piątek, 3 października 2014

Rozdział 5

   Następnego dnia Emilia poszła do kawiarni, gdzie czekała już na nią Lucie. Kiedy tam dotarła, jej przyjaciółka siedziała nad filiżanką cappuccino. Ubrana była w zwiewną sukienkę w kolorowe kwiatki, a jej blond włosy opadały na jej ramiona. Po jej lewej stronie stał ochroniarz ubrany w czarny garnitur i ciemne okulary. Emilia na widok Lucie uśmiechnęła się do siebie.
   - Emilka!- zawołała, kiedy ją zauważyła. Zerwała się z krzesła i podbiegła, żeby ucałować przyjaciółkę w policzek na powitanie. Wtedy Emilia zauważyła, że ma czerwone oczy od płaczu.
   - Lucie, nie płacz. To była tylko torebka. Dobrze, że nic gorszego się nie stało.
   - Wiem.. Nie płakałam dlatego- posmutniała.- Chodź, usiądziemy.
   - Co się stało?- spytała zatroskana Emilia, siadając przy stoliku.
   - Oh, Emilka- Lucie rozpłakała się.- Ja… ja… jestem w ciąży- niemal wyszeptała.
   - Nie żartuj sobie ze mnie- Emilia wzięła to za dobry żart.
   - Nie żartuję- z jej oczu kapały krople łez.- Ja na… naprawdę je… jestem w cią…ży.
   - Co?!- krzyknęła Emilia. Jej oczy mało nie wyskoczyły z orbit.- Jak to?! Z kim?! Lucie, przecież… nie masz chłopaka od… od czterech miesięcy…- powiedziała o wiele ciszej, zdając sobie sprawę, że są w miejscu publicznym i obie mogą zostać rozpoznane.
   - Nie ważne z kim. Ważne, że jestem w ciąży i brukowce mnie zjedzą.
   - Lucie, tak mi przykro. Nie wiem, co powiedzieć.
   - Pomóż mi- poprosiła  błagalnym tonem.
   - Ale jak?
   - Nikt nie wie o tej ciąży i nie może się dowiedzieć. Muszę usunąć…- szepnęła łamiącym się głosem.
   - Nie, Lucie, nie. Nie możesz tego zrobić. To twoje dziecko. Chcesz je zabić?
   - Nie, ale co mam zrobić? Nie mam innego wyjścia.
   - Masz. Urodź je, kochaj, wychowaj.
   - Emilka, ty nic nie rozumiesz. Brukowce nie dadzą mi spokoju… Mogę stracić wszystko, co do tej pory osiągnęłam.
   - Miej w nosie tych debili. Ciesz się. Będziesz mamą.
   - Łatwo powiedzieć. Wiesz jaka to będzie sensacja? Lucie Seguero, samotna matka.
   - Pomogę ci. Możesz na mnie liczyć.
   - Wiem. Dziękuję- uśmiechnęła się przez łzy.
   - Nie masz za co. Po to są przyjaciele. Coś razem wymyślimy. A teraz trzeba się cieszyć, że przyjechałaś.
   Kobiety resztę dnia wykorzystały najlepiej jak się dało. Robiły zakupy, śmiały się do łez. Próbowały nie rozmawiać na poważne tematy. Chciały po prostu się pobawić. Emilia robiła wszystko, żeby jej przyjaciółka nie myślała o tym, że pod sercem nosi dziecko, z czego nie była zadowolona.
   Następnego dnia około siódmej rano, gdy Lucie jeszcze spała, Emilia postanowiła się przewietrzyć. Otwierała już drzwi, kiedy zauważyła na wycieraczce małą, białą kopertę. Pochyliła się, podniosła ją i odwróciła. Była zaadresowana do niej. Nie było na niej znaczka tylko odręczne pismo. Natychmiast rozpoznała pismo Kevin’a. Zastanawiała się, dlaczego napisał do niej list. Mógł przecież zadzwonić, napisać. Powinien być w Miami, a skoro list nie został wysłany, musiał być w Nowym Jorku i go przynieść. Emilia zaczęła oddychać szybciej, a jej serce biło nierówno i mocno.
   Weszła powrotem do hollu, przykucnęła i drżącymi rękami rozdarła kopertę. Wyjęła z niej dwie złożone kartki.

Droga Emily,
Proszę, przeczytaj ten list uważnie. Dziś akurat widzę rzeczy takimi jakie są.
   Przepraszam, jeśli list jest za długi. Bardzo dużo myślałem od czasu naszej kłótni, a dziś podjąłem bardzo ważną dla mnie decyzję. Nie byłbym w porządku wobec Ciebie, gdybyśmy spotykali się dalej, jakby nic się nie stało. Ty chciałabyś się spotykać ze znajomymi, zaglądać do klubów, bawić się, a ja Ci w tym przeszkadzam. Nie mogę zmuszać Cię, żebyś wybierała między mną, a przyjaciółmi.
   Muszę zakończyć nasz związek, bo z każdym dniem zależy mi na Tobie coraz bardziej. Być może jutro albo za kilka dni nie dałbym rady napisać tych słów. Zależy mi na Tobie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek. Kocham Cię. Ale po prostu się boję.
   Piszę to z bólem, ale muszę. Nie mogłem Ci tego powiedzieć wprost. Nie dałbym rady. Jestem tchórzem. Przepraszam, że załatwiam to w postaci listu, ale naprawdę nie dałbym rady spojrzeć Ci w oczy…  Jesteś dla mnie ważniejsza niż ja sam. Nie gniewaj się, że podjąłem tą decyzje za Ciebie. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Chcę żebyś była szczęśliwa, miała życie pełne sukcesów, żeby otaczali Cię przyjaciele, mężczyzna, który będzie Cię kochał tak samo jak ja. Nie mogę Cię zatrzymać przy sobie. Zasługujesz na kogoś lepszego ode mnie.
   Pewnie sama zauważyłaś, że od jakiegoś czasu miedzy nami jest inaczej. Nie wiem, dlaczego i to mnie przeraża. Wolę zakończyć to teraz niż kiedy będzie już za późno.
   Odbuduj stare znajomości, które przeze mnie nie przetrwały. Zadzwoń do Jake’a i przeproś go za mnie.
   Pamiętaj o wszystkich wspaniałych chwilach, które razem przeżyliśmy. Mam nadzieję, że te siedem lat było dla Ciebie równie ważne co dla mnie. Przepraszam, że zmarnowałem Ci tyle lat życia.
  Wybacz mi.

Kocham Cię.
Kevin.

   Emilia wstała z trudem. Miała ściśnięty żołądek. Docierało do niej to co przed chwilą przeczytała. Ledwo stała na nogach. Zamknęła oczy i skoncentrowała się na oddechu. Przeczytała list jeszcze raz. Tym razem zwróciła uwagę na inne słowa. ,,Zależy mi na Tobie jeszcze bardziej niż kiedykolwiek”, ,,Kocham Cię”.
   ,, Jak on mógł to zrobić, skoro mnie kochał?” Emilia nie rozumiała. ,,Tym bardziej, że doskonale znał historię moją i Bartka. Potępiał go za jego zachowanie, a teraz sam zrobił podobnie. Chyba nie mam szczęścia w miłości…” myślała.
   Dla Emilii Bartek i Dagmara byli bardzo ważnymi osobami. Z dziewczyną przed laty się przyjaźniła, a chłopak był jej pierwszą miłością. Wszystko było idealne, ale w pewnym momencie zaczęło się coś psuć. Skończyło się na tym, że Dagmara i Bartek, którzy byli rodzeństwem wyjechali bez pożegnania. Emily nie widziała od tamtej pory Dagmary. Chłoapka widziała w Paryżu, kiedy poznała  Lucie i Kevin’a jednak nie rozmawiała z nim. Za późno zareagowała.
   Emilia otworzyła drzwi. Wciągnęła w płuca nowojorskiego powietrza. Jej nogi same ruszyły przed siebie. Biegła szybciej niż kiedykolwiek w życiu. Przecinała ulice i skrzyżowania. Nie przywołała taksówki, nie zwracała uwagi na przechodniów. Nie zastanawiała się, ile tak biegnie. Nie zatrzymała się, dopóki nie dopadła drzwi Kevina do jego mieszkania. Nacisnęła dzwonek i nie zdjęła z niego palca, dopóki nie wyszła sąsiadka ze swojego mieszkania.
   - Co tu się u diabła dzieje?- spytała, stając w drzwiach.
   - Dzień dobry- mówiła, dysząc.- Wie może pani, gdzie jest Kevin?
   - Wyprowadził się przecież- odpowiedziała, machając rękami.
   - Wyprowadził się?- Emilia nie wierzyła własnym uszom.
   - Tak. Do Waszynktonu chyba.
   Osłupiała Emilia odwróciła się i bez słowa odeszła. Nic nie rozumiała.
   Szła ulicami Nowego Jorku bez celu. Zastanawiała się, dlaczego każdy chłopak, na którym jej zależy, opuszcza ją? Na dodatek Kevin znał całą znajomość Emilii i Bartka. To jak ją zostawił, a teraz sam uciekł. W pewnym momencie nogi Emilii same skierowały ją do mieszkania jej dawnego przyjaciela, Jake’a, gdzie mieszkał z narzeczoną Corey.
   Zadzwoniła dzwonkiem. Otworzył jej Jake.
   - Emily? Co ty tu robisz?- spytał, nie wierząc własnym oczom. Był wyraźnie zaskoczony.
   Emilia i Jake byli w przeszłości przyjaciółmi, ale kilka lat temu przestali się spotykać, a skończyło się na tym, że nie mieli ze sobą żadnego kontaktu.
   - Jake… przepraszam cię- w jej oczach pojawiły się łzy.- Przepraszam za wszystko. To moja wina, że jest teraz… tak.
   - Wejdź- zrobił jej miejsce, żeby weszła. Przekroczyła próg i ściągnęła buty. Już od bardzo dawna nie była w tym mieszkaniu.
   Usiedli w salonie. Emilia opowiedziała wszystko jemu i Corey, która
 do nich dołączyła. Przepraszała ich chyba milion razy.
   - Wszystko będzie dobrze- powiedziała Corey.- A Jake wcale nie był na ciebie aż taki zły, że wolałaś innych znajomych. Już ci wybaczył.
   - To prawda- przytaknął.
   - Może spróbuj zadzwonić do Kevin’a- zaproponowała.
   - Wcześniej o tym nie pomyślałam.
   Wyciągnęła komórkę z kieszeni spodni i wybrała odpowiedni numer. Jednak w słuchawce poinformowano ją, że taki numer nie istnieje.
   - Zmienił numer- powiedziała i po jej policzkach zaczęły spływać ponownie łzy.
   - W takim razie jedziemy do Waszynktonu- powiedział Jake, wstając z kanapy. Emilia i Corey spojrzały na niego zaskoczone.- Co się tak patrzycie? Ruszać się i idziemy do samochodu!

--------------------------------------------------------------------------------------------
No cześć Wam!
Wiem, że nie wszystkim może podobać się rozwój sytuacji, no ale cóż...
Dzisiaj chciałabym  coś jeszcze wytłumaczyć.
Pewna osoba spytała mnie ostatnio, dlaczego komentuję każdy komentarz pod rozdziałami? I tak sobie pomyślałam, że może i Wy się zastanawiacie nad tym, więc wyjaśniam. Odpowiadam na pytania, albo dziękuję za opinię (w zależności jaki to komentarz), ponieważ chcę mieć jakiś tam kontakt ze swoimi czytelnikami. Żeby nie było tak, że Wy sobie komentujecie, a ja taka niewdzięczna nawet nie dziękuję. Bo jest mi bardzo miło. I to właśnie dla tej małej nici kontaktu, odpowiadam na każdy komentarz ;) To tak, gdybyście się zastanawiały ;)

Do odpowiedniej zakładki została dodana Corey i Jake ;)
A jak się podoba rozdział? Chętnie sobie poczytam wasze opinie i odpowiem na pytania ;)
Pozdrawiam serdecznie :*

9 komentarzy:

  1. No... rozdział pełen emocji i nieoczekiwanych zdarzeń.
    Pierwsze zaskoczenie to Lucie. Nie tyle chodzi mi o fakt, że jest w ciąży, co o to, że pozbyłaby się tego dziecka ze względu na ludzi, którzy mogą zszargać jej opinię. Jakby to było najważniejsze! Rozumiem wszelakie wątpliwości na temat samotnego macierzyństwa, ale bez przesady... niech spojrzy na to z innej strony - co by było gdyby media dowiedziały się z jakichkolwiek przecieków, że usunęła ciąże? Wtedy nie miałaby złej opinii?! Owszem, miałaby, a prawdopodobieństwo, że wszystko wyszłoby na jaw jest duże, patrząc na to, że jest osobą medialną.
    Poza tym, co to za problem odnaleźć ojca dziecka i go o tym poinformować? Chyba, że po prostu sypia z tyloma facetami, że nie wie czyje to dziecko.
    Dlatego w tym momencie Lucie dostaje u mnie jednego wielkiego minusa za swoje głupie myślenie. O.

    Drugie zaskoczenie to Kevin. O fuck! Nie spodziewałabym się, że zostawi ją i to w tak żałosny sposób. Nie wiem dlaczego, ale mam wrażenie, że on tylko usprawiedliwia się tą swoją niby wielką miłością, a tak naprawdę ma kogoś na boku i właśnie dlatego zwiał, zrywając wszelakie kontakty. Idiota… po prostu istny idiota. Jestem zdania, że jak się kogoś kocha to się go nie opuszcza, bez względu na wszystko. Kevin do rozstania miał marne powody i w ten oto sposób nie wierzę w jego uczucie do Emilki.

    Baaardzo współczuję Emilce tego rozstania. Musi być teraz bardzo rozczarowana i rozżalona. Całe szczęście, że udało jej się odzyskać kontakt z Jake’m, który wpadł na bardzo dobry, choć pochopny pomysł, by pojechać do tego Kevina. Przynajmniej wszystko będzie jasne póki sprawa jest jeszcze świeża.

    To na tyle.
    W wolnej chwili zapraszam do mnie na rozdział 6.

    http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
    miłego dnia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż... Lucie jest gwiazdą i po prostu bała się tego wszystkiego co może ją czekać po ujawnieniu jej stanu. Ale masz rację, że gdyby media dowiedziałyby się o usunięciu ciąży, byłoby kiepsko. Trzeba jednak postawić się też na miejscu Lucie..
      A Kevin postąpił tak, a nie inaczej z pewnych powodów, których niestety nie mogę ich zdradzić...
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Hej;) Wybacz, ale przybywam na razie tylko z odpowiedzią na Twój komentarz, bo rozumiem, że sprawa jest dosyć pilna, a rozdział postaram się skomentować jutro;) Tak, mogę zrobić Ci szablon;) Nie ma problemu. Napisz do mnie na gg (9799868), bo tak chyba będzie najwygodniej i opisz jak chciałabyś żeby wyglądał. Jak wejdę to odpiszę;) A jeśli nie masz gadu to może być na blogu w spamie tylko wtedy pewnie dłużej nam zejdzie z dogadaniem;)

    Pozdrawiam! I serdecznie dziękuję za komentarz;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze, możemy to załatwić mailowo. Wobec tego napisz mi na ruda19@onet.pl jaka ma być kolorystyka, czy masz jakieś pomysły odnośnie wyglądu (np. że w tle jest miasto, las, morze, bohaterka uśmiechnięta, smutna, czy masz jakąś aktorkę, którą miałabym wstawić itp.) klimat jaki ma przedstawiać szablon (mroczny, pogodny) no i te zdjęcia wyślij, może będę mogła coś z nimi wykombinować. A i jeśli masz jakieś życzenie odnośnie kolumn to też proszę, żebyś napisała.

      A co do rozdziału: Kevin moim zdaniem zachował się krytycznie. Jak po siedmiu latach związku mógł z nią zerwać listownie? Jego zachowanie było nie dość, ze dziecinne to jeszcze karygodne! Doskonale wiedział jak kiedyś zareagowała na odejście Bartka i Dagmary. Fakt, to było kilka lat temu i oni wszyscy byli jeszcze młodzi i głupi, ale mimo to bolało podobnie. Mieli założyć rodzinę, wziąć ślub, a on co? Nie usprawiedliwia go nic. Wymówki, ze robi to dla dobra Emilki są poniżej poziomu. Nie! Po prostu nie! Jak się kogoś kocha to się nie odchodzi w ten sposób. Może ona wcale nie chciała imprez, spotykania non stop z przyjaciółmi, kariery? Może ona chciała Kevina i odchodząc zrobił jej najgorszą przykrość? Pomyślał w ten sposób? Myślę, że nie, bo gdyby wziął to pod uwagę to by zachował się inaczej. Powinien z nią porozmawiać zamiast uciekać jak tchórz bez powodu. Co za facet! Zawiódł mnie.

      A co do Danny'ego, rozśmieszyła mnie scena z pizzą;D Widać, ze starał się jakoś załagodzić sytuację i zdziwiła mnie ta nieugięta, sarkastyczna postawa Emilii. Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam!:*

      Usuń
    2. Zachowanie Kevina jest teraz niewytłumaczalne, karygodne, ale mam nadzieję, że za kilka rozdziałów (myślę, że za kilka xD) zacznie się to wyjaśniać. Ale nie chcę za dużo napisać, więc już kończę ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ja mam tylko jedno pytanie:
    PO JAKĄ CHOLERĘ ONI JADĄ DO WASZYNGTONU?
    Już, dziękuję.
    Powiedzieć, że jestem zbulwersowana zachowaniem Kevina to niedopowiedzenie. Mówiłam od samego początku, że ten chłopak mi się nie podobał i po tym co zrobił Zielonce w tym rozdziale, nienawidzę go bardziej niż... Boże, on jest pierwszą osobą, której nienawidzę! A on nawet nie istnieje, bo jest do cholery fikcyjny!
    Boże, jesteś tak świetną pisarką, że sprawiłaś, iż nienawidzę postaci, która jest zmyślona! Uwielbiam Cię!
    Lucie w ciąży? Z kim? Emilka nie powinna zostawić tej sprawy nie wyjaśnionej i osobiście uważam, że w sytuacji Luc, powinna je usunąć. Może przemawiają przeze mnie moje poglądy na temat aborcji, ale sądzę, że piosenkarka zrujnuje sobie tym życie jak i swoją całą karierę na którą pracowała.
    No i na koniec....
    PO JAKĄ CHOLERĘ EMILIA JEDZIE DO TEGO WASZYNGTONU?
    Swoją drogą Jake i Corey są słodcy, tak, słodcy :)
    Pozdrawiam, kochana!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedy czytałam ten komentarz, śmiałam się do monitora jak głupia xD
      Lucie jest gwiazdą i ta ciąża postawiła ją w trochę trudnej sytuacji. Ma do stracenia wszystko, ale też wchodzi w grę zabicie własnego dziecka... Taka nieciekawa sytuacja..
      Bardzo dziękuję za komplement! Miło mi bardzo :D
      Także Cię pozdrawiam! :*

      Usuń
  4. Hej;) Na blogu www.przykladowy-rudzielca.blogspot.com jest wstawiony Twój szablon. Jeśli Ci się spodoba to proszę być dała mi znać (na sila-jest-we-mnie bo tam najczęściej wchodzę) to spakuje go i wyślę;) Jeśli masz jakieś uwagi to rownież napisz)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Usunęłam szablon z przykladowego-rudzielca, bo musiałam wstawić tam inny. Zamówienie znajduje się pod adresem:
      http://pomocny-rudzielec.blogspot.com/2014/10/5-zamowienie-dla-natulli.html

      Usuń