piątek, 7 listopada 2014

Rozdział 10

   Gdy rano Emilia na dobre się obudziła, było dziwnie jasno. Usiadła i zakręciło się jej w głowie. Światło padało tak, jak w południe.
   - Ale numer- mruknęła, patrząc w stronę okna.
   Ubrania dziewczyny były rozrzucone po całej podłodze. Depcząc po nich, poczłapała do łazienki. Wzięła prysznic i poczuła się trochę lepiej. Kiedy wróciła do pokoju i zrobiła porządek z ciuchami, narzuciła na siebie bluzkę i spodenki, i zeszła do kuchni. Nikogo nie było w domu. Na stole leżała kartka z informacją, że małżeństwo jest w pracy. Emilia nalała sobie szklankę wody i wypiła ją trzeba haustami. Dopiero wtedy spojrzała na zegarek. Była jedenasta. W Nowym Jorku była dopiero piąta rano, więc odpadała pierwsza myśl Emilii, żeby zadzwonić do rodziców.
   Wyszła na zewnątrz. Słońce prażyło niemiłosiernie. Kobieta nie miała nic do roboty, więc postanowiła pójść na spacer. Wzięła kluczyki do domu jej babci. Ruszyła w jego kierunku, uprzednio zamykając dom Kwaśniewskich na klucz.
   Szła chodnikiem i wspominała. Tęskniła za tymi latami, kiedy mieszkała właśnie tam. Była taka młoda i co ważniejsze szczęśliwa. O wiele szczęśliwsza niż teraz. Teraz jest kobietą, która nie wie, co zrobić ze swoim życiem. Chciała pracować, ale nie w firmie ojca, którą chciał jej przepisać. Nie chciała być jak jej ojciec- wiecznie zapracowana. Do tego nie mogła dopuścić. 
   - Cześć, Emilia!- krzyknął ktoś. Kobieta obejrzała się w tamtym kierunku. Był to Bartek, który razem z Dagmarą, szedł drugą stroną ulicy. Dźwigał coś i wgl
ądał jakby chciał odpocząć.
    Zielonka podeszła do nich. Dagmara tylko na nią patrzyła i ani słowem się nie odezwała. Ale coś się zmieniło. Jej wzrok był jakoś dziwnie milszy. 
   - Cześć. Co tak dźwigasz?- spytała blondynka, uśmiechając się szeroko. Postanowiła nie zawracać sobie głowy Dagmarą i jej zachowaniem. Patrzyła tylko na Bartka jednak doskonale czuła wzrok brunetki na sobie.
   - Zakupy- odpowiedział, wzruszając ramionami.
   - Pomogę ci- zaoferowała się Emilia, ale mężczyzna szybko się odsuną, kiedy ta chciała wziąć od niego siatkę.
   - Chyba zgłupiałaś.
   - Z tego co wiem, wszystko ze mną dobrze.
   - Nie będziesz tego niosła.
   - Przecież widzę, jak się męczysz.
   - Wcale się nie męczę- zaprzeczył szybko.- Emilia, bez przesady. To jest lekkie.
   - Jak sobie chcesz, ale żeby później nie było, że nie proponowałam- wzruszyła ramionami.
   - Gdzie idziesz?- spytał.
   - Na spacer. Pomyślałam, że wstąpię do domu babci i może do pana Zdzisława, jeśli jest u siebie. A wy- zawahała się czy nie powiedzieć „ty”, ale uznała, że to byłaby lekka przesada-  skąd wracacie? Z zakupów?
   - Tak. Wysłali akurat nas- Dagmara dalej się nie odzywała.
   - Rozumiem- pokiwała głową.
   Rozdźwięczał się dzwonek komórki Emilii. Wyciągnęła ją z kieszeni i nie patrząc, kto dzwoni, przycisnęła ją do ucha.
   - Słucham.
   - Emily?- spytał głos w słuchawce. Od razu rozpoznała, że to Kevin, a jej serce przyśpieszyło swoje obroty.
   - Tak. To ja- mówiła po angielsku.  Odwróciła się plecami do Dagmary i Bartka.
   Nastąpiła chwila ciszy, ale Emilia ją przerwała.
   - Po co dzwonisz?
   - Chciałem porozmawiać.
   - Porozmawiać?- spytała z pogardą.- Ja myślę, że już wszystko co miałeś powiedzieć, powiedziałeś.
   - Chciałbym cię przeprosić za swoje zachowanie. Wiem, jestem kompletnym dupkiem.
   Dopiero wtedy Emilia przypomniała sobie, że stoi za nią Bartek i Dagmara. Dała im, a bardziej Bartkowi, porozumiewawczy znak, że już pójdzie i ruszyła w stronę domu, w którym mieszkała osiem lat temu.
   - Bardzo chciałbym z tobą porozmawiać w cztery oczy, ale ty jesteś w Polsce- westchnął.
   - Skąd wiesz, gdzie jestem?
   - Czytałem w internecie- Emilia przeklęła pod nosem. Denerwowało ją, że każdy może po prostu przeczytać sobie, gdzie jest i co robi. Była wściekła, kiedy dowiedziała się, że zaczną wydawać gazetę poświęconą całkowicie Kamilowi trzy lata temu. Od tamtej pory zawsze pojawiał się 
w niej chociaż jeden artykuł na jej temat. Choćby nic nie robiła to wypatrzą ją nawet na zakupach.
   Przekręciła kluczyk w zamku i weszła do opustoszałych pomieszczeń. Stanęła na środku pokoju, który służył kiedyś za salon.
   - Ale jeśli nie mogę na żywo z tobą porozmawiać, to zostaje mi telefon- odezwał się znowu.- Najlepiej będzie jak o sobie zapomnimy i ułożyły sobie życie na nowo.
   „Właśnie to próbuję zrobić, idioto, a ty do mnie dzwonisz i przypominasz mi o swoim istnieniu” pomyślała Emilia, przewracając oczami.
   - Nie będę przyjeżdżał do Nowego Jorku. Chcę, żebyś i ty nie przyjeżdżała do Waszynktonu- Emilię „zamurowało”.- Nie chciałbym, kiedyś cię spotkać gdzieś na ulicy.
   - Zabraniasz mi tam przyjeżdżać?- oburzyła się.- Nie możesz tego zrobić. Miasto to nie twoja własność! A poza tym jest duże. Są bardzo małe szanse, żebyśmy się spotkali.
   - Ale jakieś są- zauważył.
   - Chciałeś ze mną zerwać, dobrze- puściły jej emocje. Krzyczała do komórki.- Ale nie zabronisz mi przyjeżdżać do jakiegokolwiek miasta! Jesteś nienormalny! Może będziesz jeszcze udawał, że się nie znamy, kiedy jakimś cudem się spotkamy?
    - Chcę nam obojgu oszczędzić cierpień.
    - Cierpień?! Jakich cierpień? Cierpiałam przez ciebie, ale daję sobie radę i wątpię, żeby zakaz przyjeżdżania do Waszynktonu miał sens!
   - Emily, ja chcę jak najlepiej.
  - Wiesz co? Chrzań się! Może od razu zabronisz mi oddychać?!
    Rozłączyła się, nie czekając na reakcję Kevina. Oparła się o ścianę i dała upust swoim emocjom. Rozpłakała się jak małe dziecko. Dziękowała sobie w duchu, że nie ma makijażu. Dostała smsa z numeru, z którego dzwonił Kevin.

Zrozum mnie

   Emilia prychnęła i rzuciła komórką o ziemię. Usiadła na zimnej posadce i skryła twarz w dłoniach.
   - Co się stało?- czyjś głos rozniósł się echem po pomieszczeniach.
   Podniosła zapłakany wzrok. Bartek stał na drugim końcu pokoju.
   - Co tu robisz?
   - Usłyszałem krzyki. Poważnie, głośno krzyczałaś- przykucnął przy częściach komórki. Po chwili poskładał ją w całość.- Będzie działał. Nie rzuciłaś zbyt mocno- podał jej urządzenie, a następnie usiadł koło niej.
   - Co się stało?- powtórzy wcześniej zadane pytanie.
   - Dlaczego życie jest takie trudne?
   - Tak po prostu jest. Sam tego do końca nie wiem.- Bartek domyślił się, że przez komórkę rozmawiała z Kevin'em. Usłyszał kawałek ich rozmowy.- Kochasz go?
   Spojrzała na niego zdziwiona. Nie spodziewała się takiego pytania.
   - Nie wiem- odpowiedziała po chwili milczenia. Patrzyła na ścianę naprzeciwko nich.- Czasami myślę, że byłam z nim z przyzwyczajenia. Ale teraz, kiedy jest jak jest, brakuje mi go- wyznała.- Chociaż chcę odsunąć od siebie tą myśl, nie zawsze mogę.
   - Musicie porozmawiać ze sobą bardzo poważnie, ale na żywo. Nie możecie zachowywać się jak dzieci.
   - On nie chce rozmawiać- pokręciła głową.- Zmam go. Nie zmieni zdania. Zabronił mi przyjeżdżać, tam gdzie mieszka- prychnęła.
   - Ale nigdy nic nie wiadomo. Pewnego dnia może zapuka do twoich drzwi i poprosi o rozmowę, wybaczenie…
   - Nie- zaprzeczyła szybko.- Jeśli sobie coś postanowił, to tak będzie. Jeśli coś powie, nie da się tego zmienić.
   - Pamiętasz, jak wyznałem ci pierwszy raz miłość?- spytał, zerkając na Emilię. Popatrzyła na niego. Przytaknęła. Bartek wszedł tamtej nocy do niej przez okno w jej pokoju.- Obiecałaś wtedy, że nigdy mnie nie zapomnisz, że my się udamy.. Później obiecałaś, że nie przestaniesz mnie kochać- Emilia była w szoku, że pamiętał takie drobiazgi.- Ale przestałaś i pokochałaś Kevina- mówił to wszystko, jakby wcale nie chodziło o nich, tylko o jakąś parę ich znajomych.- Tak może być i w tym przypadku. On może mówić, a robić coś innego.
   Dość długo milczeli. Oboje nie wiedzieli, co powiedzieć.
   - Mamy tu dużo wspomnień.
   - Masz rację- przyznał Bartek, wstając.- Chodź. Powspominamy- uśmiechnął się lekko, pomagając Emilii wstać.
   Poszli schodami na piętro, do pokoju, który służył jako pokój Emilii. Bladoniebieska farba, którą pomalowane 
były przed laty ściany, zaczęła odchodzić, a podłoga niszczeć. Wszędzie było tak bardzo szaro.
   - Szkoda mi, że ten dom tak niszczeje- powiedziała Emilia, podchodząc do okna przez które Bartek kiedyś wszedł do jej pokoju. Przed oknem wciąż rósł świerk, dzięki któremu chłopak miał możliwość dostać się do okna dziewczyny. Uśmiechnęła się na wspomnienie, kiedy pierwszy raz go na nim zobaczyła.
    - Nie myślałaś, żeby go odnowić?- oparł się o ścianę.
    - Myślałam, ale po co? Przyjeżdżam tu bardzo rzadko, a tata nie ma czasu na tego typu sprawy. Mogę się założyć, że zapomniał już, że ma w Polsce dom.
   Chwile milczeli. Oboje pochłonięci byli w własnych myślach.
   - O czym myślisz?- spytał Bartek, patrząc na Emilię.
   - Wspominam- uśmiechnęła się lekko.
   - Ja też. Tęsknię za tamtymi latami. Tyle rzeczy zrobiłbym inaczej- westchnął.
   - Ja też bym co nieco zmieniła. Ale mało, bo jednak mimo wszystko, byłam szczęśliwa- przejechała palcem po starym parapecie.
   - Czas bardzo szybko płynie.
   - Za szybko.
   Zeszli na parter i weszli do dawnej kuchni.
   - Służyłem ci często za testera twoich dań- przypomniał sobie Bartek.
   - Racja. I musisz przyznać, że z czasem dobrze gotowałam.
   - Przyznaję.
   Emilia zaczęła się rozglądać. Ściany były wyłożone ciemnym drewnem, co nie zmieniało się nawet kiedy Janina jeszcze żyła. Kiedyś podłoga była z linoleum, teraz była goła. Emilia czuła taką pustkę w środku, kiedy przychodziła do tego domu. Kiedyś było tam tak rodzinnie i ciepło. Nie mogła znieść myśli, że to nie miało prawa już wrócić.
   - Wrócimy do domu i wyciągniemy mój motocykl?- zaproponował Bartek, żeby przerwać tą ciszę.- Pojeździmy trochę- uśmiechnął się szeroko.
   - Dalej jeździsz?
   - Jasne. Zastępuje mi często samochód. Lubię czuć  wiatr we włosach. Czuję  się wtedy taki… wolny.
   Na zewnątrz lekko mżyło, ale to im nie przeszkodziło i dość szybko wyciągnęli motor. Jeździli po bocznych uliczkach, dopóki deszcz nie zmienił dróg w grzęzawiska, a Bartek nie zaczął narzekać, że jest głodny.
   W domu Noworskich, który już niedługo miał ponownie być Formańskich, zastali Dagmarę, oglądającą jakiś program w telewizji i Kornelię, trzynastoletnią siostrą Anity i Ani.
   - Bartek mówił, że bardzo się zmieniłaś, ale nie myślałam, że aż tak- była pod wrażeniem. Wyściskała ją i wycałowała.- Zdjęcie w gazecie to co innego. Nie mogłam się doczekać aż przyjadę od ciotki, żeby cię w końcu zobaczyć. Rok się nie widziałyśmy- jakoś tak zawsze wychodziło, że się mijały.
   - Tak. Ja też bardzo się cieszę- Emilia mówiła całkiem szczerze. Żałowała, że już niebawem ich rodzina się wyprowadzi.
   - Kornelia, nie męcz jej- Bartek jęknął.- Bądź dobrą kuzynką i zrób coś do jedzenia.
   - Ha! Chciałbyś- założyła ręce na piersiach i wystawiła mu język.
   - To ja coś zrobię- zaoferowała się Emilia.
   - Nie ma mowy. Jesteś gościem- przewróciła oczami.- Daga- ,,a jednak ktoś ją jeszcze tak nazywa” pomyślała Emilia.- Zrób coś jeść- usiadł na oparciu kanapy, na której siedziała i zaczął bawić się jej włosami.
   - Sam sobie zrób- burknęła, nie odwracając wzroku od telewizora.- Nie jestem twoją służącą.
   Emilia westchnęła i bez słowa ruszyła do kuchni, a zdezorientowany Bartek podążył za nią.
   - Co chcesz jeść?- spytała.
   - Nie będziesz nic tu robiła- powiedział szybko.
   - Albo sam sobie coś zrobisz, albo ja ci zrobię. Twój wybór.
   - Sam dam radę- wyciągnął z lodówki szynkę, odwinął folię, którą była zapakowana i zaczął ją jeść. Samą. Bez chociażby chleba.
   Emilia uniosła brwi.
   - Och, też chcesz?- spytał, wyciągając w jej stronę jeden plaster.
   - Nie, dzięki- pokręciła głową, myśląc, że Bartek zachowuje się jak dziecko. Albo robił to specjalnie.
   Po paru minutach, przez które mężczyzna konsumował wszystko co było w lodówce, poszli do garażu. Wspólnie umyli motor. Emilia cieszyła się, że miała zajęcie. Zazwyczaj, kiedy tu przyjeżdżała, nudziła się. W garażu czuła się jak u siebie, bo to właśnie tam kilka lat temu wspólnie z Bartkiem ćwiczyli do występu w szkole muzycznej, do której chodził mężczyzna. Wtedy między nimi zaczęło coś być.
   Kiedy skończyli robotę, Bartek wyjął  dwie puszki coli.
   - Bartek, zwróciła na siebie jego uwagę.- Macie kontakt z Sam'em?
   Sam’a razem z Dagmarą poznała w Nowym Jorku, gdzie Zielonka zabrała raz przyjaciółkę.
   Formański wyraźnie 
się zawahał i posmutniał.
   - On…- zaczął. Spuścił wzrok na swoje buty.- Sam dwa i pół lata temu popełnił samobójstwo.

-----------------------------------------------------------------------------
Hej, hej!
Z rozdziału zadowolona nie jestem, ale jest do Waszej oceny. Już niedługo <moim zdaniem> zacznie się trochę więcej dziać, bo teraz te rozdziały są takie... naciągane (?). Nic się nie dzieje i czuję się z tym źle, więc bardzo bardzo przepraszam.
I jeszcze mam prośbę. Jeśli czytają to nowe czytelniczki (bo z tego co mi wiadomo, takie są), proszę, żeby napisały, czy chcą być informowane o nowych rozdziałach, a jeśli tak, to gdzie. Z góry dziękuję i pozdrawiam :D


4 komentarze:

  1. Kevin to palant! Zadzwonił tylko po to by powiedzieć, że Emilia nie powinna przyjeżdżać do jego miasta? No bez przesady, mógł sobie darować. Jeszcze bardziej rozdrapał rany.A te teksty "zrozum mnie" "tak będzie lepiej" brzmią jakby je dziesięciolatek wypowiadał. Chyba jako dorosły facet powinien mieć trochę rozumu w głowie. Nie potrafię go zrozumieć, choć czuję, że coś stoi za tym jego dziwnym zachowaniem. Tylko co?

    Dagi również nie mogę zrozumieć. Może jej zachowanie ma związek z samobójstwem Sama? Ale z drugiej strony, Emilia nie ma z tym nic wspólnego, więc nie powinna do niej odnosić się w ten sposób. Nie wiem, ona też jest dziwna. Sama narobiła głupot, a teraz jeszcze rżnie wielce obrażoną. Podziwiam Emilię za cierpliwość.

    Cieszy mnie, że odbudowała swoją więź z Bartkiem. On przynajmniej potrafił wszystko wytłumaczyć i przeprosić. Nie to co siostra. Ciekawa jestem, jak dalej rozwinie się ich wątek.
    No i zaintrygowałaś mnie tym Samem. Dlaczego popełnił samobójstwo? czekam na kolejny rozdział!:*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz racje, Kevin to palan xD Ale jest powód, jeśli można to tak nazwać, dla którego tak się zachowuje. Ale nic nie mogę zdradzić.
      Bartek to, jak to nazwała pewna osba, spoko facet ;) A co do Sama prawie wszystko będzie wytłumaczone w następnym rozdziale.
      Dziękuję za komentarz!
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Od samego początku mówiłam, że Kevin to dupek, ale nie; on był przecież taki idealny. Pff! Mam nosa do fikcyjnych facetów ;d Aż się miło czyta te dobre relacje Emilii i Bartka, zwłaszcza, że uwielbiam tę dwójkę. Osobą Sama zaskoczyłaś mnie....... i to mocno. Jakie samobójstwo? Zżera mnie ciekawość odnośnie tego.
    Przepraszam, że nie komentowałam poprzednich rozdziałów, ale nie jestem w stanie być na bieżąco z tym wszystkim, ponieważ mam bardzo poważne sprawy prywatne. Uznałam, że wpadnę do ciebie na chwileczkę i dam znać, że nadal jestem czytelniczką, proszę o informowanie tylko mogę nie znaleźć czasu na skomentowanie każdego rozdziału ;c Postaram się znaleźć choćby minutkę w tygodniu, żeby nabazgrolić coś, ale naprawdę nie mogę nic obiecać. Bardzo za to przepraszam ;c
    Życzę mnóstwo weny ;*
    Isiia z Dumb Love :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah no masz nosa :p A o samobójstwie będzie więcej w następnym rozdziale ;)
      Nie musisz przepraszać, że nie komentujesz. Ja rozumiem, że każdy przecież ma swoje życie, problemy i inne takie. Oczywiście będę Cię informowała :) I jeszcze raz powtarzam, że nie masz za co przepraszać ;)
      Pozdrawiam!

      Usuń