Bartek
uśmiechnął się, tak jak Emilia kochała i podszedł do niej bliżej. Przytulił ją. Tak po prostu, a jej po policzku popłynęła pierwsza łza. Była niemało zaskoczona jego
ruchem. Po chwili odwzajemniła uścisk.
- Ale się zmieniłaś- powiedział,
uwalniając ją z uścisku.- Ledwo cię poznałem.
- Ty też się zmieniłeś- odpowiedziała,
kiedy kolejna łza wypłynęła z jej oka.
- Ale nie płacz- Bartek wytarł łzy z
jej policzków, a Emilia zadrżała.- Popsujesz sobie makijaż.
- Jest wodoodporny- zaśmiała się
cicho.
- To ja was może zostawię skoro się znacie i zajmę się gośćmi- powiedziała
Anita i oddaliła się.
- Przykro mi z powodu twojej babci-
powiedział Bartek.
- To było bardzo dawno- już nie
chciało jej się płakać. Była w szoku.- Dałam sobie radę.
- Dlaczego zaczęłaś farbować włosy?
Nie to że jest brzydko, bo wyglądasz ślicznie. Jesteś piękną kobietą.
Emilia lekko się zaczerwieniła, co było trochę dziwne, bo ona nigdy tego nie robiła.
Chwilę milczeli.
- Siedem lat…- szepnęła Emilia, ale
Bartek to usłyszał. Nie mogła uwierzyć.
- Tak. Szmat czasu.
- Właśnie. Dużo się wydarzyło.. i
zmieniło.
- Nawet bardzo dużo.
W tamtym momencie z domu wyszła
brunetka. Emilia od razu poznała, że to Dagmara, chociaż również się zmieniła.
Kiedyś jej proste jak druty włosy teraz były lekko falowane, ale wciąż w kolorze
brązowym tyle że z blond końcówkami. Zmieniła się z szalonej dziewczyny w kobietę. Jej rysy twarzy także uległy zmianie. Była poważniejsza.
Dagmara szukała zaciekle czegoś w torebce.
- Brat, nie widziałeś gdzieś mojej
ładowarki do komórki?- nie podnosiła wzroku.- Wydawało mi się…- przerwała,
zaważając Emilię, która stała jak słup soli. Dagmara także stanęła jak wryta w
ziemie.
Bartek tylko się uśmiechnął.
- Dagmara, poznajesz ją? To Emilka.
- Poznaję- powiedziała Dagmara
bezuczuciowo.
- Cześć, Daga… Dagmara- poprawiła się.
Pomyślała, że pewnie już nikt tak do niej nie mówi.
- Cześć.
Stali chwilę w ciszy. Emilia czuła się
dość dziwnie. Dlaczego Bartek ją przyjął tak radośnie, a Dagmara tak chłodno?
Raczej spodziewałaby się odwrotnej sytuacji.
- Pójdę do Anity-
powiedziała blondynka, podnosząc wysoko głowę. ,,Jeżeli żyłam tyle lat bez niej to
i teraz nie jest mi potrzebna” pomyślała, idąc za dom, gdzie miało być ognisko
urodzinowe.
- Pójdę z tobą- Bartek doskoczył do
niej w kilku susach.- Nie przejmuj się nią. Czasami potrafi zachowywać się jak
dziecko- powiedział, a Dagmara rzuciła w niego małym kamykiem, który przeleciał
nad jego głową.- A nie mówiłem?- Emilia parsknęła śmiechem.
Po dwóch godzinach wszyscy goście
siedzieli objedzeni i rozmawiali. Bartek siedział wygodnie oparty o kolana
Emilii, trzymając w drugiej ręce ostatnią już parówkę. Dagmara zajęła miejsce
naprzeciwko Bartka po drugiej stronie ogniska. Emilia dość często czuła jej
wzrok na sobie.
- Zjesz tą parówkę?- spytała Zielonka,
nie wierząc własnym oczom, że Bartek potrafi tyle zjeść.
- Jak najbardziej- odparł.- Jestem już
pełny i mam ochotę zwymiotować, ale jedna mała, malutka paróweczka w tą czy w
tą… Co za różnica?- uśmiechnął się od ucha do ucha.
Na początku ogniska było dość drętwo,
ale później każdy się sobie przedstawił, zaczęły się rozmowy i dla nikogo nie
liczyło się, że są w tak różnym wieku.
Coś trzasnęło w płomieniach i stos
gałęzi nieco się zapadł, wyrzucając w powietrze kłąb pomarańczowych iskier.
- Możemy porozmawiać?- szepnęła Emilia
do Bartka. Kiedyś musiało to nastąpić, o czym oboje doskonale wiedzieli.
- Jasne- podniósł się i pomógł
Emilii wstać. Przyjęła jego pomoc.
Oddalili się na bezpieczną odległość
od reszty. Poszli za garaż, w którym kiedyś mieli próby do występu w szkole
muzycznej, do której chodził Bartek. Emilia wyświadczyła mu wtedy przysługę i była jego partnerką. Dzięki temu zbliżyli się do siebie.
Mężczyzna oparł się o ścianę i wyciągnął
papierosa.
- Palisz?- spytała Emilia.
- Tylko czasami. Staram się rzucić,
ale nie jest to takie proste jak się wydaje.
- To ja ci pomogę- powiedziała,
zabierając z jego rąk zapalniczkę i papierosa. Odwróciła się, zamachnęła się i
wyrzuciła dość daleko obiekty.
- Łał, niezły zamach- zaśmiał się.
- Dziękuję. A teraz ani mi się waż
zapalić- pogroziła palcem w żartach.
Podniósł rozbawiony ręce w geście
obronnym.
Chwile milczeli, nie wiedząc co
powiedzieć.
- Mam tyle pytań- pierwsza odezwała
się Emilia.
- Więc mi je zadaj. Albo może nie. Chcę ci wszystko wytłumaczyć.
- Jak chcesz- mówiła cicho.
W głębi
nie mogła uwierzyć, że stoi przed nią Bartek. Miała ochotę się uszczypnąć. Na
dodatek nie kłócili się, a normalnie rozmawiali. Kiedyś jak sobie wyobrażała
ich spotkanie, wyglądało to całkiem inaczej.
- Przepraszam cię- powiedział całkiem
szczerze.- Byłem kompletnym kretynem…
- Kretynem? Nie. Dlaczego? Nic do mnie nie czułeś to ze mną zerwałeś i tyle…
- Ty w to na serio uwierzyłaś?-
przerwał jej zaskoczony.- Jejku, Emilka… Ja tak powiedziałem, żebyś mniej cierpiała. To
znaczy, może tak myślałem, że będzie to mniej bolesne, ale z czasem
zrozumiałem, że to było najgorsze rozwiązanie. I ten wyjazd bez żadnego
pożegnania, czy choćby słowa… Za późno się opamiętałem. Ty byłaś już wtedy w
Nowym Jorku…
- Byłeś tu?
- Nie raz. Mam tu rodzinę. Kiedy
pierwszy raz przyjechałem była końcówka czerwca. Chciałem wszystko wytłumaczyć, przeprosić, miałem nadzieję, że mi wybaczysz, a dowiedziałem się, że dzień
wcześniej wyjechałaś- zaśmiał się cicho.
- Minęliśmy się- zauważyła, uśmiechając się pod nosem.
- Tak. Rozmawiałem z Rafałem.
Pamiętasz go?- Emilia pokręciła przecząco głową.- To brat Patryka, a Patryk z
kolei był chłopakiem Olivii.
- A, ten Patryk. Wiem, który. Olivia
już od dawna nie jest z jego bratem.
- No właśnie. Rozmawiałem z nim. Powiedział mi o śmierci twojej babci o tym, że wyjechałaś, jak przyjaciele za tobą
tęsknili… Wszystko. Później się z tym pogodziłem.
- Mogłeś zadzwonić- zauważyła.
- Stchórzyłem.
Emilia głośno przełknęła ślinę. Na jej
język nachodziło jedno z ważniejszych pytań.
- Dlaczego tak wtedy zrobiliście?- zapytała w końcu.
- Ważne pytanie. Byłem głupi. Wiedziałem,
że mamy wyjechać jeszcze na długo przed tym wszystkim. Bałem się powiedzieć.
I to pierwszy powód. Żebyś mniej cierpiała. A drugi to…
- To?- dopytywała się. Tego co jej
powiedział się nie spodziewała.
- Moja mama.
Emilia podniosła brwi do góry. Nie
widziała miny Bartka, bo było zbyt ciemno.
- Jak twoja mama? Co ona miała do tego?- nic nie rozumiała.
- Zaczęła na mnie naciskać i w ogóle…
Spokoju mi nie dawała.
Emilia nic kompletnie już nie
rozumiała.
- Ale z czym?
- Emilka, bo ona… Ona cię nie bardzo
lubiła i nie chciała, żebyśmy byli razem.
Emilia szeroko otworzyła oczy. Zawsze
wydawało jej się, że ich mama ją lubiła, a tu taka niespodzianka.
- A… ale dlaczego?
- Tego nie wiem. Nie chciałem ją wtedy
słuchać. Byłem z tobą dość długo wbrew jej woli, ale kiedy mieliśmy się
wyprowadzić, ona zaczęła jeszcze bardziej naciskać. W końcu uległem.
Emilia nie mogła uwierzyć.
- Co ja
zrobiłam?- szepnęła.
- Tego nie wiem. Nigdy już o tym nie
rozmawialiśmy.
Nastąpiła chwila ciszy. Z oddali
słychać było jedynie śmiechy gości Anity.
- Jeszcze raz cię bardzo przepraszam.
Wiem, że cię skrzywdziliśmy i to nie dawało mi spokoju. Przez nas tyle
cierpiałaś…
- Już jest dobrze. Każdy w swoim życiu
musi trochę pocierpieć.
- Ale ty na to nie zasłużyłaś.
- Bartek, już jest dobrze- zapewniała.
- Wiesz? Cieszę się, że między nami po
tych latach jest dobrze. Bałem się, że kiedy się spotkamy, naskoczysz na mnie,
wykrzyczysz wszystko w twarz... Nawet spodziewałem się pobicia- zaśmiał się.
- No raczej nie dałabym ci rady.
Jesteś bardzo wysoki- także się zaśmiała.
- No, ale tymi obcasami mogłabyś
zrobić komuś krzywdę- spojrzał w ciemności na jej szpilki.
- Nie bój się, nic ci nie zrobię. Nie
mam do ciebie żalu. Lata zrobiły swoje.
- Cieszę się. Zrobiła się z ciebie
trochę taka modnisia- zaśmiał się, szturchając ją łokciem.
- Hej! Mieszkam w Nowym Jorku i jestem
córką takich osób jakich jestem- broniła się.
- Wcześniej taka nie byłaś.
- Bartek, nawet nie wiesz, jak się
zmieniłam.
- Wiem. Widzę.
Emilia wyciągnęła swoją komórkę i
spojrzała na wyświetlacz.
- Robi się późno.
- Już chcesz iść?
- Nie chcę nadwyrężać gościnności
Kaśki i Tomka.
- Odprowadzę cię- postanowił od razu.
Ruszyli w stronę ogniska.
- Idziesz?- spytała Anita, podnosząc się z ziemi.
- Tak. Pora na mnie. Dziękuję za
zaproszenie. Było bardzo miło- dziewczyny się przytuliły.
Emilia pożegnała się z resztą.
Spojrzała dyskretnie na Dagmarę, która siedziała na rozkładanym krześle i
patrzyła na ogień. Nie rozumiała, co jej jest.
- Fajnie było, co nie?- spytał Bartek,
gdy szli wolno chodnikiem.
- Tak. Anita ma fajnych znajomych.
- To prawda. Ale i tak byłem
najstarszy i chyba najmądrzejszy- wypiął dumnie pierś.
- No chciałbyś- Emilia prychnęła, za
co dostała kuksańca w bok.- Gdzie teraz mieszkacie?- nagle zmieniła temat.
Chciała jak najwięcej się dowiedzieć.
- Kiedy się stąd wyprowadziliśmy,
mieszkaliśmy w Poznaniu- wiedział, że chciałaby wiedzieć wszystko od początku.- Rodzice chcieli zacząć nowe życie w całkiem nowym
miejscu. Nie byliśmy tam długo- szedł, patrząc na swoje buty. Dłonie miał
w kieszeniach jeansów.- Kiedy skończył się rok szkolny, a ja zdałem maturę, wyjechaliśmy,
bo rodzice nie mogli się tam odnaleźć. Nawet nie wiesz, jaki byłem zły- podniósł
wzrok na Emilię.- Teraz możesz być zła, bo mieszkaliśmy w Nowym Jorku.
- W Nowym Jorku?- stanęła.- Ale… jak
to? Ot tak się przeprowadziliście na całkiem inny kontynent?
- Podobnie jak wy ponad dwadzieścia
lat temu- zauważył.
- W sumie prawda- podrapała się po
karku.
- Mieszkaliśmy na Brooklynie. Nie to
co ty na Manhattanie. Przyznam ci się, że nawet kilka razy cię widziałem.
- Co?- była zaskoczona.- I dlaczego nie podszedłeś do
mnie czy coś?
- Byłaś taka szczęśliwa… Nie chciałem
tego psuć. Chodziłem na każdy twój występ- uśmiechnął się nerwowo.- Trochę głupie to
wszystko, wiem. Nawet Dagmara poszła ze mną chyba na dwa z nich. Za pierwszym
razem się rozpłakała- zaśmiał się. Patrzył przed siebie. Emilia pomyślała, że
przypomina sobie to wszystko.- Nawet nie wiesz, ile razy chcieliśmy do ciebie
podejść, ale nie daliśmy rady. Takie z nas tchórze.
- Mogliście przyjść… Byliście tak
blisko, a ja o tym nie miałam pojęcia. Nie mogę
uwierzyć…- uśmiechnęła się.- Teraz dalej mieszkacie w Nowym Jorku?
- Nie. W Łodzi. Dwa lata temu
wróciliśmy do kraju, bo tam zaczęło się wszystko sypać. Rodzice stracili pracę
jedno po drugim i nie było ich stać na płacenie za studia Dagmary.
- Co studiowała?
- Dziennikarstwo. Skończyła ten
kierunek w Łodzi.
- A ty? Uczyłeś się jeszcze potem?
- Jestem informatykiem, ale nie
pracuję w zawodzie.
Doszli pod dom Kwaśniewskich.
- Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
- Nie ma za co. Jakbyś chciała mnie
jeszcze powypytywać, to możemy się spotkać. Należą ci się wyjaśnienia.
- Dobrze. Możemy się spotkać- wzruszyła ramionami.
- Więc, jutro?
- Jutro- Bartek uśmiechnął się
szeroko.
- W takim razie do zobaczenia- po tych słowach
odwrócił się i odszedł.
Emilia przez chwilę stała jeszcze
niezdecydowana. Nie mogła uwierzyć w dalszym ciągu, że po tylu latach, kiedy
już o nim zapomniała, Bartek pojawił się na jej drodze. Cieszyła się, że nie
chowa do niego urazy. Pomyślała, że oboje się zmienili. Nawet bardzo. Nie czuła
do niego już nic. Jeszcze kilka lat temu za nim szalała, teraz był dla niej obojętny. Nadal kochała Kevin'a i nic nie mogła na to poradzić..
----------------------------------------------------------------------------------------
Nie wiem jak to zacząć, ale spróbuję.
Nie podoba mi się to opowiadanie. Kompletnie nic, a nic. Może pomysł jest jako
taki, ale moim zdaniem trochę źle to wszystko zrobiłam. Nienawidzę pisać jako narrator i bardzo żałuję, że II
część tak właśnie zaczęłam. Wiem, moja wina. Nie będę tego zmieniała, bo po
prostu nie chcę mieszać. Chciałabym tylko, żebyście nie myślały, że jakaś tam
dziewczyna ma jakiś tam pomysł i zaczyna bawić się w nędzną ,,blogerkę”, bo to
tak nie wygląda. W rzeczywistości piszę całkiem inaczej (trochę głupio to brzmi,
ale ok). Pracuję właśnie nad inną historią i jestem z niej naprawdę zadowolona.
Jest według mnie o wiele lepsza od tej, ale z drugiej strony ta chyba nie jest
znowu taka zła, skoro czytacie xd Jejku, namieszałam. Chcę po prostu, żebyście
wiedziały, że to co tu piszę to nie wszystko na co mnie stać. Bo stać mnie na
wiele więcej. Teraz możecie, no nie wiem, osądzać mnie, że się nad sobą użalam,
bez sensu tłumaczę czy coś. Po prostu, powtarzam, nie chcę, żeby ktokolwiek
myślał, że jestem jakąś tam dziewczyną, która ot tak postanowiła napisać jakieś
dziadostwo i publikować. Tak nie jest. Piszę od 10 roku życia (możecie sobie
wyobrazić jak to wtedy wyglądało xD) i naprawdę długo zastanawiałam się nad
założeniem bloga. Nawet nie wiem, dlaczego akurat tą historię wybrałam na
opublikowanie. Nie wiem czy ktokolwiek coś z tego zrozumie, ale mam nadzieję,
że tak…
I tak ostatnio dużo myślałam i doszłam do wniosku, że to moje „coś” jest niczym
w porównaniu z Waszymi historiami (nie wiem jak to nazwać). Czuję się taka…
bezsensowna.
Nawet nie wiem, czy ktoś przeczyta tą notkę, ale niestety się mówi..
Dobra, koniec tego wszystkiego.
A! I pojawiła się Dagmara, wszystko zaczyna się wyjaśniać, bo chcę w jakiś sposób zamknąć ten rozdział "przeszłość".
Pozdrawiam serdecznie!
Ciekawe czemu Daga była taka oschła. Jakby spotkanie Emilii nie wywołało w niej żadnych emocji. Bartek się ucieszył, wszystko wyjaśnił, przeprosił, a ona siedziała wielce obrażona i kompletnie nie mogę zrozumieć dlaczego. Może ze wstydu nie wiedziała jak się ma zachować?
OdpowiedzUsuńDobrze, że Emilia wyjaśniła sobie wszystko z Bartkiem. Widać, ze nadal doskonale się ze sobą dogadują mimo lat rozłąki. Dobrze, że chlopak pojął jak się wtedy głupio zachował i że przeprosił za to. Szkoda, że nie rozwiązał tego inaczej i że nie odnalazł jej w NY, ale czasu się już nie cofnie. W każdym razie nie mogę się zgodzić z jednym, a mianowicie, że Bartek wrócił do jej życia w momencie gdy o nim zapomniała. Przecież tak naprawdę nigdy nie zapomniała ani o nim ani o Dadze. Bez przerwy o nich myślała, ostatnio nawet porównywała ich zachowanie do zachowania Kevina, więcwidać, ze nie wyrzuciłą ich z głowy. Tylko pytanie, co dalej;)
Ciekawa jestem jak potoczy się ich "jutrzejsze" spotkanie. Czekam i pozdrawiam!:*
Tak napisałam w notce, chciałam zamknąć już tą przeszłość, te tematy z I części, bo z tego co mi wiadomo doszły mi czytelniczki i wolę zacząć skupiać się na tym co jest i będzie w II części.
UsuńZachowanie Dagmary jest jakie jest, ale to już będzie "wyjaśnione" (nie wiem jak to nazwać) później.
Także pozdrawiam!
PRZESTAŃ GADAĆ ŻE TO OPOWIADANIE JEST BEZ SENSU, BO JAK CI W PONIEDZIAŁEK W SZKOLE.... NO.. TO ZOBACZYSZ!!!! XD <3
OdpowiedzUsuńMOJE W PORÓWNANIU Z TWOIM TO WYPOCINY. KONIEC TEMATU . CZEKAM NA NASTĘPNY
Hah, nic nie poradzę na to, że czasami wstydzę się, że coś takiego publikuję xD
UsuńZapraszam serdecznie na kolejny w piątek (ewentualnie w sobote).
Świetny rozdział. A poza tym podzielam Kaśki zdanie. Czekam na następny
OdpowiedzUsuńCieszę się, że rozdział się podobał ;)
Usuń