piątek, 24 października 2014

Rozdział 8

   Bartek uśmiechnął się, tak jak Emilia kochała i podszedł do niej bliżej. Przytulił ją. Tak po prostu, a jej po policzku popłynęła pierwsza łza. Była niemało zaskoczona jego ruchem. Po chwili odwzajemniła uścisk.
   - Ale się zmieniłaś- powiedział, uwalniając ją z uścisku.- Ledwo cię poznałem.
   - Ty też się zmieniłeś- odpowiedziała, kiedy kolejna łza wypłynęła z jej oka.
   - Ale nie płacz- Bartek wytarł łzy z jej policzków, a Emilia zadrżała.- Popsujesz sobie makijaż.
   - Jest wodoodporny- zaśmiała się cicho.
   - To ja was może zostawię skoro się znacie i zajmę się gośćmi- powiedziała Anita i oddaliła się.
   - Przykro mi z powodu twojej babci- powiedział Bartek.
   - To było bardzo dawno- już nie chciało jej się płakać. Była w szoku.- Dałam sobie radę.
   - Dlaczego zaczęłaś farbować włosy? Nie to że jest brzydko, bo wyglądasz ślicznie. Jesteś piękną kobietą.
   Emilia lekko się zaczerwieniła, co było trochę dziwne, bo ona nigdy tego nie robiła.
   Chwilę milczeli.
   - Siedem lat…- szepnęła Emilia, ale Bartek to usłyszał. Nie mogła uwierzyć.
   - Tak. Szmat czasu.
   - Właśnie. Dużo się wydarzyło.. i zmieniło.
   - Nawet bardzo dużo.
   W tamtym momencie z domu wyszła brunetka. Emilia od razu poznała, że to Dagmara, chociaż również się zmieniła. Kiedyś jej proste jak druty włosy teraz były lekko falowane, ale wciąż w kolorze brązowym tyle że z blond końcówkami. Zmieniła się z szalonej dziewczyny w kobietę. Jej rysy twarzy także uległy zmianie. Była poważniejsza.
   Dagmara szukała zaciekle czegoś w torebce.
   - Brat, nie widziałeś gdzieś mojej ładowarki do komórki?- nie podnosiła wzroku.- Wydawało mi się…- przerwała, zaważając Emilię, która stała jak słup soli. Dagmara także stanęła jak wryta w ziemie.
   Bartek tylko się uśmiechnął.
   - Dagmara, poznajesz ją? To Emilka.
   - Poznaję- powiedziała Dagmara bezuczuciowo.
   - Cześć, Daga… Dagmara- poprawiła się. Pomyślała, że pewnie już nikt tak do niej nie mówi.
   - Cześć.
   Stali chwilę w ciszy. Emilia czuła się dość dziwnie. Dlaczego Bartek ją przyjął tak radośnie, a Dagmara tak chłodno? Raczej spodziewałaby się odwrotnej sytuacji.
   - Pójdę do Anity- powiedziała blondynka, podnosząc wysoko głowę. ,,Jeżeli żyłam tyle lat bez niej to i teraz nie jest mi potrzebna” pomyślała, idąc za dom, gdzie miało być ognisko urodzinowe.
   - Pójdę z tobą- Bartek doskoczył do niej w kilku susach.- Nie przejmuj się nią. Czasami potrafi zachowywać się jak dziecko- powiedział, a Dagmara rzuciła w niego małym kamykiem, który przeleciał nad jego głową.- A nie mówiłem?- Emilia parsknęła śmiechem.

   Po dwóch godzinach wszyscy goście siedzieli objedzeni i rozmawiali. Bartek siedział wygodnie oparty o kolana Emilii, trzymając w drugiej ręce ostatnią już parówkę. Dagmara zajęła miejsce naprzeciwko Bartka po drugiej stronie ogniska. Emilia dość często czuła jej wzrok na sobie.
   - Zjesz tą parówkę?- spytała Zielonka, nie wierząc własnym oczom, że Bartek potrafi tyle zjeść.
   - Jak najbardziej- odparł.- Jestem już pełny i mam ochotę zwymiotować, ale jedna mała, malutka paróweczka w tą czy w tą… Co za różnica?- uśmiechnął się od ucha do ucha.
   Na początku ogniska było dość drętwo, ale później każdy się sobie przedstawił, zaczęły się rozmowy i dla nikogo nie liczyło się, że są w tak różnym wieku.
   Coś trzasnęło w płomieniach i stos gałęzi nieco się zapadł, wyrzucając w powietrze kłąb pomarańczowych iskier.
   - Możemy porozmawiać?- szepnęła Emilia do Bartka. Kiedyś musiało to nastąpić, o czym oboje doskonale wiedzieli.
   - Jasne- podniósł się i pomógł Emilii wstać. Przyjęła jego pomoc.
   Oddalili się na bezpieczną odległość od reszty. Poszli za garaż, w którym kiedyś mieli próby do występu w szkole muzycznej, do której chodził Bartek. Emilia wyświadczyła mu wtedy przysługę i była jego partnerką. Dzięki temu zbliżyli się do siebie.
   Mężczyzna oparł się o ścianę i wyciągnął papierosa.
   - Palisz?- spytała Emilia.
   - Tylko czasami. Staram się rzucić, ale nie jest to takie proste jak się wydaje.
   - To ja ci pomogę- powiedziała, zabierając z jego rąk zapalniczkę i papierosa. Odwróciła się, zamachnęła się i wyrzuciła dość daleko obiekty.
   - Łał, niezły zamach- zaśmiał się.
   - Dziękuję. A teraz ani mi się waż zapalić- pogroziła palcem w żartach.
   Podniósł 
rozbawiony ręce w geście obronnym.
   Chwile milczeli, nie wiedząc co powiedzieć.
   - Mam tyle pytań- pierwsza odezwała się Emilia.
   - Więc mi je zadaj. Albo może nie. Chcę ci wszystko wytłumaczyć.
   - Jak chcesz- mówiła cicho.
   W głębi nie mogła uwierzyć, że stoi przed nią Bartek. Miała ochotę się uszczypnąć. Na dodatek nie kłócili się, a normalnie rozmawiali. Kiedyś jak sobie wyobrażała ich spotkanie, wyglądało to całkiem inaczej.
   - Przepraszam cię- powiedział całkiem szczerze.- Byłem kompletnym kretynem…
   - Kretynem? Nie. Dlaczego? Nic do mnie nie czułeś to ze mną zerwałeś i tyle…
   - Ty w to na serio uwierzyłaś?- przerwał jej zaskoczony.- Jejku, Emilka… Ja tak powiedziałem, żebyś mniej cierpiała. To znaczy, może tak myślałem, że będzie to mniej bolesne, ale z czasem zrozumiałem, że to było najgorsze rozwiązanie. I ten wyjazd bez żadnego pożegnania, czy choćby słowa… Za późno się opamiętałem. Ty byłaś 
już wtedy w Nowym Jorku…
   - Byłeś tu?
   - Nie raz. Mam tu rodzinę. Kiedy pierwszy raz przyjechałem była końcówka czerwca. Chciałem wszystko wytłumaczyć, przeprosić, miałem nadzieję, że mi wybaczysz, a dowiedziałem się, że dzień wcześniej wyjechałaś- zaśmiał się cicho.
   - Minęliśmy się- zauważyła, uśmiechając się pod nosem.
   - Tak. Rozmawiałem z Rafałem. Pamiętasz go?- Emilia pokręciła przecząco głową.- To brat Patryka, a Patryk z kolei był chłopakiem Olivii.
   - A, ten Patryk. Wiem, który. Olivia już od dawna nie jest z jego bratem.
   - No właśnie. Rozmawiałem z nim. Powiedział mi o śmierci twojej babci o tym, że wyjechałaś, jak przyjaciele za tobą tęsknili… Wszystko. Później się z tym pogodziłem.
   - Mogłeś zadzwonić- zauważyła.
   - Stchórzyłem.
   Emilia głośno przełknęła ślinę. Na jej język nachodziło jedno z ważniejszych pytań.
   - Dlaczego tak wtedy zrobiliście?- zapytała w końcu.
   - Ważne pytanie. Byłem głupi. Wiedziałem, że mamy wyjechać jeszcze na długo przed tym wszystkim. Bałem się powiedzieć. I to pierwszy powód. Żebyś mniej cierpiała. A drugi to…
   - To?- dopytywała się. Tego co jej powiedział się nie spodziewała.
   - Moja mama.
    Emilia podniosła brwi do góry. Nie widziała miny Bartka, bo było zbyt ciemno.
   - Jak twoja mama? Co ona miała do tego?- nic nie rozumiała.
   - Zaczęła na mnie naciskać i w ogóle… Spokoju mi nie dawała.
   Emilia nic kompletnie już nie rozumiała.
   - Ale z czym?
   - Emilka, bo ona… Ona cię nie bardzo lubiła i nie chciała, żebyśmy byli razem.
   Emilia szeroko otworzyła oczy. Zawsze wydawało jej się, że ich mama ją lubiła, a tu taka niespodzianka.
   - A… ale dlaczego?
   - Tego nie wiem. Nie chciałem ją wtedy słuchać. Byłem z tobą dość długo wbrew jej woli, ale kiedy mieliśmy się wyprowadzić, ona zaczęła jeszcze bardziej naciskać. W końcu uległem.
   Emilia nie mogła uwierzyć.
   - Co ja zrobiłam?- szepnęła.
   - Tego nie wiem. Nigdy już o tym nie rozmawialiśmy.
   Nastąpiła chwila ciszy. Z oddali słychać było jedynie śmiechy gości Anity.
   - Jeszcze raz cię bardzo przepraszam. Wiem, że cię skrzywdziliśmy i to nie dawało mi spokoju. Przez nas tyle cierpiałaś…
   - Już jest dobrze. Każdy w swoim życiu musi trochę pocierpieć.
   - Ale ty na to nie zasłużyłaś.
   - Bartek, już jest dobrze- zapewniała.
   - Wiesz? Cieszę się, że między nami po tych latach jest dobrze. Bałem się, że kiedy się spotkamy, naskoczysz na mnie, wykrzyczysz wszystko w twarz... Nawet spodziewałem się pobicia- zaśmiał się.
   - No raczej nie dałabym ci rady. Jesteś bardzo wysoki- także się zaśmiała.
   - No, ale tymi obcasami mogłabyś zrobić komuś krzywdę- spojrzał w ciemności na jej szpilki.
   - Nie bój się, nic ci nie zrobię. Nie mam do ciebie żalu. Lata zrobiły swoje.
   - Cieszę się. Zrobiła się z ciebie trochę taka modnisia- zaśmiał się, szturchając ją łokciem.
   - Hej! Mieszkam w Nowym Jorku i jestem córką takich osób jakich jestem- broniła się.
   - Wcześniej taka nie byłaś.
   - Bartek, nawet nie wiesz, jak się zmieniłam.
   - Wiem. Widzę.
   Emilia wyciągnęła swoją komórkę i spojrzała na wyświetlacz.
   - Robi się późno.
   - Już chcesz iść?
   - Nie chcę nadwyrężać gościnności Kaśki i Tomka.
   - Odprowadzę cię- postanowił od razu.
   Ruszyli w stronę ogniska.
   - Idziesz?- spytała Anita, podnosząc się z ziemi.
   - Tak. Pora na mnie. Dziękuję za zaproszenie. Było bardzo miło- dziewczyny się przytuliły.
   Emilia pożegnała się z resztą. Spojrzała dyskretnie na Dagmarę, która siedziała na rozkładanym krześle i patrzyła na ogień. Nie rozumiała, co jej jest.
   - Fajnie było, co nie?- spytał Bartek, gdy szli wolno chodnikiem.
   - Tak. Anita ma fajnych znajomych.
   - To prawda. Ale i tak byłem najstarszy i chyba najmądrzejszy- wypiął dumnie pierś.
   - No chciałbyś- Emilia prychnęła, za co dostała kuksańca w bok.- Gdzie teraz mieszkacie?- nagle zmieniła temat. Chciała jak najwięcej się dowiedzieć.
   - Kiedy się stąd wyprowadziliśmy, mieszkaliśmy w Poznaniu- wiedział, że chciałaby wiedzieć wszystko od początku.- Rodzice chcieli zacząć nowe życie w całkiem nowym miejscu. Nie byliśmy tam długo- szedł, patrząc na swoje buty. Dłonie miał w kieszeniach jeansów.- Kiedy skończył się rok szkolny, a ja zdałem maturę, wyjechaliśmy, bo rodzice nie mogli się tam odnaleźć. Nawet nie wiesz, jaki byłem zły- podniósł wzrok na Emilię.- Teraz możesz być zła, bo mieszkaliśmy w Nowym Jorku.
   - W Nowym Jorku?- stanęła.- Ale… jak to? Ot tak się przeprowadziliście na całkiem inny kontynent?
   - Podobnie jak wy ponad dwadzieścia lat temu- zauważył.
   - W sumie prawda- podrapała się po karku.
   - Mieszkaliśmy na Brooklynie. Nie to co ty na Manhattanie. Przyznam ci się, że nawet kilka razy cię widziałem.
   - Co?- była zaskoczona.- I dlaczego nie podszedłeś do mnie czy coś?
   - Byłaś taka szczęśliwa… Nie chciałem tego psuć. Chodziłem na każdy twój występ- uśmiechnął się nerwowo.- Trochę głupie to wszystko, wiem. Nawet Dagmara poszła ze mną chyba na dwa z nich. Za pierwszym razem się rozpłakała- zaśmiał się. Patrzył przed siebie. Emilia pomyślała, że przypomina sobie to wszystko.- Nawet nie wiesz, ile razy chcieliśmy do ciebie podejść, ale nie daliśmy rady. Takie z nas tchórze.
   - Mogliście przyjść… Byliście tak blisko, a ja o tym nie miałam pojęcia. Nie mogę uwierzyć…- uśmiechnęła się.- Teraz dalej mieszkacie w Nowym Jorku?
   - Nie. W Łodzi. Dwa lata temu wróciliśmy do kraju, bo tam zaczęło się wszystko sypać. Rodzice stracili pracę jedno po drugim i nie było ich stać na płacenie za studia Dagmary.
   - Co studiowała?
   - Dziennikarstwo. Skończyła ten kierunek w Łodzi.
   - A ty? Uczyłeś się jeszcze potem?
   - Jestem informatykiem, ale nie pracuję w zawodzie.
   Doszli pod dom Kwaśniewskich.
   - Dziękuję, że mnie odprowadziłeś.
   - Nie ma za co. Jakbyś chciała mnie jeszcze powypytywać, to możemy się spotkać. Należą ci się wyjaśnienia.
   - Dobrze. Możemy się spotkać- wzruszyła ramionami.
   - Więc, jutro?
   - Jutro- Bartek uśmiechnął się szeroko.
   - W takim razie do zobaczenia- po tych słowach odwrócił się i odszedł.
   Emilia przez chwilę stała jeszcze niezdecydowana. Nie mogła uwierzyć w dalszym ciągu, że po tylu latach, kiedy już o nim zapomniała, Bartek pojawił się na jej drodze. Cieszyła się, że nie chowa do niego urazy. Pomyślała, że oboje się zmienili. Nawet bardzo. Nie czuła do niego już nic. Jeszcze kilka lat temu za nim szalała, teraz był dla niej obojętny. Nadal kochała Kevin'a i nic nie mogła na to poradzić..

----------------------------------------------------------------------------------------

Nie wiem jak to zacząć, ale spróbuję.
Nie podoba mi się to opowiadanie. Kompletnie nic, a nic. Może pomysł jest jako taki, ale moim zdaniem trochę źle to wszystko zrobiłam. Nienawidzę  pisać jako narrator i bardzo żałuję, że II część tak właśnie zaczęłam. Wiem, moja wina. Nie będę tego zmieniała, bo po prostu nie chcę mieszać. Chciałabym tylko, żebyście nie myślały, że jakaś tam dziewczyna ma jakiś tam pomysł i zaczyna bawić się w nędzną ,,blogerkę”, bo to tak nie wygląda. W rzeczywistości piszę całkiem inaczej (trochę głupio to brzmi, ale ok). Pracuję właśnie nad inną historią i jestem z niej naprawdę zadowolona. Jest według mnie o wiele lepsza od tej, ale z drugiej strony ta chyba nie jest znowu taka zła, skoro czytacie xd Jejku, namieszałam. Chcę po prostu, żebyście wiedziały, że to co tu piszę to nie wszystko na co mnie stać. Bo stać mnie na wiele więcej. Teraz możecie, no nie wiem, osądzać mnie, że się nad sobą użalam, bez sensu tłumaczę czy coś. Po prostu, powtarzam, nie chcę, żeby ktokolwiek myślał, że jestem jakąś tam dziewczyną, która ot tak postanowiła napisać jakieś dziadostwo i publikować. Tak nie jest. Piszę od 10 roku życia (możecie sobie wyobrazić jak to wtedy wyglądało xD) i naprawdę długo zastanawiałam się nad założeniem bloga. Nawet nie wiem, dlaczego akurat tą historię wybrałam na opublikowanie. Nie wiem czy ktokolwiek coś z tego zrozumie, ale mam nadzieję, że tak…
I tak ostatnio dużo myślałam i doszłam do wniosku, że to moje „coś” jest niczym w porównaniu z Waszymi historiami (nie wiem jak to nazwać). Czuję się taka… bezsensowna. 

Nawet nie wiem, czy ktoś przeczyta tą notkę, ale niestety się mówi..
Dobra, koniec tego wszystkiego.
A! I pojawiła się Dagmara, wszystko zaczyna się wyjaśniać, bo chcę w jakiś sposób zamknąć ten rozdział "przeszłość".
Pozdrawiam serdecznie!

6 komentarzy:

  1. Ciekawe czemu Daga była taka oschła. Jakby spotkanie Emilii nie wywołało w niej żadnych emocji. Bartek się ucieszył, wszystko wyjaśnił, przeprosił, a ona siedziała wielce obrażona i kompletnie nie mogę zrozumieć dlaczego. Może ze wstydu nie wiedziała jak się ma zachować?

    Dobrze, że Emilia wyjaśniła sobie wszystko z Bartkiem. Widać, ze nadal doskonale się ze sobą dogadują mimo lat rozłąki. Dobrze, że chlopak pojął jak się wtedy głupio zachował i że przeprosił za to. Szkoda, że nie rozwiązał tego inaczej i że nie odnalazł jej w NY, ale czasu się już nie cofnie. W każdym razie nie mogę się zgodzić z jednym, a mianowicie, że Bartek wrócił do jej życia w momencie gdy o nim zapomniała. Przecież tak naprawdę nigdy nie zapomniała ani o nim ani o Dadze. Bez przerwy o nich myślała, ostatnio nawet porównywała ich zachowanie do zachowania Kevina, więcwidać, ze nie wyrzuciłą ich z głowy. Tylko pytanie, co dalej;)

    Ciekawa jestem jak potoczy się ich "jutrzejsze" spotkanie. Czekam i pozdrawiam!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak napisałam w notce, chciałam zamknąć już tą przeszłość, te tematy z I części, bo z tego co mi wiadomo doszły mi czytelniczki i wolę zacząć skupiać się na tym co jest i będzie w II części.
      Zachowanie Dagmary jest jakie jest, ale to już będzie "wyjaśnione" (nie wiem jak to nazwać) później.
      Także pozdrawiam!

      Usuń
  2. PRZESTAŃ GADAĆ ŻE TO OPOWIADANIE JEST BEZ SENSU, BO JAK CI W PONIEDZIAŁEK W SZKOLE.... NO.. TO ZOBACZYSZ!!!! XD <3
    MOJE W PORÓWNANIU Z TWOIM TO WYPOCINY. KONIEC TEMATU . CZEKAM NA NASTĘPNY

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah, nic nie poradzę na to, że czasami wstydzę się, że coś takiego publikuję xD
      Zapraszam serdecznie na kolejny w piątek (ewentualnie w sobote).

      Usuń
  3. Świetny rozdział. A poza tym podzielam Kaśki zdanie. Czekam na następny

    OdpowiedzUsuń