piątek, 4 lipca 2014

Rozdział 21

   Śmierć przychodzi najczęściej w najmniej oczekiwanych momentach i nikt tak naprawdę się jej nie spodziewa. Niektórych dziwi, że najczęściej umierają osoby kochane, które mają wielu przyjaciół, znajomych, ale nie zastanawiają się nad tym głębiej. Może tak właśnie ma być? Może przez to, a może raczej dzięki temu ma się coś stać? Coś, co zmieni czyjeś życie nieodwracalnie? Trudno jest stwierdzić, czy na lepsze, czy na gorsze już teraz. Można jedynie się nad tym zastanawiać.
   Śmierć Janiny dla niektórych była wielkim szokiem, bólem, a dla innych była całkiem normalna, zważając na wiek kobiety. Mimo tego mogła jeszcze żyć wiele lat. Ale odeszła i nikt nic nie mógł na to poradzić.
   Dla Emilii najgorsze było to, że się z nią nie pożegnała. Jak codziennie wyszła do szkoły, rzucając szybkie ,,cześć”. Nie przytuliła jej, nie pocałowała w pomarszczony policzek… Więcej nie będzie miała takiej okazji i ta myśl ją dobijała.
   Dziewczyna nie wiedziała, co z nią będzie. Nie chciała wracać z ojcem do Nowego Jorku. Chciała zostać..
   Emilia, stojąc na cmentarzu nie mogła uwierzyć, ile osób przyszło na pogrzeb jej kochanej babci. Była ona bardzo lubiana i szanowana, to było pewne. Każdy bez wyjątku był smutny, a ci najbliżsi w oczach mieli łzy. Dziewczyna robiła wszystko, aby słone krople nie ujrzały światła dziennego i nie wypłynęły na policzki, ale na nic się to zdało, bo po chwili popłynęły w dół. Szybkim ruchem ręki wytarła je. Nie chciała płakać. Wiedziała, że Janina nie chciałaby, żeby cierpiała, ale nie potrafiła inaczej. To było zbyt silne.
    Rozejrzała się po zebranych. Byli wszyscy. Sąsiedzi, znajomi, nawet jacyś obcy ludzie, których dziewczyna nie znała. Po jej bokach stał Kamil, Zdzisław i Tomasz, a niedaleko dostrzegła swoich przyjaciół. Była im wdzięczna, że przyszli, chociaż ich o to nie prosiła. Zrobili to z własnej woli, jakby wiedzieli, ile to będzie dla niej znaczyło. Jake także okazał się dla niej wielkim wsparciem. Dzwonił kilka razy i bardzo długo rozmawiał z roztrzęsioną Emilią.
   Nie słuchała księdza, który towarzyszył im tego dnia podczas ostatniego pożegnania. Nie obchodziło ją nic. Myślała tylko o tym, że jej babcia odeszła. Na zawsze. Nie mogła się z tą myślą pogodzić i wiedziała, że szybko to nie nastąpi. Janina tyle dla niej zrobiła.. Przyjęła ją do siebie, opiekowała się nią.. Tak bardzo ją kochała.
   - Spoczywaj w pokoju- dopiero po tych słowach wypowiedzianych przez kapłana, Emilia zaczęła słuchać, co dzieje się dookoła niej. 
   Czterej mężczyźni z białymi rękawiczkami zaczęli opuszczać trumnę z Janiną do ziemi, a już po chwili dotknęła dna. Z oczu Emilii ponownie poleciały strużki łez, których tym razem nawet nie próbowała zatrzymać. Zaczęły kapać po czarnej sukience, którą miała na sobie, ale mało ją to interesowało. 
   - Ona odeszła- szepnęła bardziej do siebie, ale i tak osoby, które stały blisko niej usłyszały jej słowa.-  Już nie wróci…- z jej oczu zaczęło płynąć jeszcze więcej łez i teraz spokojnie można było ją porównać do wodospadu z czerwonymi oczami.
   - Ciii- Kamil objął córkę ramieniem, przytulając ją do swojego torsu. Słyszała jego bicie serca, ale to, co ją w dzieciństwie uspokajało, teraz nie pomogło ani trochę. Wręcz przeciwnie, bo myślała o tym, że serce jej babci już nie bije.
   - Ale ona umarła- mówiła jak w transie.-  Już jej nie ma. Nie wróci… 
   - Już dobrze- zaczął ją odciągać na bok, jednocześnie gładząc ją po włosach.
   - Nie- wyrywała się, ale jego uścisk był za mocny.- Tato, ja chcę tam zostać…- nie zwracał na nią uwagi.- Tato…- prosiła, ale nic to nie dało.
   Ludzie żegnali się z Janiną już na zawsze. Emilia czuła się jak marionetka, prowadzona przez swojego ojca. Nie rozumiała dlaczego chce ją odsunąć od jednej z najukochańszych osób w jej życiu… Miała zamiar zostać tam aż wszyscy się rozejdą, pobyć sam na sam z babcią..
   Jednak w końcu dała za wygraną i dała się prowadzić w przeciwną stronę niż ona by chciała…



***

   Miesiąc po pogrzebie Janiny Emilia czuła się jak puste pudełko. Gdyby nie Kamil, który został z nią w Polsce, co trochę ją zdziwiło, ale też w pewien sposób uszczęśliwiło, nie jadłaby i nie piła. W szkole została na jakiś  czas zwolniona, na prośbę Kamila, ale to zwolnienie już się skończyło. Zaczęła więc więcej czasu poświęcać na naukę, dzięki czemu nie myślała tak dużo. Do tej pory każdy krok postawiony w domu przypominał jej Janinę. Każda książka, fotel, mebel, kwiatek, dywan czy choćby zapach. Nie mogła pojąć faktu, że kiedy rano wyjdzie z pokoju, nie przywita ją babcia tylko Kamil. Przez te kilka miesięcy nie zdążyła się nią do końca nawierzyć. W końcu wcześniej widywały się bardzo rzadko.
   Kamil wiele razy próbował przekonać córkę, aby wróciła do Nowego Jorku, ale ona za wszelką cenę chciała skończyć rok szkolny i obiecała, że zastanowi się, co dalej, ale chyba już nawet wiedziała.. Kamil też strasznie cierpiał. Stracił przecież mamę i nie miał już żadnego z rodziców. Zatracał się więc w pracy, aby zapomnieć.
   Przyjaciele Emilii podtrzymywali ją na duchu, jak tylko mogli i to też bardzo pomogło jej wziąć się w garść i ciągle nie płakać. Mało się uśmiechała, ale po następnym miesiącu ogarnęła się na dobre. Zaczęła się częściej uśmiechać, co było dobrym znakiem.
   Kiedy pewnego wieczoru leżała na dywanie w salonie, a dookoła niej rozłożone były książki i zeszyty, rozdzwonił się dzwonek do drzwi. Kamil pracował przy swoim laptopie, więc Emilia podniosła się i ruszyła otworzyć, szurając kapciami po panelach.
   Zamachnęła się i z impetem otworzyła drewnianą powłokę. Os
oby, która za nią stała, nigdy nie spodziewałaby się tam zobaczyć. Zrobiła okrągłe oczy i wpatrywała się w uśmiechnięte szare oczy.
   - Cześć.
   - C… cześć- wydukała i uśmiechnęła się szeroko, jakby dopiero do niej dotarło, kto to.- Jake…- mocno go przytuliła, zagłębiając głowę między jego ramieniem, a szyją.
   - Ej… Co jest? Nie cieszysz się, że przyjechałem?- spytał, czując coś mokrego na ramieniu. Były to łzy Emilii, których nie mogła pohamować. 
   - Cieszę się- odpowiedziała szybko.- To łzy szczęścia… Nie wierzę, że tu jesteś.. Wejdź- odsunęła się od niego i wpuściła do środka, wycierając mokre policzki.
   - Tu jest tak… inaczej- skomentował, rozglądając się po bokach.
   - Wiem- Emilia uśmiechnęła się lekko.- Ale… co tu robisz?
   - Chciałem przy tobie być w tych chwilach, ale wcześniej nie mogłem przylecieć- wzruszył ramieniem w poczuciu winy.
   - Skąd wiedziałeś, gdzie jestem? Nigdy nie dawałam ci adresu- zauważyła.
   - Ale twój tata mi go dał- uśmiechnął się, pokazując zęby.
   Jak na zawołanie z salonu wyłonił się Kamil. Jego mina była bardzo podobna do pierwszej reakcji Emilii na widok przyjaciela. Nie spodziewał się go.
   - Dobry wieczór, panie Zielonka- Jake wyciągnął  w jego kierunku dłoń, którą Kamil uścisnął, witając się z nim „po męsku”.
   - Dobry wieczór.  Ty tutaj?
   - Przyleciałem odwiedzić Emilię- objął ją ramieniem.
   - To po to był ci adres- bardziej to stwierdził.-  Myślałem, że chcesz wysłać jakiś list, czy coś w tym stylu- opuścił rękawy swojej koszuli, które wcześniej podwinął, dlatego teraz były mocno pogniecione.
   - Chcesz coś zjeść?- zaproponowała szybko Emilia, podnosząc głowę do góry, żeby na niego spojrzeć.
   - Nie, dziękuję. Jadłem w samolocie. 
   - No to tutaj też zjesz- chwyciła go za rękę i poprowadziła do kuchni.- Co chcesz? Kanapki, płatki kukurydziane z mlekiem, tosta? Nic nie ugotowałam- nie gotowała od śmierci Janiny, przez co miała trochę wyrzuty sumienia, że skazała Kamila na byle jakie jedzenie.
   - Eeee- Jake podrapał się po głowie, a Emilia miała ochotę walnąć sobie młotkiem w głowę. Zapomniała się i mówiła po polsku!
   -Przepraszam. Po prostu to, że jestem w Polsce…- zaczęła się tłumaczyć już w języku angielskim. 
   - Nie masz za co przepraszać. Emily, nie chcę nic jeść. Nie jestem głody. Naprawdę-  zapewnił, siadając na krześle.
   - No, dobrze. To może chcesz wziąć prysznic?- chciała zając się gościem jak najlepiej.
   - Później. Emily…
   - Jake…
   - Przestań- zmarszczył zabawnie nos.
   - To ty przestań i w końcu się na coś zgódź- tupnęła nogą niczym mała dziewczynka. 
   - Wezmę prysznic, kiedy porozmawiamy. 
   - Mam rozmawiać ze śmierdziuchem? Nie, dziękuję- droczyła się z nim.
   - Emily…
   - To moje imię- mrugnęła do niego okiem.
   - Jejku, kiedy ty się taka zrobiłaś?- westchnął.
   - Nie wiem- wzruszyła ramionami, szeroko się uśmiechając.- Może zawsze taka byłam…
   - No raczej nie.
   - No raczej tak- wystawiła mu język, a on zachichotał.
   - Emily…
   - Zielonka, tak to ja.
   - Emily, przestań.
   - Dobra- wydęła usta w niezadowoleniu.- O czym chcesz rozmawiać?- usiadła naprzeciwko niego i uważnie na niego popatrzyła.
   - O wszystkim. Jak się czujesz? 
   - Nawet dobrze, chociaż czuję taką pustkę w środku- odpowiedziała już całkiem poważnie.
   - Jak dla mnie, jest z tobą w porządku, zważając na to jak ze mną żartowałaś..
   - Z tobą to co innego. Po prostu jak cię widzę, aż chce mi się śmiać.
   - Taki śmieszny jestem?- podniósł jedną brew do góry.
   - Troszeczkę- wzruszyła ramionami, jakby od niechcenia, ale na jej usta wkradł się nikły uśmieszek. 
   - Dobra, opowiadaj wszystko.
   Emilia powiedziała mu o wszystkim, co wydarzyło się ostatnio w jej życiu ze szczegółami, a on uważnie słuchał od czasu do czasu dopytując się czegoś. Tak bardzo się cieszyła z jego obecności i z tego, że może się komuś wygadać.. A Jake był idealną osobą do rozmów, o czym się przekonała.


***

  
   - Zuch dziewczyna- powiedział Kamil, obejmując córkę ramieniem, gdy ta ubrana na biało-czarno wchodziła na szkolny korytarz. Był z niej dumny, że w tak trudnym okresie dla nich obojga zachowała się całkiem dojrzale jak na swój wiek.
   - Dziękuję, że zostałeś ze mną przez te dwa miesiące- spojrzała mu w oczy.
   - Po to jestem- uśmiechnął się.- A ty jesteś moją księżniczką, pamiętaj o tym zawsze- pocałował ją w czoło, a ona poczuła bardzo przyjemne ciepło rozchodzące się po całym ciele. Była tak bardzo wdzięczna ojcu..
   - Szkoda, że Jake pojechał.. Zdążyłam bardzo mało mu pokazać.
   Chłopak był u Emilii tydzień po czym wrócił do Nowego Jorku. Przez te siedem dni nastolatka starała się pokazać mu Polskę od jak najlepszej strony. Zaprowadzała go w różne fajne i ciekawe miejsca, ale też siedzieli w domu, oglądając filmy i zajadając się słodyczami. Podczas gdy ona była w szkole, Jake spędzał czas z Kamilem i zazwyczaj się nudził, ale nie narzekał.
   - Dobry z niego przyjaciel, prawda?- Emilia przytaknęła, ciągnąc ojca w stronę grupki jej znajomych.
   Wszyscy się ze sobą przywitali. Kamil czuł się w ich towarzystwie dość dziwnie, dlatego chciał już odejść, ale Emilia go zatrzymała.
   - Muszę wam coś powiedzieć- spojrzała na twarze każdego z jej najbliższych znajomych.
   Olivia już wiedziała. Zdążyła poznać ją na tyle dobrze, że domyśliła się, o co może chodzić. Reszta spojrzała na blondynkę z pytającymi minami. Zielonka wypuściła wolno powietrze, a w jej oczach pojawiły się łzy. Dużo nad tym myślała przez ostatnich kilka nocy i podjęła ostateczną decyzję, która wcale nie przyszła jej łatwo. Nie chciała tego powiedzieć, ale musiała. Wiedziała, że musi. Nie miała innego wyjścia, jak postąpić właśnie tak.
   - Za kilka dni wracam z tatą do Nowego Jorku.

-------------------------------------------------------------------------------------

Szczerze, to nie jestem zadowolona z tego rozdziału nawet trochę. Poprawiałam go miliony razy, a wyszło jeszcze gorzej niż było. W końcu dałam za wygraną i zostawiłam tak jak widać. Mam nadzieję, że aż tak źle znowu nie jest… Po prostu miałam straszny zawias weny. Musiałam też przyśpieszyć akcję..
Dzisiaj szykuje się chyba najdłuższa notka jaką pisałam xd
Zbliżamy się do końca tej części opowiadania. Tak, dobrze napisałam. Będzie druga część. Będzie trochę inna od tej i wiele rzeczy się zmieni, ale z drugiej strony nie aż tak dużo xd
Na samym początku chciałam zrobić przerwę dwumiesięczną z powodu wakacji, ale myślę, że nie będzie konieczna. Tak myślę…
Tak wstępnie to
koniec tej części będzie 01- 02.08. 2014r. (piątek, sobota). Będzie to 26 rozdział. Rozdziały będą dodawane tak jak do tej pory co tydzień w piątki lub soboty, ale raczej w piątki, tylko będzie mały wyjątek. Rozdział 25 będzie dodany 30.07 (środa).

A druga część zacznie się 05-06.09.2014r.( piątek, sobota). Zostaną wtedy dodani bohaterzy i pierwszy rozdział.
Chyba, że coś by się jeszcze zmieniło to i plany się zmienią, ale nie sądzę.
Dobra, no to chyba tyle.
Pozdrawiam.

12 komentarzy:

  1. Jejuś już druga część niedługo? :o Ja pierniczę, jak super . <3 Żebym to ja miała taką wenę . PRZEZ TE WAKACJE MAM LENIA! O . A powinno być na odwrót, bo nie mam nic do roboty . A tu taki zawias. :o . Dobra, koniec o sobie x D. Jak u Ciebie? Też siedzisz w domu? Rozdzialik świetny! Weny i pozdrowienia :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na 100% wena ci wróci :) A u mnie dobrze. Mam mało czasu, ale jakoś daję radę :) Cieszę się, że rozdział ci się podoba. Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Nie spodziewałam się, że Emilia będzie chciała wrócić. Wydawało mi się, że tutaj jest sobą. Moim zdaniem nie pasuje do tego szybkiego życia w NY. Na wsi czuła się szczęsliwa, była wesoła, nie przejmowała się tak bardzo problemami i najważniejsze - miała przyjaciół. A co ma w NY? Jake i chyba tylko tyle, bo na matkę nie ma co liczyć, a ojciec jest zapracowany. I tak zdziwiłam się, że przyjechał na te dwa miesiące. Kamila lubię, bo mimo braku czasu chociaż się stara. Za to Sara.. Ah, ale znasz moje zdanie na ten temat. Nie wierzę, że Emilia naprawdę chce wyjechać. Smutno...Szkoda, że Janina umarła. Bardzo polubiłam tą postać i miałam nadzieję, ze wątek jej i Zdzisława jakoś się rozwinie. To słodkie, że na starość znaleźli w sobie takie bratnie dusze. Swoją drogą, jego też mi bardzo żal. Samotny człowiek znalazł wreszcie kogoś, na kim zaczęło m zależeć i tak szybko stracił... Przykre:(

    Czekam na kolejny rozdział niecierpliwie, a w wolnej chwili zapraszam do siebie na kolejną część;) Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziewczyna musiała podjąć jakąś decyzję, a podjela jaką podjęła.Może w NY nie była najszczęśliwsza, ale też nie było najgorzej...
      Do ciebię zajrzę w wolnej chwili.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  3. Cześć!
    Tak myślałam, że ona nie przeżyje... Szkoda mi dziewczyny do naprawdę świetnie było jej mieszkać z tak dobrą osobą :). Jej babcia naprawdę się o nią troszczyła, nie tak, jak jej matka... Ale niestety ludzie odchodzą i przychodzą inni zastępując nam trochę te osoby :). Nie dziwię się Emilii, że nie chce wrócić do rodziców...
    Dobrze, że Kamil ją odciągnął od tego grobu. Dziewczyna musi odetchnąć, ale też źle ponieważ nie dał się jej n a dobre pożegnać z babcią :c.
    Jake wrócił :). To dobrze, że dziewczyna ma w nim tak duże wsparcie :)
    Myślałam, że mimo wszystko Emilia zostanie... Ale rozumiem ją za dużo wspomnień związanych z babcią...
    Też czasami mam taki "brak weny" albo jej w ogóle nie ma lub jest taka, że sobie jest... Rozdział jest fajny, więc nie musisz się martwić :)
    Życzę udanych wakacji!
    Amy ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Emilia podjęła pewnie decydującą decyzję... musiała ją podjąć.
      Cieszę się, że rozdział się podobał,chociaż mi sie nie podobał...
      Tobie też życzę udanych wakacji :)

      Usuń
  4. Mimo, że śmierć drugiego człowieka to przykra sprawa, uważam, że była dosyć istotnym aktem w tym opowiadaniu. Może właśnie to dzięki śmierci Babci Janiny, Emilka wróci do Nowego Jorku. Cieszę się, że Kamil wsparł dziewczynę i pomógł jej przejść przez pogrzeb.
    Nie wiem dlaczego narzekasz, rozdział świetny :)
    Przepraszam, że tak krótko, ale jakoś nie mam "mocy" do komentowania. Nie potrafię się skupić na jednej kwestii i ją rozwijać ;c
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie przepaszaj, że tak krótko. Ja cieszę się z każdego i je doceniam.
      Pozdawiam także :)

      Usuń
  5. Świetny rozdział. Śmierć Janiny była taka niespodziewana. Szkoda, że Emilia wraca do Nowego Yorku. Życzę dużo weny i gorące pozdrowienia. Przepraszam Cię, że komentuje dopiero po dwóch dniach, ale nie miałam czasu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że rozdział się podobał i nie przepraszaj, że nie skomentowałaś :)

      Usuń
  6. Tak to już jest ze śmiercią bliskiej osoby. Niby w starszym wieku śmierć jest czymś zupełnie normalnym, ale jeśli w grę wchodzi osoba, do której żywiło się jakieś uczucie, to wcale nie ma znaczenia. Czuje się pustkę i to jest straszne. Rozumiem Emilkę, to musiał być dla niej szok, tak nagle stracić babcię, która na dobrą sprawę przyjęła ją pod swoje skrzydła i włożyła w jej opiekę tyle serca. Wspaniała kobieta, szkoda, że odeszła.
    To miłe, że Jake przyleciał, aby wesprzeć Emilkę, nieodmiennie uważam, że wspaniały z niego przyjaciel, cudownie postąpił, widać, że zależy mu na dziewczynie. To, że ją odwiedził na pewno bardzo jej pomogło i miała możliwość, choć krótkiego zapomnienia o zmarłej babci.
    Co do tej decyzji Emilki i wyjeździe… o rany, jestem w szoku, ale coś mi się wydaje, że nie pobędzie tam długo, nie wiem dlaczego. :b
    Rozdział jest bardzo fajny, taki „ludzki”, nie wiem dlaczego Ci się nie podoba.

    Jeśli masz ochotę, zapraszam na pierwszy rozdział na moim nowym blogu.
    http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
    miłego dnia!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, Jake to bardzo dobry przyjaciel.
      A decyzję musiała jakąś podjąć :)
      A do ciebie wpadnę oczywiście w wolnej chwili :)

      Usuń