poniedziałek, 13 lipca 2015

Aktualności


Zapraszam serdecznie do czytania opowiadań, które tutaj opublikowałam. Co z tego, że historie się skończyły? To chyba nawet lepiej! (przynajmniej dla mnie tak zazwyczaj jest). Rozdziały można śmiało czytać we własnym tempie, jeżeli oczywiście opowiadanie Ci się spodoba :)
 Nikogo nie zmuszam, ale zachęcam ;)

Na komentarze odpowiadam, więc jeżeli ktoś jest zainteresowany, może sobie sprawdzać po pewnym czasie, czy to zrobiłam ;)

Patrz: "Informacje"

Pozdrawiam! :*
Noelle

sobota, 4 lipca 2015

Rozdział 40- ost

Nigdy o to nie prosiłam, ale dzisiaj jest taki wyjątek...
Proszę, żeby każdy, kto to czyta dał o sobie znać w postaci komentarza pod tym postem. Może to być zwykła kropka lub „czytałam/em”. Z "anonima" też nie bronię. Jest to dla mnie bardzo ważne. Nieważne, czy będzie to dzisiaj, jutro, za tydzień, za dwa tygodnie, za miesiąc, czy za rok. Proszę tylko o to, jako że to ostatni rozdział tego opowiadania. Dziękuję 
;)

   Emilia stała tam z szeroko otwartymi oczami i buzią, a w jej oczach ledwo utrzymywały się łzy, jednak nie popłynęły po jej policzkach. Jej serce roztrzaskało się właśnie na miliony kawałeczków. Czuła jak wewnętrzny ból niemal ją rozdziera od środka, chciało się jej płakać, ale nie mogła. Nie potrafiła i nie wiedziała, dlaczego. Całe życie była okłamywana. Przez wszystkich. W końcu rodzina musiała wiedzieć.. Nie wiedziała, czy mieć żal do Sary, czy być zła.. Całe życie ją okłamywała razem z Kamilem i nigdy nie zamierzała powiedzieć prawdy.
   Kobieta o czarnych włosach była jej matką.. Ale jak? Emilia nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej rodzina skrywa taką tajemnicę.
   - Emilka..- szepnęła Sara, wstając.
   Była przerażona i nie wiedziała, co robić. Najbardziej zabolało ją, kiedy zrobiła krok do przodu, a Emilia o tyle się cofnęła. Zaczęła jeszcze bardziej płakać niż wcześniej.
   - Dlaczego mnie okłamywałaś?- spytała. Czuła, że zbliża się w niej fala płaczu.
   - J.. ja.. och, Emilia.. tak bardzo cię przepraszam- zakryła twarz dłonią, kiedy z jej gardła wydobył się szloch. Bała się, że traci właśnie córkę..
   - Naprawdę nie jesteś moją matką?- spytała, a Sara z bólem pokręciła przecząco głową. Była załamana.- Ona nią jest?- zadała kolejne pytanie, przenosząc swój wzrok na drugą z kobiet.
   Siedziała ze łzami w oczach i patrzyła Emilii prosto w oczy. Oto po dwudziestu pięciu latach widzi swoją córkę na żywo. Do tej pory czytała o niej jedynie w gazetach i Internecie, śledząc każdy jej krok. Nawet nigdy nie planowała się z nią zobaczyć.
   -Tak, Emilia. Jestem twoją biologiczną matką- przyznała kobieta, wstając. Podeszła do Emilii i stanęła metr od niej. Była tak bardzo podobna do Sary.. Były niemal identyczne.- Mam na imię Judyta- wyciągnęła w jej stronę prawą dłoń. Emilia zawahała się, ale uścisnęła ją. Kobieta patrzyła na nią ze łzami w oczach. Nie sądziła, że kiedykolwiek ją spotka, a tym bardziej, ze w ten sposób i tak własnie zareaguje.
   Emily wróciła wzrokiem na Sarę, która wyglądała jak sto nieszczęść. Kolejne szlochy opuszczały jej gardło, a łzy niczym wodospad spływały po jej policzkach, kapiąc na bluzkę. Na jaw wyszła największa tajemnica rodzinna.
   - Wytłumaczycie mi to?- Emilia musiała poznać prawdę.
   - Oczywiście. Należy ci się to- Judyta skinęła głową. Sara nie była w stanie wydusić z siebie słowa.- Jednak sądzę, że to nie jest odpowiednie miejsce.
   Ludzie, mijając je spoglądali na nie jak na chorych psychicznie.
   Emilia skinęła wolno głową.
   - Chodźmy do mojego pokoju- powiedziała i odwróciła się na pięcie. Ruszyła przodem, nie czekając na Sarę i Judytę. Jak najszybciej chciała znaleźć się na miejscu. Kiedy już wszystkie trzy tam doszły, Emilia w skrócie wyjaśniła wszystko Bartkowi. Cała czwórka usiadła w jednym pomieszczeniu.
   - Słucham- powiedziała Zielonka, siedząca obok Bartka. Pozostałe kobiety zajęły miejsca naprzeciwko.
   Spojrzały na siebie.
   - Emilciu..- zaczęła niepewnie Sara.- To prawda, że Judyta jest twoją matką.
   - Dobrze, to już wiem- głośno przełknęła ślinę. Chociaż wydawać by się mogło, że była twarda, miała ochotę położyć się i rozpłakać.- Jesteście do siebie tak bardzo podobne..
   - Jesteśmy- przytaknęła blondynka.- Bo… bo jesteśmy bliźniaczkami jednojajowymi.
   Emilia domyślała się tego, ale usłyszeć taką wiadomość było jednak dziwnie. Kiedy myślała, że wszystko jest już w porządku i nareszcie jest szczęśliwa, na jaw wyszło... to. Kobieta która ją wychowała, okazała się być jej ciotką..
   - Rozumiem- w oczach Emilii także pojawiły się łzy, ale nie dopuściła, żeby zmieniły swoje położenie. Sara także trochę się opanowała. Wiedziała, że trzeba odbyć tą ważną i nieuniknioną rozmowę.- Jak to się stało… że..- nie mogła tego wypowiedzieć.
   - Że to pani Sara wychowała Emilię, a nie pani Judyta?- dokończył za nią Bartek, ściskając jej dłoń, żeby dodać jej otuchy.
   Bliźniaczki spojrzały na siebie. „Czas wszystko wyjaśnić” pomyślała Sara, otwierając buzię.
   - Od zawsze byłyśmy bardzo podobne z wyglądu, ale całkiem inne pod względem charakteru- spuściła głowę.- Nie było chyba osoby, która by nas nie pomyliła co najmniej kilka razy. Byłyśmy identyczne, jak dwie krople wody- uśmiechnęła się lekko.- Nieraz to wykorzystywałyśmy w dzieciństwie, ale później ten fakt zaczął nas denerwować. Kiedy miałyśmy po dwadzieścia lat, pewnego dnia Judyta przyszła do domu zapłakana i powiedziała, że jest w ciąży- Sara spojrzała na siostrę.
   - Dla wszystkich był to prawdziwy szok- kontynuowała czarnowłosa.- Nie chciałam tego dziecka..- niemal wyszeptała. Emilia uważnie słuchała, przyswajając każdą informację i układając sobie wszystko w głowie. "To mnie nie chciała" pomyślała.- Zwykła wpadka. Kiedy zaczął pojawiać mi się brzuch, ludzie z naszej miejscowości nie wiedzieli nawet, która z nas jest w ciąży, a my się na ten temat nie wypowiadaliśmy. Można powiedzieć, że unikaliśmy tego tematu jak ognia- patrzyła Emilii prosto w oczy. Sara nie potrafiła. Czuła się winna całej sytuacji.- Gdy byłam w trzecim miesiącu, wyjechałam, żeby uniknąć tych wszystkich wzroków ludzi, do dużego miasta. Ale nie sama. Żeby nie być pozostawiona samej sobie, wzięłam ze sobą Sarę i razem wyjechałyśmy do Warszawy. Rodzice nas odwiedzali, ale my nie jeździłyśmy do nich- zrobiła krótką przerwę.- Urodziłam cię w ósmym miesiącu..- jej głos się załamał. Spojrzała na Sarę z prośbą, żeby ta kontynuowała. Wstydziła się swojego występku sprzed lat i wiele razy obwiniała się o to.
   - Byłam wtedy z Judytą- Sara nareszcie spojrzała na Emilię, która wzrokiem wodziła pomiędzy bliźniaczkami.- Kiedy przyszłaś na świat, pojechałam po kilka rzeczy do naszego tymczasowego mieszkania- przełknęła ślinę. Zbliżał się najważniejszy moment. Spojrzała na Judytę, która z poczuciem winy siedziała ze spuszczoną głową. Jej czarne kosmyki włosów spadały luźno  w dół.- Kiedy wróciłam… Judyty nie było- Emilia zmarszczyła czoło.- Szukałam jej wszędzie, gdzie mogłam, ale przepadła jak kamień w wodę.
   - Uciekłaś ze szpitala?- spytała z wyrzutem Emilia swoją biologiczną matkę. Ta spojrzała na nią z poczuciem winy wymalowanym na twarzy. Wolno skinęła głową.- Nie do wiary- pokręciła głową. Była w szoku.- Dlaczego?
   - Czułam, że nie dałabym sobie rady- wyszeptała.- Stchórzyłam.
   - Zostawiła tylko list- kontynuowała Sara.- Przepraszała za to, że musiała odejść i prosiła tylko o jedno..- zrobiła pauzę.- Prosiła, żebyś miała na imię Emilia- popatrzyła na nią z bólem w oczach.- Ja chciałam dać ci na imię Weronika, stąd twoje dwa imiona- Emilia nigdy nie używała drugiego z nich.- Nigdy więcej nie zobaczyliśmy Judyty chociaż jeszcze długo na nią czekaliśmy. Mieliśmy nadzieję, że wróci, ale nigdy się tak nie stało. Zostawiła cię w szpitalu.. Wtedy postanowiliśmy wspólnie całą rodziną, że wykorzystamy nasze podobieństwo i prawnie stałaś się moją córką- uśmiechnęła się lekko.- Wróciłam do rodzinnego domu razem z tobą. Wmówiliśmy wszystkim, że to ja byłam w ciąży i jesteś moją córeczką..
   Emilia chwilę milczała, przetwarzając wszystko to, co usłyszała. Serce biło jej niemiłosiernie szybko. Chociaż była już dorosła, bardzo przeżyła tą wiadomość. Kobieta, która ją wychowała była jej ciotką, a matka porzuciła ją w szpitalu..
   Nagle coś sobie uświadomiła. Coś co wcześniej nie przyszło jej nawet do łowy. Spojrzała na Bartka, który lekko się uśmiechnął, żeby podnieść ją na duchu. Także był bardzo przejęty. Wiedział, że musi wspierać Emilię.
   - W takim razie..- przemówiła.- Tata.. to znaczy Kamil także nie był moim ojcem- stwierdziła.
   Bliźniaczki popatrzyły na siebie.
   - Nie do końca- powiedziała Judyta.
   Emilia szerzej otworzyła oczy.
   - Był moim ojcem?!- niemal krzyknęła.
   - Tak- Judyta skinęła głową.
   Blondynka opadła na oparcie kanapy, na której siedziała i położyła sobie dłoń na czole. Tego było dla niej za wiele. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, ile nie wiedziała o swojej rodzinie.
   - Jak to?- spytała w końcu.- Nie rozumiem..
   - Kamil jest.. to znaczy był- poprawiła się Sara- twoim biologicznym ojcem- Emilia położyła głowę na ramieniu Bartka. Miała dość tych „rewelacji”, ale z drugiej strony chciała dowiedzieć się wszystkiego i mieć to z głowy.
   - Wytłumaczcie mi to- poprosiła, prostując się. Siostry spojrzały na siebie. To Judyta zabrała głos.
   - Z Kamilem byliśmy przyjaciółmi.. Poznaliśmy się na jednej z dyskotek. Spotykaliśmy się razem z naszą grupką znajomych. Pewnego dnia, kiedy przyjechał na moje… nasze urodziny, pomylił mnie z Sarą- uśmiechnęła się lekko na to wspomnienie.- Pamiętasz?- zwróciła się z tym pytaniem do siostry.
   - Tak- skinęła głową, podnosząc kąciki swoich ust do góry.- Wpadł na podwórko jak burza i rzucił się na mnie w uścisku z wielkim misiem w jednej dłoni i bukietem kwiatów w drugiej. Kiedy powiedziałam mu, że to nie mnie szuka, przeprosił, ale że ja także miałam urodziny tego dnia, dał mi jedną z różyczek z bukietu.
   - Właśnie- pałeczkę przejęła ponownie Judyta.- Byliśmy dobrymi przyjaciółmi- zaznaczyła.- Ale pewnej nocy… nie wiem, co się stało. Byliśmy pijani i tyle- wzruszyła lekko ramionami.- Nie powiedziałam mu o ciąży i poprosiłam, żeby Sara także mu nie mówiła, że spodziewam się dziecka- patrzyła tylko na Emilię. Ta ledwo powstrzymywała łzy.- Najśmieszniejsze jest to, że Kamil zakochał się właśnie w niej, a ona nie wiedziała, że nosiłam jego dziecko. Kiedy byłyśmy w Warszawie, spotykali się mimo, że mieszkali od siebie bardzo daleko. Na początku bolało mnie to, ale nie dawałam tego po sobie poznać- przygryzła na moment dolną wargę.- Kiedy zaczęłam rodzić, powiedziałam Sarze, czyje dziecko urodzę..
   - Byłam w szoku. Na początku czułam złość, później zawód..- zaczęła była modelka.- Kiedy to ja zostałam twoją mamą, a Judyta przepadła, powiedziałam o wszystkim Kamilowi. Wspólnie postanowiliśmy cię wychować. Nasi rodzice bardzo szybko zorganizowali ślub i wesele. Miałaś wtedy zaledwie trzy miesiące. Postanowiliśmy, że nikt nigdy nie dowie się prawdy.. że będziesz naszą kochaną córeczką.. takim oczkiem w głowie- Sara ponownie się rozpłakała.- Jednak spotkała nas przeszkoda w postaci moich niespełnionych marzeń.. Dalszą historię już znasz. Wyjechaliśmy do Nowego Jorku, skłóceni z rodzicami.
   - Czy.. dziadkowie, rodzice taty wiedzieli, czyją jestem córką?- Emilia patrzyła uważnie na kobiety przed nią.
   - Nie- odpowiedziała Sara.- Byli pewni, że twoja matką jestem ja. O Judycie nawet się nie dowiedzieli..
   - O boże- Emilia zakryła twarz dłońmi. Nie mogła tego wszystkiego pojąć.. Nie wiedziała nawet, co czuje, bo jej uczucia były mieszane. Dłuższą chwilę trwało zanim ponownie spojrzała na obecnych. Było to, kiedy ułożyła sobie wszystko w głowie.- Gdzie byłaś?- to pytanie skierowała do Judyty.
   - Wyjechałam nad morze. Tam zamieszkałam u koleżanki, ale wiedziałam, ze długo nie będę mogła tam zostać. Kiedy zarobiłam trochę pieniędzy, sprzedając pamiątki w niewielkim sklepiku, wydałam je na wyjazd do Czech. Tam też zostałam.
   - Nadal tam mieszkasz?
   - Tak- skinęła głową.- Właśnie tam znalazłam pracę, kupiłam mieszkanie.. Początki były bardzo ciężkie, ale w końcu stanęłam na nogi.
   - Masz rodzinę? Męża, dzieci?
   - Nie- pokręciła głową w przeczeniu.- Nigdy się nie zdecydowałam na taki krok, jakim jest założenie rodziny.
   Emilia pokiwała wolno głową. Następnie przeprosiła wszystkich. Chciała pobyć sama i wszystko przemyśleć. Bartek chciał pójść z nią, ale poprosiła, żeby został. Tak też zrobił. Emilia wyszła na plażę i idąc wolnym krokiem ponad wodą, myślała. Poznała prawdę, ale czy to dużo zmieniało? Nie znała kobiety, która ją wydała na świat. Analizowała wszystko tysiące razy i odtwarzała słowa Sary i Judyty. Wszystko ułożyła sobie w całość. Nie mogła uwierzyć, że Sara nie była jej biologiczną matką. Nie docierało to do niej. Przywoływała w pamięci przeróżne momenty z ich życia i kręciła z niedowierzaniem głową. Nigdy by nawet nie pomyślała, że skrywają tak wielką tajemnicę. Razem z Kamilem..
   Emilia chodziła tak bez celu trzy długie godziny. Kiedy wróciła, było już ciemno,  a wszyscy siedzieli w pomieszczeniu, służącym jako niewielki salon. Gdy weszła, wszyscy popatrzyli na nią. Wszystko przemyślała i była pewna, co zrobić. Nawilżyła swoje usta zanim je otworzyła.
   - Myślałam wystarczająco dużo, żeby dojść do pewnych wniosków- zaczęła.
   Bartek stał koło ściany i uważnie ją słuchał tak, jak wcześniej, kiedy bliźniaczki opowiadały historię z przeszłości.
   - Słusznie zauważyłaś, kiedy mi się przedstawiałaś, że jesteś moją biologiczną matką- zwróciła się tymi słowami do Judyty. Obie siostry nie spuszczały z Emilii wzroku, a po Sarze ewidentnie widać było, że płakała.- Biologiczną- zaakcentowała.- Ty mnie urodziłaś, ale nigdy nie byłaś dla mnie mamą. Bo co to za matka, która porzuca swoje dziecko w szpitalu?- mówiła dość spokojnie.
   Judyta spuściła ponownie głowę. Wiedziała, że źle postąpiła, ale wtedy myślała całkiem inaczej i wcale nie zamierzała wrócić do rodziny. Obiecała sobie, że rozpocznie całkiem nowe życie w innym kraju.
   - To Sara była, jest i zawsze będzie dla mnie mamą- uśmiechnęła się do matki przez łzy, które nagle pojawiły się w jej oczach.- To ty ze mną byłaś i chociaż nie miałaś czasu, nie zostawiłaś mnie. Dałaś mi dom i miłość- mówiła, patrząc na Sarę. Kobieta znowu się rozpłakała, ale ze szczęścia. Była pewna, że Emilia nie będzie chciała jej znać po tym wszystkim. Młoda Zielonka podeszła do niej i mocno wtuliła się w jej pierś.- Kocham cię, mamo- były to najpiękniejsze słowa, jakie Sara kiedykolwiek usłyszała. Pogładziła córkę po włosach.- Zawsze będziesz dla mnie moją jedyną matką.
   Kiedy opuściła ramiona Sary, spojrzała na Judytę. Ta uśmiechnęła się smutno.
   - Porzuciłaś mnie..- mówiła.- Gdyby nie mama, zostałabym sierotą. Nie mam ci teraz tego za złe. Minęło bardzo dużo lat, ale nie potrafiłabym mówić do ciebie „mamo”. Nie znam cię. Mimo to myślę, że powinnaś z nami pojechać do domu.. Zobaczyć się z rodzicami. Masz szansę wszystko naprawić.
   - Dziękuję, że nie chowasz urazy- powiedziała.- Mogę..- zawahała się.- Mogę cię przytulić?
   Emilia zastanowiła się chwilkę, ale pokiwała twierdząco głową. Judyta nie tracąc ani chwili, podeszła do kobiety i lekko objęła ją ramionami. Miała ochotę się rozpłakać. Właśnie przytulała pierwszy raz w swoim życiu swoją dwudziesto- pięcio letnią córkę. Nie oczekiwała od niej, że będzie zwracać się do niej „mamo”. Po prostu cieszyła się, że miała szanse poznać ją osobiście. Wiedziała doskonale, że popełniła wielki błąd, ale nie mogła już go naprawić. Emilia była córką Sary i nic nie mogło tego zmienić.
   Judyta postanowiła pojechać do rodziców, ale bała się ich reakcji na jej widok. Zachowała się okropnie względem nich, zostawiając tylko list, który nadal trzymali schowany głęboko w szufladzie. Mimo to po opowieści siostry o jej powrocie do domu, postanowiła spróbować i już dwa dni później cała czwórka siedziała w samolocie lecącym do Polski.

***

   Stojąc pod drzwiami domu rodziców Sary i Judyty, najbardziej denerwowała się druga z sióstr. Nie widziała swoich rodziców od dwudziestu pięciu lat i bała się tego spotkania, a najbardziej odrzucenia. To co zrobiła lata temu było niewybaczalne, a i tak była jak wniebowzięta z powodu nastawienia Emilii w stosunku do niej. Można powiedzieć, że ją zaakceptowała jak ciotkę, nie jak matkę.
   Emilia weszła do domu jako pierwsza. Chciała zobaczyć, czy jej dziadkowie są obecni i byli. Żeby wszystkiego nie robić na raz, Judyta z Sarą czekały na zewnątrz, kiedy Emilia przedstawiała dziadkom swojego chłopaka, Bartka. Byli przeszczęśliwi. Od razu go polubili, ku uciesze Emily. Później nadeszła chwila prawdy.
   - Babciu, dziadku…- zaczęła niepewnie Emilia. Stojący za nią Bartek, chwycił jej dłoń w swoją.- Na zewnątrz jest mama..
   - Sarunia?- spytała zgrzytliwie Krystyna z pewnością zaskoczona.- Dlaczego nie wejdzie?
   - Nie jest sama- wytłumaczyła.- Przywieźliśmy tutaj kogoś..
   Dwoje starszych ludzi spojrzało na siebie. Siedzieli na kanapie w salonie. Następnie popatrzyli na Emilię.
   - Kogo?- spytał Witold, dziadek Emilii.
   - Za chwilę się przekonacie- powiedziała, wypuszczając głośno powietrze. Teraz to ona zaczęła się denerwować. Zawołała kobiety, czekające na zewnątrz.
   Kiedy Emilia wróciła do salonu, jej dziadkowie stali i patrzyli zdezorientowani na wnuczkę. Uśmiechnęła się lekko w ich kierunku. Najpierw do niemieszczenia weszła Sara. Szybko podeszła do rodziców i przytuliła ich na powitanie. Dopiero wtedy Judyta odważyła się pokazać. Trudno było ocenić reakcję jej rodziców. Szok? Niedowierzanie? Złość? Emilia nie mogła ich rozgryźć. Pewne było, że zareagowali całkiem inaczej niż na widok Sary.
   Judyta stanęła koło Sary, patrząc niepewnie na rodziców ze łzami w oczach. Za to oni wodzili wzrokami od jednej córki do drugiej. Dopiero po kilku minutach spojrzeli na Emilię, jakby zdając sobie sprawę z tego, że tam stała.
  - Cześć- Judyta niemal to wyszeptała.
  Krystyna zakryła usta dłonią, patrząc na drugą z bliźniaczek z niedowierzaniem. Nie mogła wydusić z siebie słowa. Kiedy Witek postanowił się odezwać, były to słowa, których Emilia całkowicie się nie spodziewała. Sara  i Bartek zresztą też.
   - Nawet nie waż mi się ryczeć- powiedział sucho, kierując swoje słowa w stronę Judyty.- Teraz przypomniałaś sobie o rodzinie?- żona położyła swoją dłoń na jego ramieniu, dając znak, żeby przestał, ale on nie zamierzał. Judyta spuściła smutno głowę. Po jej policzkach już płynęły łzy.- Gdzie byłaś przez dwadzieścia pięć lat?! Uciekłaś nic nikomu nie mówiąc.
   - Wiem- pokiwała głową.- Dlatego teraz przyjechałam przeprosić..
   - Wiele razy przez te lata zastanawiałem się, gdzie popełniłem błąd w twoim wychowaniu.. Doszedłem do wniosku, że za bardzo cię rozpieszczaliśmy, jak widać nie nauczyliśmy cię takiej miłości do swoich dzieci.
   -Wiem, że źle zrobiłam, ale nie cofnę czasu.
   - Nie cofniesz- przytaknął.
   - Tato- zaczęła Sara.- Może usiądźmy i spokojnie porozmawiajmy?
   Usiedli. Emilia opowiedziała dziadkom, jak wpadli na Judytę i całą dalszą historię. Chociaż Witold nadal był zły koniec końców przełamał się i przytulił obie córki, wybaczając Judycie ten ogromny błąd. Jeszcze długo rozmawiali o tym, co dalej, kiedy bez zapowiedzi przyjechała Joanna. Weszła do domu całkiem nieświadoma całej sytuacji. Kobieta miała zaledwie 5 lat, kiedy miała miejsce cała historia związana z Emilią. Wszystko opowiedziała jej Krystyna, kiedy ta dorosła na tyle, żeby zrozumieć.
   - Witam moją kochaną rodzinkę- weszła, nie zauważając Judyty.- Skończyłam wcześniej pracę i przywiozłam wam babeczki- zakołysała foliową torebką w powietrzu.
   Dopiero wtedy ją dostrzegła. Jej oczy powiększyły swoje rozmiary co najmniej trzykrotnie. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Nie pamiętała siostry prawie w ogóle. Wtedy tym razem Sara zaczęła opowiadać młodszej siostrze wszystko od początku. Aśka uważnie słuchała, a na końcu się popłakała. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek pozna drugą ze swoich sióstr. Nikt się nie spodziewał, że ona kiedykolwiek wróci, że ją zobaczą i że wybaczą. Doskonale wiedzieli, że rysa na ich sercach pozostanie na zawsze, ale nie można przecież żyć przeszłością, ale patrzeć do przodu, żeby jutro było lepsze. Tym właśnie kierowali się, kiedy wybaczyli Judycie. Wiedziała, że źle zrobiła, ale wtedy po prostu nie dała sobie rady psychicznie. Rola matki ją przerosła i dlatego też uciekła, zostawiając rodzinę w jednej wielkiej niewiadomej. Z jednej strony wiele razy chciała wrócić, wszystko wytłumaczyć, ale bała się potępienia. Z drugiej wolała pozostać tam, gdzie była i żyć jak do tej pory. Teraz, kiedy blisko siebie miała swoją córkę, nie bała się niczego. Nie przyznała się do tego, ale chciała, żeby Emilia traktowała ją tak, jak traktowała Sarę. Było to jednak marzenie, które nie miało szans się spełnić, o czym wiedziała. Cieszyła się, mimo to, że ma ją tak blisko siebie.
   Jak widać, każdy z nich w swoim życiu popełnił wiele błędów, ale dla nich najważniejsze było, że je sobie nawzajem wybaczyli i postanowili zbudować prawie od podstaw swoje rodzinne stosunki. W końcu rodzinę ma się tylko jedną i nie da się jej wybrać. Trzeba się cieszyć taką, jaka jest, bo kiedy jej zabraknie nic jej nie przywróci. Wszyscy żałowali jedynie, że Kamil nie dożył tej chwili. Jednak wierzyli, że widzi ich i cieszy się razem z nimi.

***
(3 lata później)

MUZYKA
   W życiu każdej kobiety nadchodzi taki dzień, który postrzega jako idealny. Biała suknia z welonem, makijaż, fryzura, kwiaty, rodzina i przyjaciele zebrani w jednym miejscu, pierścionek zaręczynowy na palcu i ten jedyny czekający przed ołtarzem chociaż z czarującym uśmiechem na twarzy, równie zdenerwowany jak ona.
   Emilia także doczekała się takiego dnia.
   Dwudziesty czwarty października. Dokładnie dwa lata po tym, jak Bartek zadał Emilii możliwe, że najważniejsze pytanie w jego życiu. Zgodziła się od razu. Była wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie. Teraz też nią była i nic nie mogło zburzyć jej szczęścia.
   Ruszyła wolnym krokiem w stronę ołtarza, do którego droga prowadziła po białym dywanie, na który idące przed nią dzieci, Julka, Szymon i Filip, spytali kolorowe kwiatki. Za nią po ziemi ciągnęła się jej biała suknia ślubna., taka, jaką sobie wymarzyła. Długa, wykonana z białego tiulu, w której każda kobieta bez wyjątku czułaby się jak księżniczka. Bukiet jasnoróżowych kwiatów w jej dłoni roznosiły przepiękny zapach, który docierał do nozdrzy Emilii, która nadal z lekkim uśmiechem na twarzy stawiała wolne kroki w stronę ołtarza, gdzie czekał już na nią ubrany w dobrze skrojony garnitur Bartek.
   Kobieta zerknęła na boki. Tego dnia towarzyszyli jej wszyscy. Sara z dumą oraz ze łzami w oczach, patrząca na swoją córkę, obok niej Judyta, która także nie powstrzymywała się od łez, dziadkowie, Joanna z mężem, Dagmara ze swoim chłopakiem, Lucie ze śliczną trzyletnią Lilly przy boku, Corey razem z Jake’iem, którzy spodziewali się właśnie swojego pierwszego dziecka, Kevin, Anna z Tomkiem i panem Zdzisławem, rodzice Bartka i Olivia z narzeczonym. Przyjechali też znajomi Emilii z lat młodzieńczych, czyli Klara, Justyna, Kuba i Dawid, a każdy z nich ze swoimi małymi rodzinami lub partnerami. Nie zabrakło też kilku znajomych Zielonków z Nowego Jorku, niedalekich sąsiadów z Polski, kolegów i koleżanek Bartka z przeróżnych stron świata i Emilii ze szkoły Julliarda oraz rodziców Jenifer, z którymi kobieta utrzymywała stały kontakt. Wszyscy patrzyli na pannę młodą, która była już coraz bliżej ołtarza i coraz bliżej jej przyszłego męża.
   Kiedy wreszcie stanęła przed kapłanem, wymieniła z Bartkiem uśmiechy. Cała uroczystość przebiegła według tradycji. Wszystko odbywało się po polsku, ale na niewielkim telebimie wynajęty tłumacz wyświetlał tłumaczenie. Tak właśnie postanowiła młoda para, żeby nikt nie był poszkodowany.
   Wszystko przebiegało bez żadnych niespodzianek, jednak kiedy przyszedł najważniejszy moment uroczystości, Emilia była szczerze zdumiona, gdy dowiedziała się, że Bartek napisał swoją własną przysięgę małżeńską. Poczuła się nawet głupio, bo ona tego nie zrobiła, ale postanowiła improwizować.
   - Kochany mój, dzisiaj powierzam Ci całe moje życie, wszystkie dni i noce, które będziemy razem spędzać, smutki, radości, którymi będziemy się dzielić. Od dzisiaj wspólnie będziemy przemierzać świat i razem radzić sobie z problemami. Jednak mamy w posiadaniu największy skarb- naszą miłość. W przeszłości zgubiliśmy się, ale nasze serca się odnalazły. Tak po prostu musiało być. Wszystkie problemy, które dotąd nas spotkały rozwiązaliśmy wspólnie na szóstkę i  mam nadzieję, że tak będzie już zawsze aż do końca naszych dni. Teraz zaczynamy budować naszą wspólną przyszłość, która pewnie będzie nieidealna, tak jak i my, ale wypełniona naszą miłością po brzegi. Dzisiaj ślubuję Ci trwać przy Tobie, dopóki śmierć nas nie rozdzieli, dzielić z Tobą wszystkie radości i smutki życia, kochać cię po wszystkie dni, akceptować Cię ze wszystkimi wadami i zaletami oraz..- zamyśliła się, co wywołało cichy chichot u zebranych. Jej samej zachciało się śmiać, ale nie wypadało w tak ważnej chwili.- Kocham Cię, jak nikogo innego- powiedziała w końcu.
   Bartek uśmiechnął się czarująco, kiedy blondynka zakładała na jego serdeczny palec złotą obrączkę.
   - Długo zastanawiałem się, jak wyznać Ci dzisiaj, co czuję już od dwunastu lat, które się znamy- zaczął pan młody, patrząc swojej wybrance prosto w oczy.- Spotkaliśmy się, nie zdając sobie sprawy, że to spotkanie na zawsze odmieni nasze życia. Byłaś ze mną w trudnych chwilach i nie pozwoliłaś mi upaść- w oczach Emilii pojawiły się już łzy, ale starała się je powstrzymać.- Uszczęśliwiasz mnie samą swoją obecnością przy moim boku od kiedy spotkaliśmy się ponownie cztery lata temu. Pamiętasz? Wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, że połączy nas coś tak wspaniałego i prawdziwego. A dzisiaj, stojąc tutaj przed Tobą, z sercem dudniącym w piersi jak młot, nadeszła chwila, w której nareszcie mogę uroczyście Ci ślubować. Jesteś kobietą, która odmieniła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Chcę, żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć o każdej porze dnia i nocy, będę już zawsze Twoją podporą i wsparciem. Razem przezwyciężymy przeciwności, bo nasza miłość jest wieczna, a u mego boku zawsze będziesz się czuła bezpieczna.  Dzisiejszy dzień, to wyjątkowa chwila, która jest zatwierdzeniem kilku poprzedzających ją lat. Tych radosnych, ale też i smutnych chwil. Dziękuję za to, że Cię mam już na zawsze. Od zawsze byłaś mi pisana, czuję to głęboko w sercu, dlatego chcę Ci dzisiaj powiedzieć, że Cię.. że Cię kocham jak jeszcze nikogo wcześniej w moim życiu i chcę żebyś już zawsze o tym pamiętała.
   Bartek wsunął obrączkę- symbol zatwierdzenia ich miłości, na serdeczny palec Emilii. Kobieta bardzo się wzruszyła. Tak bardzo go kochała, że nie wyobrażała sobie życia bez niego.
   Przez cały czas patrzyli sobie prosto w oczy.
   - Możecie się pocałować- powiedział kapłan.
   Bartek powoli przybliżył swoją głowę w stronę Emilii i czule pocałował ją w usta. Panna młoda uśmiechnęła się szeroko, mówiąc: Kocham Cię, prosto w jego usta. Odszepnął jej to samo i dopiero wtedy odwrócili się w stronę bliskich. Kilka osób nie kryło swojego wzruszenia.
   Wolnym krokiem wyszli na zewnątrz niewielkiego kościoła, w którym przysięgli sobie właśnie wieczną miłość po wsze czasy. Rodzina, przyjaciele i znajomi zaczęli składać im życzenia, a dzieci sypali coraz to kwiatkami. Emilia uśmiechała się od ucha do ucha. Była taka szczęśliwa, jak nigdy wcześniej w swoim życiu.
   Kiedy osoby z życzeniami się skończyły, razem z mężem podeszła do Sary, która nadal miała łzy wzruszenia w oczach tak jak przez całą uroczystość. Jej mała Emilia dorosła i musiała wypuścić ją spod swoich skrzydeł. Emilia przytuliła się mocno do matki. Później do uścisku zaczęły dołączać się inne osoby i koniec końców młoda para zrobiła zbiorowego przytulasa złożonego z Emilii, Bartka, Sary, Judyty, Joanny, Dagmary, Lucie i rodziców pana młodego. Wszyscy zaśmiali się w głos, kiedy fotograf zrobił im zdjęcie, czym ujawnił się, używając lampy błyskowej.
   Młoda mężatka wiedziała doskonale, że życie przyniesie ze sobą jeszcze sporo problemów, ale nie bała się stawić im czoła. Miała przy sobie Bartka i to się najbardziej liczyło. Była też przy niej rodzina, która ją wspierała. Z uśmiechem uznała, że mimo wszystko lepszej nie mogła sobie wymarzyć tego dnia.

***


 MUZYKA 
 
  Drogi pamiętniku,

   Nigdy nie pisałam pamiętnika. Ten należał kiedyś do mamy. Na początku nie chciałam tu pisać nic, bo obawiałam się, że nie dam rady, ale po przeczytaniu kilku wpisów mamy, chyba mam jednak pomysł.
   Jestem mężatką. Dokładnie dwa tygodnie temu wyszłam za Bartka. Było to wydarzenie bardzo ważne szczególnie dla mnie. Nareszcie wszyscy jesteśmy razem. Całą rodziną. Przeszłam ciężką drogę, ale myślę, że teraz będzie lepiej. Nie oczekuję, że już zawsze będzie tak wspaniale jak jest teraz, ale już z pewnością nie będzie tak, jak trzy lata temu. Muszę się o to postarać. 
 
   Zostaję razem z mężem w Polsce na stałe. Czy to dobry wybór? Mam nadzieję, że tak. Mam blisko swoją rodzinę i to jest najważniejsze. Mama też się tu przeprowadza. Sprzedaliśmy naszą kochaną willę. Będę za nią tęskniła, bo w końcu tyle w niej przeżyłam. Ale teraz mieszka w niej kolejna rodzina. Są bogaci, ale nie myślą jak większość ludzi tak zamożnych. Chcą przekazać swoim czterem córkom jak najważniejsze wartości. Mam nadzieję, że będą szczęśliwi w naszym kochanym domku.
   A ja? Zamieszkałam z Bartkiem w domu po mojej kochanej babci. Wspólnie go wyremontowaliśmy i postanowiliśmy wprowadzić się właśnie tam, gdzie wszystko się zaczęło.. A jego dom na przedmieściach? Jeździmy tam co jakiś czas, urządzamy grille lub spotkania ze znajomymi.
  Polska.. Kraj w którym moje życie nabrało obrotów wraz z przyjazdem tutaj  dwanaście lat temu…

   Emilia uśmiechnęła się szeroko, patrząc na ostatnie zdanie jakie zapisała.
   Była to prawda. Wcześniej jej życie było wręcz nudne. Szkoła, brak znajomych, nudne przyjęcia z rodzicami, kłótnie z Sarą… Wszystko zmieniło się, kiedy rodzice pozwolili jej na ten wyjazd. Młodej,
szesnastoletniej dziewczynie, która właśnie tam znalazła pierwszą przyjaźń i miłość, ciepły dom. Zaczęła chodzić do normalnego liceum, poznawała ludzi… To właśnie w Polsce przeżyła pierwszą rozterkę miłosną i pierwszy prawdziwy ból po stracie bliskiej osoby. Nigdy nie zapomniała o Janinie, jej babci, która tak wiele dla niej zrobiła. Przyjęła ją do siebie, dbała o nią i kochała ją z całego serca. Także tam znalazła ludzi, którzy pomogli jej w trudnych chwilach, wspierali ją i chociaż szybko musieli się rozstać, pozostali w sercu Emilii na bardzo długo. Odnowiła też stosunki z rodziną, dowiedziała się, że ma wspaniałą ciocię, która była dla niej wiele razy niczym opoka. Tak bardzo ich wszystkich kochała i nie wyobrażała sobie, jak to kiedyś było zanim ich poznała.
   Wznowiła pisanie.
(MUZYKA)
   Bardzo dużo się od tamtego czasu zmieniło. Ja się zmieniłam. Chyba najbardziej… Każdy wydoroślał i rozpoczął nowe życie. Cieszę się jednak, że miałam przy sobie przyjaciół. I chociaż niektórzy z nich byli często wiele kilometrów ode mnie, wiedziałam, że mogę zawsze na nich liczyć. Mam tu na myśli między innymi Lucie. Nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo mi pomogła. Była ze mną zawsze. Olivia trochę rzadziej, ale nie zmienia to faktu, że bardzo jej za to dziękuję. Obie są niesamowitymi osobami. Chciałabym, żeby o tym wiedziały... Mam nadzieję, że wiedzą. Tak samo jak Olivia w Los Angeles, gdzie mieszka ze swoim narzeczonym Bob’em, tak i Lucie, która wróciła do Austalii  razem z naszą kochaną Lilly. Rzuciła swoją pracę, kiedy tylko skończył się jej kontrakt. Zawiodła tym wielu fanów, ale wytłumaczyła to w swoim ostatnim wywiadzie. Chce się poświęcić córce, żeby nie pozostała zostawiona sama sobie. Lucie wznowiła studia zaocznie. Bardzo pomaga jej w opiece nad córką jej tata. Nie widzi świata poza swoją wnuczką. Tęsknię za nimi, ale często się spotykamy. Lucie przyjeżdża z Lilly do Polski, a ja jeżdżę do nich kiedy tylko mogę.
  A Dagmara? Znowu się zakochała ze wzajemnością i znalazła pracę (z moją niewielką pomocą). Kiedyś była moją jedyną przyjaciółką, a teraz została szwagierką. Życie potrafi naprawdę płatać różne figle.
   Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę z tego, jaka byłam. Nie okazywałam jak bardzo kocham i szanuję pewne osoby. Liczyły się dla mnie buty, torebki i inne duperele, a zapominałam o

najważniejszych aspektach życia. O rodzinie. Teraz jest za późno, żeby powiedzieć „Kocham Cię” tacie… Jego już z nami nie ma, ale wiem, że nas strzeże. Bardzo za nim tęsknię... Cieszę się, że naprawiłam swoje stosunki z mamą i mam nadzieję, że zawsze już tak będzie. Nie rozumiem, po co tak bardzo się z nią kłóciłam. Mogłam czasami ugryźć się w język i dać spokój. Cóż, człowiek uczy się na błędach.
Tak właśnie wraz z naszym powrotem zakończyła się historia rodziny Zielonków w Nowym Jorku.
   Ostatnio bardzo dużo myślałam o przeszłości. Mam tak wiele wspomnień ze szkołą, do której chodziłam. To tam tak dużo nauczono mnie z zakresu muzyki, rozwinęli moje zainteresowanie, udoskonalili umiejętności, które teraz wykorzystuje w pracy. Zatrudniono mnie w szkole muzycznej, do której chodził kiedyś Bartek na stanowisko nauczycielki śpiewu. Nie wyobrażam sobie życie bez muzyki i jestem dumna, że postawiłam na swoim i nie posłuchałam mamy, kiedy tak bardzo nie chciała, żebym tam się uczyła. Jest to jedna sprawa z niewielu, których nie żałuję.
   I pomyśleć, że nawet nie wiedziałam, że tak dużo złych osób w moim życiu było tak blisko mnie. Byłam głupia, że się nie domyśliłam, ale kto by się pomyślał, że Danny, to znaczy powinnam napisać, Blaise, był oszustem?. Był taki miły, pomocny… Nikt się nie spodziewał, że pod tą  maską jest ktoś tak okropny i okrutny. Z jego inicjatywy tyle złego nas spotkało. Umarł tata, straciłam pamięć, okradł

nas… Ale jego już nie ma. Zniknął z naszego życia mam nadzieję, że na zawsze. Mimo to wrył się w moją pamięć na bardzo długo. Już zawsze będę o nim pamiętała jako człowieku najgorszym, jakiego spotkałam w swoim życiu.
   Ale jest druga strona medalu. Gdyby nie on, nie poznałabym Jenifer… Ona z pewnością będzie w moim sercu gościła do końca moich dni. Bardzo często ją wspominam i żałuję, że nie ma jej z nami. Marzę, żeby mieć kiedyś taką córeczkę, jak ona. Była wspaniałym człowiekiem, chociaż tak bardzo młodym.
   Ale jakby nie patrzeć, trochę dobrego wynikło z mojego zaniku pamięci. Zmieniłam nie tylko kolor włosów, ale także sposób patrzenia na świat. Dostrzegłam, jaka byłam wcześniej, a jaka po. Nie mogłam zmienić się całkowicie i po odzyskaniu pamięci wróciła część dawnej Emilii, ale ciągle starałam się udoskonalać. Na szczęście ogromna część tej złej strony mojego charakteru pozostała w szpitalu w Nowym Jorku, gdzie obudziłam się w święta.
   Został jeszcze Kevin, który także namieszał w moim życiu, ale nie mam mu tego za złe. Chciał mnie chronić. Jest porządnym facetem, ale nie zmienia to faktu, że z własnej głupoty wpakował się w te różne świństwa. Musiał być bardzo zagubiony, że trafił akurat na nich… Jestem mu bardzo wdzięczna za to, że próbował jak tylko mógł mnie chronić. Teraz jesteśmy dobrymi znajomymi i cieszę się, że tak jest. Zawsze był dla mnie bardzo ważną osobą. Teraz mieszka w Waszynktonie i wyszedł na prostą, z czego bardzo się cieszę.
   Nikt nawet w połowie nie może sobie wyobrazić, co przeżywałam, kiedy dowiedziałam się o tajemnicy skrywanej przez rodzinę. Ale wybaczyłam Judycie jej błąd sprzed lat. Co z tego, że Sara także ominęła dużo w moim życiu? Ale zawsze była, a jej siostra po prostu uciekła. Nie podjęła się nawet wychowania mnie. I to mnie najbardziej bolało. Nie potrafiłabym jej nazywać „mamą”. Była dla mnie praktycznie obca. Teraz, kiedy nasze kontakty się poprawiły, jest dla mnie ważna, ale nie tak jak mama, którą zawsze była jest i na zawsze zostanie Sara Zielonka.
   Ktoś mądry powiedział, że życia się nie wybiera. Jest to całkowita prawda. Gdybym mogła sobie wszystko wybrać, całe te prawie trzydzieści lat byłoby całkiem inne niż jest w rzeczywistości. Ale czy na pewno bym chciała? Nad tym zastanawiałam się tysiące razy. Teraz, patrząc w przeszłość, jestem pewna, że jestem zadowolona z tych wszystkich lat i z tego co zrobiłam, a czego nie. To doprowadziło to tego, że dzisiaj jestem żoną Bartka i jestem nieprawdopodobnie szczęśliwa przy jego boku. Kocham go całym sercem i jestem pewna, że już na zawsze tak zostanie.
   Mam nadzieję, że każdy z moich bliskich będzie zawsze pamiętał wszystko to, co się wydarzyło przez te lata. W końcu było też wiele szczęśliwych chwil, nie tylko tych smutnych. Bez tego wszystkiego nasze życie mogłoby wyglądać całkiem inaczej. Każda z tych chwil była wyjątkowa i nauczyła mnie żyć.
   Wszystko jest inne niż zakładałam, ale też i lepsze.. Podobno wszystko dzieje się po coś... Myślę, że to prawda. Ale czy na pewno musiała umrzeć Jenifer, musiał zginąć tata, ja musiałam stracić pamięć, żeby się o tym przekonać? Najwyraźniej tak.
   Po tych wszystkich przejściach, z którymi przyszło mi się zmierzyć, jestem naprawdę szczęśliwa w otoczeniu znajomych, przyjaciół, rodziny i oczywiście męża, a może już w niedalekiej przyszłości naszych dzieci?




  Emilia Zielonka- Formańska
7 listopad









_____________________________________________

Witam wszystkich z ostatnim rozdziałem "Gotta o my own way"!
Podoba się zakończenie? Jest happy end! :D Przyznam się, że na samym początku, kiedy zaczęłam myśleć, jak skończyć to opowiadanie, Emilia miała na końcu umrzeć xD A wcześniej miała być też w śpiączce, a Danny miał wcale nie być tym złych charakterem. Tak w sumie to prawie wszystko zmieniłam, jak widać, ponieważ nie tylko to, że nasza bohaterka żyje, niektóre postacie są takie a nie inne, uległo zmianie, ale nie będę zanudzała tym, co miało być, a czego nie ma, bo to nie ma sensu xd

Szczerze? Dziwnie mi się myśli, że to koniec.. Ale no cóż. Kiedyś musiało się przecież skończyć.
Od razu ostrzegam, że szykuje się jedna z tych dłuższych notek, ale mam nadzieję, że ten ostatni raz dacie radę dotrwać do końca :D
Chciałabym ponowić prośbę z samej góry. Proszę, żeby każdy, kto to czyta, dał o sobie znać w jakiejkolwiek postaci. To dla mnie bardzo ważne, a że to koniec mojej obecności tutaj, chyba tyle możecie zrobić, prawda?
Właśnie, koniec mojej obecności tutaj.. Postanowiłam, że nie będę już nic publikowała chociaż bardzo długo zastanawiałam się, czy nie pochwalić się opowiadaniem, z którego jestem naprawdę dumna.. Chyba wolę jednak zatrzymać to co napisałam i może napiszę w przyszłości jeszcze coś dla siebie. Dobry wybór? Myślę, że tak.. Jednak będę tutaj czasami zaglądała, odpowiadała na komentarze, jeżeli jakieś się pojawią lub po prostu sprawdzała, co ciekawego ;) A, no i jeszcze jestem nadal w trakcie poprawiania I części, co może jeszcze trochę potrwać (jestem na szóstym rozdziale xD).
Pewna osoba z mojego otoczenia spytała mnie, czy planuję kolejną część z naszą Emilią. Zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że byłoby to bez sensu. Już dam spokój Emilii, bo i tak dużo przeszła :D XD Ale pomyślałam, że może kiedyś w przyszłości, kiedy będę miała jakiś fajny i przemyślany od początku do końca (tutaj tak nie było) pomysł na historię, napiszę tutaj o tym. Ale jestem pewna, że Emilia nie byłaby główną bohaterką tylko jak już to nie wiem.. może Lilly, albo postać całkiem nowa? Jednak z pewnością nie będzie to w najbliższej przyszłości. Chcę po prostu odpocząć. I teraz nasuwa się na myśl to, co napisałam na górze xd Że postanowiłam, iż nie będę nic publikowałam itd a tu nagle piszę, że "może kiedyś". Wyjątkiem jest ta historia, która w jakikolwiek sposób byłaby połączona z tą ;)

Teraz najważniejsze.
Chciałabym z całego serducha podziękować  wam wszystkich, którzy ze mną byliście :* Naprawdę cenię każdego czytelnika z osobna jednakowo i bardzo się cieszę, że jacyś są <3  Kiedy zakładałam tego bloga, byłam pewna, że po jakichś góra dziesięciu rozdziałach zrezygnuję z publikowania czegokolwiek, a tu proszę. Podzieliłam się dwoma częściami opowiadania i jest to w sumie 66 rozdziałów! Ale wracając, jeszcze raz bardzo DZIĘKUJĘ!!!:* :* :* <3 <3 <3
Mam jeszcze jedną prośbę. W miarę swoich możliwości, chciałabym, żebyście napisali, co sądzicie o tym opowiadaniu. Skończyło się, więc możecie śmiało coś stwierdzić (tak myślę). Proszę tylko o szczerość. To może mi pomóc w przyszłości, kiedy coś postanowię napisać.

Po podziękowaniach czas na życzenia! A więc, życzę wam żebyście zawsze miały mnóstwo weny i chęci do pisania świetnych opowiadań i wydania własnej książki w przyszłości! (oczywiście kto tam chce xd) Chętnie bym czyjąś przeczytała, bo jestem zdania, że większość osób tutaj pisze lepiej niż niejedna pisarka (bez obrazy dla nich xd). Tak właśnie.. Tego wam życzę z całego serca :*
I jeszcze raz wspaniałych wakacji i świetnych wspomnień!

A teraz czas się pożegnać... Przyznaję, że będę trochę tęskniła, ale z drugiej strony wiem, że nikt nie będzie tęsknił za mną, także no.. XD Zdaję sobie sprawę z tego, że takich osób jak ja jest tu miliony, ale cieszę się, że  z tych milionów Wy wybrałyście moje opowiadanie. Jednak mimo wszystko był to ponad rok mojej obecności tutaj (założyłam bloga dokładnie 20 lutego 2014r.). Znowu odbiegam od tematu xD
.
.
.
Nie mam pojęcia jak się pożegnać XD
Dobra..
Dziękuję jeszcze raz wszystkim za wszystko i pozostaje mi teraz jedynie napisać:
  ŻEGNAJCIE.


Noelle




środa, 1 lipca 2015

Liebster Award

Dziękuję bardzo za nominację Alissie (blog) :D
 "Nominacja do Liebster Award jest otrzymywana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wykonaną robotę". Jest przyznawana dla blogów o mniejszej liczbie obserwatorów, więc daje możliwość ich rozpowszechnienia. Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań otrzymanych od osoby, która Cię nominowała. Następnie Ty nominujesz 11 osób (informujesz ich o tym) oraz zadajesz im 11 pytań. Nie wolno nominować bloga, który Cię nominował."

Cóż.. miałam nie brać udziału w tego typu rzeczach, ale że już tak jakby wkrótce "odchodzę" stąd, pomyślałam, że nic mi nie zaszkodzi :D

Odpowiedzi:
1. Jaka jest ostatnio przeczytana przez ciebie książka?
   Właśnie skończyłam czytać "Dla ciebie wszystko: ;)
2. Twoje pierwsze opowiadanie lub jakakolwiek twórczość?
   Pierwsze? Hm.. kiedyś pisałam krótkie wierszyki, ale tego nie uznaję za moją "pierwszą twórczość" (bo były tak beznadzieje, że szkoda pisać :P), ale w wieku dziesięciu lat napisałam  swoje pierwsze opowiadanie pt."Bezdomny"
3. Ulubiony zespół muzyczny / wykonawca?
   Ojej, dużo tego :D Wymienię może kilka ;) Martin Garrix <3 (ogólnie to bardzo dużo słucham tego typu wykonawców (?), DJ'ów itd ) , 5 Seconds of Summer, Ed Sheeran, Ellie Goulding 
4. Co byś zrobiła gdybyś dostała propozycję, żeby na podstawie twojego opowiadania nakręcić film?
   Kurcze, oczywiście bym się zgodziła :D
5. Do jakiego miejsca [kraju/miasta\ chciałabyś najbardziej pojechać?
   Zawsze marzyłam, żeby pojechać do Anglii, zobaczyć Londyn itd, ale już to zrobiłam, więc teraz moja lista "Gdzie chciałabym pojechać" jest dość długa, ale np. jest na niej Krabi, Singopore, Paryż, Florencja, Dublin.
6. Jakiego bohatera / jaką bohaterkę ze swojego opowiadania lubisz najbardziej?
   Z tego opowiadania? Hm.. tak w sumie to każdego lubię na swój sposób :D No ale chyba najbardziej Emilię jako, że jest główną bohaterką i to na niej wszystko się skupia.
7. Książki zwykłe czy książki elektroniczne?
   Zdecydowanie zwykłe.
8. Co uważasz na temat seriali typu "Dlaczego ja", "Trudne sprawy" i podobnych?
   Haha co ja myślę? Akurat "Dlaczego ja" i "Trudne sprawy" są w miarę normalne i przyznaję się, że oglądałam je kilkanaście razy, ale np. na "Ukrytej prawdzie" jedynie się śmieje XD.
9. Czy według ciebie przyjaźń damsko-męska taka bez związku istnieje?
   
Chyba nie. Zawsze któraś ze stron się zakocha nawet jeśli tego nie chce.
10. Android czy iPhone?
   Nie mam zdania.

Nominuję (niestety tylko cztery blogi):
http://rock-star-and-girl.blogspot.com/
http://days-of-freedom.blogspot.com/
http://melodie-serc.blogspot.com/
http://julia-and-bartekk.blogspot.com/
Moje pytania:
1. Jak masz na imię?
2. Kim chciałabyś zostać w przyszłości?
3. Twoje największe marzenie to..?
4. Skąd czerpiesz pomysły na rozwój zdarzeń w twoim opowiadaniu?
5. Ulubiony film?
6. Twój największy życiowy sukces to..?
7. Jaki język chciałabyś opanować do perfekcji (jeżeli taki jest)?
8. Uważasz, że jesteś ładna?
9. Czego ci brakuje?
10. Jaki jest twój ulubiony  środek lokomocji i dlaczego?
11. Czy planujesz w przyszłości pokazać swojego bloga dzieciom? (swoim)


piątek, 26 czerwca 2015

Rozdział 39


   - Córciu- Sara kiedy tylko wysiadła z samochodu Joanny i Krzyśka, rzuciła się w uścisku na Emilię. Bardzo mocno przycisnęła ją do swojej piersi, całując ją w czoło.- Tak bardzo się cieszę- do jej oczu napłynęły łzy szczęścia.- Nie mogę w to uwierzyć..
    Sara przyjechała z siostrą od razu kiedy dowiedziały się o nowej sytuacji. Nie chciała czekać ani chwili. Zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i przyjechały.
   Kiedy Emilia odzyskała pamięć, rodzina i najbliżsi znajomi,  szybko zostali o tym poinformowani, jednak Emilia poprosiła o dyskrecje. Miała pewien plan. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi. W pierwszej chwili nie uwierzyli, ale kiedy to zrobili, nie mogli posiąść się ze szczęścia. Każdy przeżywał tą wiadomość na swój sposób i każdy gratulował kobiecie. Ona jednak była z jednej strony szczęśliwsza niż oni wszyscy razem wzięci, ale z drugiej strony teraz znała swoje życie i co się wydarzyło przed wypadkiem.. Sam wypadek też pamiętała. I kiedy sobie to w pełni uświadomiła, rozpłakała się ze swojej własnej głupoty. Była na siebie wściekła. Dopiero teraz zrozumiała, dlaczego jej uczucia co do Danny'ego, a raczej Blaise'a były takie dziwne. Po prostu jej podświadomość coś jej podpowiadała.
    - Mamo, musimy porozmawiać- w oczach Emilii pojawiły się łzy. Sara płakała, ale jak na razie ze szczęścia, ale nie jej córka.
    - Dobrze, naturalnie- pokiwała szybko głową.
    Emilia ruszyła, prowadząc matkę za dom do ogrodu, gdzie mogły spokojnie porozmawiać. Usiadły na huśtawce ogrodowej.
   - Po pierwsze: jestem z ciebie naprawdę dumna, mamo- powiedziała Emilia z lekkim uśmiechem. Musiała jakoś zacząć rozmowę.- Jestem naprawdę szczęśliwa, że mamy teraz takie dobre kontakty. Jednak ten wypadek zrobił coś dobrego.
   - Masz rację, córeczko. Za późno zobaczyłam, jak dużo tracę. Teraz jesteś już dorosła, ale dasz mi jeszcze trochę pomatkować, prawda?
   - Jasne, że tak- skinęła z uśmiechem głową. Nagle spoważniała. Nadszedł czas, żeby powiedzieć to, co było nieuniknione.- Mamo, musisz coś wiedzieć..
   Sara zaniepokoiła się, widząc minę córki. Poprawiła swoją pozycję siedzącą i spojrzała pytającym spojrzeniem na kobietę. W oczach Emilii pojawiły się ponownie łzy.
   - Wiem, kto przyczynił się do śmierci taty- wyszeptała, a po jej policzku popłynęła pierwsza łza. Tuż za nią kolejna i kolejna.
   - Emilia, to był wypadek. Alarm nie zadziałał..
   - Nie, mamo. To wszystko było zamierzone- przerwała jej. Desperacko wycierała łzy, które spływały po jej policzkach.- Rozumiesz? To było zabójstwo!
   Sara zakryła twarz dłonią w szoku. W jej oczach także pojawiły się łzy, ale już nie szczęścia, jak chwilę temu. Już dawno nie poruszały takich tematów. W końcu Emilia nic nie pamiętała.
   - Co masz na myśli?
   - Pewna osoba to zaplanowała- jej głos się załamał.- Przyznał się do tego przed moim wypadkiem… i to on go spowodował. Najwyraźniej miał nadzieję, że zginę i go nie wydam… Mamo, musimy wracać do Nowego Jorku!- dławiła się własnymi łzami.
   - Ko to?! Kto to, Emilia?!- złapała córkę za ramiona. Była gotowa na wszystko, żeby tylko dowiedzieć się, kto zabił jej męża, głowę ich rodziny.
   - T… to- jąkała się. Nie mogła tego wydusić. To imię nie mogło przejść przez jej gardło. Brzydziła się na samą myśl o tym człowieku.
   - Kto?!- prawie krzyknęła. Jej łzy kapały z policzków, ale nawet ich nie wycierała. Jedynym jej celem było dowiedzenie się prawdy.- Emilia, powiedz mi! Słyszysz?!- nie mogła znieść tego, że jeszcze tego nie wie.
   Emilia spuściła głowę w dół.
   - Mamo, to Danny.
   Te słowa odbiły się w głowie Sary echem. Wyprostowała się i szeroko otworzyła oczy. Następnie z jej gardła wydobył się głośny szloch.
   - A może raczej powinnam powiedzieć Blaise Ryan Holland…- dopowiedziała.- Mamo, on nas wszystkich oszukał! Ciągle kłamał! Jemu zależy tylko na pieniądzach!
   - Nie.. nie.. nie- Sara zaczęła energicznie kręcić głową.- To nie może być prawda.
   Dla kobiety był to cios. Tak mu ufała.. bezgranicznie, a on okazał się być najzwyklejszym oszustem.
   - Emilia, on mieszka w naszym domu!- uświadomiła sobie nagle powagę sytuacji.
   - Wiem- pokiwała głową.- Dlatego musimy wrócić do Nowego Jorku..
   - Zadzwońmy na policję. Niech go złapią, zamknął. Zasługuje na najgorszą karę!
   - Mamo, poczekaj- zatrzymała ją Emilia, kiedy ta już chciała wyciągać komórkę z torebki.- Mam plan.
   - Plan?- spytała z niedowierzaniem.- Plan, Emilia?! Tu nie ma czasu na jakąś dzieciniadę! Trzeba działać!
   - Zaufaj mi…- szepnęła.
   Sara spojrzała jej głęboko w oczy.
   - Ufam ci- przytuliła córkę.
   Jeszcze tego samego dnia kupiły bilety do Ameryki przez Internet. Najbliższy lot, na który były wolne bilety, był za dwa dni, z czego nie były zadowolone, ale nie miały wyjścia. Musiały zaczekać. Tej nocy obie spały niespokojnie. Co chwilę się budziły, męczone koszmarami. W końcu Emilia poddała się i do samego rana leżała z otwartymi oczami.
   Bartek bardzo ją wspierał. Trochę dziwiło ją, że odzyskała pamięć akurat podczas pocałunku z nim, ale cieszyła się. W końcu wszystko sobie przypomniała. Wspominając ostatnie dni, uznała, że to była najdziwniejsza rzecz, jaka ją w życiu spotkała. Musiała iść do swojego lekarza w Nowym Jorku, ale Sara już zdążyła wcześniej do niego zatelefonować i powiadomić go o sytuacji Emilii.

   - Wracam do Nowego Jorku.
   Emilia siedziała na kamiennych schodach trzystopniowych w parku. Wiał lekki wiaterek, który rozwiewał jej włosy na wszystkie strony, ale nie przejmowała się tym. Po odzyskaniu pamięci nie zmieniła się za bardzo. Zrozumiała, że woli tą „nową siebie”. Jedynym, co jej przeszkadzało to kolor jej włosów. Z chęcią wróciłaby do starego koloru, ale wiedziała, że to nie będzie takie łatwe.
   Bartek usiadł koło niej, opierając ciężar swojego ciała na łokciach opartych o kolana. Ciszę między nimi przerwał śpiew ptaszka na drzewie obok.
   -Nic nie powiesz?- spojrzała na niego. Nie chciała wyjeżdżać, ale musiała. I tak z trudem siedziała w miejscu. Gdyby mogła już byłaby w samolocie. Blaise mieszkał w ich domu i nie było wiadome, co takie robił. Sprzedał jej firmy, ale czy przypadkiem nie dopuścił się przy tym jakiegoś oszustwa? Po nim można było spodziewać się wszystkiego.
   - Powiem- odwrócił głowę w jej stronę.- Powiem tyle, że lecę z tobą.
   Emilia szerzej otworzyła swoje niebieskie oczy.
   - Nie mogę puścić ani ciebie, ani twojej mamy do Nowego Jorku samej. Skąd wiesz, co on zaplanował, a co zrobi?
   - Nie wiem, co zrobił on, ale wiem, co zrobię ja- powiedziała, kiedy jakieś dziecko ich ominęło, uśmiechając się lekko.- Mam plan i zamierzam się go trzymać.
   Popatrzył na nią zaskoczony. Bardziej spodziewał się, że Emilia jedzie tam, nie przemyślając tego głębiej, ale jakże się mylił. Emilia wszystko już sobie obmyśliła.
   - I tak lecę z wami nawet jeśli tego nie chcecie.
   - Ja chcę- uśmiechnęła się do niego lekko, co odwzajemnił.
   Sara i Emilia pojechały jeszcze do rodzinnej miejscowości byłej modelki. Obie chciały pożegnać się z rodziną tak, jak wcześniej zrobili to ze znajomymi w rodzinnej miejscowości Kamila. Przyjechała też Joanna z mężem i dziećmi. Emilia razem z matką obiecały, że będą się widywać tak często, jak to będzie możliwe i że z pewnością będą dzwoniły. Sarze było o wiele trudniej stamtąd wyjechać. Z chęcią zostałaby z rodzicami, za którymi tyle lat tęskniła, ale nie mogła. Miała teraz o wiele ważniejsze sprawy do załatwienia, które nie mogły zwlekać.
   Bartek tak jak obiecał, poleciał z Sarą i jej córką do Nowego Jorku. Matka Emilii była bardzo zaskoczona, kiedy usłyszała, że mężczyzna ma im towarzyszyć, ale nie robiła z tym problemów. Można nawet powiedzieć, że odetchnęła z ulgą. Nie będą same. W trakcie długiego lotu, Emilia opowiedziała im swój plan. Sara nie od razu się zgodziła, ale w końcu uległa. Bartek jedynie pokiwał głową i obiecał, że zrobi wszystko, żeby plan się udał.
   I wszystko było dobrze do czasu, kiedy nie wysiedli z samolotu. Wtedy serce Emilii jakby zwariowało, zaczęło tak szybko bić, że kobieta myślała, że kolejny raz w swoim życiu straci przytomność. Zdążyła się już odzwyczaić od tego miasta, ale na swój sposób nawet za nim tęskniła. W końcu tu się wychowała i przeżyła tyle lat. Cała trójka do willi Zielonków pojechała taksówką. Sara nie chciała dzwonić po Brandona. Musiałyby jeszcze na niego czekać.
   - I jesteśmy w domu- powiedziała Sara, kiedy zamknęły się za nimi drzwi wejściowe.
   Emilia rozejrzała się dookoła. Niby nic się nie zmieniło. Odstawili swoje torby na podłodze i ruszyli w stronę salonu, jednak kiedy zrobili dosłownie jeden krok, usłyszeli kroki na schodach, gdzie wszyscy jednocześnie spojrzeli.
   - Tak, wyślij mi to do firmy- Blaise rozmawiał przez komórkę, którą jedną ręką trzymał przy uchu. Kiedy podniósł wzrok, zatrzymał się w półkroku. Nie spodziewał się domowników.- Oddzwonię do ciebie- zakończył połączenie.- Cześć- uśmiechnął się, stając przed nimi.- Co tu robicie?- był widocznie w szoku.
   Emilia miała coraz większą ochotę walnąć go z pięści w twarz. Najwyraźniej Sara także odczuwała taką potrzebę, ale według planu nie mogły dać po sobie poznać, ze coś jest nie tak. Bartek aż kipiał. Jego dłonie zaciśnięte były w pięści, a wszystkie jego mięśnie napięte.
   - Podobno mieszkamy- wysyczała Sara. Emilia spojrzała na nią. Nic nieświadoma Sara nie powiedziałaby tak do Danny'ego, którego tak bardzo lubiła.
   - Postanowiłyśmy wrócić. Koniec tych wakacji. Czas wracać do pracy- powiedziała Emilia, wymuszając uśmiech.- Muszę dużo się nauczyć.. w końcu nic nie pamiętam, ale też pójdę do mojego lekarza na badania.
   Taki właśnie był plan, a raczej jego część. Udawanie, że nikt nic nie wie, a Emilia wcale nie odzyskała pamięci. Danny był chytrzejszy niż ktokolwiek by mógł sobie pomyśleć. Gdyby od razu go zaatakowały, mógłby pokazać swoje prawdziwe oblicze, a w ten sposób miały trochę przewagi.
   Emilia z obrzydzeniem, objęła Blise’a ramionami w lekkim uścisku na przywitanie.
   - Muszę się zdrzemnąć- powiedziała szybko Sara, żeby tylko odejść od mężczyzny, który tak ich oszukiwał i dalej w to brnął. Bardzo szybkim krokiem weszła na piętro i zniknęła im z oczu.
   - Cześć- Blaise wyciągnął dłoń w stronę Bartka. Ten z lekkim opóźnieniem ją uścisnął.
   - Przepraszam cię, Danny, za mamę. Miałyśmy ciężki lot, a poza tym nie była zadowolona, że wracamy. Z chęcią by tam została- zaśmiała się cicho. Sama była zdumiona, że tak łatwo przychodziło jej kłamać w żywe oczy, ale była zadowolona. Wszystko szło według małego planu, który wymyśliła, czekając na Sarę zanim ta do niej przyjechała.
   - Nic nie szkodzi- wzruszył lekko ramieniem.- Będziecie coś jeść?
   - Nie- odpowiedzieli równocześnie. Spojrzeli na siebie, uśmiechając się lekko.
   - Właściwie to chciałabym zobaczyć te papiery, które mam podpisać- zaczęła Emilia.- I może pojechałabym do mojej firmy.. Muszę to wszystko ogarnąć, żeby móc stanąć na własnych nogach.
   - Emily, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, prawda?- spytał Blaise, a Emilia miała wrażenie, że zwymiotuje. Stała przed zabójcą swojego ojca i normalnie z nim rozmawiała.
   - Wiem, ale jednak wolałabym wziąć swój los w swoje ręce- ominęła go, idąc w kierunku salonu. Bartek ruszył za nią, a za nimi szedł Blaise. Kobieta przywitała się po drodze z gosposią, a następnie usiadła na kanapie. Miejsce koło niej zajął Bartek, jakby chciał ją bronić, a Blaise usiadł naprzeciwko.
   - Papiery mam w firmie- powiedział, strzepując niewidzialny pyłek ze swojej stanowczo za drogiej koszuli.
   - To wspaniale!- niemal krzyknęła.- Jedźmy tam. Załatwię wszystko za jendym zamachem.
   -To znaczy?- spytał. Bartek milczał. Bał się, że powie coś, co ich zdradzi. Ledwo się powstrzymywał, żeby nie rzuciać się z pięściami na oszusta, z którym przebywali w jednym pomieszczeniu.
   - Zobaczę, co ciekawego w firmie, przeczytam te dokumenty.. takie tam- machnęła dłonią.- Jedziemy?- wstała.
    - Nie przebierzesz się?- spytał mężczyzna zdziwiony. Emilia miała na sobie czarne rurki, granatową bluzkę i katanę.
    - Nie marnujmy czasu. Zadzwonisz po Brandona?- spytała. Blaise  skinął głową, wyciągając komórkę, którą wcześniej schował w kieszeni.- Bartek, jedziesz z nami?- spytała, odwracając w jego kierunku głowę.- Zobaczysz moją firmę- uśmiechnęła się lekko mimo całej sytuacji.
   - Oczywiście, że jadę- odpowiedział od razu.- Chyba nie sądzisz, że zostawiłbym cię z nim sam na sam- dopowiedział po polsku tak, żeby Blaise nie zrozumiał.- Emilia, nawet nie wiesz jak się powstrzymuję, żeby się na niego nie rzucić.. Z wielką przyjemnością zdjąłbym ten uśmieszek z jego ust.
   - Dasz radę- odpowiedziała także po polsku.
   - Barndon czeka na zewnątrz- poinformował Blaise.
   - Dobrze. Pójdę powiedzieć mamie- powiedziała, wychodząc z salonu.
   Tym razem Bartek został. Najszybciej jak potrafiła wbiegła po schodach i pobiegła do sypialni Sary. Kiedy weszła do środka, jej matka oglądała zdjęcia w albumach. Płakała.
   - Mamo, już niedługo wszystko będzie dobrze- pogładziła ją po plecach.- Teraz jedziemy do firmy.. Niedługo wrócę.
   - Proszę cię, uważaj- poprosiła, przytulając córkę.- Nie mogę patrzeć na tego człowieka.. On zabił Kamila- jej głos się załamał.- Nie mogę nawet przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, a fakt, że jest w tym samym budynku co ja, mnie przeraża..
   - Musimy dać radę- uśmiechnęła się do swojej matki i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
   Obaj mężczyźni w dziwnej ciszy czekali na nią na dole schodów. Wszyscy razem wyszli i  pojechali w odpowiednie miejce. Podczas drogi Blaise pytał o podróż, czas, kiedy Emilia wraz z Sarą były w Polsce i inne błahe sprawy. Emilia odpowiadała ogólnikami, omijając najważniejsze rzeczy takie, jak częściowe a w końcu pełne odzyskanie pamięci. Kiedy w końcu dojechali na miejsce, Emilia jako pierwsza wyszła z samochodu. Gdy Bartek do niej dołączył, nie tracąc ani chwili ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Blaise kroczył tuż za nimi. Wszyscy przywitali się z sekletarką, którą mineli w holu.
   - Emily- kobieta zatrzymała się, kiedy usłyszała swoje imię wychodząc z ust oszusta. Odwróciła się w jego stronę i zmuszając się, uśmiechnęła się lekko.- Chcesz zobaczyć coś konkretnego, że tak szybko idziesz?
   - Zależy mi na czasie- wzruszyła ramionami.- Mam do nauczenia się wiele rzeczy, więc każda minuta jest cenna. A, i te papiery- przypomniała.
   - Tak, tak. Mam je trzy piętra wyżej w moim gabinecie- spojrzał na widnę.
   - Więc po nie idź- chciała się go jak najszybciej pozbyć i wreszcie chociaż na chwile odetchnąć. Mimo, że tak dobrze przychodziło jej udawanie, jej serce nieustannie dudniło jak oszalałe. Bardzo się bała, że popełni błąd, zostanie przyłapana i Blaise się wkurzy. Obawiała się, do czego jeszcze jest zdolny skoro chciał ją zabić.. Mógł zrobić wszystko. Stąpała po kruchym lodzie i musiała działać szybko.
   - W porządku- skinął głową.- Gdzie będziesz?- Bartka traktował jak powietrze. Nie był zadowolony z jego obecności, a Formański cały czas chodził spięty. Powstrzymywał się, używając przy tym całą swoją samokontrolę, żeby tylko się na niego nie rzucić.
   - W gabinecie taty.. w sumie to pewnie teraz moim.
   - Dobra. Zaraz wracam- posłał im ostatnie spojrzenie, odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku, z którego przyszli. Kiedy tylko zniknął za rogiem, Emilia rzuciła się niemal biegiem do gabinetu Kamila. Bartek zaskoczony ruszył za nią. Kobieta wpadła do pomieszczenia jak burza. Od razu podbiegła do komputera, z którego korzystał jej ojciec i go uruchomiła. Dopiero wtedy usiadła na skórzanym fotelu i nerwowo stukała paznokciami w „myszkę”.
   - Zamknij drzwi i nasłuchuj, czy ktoś idzie- powiedziała szybko do Bartka, który stał przy ścianie z zaskoczoną miną.
   - Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz?- spytał, podnosząc jedną brew do góry. Nic nie rozumiał, ale stanął przy lekko uchylonych drzwiach tak, żeby widzieć, czy korytarz jest pusty.
   - Muszę coś sprawdzić- serce w jej klatce piersiowej mało nie wyskoczyło. Wydawało jej się, że komputer urochamia się wolniej niż zazwyczaj, a czasu było coraz mniej. Nie mogła zostać przyłapana przez Blaise’a. Wtedy zorientowałby się, że Emilia wszystko pamięta, między innymi wszystkie hasła bezpieczeństwa.
   Bartek patrzył na brunetkę, co jakiś czas zerkając przez szparę w drzwiach i nasłuchując. Kobieta z wielką wprawą coś wystukiwała na klawiaturze. Wypuściła głośno powietrze z ust, kiedy czekała aż z ekranu zniknie napis „Proszę czekać”. Jej palce dudniły jakiś znany tylko jej rytm na blacie biurka ze stresu. Przeczesała nerwowo swoje włosy i przygryzła dolną wargę, znowu stukając w klawiaturę. Chwilę to trwało.
   Nagle z jej twarzy odpłynęła cała krew i stała się blada jak ściana, w buzi zabrakło jej śliny, a powietrze stało się wyjątkowo ciężkie.
   - Boże..- szepnęła, zakrywając usta dłonią.
   Bartek popatrzył na nią nadal, nic nie rozumiejąc.
   - Co się stało?- spytał odruchowo.
   Kobieta podniosła na niego wzrok z ekranu komputera. W jej oczach pojawiły się łzy, kórych za wszelką cenę nie chciała wypuścić. Oparła się z bezradności o oparcie fotela.
   - Emilia, co się stało?- spytał głośniej.
   - O.. on- zająknęła się.- Okradł nas o dwa miliony dolarów- zakryła twarz dłońmi.
   Oczy Bartka powiększyły swoje rozmiary, kiedy nagle usłyszał czyjeś kroki, zbliżające się w ich stronę na korytarzu.
   - Idzie- powiedział szybko do Emilii. Ta znowu poczuła adrealine w żyłach, kiedy zorientowała się, jak mało czasu ma na ogarnięcie się. Najszybciej jak potrafiła nacisnęła odpowiedni przycisk na ekranie, tym samym wygaszając go. Nie miała już czasu, żeby wyłączyć go tak, jak powinna. Wstała z fotela i stojąc tyłem do drzwi, zaczęła desperacko machać sobie dłońmi przed oczami. Wiedziała, że są zaszklone.
   Kiedy usłyszała, że ktoś do nich dołączył, miała wrażenie, że jej serce nie wytrzyma i przejdzie zawał.
   - Przyniosłem- usłyszała tuż za sobą głos osoby, której tak nienawidziła.
   - To dobrze- powiedziała, odwracając się do niego przodem. Bartek stał przy kanapie ustawionej w rogu i wyglądał, jakby miał zabić Blaise’a.- Zaraz je przejrzę- powiedziała drżącym głosem. On ich okradł podczas ich nieobecności! Dwa miliony dolarów.. Czyżby miał taką dużą pewność, że Emilia nie będzie tego sprawdzała? A może miał jakis plan, który właśnie realizował?
   - Coś się stało?- spytał, mrużać oczy.- Płakałaś?
    Emilia przeklęła w duchu.
   - Przypomniałam sobie coś- wymyśliła na poczekaniu.
   - Przypomniałaś?- powtórzył szybko, patrząc na nią poważnie.- Co takiego?
   - Eee- podrapała się po głowie.- Jak poznałam Lucie- uśmiechnęła się lekko na wspomnienie przyjaciółki, ale też żeby jej słowa były bardziej prawdopodobne.
   - To… dobrze- powiedział przez zęby. Proste było, że nie podobało mu się, że Emilia „coś sobie przypomniała”. Kobieta już nie moła się doczekać, żeby zobaczyć jego minę, kiedy dowie się prawdy. O ile ją zobaczy..
   - Pokaż te papiery- dał jej do ręki kilka kartek.
   Emilia podeszła do fotela, na którym już siedziała. Chwilę patrzyła na zebranych, dłużej zatrzymując swój wzrok na Bartku. Zielonka pomału miała dość. Miała wielką ochotę wykrzyczeć cała prawdę, rzucić się na Blaise’a z pięściami i dac mu nauczkę, a tymczasem siedziała z nim w jednym pomieszczeniu i udawała, że mu ufa.. Nagle jej plan stracił sens, kiedy dowiedziała się o tych dwóch milionach. Nie była to mała suma..
   Usiadła w fotelu, zakładając nogę na nogę. W duchu modliła się, żeby Blaise nie zauważył, że komputer jest włączony. Wtedy wszystko by się wydało.
   - Usiądź sobie- wskazała fotel po drugiej stronie biurka. Mężczyzna wykonał jej polecenie.
   - Dać ci długopis?- spytał Blaise, sięgając do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki.
   - Nie, nie trzeba- zahamowała go.
   Emilia opuściła wzrok na pierwszą kartkę, którą trzymała w dłoni. Nie do końca znała się na tym całym urzędowym piśmie. W końcu studiowała muzykę. Gdyby ktoś ją zapytał chociażby o historię muzyki to nie miałaby problemu, ale to co trzymała w dłoni można powiedzieć, że było dla niej czarną magią.
   Obaj mężczyźni śledzili każdy ruch kobiety. Była zdenerwowana- to było widoczne na pierwszy rzut oka i zauważył to też Blaise. Bartek ciągle miał go na oku. Denerwowała go ta cała gra, którą wymyśliła Emilia. Gdyby to od niego zależało, Blaise byłby już zakuty w kajdanki.
   Zarówno Holland jak i Formański czekali na werdykt Emilii.
   - Muszę to zanieść do prawnika ojca, żeby to przejrzał- powiedziała w końu. Bartek uśmiechnął się lekko.
   - D.. do prawnika?- powtórzył Blaise.- Jak?
   - Normalnie- wzruszyła ramionami, wstając.- Najlepiej zrobię to teraz, żeby mieć to z głowy- ruszyła w stronę drzwi.
   Poczuła nieprzyjemne ciarki, kiedy Holland złapał ją za dłoń tym samym zatrzymując ją. Bartek stanął tak, że wyglądał, jakby był w pełnej gotowości do walki.
   - Mogę to zrobić, jeśli chcesz- zaproponował Blaise. W Emilii aż krew się zagotowała.
   - Nie, dziękuję. Mogę zrobić to sama- powiedziała, nawet na niego nie patrząc. Wyswobodziła swoją dłoń z jego mocnego uścisku.- Nie chcę cię kłopoczyć.
    - Dla mnie to żaden problem- już sięgał po kartki, ale Emilia wyprostowała rękę, oddalając je od niego.- Mogę to naprawdę zrobić- mówił nerwowo.
    - Naprawdę nie trzeba. I tak bardzo nam pomogłeś- z trudem wypowiedziała te słowa. „Pomógł”. Aż zrobiło się jej niedobrze. Przypomniała sobie o włączonym komputerze, do którego podeszła.
    - Co robisz?- spytał Blaise,kiedy kobieta nachyliła się nad użądzeniem i zaczeła go wyłączać.
    - Zobaczyłam, że jest włączony. Musze go wyłączyć- powiedziała tym razem ona nerwowo. Chciała jak najszybciej wyjść.
    - Nikt go nie włączał od twojego wypadku, bo nikt nie zna haseł- zauważył. Emilia wyprostowała się jak drut. „Głupia, głupia, głupia” powtarzała sobie w głowie.
    - Był włączony- powiedziała niewyraźnie, szybkim krokiem opuszczając pomieszczenie.
   Szła tak szybko, że Bartek z trudem ją dogonił. Jej ojciec nie żył przez Blaise'a, a teraz ich okradł! Teraz już  Formański dotrzymywał jej kroku. Blaise nie szedł za nimi. Został na korytarzu. Jej serce ścisnęło się z bólu i rozpaczy. Tyle czasu wszyscy dali się oszukiwać, a on cieszył się, że rodzina Zielonków dała mu dach nad głową, darmowe jedzenie i dojazdy do pracy za darmo! Jakby tego było mało, pożyczał pieniądze nie tylko od Emilii, ale od wszystkich członków rodziny, których i taknie zamierzał oddać. Próbował wmówić jej kłamstwo, że byli parą, wykorzystując jej wypadek i udawał, że jest w niej zakochany.. Kobieta miała dość.
   - Emilia, uspokój się- poprosił Bartek, kiedy kobieta otworzył szklane drzwi, prowadzące do firmy gwałtownym ich pchnięciem.
    - Uspokój się?!- wydarła się na całe gardło, gwałtownie się zatrzymując i odrwacając się w jego stronę. Spojrzał na nią zaskoczony.- Czy ty siebie słyszysz, Bartek?! On nas okradł! Zabił mojego ojca!- w jej oczach pojawiły się łzy. Była wściekła, ale chciało się jej też płakać.
   - Wiem, ale musisz dać radę.
   - Nie- pokręciła przecząco głową.- Muszę, ale zrobić wszystko, żeby gnił w więzieniu do końca życia- wysyczała.
   - Co masz na myśli?- spytał. Zdążył się już pogubić.
   - Jedziemy na policję. Teraz i już, a później do prawnika- postanowiła.
   - A co z twoim planem?
   - Ja nie dam rady, Bartek- po jej policzkach popłynęły łzy.- Jestem z nim zaledwie od ponad godziny, a już nie mogę wytrzymać. Nie umiem patrzeć mu w oczy.
   Bartek podszedł do niej bliżej i objął ją ramionami. Zaczęła płakać w jego koszulkę, a on gładził ją pocieszająco po włosach. Myślała, że będzie to łatwiejsze.
   - Tak bardzo go nienawidzę- wymamrotała przez łzy.
   - Uwierz, ja też.
   Mężczyzna oparł sobie brodę na czubku jej głowy, pozwalając, żeby się wypłakała. Nie mógł patrzeć, jak bardzo cierpiała, ale znowu nie mógł zrobić nic, żeby ból był mniejszy. Kamila niestety nie mógł jej zwrócić, chociaż tak bardzo by chciał. Było to niemożliwe.
   Kiedy tak tam stali, na środku chodnika w centrum Nowego Jorku, w jeden z cieplejszych dni tej pory roku, mijani przez przypadkowych ludzi o przeróżnych narodowościach, pod ostrzałem kilkudziesięciu par oczu, obserwujących ich ukradkiem, upewnił się, że kocha ją całym sercem. Uświadomił sobie, że zaczął to czuć już wtedy, osiem lat temu, chociaż nawet o tym nie wiedział. Myślał, że to młodzieńcza miłostka, którą musi przejść każdy. Teraz był dorosły i wiedział, czym jest miłość. Właśnie to czuł do roztrzęsionej kobiety, tulącej się w jego pierś. Bolało go, że cierpiała, chciał zapewnić jej bezpieczeństwo, chroniąc ją nawet swoim własnym ciałem. Chciał ją widzieć szczęśliwą, uśmiechniętą i zadowoloną z życia tak, jak wtedy w Polsce, ale wiedział, że musi trochę minąć zanim tak się stanie.
   Wtedy właśnie Bartek obiecał sobie, że nie dopuści, żeby Emilia znów zapłakała przez faceta. Nie mógł dopuścić, żeby kiedykolwiek cierpiała tak, jak teraz. Wiedział, że drugiego takiego razu by on sam nie zniósł. Przechodził przez to wszystko razem z nią, przeżywając to co i ona. Musiał zrobić wszystko, żeby w końcu była naprawdę szczęśliwa. Już wystarczająco wycierpiała się w swoim życiu, co nie powinno mieć miejsca.


***

   Razem pojechali na komisariat policji. Oboje składali zeznania bardzo długo, a siedzący naprzeciwko nich mundurowy wszystko skrupulatnie zapisywał, kiwając wolno głową. Emilia przedstawiła swoje wszystkie dowody i opowiedziała całą historię, zaczynając od przypadkowego spotkania z „Danny’m” w podziemnym garażu firmy architektonicznej. Okazało się, że trzy stany USA poszukiwało nijakiego Ethan’a Blaise’a Holland’a. Mężczyzna po prostu za każdym razem zmieniał albo szyk swoich imion, albo wymyślał sobie całkiem nowe. Kiedy po ponad trzech godzinach wyszli z komisariatu, oboje byli wykończeni. Przez taki długi czas musieli tam siedzieć, powtarzając po kilka razy wersje wydarzeń. Co chwilę ktoś do nich dołączał, ktoś gdzieś dzwonił, informując, że znaleźli wreszcie tego, kogo tak długo szukali. Blaise był bardzo sprytnym człowiekiem. Musiał wszystko zawsze dokładnie planować, że za każdym razem udawało mu się uciec. Zielonkowie nie byli bowiem jedyną rodziną, którą okradł. Byli też i tacy, których doprowadził do ruiny, ale też tacy, którym udało się uniknąć najgorszego. Do wszystkich ich zostały wysłane odpowiednie pisma, żeby wstawili się na najbliższym komisariacie. W sprawę zostały bowiem zamieszane wszystkie stany, w których Blaise się pojawiał. Kradzieże nie były jego jedynymi wykroczeniami. Posiadał też fałszywe dokumenty i był mordercą.
   Mimo zmęczenia Emilia postanowiła od razu, że musi pojechać do ich prawnika. Chociaż prosiła Bartka, żeby wrócił do ich willi i zajął się  Sarą, ten był na tyle uparty, że postawił na swoim i pojechał razem z Emilią. Kobieta zadzwoniła do matki i powiedziała, skąd wraca i gdzie właśnie jedzie. Była modelka była w czystym szoku. Wyszła z domu najszybciej, jak tylko mogła, ponieważ Blaise już wrócił. Najzwyczajniej w świecie się go bała.
   U prawnika Emilia musiała wszystko opowiedzieć od początku. Chociaż było już dość późno, przyjął ich. Był ich doradcą w różnych sprawach od lat i należał do jednych z najlepszych prawników w kraju. Zaczął szukać jeszcze innych dowodów w sprawie oprócz tych, które dała mu Emilia. Po wielu wysiłkach odszukał detektywa, którego kiedyś zatrudnił Kamil i powołał go na świadka.
   Emilia bała się wracać do willi. W jednej z restauracji spotkała się z matką i wspólnie z Bartkiem opowiedzieli jej wszystko, co zaszło tego dnia z najmniejszymi szczegółami. W międzyczasie zjedli po lekkim posiłku. Żadno z nich nic nie jadło od przylotu i „kiszki im marsza grały”. Sara była wzburzona. Chcieli wrócić do domu i zobaczyć, co robi Blaise, ale strach dosłownie zjadał ich od środka. Bartek zgłosił się na ochotnika, żeby sam mógł pojechać i sprawdzić na czym stoją, ale Emilia stanowczo się temu sprzeciwiła. Kiedy tak siedzieli i rozmawiali o całej tej sprawie, rozmyślając, co zrobią dalej, do Emilii zadzwonił telefon. Był to ktoś z policji. Poinformował, że wyszło rozporządzenie o zgarnięciu Blaise’a Ethan’a Holland’a. Emilia poczuła ciarki na dole kręgosłupa, słuchając mundurowego. Z jednej strony się cieszyła, ale też obawiała. Miał zostać zatrzymany w ich domu, gdzie aktualnie przebywał.
   Kiedy kobieta zakończyła połączenie, czuła w gardle wielką gulę.  Nagle zapragnęła zwrócić wszystko, co przed chwilą zjadła.
   - Co się stało?- spytał Bartek, łapiąc ją za dłoń.
   - Za chwilę aresztują Blaise’a w naszym domu- wyszeptała. Z trudnościami łykała ślinę. Było jej niewyobrażalnie gorąco.
   - Jedziemy tam?- spytała Sara. Była równie roztrzęsiona co córka.
   Emilia chwilę się zastanowiła, ale w końcu skinęła głową. Zapłacili i wyszli. Taksówką pojechali pod willę, gdzie stały trzy czarne, duże samochodu. Wysiedli i biegiem wbiegli po schodach. Drzwi były otwarte na rozcież, a z piętra dobiegały jakieś krzyki. Po chwili grupa ubranych na czarno ludzi z ciężkimi butami na nogach, karabinami w dłoniach i maskami na twarzach zbiegło po schodach, ciągnąc za sobą siłą Blaise’a. Mężczyzna szarpał się, przeklinał, kopał owych mężczyzn, ale oni zdawali się nie zwracać na to uwagi. Najwyraźniej byli do tego przyzwyczajeni.
   - Ty dziwko!- krzyknął Blaise, plując śliną, kiedy na dole zobaczył Emilię. Kobieta lekko podskoczyła do góry, słysząc jego głos. Wspomnienia wróciły. Tak samo zachowywał się, kiedy odkryła jego oszustwo.- Popamiętasz mnie, suko!
   Bartek nie wytrzymał. Zerwał się i przepychając się pomiędzy facetami w czerni, podszedł do oszusta i wymierzył mu silny cios pięścią prosto w twarz. Blaise,  chociaż był trzymany z każdej strony przez mundurowych, zachwiał się do tyłu. Pomimo, że Bartek został odepchnięty w błyskawicznym tempie, był z siebie zadowolony.
   Podszedł do Emilii i przycisnął ją do siebie. Kobieta zakryła swoją twarz dłonią, żeby nie widzieć, jak Blaise zostaje siłą wyprowadzony z ich domu. W końcu nie wytrzymała i zaczęła płakać. Nareszcie go stąd zabrali. Został złapany.
   - Już po wszystkim.. Csii- Bartek kołysał się razem z nią w uścisku, żeby tylko ją uspokoić. Zerknął na Sarę. Lekko się do niego uśmiechnęła. Później spojrzała w górę schodów i łzy stanęły jej w oczach. Chciała dobrze razem z Kamilem, przyjmując pod swój dach „Danny’ego” a przez to straciła męża. Nie mogła sobie tego wybaczyć.
   - Niech pani się nie zadręcza- powiedział Bartek w jej stronę. Popatrzyła na niego.- Teraz będzie już tylko lepiej.
   - Dziękuję ci- popatrzyła mu prosto w oczy. Mówiła jak najbardziej szczerze.- Dziękuję- powtórzyła, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu. Emilia podniosła swoją głowę do góry, żeby zobaczyć co się dzieje. Jej zaskoczenie było wielkie, kiedy zobaczyła całą sytuację, ale cieszyła się.
   Blaise’a już nie było, ale mimo to Emilia zapamiętała z najmniejszymi szczegółami jego twarz i ostatnie słowa. Czy była to groźba, której miała się bać? Tego nie wiedziała, ale odetchnęła z ulgą. Dała radę i oszust i morderca został złapany. Chociaż nie wykonała swojego planu, nie żałowała. Wręcz przeciwnie. Blaise nie spodziewał się aresztowania, więc nie miał szans na ucieczkę. Kiedy rozmawiali z jednym z policjantów dowiedzieli się, że został zastany na pakowaniu. A więc chciał uciec.. Na szczęście nie zdążył.

***

   Kiedy wszyscy ochłonęli, Emilia zadzwoniła do Lucie i wszystko jej opowiedziała. Piosenkarka przez cały czas od wyjazdu przyjaciółki myślała tylko o niej. Bała się, że coś się stanie, ale ucieszyła się szczerze, kiedy Emilia do niej zadzwoniła.
   Zielonka siedziała na krześle przy czarnym fortepianie, stojącym w rogu. Przez ostatnie dziesięć minut grała. Dawno już tego nie robiła i zatęskniła za tymi pięknymi dźwiękami, wydobywającymi się z instrumentu.
   W pewnym momencie jej telefon wydał z siebie dźwięk, przychodzącej wiadomości. Kobieta przerwała granie i wyciągnęła urządzenie z kieszeni. Kevin.



Emily, już nie musisz się niczym obawiać. Wszystko załatwiłem z TYMI ludźmi. Nie będą cię nękać. Jesteś już bezpieczna.

Kevin.

   Kobieta zaciągnęła się powietrzem. „Wszystko załatwiłem”.. Wszystko, czyli co? Zaczęła się bać. Ot tak załatwił sprawy z tymi niebezpiecznymi ludźmi? Musiała z nim porozmawiać i to najszybciej jak to było możliwe. Wybrała jego numer i zadzwoniła.
   - Emily..- w jego głosie słychać było jedynie zaskoczenie.
   - Tak, to ja. Kevin, co masz na myśli, pisząc „wszystko załatwiłem”?- spytała bez zbędnych wstępów.
   - Nie będą cię nękać.. Wszystko wróciło do normy- niemal wyszeptał.
   - A.. ale jak?- nie rozumiała.
   - Emily, proszę.. nie zadawaj tylu pytań. Ważne jest, że dali ci spokój.
   - Chcę wiedzieć- upierała się przy swoim.
   - Ale się nie dowiesz- powiedział dobitnie. Emilia fuknęła pod nosem.- Mogę ci jedynie powiedzieć, że bardzo duży wkład w to wszystko, co miało miejsce miał Danny.. a raczej Blaise.
   Cała ta sprawa zdobyła bardzo dużo rozgłos medialny. Prasa, telewizja, intrnet i inne źródła masowego przekazu nie mówiły o niczym innym. I znowu rodzina, chociaż niepełna, Zielonków znalazła się na językach wszystkich. Ale nie była to jedyna sprawa, o jakiej mówiono. Powrót pamięci Emilii, która już odwiedziała swojego lekarza, także wywołała falę dyskusji.
   - Jak to Blaise?- znowu poczuła szybsze picie serca na wspomnienie o tym mężczyźnie. Wstała, okrążając fortepian.
   Za swoimi plecami poczuła obecność Bartka. Mężczyzna owinął swoje dłonie wokół jej pasa i przytulił ją do swojego torsu.
   - Należał do nich.. kiedyś. To on ich na ciebie nasłał, wmawiając im, że dostaną pieniądze- Bartek zmarszczył czoło. Słuchał, co mówił Kevin, trzymając głowę na ramieniu Emilii.- A kiedy dowiedzieli się, że byłaś moją narzeczoną, wmawiali mi te wszystkie głupoty, że nie dadzą ci spokoju, jeśli nie wrócę.
   - Wszystko jest związane z nim…- wyszeptała.
   - Tak… Ale razem z jego zniknięciem, rozpłynęły się twoje zmartwienia.
   - Dziękuję, Kevin- powiedziała szczerze.- Naprawdę ci dziękuję. Za wszystko, co zrobiłeś. Wiedz, że jeżeli będziesz potrzebował mojej pomocy, możesz śmiało dzwonić, pisać lub przyjechać- zerknęła na Bartka. Uśmiechnął się do niej lekko.
   - To ja ci dziękuję, Emily.. Jesteś niesamowitą osobą..
  Emilia uśmiechnęła się do siebie. Nareszcie miała okazję być naprawdę szczęśliwa. Wszystko, co złe z, a ona wreszcie poczuła się odprężona. Po tylu nieszczęściach, które ją i jej rodzinę spotkały, miała możliwość, żeby odpocząć. Dlatego też zaraz po rozprawie w sprawie Blaise’a Ethan'a Holland’a, która odbyła się trzy miesiące później Emilia razem z Bartkiem pojechali do Tajlandii.
   Sama rozprawa była dla wszystkich bardzo stresująca. Mieli znowu zobaczyć Blaise’a. W sądzie siedzieli jak na szpilkach. Znowu każdy z nich musiał zeznawać, a złowrogi wzrok Holland’a siedzącego w asyście trzech policjantów jedynie potęgował ich uczucie. Jednak musieli dać radę. Sara rozpłakała się, kiedy mówiła o zamierzonej śmierci męża. Za każdym razem tak było. Po prostu była modelka nie mogła sobie nadal wybaczyć, że byli tacy naiwni. Kiedy mówiła Emilia, ciągle czuła na sobie wzrok Blaise’a. Miała wrażenie, że miał wielką ochotę wydrapać jej oczy. W końcu to ona go wydała.. Ale już się nie bała. Zeznawał także Bartek, ale powtórzy praktycznie to, co jego poprzedniczki. Na rozprawie wstawiły się też osoby, która już wcześniej zostały oszukane przez Holland’a. Była nią między innymi jakaś kobieta po czterdziestce, ale w większości były to młode osoby zwłaszcza kobiety. Każdej z nich mówił coś innego na swój temat. Wychodziło na to, że nigdy nie powiedział prawdy, ale teraz było to nieważne.
   Nie było innego wyjścia i sędzia z czystym sumieniem skazał Blaise’a Ethan’a „Danny’ego” Holland’a na dożywocie. Dopiero po ogłoszeniu wyroku Emilia odetchnęła z ulgą. Mężczyzna został wywieziony do innego stanu, gdzie miał odsiadywać swoją karę w szczególnie strzeżonym więzieniu z wyjątkowo silnym rygorem.

***

   - Krabi jest śliczne- powiedziała zachwycona Emilia, leżąc obok Bartka na piaszczystej plaży z kolorowym sokiem w szklance o dziwnych kształtach. Wygrzewali się na słońcu, popijając co chwila swoje napoje.
   Przylecieli samolotem do Tajlandii trzy dni temu. Postanowili odpocząć po ciężkich wydarzeniach ostatnich miesięcy. Bawili się świetnie, a pogoda im jak najbardziej sprzyjała. Aż nie chciało się stamtąd wyjeżdżać. Czuli się tam jak w raju.
   Emilia wróciła do jej ukochanego blondu na głowie. Kosztowało ją to wiele rozjaśnień włosów, ale w końcu się udało i teraz ponownie została blondynką. Jedyna różnicą były pasemka i to, że nadal codziennie używała prostownicy do włosów. Ale była zadowolona.
   - Masz rację- przyznał Bartek. Na jego nagim torsie wysychały pomalutku krople wody, z której jakiś czas temu wyszedł wyszedł.
   - Zadzwonię do mamy i zaproponuję jej to, o czym rozmawialiśmy- powiedziała, szukając komórki w swojej materiałowej torebce. Kiedy w końcu go odnalazła, wystukała odpowiedni numer i przyłożyła urządzenie do ucha. Sara odebrała po trzech sygnałach.
   - Mamo, mamy z Bartkiem dla ciebie propozycję- uśmiechnęła się do chłopaka, który to odwzajemnił.- Wspólnie uznaliśmy, że powinnaś odpocząć i chcielibyśmy zaproponować dołączenie do nas w Krabi!
   Sara na początku nie chciała się zgodzić i Emilii zajęło pół godziny zanim nareszcie była modelka zgodziła się do nich przylecieć na urlop. Zielonka uśmiechnęła się szeroko, kończąc połączenie.
   - Mamy jakieś plany na dzisiaj?- spytał Bartek, patrząc spod swoich ciemnych okularów. Kobieta pokręciła przecząco głową, chowając komórkę na jej poprzednie miejsce.
   - W takim razie- przekręcił się na bok- Idziemy na zakupy- uśmiechnął się ślicznie.
   - Na zakupy?- powtórzyła zdziwiona.- Jakie zakupy?
   - Codziennie chodzimy coś zwiedzać, a dzisiaj pójdziemy na zakupy.
   - Dlaczego?
   - Bo nie mamy co jeść- prychnął.- Tak o mnie dbasz?- zrobił smutną minkę.- Chodzę głodny.
   - Znalazł się głodomór- parsknęła śmiechem.- Ciągle coś jesz- zauważyła z uśmiechem.
   Emilia i tak zgodziła się. Razem poszli do swojego pokoju, który tymczasowo zamieszkiwali i przebrali się. Godzinę później byli już w mieście. Wchodzili do każdego napotkanego po drodze sklepu i zazwyczaj coś kupowali. Zaopatrzyli się w owoce, warzywa, napoje, ale też Emilia nie zrezygnowała ze ślicznej bluzki, którą sobie upatrzyła. Na końcu weszli do jednego z większych sklepów, który wyglądem nieco przypominał supermarket. Chodzili między regałami, co chwile wrzucając coś do swojego koszyka, który niósł Bartek.
   - Pójdę poszukać pasty do zębów- powiedział, kiedy Emilia zatrzymała się przy stoisku z gazetami. Kobieta skinęła lekko głową na znak, że zrozumiała. Mężczyzna ruszył w odpowiednim kierunku i chwilę później zniknął jej z oczu.
   Kobieta włożyła do koszyka, który zostawił jej Bartek, jedną z gazet, w której wypatrzyła artykuł o swojej rodzinie. Prasa już prawie o nich nie pisała, a takie przypadki trafiały się sporadycznie, więc ciekawa była, o co chodziło tym razem. Odwróciła się na pięcie i wpadła centralnie w jakąś kobietę. Ta wystraszona upuściła zawartość swoich rąk, na którą składało się kilka gazet w tym ta, którą także postanowiła kupić Emilia. Blondynka w jednej chwili schyliła się i zaczęła zbierać czasopisma.
   - Najmocniej przepraszam- zaczęła, chociaż nie miała wcale pewności, że kobieta rozumie po angielsku.- Potrafię być bardzo nieostrożna- zaśmiała się nerwowo. Kiedy stanęła na równe nogi, uśmiechnęła się lekko do kobiety. Spojrzała na jej twarz, oddając jej gazety i zamarła. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Gwałtownie zamrugała, żeby upewnić się, że wzrok ją nie myli.
   - Nic się nie stało- odpowiedziała owa kobieta. Wyglądała na przestraszoną, ale jednocześnie szok wymalowany był na jej twarzy. Emilia nie była pewna, ale wydawało jej się, że w oczach pojawiły się jej łzy.. Ale dlaczego?- Każdemu się może zdarzyć- jednak umiała angielski.
   - Tak- Emilia patrzyła na nią, jakby była jakaś nienormalna. Po prostu miałą wrażenie, że jej wzrok zaczyna płatać jej figle.
   Kobieta stojąca przed nią była niemal identyczna jak Sara! Prawie identyczne rysy twarzy, figura.. Jedynym co się nie zgadzało to kolor włosów. Owa kobieta miała je w kolorze czarnym, a Sara była blondynką.
   - Przepraszam, że tak patrzę, ale… jest pani niemal identyczna jak moja mama- wytłumaczyła z lekkim uśmiechem. Nie chciała być uważana za chorą psychicznie.
   - Podobno każdy z nas ma swojego sobowtóra gdzieś w świecie- uśmiechnęła się nerwowo.- Pójdę już- powiedziała i nie odwracając się za siebie, ruszyła szybkim krokiem w stronę kas.
   Chwilę potem wrócił Bartek. Emilia powiedziała mu o dziwnym spotkaniu, ale mężczyzna uznał, że najnormalniej w świecie są do siebie podobne i to wszystko.
   Wrócili i poszli na plażę, żeby do końca wykorzystać słoneczny dzień, ale Emilia nadal w głowie miała twarz kobiety o czarnych włosach i nie dawało jej to spokoju.

   Dwa dni później Emilia razem z Bartkiem stała na pobliskim lotnisku i czekała na matkę kobiety. Kiedy ta wyszła z odprawy, podeszli do niej wymieniając uściski.
   - Zobaczysz mamo, nie zapomnisz tych wakacji- powiedziała Emilia, kiedy szli w stronę postoju dla taksówek.
   Kobieta nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że miała stuprocentową rację.
   Bartek razem z Emilią oprowadzili Sarę po pobliskich miejscach, ale i tak głównie wypoczywali na plaży, która była główną atrakcją tego miejsca. Rzeczywiście była modelka niemal od razu się odprężyła i już po kilku godzinach spędzonych w Krabi czuła się wypoczęta jak nigdy.
   I tak płynęły im beztrosko kolejne dni aż do dnia, kiedy Sara poszła sama do miasta. Gdy nie było ją dość długo, Emilia postanowiła ruszyć w poszukiwanie matki. Przestraszyła się. Znalazła ją po godzinie, siedzącą w jednej z małych kafejek przy stoliku. Nie była sama. Jakże Emilia się zdziwiła, kiedy poznała osobę jej towarzyszącą. Była to kobieta, którą kilka dni wcześniej spotkała w sklepie! W pierwszej chwili pomyślała, że także musiały na siebie wpaść i postanowiły gdzieś usiąść. W końcu nie codziennie spotyka się osobę tak podobną do siebie. Jednak z każdym kolejnym krokiem, który Emilia stawiała w ich stronę, zauważała, że coś jest nie tak. Oczy nieznajomej były lekko zaczerwienione, a Sara płakała jak małe dziecko. Po jej policzkach spływało dosłownie morze łez, co trochę zaniepokoiło Emilię, dlatego przyśpieszyła kroku.
   Zatrzymała się, gdy była już dosłownie trzy metry od ich stolika. Wtedy usłyszała zdania, które zbużyły jej świat.
   - Saro, powiedziałaś jej?- mówiła owa kobieta o czarnych włosach. Co dziwniejsze mówiła po polsku.
   Była modelka spuściła głowę w dół, patrząc na szklankę, trzymaną w dłoniach.
   - Dobrze, że tego nie zrobiłaś- kontynuowała kobieta, patrząc prosto na Sarę.-  Jest szczęśliwa.. Jak myślisz, jakby zareagowała, gdyby dowiedziała się, że nie jesteś jej biologiczną matką, tylko jestem nią ja…
   I wtedy ją zauważyły.


_______________________________
Witam Was z przedostatnim rozdziałem "Gotta go my own way"!
Tak, wiem rozdział jest taki bardzo długi.. Mam nadzieję, że nie ciągnął się wam w nieskończoność?

Przepraszam! Gdybym miała więcej czasu i do dyspozycji większą ilość rozdziałów z pewnością wszystko to opisałabym bardziej szczegółowo, wprowadziłabym więcej akcji, ale „na złamanie karku” chcę się ze wszystkim wyrobić, więc jeszcze raz bardzo przepraszam! I bez tego rozdział wyszedł baaardzo długi i nie chciałam, żeby wszyscy się tu ponudzili na śmierć ;P Myślałam też, żeby rozbić go na pół, ale wtedy to już na pewno bym się nie wyrobiła. Jest to najdłuższy rozdział w  tym opowiadaniu, ale też chyba najwięcej się dzieje, prawda?
I teraz kluczowe pytanie: co o tym wszystkim sądzicie i czy się podobało? A, no i czy się spodziewałyście takiego czegoś na samym końcu opowiadania?
Czekam na odpowiedzi :D

Dzisiaj jest taki szczególny dzień, bo oficjalnie zaczynają się wakacje! :D Dlatego też chciałabym wam życzyć  wesołych, słonecznych dni, które spędzicie jak najlepiej, miłego wypoczynku oraz uśmiechu na twarzach, żebyście we wrześniu mogły powspominać z uśmiechem te dwa miesiące i abyście niczego nie żałowały :D



Tymczasem zapraszam już za tydzień na ostatni rozdział opowiadania.
Całuję :*