niedziela, 29 czerwca 2014

Liebster Blog Award

Zostałam nominowana do LBA, za co dziękuję Mrocznej.
Dla tych którzy nie wiedzą o co chodzi:
,,Liebster Blog Award jest przyznawana od innego blogera w ramach uznania za "dobrze wkonaną robotę". Po odebraniu nagrody należy odpowiedzieć na 11 pytań od osoby nominującej, następnie wymyślić 11 nowych pytań i nominować następne 11 osób do zabawy. Nie można nominować osoby, która cię nominowała."

Pytania od Mrocznej:
1. Ulubiona potrawa.
Nie mam ulubionej. Lubię dużo potraw.
2. Kim chcesz zostać w przyszłości?
Jeszcze do niedawna chciałam zostać prawnikiem, ale teraz to już sama nie wiem. Zostało mi jeszcze trochę czasu do zastanowienia.
3. Co skłoniło cię do pisania?
Sama nie wiem. Pisała od zawsze. Pierwsze opowiadanie napisałam w wieku 9 lat i pamiętam jaka byłam dumna :) Później dalej pisała coraz to lepsze historie i tak to już zostało :)
4. Masz zwierze (nie wliczając rodzeństwa :p)?
Mam psa.
5. Wierzysz w pechowe/ szczęśliwe liczby?
Nie.
6. Co robisz, gdy masz zły humor?
Kładę się na łóżku i próbuję się uspokoić.
7. Ulubiona książka?
Mam dużo ulubionych, ale jeżeli miałabym wybierać z tych ostatnich przeczytanych to ,,Kocham Cię Danny".
8. Jak masz na imię?
Natalia.
9. Ulubiona dyscyplina sportowa?
Nie mam ulubionej.
10. Czy ktoś z bliskich wie, że piszesz?
Jeśli chodzi o prowadzenie bloga to wie kilka osób, a jeśli o ogólnie pisanie to chyba każdy.
11. Ulubiony film?
Też dużo lubię m.in. ,,Trzy metry nad niebem".



Moje pytania:
1. Kiedy zaczęłaś pisać?
2. Na czyj koncert najbardziej chciałabyś pójść?
3. Hobby?
4. Ulubiony serial?
5. Jakiej muzyki słuchasz?
6. Twój ulubiony aktor i aktorka?
7. Jak rozpoczęła się twoja historia z pisaniem?
8. Czy masz jakieś inne pasje?
9. O czym marzysz?
10. Skąd bierzesz pomysły na rozwój akcji w swoim opowiadaniu?
11. Czy ktoś ci pomaga w pisaniu?


Nominuję blogi:
 fatal--love.blogspot.com
1d-false-love.blogspot.com
sila-jest-we-mnie.blogspot.com
stream-of-lies.blogspot.com
pain-and-love-1d.blogspot.com

piątek, 27 czerwca 2014

Rozdział 20

   Emilia u dziadków była do niedzieli. Spędziła tam bardzo miło czas. Codziennie przyjeżdżała Joanna z synkiem, ale już bez męża, bo ten był w pracy. Dwa razy ciotka zabrała dziewczynę do swojego mieszkania w mieście. Były razem w kinie i na zakupach, co doprowadziło do tego, że bardzo się do siebie zbliżyły. Podczas jej pobytu babcia pokazywała Emilii, jak prowadzi się gospodarkę, ale dla niej była to czarna magia. Sara nie zadzwoniła, chociaż mogła. Nastolatka nawet przestała się nią przejmować i cieszyła się  z chwil spędzonych z drugą częścią rodziny, którą musiała dopiero poznać.
   Kiedy Emilia wysiadła z pociągu, na peronie czekała na nią Janina. Dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, witając się z babcią. Przez całą drogę do domu opowiadały sobie nowinki. Młodsza z nich o swojej rodzinie, z którą tak wspaniale spędziła ostatnich kilka dni, a staruszka o nowej mieszkańcach ich ulicy.
    - To bardzo miła rodzina- Janina jęknęła, siłując się z kierownicą.- Maja trzy córki w tym dwie bliźniaczki. Są jak dwie krople wody! Mają na imię chyba Ania i Anita, a ta młodsza, może ma pięć lat, na pewno nie więcej, K…- zamyśliła się-  Kornelia- przypomniała sobie.- Bardzo miłe dziewczynki.
   - Pan Zdzisław cię odwiedzał?- spytała Emilia, wchodząc do kuchni, gdzie postawiła torbę i zaczęła buszować po lodówce.
   Janina lekko się zaczerwieniła, a nastolatce zachciało się śmiać.
   - Tak, był tu kilka razy- bąknęła w odpowiedzi.- Zostaw to- zdzieliła Emilię ścierką po dłoniach, kiedy dziewczyna chciała wyjąć z lodówki ciasto.- Najpierw obiad.
   Dziewczyna chciała pomóc, ale Janina była bardzo upartą osobą. Nie mając wyjścia, Emilia poszła do swojego pokoju, rozpakowała się i zadzwoniła do Klary z pytaniem, czy dałaby jej swoje notatki z lekcji. Koleżanka zgodziła się od razu i zaproponowała nawet, że wszystko jej wytłumaczy. Jakiś czas później w jej drzwiach stanęła Klara, Olivia i Justyna. Pierwsze dwie usiadły na łóżku, Emilia w fotelu, a Justyna na dywaniku na podłodze. Klara wyciągnęła ze swojej torby zeszyty. Emilia zrobiła to samo i zabrała się za przepisywanie notatek.
   - A więc, opowiadaj- Olivia usiadła po turecku.
   - Ale co?- spytała Emilia, nie odrywając oczu od zeszytów. Chciała mieć już to z głowy.
   - O twoim wyjeździe.
   - Było fajnie. Moja ciocia jest boska. Nie dość, że śliczna, mądra to jeszcze kochana. Ma synka, Filipka i męża Krzyśka, ale z nim prawie nie rozmawiałam. Prawie ciągle jest w pracy. A dziadkowie tez nie są źli. Dla nich to też była dziwna sytuacja, tak jak dla mnie- ciągle pisała.- Doiłyście kiedyś krowę?- podniosła wzrok na koleżanki.
    Dziewczyny popatrzyły na nią jakby z byka spadła.
   - Nie- odpowiedziały chórem.
   - A ja tak- wróciła do swojej poprzedniej czynności.-Trochę to dziwne, ale można się przyzwyczaić- wzruszyła ramionami.
   - Doiłaś krowę?- spytała Justyna, jakby chcąc się upewnić, czy dobrze usłyszała. Zrobiła przy tym bardzo zabawną minę.
   - Tak- Emilia się zaśmiała i zamknęła zeszyt. Następnie wzięła kolejny i zaczęła przepisywać do swojego.
   - Nie kopnęła cie ani nic?- Klara nie mogła uwierzyć.
   - Sama się na początku bałam, ale nic mi się nie stało. Jestem cała i zdrowa.
   - Wiesz ile osób się o ciebie pytało?- temat zmieniła Olivia.
   - Nie wiem- Emilia nadal nie odrywała wzroku od zeszytów.
   - Oj, uwierz. Dużo. Między innymi Dawid, Kuba, nawet Rafał… Dziewczyno, masz powodzenie.
   - Nie przesadzaj. Ale chwila… Dawid?- Emilia podniosła jedną brew do góry.
   - Tak, Dawid. On nawet dopytywał się o szczegóły.
   Blondynka pokiwała jedynie wolno głową na znak, że przyjęła to do wiadomości.
   -  Tak w ogóle to Dawid zerwał z Baśką- Justyna zawsze o wszystkim wiedziała.
   - To było do przewidzenia- bąknęła Klara.- Czy on był kiedykolwiek z dziewczyną dłużej niż miesiąc?
   - No raczej nie- wiedziała to nawet Olivia.
   - Przestańcie o nim w końcu gadać- Zielonka zamknęła kolejny zeszyt.- Co on was tak interesuje?
   - Nie interesuje- przyznała Justyna.
   - Em, powiedz mi, czy tobie tak serio żaden z nich się nie podoba?- Klara nie dawała za wygraną.
   - To dla mnie bardzo dobrzy koledzy. Pomijając Dawida, bo jego nie mogę znieść- przyznała.- Nie wiem czy chcę teraz wplątywać się w jakieś związki…
   - Stara wieża…- bąknęła Olivia, a Emilia skarciła ją wzrokiem.- No co? Mówię prawdę. Przecież już o tym rozmawiałyśmy- wzruszyła ramionami.
   - Dobra, koniec tematu- przerwała Justyna, a Emilia odetchnęła w duchu i zabrała się za dalsze przepisywanie notatek, kiedy tematy rozmów zeszły na całkiem inne tory.
   Wieczorem do Emilii zadzwoniła Joanna, żeby spytać o podróż. Chciała też dowiedzieć się, czy do jej siostrzenicy odzywała się Sara. Nie rozmawiały długo, ale ta rozmowa wystarczyła, żeby Zielonka poczuła się o wiele lepiej. Nie mogła uwierzyć, że ma tak wspaniałą ciocię, jaką była Joanna. Już zdążyła ją pokochać pomimo, że spędziły ze sobą tylko kilka dni. 

***
   - Wróciłaś- Emilię zagadną Kuba na jednej z przerw w szkole. Stał z Dawidem, z którym najwidoczniej się zakolegował.
   - Wróciłam- przytaknęła, stając przed nim.
   - Słyszałem od dziewczyn, że próbowałaś nowych rzeczy.. na przykład dojenie krowy- zaśmiał się cicho.
   Dawid nadal się nie odzywał.
   - To całkiem normalna czynność na wsi- wytłumaczyła. Chciała próbować wszystkiego. W Nowym Jorku nie miała takiej możliwości.
   - Nawet gospodarka?- w końcu odezwał się Dawid.
   - Jak ci coś przeszkadza, to nie musisz słuchać. Wcale się nie wstydzę, że pomagałam dziadkom przy zwierzętach- burknęła w jego stronę. Coraz bardziej ją irytował.
   - Ale krowa?- powiedział, jakby to było coś bardzo nienormalnego. Emilia miała ochotę dać mu w twarz jak nigdy wcześniej.
   - Tak, krowa. To jest normalne zwierze. Nie wiem o co ci chodzi- zmrużyła oczy.
   - Przecież ona jest taka… taka…
   - I pomyśleć, że to ja jestem z Nowego Jorku- bąknęła.
   - Wiesz.. my nigdy nie mieliśmy takiej okazji- Kuba nie chciał doprowadzić do kłótni.
   - Ja do tej pory też nie. Wecie co?- nie miała zamiaru się z niczego tłumaczyć, a tym bardziej patrzeć na Dawida.- Idę do dziewczyn- pomachała im nad głowami innych. Olivia i Klara siedziały na ławkach kilka metrów od nich.- Widzimy się później- odwróciła się na pięcie i podeszła do koleżanek.
   Zaczęła się zastanawiać, co za ludzie ją otaczają? Uważała, że praca na gospodarce jest niemalże taka sama jak praca chociażby w biurze. Oczywiście, że robiło się coś całkiem innego, ale i to i to było równie potrzebne, a Dawid patrzył na nią, jakby sprowadziła na świat kosmitów. Och, jak ona go nie mogła znieść.

***
   Kiedy Emilia wróciła ze szkoły Janiny nie było. Wspominała coś rano, że pojedzie zrobić jakieś badania i odwiedzi swoją znajomą, z którą podobno nie widziała się lata. Dziewczyna poszła do swojego pokoju i odrobiła lekcje. Nie było tego dużo. Kiedy sprawdziła swój telefon miała dwa nieodebrane połączenia wykonane jeszcze kiedy była w szkole, więc musiała nie słyszeć. Numeru nie znała, więc nie oddzwoniła. Później wzięła kilka książek pod pachę i zeszła na dół. Rozłożyła je na dywanie w salonie i zaczęła się uczyć, leżąc na brzuchu. Miała chwilę ciszy, więc postanowiła to wykorzystać. Dopiero dzwonek telefonu wyrwał ją z transu. Komórkę zostawiła w pokoju, więc zanim dobiegła sygnał brzmiał po raz któryś.
   - Halo?- odebrała z zadyszką.
   - Dzień dobry- powiedział niski głos.- Mówi młodszy posterunkowy Borsuk. Czy rozmawiam z panią Emilią Zielonka?
   - Tak to ja- przytaknęła.
   Chrząknął.
   - Dzwonię, bo zdarzył się wypadek- zawiesił na chwile głos.- Zna pani Janinę Zielonka?
   - To moja babcia…- mówiąc to, czuła, jak oblewa ją zimny pot.- Czy coś się stało?
   - Pani Janina miała wypadek i została przewieziona do szpitala. Jest w ciężkim stanie- policjant zakaszlał.
   Emilia była jak sparaliżowana. Komórka wypadła jej z ręki. Poczuła, że straciła czucie we wszystkich kończynach. Usłyszała głos:,, Halo? Czy pani tam jest?”. Z wielkim wysiłkiem podniosła telefon z podłogi.
   - Jestem.
   - Dobrze się pani czuje? Proszę podać adres, zaraz przyjedzie radiowóz.
   - Nie jest mi potrzebny radiowóz- wymamrotała, kończąc połączenie.
   Upadła na łóżko. Nie do końca docierało do niej to, co własnie usłyszała. Jej babcia w szpitalu? Miała wypadek? Nagle ogarnęło ją poczucie winy. Janina nie należała już do młodych osób, a ona pozwoliła jechać jej tak daleko samej! Teraz nie mogła sobie tego wybaczyć. Nawet nie zdała sobie sprawy z tego, że się rozpłakała. Podniosła się i drżącymi rękami wystukała numer do Kamila. Nie przebrzmiał nawet jeden sygnał. Odebrał bardzo zdenerwowany.
   - Wiem już Emilka. Dzwonili do mnie z policji- słyszała, jak nerwowo przełyka ślinę.- Widocznie zawiadomili wszystkich, których miała w komórce. Przylecę pierwszym samolotem do Polski. Jestem już na pokładzie. Nie martw się, będzie dobrze. Dzwoniłem już do Tomka. Przyjdzie po ciebie i razem pojedziecie do szpitala. Nie płacz tylko- po policzkach dziewczyny płynęły łzy pomimo, że chciała się uspokoić.- Będzie dobrze. Dasz sobie radę. Muszę kończyć, kochanie. Samolot za chwilę będzie startował.
   - Dobrze, tato- odpowiedziała drżącym głosem. Tylko na tyle było ją stać. Rozłączyła się spakowała kilka rzeczy, które mogły być potrzebne Janinie w szpitalu. Piżamę, szlafrok, szczoteczkę do zębów, bieliznę.
   Jakiś czas później siedziała w samochodzie Tomasza. Jechali w milczeniu, pomijając kilka podstawowych pytań mężczyzny. Na tylnym siedzeniu siedział, także w ciszy, Zdzisław. Jechali bardzo szybko i dziewczyna nie prosiła o zwolnienie, bo chciała być jak najszybciej na miejscu. Na ich nieszczęście natrafili na korki. Z ust Tomka wyrwało się kilka przekleństw, za co szybko przeprosił. I tak zamiast dwóch godzin jechali prawie cztery, a Emilię aż roznosiło ze złości. Wszystko było przeciwko nim!
    Kiedy w końcu dojechali, na miejscu był już Kamil, co trochę zdziwiło Emilię. Z Nowego Jorku leci się samolotem co najmniej osiem godzin, a on był tam po czterech. Ale nie chciała się nad tym zastanawiać i podbiegła do ojca, obejmując go bez słowa. Tomasz podał mu dłoń, witając się "po męsku".
   - Kiedy przyjechałeś?- spytała przez łzy, nie odrywając się od klatki piersiowej ojca. Wcale się nie przejmowała faktem, że moczyła jego drogą koszulę.
   - Niedawno - pogładził ją po włosach. Tak długo się nie widzieli..
   - Gdzie ona jest?- spytała Emilia gwałtownie.
   - Na OIMIE- odpowiedział Kamil załamanym głosem.- Jej stan jest ciężki, a z powodu jej wieku jest gorzej. 
   - Chcę ją zobaczyć- nastolatka popatrzyła prosto w jego oczy.
   - Nie można- Kamil pokręcił głową.- Tylko przez szybę.
   Dziewczyna zaczęła jeszcze bardziej płakać. Nagle Tomek chwycił ją za rękę i poszli w stronę jasno oświetlonej dyżurki. Nie pytała, po co tam idą. Nie miała na nic siły. W pomieszczeniu siedział za biurkiem lekarz z bardzo zmęczonymi oczami. 
   - Panie doktorze, to wnuczka pani Janiny- przedstawił ją Tomek.- Właśnie przyjechała i bardzo chciałaby zobaczyć babcię.
   - Proszę, tylko na chwilkę- szlochnęła. 
   - Ta doba będzie kluczowa- odezwał się łagodnie lekarz.- Można tylko przez szybę- był bardzo widocznie zmęczony i najwyraźniej chciał już wrócić do domu i odpocząć.
   - Proszę, tylko na chwilę- prosiła błagalnym głosem. Nie widziała dokładnie, bo przez łzy obraz stał się zamazany, ale nie interesowało ją nic innego jak babcia.
   Lekarz westchną. 
   - Tylko parę sekund.
   Na sali słychać było tylko szum aparatury. Emilia całkowicie nie poznała Janiny. Była jak mumia- cała w bandażach. 
   Nadszedł kolejny szloch. Stała tak przy łóżku i strasznie chciała dotknąć dłoń Janiny, ale wiedziała, że nie może. Chciała ją przytulić jak jeszcze dzień wcześniej, ale było to niemożliwe. Tak bardzo się bała...
   Z sali wyciągnął ją Tomek. 
   Na korytarzu wciąż siedział Zdzisław i Kamil z głowami opartymi o ścianę. Ich oczy utkwione były w jeden punkt.
   - Jak to się w ogóle stało?- szepnął Tomasz do Kamila, siadając na krześle obok.
   - Nie wiem tego, ale wiem, że na pewno wina tego grata, który dla mamy miał taką wartość sentymentalną!- wybuchł, mówiąc o samochodzie jego matki.- Mógł sobie mieć, ale nie musiała nim jeździć. Tyle razy chciałem jej kupić nowy samochód, ale ona się upierała..- miał wyrzuty sumienia, że nie postawił na swoim.
   - Tato- Emilia położyła swoją dłoń na jego ramieniu- nie krzycz, proszę. 
   - Jak mogę nie krzyczeć? A z tobą, droga panno, muszę poważnie porozmawiać, ale nie jest to ani czas, ani miejsce.
   - Ale ja nic nie zrobiłam- zaczęła się bronić.
   - Nie podnoś głosu- upomniał ją.- Zrobiłaś. Pojechałaś tam bez naszej zgody…
   - Tato, a nie uważasz, że to wasza wina? To wy odcięliście mnie od rodziny- oburzyła się.
   - Nie zmienia to faktu, że powinnaś była nas spytać.
   - Mama by mi nie pozwoliła jechać.
   - A ja? Ja chyba miałbym coś do powiedzenia- zauważył.
   - Z tobą nigdy nic nie wiadomo- oparła się o jego ramię.
   - Jeszcze o tym porozmawiamy- bąknął.
   - Jak znalazłeś się tutaj tak szybko?- spytała, czując zmęczenie.
   - Byłem akurat w Madrycie na spotkaniu.. Całe szczęście. Nie zniósłbym tych ośmiu godzin w samolocie..
   Dalej nastolatka nie usłyszała, co mówił, bo zasnęła.
   Obudził ją hałas. Ktoś kogoś wołał i pośpieszał. Cała czwórka zerwała się na równe nogi. Zamieszanie było na OIM-ie. Podbiegli do szyby. Dwie pielęgniarki i lekarz szamotali się przy łóżku Janiny. Z przerażeniem skierowali wzroki na wykres pracy serca. Linia była prosta… Emilia zemdlała. 

piątek, 20 czerwca 2014

Rozdział 19


   Serce nastolatki mało nie wyskoczyło z jej piersi. Waliło jak oszalałe pomimo jej prób uspokojenia się. Przecież ona nie miała ciotki! A przynajmniej nie przypominała sobie kogoś takiego.. Ale z drugiej strony prawie nie pamiętała nikogo z rodziny ze strony swojej matki jedynie dziadków, ale ich twarze widziała w głowie jak za gęstą mgłą. W domu Emilia nigdy nie znalazła żadnych zdjęć i nieraz zastanawiała się, czy Sara je celowo aż tak dobrze ukryła, czy po prostu ich nie było w Nowym Jorku? Mimo to nigdy o nie nie zapytała swoją matkę.
   - Emilka.. jesteś tam?- usłyszała w słuchawce.
   - T... tak, jestem- zająknęła się. "To są jakieś żarty" pomyślała.- To musi być pomyłka. Ja nie mam ciotki..
   - Masz- usłyszała po drugiej stronie.- Jeżeli jesteś Emilia Zielonka to wszystko się zgadza.
   Nastolatka westchnęła, opadając na swoje łóżko.

   - Mam na imię Joanna- powtórzyła, jakby to miało pomóc Emilii coś sobie przypomnieć.
   Ale jej nic nie mówiło to imię... do czasu. W pewnej chwili coś się jej przypomniało. Pamiętała dziewczynkę o takim imieniu z jednego ze zdjęć jakie miała w swoim albumie z czasów, kiedy mieszkała w Polsce. Spytała o nią kiedyś Sarę, a to wytłumaczyła jej, że owa dziewczynka przychodziła się do nich z nią bawić. Okłamała ją?
   - Jak to możliwe...- mruknęła.
   - Jestem młodszą siostrą twojej mamy, Sary.
   - To są żarty, prawda?
   Kobieta po drugiej stronie westchnęła.
   - Naprawdę jestem twoją ciocią. Uwierz mi-jej głos był coraz bardziej zdesperowany.   Emilia nie wiedziała, co ma zrobić. Nie miała pewności, czy ta kobieta, jak się okazało, Joanna, nie robi sobie głupich żartów, ale nie mówiła jakby tak było. Zielonka odniosła wrażenie, że jest całkiem poważna.. jakby jej zależało na tym, żeby uwierzyła.
   - A może.. może pani to jakoś udowodnić?- spytała niepewnie, chociaż w głębi duszy już jej uwierzyła. Jednak nie mogła pojąć, dlaczego Sara ją okłamywała..
   - Mogę, oczywiście, że mogę- odpowiedziała od razu.- Sara na drugie imię ma Monika, ale nienawidzi go i mało osób o tym wie- miała rację.- Nawet prasa nie ma o tym pojęcia. Miała jedno zdjęcie, jak jej głowa utknęła w domku dla lalek, kiedy miała dziesięć lat. Do tej pory nikt nie wie, jak ona to zrobiła- zachichotała.   To wszystko była prawda. Najprawdziwsza prawda. Historia z domkiem dla lalek była nieraz przyczyną wielu żartów w rodzinnym gronie.
   - Wiem bardzo dużo. Chyba nie myślisz nadal, że kłamię?
   - Wierzę ci- powiedziała cicho Emilia, a pod jej powiekami pojawiły się łzy. Miała ciocię, o której przez jej całe siedemnastoletnie życie nie wiedziała.
   Joanna słyszalnie odetchnęła z ulgą.
   - Tak bardzo się cieszę... Sara nie powiedziała ci o mnie?
   - Nie, nie powiedziała- pokręciła przecząco głową, czego nie mogła zobaczyć kobieta.- Dlatego nie wierzyłam..
   - Przykre. Dopiero wczoraj dowiedziałam się, że jesteś w Polsce, Emilko. Może chciałabyś nas odwiedzić? Babcia i dziadek też bardzo by się ucieszyli.
   Emilia zawahała jej. W końcu nie znała ich, ale z drugiej strony bardzo chciała to zmienić. Wiele razy w swoim życiu zastanawiała się, jak wygląda jej rodzina, dziadkowie, a teraz miała okazję się o tym przekonać.
   - Z chęcią przyjadę.
  

***

   Pociąg był prawie pusty. To nie to, co w sezonie. W przedziale Emilia siedziała sama. Gdy ruszył, nastolatka patrzyła bezmyślnie w okno. Przed oczami migały jej drzewa, domki jak z zapałek, biegające zwierzęta. Od swojej rozmowy z Joanną nie myślała o niczym innym jak o tym, że Sara ją okłamywała przez tyle lat. Nie potrafiła sobie tego wszystkiego ułożyć w głowie. Dlaczego to zrobiła? Chciała zadzwonić do matki, ale zrezygnowała z tego pomysłu. Nie chciała kolejny raz się  z nią kłócić chociaż było to nieuniknione, o czym wiedziała. Jednak najpierw chciała porozmawiać ze swoją ciotką na żywo, z którą dość długo rozmawiała przez telefon. Polubiła ją prawie od razu i żałowała, że wcześniej nie dowiedziała się o jej istnieniu. Wieczorami siadała w fotelu w salonie i zastanawiała się, jak wygląda Joanna? Wyobrażała sobie ją jako blondynkę, taką jaką jest Sara. Akurat ten gen Emilia odziedziczyła po rodzinie matki. W końcu złapała się na tym, że przypasowuje Aśkę do młodszej kopii Saty. Po prostu nie potrafiła inaczej jej sobie wyobrazić.
   Z zamyślenia wyrwał ją głos konduktora.  
   - Bileciki do kontroli.
   Podała mu. Przyglądał się przez chwilę wręczonej mu rzeczy, a następnie przedziurkował bilet, oddając go z powrotem. Wyszedł, zostawiając za sobą smugę papierosowego odoru, przez co nastolatka zmarszczyła nos.    Kiedy Emilia wysiadła, poszła na przystanek autobusowy. Wsiadła i kupiła bilet, następnie siadając na wolnym miejscu. Nie jechali zbyt długo, bo nagle droga się skończyła, a dalej był tylko żwir. Popatrzyła zdziwiona przez szybę.
   -Tu musi pani wysiąść- zwrócił się do niej kierowca.- Dalej nie zajeżdżam.
   Dziewczyna posłusznie wstała, zabierając walizkę. Gdy miała już wychodzić, wyciągnęła z kieszeni dżinsów kartkę, na której miała napisany adres babci i dziadka, i spytała kierowcę, jak daleko to jest.
   - Musi pani iść ta drogą dobre dwa kilometry- burknął, wskazując palcem drogę gruntową. 
   ,,No to ładnie” pomyślała dziewczyna, wychodząc z autobusu. W tej chwili wcale się nie dziwiła matce, że postanowiła stąd uciec.
   Takiej drogi nastolatka nie widziała już dawno. Wysypana piachem, miękka, w której zapadały się buty. Mimo to dziewczyna ruszyła po niej pewnym krokiem. Słyszała tylko szum wiatru i widziała kołyszące się sosny. Nic, tylko to i pola. Po jakichś piętnastu minutach na chwilę przystanęła, rozglądając się dookoła siebie w momencie, kiedy jej włosy rozwiał powiew świeżego wiatru. Uśmiechnęła się sama do siebie, wznosząc głowę ku górze. Poczuła jak cały świat zwalnia, kiedy tak po prostu patrzyła na białe puchy chmur na jasnoniebieskim niebie. Taki drobny gest a odprężył ją i była gotowa na dalszą drogę. Jednak nie śpieszyła się. Szła wolno, niosąc walizkę i dziękowała sobie, że nie wzięła zbyt wielu rzeczy, które teraz musiałaby dźwigać.
   Dziewczyna ponownie 
zaczęła mieć obawy. Przecież po prawie czternastu latach miała zobaczyć swoją rodzinę. Bała się, że ich nie pozna, że jej nie zaakceptują, będzie czuła się u nich źle i wszystkie jej wyobrażenia tego dnia posypią się w gruz.
   Po czterdziestu minutach, Emilia wreszcie doszła. Nie było żadnego znaku, że zaczyna się wieś tylko zaczęły się zabudowania i… ulica. Emilia przyspieszyła kroku i nareszcie mogła postawić walizkę na ulicy i ją ciągnąć dzięki małym kółkom na spodzie.
   Nie mogła uwierzyć. To miejsce tak bardzo różniło się od tego, gdzie mieszka. Nie mówiąc już o Nowym Jorku, który teraz wydawał się jej tak bardzo odległy..
   Wszędzie było pusto. Tylko pod małym sklepikiem głównie mężczyźni, którzy nie mieli co ze sobą zrobić, siedzieli na ławkach. Gdy podeszła do nich, aby spytać, jak dojść do domu swoich dziadków, oderwali butelki od ust.
   - Musi panienka iść do końca ulicy i to będzie ostatni dom na prawo- odpowiedział jeden z nich, dziwnie na nią patrząc.
   Szybko podziękowała i weszła do sklepu. 
Było tam chłodno, klimatyzacja działała. Sklep wypchany był po brzegi chipsami i jogurtami. Emilia kupiła butelkę wody mineralnej i paczkę sezamków i ruszyła dalej, żeby jak najszybciej dojść do celu.
   Dom Bieloników wyglądał jakby nie był odnawiany, odkąd Zielonkowie wyjechali. Był prawie identyczny, jak na jedynym zdjęciu, które Emilia miała w Nowym Jorku. Na murze gdzieniegdzie zaczęła schodzić już farba, ale drabina oparta o ścianę i w połowie położona nowa blacha na dachu świadczyły o rozpoczętych remontach. 
   Emilia weszła na podwórko. Stanęła na chwilę, wpatrzona w budynki gospodarcze mieszczące się z tyłu parceli, gdy usłyszała za sobą skrzypiący głos. 
   - Czego pani tu szuka?
   Odwróciła się gwałtownie. Za nią stała starsza pani w niebieskiej chustce na głowie. 
   - To prywatna posesja- dorzuciła.- Moja.
   Emilia od razu ją poznała, z czego była zdziwiona, ale cieszyła się. Jej babcia, Krystyna, najwyraźniej jej nie rozpoznała, bo  nastolatka miała wrażenie, że ona jej zaraz czymś przywali. 
   - Dzień dobry- przywitała się grzecznie ze słyszalnym akcentem, a rysy twarzy kobiety złagodniały.- Byłam zaproszona, więc..
   - Emilka?- przerwała jej, przyglądając się twarzy Zielonki.
   -Tak, to ja- skinęła głową.
   - Przepraszam.. na początku cię nie poznałam- powiedziała, niepewnie podchodząc do wnuczki. Następnie przycisnęła ją do swojej piersi. Po paru sekundach odchyliła się na szerokość ramion.- Jesteś tak bardzo podobna do...- zawahała się- Sary. Jesteś śliczna- zachwycała się, gładząc ją po włosach.
  - Dziękuję- Emilia niepewnie się uśmiechnęła. Sytuacja była co najmniej dziwna. W końcu nie codziennie poznaje się własną babcię.
   Krystyna zaprosiła ją do domu.
   Było tam o wiele lepiej niż na zewnątrz. Tu dom był zadbany; nowe meble, podłogi, ładnie pomalowane ściany. W kuchni stał, także odnowiony kaflowy piec, na co Emilia nie mogła się napatrzeć. Cóż.. dawno nie widziała czegoś takiego. Dom miał trzy pokoje, małą łazienkę i kotłownię. Najwyraźniej piec kaflowy służył już tylko jako ozdoba.    
- Gdzie jest dziadek?- spytała Emilia, kiedy usiadła z babcią przy kubku herbaty. Chciała go poznać jak najszybciej.
   - Pojechał z sąsiadem do lasu- wyjaśniła Krystyna.- Nie spodziewałam się ciebie tutaj dzisiaj. Myślałam, że przyjedziesz na weekend. 
   - Na samym początku taki był plan, ale chciałam przyjechać jak najszybciej.
   - Jak ci się u nas podoba?- trudno było im normalnie rozmawiać. W powietrzu ciągle unosiło się zdenerwowanie. 
  - Cóż…- Emilia nie wiedziała, jak odpowiedzieć.- Jest… tak trochę…- podrapała się po karku- pusto. I nie ma ulicy- dodała.- Musiałam iść drogą polną- nie skarżyła się.
    - Ależ jest- kobieta zmarszczyła czoło.- A którędy ty tutaj przyjechałaś?    - Autobus zatrzymał się przy jakiejś drodze gruntowej, a kierowca powiedział, że dalej nie zajeżdża- wzruszyła lekko ramionami, upijając łyk ciepłej herbaty.   - Pewnie trafiłaś na Wiesława- westchnęła.- To stary zrzęda. Chciał pewnie zaoszczędzić, więc wysadził cię po tej stronie…
   W tym momencie na podwórko wjechał biały samochód. Krystyna wyjrzała zza firanki i uśmiechnęła się szerzej, wychodząc na zewnątrz. Emilia nie wiedziała, czy ma iść za nią, czy czekać. Po bardzo krótkim namyśle wstała i ruszyła w stronę drzwi, ale zatrzymała się w korytarzu. Nie chciała się narzucać. Lekko wychyliła się i dzięki sporej sparze w drzwiach, których nie zamknęła jej babcia, widziała, co dzieje się na zewnątrz.
   Za samochodu wysiadła kobieta o blond włosach, a zaraz za nią jakiś mężczyzna. Kobieta z tylnego siedzenia pojazdu wyciągnęła nosidełko z małym dzieckiem w środku i podeszła do Krystyny.
   - Witaj, mamo- przywitała się, całując ją w policzek.
   Emilia zastygła w miejscu. Ten głos.. I powiedziała do jej babci "mamo", więc nastolatka nie miała już wątpliwości, że to Joanna. bez większego zastanowienia wyszła na zewnątrz.
   - Popatrz, Asiu, kto tu jest- Krystyna złapała ją za dłoń, kiedy do niej podeszła.- To nasza Emilka!- dziewczyna uśmiechnęła się nieśmiało. Cała trójka patrzyła na nią jak na obrazek. Joanna podała swojemu, jak się domyśliła Emilia, mężowi nosidełko z bobasem w środku i zrobiła w jej kierunku krok.
   - Emilka..- uśmiechnęła się szeroko, a w jej oczach stanęły łzy.
   Szybkim krokiem zamknęła dystans między nimi, mocno przytulając do siebie swoją siostrzenicę. Na początku Zielonka nie odwzajemniła uścisku. Czuła się dziwnie. Przytulały ją osoby, których teoretycznie nie znała! Jednak po chwili także objęła ją ramionami. To z nią tak długo rozmawiała..   - Nie wierzę- wymamrotała Joanna w jej włosy.- Nie mogę uwierzyć, że tu jesteś, że cię widzę.. Jestem Aśka, twoja ciocia.
   - Poznałam po głosie- przyznała cicho Emilia.
   Joanna odsunęła się od niej na niewielką odległość, przyglądając się jej. Teraz Emilia także miała możliwość dokładnie przypatrzyć się swojej.. cioci. Wcześniej jedyne co rzuciło się jej w oczy to blond włosy, a teraz... przeżyła szok! Zrobiła okrągłe oczy, przyglądając się kobiecie stojącej przed nią.
   - Coś mam na twarzy?- spytała Aśka z uśmiechem.
   - Nie.. tylko.. chcę ci się przyjrzeć- wymamrotała Zielonka, nadal na nią patrząc.
   Joanna była najnormalniej w świecie trochę starszą wersją Emilii i jednocześnie młodszą Sary! Dosłownie! Zielonka dostrzegła w niej podobieństwo do samej siebie, ale przede wszystkim do swojej matki. Wiadome było od zawsze do kogo przydała się Emilia, ale nie sądziła, że jest aż tak podobna do rodziny swojej mamy, a przez małą różnicę wieku między nią a Joanną było to jeszcze bardziej widoczne.
   - Jesteś taka jak mama- mruknęła w końcu Emilia.
   Aśka zaśmiała się w głos.
   - Właśnie myślałam o tym, jak bardzo jesteś podobna do Sary i równocześnie do mnie. To mój mąż, Krzysiek i syn, Filip- przedstawiła szybko mężczyznę z dzieckiem, jakby dopiero sobie o nich przypomniała. Pierwszy z nich uśmiechnął się do Emilii, co odwzajemniła.
   - Miło mi- nastolatka skinęła w jego kierunku głową.
   - Mi również. Dobrze jest poznać cię osobiście, a nie wysłuchiwać zachwyceń mojej żony o twojej osobie- uśmiechnął się szerzej.
   Krystyna zaprosiła wszystkich do domu, z czego z chęcią skorzystali.
   - Między tobą  a mamą jest spora różnica wieku- zauważyła Emilia, kiedy siedzieli w największym z pokoi, tym z telewizorem.
   - Tak..- przyznała.- Miałam tylko dziewięć lat, kiedy wyjechaliście.
   Emilia szybko obliczyła, że Joanna ma dwadzieścia trzy lata, więc rzeczywiście dużo mniej niż Sara.
   - Nigdy 
nie próbowaliście się jakoś skontaktować z moimi rodzicami?- chciała dowiedzieć się wszystkiego, czego nie powiedziała jej Sara.   - Próbowaliśmy. Wysyłałam 
do was listy. Byłam mała, tęskniłam za siostrą. Sara odpisywała mi na wiadomości, wysyłała co jakiś czas zdjęcie. Jednak skończyło się to, kiedy się przeprowadziliście z Brooklyn’u na Manhattan. Od tamtej pory kompletnie nie miałyśmy kontaktu. Odcięła się od nas. Z czasem wasza rodzina stała się dla nas rodziną Zielonków z gazet- posmutniała.- Kupowałam każdą gazetę, gdzie była Sara i przyklejałam jej zdjęcia na ścianach do czasu aż nie skończyłam szesnastu lat- lekko się uśmiechnęła.- Czytałam każdy artykuł o was. To był jedyny sposób, żeby dowiedzieć się, co się u was dzieje.
   Emilia przez chwilę się nie odezwała, myśląc o tym wszystkim.
   - Mama po prostu odcięła mnie od rodziny..
   - Pewnie miała jakieś powody- wtrącił Krzysiek.
   - Nie!- zaprzeczyła szybko.- Nie miała powodów!
   - My też nie byliśmy święci- Krystyna właśnie weszła do pomieszczenia, niosąc tacę z zaparzoną herbatą w dzbanku i szklanki.- Julek, twój dziadek, powiedział jej w złości, że jak wyjedzie nie ma po co wracać, więc mogła to przyjąć na poważnie.
   - Dlaczego to zrobił?
   Joanna razem ze swoją mamą na zmianę opowiadały Emilii jak Julian był zły i nie do końca przemyślał całą sytuację. Nie chciał po prostu, żeby jego córka wyjechała, myślał, że w ten sposób ją zatrzyma, co spotkało się z odwrotnym skutkiem. Później wiele razy żałował swoich słów, ale nie mógł nic zrobić, a na początku nawet nie chciał. Miał swoją dumę i postanowił, że pierwszy nie odezwie się do swojej córki, co ciągnęło się do dziś.
   Kiedy Emilia leżała wieczorem w łóżku, myślała o wszystkim, co powiedziała jej babcia, ciocia, ale też i Sara. Kiedyś nastolatka uparła się, że chce wiedzieć coś o swojej rodzinie i matka opowiedziała jej co nieco o dziadkach.
   Emilia wyciągnęła swoją komórkę i szybko wystukała wiadomość tekstową do Sary.

Myślałaś, że się nie dowiem, że mam ciocię? Więc wyobraź sobie, że jestem teraz u babci Krysi i dziadka, a w pokoju obok jest ciocia Asia z mężem i synkiem. Nie mogę zrozumieć, dlaczego to zrobiłaś.. Okłamałaś mnie.

   I wysłała.
   Rano, kiedy weszła do kuchni, wszyscy siedzieli już przy stole. P
rzywitała się, usiadła obok Joanny i popatrzyła na małego Filipka, który leżał wywijając małymi nóżkami w wózku. On także na nią popatrzył. Miał śliczne brązowe oczka, które odziedziczył z pewnością po Krzyśku. 
   - Jak chcesz, możesz go wziąć- usłyszała ciotkę.
   Emilia spojrzała na nią niepewnie.
   - Mogę?
   - Jasne! To twój brat.
   Dziewczyna powoli wzięła chłopczyka i usiadła ponownie na krześle, a Filipa usadziła sobie na kolanach. Był słodki. 
   - Ile ma miesięcy?
   - Sześć. Emilka, nie bądź bardzo zła na Sarę. Ona… ona po prostu taka jest.
   - Bezczelnie mnie okłamała. Gdyby nie ty, mogłabym nigdy nie poznać własnej rodziny- znowu poczuła budującą się w niej złość.. 
   - Proszę cię tylko, żebyś spróbowała ją zrozumieć.
   - Jej nie da się zrozumieć- kiedy Emilia to powiedziała, usłyszała jakieś głosy, dobiegające z korytarza.
   - Chodź. Poznasz jeszcze kogoś.
   Aśka wzięła Filipa od Emilii i poprowadziła ją do wspomnianego pomieszczenia, gdzie na samym środku stał siwy mężczyzna, który właśnie ściągał buty z nóg. Joanna podeszła do niego i przedstawiła Emilię. Też jej nie poznał. Na początku był w lekkim szoku, ale później podszedł do niej bliżej.
   - Jesteś taka podobna do Asi..- zauważył.- Bardzo podobna.
   Emilia zerknęła w stronę swojej cioci. Ta uśmiechnęła się do niej.
   - Pewnie ta sytuacja jest dla ciebie bardzo trudna.
   - Trochę tak, ale całe moje życie było trudne. W końcu żyłam przy samej Sarze Zielonka- uśmiechnęła się lekko.
   - Rozumiem- pokiwał wolno głową.
   Krystyna zaprosiła wszystkich do stołu na śniadanie, więc zasiedli w kuchni, rozmawiając.

***

   Po południu Emilia sprawdziła swój telefon. Miała wiadomość od Sary, więc szybko ją odczytała.

Myślałam, że tak będzie lepiej, ale jakim prawem tam pojechałaś? Nie miałaś naszego pozwolenia. Emilio Weroniko Zielonka, nie możesz robić, co tylko chcesz tylko dlatego, że jesteś tak daleko. Masz nas o wszystkim informować. Żądam tego!
 
   W Emilii aż zagotowała się krew. teraz to ona była tą winną? Miała dość zachowania swojej matki.

   A od kiedy ty się tak mną interesujesz? Nigdy cie nie obchodziło, co robię. Musiałaś znaleźć jakiś pretekst, żebyś to ty nie była ta winna, prawda? O, nie. Nie tym razem. Jesteś podłą egoistką! Okłamywałaś mnie przez tyle lat! Odcięłaś mnie od rodziny! Przez ciebie ich nie znałam! Pokłóciłaś się z dziadkiem, i co? Nawet nie mówił tych wszystkich słów na serio. Chciał tylko, żebyście zostali. Mogliście po prostu porozmawiać.
   Zawiodłam się na was.


    Była bardzo zła, ale też chciało jej się płakać. W ostateczności położyła się na łóżku w swoim tymczasowym pokoju i zaczęła płakać w poduszkę, zastanawiając się, dlaczego trafiła jej się taka matka. Emilia tak bardzo chciała mieć kochającą, wyrozumiałą rodzicielkę, która przytuliłaby ją, pocieszyła, ale nie. Sara wolała jeszcze na nią nakrzyczeć. Niestety, ale rodziców się nie wybiera…


--------------------------------------------------------------------------------------------------------


Chciałabym tylko napisać, że bardzo dziękuję za wszystkie komentarze. Może nie jest ich dużo, ale cieszę się bardzo z każdego. Nie kazałam nigdy na siłę komentować, bo dla mnie jest to głupie, ale miło mi jak już ktoś to robi. Nie zamierzam nigdy wprowadzać czegoś takiego jak, np. 10 komentarzy= nowy rozdział, bo moim zdaniem jest to zmuszenie do komentowania, a tego robić nie chcę. Wiem, że mimo że nie wszyscy komentują rozdziały, to je czytają i to z tego się cieszę najbardziej, że w ogóle ktoś to wszystko czyta.
 Na samym początku bałam się, że nikt nie będzie czytał tego opowiadania.. Może potwierdzić to @Nutka_13 , której chciałabym BARDZO podziękować, że jest ze mną od samego początku :* DZIĘKUJĘ!!!
Dobra, nie zanudzam.
Serdecznie pozdrawiam i jeszcze raz bardzo dziękuję wszystkim!



piątek, 13 czerwca 2014

Rozdział 18

    Któregoś dnia rozpoczęła się przeprowadzka nowej rodziny do domu Formańkich, co wywołało nie małe zaciekawienie u sąsiadów. Nikt ich nie znał, więc byli ciekawi, kto zamieszka w ich sąsiedztwie. Ciekawość nie ominęła także Emilii, która co jakiś czas wyglądała przez okno tylko po to, żeby zobaczyć kolejne samochody ciężarowe firmy od przeprowadzek.
   Zielonka umówiła się w końcu z Olivią po południu, żeby tylko nie siedzieć w domu. Dla zabicia czasu przed wyjściem włączyła swoją pocztę i zaczęła odczytywać wiadomości. Pierwsza, najnowsza była od Klary, która wysłała jej zdjęcia z urodzin. Kiedy Emilia zaczęła je oglądać, miała szeroki uśmiech na twarzy. Bardzo dobrze wspominała swoje siedemnaste urodziny. Kolejna wiadomość była od... Kamila! Nastolatce spad kamień z serca. Nie zapomniał. Mężczyzna napisał jej słowa życzeń i pozdrowień, a ona szybko odpisała mu bardzo miłego maila. Jake także napisał jej wiadomość z życzeniami. Nie zadzwonił, jakby myśląc, że Emilia będzie miała zajęty dzień.
   Jednak ostatnia wiadomość zaskoczyła ją najbardziej. Dostała ją od Sam'a, ale nie było tam mowy o jej urodzinach, bo skąd mógłby o nich wiedzieć? Pisał, że martwi się o Dagmarę, która nie odpisuje na jego wiadomości, zmieniła numer i nie daje znaku życia.
   Zawahała się przed odpisaniem. A więc do niego też się nie odzywała, a Emilii wydawało się, że coś między nimi będzie.. Zresztą nie tylko jej.
   W końcu zmobilizowała się i wystukała na klawiaturze, że także nie ma z nią kontaktu, bo ta się przeprowadziła.
   Po południu, w umówionym miejscu i czasie, Emilia spotkała się z Olivią. Pochodziły trochę po sklepach, ale nic nie kupiły. Wolały porozmawiać i powygłupiać się, przymierzając nawet te beznadziejne ubrania.
    - Zjedzmy coś. Chodźmy na naleśniki. Ja stawiam- zaproponowała Olivia, ciągnąc Emilię w  kierunku naleśnikarni; były tam i takie z gruszkami, i z jeżynami, nie mówiąc o klasycznych z białym serem oraz potwornie słodkich z nutellą.
    - Chodźmy szybciej. Umieram z głodu- pospieszała ją.- Jaki chcesz?- spytała, kiedy doszły do bistro.
    - Z truskawkami.
    - A ja wezmę dwa. Poproszę na wierzch bardzo dużo bitej śmietany!- zawołała.- I trochę tych czekoladowych wiórków, jak można.
    - Można, można- odpowiedział właściciel z czerwoną twarzą.
    Usiadły przy jednym ze stolików na zewnątrz i zaczęły jeść.
   - Musimy porozmawiać- powiedziała Olivia poważnie.- O tobie- dodała, przełykając kęs naleśnika.
    - O mnie?- zdziwiła się Emilia.
    - Tak. Zauważyłam, że odkąd wyjechali Formańscy, jesteś pozamykana, jak stara wieża. Na cztery spusty!- nie patyczkowała się.
    - Stara wieża?- poczuła się lekko sfrustrowana.- Jak to?
    - Tak to!- rzuciła.- Na kilometr widać, że się zawiodłaś, rozczarowałaś. Na twarzy masz to napisane- chyba nawet się nie zorientowała, kiedy zaczęła mówić po angielsku.
    - Naprawdę?
    - No naprawdę. Ty nawet nie zdajesz sobie sprawy, ilu chłopaków chociażby ze szkoły, się za tobą ogląda. Daliby wszystko, żebyś poszła z nimi na jakąś imprezę, a ty nigdy nie czaisz, o co im chodzi.
   - Rany. Chyba naprawdę jestem jak stara wieża.
   - Oj jesteś, jesteś- 
Olivia pokiwała głową, przeżuwając kęs naleśnika.- A co z tobą i Kubą?- popatrzyła na Emilie badawczo.- On sam nic nie mówi, ale przecież dość dobrze go znam i myślę, że on coś do ciebie ma..- zakołysała brwiami.- To porządny facet. Naprawdę ci się nie podoba?
   Emilia nie wiedziała, co odpowiedzieć. Lubiła Kubę, bo to inteligentny, trochę nawet szalony chłopak. Lubiła z nim rozmawiać, podobały jej się jego brązowe oczy, ale nie czuła przy nim niczego.
   - Może wypłakałam już wszystkie uczucia?- odpowiedziała po chwili milczenia.
   - Co ty gadasz?- obruszyła się Olivia.- Jak będziesz tak myślała, to rzeczywiście zmienisz się w głaz. Zapomnij wreszcie o tym dupku. Ile można po nim płakać? Zacznij dostrzegać innych facetów. Jesteś bardzo młoda! Dziewczyno, masz dopiero siedemnaście lat!- niemal krzyknęła.
   - Wiem..- spuściła głowę. Kuba był dla niej tylko kolegą, o czym była przekonana. Nigdy nawet nie pomyślała o nim inaczej i wiedziała, że to się nie zmieni.
   I wtedy właśnie przy ich stoliku wyrosła wysoka postać. Był to Rafał, dawny dobry kumpel Bartka, z którym pokłócił się w pierwszej klasie.
      - Cześć, dziewczyny!- widać było, że jest uszczęśliwiony spotkaniem.- Dawno się nie widzieliśmy- zwrócił się do Emilii. Z Olivią widywał się dość często, ponieważ jego brat, Patryk, był jej chłopakiem.
    - Trochę czasu minęło- przyznała Emilia.
   Dziewczyna zauważyła, że jej koleżanka zerka to na nią, to na Rafała z wielkim zainteresowaniem.
   - U mnie w domu w sobotę jest impreza. Wpadniecie?
   - Tak!- wykrzyknęła szybko Olivia, widząc że Emilia chce odmówić.- Obie przyjdziemy- zapewniła.- A możemy zaprosić znajomych?
   - Oczywiście. Patryk ci nie wspominał?
   - Mówił.- Olivia znacząco popatrzyła na Rafała i ten zwrócił się znowu do Emilii.
   - Czy mógłbym dostać twój numer telefonu?- spłonął lekkim rumieńcem.- Zadzwonię i przekażę godzinę imprezy, której jeszcze nie ustaliłem- popatrzył na nią z nadzieją. Chociaż Emilia doskonale zdawała sobie sprawę, że impreza to wymówka, dała mu swój numer komórki.
   Gdy znikną z horyzontu, Olivia uśmiechnęła się szeroko.
   - No, no- pokręciła głową.- Czyżby zapowiadało się, że będziemy w przyszłości szwagierkami?
   - Co? Nie- Emilia szybko pokręciła przecząco głową.- Nie jest w moim typie.
   - O, kochana- Olivia pokręciła głową.- Nie dowiesz się, jak nie spróbujesz. Może okazać się całkiem w twoim typie.
   - Nie sądzę. Olivia, przestań mnie swatać- jęknęła, kończąc swojego naleśnika.
   - Zamknięta wieża- westchnęła bardziej do siebie niż do Emilii, ale ta i tak o usłyszała.
   Następnego dnia, mniej więcej dobę po spotkaniu w naleśnikarni, do Emilii zadzwonił Rafał.
   - Cześć- powiedział lekko spłoszonym głosem.
   - Cześć- odpowiedziała, opierając się o stół w kuchni.
   - Piękny dzisiaj dzień, prawda?- usłyszała i zmarszczyła czoło.
   - To, o której ta impreza?- Emilia przeszła do sedna, ignorując jego pytanie, a Rafał trochę się zmieszał.
   - Impreza? Ach, tak. O siódmej wieczorem.
   - To dzięki za info.
   - Nie ma za co. Więc przyjdziesz?
   - Jasne- pokiwała głową, czego oczywiście nie zobaczył.
   - To fajnie. Cieszę się. Do zobaczenia.
   - Na razie- rozłączyła się.

***
   Przed imprezą u Patryka i Rafała, Emilia długo zastanawiała się, w co się ubrać. Zastanawiała się czy do czerwonej bluzeczki odpowiednie będą obcisłe dżinsy i szpilki, czy może lepiej jej będzie jej w spódnicy i na koturnach. W końcu zdecydowała się na czerwoną sukienkę przed kolano i czarne szpilki. Rozpyliła także na siebie jej ulubione perfumy i wykonała delikatny makijaż.
   Gdy weszła do domu chłopaków, tuż przy wejściu spotkała Olivię, Klarę i Kubę. Olivia w białej obcisłej mini i z prostymi blond włosami wyglądała szałowo. Klara też się postarała. Miała na sobie czarną sukienkę, z plecami z koronki, która idealnie podkreślała jej drobną figurę.
   - Emilia, chodź ze mną do kuchni. Rafał cię wołał- Kuba złapał ją za dłoń.
   - Dzięki, ale mogę iść sama. Jak chcesz to zostań.
   I został.
   Z pewną ulgą odeszła od znajomych, którzy rozmawiali o Dawidzie i o tym, kogo tym razem poderwie. Cóż.. Zawsze tak było.
   W kuchni przywitał ją Rafał z talerzem pełnym szynki. Byli tam też jego koledzy. Radek, jego kumpel ze szkoły, nijaki Mateusz i kilku innych, których Emilia nie znała, a raczej przedstawić się nie zamierzali.
   - Chciałeś coś ode mnie?- spytała, odciągając Rafała na bok.
   - Tak, ale już nie ważne- pokręcił głową.
   - Powiedz- nalegała.
   - Nie. Naprawdę nie ważne- upierał się.
   - Jeżeli dziewczyna mówi, powiedz, mówi się- Emilia usłyszała za plecami głęboki głos.
   Od razu wiedziała, do kogo należy. Przeszły ją nieprzyjemne ciarki. Dlaczego tak na niego reagowała? Tego sama nie wiedziała. Zmienił się nawet bardzo przez ostatnich kilka miesięcy
   Jeszcze zanim się odwróciła, z zaciśniętymi zębami powiedziała:
     - Nie uważasz, że nie powinno się podsłuchiwać cudzych rozmów?
   Dopiero wtedy spojrzała, do kogo mówi. Tak jak przypuszczała, był to Dawid. Patrzył na nią, jakby widział ją pierwszy raz w życiu, co tylko ją zezłościło.
    - Chyba muszę się zgodzić z piękną panienką- zajrzał jej głęboko w oczy.
   Gdyby go nie znała, mogłoby to obudzić w niej jakąś sympatię, ale znała, więc jedynie prychnęła pod nosem. Zamieniał się coraz bardziej w typowego macho. A pomyśleć, że jeszcze kiedy podobał się Dagmarze, był całkiem normalny..
   W tej chwili do kuchni weszła jakaś dziewczyna o rudych włosach, która wyglądała jakby nic innego nie robiła, tylko siedziała w salonie kosmetycznym. Szybko porwała Dawida, z czego Emilia szczerze się ucieszyła.
  Zielonka nie zdołała niczego wyciągnąć z Rafała. Upierał się, że nie było to nic ważnego. Godzinę później na imprezę przyszła Justyna. Emilia stała wtedy z Klarą, Kubą i Olivią, rozmawiając na neutralne tematy. Prawie równo z rudowłosą podszedł do nich Dawid ze swoją znajomą, której nawet nie przedstawił. Wszyscy byli zmuszeni wysłuchiwać o jej planach na wakacje- miała w zamiarze polecieć na Hawaje.
   - A ty gdzie jedziesz na wakacje?- ni z tego, ni z owego spytała Emilię.
   - Jeszcze nie wiem- wzruszyła ramionami. Miała sporo czasu do pomyślenia nad tym.- Jeszcze daleko do wakacji, ale zależy czy zostanę w Polsce, czy pojadę do rodziców.
   - Jak to?- drążyła temat. Chyba nie wiedziała nic o Emilii, bo była wyraźnie zaskoczona i pewna, że nikt nie przebije jej planów, ale Zielonka postanowiła utrzeć jej nosa.
   - Mieszkałam w Nowym Jorku. Przyjechałam tutaj prawie rok temu. Jeśli pojadę do Stanów na wakacje, na pewno nie będę się nudziła. Może Chorwacja? Meksyk? Nie mam pojęcia- upiła łyk coli ze szklanki, którą trzymała w dłoni.
   - A jeśli zostaniesz?- nie dawała za wygraną.
   - Pójdę na działkę do babci- odpowiedziała spokojnie. Dziewczyna najwyraźniej została usatysfakcjonowana tą odpowiedzią.
   Przez całą tą krótką rozmowę Dawid przyglądał się im z wyraźnym rozbawieniem.
   - A co ty będziesz robić na działce, kochana?- spytała dziewczyna, która zaczęła poważnie irytować Zielonkę. Najwyraźniej chciała pokazać wszystkim, że jest najlepsza.
   - W ramach urlopowych rozrywek będę wyrywać chwasty w ogródku i pomaluję płot. Już teraz zastanawiam się jaką farbę wybrać- z ironia naśladowała jej sposób mówienia o planach na Hawajach.- Spodziewam się też atrakcji w postaci komarów.
   Dawid, zniżając zmysłowo głos, zapytał:
    - Nie wiem jak do tego doszło, że was nie przedstawiłem?
    - A ta twoja panienka nie może wysilić języczka?- spytała Emilia, a jego towarzyszka wyglądała, jakby zaraz miała pożreć ją żywcem.
   Emilia usłyszała cichy chichot, jak się jej wydało, Kuby. Musiała śmieszyć go cała ta sytuacja.
   - Moja panienka, Barbara Cichacka, może wysilić języczek, ale najwyraźniej niezbyt ją interesuje, kim panienka jest, więc proszę się przedstawić, a na pewno zmieni swoje nastawienie- Dawid się zaśmiał, wiedząc, jaka może być reakcja jego towarzyszki.
   - Emilia Zielonka- wyciągnęła rękę do Barbary, a ta zrobiła się blada, kiedy usłyszała jej nazwisko.
   - Emilia Zielonka?- spytała  z zaskoczeniem wymalowanym na twarzy.- TA Emilia Zielonka? Córka polskiej modelki, która robi karierę w Nowym Jorku?
    - Na to wygląda- uśmiechnęła się z satysfakcją.
   - Mam wszystkie jej sukienki z każdej kolekcji- ekscytowała się coraz bardziej. Raczej się nie spodziewała, że Emilia jest córką Sary.- Jej najnowsza kolekcja była genialna.
   - Przekażę jej przy najbliższej okazji.
    Baśka  nie zdążyła już nic powiedzieć, bo Dawid porwał swoją kompankę do tańca, a ta nie sprzeciwiła się. Najwyraźniej bardziej by ją zadowalało, gdyby to sama Sara z nią rozmawiała. Z kolei Rafał pociągnął w stronę parkietu Emilię. Gdy ją przytulił, pomyślała:,, A co tam! Mogę się do niego przytulić.” Tańczyła z nim pierwszy raz i z zadowoleniem uznała, że dobrze prowadzi.
   Zauważyła też, że obok nich tańczy Dawid z Baśką. Chłopak od czasu do czasu zerkał na Zielonkę i na Rafała. Jak go znała, pewnie rozdrażniła go obojętność Emilii do jego osoby. Tai typ człowieka.. Nawet nie zdziwiła się, kiedy wykrzyknął ,,Odbijamy!” i porwał do tańca Emilię.
   - Drodzy państwo, oto tańczę z Emilią Zielonką, córką sławnego biznesmena i modelki- nachylił się nad nią i powiedział to tak, aby tylko ona usłyszała.
   - Cóż za zaszczyt, nieprawdaż?- spytała z ironią.
   - Bardzo ładnie pachniesz.
   Popatrzyła mu w oczy i pomyślała, że to naprawdę wytrwały uwodziciel, który nie spocznie dopóki nie osiągnie swojego celu. ,,Ze mną mu tak łatwo nie pójdzie” pomyślała, obracając się w okół własnej osi. Wpadła na klatkę piersiową Dawida, więc cicho przeprosiła. Ileż by dała, żeby tańczyć z kimś innym. Kiedy piosenka nareszcie się skończyła, Dawid wrócił do Baśki, a Emilia wyszła na zewnątrz, aby się przewietrzyć. Usiadła na jednym z drewnianych krzeseł i zadarła głowę lekko do góry. Księżyc za małą chmurką wyglądał jak z bajki.
   - Dobrze się czujesz?- spytał ciepło Kuba, który właśnie do niej podszedł.
   - Tak. Tylko chciałam się przewietrzyć- uśmiechnęła się delikatnie.
   - Mam dla ciebie propozycję- powiedział po chwili ciszy, jaka między nimi nastała.
   - Jaką?
   - Czy chciałabyś ze mną dzisiaj zaśpiewać?
   Emilia trochę się zdziwiła, ale ku własnemu zaskoczeniu, zgodziła się. Kochała śpiewać, ale prawie nigdy nie miała okazji nigdzie tego robić, nie wliczając prysznica.
   Weszli do środka i omówili szczegóły, a jakiś czas później stanęli na scenie. Mieli zaśpiewać ,,Radio loves you”. Utwór wybrał chłopak. Wszystkie ciekawskie oczy patrzyły na nich i czekały, co się stanie. Kubie i Emilii wręczono mikrofony. Chłopak zapowiedział występ.
   - Przepraszam, że przerywamy, ale chciałbym się pochwalić, jaką zdolną mam koleżankę- zaśmiał się, mrugając okiem w stronę Emilii, która cicho zachichotała.- Dlatego otrzymaliśmy pozwolenie na mały występ- zakończył, a  z głośników usłyszano pierwsze takty piosenki.
   Zaczęli śpiewać. Niektórzy tańczyli, Klara i Justyna nagrywały ich występ, a inni przyglądali się z zaciekawieniem. Baśce mało nie strzeliła żyłka na czole, taka była zazdrosna. Do tego dochodził fakt, że Dawid nie spuszczał  z Emilii wzroku.
   Emilia na samym początku czuła ogromny stres. Nie potrafiła się ruszyć z miejsca. Dopiero po chwili znowu wstąpiła w nią ta dziwna siła, którą poczuła kilka dni temu w swoim pokoju. Poczuła, że może dokonać wszystkiego. Zaczęła się ruszać, chodzić po niewielkim podeście, który służył za scenę i wcale się nie krępowała. Wręcz przeciwnie! Chciała, żeby ta chwila trwała wiecznie!
   Niestety piosenka skończyła się o wiele szybciej niż by sobie tego życzyła. Po skończonym występie dużo osób podchodziło do Emilii i Kuby, gratulując im. Między innymi był Dawid.
   - Bardzo pięknie śpiewasz- powiedział do dziewczyny, puszczając do niej perskie oko, tak aby stojąco obok niego naburmuszona Baśka nie zauważyła.
   - Dziękuję- odpowiedziała obojętnie.
   Jego towarzyszka pociągnęła Dawida za rękaw i odeszli.
   Do końca imprezy Emilia bawiła się wyśmienicie w towarzystwie swoich znajomych i nigdzie nie widziała Barbary ani Dawida.

***

                          
   Następnego dnia Emilia przeżyła szok. Jej występ był na YouTube! Obejrzała go kilka razy i nie mogła uwierzyć, że to ona sama. Dziewczyna była bardzo szczęśliwa. Obcy ludzie pisali, że ma śliczny głos, przez co nie odrywała wzroku od ekranu komputera. Nie mogła się na to napatrzeć.
   Filmik dodała Klara. Na początku Zielonka była nawet zła, że koleżanka nawet nie uzgodniła z nią tego, ale kiedy zobaczyła te wszystkie motywujące słowa, naprawdę uwierzyła w swój talent. ,,Mój występ jest na YouTube” myślała Emilia w kółko i w kółko.
   W momencie, kiedy Emilia po raz setny oglądała występ, zadzwoniła jej komórka.
   - Słucham- nawet nie sprawdziła, kto dzwoni.
   - Czego ty jesteś na YouTube?!- krzyknęła do słuchawki Sara, a Emilia przewróciła oczami.
   - Tez miło cię słyszeć, mamo. Koleżanka dodała mój występ- odpowiedziała spokojnie.
   - Nie życzę sobie tego! Masz coś zrobić, żeby ten filmik zniknął- wciąż krzyczała.
   Teraz to Emilia podniosła głos. Nie wytrzymała. Bo było już zbyt pięknie, prawda?
   - Czego?! Boisz się, żebym przypadkiem nie była sławniejsza od ciebie?! Nie bój się o to, bo za pomocą jednego filmiku się tak nie stanie!
   - On ma zniknąć, bo inaczej przylecę do Polski i policzę się z tymi gówniarzami!
   - Nie, nie zniknie, bo ja jestem szczęśliwa, że tam trafił i ma tak dużo wyświetleń! Jak chcesz to sobie przylatuj, ale nic nie wskórasz! W sumie to fajnie byłoby cię znowu zobaczyć po tylu miesiącach, mamo!
   - Emily, nie pozwalaj sobie…
   - Bo co?!- Emilia krzyczała coraz głośniej. Dziękowała w duchu, że jej babcia wyszła.- Dzwonisz od razu, kiedy pojawiłam się w Internecie, ale żeby złożyć mi życzenia urodzinowe nie masz czasu! Tata wysłał mi chociaż maila, ale ty wiecznie jesteś zapracowana i nie masz czasu dla własnej córki! To po cholere mnie urodziłaś?! Było od razu zająć się karierą, a nie martwić się o jakiegoś zakichanego bachora!- do oczu Emilii napłynęły łzy.
   - Emilia…- zaczęła Sara, ale dziewczyna nie dała jej dokończyć, bo się rozłączyła.
    Siedziała roztrzęsiona przed ekranem komputera i patrzyła jak ludzie dodają komentarze pod jej występem. Była w duchu szczęśliwa a na zewnątrz wściekła. Nie rozpłakała się. Chciała samej sobie pokazać, że jest silna.
    Kiedy zeszła na parter, aby się napić, zadzwonił dzwonek do drzwi, więc je otworzyła. Na zewnątrz stała nieznana jej kobieta.
   - Dzień dobry- powiedziała. Gołym okiem było widać, że jest zestresowana.- Jestem Katarzyna Noworska. Wraz z rodziną wprowadziliśmy się do domu parę budynków stąd- Emilia domyśliła się, że chodzi o dom Formańskich.- Przyszłam się przedstawić, ponieważ zależy mi na dobrych kontaktach z sąsiadami.
   - Dzień dobry. Ja jestem Emilia Zielonka- przedstawiła się.- Mieszkam tu z babcią, ale aktualnie jej nie ma- zaprosiła sąsiadkę do środka.
   Kobieta dziwnie się jej przyglądała.
   - Czy ty nie jesteś tą dziewczyną z YouTube?- zamyśliła się.- Moje córki pokazały mi filmik, na którym jest dziewczyna bardzo podobna do ciebie.
   - Tak, to ja- odpowiedziała z dumą dziewczyna. Zdziwiła się, że już tyle osób go widziało, ale cieszyła się.
   - Masz niesamowity głos- pochwaliła Katarzyna.- Taki czysty…
   - Dziękuję.
   - Więc, twojej babci nie ma?- Emilia pokręciła przecząco głową.- W takim razie może przyjdę kiedy indziej.
   - Jak pani woli- ruszyły w stronę wyjścia.
   - Do widzenia- pożegnała się i zamknęła drzwi.
   Emilia westchnęła i wróciła do swojego pokoju. Była przeszczęśliwa. Pokazała się światu! Wiedziała, że z jednym filmikiem nie będzie jakaś sławna, czy coś w tym stylu, ale mimo wszystko była zadowolona. Jej telefon znowu zadzwonił. Tym razem sprawdziła dzwoniącego, ale ku jej zaskoczeniu na ekranie pokazał się nieznany numer.
   - Halo?- przyłożyła komórkę do ucha.
   - E…Emilka?- spytała jakaś kobieta po drugiej stronie. Nastolatka nie rozpoznawała tego głosu.
   - Tak, a kto mówi?
   - Joanna Bartosik- serce Emilii zamarło. To nazwisko…- Jestem twoją ciocią.

piątek, 6 czerwca 2014

Rozdział 17


   Idąc w poniedziałek do szkoły, Emilia wyglądała jak z krzyża zdjęta: była blada, wyczerpana i wychudzona. Nie jadła kilka dni i chociaż czuła głód, po prostu nie potrafiła niczego przełknąć. Ciągle myślała o Bartku i Dagmarze. Miała tyle pytań, a ani jednej odpowiedzi. Dręczyły ją myśli, że to wszystko jej wina, że popełniła jakiś błąd.. Ale nie potrafiła wpaść, co takiego mogła zrobić. I dlaczego wyprowadzili się nic nikomu nie mówiąc? Naprawdę chciała z nimi porozmawiać, wszystko wyjaśnić i może pozostać chociaż dobrymi znajomymi ze względu na to, jak się do siebie przywiązali, ale nie było ku temu szans.
   Janina bardzo martwiła się o wnuczkę. Chciała jakoś jej pomóc, ale Emilia zamykała się w sobie. Dopiero teraz starsza kobieta zdała sobie sprawę z tego, jak trudno jest wychowywać nastolatkę. Ona miała jedynie syna- Kamila, który dorastał w większości pod skrzydłami swojego ojca a jej męża.
   Prawdziwym przyjacielem dla Emilii okazał się Jake, który prawie codziennie dzwonił do nastolatki. Potrafili przegadać ze sobą wiele godzin i wcale nie przeszkadzała im różnica czasu. Dziewczyna cieszyła się, że go ma, że ma komu się wyżalić i szczerze powiedzieć, co czuje. W rodzicach nie miała oparcia. Kontaktowali się rzadko, a jak już Emilia ograniczała się do ogólnych informacji, które im przekazywała. Wiedzieli jedynie, że Dagmara i Bartek wyjechali, ale nie mięli pojęcia w jakich okolicznościach to zrobili.
   Mijały miesiące. Zielonka jeszcze długo była przygnębiona, czuła dziwną pustkę w swoim życiu, ale nie płakała tak często, jak to było na początku, a w końcu postanowiła zapomnieć o rodzinie Formańskich tak jak oni najwidoczniej o niej. Zapadli się pod ziemię i nikt nic o nich nie wiedział.
   Żyjąc, Emilia nie rozpamiętywała już tego, co było kiedyś, jak jeszcze obok niej była Dagmara i Bartek. Starała się z całych sił, żeby tak było. Próbowała cieszyć się każdą chwilą i spędzać czas jak najlepiej. Wiedziała, że cały czas nie może tak stać w miejscu i rozpaczać, bo do niczego to nie prowadziło. Zakolegowała się z całkiem nowymi osobami i miała o wiele lepsze kontakty z ludźmi z jej klasy. Jednak mimo wszystko, wspomnienia czasami wracały i Emilia nic nie mogła na to poradzić. Nie mogła oszukać samej siebie, że wszystko jest wspaniale i że na dobre o nich zapomniała. Wystarczyło, że przechodziła obok bladoróżowego domu, który w międzyczasie został zaniedbany, chciało się jej płakać. Dlatego najczęściej wybierała drogę tak, żeby do domu wrócić z drugiej strony ulicy i nie musieć przechodzić obok tego budynku, nawet jeśli przez to miała iść naokoło.

   - Cześć, wam- przywitała się, siadając przy jej stałym stoliku na stołówce, gdzie siedziała Klara, Olivia, Justyna, Kuba i nawet Dawid.
   - Hej- odpowiedzieli chórem.
   To z nimi teraz kolegowała się Emilia. Dobrze się ze sobą dogadywali, chociaż zaczynał ją irytować Dawid, a fakt, że patrząc na niego przypominała sobie Dagmarę, dobijał ją, ale dzielnie próbowała to ignorować. Nie mogła przecież go skreślić tylko dlatego, że podobał się jej byłej przyjaciółce.

   - Niedługo nie wytrzymam- żaliła się Justyna.- Nienawidzę faceta mojej matki! Uważa się za lepszego, bo jest przystojny.

   - Powinnaś się cieszyć, że wreszcie sobie kogoś znalazła- zauważyła Klara, wkładając do buzi winogrono. 
   - Już wolałam,  jak była sama. Wtedy chociaż się mną interesowała, a nie to co teraz. Ostatnio chciała pożyczyć ode mnie sukienkę! A przecież to logiczne, że się w nią nie zmieści!
   - Przesadzasz- odezwał się tym razem Kuba.- Niektórzy mają o wiele większe problemy od twoich. Powinnaś się cieszyć, że twoja mama po tylu latach sobie kogoś znalazła. Ciesz się, że jest szczęśliwa.
   Emilia nie włączyła się do rozmowy. Nie miała po prostu ochoty. W ciszy spożywała swój posiłek, udając, że ich słucha. 
   - A ty, Emilia?- dopiero kiedy usłyszała swoje imię, wyrwała się ze swoich własnych myśli. Spojrzała na Klarę pytająco, bo to ona zadała jej pytanie.
   - Co ja?- nie rozumiała.
   - Znowu odpłynęłaś.
   - Przepraszam- bąknęła.- Możesz powtórzyć?
   - Pytałam, czy idziesz z nami na zakupy po szkole.
   - Och, jasne- uśmiechnęła się lekko.- Z wami zawsze.
   - To świetnie!- Justyna klasnęła w dłonie.- W takim razie popołudnie mamy zarezerwowane na nasze kochane zakupy! Ale teraz lepiej chodźmy, bo się spóźnimy na lekcję- wstała od stołu w momencie, kiedy usłyszeli dzwonek.
   Cała szóstka podniosła się i razem poszli do swoich klas, rozdzielając się dopiero na głównym korytarzu.
***

   Kiedy Emilia wróciła do domu po bardzo udanych zakupach z dziewczynami, wcale się nie zdziwiła, kiedy w kuchni zastała pana Zdzisława. Został on dość częstym gościem w ich domu. Nastolatka szczerze się cieszyła, że jej babcia na stare lata znalazła sobie bratnią duszę. Od śmierci dziadka dziewczyny, co było sporo lat temu, Janina nie miała kogoś takiego.
   - Dzień dobry- przywitała się, wchodząc do kuchni.
   - Witaj- odpowiedziała jednocześnie Janina ze Zdzisławem.
   Emilia postawiła swoje torby z zakupami na podłodze przy drzwiach i weszła w głąb kuchni. 
   - Zjesz coś? Zrobiłam obiad- babcia nastolatki wskazała na garnek.
   - Może później- uśmiechnęła się miło.- Kupiłam ci rękawiczki ogrodnicze- Emilia wyciągnęła przedmiot z jednej z trzech toreb.- Nadchodzi wiosna, więc mogą się nam przydać- mrugnęła do babci okiem.- Już się nie wykręcisz i będziesz musiała się ze mną dzielić ogrodem.
   - Och, dziękuję, Emilciu- Janina przyjęła drobny prezent. Później z wahaniem spojrzała na wnuczkę, tocząc ze sobą wewnętrzną walkę.- Myślę, że powinnam ci coś powiedzieć- zaczęła.
   Emilia zmarszczyła czoło, opierając się biodrem o blat kuchenny. Spojrzała najpierw na Zdzisława, a później na Janinę. Oboje mięli poważne miny. Nastolatka poważnie zaczęła się bać.
   - Mów- zachęciła.
   Kobieta spojrzała na swojego przyjaciela, a później wzrokiem wróciła na wnuczkę.
   - Jakaś rodzina kupiła dom Formańskich.
   Serce Emilii przyspieszyło swoje obroty, słysząc nazwisko, o którym przez ostatni czas starała się zapomnieć. Spojrzała na swoje palce, bawiąc się nimi nerwowo. Ale później poczuła ulgę. Czystą ulgę i kompletnie tego nie rozumiała. 
   - To chyba dobrze- bąknęła.
   - Wszystko w porządku?- spytała z wahaniem w głosie Janina. Bała się wspominać o tej rodzinie przy Emilii. Wiedziała, jak ta cierpiała i nie chciała rozdrapywać ran.
   - Jasne- powiedziała bez zająknięcia. Czuła się naprawdę dobrze.
   - Przyszedł do ciebie list- podeszła do jednej z szafek i wyciągnęła białą kopertę, którą podała wnuczce.- Nie ma adresu zwrotnego.
   - Dziękuję- chwyciła kopertę i posyłając zarówno babci jak i jej przyjacielowi uśmiech, opuściła kuchnię, zabierając jeszcze ze sobą swoje zakupy.
   Emilia poszła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku, torby kładąc przy biurku i spojrzała na kopertę. Zastanawiała się, kto mógłby do niej napisać? Z pewnością nie rodzice, a jak już to napisaliby adres zwrotny. Jake? To było niemożliwe. Wszędzie rozpoznałaby jego niestaranne pismo. Rozdarła kopertę. Serce mało nie wyskoczyła jej z piersi, kiedy zdała sobie sprawę, że zna ten charakter pisma. Niedowierzanie? Złość? Radość? Sama nie wiedziała, co czuła.
   Dagmara.
   Z łomoczącym sercem zaczęła czytać.

                                                                  Droga Emilio!
   
   Nawet nie wiesz, jak dużo kosztowało mnie napisanie tego listu. Wiele razy, gdy już miałam ci go wysłać, po prostu go spalałam. Nie miałam dość siły, ale w końcu się odważyłam.
   Wiem, że przez ten list mogę znowu Cię zranić, jak wtedy, gdy powiedziałam, że nie jesteś moją przyjaciółką, ale chcę żebyś wiedziała, że kłamałam. Zawsze nią będziesz, pamiętaj.
   Pewnie chciałabyś spytać, dlaczego tak zrobiłam? Powód jest prosty. Byłam kompletną idiotką. Myślałam, że w ten sposób mnie znienawidzisz i nie będziesz cierpiała po naszym wyjeździe. Teraz wiem, że to było dziecinne i żałuję, ale nie umiem cofnąć czasu.. niestety.
    Specjalnie nie napisałam adresu zwrotnego. Dzięki temu, nie będziesz miała szans się ze mną skontaktować. A jeżeli znajdziesz na to sposób, to proszę cię, nie rób tego. Nie chcę żebyś znowu cierpiała. Przeze mnie. Może i nasza przyjaźń przetrwałaby rozłąkę, ale byłoby to bardzo trudne. Chcę tego nam obu oszczędzić. 
Teraz pewnie mnie nienawidzisz. Masz nowych znajomych, a może nawet przyjaciół i nie chcę niszczyć twojego życia, kiedy je sobie na nowo ułożyłaś. Wiem o tym bardzo dobrze. 
   Obiecuję Ci, że już więcej się nie zobaczymy. Jak już pewnie wiesz, usunęłam konta na wszystkich portalach społecznościowych. To bardzo trudne, ale nie mam innego wyjścia.

   Emilia o tym wiedziała. Sprawdziła to od razu po wyjeździe Bartka i Dagmary. Oboje usunęli swoje konta. Nie było szansy na kontakt z nimi w żaden sposób..

      Może ten list nie jest najlepszy, ale wiesz, że nie  byłam zbyt dobra z polskiego.
    Proszę cię tylko, ułóż sobie życie na nowo, tak jak ja, ale nie zapominaj o mnie. Miej w sercu te wszystkie dobre chwile spędzone razem. Ja na pewno ich nie zapomnę. Na zawsze będziesz w mojej głowie i sercu.

 Przepraszam za wszystko,
Dagmara.

P.S. Nie kieruj się pieczątką na kopercie, bo to może tylko niepotrzebnie zaprzątać twoją głowę. Byłam tam tylko przejazdem.

   Emilia sięgnęła po kopertę. List został wysłany z Warszawy. 
   Nastolatka jeszcze chwilę siedziała, jak mumia na łóżku, patrząc na list i czytając go kilka razy pod rząd. Nie wiedziała, co ma myśleć. Nagle napadła ją złość. Cisnęła list i kopertę do szuflady na biurku i rzuciła się na łóżko. Ale wtedy z jej piersi wydarł się szloch, a po chwili rozpłakała się jak dziecko.
    Dagmara nawet słowem nie wspomniała o Bartku, co z jednej strony było dla Emilii lepsze, a z drugiej miała cichą nadzieje, czytając list, że Dagmara wspomni coś o swoim bracie, ale skończyło się na jej głupiej nadziei. Po co Dagmara wysłała ten list? Żeby zapewnić, że będzie pamiętała o Zielonce? Czy żeby na nowo zburzyć jej mur, który zdołała wybudować po ich wyjeździe? Bo jeżeli chodziło o to drugie, udało się jej. Emilia znowu płakała z jej powodu, chociaż obiecała sobie już nigdy tego nie robić.
   Przepłakała pół nocy. Przed zaśnięciem, Janina sprawdziła co u niej- udawała, że śpi. Koło drugiej w nocy wstąpiła w nią dziwna siła. Wstała, wycierając łzy z policzków i podeszła do okna, otwierając je na całą szerokość. Do jej pokoju wpadł zimny powiew powietrza. Zadrżała, ale zignorowała to. Usiadła na parapecie, opierając głowę o framugę okna. Popatrzyła na pełnię księżyca i towarzyszące mu gwiazdy. „Trzeba żyć dalej” powtarzała sobie jak mamrę.
   Zapomnieć.
   Otuliła się ramionami, czując chłód, który do tej pory jej nie przeszkadzał. Musiała dać radę. Życie nie jest proste, ale trzeba je wykorzystać jak najlepiej. Przyjechała do Polski, żeby być nareszcie w pełni szczęśliwa, a jej szczęście przecież wcale nie kończyło się na Dagmarze i Bartku. Miała babcię, znajomych, rodziców.. Teraz to dla nich musi się podnieść i być silna. Doskonale zdawała sobie sprawę z tego, że życie jeszcze nie raz da jej po tyłku, a to tylko początek, dlatego nie mogła się załamać na pierwszy pagórku, który ją spotkał, bo ma do pokonania jeszcze całe góry.
   Nasycona nową energią, wróciła do łóżka, zamykając okno. Zanim zasnęła, uśmiechnęła się do siebie. Była dumna ze swojej siły, którą w sobie odkryła. Ze spokojem zamknęła oczy i odpłynęła w krainę snu.

***

   Emilia spojrzała na kalendarz. Dwudziesty marca.. jej urodziny. Uśmiechnęła się na tą myśl.
   Kiedy poszła do łazienki i stanęła przed lustrem, śmiała się do siebie jak głupia. Patrzyła na nią w odbiciu lustra niebieskooka blondynka z włosami sięgającymi już za ramiona i zrozumiała, że ma siedemnaście lat, a nie szesnaście. Była rok starsza, co nie do końca do niej docierało. Kolejny powód, żeby zacząć wszystko od nowa jako siedemnastolatka.
   Kiedy ubrała się w malinową sukienkę, sięgającą przed kolana, uśmiechnięta od ucha do ucha zeszła na dół, gdzie czekała na nią Janina. Kobieta od razu złożyła jej życzenia prosto z serca i wycałowała wnuczkę. Razem zjadły śniadanie i całe przedpołudnie spędziły na tyłach domu, gdzie rozmawiały, siedząc na drewnianej ławce. Pogoda była wyjątkowo ładna, co skutkowało u każdego bardzo dobrym humorem. 
   O czternastej umówiła się ze najbliższymi znajomymi w parku. Kiedy tam dotarła wszyscy byli wyraźnie podekscytowani. Olivia, Klara i Justyna jako pierwsze podeszły do niej i ją wyściskały z całych sił, składając życzenia urodzinowe. Później to samo zrobili chłopaki.
   - Przepraszam, Emilia, ale muszę ci to zawiązać- Kuba pomachał jej przed oczami jakąś ciemną chustką-  na oczach- dodał.
   - Oooo, jak słodko. Zrobiliście dla mnie przyjęcie niespodziankę?- spytała Emilia, która od razu się domyśliła o co chodzi. W tym czasie Kuba zawiązywał jej materiał na oczach.
   - No teraz to już nie jest niespodzianka- bąknęła Olivia. A miała nadzieję, że Emilia się nie domyśli.
   Szli już kilka minut, kiedy Zielonka zaczęła robić się niecierpliwa. Co jakiś czas się potykała, ale z prawej strony asekurował ją Kuba, a z lewej Dawid, więc zapobiegali jej upadkom.
   - Długo jeszcze? Gdzie idziemy?- pytania wydostawały się z jej ust z prędkością karabinu maszynowego.
   - Nie bądź taka ciekawska- była to Justyna, która szła tuż za nią razem z Klarą i Olivią.
   Emilia usłyszała brzęk otwieranych drzwi. Weszli do jakiegoś pomieszczenia, więc musieli już być na miejscu. Zielonka poczuła ekscytację. Nie mogła się już doczekać. Jej pierwsze przyjęcie urodzinowe- niespodzianka chociaż nie do końca.
   - Gotowa?- Klara dotknęła jej ramienia.
   Emilia szybko kiwnęła twierdząco głową, a opaska z jej oczu wylądowała na podłodze. Chwilę trwało zanim przystosowała się do światła. Wszyscy powitali ją gromkim „Wszystkiego najlepszego!”. Wszyscy to znaczy większa część jej klasy i kilku starszych znajomych. Stali w udekorowanej jadalni w domu Klary. Wielki stół, stojący teraz pod oknem, został nakryty białym obrusem, a na nim stał mały torcik, bukiecik, szklanki, talerze, napoje i przekąski.
   Wszyscy po kolei podchodzili do dziewczyny i składali jej życzenia, a Emilia grzecznie dziękowała z uśmiechem na ustach. Po długiej kolejce osób z życzeniami, przyszedł czas na tort, ale zanim go pokrojono, wszyscy zaśpiewali Emilii symboliczne ,,Sto lat”. Prezenty, które dostała, ustawiała przy ścianie, żeby po imprezie je zabrać do domu.
   Po skromnym poczęstunku, Dawid włączył wieżę stereo i zaprosił gości i solenizantkę do tańca. Wszyscy z chęcią wstali od stołu i wyszli na środek jadalni. Impreza zaczęła się rozkręcać, a wszyscy bardzo dobrze się bawili w tym Emilia, która czuła się naprawdę szczęśliwa, co nie zdarzyło się jej już od dłuższego czasu. Nie wiedziała tylko, czy było to spowodowane tym dniem, kiedy jest najważniejszą osobą w towarzystwie, czy po prostu dotrzymała danej sobie niedawno obietnicy i zaczęła z uśmiechem na ustach kroczyć przez życie. Miała jednak nadzieję, że zostanie w takim stanie o wiele dłużej.

---------------------------------------------------------------------------------

Hej :D
Musiałam trochę przyśpieszyć akcję, żeby wszystko to nie ciągnęło się bez końca: sam smutek, ból itd. Zanudziłybyście się ;)
Wiem, że pewnie wszyscy się domyślili, dlaczego Dagmara i Bartek tak postąpili. Mimo tego listu praktycznie nic się nie zmieniło. A może coś jeszcze się wyjaśni, okaże? Zobaczycie później, czytając kolejne rozdziały :)

Rozdział nie jest długi, bo nie lubię takich pisać i wiem z własnego doświadczenia, że długie gorzej się czyta, więc dodaję krótkie. I chyba nikomu to nie przeszkadza, więc jak na razie nie zmieni się to ;)

Pozdrawiam i dziękuję za wszystko!