piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 11

   Nazajutrz Emilię obudził dźwięk dzwoniącego telefonu. Zaspana dziewczyna wyrwana z objęć Morfeusza, wolnym krokiem podeszła do irytującego ją urządzenia i podniosła słuchawkę.
   - Słucham- wymamrotała, ziewając sennie. Spojrzała na zegarek. Ósma. Mimo to ona była dziwnie zmęczona.
   - Cześć, skarbie- nagle się rozbudziła, słysząc głos swojego ojca.
   - Cześć- powiedziała niepewnie.
   Nie wiedziała, czy ma być na niego zła za to, że kiedy ostatni raz się widzieli, nawet się z nią nie pożegnał, jak należało i wyjechał, nie zważając na to, że ona pobiegła do swojego pokoju, czy może powinna przeprosić za swoje zachowanie? Co prawda było to już jakiś czas temu, ale od tamtej pory się nie kontaktowali.
   - Spałaś?- zdziwił się.
   - Tak- przytaknęła cicho.
   Do późna w nocy się uczyła. Zaniedbała naukę przez próby z Bartkiem i dopiero teraz wychodziła „na prostą”. Wiedziała, że co jak co, ale tego nie może odsuwać na dalszy plan.
   Kamil spytał ją o podstawowe rzeczy, czyli jak się czuje, co ciekawego, ale dopiero później doszedł do tematu, w sprawie którego dzwonił.
  - Dzwonię, żeby się spytać, czy nie chciałabyś przyjechać na rozdanie nagród za tydzień?- usłyszała w słuchawce.
   Oparła się o ścianę obok.
   - U was, w Nowym Jorku?- spytała dla pewności.
   - Jasne, że tak. A gdzie indziej?
   Oczywiście, że chciała nawet bardzo, ale nie była pewna, czy może. Przecież miała szkołę. Tak, to prawda, że nie lubiła tych wszystkich imprez, ale zarówno Sara jak i Kamil mięli nominację, a tego nie mogła opuścić. Zawsze jeździła z nimi i było to jej małe przyzwyczajenie. Niedawno zrozumiała, że może nie doceniała tego, co miała. W końcu niejedna osoba z jej otoczenia oddałaby wszystko, żeby mieć taką okazję jak ona. Ale ona po prostu miała tego w pewnym momencie dość. Do tej pory była pewna, że obejrzy po prostu transmisję na żywo w telewizji, ale jeżeli już miała możliwość pojechać, dlaczego miałaby odmówić?
   - Naprawdę nie mielibyście nic przeciwko?- spytała pewna obaw. Bała się spotkać z Sarą po ostatniej kłótni. Bała się, że znowu się pokłócą.
   - Dlatego dzwonię- przypomniał.- Chętnie zaproponowałbym to też mamie, ale wiesz, jak bardzo boi się samolotów- miał na myśli swoją matkę.
   Zastanowiła się chwilę, wpadając na pomysł.
   - Tato, a mogłabym kogoś ze sobą zabrać?
   Chwile milczał, pewnie rozważając taką opcję.
   - Kogo?
   - Przyjaciółkę- uśmiechnęła się sama do siebie.
  Już chwilę później biegła w stronę domu Dagmary. Zadzwoniła dzwonkiem, niecierpliwie czekając, aż ktoś jej otworzy. Tym kimś okazała się być sama brunetka.
   - Mam dla ciebie propozycje- powiedziała od razu Emilia, wchodząc do środka.
   Daga podniosła obie brwi do góry, patrząc na blondynkę.
   - Chcesz polecieć ze mną do Nowego Jorku za tydzień?- uśmiechała się od ucha do ucha.
   Dagmara wpatrywała się w nią otępiała.
   - Że gdzie?- myślała, że się przesłyszała.
   - Do Nowego Jorku! Do mojego domu- powtórzyła podekscytowana.- Zobaczyłabyś, jak mieszkałam, jak wyglądało moje życie..
   - Chyba sobie żartujesz- prychnęła dziewczyna, opadając na kanapę w salonie.
   - Mówię całkowicie poważnie- cmoknęła.- Nie daj się bardzo prosić. Myślę, że twoi rodzice się zgodzą po rozmowie z moim tatą.
   - Nie, Emilia- pokręciła przecząco głową.- Nie chcę zawracać ci głowy. To byłoby zbyt wiele..
   Ale Zielonka tak łatwo się nie poddała. Prosiła, niemal błagała, aż w końcu Dagmara powiedziała:
   - Porozmawiam z rodzicami, ale niczego nie obiecuję.
   - Tak!- krzyknęła radośnie.- Zobaczysz, będzie fajnie! Zabiorę cię w ulubione miejsca i…
   - A skąd wiesz, że moi rodzice się zgodzą?- przerwała jej.
   - Jak się postarasz, to się zgodzą- objęła ją ramionami.
   - Co tak piszczycie?- spytał Bartek, schodząc w samych bokserkach po schodach. Dziewczyny go obudziły. Emilia musiała przyznać, że wyglądał nieziemsko przystojnie, ale jednak zawstydziła się, widząc go tak obnażonego pierwszy raz.
   - Cześć- bąknęła Zielonka.
   Bartek potarł zaspaną twarz dłonią zanim podszedł do blondynki i pocałował ją w usta.
   - Nigdy nie uwierzysz- zaczęła Dagmara.- Emilia właśnie zaproponowała mi, żebym pojechała z nią do Nowego Jorku w przyszłym tygodniu.
   - Do Nowego Jorku?- był zaskoczony i albo Emilii się wydawało, albo też urażony.- Z jakiej okazji?
   - Rodzice mają nominację, a w następny weekend jest rozdanie nagród- wytłumaczyła Emilia.
   - Rozdanie nagród?- wychwyciła Dagmara.- O tym nie wspominałaś- zauważyła.
   - Nie zdążyłam- broniła się.
   - Więc zostanę w Polsce.. a wy będziecie po drugiej stronie oceanu..
   Emilia wstała i spojrzała Bartkowi w oczy.
   - Nie masz mi tego za złe, prawda?- nagle zaczęła się bać.- Chcę po prostu spędzić trochę czasu z przyjaciółką..
   - Jasne, że nie- przerwał jej, łapiąc ją żartobliwie za nos.- Żartowałem tylko. I tak zanudziłbym się na śmierć na tym całym rozdaniu nagród- uśmiechnął się ślicznie, a Emilia odetchnęła z ulgą.

***

  Tydzień minął Emilii w ekspresowym tempie. Dwa dni przed wylotem zaczęła się pakować, ale wzięła tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wiedziała doskonale, że w domu czeka na nią cała szafa ubrań.
   Rodzice Dagmary po bardzo długiej rozmowie z Kamilem zgodzili się na wyjazd córki, ale wciąż mięli dużo wątpliwości. Gdyby chodziło o ich syna kategorycznie by się nie zgodzili, bo miał pisać przecież w tym roku maturę, ale zważając na to, że Dagmara była dopiero w pierwszej klasie, zgodzili się na te kilka dni pod warunkiem, że obie dziewczyny nadrobią wszystko w szkole. Do tej pory nie sprawiały żadnych kłopotów i miały dobre oceny.
   W środę po południu, kiedy nastolatki wróciły ze szkoły, na lotnisko zawiózł je ojciec Dagmary i Bartka. Chłopak także pojechał. Pożegnał się z Emilią i siostrą, i dopiero wtedy mogły przejść odprawę. Wsiadły do samolotu dosłownie w ostatniej chwili. Panowała w nim duchota, wszystkie miejsca były zajęte, a stewardesy sprawiały wrażenie rozdrażnionych, co nie było dobrym początkiem, a czekała ich przesiadka w Niemczech i co najmniej ośmiogodzinny lot do USA.
   -Opowiedz mi o tym cały rozdaniu nagród- poprosiła Dagmara, kiedy leciały nad oceanem.
   - No cóż… Co mam ci powiedzieć.. Jest tam mnóstwo gwiazd, a jeszcze więcej paparazzi- zaczęła szeptem, żeby nie przeszkadzać innym.- Zadają dużo pytań. Mam nadzieje że jesteś odporna chociaż trochę na flesze- uśmiechnęła się kwaśno.- Jest dużo nominacji, ale to właśnie na rozdaniu nagród jest wybrana jedna osoba z tych wszystkich nominowanych. Następnego dnia będziesz mogła obejrzeć powtórkę w telewizji- uśmiechnęła się na koniec.
   Dochodziła północ czasu miejscowego, gdy samolot wylądował w Nowym Jorku. Dziewczyny podchodząc do taśmociągu odczuwały trudy dnia lecz także miły dreszczyk emocji, a zwłaszcza Dagmara, która była pierwszy raz tak daleko. Dziewczyna była wyczerpana, ale podekscytowana. Emilia miała tylko nadzieję, że nie będą musiały jechać taksówką. Jakie było jej uradowanie, kiedy w tłumie dostrzegła Brandona, ich szofera, kiedy odebrały bagaże.
   - Dobry wieczór, Emily*- powiedział, odbierając od dziewczyn walizki.
   - Cześć, Brandon- Emilia uśmiechnęła się do mężczyzny, który nic się nie zmienił od czasu, kiedy widziała go po raz ostatni.- To moja przyjaciółka z Polski, Dagmara- wskazała na brunetkę.
   - Witamy w Nowym Jorku- skinął  w jej kierunku głową.
   Dziewczyny wyszły z budynku lotniska i z ulgą wsiadły do limuzyny, którą przyjechał szofer.
   - Brandon, pojedź, proszę, przez Times Square- zwróciła się do mężczyzny Emilia.
   - Times Square?!- pisnęła Dagmara, wyciągając aparat z torebki, którą miała przy sobie.
   - Dokładnie. Musisz koniecznie zobaczyć go w nocy.
   Emilia zaczęła pokazywać przyjaciółce różne budynki, które w nocy wyglądały bajecznie. To właśnie lubiła Zielonka w Nowym Jorku- centrum miasta nocą. Dagmara robiła pamiątkowe zdjęcia, którymi zamierzała się chwalić Bartkowi i rodzicom. Kiedy Brandon specjalnie zwolnił, jadąc przez Times Square, Emilia

wpadła na dość szalony pomysł. Nigdy jeszcze tego nie robiła. Nacisnęła odpowiedni przycisk, aby otworzyć szyberdach. Wstała ze swojego miejsca i wychyliła się do pasa na zewnątrz z szerokim uśmiechem na twarzy. Za nią podążyła Dagmara, która nie mogła nacieszyć oczu widokami. Wiatr rozwiewał włosy dziewczynom, ale nie przeszkadzało im to. Dagmara zrobiła im tzw. „selfie” komórką. Chciała mieć ze wszystkiego pamiątki. Emilia zaczęła śpiewać na głos piosenkę, którą akurat usłyszała w radiu, śmiejąc się głośno. Chwilę później dołączyła do niej Dagmara, łapiąc ją za dłoń tylko po to, żeby unieść ją do góry. Zaczęły wykonywać ruchy, które mogły w jakiś sposób przypominać taniec, śmiejąc się przy tym w niebo głosy. Weszły do limuzyny dopiero, kiedy zaczęły odczuwać poważnie zimno. Jednak we wnętrzu pojazdu śmiały się równie głośno co na zewnątrz.
   -To było niesamowite!- pisnęła Dagmara.
   - Ten wyjazd będzie niesamowity- obiecała Emilia.
   Jakiś czas później limuzyna zatrzymała się przy 247 Central Park West, czyli przed willą Zielonków. Kiedy Emilia wychodziła z pojazdu, w jej oczach pojawiły się nieproszone łzy na widok znanego budynku. Nigdy by nie przypuszczała, że tak zareaguje, bo jeszcze kilka miesięcy temu chciała stąd jak najszybciej wyjechać, a teraz cieszyła się, że tu jest. Dagmara nie mogła nacieszyć się faktem, że jest w Nowym Jorku na dodatek na Manhattanie!
   Brandon wszedł do willi jako pierwszy, niosąc walizki dziewczyn. Kiedy nastolatki przekroczyły próg, miały całkiem odmienne miny. Dagmara była w szoku, w ekscytacji, niedowierzaniu i szczęśliwa jak nigdy dotąd. Emilia rozglądała się uważnie po holu, szukając jakichś zmian, ale wszystko było takie samo, jakby wcale nie wyjeżdżała stąd kilka miesięcy temu.
   Emilia oprowadziła Dagmarę po willi i zaprowadziła do pokoju gościnnego, gdzie dziewczyna mogła się rozpakować. Podziękowała jej życzliwie. Zielonka w tym czasie poszła do swojej sypialni. Wchodząc tam, poczuła dziwne ukłucie  w sercu. W pewien sposób tęskniła za tym przestronnym pomieszczeniem. W końcu spędziła w nim tyle lat…
   Dziewczyna odświeżyła się i postanowiła zajrzeć do Dagmary pomimo bardzo późnej pory. Było jej trochę smutno, że żadne z jej rodziców ich nie powitało.
   Nastolatki zeszły na parter, aby napić się wody, kiedy usłyszały Sarę.
   -Emily! Dagmara!- zawołała, jak gdyby nie pokłóciła się z córką tak niedawno. Podbiegła do dziewczyn, ściskając je obie z całej siły.- Wspaniale was widzieć!
   - Dzień dobry- przywitała się Dagmara miło.- Panią także bardzo dobrze widzieć.
   -Możesz mówić do mnie Emilia?- spytała Zielonka przez zęby.
   Sara przewróciła oczami.
   - Gdzie tata?- spytała blondynka, przechodząc z nogi na nogę.
   - W podróży biznesowej. Wróci jutro- Sara strzepnęła niewidzialny pyłek ze swojego szlafroka, przyglądając się dziewczynom.
   - Dobra. Napijemy się wody i pójdziemy spać- poinformowała, odwracając się na pięcie.
   - Miłej nocy, dziewczynki! Dagmara, czuj się tutaj jak u siebie.
   Brunetka odwróciła się na chwilę w stronę modelki.
   - Postaram się- uśmiechnęła się.- Bardzo dziękuję za możliwość przyjazdu.
   - Ależ nie ma za co- Sara machnęła wypielęgnowaną dłonią w powietrzu.- Jutro porozmawiamy- usłyszały  jeszcze za plecami.

   Nastolatki wypiły po szklance wody i rozeszły się do swoich pokoi. Były wyczerpane długą podróżą, w trakcie której prawie nie zmrużyły oczu. Dlatego też kiedy ich głowy dotknęły poduszek, od razu zasnęły głębokim snem.



***

  - Gdzie idziemy?- spytała Dagmara, kiedy dziewczyny po południu wyszły z willi i zaczęły iść chodnikiem bez celu.
   Emilia zatrzymała się, więc po chwili to samo zrobiła brunetka. Z każdej strony mijali je ludzie, którzy w większości się spieszyli. Nowy Jork jest miastem, gdzie ktoś ciągle się śpieszy, jest zabiegany, spóźniony i nie ma tu czasu na spacerki. Jednak Emilia już się do tego przyzwyczaiła. Kiedy tu mieszkała, nie często chodziła gdzieś pieszo. Zawsze ktoś ją woził w wyznaczone miejsce.
   Blondynka chwilę się zastanowiła.
   - Masz ochotę na kręgle?- spytała po chwili.
   - Grałam tylko raz na urodzinach koleżanki, ale mam w końcu okazję się nauczyć- uśmiechnęła się lekko.
   Emilia złapała ją za nadgarstek, żeby ta jej się nie zgubiła w tłumie i zeszły do podziemi na stację metra, dzięki któremu już pięć minut później były przy najbliższym barze z kręgielnią.
   Weszły do środka, aby wypożyczyć buty i tor. Kręgielnia była troszkę zatłoczona, ale nie musiały czekać, więc rzetelnie wzięły się do gry.
   Na początku Emilia radziła sobie lepiej od swojej przyjaciółki, ale Dagmara bardzo szybko się uczyła i po pół godzinie ich umiejętności były niemal takie same.
   - Jest! Dziewięć kręgli strąconych!- krzyknęła zadowolona z siebie Formańska, ale szybko przywołuje się do porządku. Emilia jej wiwatuje.
   - Ale teraz moja kolej- zeskakuje ze stolika, na którym siedziała, czekając na swoją kolejkę.
   - Poczekaj!- Dagmara już biegnie do swojej torebki, żeby po chwili wrócić z aparatem fotograficznym w dłoni.- Zrobię ci zdjęcie. Uśmiech!
   Emilia uśmiecha się w stronę obiektywu, pozując z kulą w dłoni. Nie przeszkadza jej wcale, kiedy w aparacie włącza się flesz. Jest już przyzwyczajona i nawet nie mrugnęła.
   - Świetnie!
   Zielonka przyjmuje odpowiednią pozycję, rozpędza się i miota kulą po torze. Uderza w formację kręgli z przyjemnym łomotem; śmigają we wszystkie strony, a Emilia nie może uwierzyć własnym oczom. Zbiła wszystkie!
   - Łał. Ładny rzut- chwali Dagmara.- popatrz- Podbiega do niej.- Na tym zdjęciu ujęłam wspaniały moment, kiedy na twojej twarzy jest wymalowany szok, a w tle twoja kula zbija wszystkie kręgle- pokazuje odpowiednie zdjęcie.
   - Daj to- zabiera jej aparat.- Teraz to ja będę twoim fotografem.
   Emilia robi Dagmarze zdjęcia, jak ta z szerokim uśmiechem strąca kolejne kręgle. W pewnej chwili, kiedy aparat został już odłożony, a dziewczyny w najlepsze rozkręciły się w grze, Emilia zorientowała się, że coraz bliżej nich jest kilku paparazzich, a ich flesze oślepiają pół obecnych osób. Szybko podeszła do Dagmary, która nawet nie zwróciła na ten fakt uwagi, myśląc zapewne, że tak jak one, ktoś postanowił zrobić sobie kilka pamiątkowych zdjęć.
   - Dagmara- Emilia, złapała ją za ramię.- Za chwilę będziesz miała okazję zobaczyć, jak wygląda życie córki supermodelki i przedsiębiorcy po jej zniknięciu.
   Tłum zaczął się powiększać, stając się coraz bardziej uporczywy. Zielonka nie tracąc ani chwili, pociągnęła Dagmarę, próbując dostać się do szatni. Flesze oślepiały Formańską, więc była zdana na Emilię, która ją prowadziła. Z szybkością światła zmieniły buty, zabrały swoje rzeczy i zaczęły przepychać się przez tłum w stronę wyjścia. Dagmara była w czystym szoku. Nigdy jeszcze nie była w centrum takiego zamieszania. Kiedy w końcu przy pomocy samego właściciela lokalu, wydostały się na zewnątrz, mając jakąś minutę przewagi, wpakowały się do jednej z wolnych taksówek, a Emilia podała mężczyźnie, siedzącemu za kierownicą, adres swojego domu.
   - To tak jest zawsze?- spytała wciąż zadyszana brunetka, patrząc z przerażeniem na przyjaciółkę.
   -Nie- odparła, kręcąc przecząco głową.- Zazwyczaj się mną nie interesują, chyba że jestem z mamą, ale kilka miesięcy temu zniknęłam, a oni nie wiedzieli, gdzie się podziałam, więc mają teraz sensację- wyjaśniła.
   - Totalne szaleństwo- mruknęła.
   - Dokładnie. Już widzę jutrzejsze gazety: „Powrót córki Sary Zielonki! Czy coś się stało? I kim była dziewczyna, która jej towarzyszyła?”- mówiła kpiącym głosem.
   - O mnie też będą pisać?- spytała szybko Dagmara.
   - Jestem tego pewna!- zaświadczyła.- Nigdy cię ze mną nie widzieli.
   Na miejscu były chwilę później, więc Emilia zapłaciła i wyszły z pojazdu. Nastolatka zaczęła biec w stronę wejścia, a zaskoczona Dagmara po chwili do niej dołączyła.
   - Dlaczego biegniemy?- spytała, gdy pokonywały schody.
   - Bo zaraz będzie tu cała armia paparazzich- odpowiedziała Emilia, zamykając za nimi drzwi.


*Będąc w Nowym Jorku Emilia i jej rodzice zawsze mówią w języku angielskim i tylko między sobą w języku polskim.

sobota, 19 kwietnia 2014

Rozdział 10


   Jak codziennie Emilia i Bartek zaraz po szkole spotkali się w garażu na próbie.  Przez ostatnie dni ćwiczyli o wiele ciężej i po kilka godzin, żeby wszystko dopracować do perfekcji. Czas wymykał im się między palcami niczym sypki piasek i tak jak na początku pozwalali sobie na przerwy, teraz nie było nawet o tym mowy. Oboje chcieli wypaść jak najlepiej.
   - Ostatnia próba- mruknął Bartek tego dnia, podłączając swoją komórkę do głośników.
   Emilia stała oparta o stary drewniany stół z narzędziami i z lekkim uśmiechem patrzyła na chłopaka. Byli parą zaledwie od czterech tygodni, ale dziewczyna zdążyła już nauczyć się być przy nim po prostu sobą. Nie denerwowała się tak jak wcześniej.
   - Tak, ostatnia- przytaknęła.-  Szybko minęło- zauważyła.
   Skinął głową, odwracając się w jej stronę. Wolnym krokiem podszedł do niej i objął ją w pasie, patrząc prosto w jej oczy.
   - Ale cieszę się, że będziemy mięli to za sobą- mruknął.
   - My?- zdziwiła się.- To twoje zaliczenie, nie moje.
   - Ale ty w nim bierzesz udział- zauważył z uśmiechem.- W takim razie to także twoje zaliczenie.
   - Ale to nie ja mogę oblać tylko ty- wystawiła mu zadziornie język, przez co zachichotał, a ona uśmiechnęła się szeroko.- Nie masz argumentów. A co to znaczy? Wygrałam!- klasnęła w dłonie zadowolona z siebie.
   - A kto powiedział, że nie mam argumentów? Dałem ci wygrać- mrugnął okiem, całując ją następnie w czubek nosa, przez co zabawnie go zmarszczyła.
   - Ta, jasne- burknęła.
   Bartek pokręcił z rozbawieniem głową, robiąc dwa kroki w tył. Następnie wyciągnął otwartą dłoń w stronę dziewczyny.- Chodź. Nie ma czasu do stracenia- chwyciła go za dłoń i wyszli na środek garażu, żeby zacząć swoją ostatnią próbę. Próbę generalną.
***
   - Spokojnie, dziecino- powiedziała Janina, kiedy podczas śniadania Emilia upuściła talerz, który z wielkim hukiem wylądował na ziemi.
   Od samego rana była bardzo roztargniona, drżały jej ręce i wszystko to, co trzymała w dłoniach było w stanie zagrożenia. Między innymi talerz, który teraz w kilkunastu kawałkach leżał na podłodze na środku kuchni. Emilia przeczesała palcami swoje blond kosmyki, schylając się, żeby zebrać szkło.
   - Emilka, zostaw to. Posprzątam- chciała ją powstrzymać babcia, ale ta nawet na nią nie spojrzała.- Emilia, słyszysz?- położyła jej dłoń na plecach.
   - Tak- pokiwała wolno głową.- Słyszę. Przepraszam- westchnęła, kładąc jedną z dłoni na czole. W drugiej trzymała kilka kawałków talerza.- Mam wrażenie, że zwariuję- wyznała.
   - Nie denerwuj się tak, bo w końcu naprawdę wam nie wyjdzie- powiedziała. Emilia podniosła na nią wzrok.- Będzie dobrze, mówię ci- pocieszała ją.- Bartek zaliczy to na szóstkę.
   - Ale to nawet nie o to chodzi- bąknęła załamana.- Tam będzie tyle ludzi.. Boję się, że nie dam rady.
   - Zapomnij o tych wszystkich ludziach. Wyobraź sobie, że to jedna z wielu waszych prób- poradziła. Emilia uśmiechnęła się.
   - Dziękuję.
   - Ależ nie masz za co dziękować. Każdy by ci to powiedział- zauważyła.- Teraz musisz się wziąć w garść i pokazać, jaka wielka jesteś.
   - Wcale nie jestem- pokręciła przecząco głową.
   - Jesteś, ale nawet nie zdajesz sobie z tego sprawy.
   Usłyszały pukanie do drzwi, a następnie kroki na korytarzu. Już po chwili w kuchni pojawiła się uśmiechnięta Dagmara.
   - Dzień dobry- przywitała się z uśmiechem.- Widzę, że tu także latają talerze- wskazała na kawałki szkła, które właśnie zbierała Emilia.
   - A co, u was latają?- spytała Emilia, na chwilę podnosząc głowę znad zbitego talerza.
   - Oj i to jak- zaśmiała się, przykucając przy Emilii. Zaczęła pomagać jej zbierać większe kawałki.- Bartek zbił jakieś trzy. Nie wiem, dlaczego aż tak się denerwujecie. Jestem pewna, że wyjdzie wam wspaniale!
   - To samo jej przed chwilą powiedziałam- powiedziała Janina, która przy blacie kuchennym kroiła ciasto.
   - Widzisz? Każdy w to wierzy- zwróciła się do Emilii.
   - Ale ja nie- bąknęła.- Nie mogę uwierzyć, że to dzisiaj… Wydawało się, że jest jeszcze tyle czasu…
   Wstały. Emilia przyniosła miotłę i zamiotła mniejsze odłamki. Janina postawiła na stole ciasto, które upiekła poprzedniego dnia, mówiąc, żeby się częstowały. Dagmara ochoczo usiadła na krześle i wzięła jeden kawałek, kładąc go na małym talerzyku, który także dostawiła Janina.
   - Emilia, co z tobą?- spytała Dagmara.- Popatrz jakie pyszne ciasto- wskazała na wypiek. Przy użyciu małej łyżeczki, włożyła do buzi kawałek.
   - Jestem pewna, że jest pyszne, ale nie mam ochoty nic jeść- mruknęła, opierając się o oparcie krzesła, na którym siedziała.
   - Przecież będzie dobrze. Nie martw się.
   - Łatwo mówić..
   - Wiem, ale wierzę w was- Dagmara spojrzała Emilii prosto w oczy. Blondynka wiedziała, że przyjaciółka mówi prawdę. Muszą dać radę. Nie było innego wyjścia.

  Po południu Emilia razem z Bartkiem poszli do szkoły muzycznej, gdzie miały się odbyć występy. Musieli być wcześniej, więc nie mogli poczekać na resztę domowników z ich domów.
   Na miejsce przybyli, kiedy reszta uczestników słuchała ostatnich wskazówek nauczyciela Bartka. Oni także podeszli do półkola, które utworzyło się wokół przełożonego i uważnie słuchali zakończenia jego przemowy. Prawie ciągle ktoś witał się z Bartkiem, a na Emilie patrzył z zaciekawieniem, ale ona nie zwracała na to uwagi. Próbowała przypomnieć sobie wszystkie kroki i słowa, lecz przerażenie sprawiło, że czuła pustkę w głowie. Zaczęła panikować.
   - Hej- Bartek objął ją ręką w pasie.- Spokojnie- uśmiechnął się do niej ciepło. On także się denerwował, ale o wiele mniej niż tego ranka.- Może mnie nie obleją- zaśmiał się.
   - Nawet tak nie mów- bąknęła.- Dlaczego tak bardzo się boję?- spytała, nie oczekując wcale odpowiedzi.- Przecież ciągle pokazywałam się publicznie z mamą przed kamerami, w świetle obiektywów… Nie rozumiem- pokręciła głową.
   - Może dlatego, że wtedy to ona była w centrum uwagi wszystkich, a teraz będziesz to ty- zauważył.
   - I ty- dodała z lekkim uśmiechem.
   - I ja- przytaknął.- Zapomnij o nich wszystkich i myśl, że jestem tam tylko ja- uśmiechnął się szerzej.- Tak jak na próbie.
   - Mniej więcej to samo powiedziała mi dzisiaj babcia- przypomniała sobie.
   - Bo to najlepszy sposób.
   Podszedł do nich o potężnej budowie mężczyzna, dlatego musieli się od siebie odsunąć. Założył im mikrofony bezprzewodowe nagłowne i poinstruował, że włączy je, kiedy tylko wyjdą na scenę. Skinęli głowami i mężczyzna poszedł do kolejnej pary. Emilia podeszła do zasłoniętej kurtyny i odchyliła ją lekko, żeby zerknąć na aulę. Jej oczy podwoiły swoje rozmiary, kiedy zobaczyła, że prawie wszystkie miejsca są zajęte, a do występu zostało jeszcze dobre piętnaście minut. Spojrzała przerażona na Bartka, ale on tylko się do niej uśmiechnął, zamieniając kilka słów ze swoim kolegą, który do niego podszedł. Dziewczyna zaczęła rozglądać się po zebranych. Wypatrzyła czubek głowy Dagmary w piątym rzędzie, więc domyśliła się, że jej babcia i rodzice Bartka muszą także siedzieć gdzieś tam. Podeszła do Formańskiego, który przedstawił ją swojemu znajomemu, a następnie kontynuował rozmowę z nim. Mówili coś o jakimś meczu, nowych koszulkach, ale ona bardziej skupiona była na czekającym ich występie. Nawet nie wiedziała, kiedy zapowiedziano pierwszy występ. Jej serce mało nie wyskoczyło ze swojego stałego miejsca. Większość osób, czekających na swoją kolej, było zdenerwowanych, ale nie wszyscy dawali to po sobie poznać.
   - Bartek, chyba mi słabo- szepnęła do chłopaka. Spojrzał na nią przestraszony.
   - Naprawdę?- skinęła głową.- Emilia, chyba nie zemdlejesz?
   - Nie wiem- wzruszyła lekko ramionami.- Gdzie jest łazienka?- spytała.
   - Prosto i na lewo- pokazał odpowiedni korytarz.- Pójść z tobą?
   - Nie- pokręciła przecząco głową.- Dam sobie radę.
   - Tylko wracaj szybko- pocałował ją w czoło. Często to robił i Emilii bardzo się to podobało.
   Skinęła głową, idąc w stronę łazienek. Po drodze wzięła jeszcze swoją małą torebkę, którą wcześniej powiesiła na wieszaku. Kiedy już dotarła do chłodnego pomieszczenia, jakim była łazienka, oparła się o umywalkę i głośno wypuściła powietrze.  Spojrzała na swoje odbicie w lustrze. Wyglądała koszmarnie. Była blada i wystraszona. Nie mogła tak wyjść na scenę. Westchnęła i potarła swoje dłonie o siebie nawzajem. Ściągnęła mikrofon i odkręciła kurek z zimną wodą, aby szybko obmyć twarz wodą. Następnie wytarła pozostałości ręcznikiem papierowym. Musiała się wziąć w garść tyle, że było to trudniejsze niż mogła zakładać. Z torebki wyciągnęła tusz to rzęs i najszybciej jak potrafiła pomalowała nim lekko rzęsy, żeby podkreślić tym samym swoje niebieskie oczy. Użyła jeszcze błyszczyka, który także zabrała ze sobą na wszelki wypadek i jak widać, przydał się. Później kosmetyki schowała ponownie do torebki i wróciła do Bartka odwieszając swoją własność na wieszak.
   - Czy mi się wydaje, czy wyglądasz jakoś inaczej?- spytał chłopak, kiedy stanęła obok niego.
   Uśmiechnęła się lekko, wkładając za ucho mikrofon, który wcześniej wyjęła. W tym samym momencie usłyszeli jak prowadzący zapowiada ich występ.
   - To jak, idziemy śpiewać!- klasnęła w dłonie. Bartek popatrzył na nią zaskoczony.- Co tak stoisz?- spojrzała na niego przez ramię, kiedy ruszyła z miejsca.- Chyba nie chcesz, żeby na nas czekali?
   Nie mógł uwierzyć w jej nagłą zmianę, ale miała rację. Musieli już wychodzić.
  Na całej sali i scenie zgasło światło. Emilia stanęła bardziej po prawej stronie, a Bartek po lewej. Do widzów dotarły pierwsze takty utworu. W miejscu, gdzie stali, pojawiło się światło punktowe, które lekko ich oślepiło, ale dzielnie to znieśli. Dopiero wtedy do Emilii dociera jasność sytuacji, ale zamyka na chwilę oczy, żeby następnie otworzyć je gotowa na wszystko.
   Zaczyna śpiewać pierwsza zwrotkę. Piosenka zaczyna się jak typowy smutas tylko po to, żeby później przyśpieszyć tempo. Kiedy to następuje, Emilia i Bartek zaczynają tańczyć wyuczony przez siebie taniec. Wychodzi im to bardzo równo, tak jak na ostatnich próbach, z czego są bardzo zadowoleni. Dziewczyna nie przestaje śpiewać swojej kwestii, a na refrenie dołącza do niej Bartek. Wiele osób na widowni jest mile zaskoczonych, jak czysto para śpiewa tym bardziej, że dodatkowym wysiłkiem jest taniec. Drugą zwrotkę śpiewa w całości Bartek, a na kolejnym refrenie znowu śpiewają razem. Po nim zbliża się moment, którego Emilia najbardziej się bała. Hip hop. Jednak i to wychodzi im nadzwyczaj dobrze. Później dziewczyna całkowicie przestaje myśleć, że występuje przed tyloma ludźmi. Jednak mimo to, dopiero, gdy ukłoniła się widzom, kończąc swój występ, odetchnęła  z ulgą.
    Wyszli za kulisy.
   - A nie mówiłem?- uśmiechnął się szeroko Bartek, pokazując swoje białe szkliwo.- Świetnie wyszło!- zachwycał się. Złapał Emilię w pasie i obrócił się razem z nią, podnosząc ją do góry, wokół własnej osi.
   Wyczytano kolejną parę.
   - Naprawdę jestem mile zaskoczona, jak bardzo mi się podobało!- powiedziała bardzo zadowolona z siebie Emilia z szerokim uśmiechem.
   - Widzisz, niepotrzebnie się tak denerwowałaś- pocałował ją w usta.
   - Z tego co wiem, ty też zbiłeś kilka talerzy- powiedziała, kiedy się od siebie odsunęli.
   - Daga..- mruknął, a Emilia uśmiechnęła się szerzej.- Przyznaję, też się denerwowałem, ale w końcu mi przeszło.
   - To tak jak mi- zauważyła. Uśmiechnęła się zadowolona z siebie. Była niemal dumna z ich występu.- Śpiewająco dostaniesz szóstkę- powiedziała.
   - Też tak myślę- pocałował ja jeszcze w policzek, zanim podszedł do nich jakiś chłopak, żeby im pogratulować.
   Kątem oka Emilia zobaczyła znajome sylwetki, dlatego odwróciła w tamtym kierunku głowę. Dagmara razem z Dawidem szli w ich stronę. Emilia zmarszczyła czoło. Nawet nie wiedziała, że chłopak miał przyjść.
   - Gratulacje!- pisnęła brunetka, dlatego też spotkała się z niezadowolonymi spojrzeniami kilku osób, za co cicho przeprosiła.- Byliście wyśmienici!
   - Dziękujemy- odpowiedzieli razem.
   - Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś was zobaczę razem na scenie- dopowiedział Dawid z lekkim uśmiechem.
   - Oj, wątpię- zahamowała jego zapał Emilia.- Nie wiem, czy zniosłabym kolejny raz taki stres- uśmiechnęła się krzywo.
   - Nie było w ogóle widać, że jesteście zdenerwowani- powiedział.- Raczej wyglądaliście, jakbyście czuli się na scenie jak ryby w wodzie.
   Emilia uśmiechnęła się szerzej. W takim razie wyszło im lepiej niż planowali.
   - Emilka, ktoś czeka na ciebie na korytarzu- wtrąciła Dagmara z lekkim uśmiechem. Blondynka zmarszczyła czoło i popatrzyła na Bartka.
   - Chodźmy tam- złapała go za dłoń, ciągnąc go w odpowiednim kierunku.
   Wyszli na korytarz.  Kiedy Emilia podniosła wzrok z podłogi, przeżyła czysty szok. Tak długo ich nie widziała.
   Sara i Kamil stali przy ławkach. Kobieta, ubrana w sukienkę z długim rękawem z najnowszej kolekcji, wyglądała jakby wyszła właśnie od fryzjera i kosmetyczki. Wyciągnęła ku niej ręce i zachłannie przyciągnęła ją do siebie, kiedy tylko Emilia do nich podeszła. Do nich dołączył się Kamil, więc musieli dziwnie wyglądać, stojąc tak w trójkę, ale najwidoczniej się tym nie przejmowali. Trochę bardziej z boku stała Janina, a koło niej Bartek, który nagle bardzo się zdenerwował. Cóż, pierwszy raz miał okazję zobaczyć i tym samym poznać rodziców Emilii.
   - Och, Emily- Sara pocałowała ja w czubek głowy, pozostawiając tam ślad po czerwonej szmince. Z uśmiechem wytarła ją palcem ze skóry córki.- Tak dawno cię nie widziałam..
   - Tak, ja też- Emilia uśmiechała się szeroko. Tęskniła za nimi mimo wszystko. - Co tu robicie?  
   - Chcieliśmy zrobić ci niespodziankę. Mamy akurat trochę wolnego czasu, więc wsiedliśmy w samolot i jesteśmy- odpowiedział Kamil, zabawnie czochrając córce włosy.
   - Tato- burknęła niezadowolona. Nie uszło jej uwadze, że jej rodzice zachowują się trochę inaczej. Może to przez to, że tak długo się nie widzieli?
   - Dowiedzieliśmy się od mamy- Sara spojrzała na Janinę- że pomagasz chłopakowi- tym razem jej wzrok powędrował na Bartka, a ten uśmiechnął się lekko- i macie dzisiaj wystąpić.
   - Tak, to prawda- przytaknęła Emilia.
   - Tylko nie rozumiem, dlaczego dowiadujemy się o tym dopiero teraz- Sara założyła ręce na piersiach.
   - Och, przepraszam- nastolatka powiedziała do całkiem szczerze.- Po prostu tyle się działo, a sama musisz przyznać, że nie piszemy ze sobą za często.
   - To prawda, ale chcę, żebyś mówiła mi o takich istotnych i ważnych sprawach.
   - Wiem i to się na pewno nie powtórzy- obiecała.- Mamo, tato- zaczęła.- Chciałabym wam kogoś przedstawić- złapała Bartka za rękę i przyciągnęła go bliżej.- To jest Bartek, mój… chłopak- lekko się zaczerwieniła na te słowa.
   Brwi Sary powędrowały do góry z zaskoczenia. Pierwszy jednak ogarnął się Kamil, wyciągając przed siebie swoją prawą dłoń.
   - Dzień dobry- przywitał się Bartek, ściskając ją.
   - Witamy, witamy- Sara także uścisnęła jego dłoń, uśmiechając się niepewnie.- Emilia- zwróciła się do córki.- O tym też zapomniałaś powiedzieć?
  Dziewczyna uśmiechnęła się przepraszająco.
   - W pewnym sensie- podrapała się po głowie.
   - Emilia..
   - Taki, wiem, mamo- powiedziała szybko.- Nie będę przed wami ukrywała takich spraw- obiecała znowu.
   - No ja mam nadzieję- bąknęła Sara.- Miło nam cię poznać- powiedziała do Bartka.
   - Wzajemnie. Emilia sporo o państwu opowiadała i to wielki zaszczyt jest państwa poznać- odpowiedział chłopak. Był trochę zdenerwowany, ale nie było najgorzej.
   Małżeństwo uśmiechnęło się do chłopaka. Emilia zobaczyła, że z auli zaczęli wychodzić ludzie.
   - Przerwa- odpowiedział na jej niezadane pytanie Bartek.- Bardzo miło było państwa poznać- jeszcze raz uścisnął lekko najpierw Sary a później Kamila dłoń.- Jednak muszę państwa przeprosić i odnaleźć rodzinę.
   - Dobrze- Sara skinęła głową.- Pozdrów ich od nas- dopowiedziała.
   - Oczywiście- uśmiechnął się grzecznie.- Widzimy się jutro, tak?- pytanie to skierował do Emilii.
   - Jasne- uśmiechnęła się.
   - Więc, do jutra.
   - Do jutra- zniknął w tłumie.
   - Miły chłopak- skomentował Kamil, a Emilia uśmiechnęła się do ojca.- Jedziemy do domu?
   - Jedziemy- postanowili. Nie oglądali reszty wystęów.
   W drodze ze szkoły muzycznej rodzice i babcia pogratulowali Emilii występu, ale ta miała wrażenie, że Sara nie jest z tego wcale zadowolona. Jednak nie skomentowała tego.
   Po wejściu do domu nastolatka od razu poszła do swojego pokoju pod pretekstem przebrania się w inne ubrania. Reszta została w salonie. Kiedy do nich wróciła piętnaście minut później, zauważyła, że Sara jest już przebrana.
   Miała na sobie czarną, połyskującą tunikę, gruby pas oraz czarne legginsy, które sprawiały, że jej nogi wydawały się jeszcze dłuższe niż zazwyczaj.
   - Będziecie coś jeść?- zaproponowała, kierując się w stronę kuchni.
   - Nie, nie- odpowiedział Kamil.- Nie kłopocz się. W drodze z lotniska, jedliśmy.
   - Ale babcia upiekła wczoraj ciasto i..
   - Weroniko, nie chcemy- powiedziała Sara  tak, że Emilię przeszły nieprzyjemne ciarki.
    - Dlaczego nazwałaś mnie Weronika?- spytała nastolatka. Sara nigdy do niej nie mówiła, używając jej drugego imienia chyba że w żartach lub kiedy była naprawdę zła, ale to też nie zawsze.
   - Podoba mi się to imię- wzruszyła lekko ramionami.
   Sara szesnaście lat temu chciała dać Emilii na pierwsze imię Weronika, ale później jednak zrezygnowała.
   - W takim razie może pójdziemy na spacer, albo na lody?- Emilia chciała spędzić z nimi jak najwięcej czasu.
   - Właściwie to.. jedziemy już na lotnisko- powiedział Kamil, podnosząc swoją niewielką torbę.
   - C.. co?- Emilia była w szoku.- Dopiero przyjechaliście- zauważyła.
   - Tak, ale mamy jeszcze dzisiaj lot- wytłumaczył.
   - Dlaczego?- w jej oczach pojawiły się nieproszone łzy, ale nie zamierzała ich wcale ukrywać.
   - Praca- westchnął, przytulając ją do piersi.
   - No tak- odparła z rezygnacją Emilia, nie odrywając się od ojca.- Zawsze ona była najważniejsza.
   - Emilia!- krzyknęła Sara. Nawet Janina, która stała w drzwiach do salonu drgnęła przestraszona.- Ciężko pracujemy, żeby było ci lepiej w życiu! Nie potrafisz tego docenić?!
   - A spytaliście mnie kiedykolwiek, czy tego chcę?!- Emilia także podniosła głos, odchodząc od  ojca.- Bo nie! Nie chcę tego! Wolałabym, żebyście zostali tutaj, żebyśmy poszli do kina, na lody czy też do parku na spacer! Ale nie, wy wracacie do Nowego Jorku, żeby później napisać do mnie jednego nędznego maila raz na trzy tygodnie!
   Wydarła się i omijając rodziców, wbiegła po schodach na piętro.  Rzuciła się na swoje łóżko, kiedy po jej policzkach leciały już strumienie łez. Zaczęła płakać w poduszkę. Mogła się tego spodziewać. To byłoby za wspaniałe, gdyby zostali na dłużej. Emilia nie wiedziała, kiedy ich znowu zobaczy i serce jej się krajało, kiedy wyjrzała przez okno i zobaczyła odjeżdżającą taksówkę z jej rodzicami w środku.

***

   Nazajutrz wieczorem Janina zastała Emilię, Bartka i Dagmarę leżących na brzuchach na podłodze salonu w otoczeniu podręczników, zeszytów i piórników. Postanowili się trochę wspólnie pouczyć u Zielonki. Emilia tłumaczyła właśnie jeden z tematów z angielskiego Dagmarze, kiedy do pomieszczenia weszła jej babcia.
   - Cześć- rzuciła, ani trochę się nie dziwiąc, że nagle zaczęli się tak solidnie uczyć. Wcześniej Emilia i Bartek codziennie ćwiczyli do występu. Teraz mieli o wiele więcej wolnego czasu, który chociaż w małej części postanowili wykorzystać na naukę.
  Staruszka zaczęła zezować w stronę kuchni, skąd rozchodził się apetyczny zapach zapiekanki. Emilia pichciła całe popołudnie, aby wynagrodzić babci, że przez ostatni czas nie gotowała, bo zajęta była próbami. Bartek przyglądał się jej jak dziewczyna gotuje i służył  za testera.
   W prawie każdą sobotę Emilia i Bartek razem się uczyli. Czasami dołączała  do nich Dagmara, a Janina nabrała do nich pełnego zaufania, że nie rozniosą domu i zostawiała ich samych na czas nauki. Najczęściej chodziła do koleżanek, a co drugą sobotę na kurs kuchni hiszpańskiej.
   Kiedy wróciła pewnej soboty, Emilia i Bartek zrobili już wszystkie zadania i z czystymi sumieniami oglądali jakiś program w telewizji.
   - Powinienem się już zbierać- westchnął Bartek.
   - Ok- jęknęła wstając z fotela.- Odprowadzę cię.
   Ruszyli w stronę wyjścia. Bartek pożegnał się z babcią dziewczyny.
   - Mam dla ciebie niespodziankę- zakomunikował jej, gdy szli wolnym krokiem w stronę jego domu. Emilia chciała się przewietrzyć.
   - Jaką?- spytała zaciekawiona.
   - Zadzwonię jutro do ciebie i wtedy przyjdziesz- uśmiechnął się tajemniczo.- Mam nadzieję, że ci się spodoba, chociaż to nic takiego bardzo wyjątkowego- wzruszył lekko ramionami.- Po prostu trochę ciekawiej spędzimy jutrzejszy dzień.
   - Dobra- zgodziła się. Nie miała pojęcia, co knuje i nie miała innego wyboru, jak poczekać do następnego dnia.
   Rano po śniadaniu zrobiła porządki w kuchni, żeby zabić czas przed telefonem Bartka. Nawet zaczęła układać w swojej szafie, kiedy w końcu zadzwonił telefon. Emilia popędziła go odebrać.
   - Halo?- wydyszała do słuchawki. Zostawiła go w salonie na dole, więc wcześniej biegiem musiała pokonać schody.
   - Cześć, piękna- Bartek najwyraźniej był z czegoś zadowolony.- Możesz przyjść.
   -Ok. Zaraz u ciebie będę- odpowiedziała podekscytowana.
   Schowała telefon do kieszeni,  naciągnęła kurtkę i buty i wyszła na zewnątrz.
   - Idziesz do Formańskich- oświadczyła babcia dziewczyny, kiedy ją mijała. Nie było to pytanie.
   - Tak- odkrzyknęła i pobiegła w stronę odpowiedniego domu.
   Już miała zapukać do drzwi, ale ktoś ją zawołał ze strony podwórza. Podeszła tam. Bartek i Dagmara stali koło wielkiego materiału, którym coś zakryli.
   - Mamy dla ciebie niespodziankę- oświadczyła uśmiechnięta od ucha do ucha Dagmara, skacząc z podekscytowania.- Musi ci się spodobać, bo dzisiaj razem z wami będę spędzać  czas, czy wam się to podoba, czy nie- mrugnęła okiem. Emilia wiedziała, że żartuje.
   Bartek podszedł do materiału. Po jego odsłonięciu ukazały im się dwa motory. Jeden czerwony, a drugi niebieski.
   - Rodzice je kupili i zabieramy cię na przejażdżkę. Przy okazji Bartek nauczy cię prowadzić- oświadczyła Dagmara, podchodząc do przyjaciółki.
   Bartek bez trudu załadował oba jednoślady na przyczepkę, przymocowaną do jego opla.
   - No to w drogę- głos miał wyższy niż zazwyczaj.- Znam idealne miejsce, gdzie nikt nam nie będzie przeszkadzał.
   Jechali drogą na południe. Później zjechali na drogę gruntową i zmniejszyli prędkość. Droga wiła się łagodnie między łąkami. Widok bardzo spodobał się Emilii. Dagmara ciągle o czymś mówiła, ale mniej więcej w połowie dziewczyna przestała ją słuchać. Jej przyjaciółka potrafiła bardzo dużo mówić, do czego w pewnym sensie zdążyła się już przyzwyczaić.
   W końcu zaparkowali, a Bartek zgasił silnik.
   Cała trójka wysiadła. Daga z Bartkiem sięgnęli po jednego z Harleyów i niezdarnie go zdjęli. Z drugim Bartek poradził sobie sam, chociaż wymagało to bardzo dużo siły.
   - Gotowa?- spytał Bartek Emilię.
   - Chyba tak- odpowiedziała niepewnie, zerkając na motory.
   Dagmara wsiadła na swojego i już po chwili jej nie było. Widać było, że nie jeździła na nim pierwszy raz. Zobaczyła tylko, jak jej przyjaciółka podskakuje na wybojach drogi.
   Emilia usiadła niezdarnie na motorze, ale że była za niska, nogami nie dostawała do ziemi. Bartek ją przytrzymywał.
   - Okey, popatrz tu. To jest hamulec- zacisnął jej palce na dźwigni.
   - Bartek- przerwała mu.- Jeździłam kiedyś na motorze, tylko nie na aż tak dużym. Wiem jak się hamuje.
   -Dobrze, dobrze- powiedział, siadając tuż za dziewczyną.
   - Mam jechać z tobą?- spytała zaskoczona.
   - A co myślałaś, że puszczę cię samą?- odpowiedział pytaniem na pytanie.- Boję się o ciebie- mrugnął okiem.
   - To może ja usiądę z tyłu, a ty na moim miejscu?- zaproponowała szybko. Bała się prowadzić. Mimo wszystko minęło sporo czasu od jej ostatniego razu, kiedy to Kamil zabrał ją w Nowym Jorku na tor i tam na małym motorze uczył jeździć.
   - Nie. To ty masz jechać- uśmiechnął się do niej.- Trzymasz sprzęgło?- spytał.
   - Tak- skinęła głową.
   Nagle z całej siły uderzył stopą o pedał. Silnik warknął.
   - Ruszaj- rozkazał.- Wiesz chociaż, jak to zrobić?- zaśmiał się.
   - Chyba tak- odpowiedziała teraz niepewnie.

   Przekręciła rączkę gazu. Następnie puściła lekko sprzęgło i ruszyli. Bartek uśmiechnął się pod nosem. Dobrze jej wyszło, jak na pierwszy raz na takim motorze. Złapał za prawą rękę dziewczyny, dodając trochę gazu.
   Znikąd pojawił się wiatr. Silny podmuch pociągnął do tyłu włosy Emilii, ostrym szarpnięciem. Żołądek podszedł jej do gardła. Nagle ręce zaczęły jej drżeć. Motocykl wymknął się jej spod kontroli- przechylił się wpierw w lewo, a następnie w prawo. Bartek w mgnieniu oka złapał za rączki kierownicy i uratował sytuację.
   - Bartek, ty jedź. Ja nie chcę- powiedziała Emilia. Nie  chciała być odpowiedzialna i za siebie i za niego. Bała się.
   Tuż przy nich ni stąd ni zowąd pojawiła się Dagmara na swoim motorze. Emilia zgramoliła się ze swojego miejsca i zamieniła się z Bartkiem.
   - Hej, co tak wolno?- spytała zniecierpliwiona Dagmara. Bartek przewrócił oczami.
   - Jedziemy już, siostrzyczko- odpowiedział. Emilia złapała go mocno w pasie i ruszyli.
   Z Bartkiem Emilia czuła się tak bardzo bezpiecznie, że sama była zaskoczona. Jeździli bardzo długo i cała trójka świetnie się bawiła. Blondynka kolejny raz w swoim życiu doszła do wniosku, że słusznie postąpiła, przyjeżdżając do Polski. Bała się jedynie, co będzie, kiedy będzie musiała wrócić? Męczyła ją też kłótnia z rodzicami. Wiedziała, że mogła niektóre słowa zatrzymać dla siebie, ale z drugiej strony cieszyła się, że wiedzą, co myśli. Postanowiła sobie, że nie zadzwoni ani nie napisze do nich pierwsza. W końcu to oni postąpili źle, prawda?


------------------------------------------------
I jest okrągła dziesiątka :)
Rozdział nie był sprawdzany, więc przepraszam za ewentualne błędy. Mimo to cieszę się, że udało mi sie go dodać, bo nie mam zbyt dużo czasu przez te całe święta.
Do następnego :D

sobota, 12 kwietnia 2014

Rozdział 9

  *Pochyła czcionka- wspomnienie
      Był wilgotny i chłodny październikowy poranek. Jeden z tych, gdy zanosi się na deszcz, a z nieba ostatecznie nie spada ani jedna kropla. Emilia weszła wolnym krokiem do parku, gdzie półnagie gałęzie nad jej głową upuszczały ostatnie liście, przez co ziemia wyglądała jakby ktoś celowo udekorował ją kolorowymi pędami. Nastolatka z lekkim uśmiechem uznała, że o wiele bardziej woli jesień w Polsce niż w Nowym Jorku. Chociaż kochała widok z okna swojego pokoju przepięknego o tej porze roku Central Parku, wolała spokój i cieszę jaka panowała tutaj.
   Dziewczyna oplotła się ciaśniej wełnianym szalikiem, ochraniając się przed natrętnym wiatrem i obciągając krótką kurtkę. Musiała wybrać się na zakupy. Rodzice systematycznie wysyłali jej pieniądze, dlatego na ich brak nie mogła narzekać.
   Dziewczyna usiadła na jednej z pustych, drewnianych ławek i przypomniała sobie rozmowę z Bartkiem, którą odbyła w nocy.
   Powiedział po paru wykrętach:
   - Emilia, podobasz mi się.
   Wtedy dziewczyna czuła, jak nie może się ruszyć i nic powiedzieć. Nie mogła uwierzyć w to co usłyszała.
   - Rozumiem twoje milczenie. Po prostu traktujesz mnie jak przyjaciela i brata swojej przyjaciółki- na początku patrzył jej w oczy, ale później wzrok wbity miał w swoje kolana ukryte pod jasnymi jeansami.
    - Ty chcesz być ze mną?- wydukała nadal zszokowana Emilia. Ona w przeciwieństwie do niego, ciągle patrzyła na chłopaka.
    - Oczywiście. Już od jakiegoś czasu mi się podobasz, ale pierwszy raz w życiu bałem się ci to powiedzieć- uśmiechnął się lekko. Bartkowi pierwszy raz zdarzyła się taka sytuacja i czuł się bardzo zakłopotany. Zawsze to dziewczyny zabiegały o niego, ale nigdy nawet się nie zastanawiał, jak to jest, kiedy role się odwracają.
   - I nie blefujesz?- wciąż nie mogła uwierzyć własnym uszom. W duszy nie mogła posiąść się ze szczęścia, ale nie chciała aż tak tego pokazywać. Musiała zachować swoją dumę.
   -Nie. Mówię serio- powiedział to pewnie.- Już kilka razy w garażu podczas próby chciałem jakoś.. sam nie wiem.. zacząć ten temat, ale pierwszy raz w życiu bałem się odrzucenia- wyznał.
    W między czasie Emilia zobaczyła, że Bartek nie trzymał już jej ręki.
   - Tak szczerze, to cały ten czas tylko czekałam na twój znak- odezwała się dziewczyna i poczuła jak oblewa ją rumieniec. Na szczęście w pokoju było na tyle ciemno, że chłopak nie mógł tego zauważyć. Jedynie poświata księżyca dawała trochę światła, padając na jego twarz, dzięki czemu to Emilia widziała wszystkie jego reakcje.
   Usłyszała chichot Bartka i sama się uśmiechnęła.
   - W takim razie..- zaczął.- Spróbujemy?
   Chwilę milczała. Wciąż się bała, że to jakiś głupi żart i zaraz usłyszy, że to koniec tego przedstawienia i stanie się pośmiewiskiem całej szkoły jako ta naiwna dziewczyna z Nowego Jorku. Ale później przypominała sobie wszystkie chwile z nim. On nie był taki. Nigdy czegoś takiego by jej nie zrobił.
   - I nie mówisz tego wszystkiego tylko dlatego, że jestem z Nowego Jorku, moi rodzice są znani i żeby po prostu zdobyć uznanie w oczach kolegów?- tego też się obawiała.
   - Emilia, jak możesz tak w ogóle myśleć?- spytał, a ona poczuła się winna. Po prostu nie mogła zrozumieć, dlaczego ona? Jest tyle ładnych dziewczyn, które tylko czekają, żeby Bartek choćby z nimi porozmawiał, a on wybrał ją..
   - Po prostu nie rozumiem..- wyszeptała.
   - Czego?
   - Dlaczego ja…
   - Bo jesteś wyjątkowa- powiedział to tak, że Emilia poczuła, jak jej serce wykonało koziołka z radości.- Wierzysz mi?- wzruszyła lekko ramieniem. Pierwszy raz znalazła się w takiej sytuacji.- Musisz mi uwierzyć..
   Emilia w głowie zaczęła szybko wszystko przetwarzać. Jakie miała powody, żeby nie wierzyć Bartkowi? Do tej pory ufała mu tak samo jak Dagmarze, więc dlaczego miałoby się coś zmienić? Doskonale wiedziała, że chłopak siedzący przed nią jest inny niż ci „popularni” w szkole. Zdążyła go już poznać w ciągu tych prawie dwóch miesięcy ich prób. I zdążyła się do niego zbliżyć. Sam fakt, że zadał sobie tyle trudu, żeby o drugiej w nocy wejść do jej pokoju, który przecież był na piętrze, przez okno, sprawiała, że czuła się wyjątkowa. Leżąc na łóżku przed snem, marzyła o takiej chwili jak ta, więc dlaczego teraz tak bardzo się bała? Nie mogła uwierzyć, że ludzie w Polsce nie patrzą na to, czyją jest córką, skąd pochodzi, ale zadają się z nią przez to, jaka jest.
   - Wierzę- wyszeptała ledwo słyszalnie, ale zobaczyła, jak Bartek się uśmiechnął.
   - Mogę coś zrobić?- spytał. 
   Emilia zmarszczyła czoło, nie wiedząc o co chodzi, ale skinęła wolno głową. Musiał to dostrzec. Wyciągnął w jej stronę rękę i odgarnął z jej czoła kosmyk rozczochranych włosów. Później jego dłoń powędrowała na kark dziewczyny. Byli teraz tak blisko siebie, że czuła jego ciepły oddech na twarzy. Serce zaczęło jej walić szybciej i głośniej niż pierwszego dnia, jak się spotkali. Nachylił się nad nią. Jego druga ręka objęła ją w talii i wtedy dotknął wargami jej ust.
   Wszystko znikło. Była tylko ona i Bartek. Całował ją bardzo delikatnie, jakby z obawą, że go odtrąci, ale i tak cieszyła się, że siedzi, bo stojąc pewnie by upadła z wrażenia.
   Nie wiedziała, ile minęło, kiedy Bartek powoli oderwał swoje usta od jej. Wciąż trzymał ją w talii, a ona patrzyła mu w oczy..  W tej chwili cieszyła się, że jest na tyle ciemno, że nie widziała jego tęczówek. Nie zniosłaby jego spojrzenia.
   - Obiecaj mi coś- odezwał się, unosząc kąciki ust w uśmiechu.- Nidy, choćby nie wiem, co się stało, o mnie nie zapomnisz i zrobisz wszystko, żeby to.. my.. żebyśmy się udali.
   - Nie muszę ci wcale tego obiecywać- szepnęła.
   I wtedy sobie przypomniała. Przecież za rok stąd wyjedzie! Co wtedy? Ogarnął ją nagły smutek i panika..
  Odwrócili głowy w kierunku drzwi, kiedy usłyszeli, skrzypienie łóżka babci dziewczyny, a następnie kroki z jej pokoju. Bartek odskoczył od Emilii, jakby ktoś go dźgnął i stanął na równe nogi.
   - Kurde, muszę lecieć- powiedział, wchodząc już na parapet, a następnie na wystającą, grubą gałąź. Emilia podeszła do okna, opierając się o parapet.
   - Wyglądasz teraz jak Tarzan- zachichotała.
   - A ty jak księżniczka w wieży- teraz mogła dokładnie zobaczyć jego szeroki uśmiech.
   - W pidżamie- zauważyła.
   - I tak ślicznie wyglądasz. Do zobaczenia jutro. Miłej nocy.- uśmiechnął się do dziewczyny, puścił jej perskie oko i już go nie było.
   Emilia podskoczyła w miejscu, siedząc na ławce, kiedy ktoś koło niej usiadł. Popatrzyła zaskoczona na nieproszonego towarzysza, mając już w zanadrzu słowa, którymi mogłaby się go pozbyć, ale kiedy jej oczy napotkały jego odprężyła się. Bartek.
   - Co ty tu do diaska robisz?- spytał jakby siedziała na polu ognia.- Zamarzniesz tu na śmierć.
   Dopiero wtedy poczuła, że zerwał się zimniejszy wiatr, którego wcześniej jakimś sposobem nie czuła. Była za bardzo zatracona we własnych myślach o ostatniej nocy, po której rano, budząc się, nie była pewna, czy przypadkiem wydarzenia te się jej nie przyśniły. Ale kiedy spojrzała na szklana kulę, która została przez nią odstawiona nie w to miejsce, gdzie powinna stać, uśmiechnęła się szeroko.
   Bez odpowiedzi dziewczyny, Bartek objął ją lekko ramieniem i przytulił do siebie. Dziewczyna zadrżała, czując ciepło płynące od chłopaka. Podczas gdy on w ogóle się przy niej nie krępował, ona czuła się zawstydzona. Pierwszy raz w życiu miała takie kontakty z płcią przeciwną, a na dodatek należała do tych nieśmiałych osób.
   - Myślałam- powiedziała.
   - Mogę wiedzieć, co cię tak pochłonęło, że postanowiłaś cierpieć na tym wietrze?- nie przestawał na nią patrzeć ani się uśmiechać.
   - Wszystko- skłamała.
   Ruszyli w stronę domu Emilii, wciąż się przytulając.
   -Wierzysz mi już, że naprawdę mi na tobie zależy?- spytał nagle Bartek.
   Emilia wybuchła śmiechem. Śmiała się ot tak po prostu.
   - Wierzę ci- odpowiedziała po chwili.- Nie wierzę sobie.
   - Dlaczego?- nie rozumiał.
   - Nie wiem, jak to wyjaśnić- powiedziała, szukając w głowie odpowiednich słów.- Nie wiem, czy jestem dla ciebie dostatecznie ładna, inteligentna… Myślę, że na ciebie nie zasługuję.
   Bartek zatrzymał się, nie przestając jej przytulać.
   - Dla mnie zawsze będziesz najpiękniejsza na świecie- szepnął i pocałował ją w czoło. Był to tak słodki gest z jego strony, że Emilia niemal się rozpłynęła.
   - Przecież możesz mieć każdą dziewczynę. Dlaczego wybrałeś mnie?- ciągle ją to męczyło chociaż w nocy usłyszała odpowiedź, którą ją widocznie nie była dość satysfakcjonująca.
   - Nie ja wybrałem- powiedział, ruszając z miejsca.- Moje serce wybrało.
   Uśmiechnął się do niej, tak jak ona kochała. Nie mogła się powstrzymać i odwzajemniła mu się także uśmiechem.
   - Może poszlibyśmy do kina?- powiedział wesoło.- Może w ten piątek?
   - Masz na myśli randkę?- upewniła się z uśmiechem.
   - Jak chcesz to może być randka- uśmiechnął się szerzej.
   - Dobrze- zgodziła się, co wywołało jeszcze większy uśmiech na twarzy Bartka.

***
   Po południu do Emilii przybiegła Dagmara. Blondynka właśnie poprawiała narzutę na swoim łóżku, kiedy Formańska wbiegła do jej pokoju niczym burza.
   - Wiedziałam!- krzyknęła, zamykając za sobą drzwi.
   Emilia popatrzyła na nią zdezorientowana, podnosząc jedną brew do góry. Wygładziła dłonią swojego „jaśka”. Dagmara ominęła dzielącą je przeszkodę, czym było łóżko, i podeszła do przyjaciółki, patrząc jej prosto w oczy.
   - Nie udawaj, że nie wiesz, o co mi chodzi- cmoknęła niezadowolona.- Ty.. ty i Bartek!- pisnęła podekscytowana.- Będziemy szwagierkami!
   - Heeej- powstrzymała jej zapędy.- Powoli. Za nikogo nie zamierzam jeszcze wychodzić.
   - Ale jesteście razem!- była bardziej podekscytowana niż sama Emilia, co było dość zabawne.
   - Podobno- mruknęła, siadając na świeżo zaścielonym łóżku. Po niej zrobiła to samo Dagmara.
   - Ale czy to nie romantyczne? Przyszedł do ciebie w nocy, wchodząc przez okno niczym Romeo…- zamarzyła się.
   - Chwila, skąd wiesz?- Emilia zmarszczyła czoło.
   - O, kochana, przede mną nie da się niczego ukryć- powiedziała zadowolona z siebie.- Ale tak poważnie, widziałam go jak wymykał się z domu. Byłam w łazience i chciałam go spytać, gdzie idzie, ale nie zdążyłam. Rano spytałam, gdzie był- jej uśmiech jeszcze bardziej się poszerzył.- I powiedział, że był u ciebie!- pisnęła.
   - Aż tak się cieszysz?- była zaskoczona.
   - No jasne- odpowiedziała, jakby była to najprostsza rzecz na świecie.- Wolę o wiele bardziej, żeby spotykał się z tobą niż jakąś panną, która nie widzi nic poza swoim wyglądem. Bardzo się cieszę, naprawdę.
   - Właśnie widzę- uśmiechnęła się.
   - Ale co z tobą? Nie jesteś szczęśliwa?- patrzyła jej prosto w oczy. Emilia zmieszana spuściła wzrok.
   - Jestem, ale też się boję..
   - Ach, tak, rozumiem. Pierwszy chłopak i tak dalej..
   O to też chodziło, ale Emilię bardziej męczyła myśl, że wyjedzie za osiem miesięcy.. ewentualnie za dziesięć. Ale do tamtej pory mogło się wiele wydarzyć, prawda?
   Dagmara nie dała za wygraną i musiała usłyszeć całą wersję wydarzeń. Emilia opowiedziała jej wszystko. W końcu się przyjaźniły i jej ufała. Zielonka cieszyła się, że Dagmara jest zadowolona z takiego rozwoju zdarzeń. Znowu przypomniała sobie jej słowa z dnia, kiedy poznała Bartka. Cóż.. Najwyraźniej ona musiała być inna skoro chłopak się nią zainteresował, z czego bardzo się cieszyła.

   W poniedziałek, kiedy obie dziewczyny skończyły lekcje, wyszły na zewnątrz i stanęły na schodach przed szkołą w towarzystwie Klary i Justyny, ich koleżanek z klasy. Rozmawiały właśnie o tym, jak przełożyć sprawdzian z historii, na który miały stanowczo za mało czasu do nauczenia się, kiedy Dagmara dostała sms’a, po którym zaczęła się dziwnie rozglądać.
   - Coś się stało?- spytała ją Emilia, zainteresowana jej zachowaniem.
   - Nie- pokręciła szybko głową.- Chciałabym tylko gdzieś pójść- powiedziała.
   - W porządku- skinęła głową, myśląc, że odejdzie.
   - Ale ty idziesz ze mną- złapała ją za dłoń. Emilia zmarszczyła czoło. Już chciała zapytać, gdzie, kiedy Dagmara pożegnała się za nie obie z koleżankami i zaczęła ją ciągnąć w przeciwnym kierunku niż brama wyjściowa.
   - Dagmara, gdzie ty mnie ciągniesz?- spytała Zielonka, kiedy zatrzymały się za ścianą.
   - Dobrze wyglądam?- Dagmara była bardzo przejęta. Obciągnęła swoją bluzkę, którą miała pod rozpiętą kurtką, a Emilia uśmiechnęła się cwaniacko.
   - Czy dobrze wyglądasz, tak?- założyła ręce na piersiach.- Czy ja dobrze myślę?
   - Dobrze czy nie?- spytała bardziej spanikowana.
   - Tak, dobrze- odpowiedziała, żeby nie złościć przyjaciółki.- Dlaczego zachowujesz się tak... inaczej?
   Daga westchnęła, łapiąc Emilię za łokieć. Wychyliła się trochę zza ściany.
   - Spójrz- kazała to samo zrobić Emilii. Dziewczyna z lekkim ociąganiem, ale także się wychyliła. Na ich polu widzenia znajdowało się spore boisko, gdzie spoceni chłopcy w kolorowych koszulkach grali aktualnie w piłkę nożną.
   - Widzę boisko i bandę czerwonych chłopaków uganiających się za piłką- powiedziała zgodnie z prawdą.
   - Teraz się przyjrzyj- powiedziała.- Widzisz tego chłopaka w szarej bluzce?- było ich kilku.- Ciemny blondyn, niebieskie oczy- Emilia uśmiechnęła się pod nosem. Z tej odległości w żaden sposób nie dało się dostrzec koloru oczu.
   - Widzę- powiedziała, dostrzegając chłopaka, o którym mówiła jej przyjaciółka.
   - To Dawid- Dagmara znowu schowała się za ścianą.- Jest rok starszy i..
   - I ci się podoba- dokończyła za nią Emilia. Dagmara uśmiechnęła się.- Tylko nie wiem, dlaczego dowiaduję się o tym dopiero teraz…
   - Oj, przepraszam, ale byłam tak podekscytowana tobą i Bartkiem, że zapomniałam.
   - Wybaczam- Emilia znowu nieznacznie się wychyliła, żeby spojrzeć na chłopaka, który tak spodobał się jej przyjaciółce.- I co chcesz zrobić?
   - Iść tam, ale sama się bałam..
   - Dagmara Formańska się boi?- zaśmiała się.- Nie sądziłam, że dożyję takiego dnia.
   - Nie śmiej się- skarciła ją.- Co mam zrobić?
   - A skąd ja mam to wiedzieć? Nie znam się.
   - Bartkowi jakoś zamąciłaś w głowie- zauważyła.
   - Nie zrobiłam tego celowo- broniła się.- Tak wyszło.
   - To niech teraz u mnie tak wyjdzie- bąknęła Dagmara, zerkając na obiekt swoich westchnień.
   - A chodzi do szkoły muzycznej i potrzebuje kogoś do pomocy przez najbliższy czas?- znowu zachichotała.- Jejku, Dagmara, bądź po prostu sobą- powiedziała, kiedy zobaczyła obrażoną minę przyjaciółki.
   - A jeśli mnie takiej nie polubi?- miała wątpliwości.
   - To jest kompletnym kretynem i na ciebie nie zasługuje- powiedziała pewnie. Nie mogła uwierzyć, że to ona jest tą nieśmiałą, a Dagmara tą, która niczego i nikogo się nie boi.- Idziemy tam- zarządziła. Wolno wyszły za ściany.
   Ruszyły w kierunku trybun przy boisku. Im bliżej były, tym Emilia upewniała się w fakcie,że Dawid był przystojnym chłopakiem. Nawet spocony i biegający za piłką jak pies.
   - Tak w ogóle to rozmawiałaś z nim kiedyś?- spytała Emilia, udając, że jest zainteresowana paskiem od swojej torby. Nie mogła przecież ciągle patrzeć się na tego chłopaka, oceniając go.
   - Jasne, że tak- Dagmara się obruszyła.- Przychodził kiedyś do Bartka- wytłumaczyła.
   - Popatrz na to z tej strony. Pierwsze lody macie przełamane- zauważyła. Weszły na trybuny z czerwonymi, plastikowymi krzesłami i zajęły dwa z nich. Kilka osób także oglądało mecz, więc nie czuły się dziwnie, że jako jedyne tam przyszły.
   - Nie patrz tylko ciągle na niego- wymamrotała Emilia tak, żeby tylko siedząca koło niej Dagmara usłyszała.
   - Wiem- powiedziała.
   Emilia podniosła głowę i zaczęła oglądać rozgrywającą się bitwę w postaci meczu. Uśmiechnęła się, kiedy wśród zawodników zobaczyła Bartka. Zdawał się jej nie zauważyć. Biegał za piłką, co jakiś czas mając ją przy stopach i nie zwracał uwagi na gapiów, którzy się zgromadzili. Był w tej samej drużynie co Dawid, sądząc po tym, że nie miał szarfy, jak niektórzy z grających.
   Wkrótce sędzia, którym był jeden z chłopaków z klasy maturalnej, użył swojego gwizdka, dając znak, że mecz się skończył. Emilia nie znała wyniku, który nawet ją nie interesował. Chłopaki zatrzymali się i wycierając krople potu z czoła, ruszyli w stronę ławek, gdzie zostawili swoje rzeczy, podając sobie wzajemnie dłonie, dziękując w ten sposób za mecz. Wyciągnęli butelki z wodą, siadając na wolnych miejscach. Kilka osób do nich podeszło.
   - Świetnie grałeś, Bartek- pisnęła jakaś dziewczyna w kierunku chłopaka Emilii, która aż zacisnęła dłonie w pięści. Tak, była zazdrosna. Owa dziewczyna miała piękne, długie, kasztanowe fale i duże zielone oczy, a jej nogi, opięte teraz jasnymi, obcisłymi spodniami wydawały się sięgać nieba.
   - Dzięki- odpowiedział, uśmiechając się lekko. Schował butelkę z resztkami wody do plecaka, który zarzucił na plecy.
   - Kiedy znowu gracie?- spytała dziewczyna, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu, a w Emilii się zagotowało.
   - Nie jestem pewien- wzruszył lekko ramionami.- Może w środę, no nie chłopaki?- zwrócił się do kolegów.
   - Dla mnie spoko- powiedział jeden z nich, a jego poparli inni.
   - Więc w środę- powiedział do brunetki.
   Emilia odwróciła głowę w kierunku Dagmary, która zwróciła jej uwagę przez szturchnięcie. Formańska powędrowała wzrokiem na brata.
   - Nie przejmuj się, tak jest zawsze- powiedziała spokojnie.- Ale on wybrał ciebie- przypomniała.
   Emilia uśmiechnęła się lekko, znowu kierując swój wzrok na Bartka, który teraz zawzięcie rozmawiał z Dawidem. Zielonka zerknęła na Dagmarę, która wypuściła powietrze z ust, próbując się uspokoić.
   - Hej, Bartek!- krzyknęła nagle nad uchem Emilii, przez co ta lekko się skrzywiła.
   Dopiero wtedy je zauważył. Uśmiechnął się, zaczynając iść w ich kierunku. Koło niego kroczył Dawid.
   - Cześć- Bartek stanął tuż naprzeciwko Emilii po drugiej stronie barierki, która ich dzieliła. Nachylił się do przodu i cmoknął jej usta. Kątem oka Zielonka zauważyła spojrzenia innych.- Co tu robicie?- spytał.
   - Przyszłyśmy popatrzeć jak gracie- odpowiedziała blondynka z uśmiechem.- A twój kolega to..?
   - Dawid- ciemny blondyn wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą uścisnęła.- A ty jesteś Emilia?
   - Zgadza się- przytaknęła.
   - Miło cię poznać osobiście- miał bardzo niski głos.
   - Wzajemnie.
   - Cześć, Dagmara- przywitał się z brunetką, która była pozornie wyluzowana.
   - Cześć, Dawid- uśmiechnęła się lekko.- Kto wygrał?- spytała, kierując to pytanie niekoniecznie do niego.
   - Jasne, że my- pochwalił się z uśmiechem.
   - Gratulacje- powiedziały równocześnie dziewczyny, uśmiechając się do siebie.
   - Idziemy?- spytał Bartek Emilię.
   - A nie masz jakichś innych spraw do załatwienia?- spytała, zerkając ponad jego ramieniem. Podążył za jej wzrokiem. Dziewczyna o kasztanowych włosach stała kilka metrów dalej i wyglądała, jakby czekała na chłopaka.
   - Zaraz wracam- powiedział, dotykając na chwilę ramienia Emilii tylko po to, żeby je pogładzić.
   Bartek odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku dziewczyny. Niestety Zielonka nie mogła wychwycić, o czym mówili. Udawała, że bardziej interesuje ją to, co dzieje się tuż przy niej.
   - Przyjedziecie na mecz w środę?- spytał Dawid, opierając się o barierkę łokciami.
   - Myślę, że tak- odpowiedziała Dagmara, uśmiechając się w jego kierunku.- Z kim gracie?
   - Sami ze sobą- zaśmiał się. Jednak nie był to tak czarujący śmiech jak w wykonaniu Bartka.
   - Dagmara z pewnością przyjdzie, ale nie jestem pewna, czy ja też, ale myślę, że to nie będzie problem- powiedziała Emilia, przykuwając ich uwagę.
   - Dlaczego?- chłopak złączył razem brwi.
   - Razem z Bartkiem musimy ćwiczyć do występu- wytłumaczyła, kiedy Formański właśnie do nich wrócił.
   - Co ja?- spytał, nie będąc w temacie.
   Wytłumaczyli mu o co chodzi. Zgodził się z Emilią.
   - Ale ty, Dagmara, przyjedziesz?- Dawid spytał brunetkę.
   - Tak, myślę, że tak- skinęła spokojnie głową, ale Emilia zdążyła już poznać ją na tyle, że wiedziała, iż w środku krzyczy i piszczy ze szczęścia jak mała dziewczynka.
   - No to dobra. Będę szedł, bo spóźnię się na autobus- pożegnał się ze wszystkimi i zniknął im z pola widzenia.
   - Co chciała?- spytała Emilia, kierując swoje pytanie w stronę Bartka. Ten na początku nie wiedział, o co chodzi, ale się domyślił.
   - Oddała mi książkę- wytłumaczył.
   Emilia skinęła głową. Nie chciała wyjść na zazdrosną, ale musiała przyznać, że taka właśnie była, co ani trochę się jej nie podobało. Całą trójką ruszyli w stronę domu, rozmawiając na przeróżne tematy jednak Emilia już psychicznie zaczynała się przygotowywać do rozmowy z Dagmarą o jej znajomości z Dawidem, która z pewnością była nieunikniona.

piątek, 4 kwietnia 2014

Rozdział 8

   W poniedziałek po szkole Emilia od razu poszła do Formańskich. Najpierw odwiedziła Dagmarę, która czuła się już o wiele lepiej i zamierzała wrócić do szkoły, a później razem z Bartkiem ruszyli w stronę garażu za ich domem, żeby zacząć ćwiczyć do występu.
   - Tutaj będziemy ćwiczyć?- spytała zaskoczona dziewczyna, rozglądając się na boki. Szafka z narzędziami, kalendarze sprzed kilku a nawet kilkunastu lat, stare gazety, opony i przeróżne deski składały się na główny wystrój pomieszczenia.
   - Uprzątnąłem tu to i owo, więc jest wystarczająco dużo miejsca- powiedział entuzjastycznie.
   - W porządku- pokiwała wolno głową, siadając na niepewnym drewnianym krześle bez oparcia. Bardzo możliwe było, że kiedyś je posiadał, ale teraz… cóż, ledwo stał, a Emilia była w każdej chwili gotowa, żeby szybko z niego zejść.
   - Zaczynamy?- spytał, uśmiechając się do dziewczyny tak, że znowu poczuła, że na jej policzki wdarł się niechciany róż.
   - Jasne- odpowiedziała ochoczo.
   Bartłomiej usiadł koło niej na jednej z opon jakiegoś pojazdu, którego tożsamości Emilia nie znała i wyciągnął jakiś zeszyt, który z pewnością nie należał do tych nowych. Ze środka wypadł długopis, który w jednej sekundzie znalazł się w jego prawej dłoni. Chłopak najpierw puścił w swojej komórce piosenkę, którą wylosował. Emilia ją znała, więc ułatwiło im to trochę zadanie. Nie musieli się jej uczyć także mieli więcej czasu na układ taneczny. Zaczęli dzielić się piosenką, żeby oboje coś śpiewali. Pomimo, że było to zaliczenie Bartka, dziewczyna nie protestowała. Zdziwiła się, jak dobrze dogaduje się z bratem przyjaciółki. Myślała, że między nimi będzie drętwo, a tymczasem omawiając poszczególne etapy ich występu, żartowali i śmiali się w głos, jakby znali się od lat. Emilia bardzo cieszyła się z tego powodu, bo dobre kontakty w zespole to podstawa. Nie przećwiczyli piosenki. Oboje chcieli najpierw poćwiczyć w domu sam na sam ze sobą, a dopiero później spróbować zaśpiewać ją razem.
   Tak jak bardzo szybko poradzili sobie z piosenką, tak o wiele trudniej było z układem. Bartek chciał, żeby chociaż w małej części składał się w stylu hip hop, ale Emilia nie umiała w nim nawet jednego kroku. Z Jake’iem uczestniczyła w lekcjach tańca towarzyskiego, a to nie miało nic wspólnego z hip hop’em, a że Bartek uparł się przy swoim, W końcu było to jego zaliczenie a nie jej. Zgodziła się na kilka lekcji, których udzielić miał jej Bartek przed rozpoczęciem właściwych prób.
   Kiedy uzgodnili większość szczegółów i plan na najbliższe kilka dni, zorientowali się, że w międzyczasie zrobiło się późno. Pożegnali się z uśmiechami na twarzach. Gdy Emilia szła w kierunku chodnika, zobaczyła Dagmarę za firanką. Pomachała do niej z uśmiechem dłonią. Brunetka lekko się zmieszała. Pewnie nie zdawała sobie sprawy z tego, że ją widać, ale odmachała Zielonce. Dziewczyna zaśmiała się pod nosem, idąc w kierunku domu swojej babci.
***
   - Źle noga- pouczył ją Bartek, kiedy Emilia po raz setny próbowała wykonać układ, którego usiłował nauczyć ją Formański.
   Chociaż mogło się wydawać, że wszystko to jest proste, w rzeczywistości wcale nie było. Emilia uczyła się już czwarty dzień z rzędu i nadal nic jej nie wychodziło.
   - Nigdy się tego nie nauczę- pożaliła się, siadając na podłodze niczym obrażona dziewczynka, zakładając ręce na piersiach. Poprawiła kucyka na czubku swojej głowy, kiedy Bartek przysiadł przy niej.
   - Już dobrze ci idzie- pocieszył, uśmiechając się lekko.- Wstawaj- podniósł się, wyciągając swoją dłoń w kierunku dziewczyny. Popatrzyła na niego z dołu i przyjęła gest pomocy z wahaniem. Kiedy stanęła na nogach, otrzepała swoje spodnie.
   - Pokażę ci wszystko jeszcze raz- zaczął Bartek, stając na środku garażu. Jego komórka podłączona była do głośników ustawionych w kącie. Przynieśli je w dniu pierwszej "lekcji" tańca.- A później- kontynuował- spróbujesz wszystko powtórzyć. Znowu- dodał.
   Emilia podeszła do jego komórki i wcisnęła play. Muzyka zaczęła płynąc z głośników, a Bartek pokazał kolejny raz tą część układu, nad którą pracowali. Jego ruchy w przeciwieństwie do Emilii były sprawne i wypracowane. Widać było, że musiał kiedyś dużo tańczyć. Zielonka już za pierwszym razem, kiedy chłopak pokazał jej kroki, była zdumiona.  Nie dość że grał na dwóch instrumentach to jeszcze tańczył i śpiewał.
   - Teraz ty- pokazał na Emilię, kiedy skończył.
   Popatrzyła na niego tempo. Dopiero po chwili się ogarnęła.
   - No… ok.-przełknęła głośno ślinę, wychodząc na środek.
   Kiedy zaczęła nieporadnie próbować skopiować ruchy Bartka, ten podszedł do niej niespodziewanie i złapał ją w pasie. Dziewczyna wciągnęła gwałtownie powietrze, nagle sztywniejąc.
   - Spokojnie. Tylko ci pomogę- zaśmiał się słodko.
   Zaczął nakierowywać ciałem dziewczyny, która mimo skrępowania na to pozwalała. Tym razem wyszło im o wiele lepiej.
   - I widzisz? Nie było tak źle- Bartek zrobił kilka kroków w tył, odkręcił butelkę wody, przechylając ją następnie, aby upić łyk.
   - Uczyłeś się tańczyć?- spytała, siadając na swoim stałym miejscu, czyli na nieco zepsutym krześle.
   - Dawno- przyznał, patrząc na nią spod długich rzęs.- Chodziłem na zajęcia przez dwa miesiące, ale nigdy nie przestałem tańczyć sam dla siebie w domu. W sumie to sam wszystkiego się nauczyłem.
   - Jestem pod wrażeniem. Grasz na instrumentach, śpiewasz i tańszych. Whoah- wypowiedziała swoje myśli na głos.
   Bartek się zaśmiał. Dopiero wtedy Emilia uświadomiła sobie, że powiedziała to co powiedziała przez co trochę się zawstydziła.
   - Jakoś tak wyszło- chłopak wzruszył lekko ramionami.- A ty? Długo tańczysz?
   - Właśnie o to chodzi, że już od dawna nie. Dlatego zastanawiam się, dlaczego mnie wybrałeś..- spojrzała na niego. Już od dawna nurtowało ją to pytanie. Mógł poprosić o to jakąś inną znajomą, która umie o wiele lepiej tańczyć niż ona.
   - Wybrałem cię, bo umiesz tańczyć- odpowiedział.
   - Ale z pewnością są osoby, które robią to o wiele lepiej ode mnie.
   - Właśnie o to chodzi, że nie- prychnął.- A jak już umieją tańczyć to boją się występować na scenie. A ty? Ty jesteś inna.
   Zamilkli, ale tylko na chwilę.
   - Szczerze to nigdy nie powiedziałbym, że już nie tańczysz- pierwszy odezwał się Bartek, bawiąc się zakręconą butelką w swojej dłoni.- Naprawdę- spojrzał na nią.
   - Tsa, jasne. Śmiej się dalej, dobrze ci to wychodzi- zachichotała.
   - Mówię poważnie. To że nie umiesz akurat hip hop’u to nic nie znaczy.
   - Przestań.
   - Nie wierzysz mi?- podniósł jedną brew do góry. Pokręciła przecząco głową. Bartek wstał, odstawił wolno butelkę na ziemię i podszedł do dziewczyny, która od razu wstrzymała oddech, kiedy spojrzał jej głęboko w oczy. Nagle jego dłonie znalazły się na jej brzuchu, a ona zaczęła zwijać się ze śmiechu. Miała straszne łaskotki, co zawsze ją denerwowało. Polecieli razem na podłogę. Emilia piszczała pomiędzy głośnym śmiechem.
   - Teraz mi wierzysz?- spytał, nie przestając ją torturować.
   Coś próbowała powiedzieć, nadal się śmiejąc, ale nie była wstanie.
   - Nie słyszę- wystawił w jej kierunku ucho.
   - Ta.. ak- wydusiła pomiędzy napadami śmiechu. Dopiero wtedy zabrał swoje ręce, a Emilia trochę się opanowała, nadal szczerząc zęby jak głupia do sera.
   - Nie maltretuj mi przyjaciółki- powiedział ktoś za nimi.
   W jednej chwili odwrócili się w stronę głosu. W drzwiach garażu stała Dagmara z założonymi na piersiach rękoma i cwaniackim uśmiechem na twarzy. Emilia podniosła się do pozycji siedzącej, wycierając łzy z kącików oczu. Bartek wstał na proste nogi.
   - Widzę, że dobrze wam idzie- skomentowała Daga, ciągle patrząc na nich z uśmiechem. Emilia przewróciła oczami.
   - A ja widzę, że czujesz się lepiej- odgryzł się Bartek.
   - Ja czuję się wyśmienicie, tylko mama nie chciała mnie puścić do szkoły- sprostowała.- Wstań z tej zimnej podłogi- Dagmara uśmiechnęła się w stronę Emilii i podała jej swoją dłoń, żeby jej pomóc.
   Formańska wróciła do szkoły, ale tego dnia znowu musiała zostać w domu, chociaż nie chciała. Rano miała gorączkę. Przyjaciółki siedziały razem w szkolne ławce, Emilia pomogła jej poznać nowe osoby, które Zielonka zdążyła przez te kilka dni poznać. Spędzały czas z nowymi znajomymi, ale ciągle były razem.
   - Po co przyszłaś?- spytał siostrę Bartek.
   - Zobaczyć, jak wam idą przygotowania- szturchnęła go w ramię. Oddał jej tym samym, ale nie została mu dłużna i dźgnęła go palcem w brzuch. Popatrzył na nią zaskoczony, ale uderzył ją lekko w ramię. Przynajmniej jemu się tak wydawało, bo dziewczyna straciła na chwilę równowagę, zaskoczona uderzeniem.
   - Pójdę już- Emilia spojrzała z szerokim uśmiechem najpierw na Bartka, później na Dagmarę.- Zrobiło się późno, a mnie czekają jeszcze lekcje- podniosła swoją torbę.
   - Dobra. Wpadnij jutro po mnie- Dagmara objęła ją ramionami w przyjacielskim uścisku.
   - Okey- uśmiechnęła się.- Cześć- pomachała rodzeństwu dłonią i zniknęła im z pola widzenia.
  Teraz czas Emilii mijał o wiele szybciej niż było to wcześniej. Lekcje, pomoc Janinie, spotkania z Dagmarą i próby z Bartkiem składały się na plan każdego dnia dziewczyny. Nie snuła się już po domu bez celu, jak wcześniej. Ciągle miała coś do roboty, a  wieczorami zmęczona z chęcią kładła się do łóżka.
   Emilia wiele razy zastanawiała się, co właściwie jest między nią a Bartkiem? Przyjaźń czy tylko znajomość? Nie była pewna. W szkole prawie się nie widywali, a jeżeli już to wymieniali się jedynie symbolicznym 'cześć'  i szli w swoje strony. Może dlatego, że zawsze byli z jakimiś znajomymi? Jednak Emilia wiedziała, że przez ostatni czas czuła się przy nim inaczej niż przy innych. Lubiła z nim spędzać czas niemal tak jak z Dagmarą, uwielbiała, kiedy się uśmiechał, opowiadał róże anegdotki lub pokazywał sprawnie kroki.. Sama nie wiedziała, co czuje i to ją denerwowało najbardziej.

***
   - To jak, ćwiczymy czy dalej będziemy tak siedzieć?- spytał Bartek któregoś dnia podczas codziennej próby. Emilia zdążyła już opanować cały układ, co trwało dość długo, i teraz jedynie dopracowywali szczegóły. Do tej pory nadal nie śpiewali, skupiając się na najtrudniejszym, czyli na układzie.
   - Powinniśmy poćwiczyć- upiła łyk coli z puszki, którą dał jej wcześniej Bartek. Sam też co jakiś czas popijał napój, podobnie jak Dagmara, która tego dnia towarzyszyła im na próbie.
   - Może pośpiewacie?- zaproponowała.- To też musicie przecież poćwiczyć.
   Spojrzeli na siebie, wzruszając lekko ramionami. Dagmara nie czekała na ich decyzje. Po prostu podeszła do komórki brata, która była jak codziennie podczas ich spotkań podłączona do głośników i wybrała piosenkę, którą mieli wykonać na karaoke. Kiedy do uszu Emilii dotarły pierwsze dźwięki zaczęła się trochę denerwować. Jakby nie było, nigdy nie śpiewała przed publicznością. Jednak zaczęła śpiewać pierwszą zwrotkę, którą musiała też wykonać na występie. Czuła wzrok Dagmary i Bartka na sobie, ale nie przejmowała się. Musiała się przyzwyczaić do oczu skierowanych na nią. Uśmiechnęła się lekko do rodzeństwa, kiedy Bartek do niej dołączył na refrenie. Drugą zwrotkę śpiewał chłopak, a później znowu refren razem.
   - Brawo!- krzyknęła Dagmara, uśmiechając się szeroko.- Ślicznie było! Naprawdę śpiewaliście to pierwszy raz razem?- oboje przytaknęli.- Emilia, masz świetny i niespotykany głos! Taki czysty..- zachwycała się Dagmara.
   - Dziękuję- Emilia uśmiechnęła się w jej stronę.
   - Niesamowite...- była pod wrażeniem.- Jesteście znakomitą parą wokalną! Wasze głosy tak wspaniale ze sobą współgrają!
   Emilia lekko się zaczerwieniła, zerkając na Bartka. Ten niespodziewanie puścił jej oczko, przez co się zmieszała, czując szybsze bicie serca, ale uśmiechnęła się pod nosem. Nie zdawała sobie z tego sprawy, jak bardzo go lubi. Nawet trochę za bardzo niż by chciała.. Ale wtedy przypomniała sobie słowa Dagmary, które ta wypowiedziała, kiedy Zielonka poznała Bartka i ledwo zauważalnie posmutniała. Ale kiedy Dagmara włączyła kolejną piosenkę i sama zaczęła śpiewać, znowu się uśmiechnęła i dołączyła do przyjaciółki. Dziewczyna nawet nie wiedziała, kiedy stało się tak, że się zaprzyjaźniły, ale cieszyła się, że tak właśnie jest. Nie wyobrażała sobie lepszej przyjaciółki.
    Wieczorem Emilia była tak zmęczona próbą i całym dniem w szkole, że od razu usnęła, ale nie na długo, bo nagle coś zaczęło drapać w szybę. Otworzyła błyskawicznie oczy z sercem bijącym jak młot w piersi. Zaspana, ale nagle bardzo rozbudzona wygrzebała się z pościeli i wstała z łóżka, obciągając swoją bluzkę, która aktualnie służyła jej za górę od pidżamy.
   Za oknem zobaczyła ciemną postać, która wyglądała jakby chciała dostać się do środka.
   - Włamywacz- szepnęła przerażona.- Chce się włamać. Boże, babcia- spojrzała wystraszona w stronę drzwi. Była gotowa szybko wybiec z pokoju i zacząć krzyczeć.
   Bardzo wolno podeszła do drewnianej komody, gdzie zapamiętała, że postawiła szklaną kulę z wodą i kolorowymi drobinkami w środku. Pomyślała, że może użyć tego jako broni w razie konieczności.
   Kiedy miała chciany przedmiot w dłoni, postać za oknem zaczęła coś mówić. Dziewczyna wytężyła słuch, starając się zrozumieć słowa.
   - Emilia- syknął. Jeszcze bardziej się wystraszyła. Znał jej imię.- Auć. Otwórz wreszcie to okno! Chcesz żebym zadrapał się na śmierć?
   Dziewczyna dopiero teraz rozpoznała jego głos. Bartek. Pośpiesznie otworzyła okno, potykając się w ciemnościach. Zobaczyła, jak chłopak stoi na świerku, rosnącym przed ich domem i walczy z kolcami.
   - Co ty tu robisz?- wykrztusiła, opanowując drżenie głosu. Naprawdę się przestraszyła. Zerknęła na podświetlany zegarek, stojący na szafce nocnej. 02:17.
   - Przesuń się- rozkazał.- Wskoczę do pokoju- uśmiechnął się lekko, rozhuśtując gałąź, na której stał.
   Jak powiedział, tak zrobił i głuchym lotem, wylądował bez huku na podłodze. Emilia szeroko otworzyła oczy.
   -Zwariowałeś?!- mało nie krzyknęła, odstawiając szklaną kulę na szafkę.
   Oboje spojrzeli odruchowo na drzwi, czy nie obudzili Janiny, ale usłyszeli tylko chrapanie. Bartek uśmiechnął się od ucha do ucha zwycięsko, pokazując swoje białe zęby, ciesząc się ze swojego czynu. To właśnie ten uśmiech Emilia tak kochała.. Bartek stał na środku jej pokoju i jak gdyby nigdy nic, śmiał się z tego wszystkiego, jakby to co zrobił było najnormalniejszą rzeczą na świecie. Zielonka była wściekła. Przecież mógł po pierwsze sobie coś zrobić, a po drugie narobić jej kłopotów! Bo kto to słyszał, żeby kolega wchodził przez okno do pokoju dziewczyny? Nikt. Przynajmniej w jej otoczeniu..
   - Cześć, Emilia- powiedział, nagle poważniejąc.
   - Cześć?!- prychnęła.- Co ty człowieku wyprawiasz?
   - Musimy porozmawiać.
   - Teraz?- zdziwiła się.- O drugiej w nocy?- pokazała palcem na zegarek.
   - Dokładnie- skinął głową.- Tak długo myślałem, że doszedłem do pewnego bardzo ważnego wniosku, a żeby nie stchórzyć, muszę to powiedzieć teraz.
   - Co się dzieje?- spytała poruszona. Bartek był aż za poważny jak na niego.
   Usiadła na łóżku, a za nią zrobił to samo chłopak.. Wypuścił głośno powietrze z płuc.
   - Po prostu muszę to powiedzieć..
   Dopiero teraz dziewczyna zobaczyła, że Bartek trzyma ją za ręce. Serce zabiło jej szybciej.