzUsuńO jej. Cieszę się bardzo, że Ci się podoba! Rozdział oczywiście będzie w piątek (w sobote ewentualnie). Serdecznie na niego zapraszam!
UsuńCzęść ja jestem twoją nową czytelniczką. Bardzo podoba mi się twój styl pisania. A i jeszcze zapraszam do siebie na bloga http://serdusz.blogspot.com/ dopiero zaczynam ponieważ mam dopiero pierwszy rozdział. Ale mimo wszystko myślę że może ci się spodobać.
OdpowiedzUsuńHej! Cieszę się bardzio, że Ci się podoba! A do Ciebie zajrzę, kiedy znajdę wolną chwilę, a jeśli mi się spodoba, zostanę na dłużej ;)
Usuń