piątek, 25 lipca 2014

Rozdział 24

   Według Emilii to dziwne uczucie wysiąść z samolotu wraz z innymi ludźmi mówiącymi w języku angielskim, wejść do tunelu prowadzącego prosto na lotnisko, a potem nagle usłyszeć wszędzie dźwięczną Francuzką mowę. To tak jakby została przeniesiona do innego świata. Z pozoru jest taki sam, ale otaczają ją inni ludzie, nieznany kraj, no i oczywiście mówiono tu w innym języku. Emilia znała trochę francuski, bo uczyła się go wcześniej w szkole, ale nie był on najlepszy. Między innymi słabo wychodził jej ten charakterystyczny dla Francuzów akcent.
   Dziewczyna zaczęła zadawać sobie pytanie, czy w ogóle ktoś po nią przyjedzie, tak jak zapewniał pan Seguero? Oczywiście, kiedy minęła stanowisko kontroli paszportowej i celnej, zauważyła, że w hali stoi on sam. Podeszła do mężczyzny z lekkim uśmiechem na ustach.
   - Dzień dobry. Mam nadzieję, że podróż przebiegła dobrze- przywitał się.
   - Dzień dobry. Podróż minęła mi dobrze. Dziękuję, że pan po mnie przyjechał. To bardzo miłe- zaczęła trajkotać. Raczej spodziewała się, że wyśle kogoś ze służby, ale cieszyła się, że tak się nie stało. Jego chociaż znała.
   Mężczyzna wziął od Emilii walizkę i razem ruszyli na parking. Kiedy pan Seguero zapakował bagaż dziewczyny do bagażnika białego, luksusowego samochodu, wsiedli do środka. Przez większą część podróży nie odzywali się. Dopiero kiedy krajobraz zaczął się zmieniać z brzydkiego przedmieścia w ulice prawdziwego Paryża mężczyzna zaczął rozmowę. 
   - Proszę spojrzeć- powiedział Alfonso, zerkając na Emilię.- To Place de la Concorde. A przed nami Pola Elizejskie- kiwnął głową w odpowiednią stronę.
   - Tak, wiem- skinęła głową.- Byłam w Paryżu z mamą.
   - Podobało się panience?
   - Nie miałam czasu na zwiedzanie, więc nie mogę powiedzieć, czy mi się podobało, czy nie- wzruszyła lekko ramieniem.
   W połowie alei skręcili w boczną ulicę, a potem w zaułek, wjeżdżając na parking. Alfonso zatrzymał samochód na niewielkim parkingu i wysiedli. Dopiero wtedy Emilia zaczęła się denerwować. Pan Seguero ruszył przodem, niosąc walizkę dziewczyny. Doszli do masywnych drzwi i otworzyli je. Następnie znaleźli się w długim korytarzu. Były tam tylko jedne drzwi.
   - Tutaj mieszka pani Collins, dozorczyni, i jej syn- wyjaśnił Alfonso.- Pani Elisabeth Collins obserwuje wejście, by wiedzieć, kto wychodzi i wchodzi do tego budynku. Oboje mieszkają tu tylko na wakacjach, ponieważ pochodzą z Waszynktonu. Myślę, że należałoby cię przedstawić- powiedział, pukając do drzwi. 
   Zza nich wyjrzała kobieta o bystrych, ciemnych oczach i włosach ściągniętych w luźny kok. Nie wyglądała jak typowa dozorczyni. Przynajmniej nie tak, jak Emilia ją sobie wyobrażała. Raczej jak Amerykanka po czterdziestce. 
   - Dzień dobry, Alfonso. Dzień dobry, panienko- wykrzyknęła, wpatrując się z zaciekawieniem w Emilię. Rzeczywiście było słychać z jej wymowy, że nie jest Francuską. Jednak miała lekki akcent zapewne dlatego, że każde wakacje spędzała w Paryżu.- Mam na imię Elisabeth Collins. Panienka musi być Emily z Nowego Jorku, czyż nie?- 
wciąż mówiła po francusku.
   - Dzień dobry- odpowiedziała Emilia ostrożnie.- Tak, jestem Emily Zielonka. Jak się pani ma?- zaryzykowała, używając francuskiego. 
   - Ach! Dobrze mówi panienka po francusku- uśmiechnęła się szeroko.- Nie musisz się męczyć i możesz do nas mówić po angielsku.
   - Dobrze. Bardzo dziękuję- Emilia odetchnęła w duchu z ulgą. Wolała używać języka, którego umiała.
   Gdy to powiedziała, zobaczyła, że ktoś wychodzi z pokoju w korytarzu, znajdującym się w mieszkaniu za panią Elisabeth. Chłopak mający nie więcej jak dwadzieścia lat, z oczami prawie identycznymi jak pani Collins i brązowymi włosami, zaczął iść w ich kierunku. Był wysoki i miał przystojną, młodą twarz, a ubrany był w biały podkoszulek, czarne dżinsy i skórzana kurtkę. Emilia od razu poczuła, że można mu ufać.
   - Dzień dobry. Witamy w Paryżu- oznajmił, wyciągając rękę. Miał lekki francuski akcent i bardziej pasował do tego kraju niż jego matka. 
   - To mój syn, Kevin- oznajmiła z dumą Elisabeth.- Idzie teraz na uniwersytet. Wciąż się zastanawia na jaki- pochwaliła się.
   - Cześć. Jak się masz?- spytała Emilia.
   - Doskonale, dziękuję- odparł już w języku angielskim. Emilie trochę denerwowało, że raz mówił tak, a raz tak. Podejrzewała też, że musiał słyszeć ich rozmowę i po prostu ulżył mękom Emilii co do francuskiego, ale nie była pewna.
   - Są bardzo mili- zauważyła Emilia, gdy ona i Alfonso wchodzili po schodach w górę.
   - Tak- mężczyzna uśmiechnął się.- Całe życie Elisabeth poświęciła synowi. Chce dla niego jak najlepiej.
   - A ojciec?- spytała z czystej ciekawości.
   - Mieszka w Los Angeles- mężczyzna otworzył wielkie drzwi.- Chłopak nie nosi jego nazwiska. Nawet nigdy go nie poznał.
   - Musiało być im ciężko.
   - I tak było- przyznał.
   Emilia potulnie szła za panem Seguero. Minęli hol, prowadzący do wielkiego salonu wyłożonego perskimi dywanami, potem dużą jadalnię i kolejny salon, trochę mniejszy od tego pierwszego. Apartament był ogromny. Wysokie sufity i wytworne meble sprawiały, że miejsce wyglądało jak zamek. Dotarli do kolejnego korytarza, na którego końcu znajdowały się drzwi. Alfonso zapukał mocno, mówiąc:
   - Lucie, przyjechała Emily.
   Weszli do środka. W pierwszej chwili mogłoby się wydawać, że pokój jest pusty. Umeblowany był podobnie co salony- kanapa, fotele, mały zdobny stolik, regał z elektroniką i telewizor plazmowy. W kącie były drzwi do sypialni, a na przeciwnej ścianie znajdowały się dwa duże okna. Naprzeciwko jednego z nich stał fotel z wysokim oparciem, w stronę którego skierował się Alfonso.
   - Córeczko- powiedział miło.- Przedstawiam ci Emily.
   Fotel odwrócił się gwałtownie. Oczom nastolatki ukazała się naprawdę śliczna dziewczyna o blond włosach, którą zna pół świata. Dziewczyna wstała i podeszła do gościa. Poruszała się z niezwykłą gracją. 
   - Cześć- przywitała się, uśmiechając się szeroko.- Jestem Lucie Seguero. Cieszę się, że mogę cię poznać- pomachała swoimi wypielęgnowanymi dłońmi. 
   - Cześć. Jestem Emilia… Emily Zielonka- poprawiła się szybko.
   - Zostawię was teraz same. Poznajcie się- Alfonso nie przestawał się uśmiechać nawet na moment.
   Lucie zaczekała aż zamknął się drzwi za jej ojcem.
   - Mam tyle pytań- westchnęła.- Nawet nie wiesz jak się cieszę, że tu jesteś. Jak chcesz, żebym do ciebie mówiła? Zauważyłam, że zająknęłaś się, kiedy się przedstawiałaś. Wiem, że jesteś Polką- Emilia była zdumiona otwartością dziewczyny. Słowa z jej ust wydostawały się z prędkością światła.- Czytałam o tobie, żeby się jakoś przygotować.
   - Szczerze, to wolałabym Emilia, nie Emily.
   - Załatwione- klasnęła w dłonie, uśmiechając się szerzej.- Słyszałam, że lubisz śpiewać. Ja uwielbiam. Zawsze tak było, ale jest naprawdę ciężko. Ty też to lubisz, prawda?- przytaknęła.- To rób to zawsze! Nie ograniczaj się! Wiem, że przyjechałaś tu po to, aby przekonać się, jak to jest, ale ty wcale nie musisz zostać piosenkarką- trajkotała.- Są różne sposoby spełnienia swoich marzeń. To że ja wybrałam akurat taki sposób, nie znaczy, że i ty musisz!
   Emilia poczuła, że ta dziewczyna rozumie ją jak nikt inny. Zaczęła czuć do niej sympatie.
   - Przepraszam, jeśli za dużo mówię. po prosu jestem taka podekscytowana..
   - Nic nie szkodzi- uśmiechnęła się.
   Próbując czymś zająć ręce, Emilia podniosła leżącą na stoliku płytę. Było ich sporo, ale ta znajdowała się na wierzchu.
   - Tata kupił mi ją niedawno. Chciałabym zaśpiewać kiedyś takie piosenki jak ona- pokazała na solistkę, widniejącą na okładce. Była dość znaną osobą- I nagrać taką płytę- dopowiedziała.

   - Dlaczego nie możesz? Nagraj.
   - Nie mogę. Dla mnie 
piosenki są wymyślane i nie mogę zaśpiewać po swojemu, tylko tak jak oni chcą- posmutniała.
   -To głupie- skomentowała.
   - Wiem, ale tak już jest. Napisałam kilka własnych piosenek, ale powiedzieli mi, że takie coś mogę śpiewać w łazience przed lustrem- wzruszyła lekko ramieniem.

   - Pokazałabyś mi teksty?- spytała, nawet się nad tym nie zastanawiając. Dopiero po chwili uświadomiła sobie, co powiedziała i poczuła się głupio. Przecież to było coś prywatnego.
   - Jasne- Lucie uśmiechnęła się szeroko, że Emilia to powiedziała, a ta odetchnęła z ulgą.
   Piosenkarka otworzyła jakąś szufladę i wyciągnęła z niego teczkę, a z niej kilka kartek. Podała je Emilii.
   - Ile ich jest?- spytała z niedowierzaniem, przeglądając teksty.
   - Dziesięć piosenek. Jedenasta jest w budowie- Lucie lekko się uśmiechnęła.- Dość często mi się nudzi, kiedy podróżuję z jednego miejsca do drugiego.
   - Przecież to jest genialne!- wykrzyknęła Emilia, czytając jeden z tekstów.- Zaśpiewaj mi coś z tego- poprosiła.
   Lucie wzięła od niej jedną z kartek i zaczęła śpiewać. Emilia myślała, że oczy jej 
wypadną z orbit. Lucie śpiewała wyśmienicie; czysto i melodyjnie, a tekst i melodia bardzo dobrze ze sobą współgrały. 
   - Ty wszystko to sama stworzyłaś?- Lucie ledwo zauważalnie skinęła głową.- To jest rewelacyjne!
   - Oni tak nie myślą.
   - Nie znają się. Masz wrodzony talent!- Emilia nie mogła uwierzyć. Doskonale wiedziała, że jest niewiele piosenkarek, które śpiewają tak dobrze. Głosy większości z nich są oczyszczane i tak dalej, ale przed nią stała osoba z tak pięknym głosem, jakiego nigdy jeszcze nie słyszała na żywo.
   - Och! Emilka!- Lucie nagle przytuliła Emilie. Była niemało zaskoczona.- Tak się cieszę, że tu jesteś! Może w końcu ktoś mnie polubi za to jaka jestem..
   - Ja już cię lubię- wyznała Emilia i odwzajemniła uścisk. 


----------------------------------------------------------------------------

Do zakładki "Bohaterzy" została dodana Lucie i Kevin, więc kto jest zainteresowany, proszę zajrzeć ;)

8 komentarzy:

  1. Dla Emilli był to zdecydowanie szok - Kevin, Lucie, sam Paryż po raz kolejny.
    Ja z pewnością, na jej miejscu, byłabym spanikowana i zestresowana.
    Plusem okazał się fakt, iż Lucie przekonała się wręcz błyskawicznie do głównej bohaterki. Liczę po cichutko na jakiś wątek Emi - Kevin :)
    Pozdrawiam serdecznie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozdziały mam już napisane do końca, ale NIC nie zdradzę, więc zostało ci tylko czekać ;)
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  2. Miałam nadzieję, że Emilka i Lucie się polubią i na szczęście tak też sie stało. :) I całe szczęście! Starczy już tych niepowodzeń w życiu Emilki, teraz czas na coś nowego i oby jej się ułożyło, oby te wakacje przyniosły jej wiele niezapomnianych chwil. :) Byc moze nawet z tym Kevinem - bo nie wiem czemu, ale mam wrażenie, że być może coś po między nimi zaiskrzy. :) Chłopak wydaje się być uroczy, choć tak mało było go narazie. :)

    http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
    miłego dnia. :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jakby mogły się nie polubić? :D W końcu musi być coś dobrze, no nie?

      Usuń
  3. Świetny :D
    Zapowiada się ciekawie, czuję nową przyjaźń ;)
    Czekam na dalszy rozwój wydarzeń ;)
    Zapraszam do siebie, bo już dawno cię nie było:C
    Pozdrawiam;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przeprasza, że mnie nie było, ale nie mam za bardzo czasu ostatnio. Już teraz zabieram się za czytanie.
      Pozdrawiam :)

      Usuń
  4. Jak miło, że dziewczyny się polubiły. Widać, ze od razu złapały dobry kontakt i że nadają na tych samych falach. Lucie chyba nie jest zbyt szczęśliwą osobą mimo tej sławy. Nie może robić tego, co lubi i nagrywać swoich piosenek, mimo że są dobre, bo ktoś tak jej kazał. To strasznie ogranicza i przez to na pewno nie może się rozwijać tak jakby chciała. Może zdecydują się zaśpiewać którąś z tych piosenek wspólnie, albo Emilka pomoże jej w pokazaniu na co tak naprawdę ją stać? No niewątpliwie te piosenki powinny ujrzeć światło dzienne! :D
    Lecę do następnego rodziału, bo widzę, że też mam zaległy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda. Ludzie ją ograniczają, ale przecież są też minusy bycia sławną...

      Usuń