piątek, 25 kwietnia 2014

Rozdział 11

   Nazajutrz Emilię obudził dźwięk dzwoniącego telefonu. Zaspana dziewczyna wyrwana z objęć Morfeusza, wolnym krokiem podeszła do irytującego ją urządzenia i podniosła słuchawkę.
   - Słucham- wymamrotała, ziewając sennie. Spojrzała na zegarek. Ósma. Mimo to ona była dziwnie zmęczona.
   - Cześć, skarbie- nagle się rozbudziła, słysząc głos swojego ojca.
   - Cześć- powiedziała niepewnie.
   Nie wiedziała, czy ma być na niego zła za to, że kiedy ostatni raz się widzieli, nawet się z nią nie pożegnał, jak należało i wyjechał, nie zważając na to, że ona pobiegła do swojego pokoju, czy może powinna przeprosić za swoje zachowanie? Co prawda było to już jakiś czas temu, ale od tamtej pory się nie kontaktowali.
   - Spałaś?- zdziwił się.
   - Tak- przytaknęła cicho.
   Do późna w nocy się uczyła. Zaniedbała naukę przez próby z Bartkiem i dopiero teraz wychodziła „na prostą”. Wiedziała, że co jak co, ale tego nie może odsuwać na dalszy plan.
   Kamil spytał ją o podstawowe rzeczy, czyli jak się czuje, co ciekawego, ale dopiero później doszedł do tematu, w sprawie którego dzwonił.
  - Dzwonię, żeby się spytać, czy nie chciałabyś przyjechać na rozdanie nagród za tydzień?- usłyszała w słuchawce.
   Oparła się o ścianę obok.
   - U was, w Nowym Jorku?- spytała dla pewności.
   - Jasne, że tak. A gdzie indziej?
   Oczywiście, że chciała nawet bardzo, ale nie była pewna, czy może. Przecież miała szkołę. Tak, to prawda, że nie lubiła tych wszystkich imprez, ale zarówno Sara jak i Kamil mięli nominację, a tego nie mogła opuścić. Zawsze jeździła z nimi i było to jej małe przyzwyczajenie. Niedawno zrozumiała, że może nie doceniała tego, co miała. W końcu niejedna osoba z jej otoczenia oddałaby wszystko, żeby mieć taką okazję jak ona. Ale ona po prostu miała tego w pewnym momencie dość. Do tej pory była pewna, że obejrzy po prostu transmisję na żywo w telewizji, ale jeżeli już miała możliwość pojechać, dlaczego miałaby odmówić?
   - Naprawdę nie mielibyście nic przeciwko?- spytała pewna obaw. Bała się spotkać z Sarą po ostatniej kłótni. Bała się, że znowu się pokłócą.
   - Dlatego dzwonię- przypomniał.- Chętnie zaproponowałbym to też mamie, ale wiesz, jak bardzo boi się samolotów- miał na myśli swoją matkę.
   Zastanowiła się chwilę, wpadając na pomysł.
   - Tato, a mogłabym kogoś ze sobą zabrać?
   Chwile milczał, pewnie rozważając taką opcję.
   - Kogo?
   - Przyjaciółkę- uśmiechnęła się sama do siebie.
  Już chwilę później biegła w stronę domu Dagmary. Zadzwoniła dzwonkiem, niecierpliwie czekając, aż ktoś jej otworzy. Tym kimś okazała się być sama brunetka.
   - Mam dla ciebie propozycje- powiedziała od razu Emilia, wchodząc do środka.
   Daga podniosła obie brwi do góry, patrząc na blondynkę.
   - Chcesz polecieć ze mną do Nowego Jorku za tydzień?- uśmiechała się od ucha do ucha.
   Dagmara wpatrywała się w nią otępiała.
   - Że gdzie?- myślała, że się przesłyszała.
   - Do Nowego Jorku! Do mojego domu- powtórzyła podekscytowana.- Zobaczyłabyś, jak mieszkałam, jak wyglądało moje życie..
   - Chyba sobie żartujesz- prychnęła dziewczyna, opadając na kanapę w salonie.
   - Mówię całkowicie poważnie- cmoknęła.- Nie daj się bardzo prosić. Myślę, że twoi rodzice się zgodzą po rozmowie z moim tatą.
   - Nie, Emilia- pokręciła przecząco głową.- Nie chcę zawracać ci głowy. To byłoby zbyt wiele..
   Ale Zielonka tak łatwo się nie poddała. Prosiła, niemal błagała, aż w końcu Dagmara powiedziała:
   - Porozmawiam z rodzicami, ale niczego nie obiecuję.
   - Tak!- krzyknęła radośnie.- Zobaczysz, będzie fajnie! Zabiorę cię w ulubione miejsca i…
   - A skąd wiesz, że moi rodzice się zgodzą?- przerwała jej.
   - Jak się postarasz, to się zgodzą- objęła ją ramionami.
   - Co tak piszczycie?- spytał Bartek, schodząc w samych bokserkach po schodach. Dziewczyny go obudziły. Emilia musiała przyznać, że wyglądał nieziemsko przystojnie, ale jednak zawstydziła się, widząc go tak obnażonego pierwszy raz.
   - Cześć- bąknęła Zielonka.
   Bartek potarł zaspaną twarz dłonią zanim podszedł do blondynki i pocałował ją w usta.
   - Nigdy nie uwierzysz- zaczęła Dagmara.- Emilia właśnie zaproponowała mi, żebym pojechała z nią do Nowego Jorku w przyszłym tygodniu.
   - Do Nowego Jorku?- był zaskoczony i albo Emilii się wydawało, albo też urażony.- Z jakiej okazji?
   - Rodzice mają nominację, a w następny weekend jest rozdanie nagród- wytłumaczyła Emilia.
   - Rozdanie nagród?- wychwyciła Dagmara.- O tym nie wspominałaś- zauważyła.
   - Nie zdążyłam- broniła się.
   - Więc zostanę w Polsce.. a wy będziecie po drugiej stronie oceanu..
   Emilia wstała i spojrzała Bartkowi w oczy.
   - Nie masz mi tego za złe, prawda?- nagle zaczęła się bać.- Chcę po prostu spędzić trochę czasu z przyjaciółką..
   - Jasne, że nie- przerwał jej, łapiąc ją żartobliwie za nos.- Żartowałem tylko. I tak zanudziłbym się na śmierć na tym całym rozdaniu nagród- uśmiechnął się ślicznie, a Emilia odetchnęła z ulgą.

***

  Tydzień minął Emilii w ekspresowym tempie. Dwa dni przed wylotem zaczęła się pakować, ale wzięła tylko najpotrzebniejsze rzeczy. Wiedziała doskonale, że w domu czeka na nią cała szafa ubrań.
   Rodzice Dagmary po bardzo długiej rozmowie z Kamilem zgodzili się na wyjazd córki, ale wciąż mięli dużo wątpliwości. Gdyby chodziło o ich syna kategorycznie by się nie zgodzili, bo miał pisać przecież w tym roku maturę, ale zważając na to, że Dagmara była dopiero w pierwszej klasie, zgodzili się na te kilka dni pod warunkiem, że obie dziewczyny nadrobią wszystko w szkole. Do tej pory nie sprawiały żadnych kłopotów i miały dobre oceny.
   W środę po południu, kiedy nastolatki wróciły ze szkoły, na lotnisko zawiózł je ojciec Dagmary i Bartka. Chłopak także pojechał. Pożegnał się z Emilią i siostrą, i dopiero wtedy mogły przejść odprawę. Wsiadły do samolotu dosłownie w ostatniej chwili. Panowała w nim duchota, wszystkie miejsca były zajęte, a stewardesy sprawiały wrażenie rozdrażnionych, co nie było dobrym początkiem, a czekała ich przesiadka w Niemczech i co najmniej ośmiogodzinny lot do USA.
   -Opowiedz mi o tym cały rozdaniu nagród- poprosiła Dagmara, kiedy leciały nad oceanem.
   - No cóż… Co mam ci powiedzieć.. Jest tam mnóstwo gwiazd, a jeszcze więcej paparazzi- zaczęła szeptem, żeby nie przeszkadzać innym.- Zadają dużo pytań. Mam nadzieje że jesteś odporna chociaż trochę na flesze- uśmiechnęła się kwaśno.- Jest dużo nominacji, ale to właśnie na rozdaniu nagród jest wybrana jedna osoba z tych wszystkich nominowanych. Następnego dnia będziesz mogła obejrzeć powtórkę w telewizji- uśmiechnęła się na koniec.
   Dochodziła północ czasu miejscowego, gdy samolot wylądował w Nowym Jorku. Dziewczyny podchodząc do taśmociągu odczuwały trudy dnia lecz także miły dreszczyk emocji, a zwłaszcza Dagmara, która była pierwszy raz tak daleko. Dziewczyna była wyczerpana, ale podekscytowana. Emilia miała tylko nadzieję, że nie będą musiały jechać taksówką. Jakie było jej uradowanie, kiedy w tłumie dostrzegła Brandona, ich szofera, kiedy odebrały bagaże.
   - Dobry wieczór, Emily*- powiedział, odbierając od dziewczyn walizki.
   - Cześć, Brandon- Emilia uśmiechnęła się do mężczyzny, który nic się nie zmienił od czasu, kiedy widziała go po raz ostatni.- To moja przyjaciółka z Polski, Dagmara- wskazała na brunetkę.
   - Witamy w Nowym Jorku- skinął  w jej kierunku głową.
   Dziewczyny wyszły z budynku lotniska i z ulgą wsiadły do limuzyny, którą przyjechał szofer.
   - Brandon, pojedź, proszę, przez Times Square- zwróciła się do mężczyzny Emilia.
   - Times Square?!- pisnęła Dagmara, wyciągając aparat z torebki, którą miała przy sobie.
   - Dokładnie. Musisz koniecznie zobaczyć go w nocy.
   Emilia zaczęła pokazywać przyjaciółce różne budynki, które w nocy wyglądały bajecznie. To właśnie lubiła Zielonka w Nowym Jorku- centrum miasta nocą. Dagmara robiła pamiątkowe zdjęcia, którymi zamierzała się chwalić Bartkowi i rodzicom. Kiedy Brandon specjalnie zwolnił, jadąc przez Times Square, Emilia

wpadła na dość szalony pomysł. Nigdy jeszcze tego nie robiła. Nacisnęła odpowiedni przycisk, aby otworzyć szyberdach. Wstała ze swojego miejsca i wychyliła się do pasa na zewnątrz z szerokim uśmiechem na twarzy. Za nią podążyła Dagmara, która nie mogła nacieszyć oczu widokami. Wiatr rozwiewał włosy dziewczynom, ale nie przeszkadzało im to. Dagmara zrobiła im tzw. „selfie” komórką. Chciała mieć ze wszystkiego pamiątki. Emilia zaczęła śpiewać na głos piosenkę, którą akurat usłyszała w radiu, śmiejąc się głośno. Chwilę później dołączyła do niej Dagmara, łapiąc ją za dłoń tylko po to, żeby unieść ją do góry. Zaczęły wykonywać ruchy, które mogły w jakiś sposób przypominać taniec, śmiejąc się przy tym w niebo głosy. Weszły do limuzyny dopiero, kiedy zaczęły odczuwać poważnie zimno. Jednak we wnętrzu pojazdu śmiały się równie głośno co na zewnątrz.
   -To było niesamowite!- pisnęła Dagmara.
   - Ten wyjazd będzie niesamowity- obiecała Emilia.
   Jakiś czas później limuzyna zatrzymała się przy 247 Central Park West, czyli przed willą Zielonków. Kiedy Emilia wychodziła z pojazdu, w jej oczach pojawiły się nieproszone łzy na widok znanego budynku. Nigdy by nie przypuszczała, że tak zareaguje, bo jeszcze kilka miesięcy temu chciała stąd jak najszybciej wyjechać, a teraz cieszyła się, że tu jest. Dagmara nie mogła nacieszyć się faktem, że jest w Nowym Jorku na dodatek na Manhattanie!
   Brandon wszedł do willi jako pierwszy, niosąc walizki dziewczyn. Kiedy nastolatki przekroczyły próg, miały całkiem odmienne miny. Dagmara była w szoku, w ekscytacji, niedowierzaniu i szczęśliwa jak nigdy dotąd. Emilia rozglądała się uważnie po holu, szukając jakichś zmian, ale wszystko było takie samo, jakby wcale nie wyjeżdżała stąd kilka miesięcy temu.
   Emilia oprowadziła Dagmarę po willi i zaprowadziła do pokoju gościnnego, gdzie dziewczyna mogła się rozpakować. Podziękowała jej życzliwie. Zielonka w tym czasie poszła do swojej sypialni. Wchodząc tam, poczuła dziwne ukłucie  w sercu. W pewien sposób tęskniła za tym przestronnym pomieszczeniem. W końcu spędziła w nim tyle lat…
   Dziewczyna odświeżyła się i postanowiła zajrzeć do Dagmary pomimo bardzo późnej pory. Było jej trochę smutno, że żadne z jej rodziców ich nie powitało.
   Nastolatki zeszły na parter, aby napić się wody, kiedy usłyszały Sarę.
   -Emily! Dagmara!- zawołała, jak gdyby nie pokłóciła się z córką tak niedawno. Podbiegła do dziewczyn, ściskając je obie z całej siły.- Wspaniale was widzieć!
   - Dzień dobry- przywitała się Dagmara miło.- Panią także bardzo dobrze widzieć.
   -Możesz mówić do mnie Emilia?- spytała Zielonka przez zęby.
   Sara przewróciła oczami.
   - Gdzie tata?- spytała blondynka, przechodząc z nogi na nogę.
   - W podróży biznesowej. Wróci jutro- Sara strzepnęła niewidzialny pyłek ze swojego szlafroka, przyglądając się dziewczynom.
   - Dobra. Napijemy się wody i pójdziemy spać- poinformowała, odwracając się na pięcie.
   - Miłej nocy, dziewczynki! Dagmara, czuj się tutaj jak u siebie.
   Brunetka odwróciła się na chwilę w stronę modelki.
   - Postaram się- uśmiechnęła się.- Bardzo dziękuję za możliwość przyjazdu.
   - Ależ nie ma za co- Sara machnęła wypielęgnowaną dłonią w powietrzu.- Jutro porozmawiamy- usłyszały  jeszcze za plecami.

   Nastolatki wypiły po szklance wody i rozeszły się do swoich pokoi. Były wyczerpane długą podróżą, w trakcie której prawie nie zmrużyły oczu. Dlatego też kiedy ich głowy dotknęły poduszek, od razu zasnęły głębokim snem.



***

  - Gdzie idziemy?- spytała Dagmara, kiedy dziewczyny po południu wyszły z willi i zaczęły iść chodnikiem bez celu.
   Emilia zatrzymała się, więc po chwili to samo zrobiła brunetka. Z każdej strony mijali je ludzie, którzy w większości się spieszyli. Nowy Jork jest miastem, gdzie ktoś ciągle się śpieszy, jest zabiegany, spóźniony i nie ma tu czasu na spacerki. Jednak Emilia już się do tego przyzwyczaiła. Kiedy tu mieszkała, nie często chodziła gdzieś pieszo. Zawsze ktoś ją woził w wyznaczone miejsce.
   Blondynka chwilę się zastanowiła.
   - Masz ochotę na kręgle?- spytała po chwili.
   - Grałam tylko raz na urodzinach koleżanki, ale mam w końcu okazję się nauczyć- uśmiechnęła się lekko.
   Emilia złapała ją za nadgarstek, żeby ta jej się nie zgubiła w tłumie i zeszły do podziemi na stację metra, dzięki któremu już pięć minut później były przy najbliższym barze z kręgielnią.
   Weszły do środka, aby wypożyczyć buty i tor. Kręgielnia była troszkę zatłoczona, ale nie musiały czekać, więc rzetelnie wzięły się do gry.
   Na początku Emilia radziła sobie lepiej od swojej przyjaciółki, ale Dagmara bardzo szybko się uczyła i po pół godzinie ich umiejętności były niemal takie same.
   - Jest! Dziewięć kręgli strąconych!- krzyknęła zadowolona z siebie Formańska, ale szybko przywołuje się do porządku. Emilia jej wiwatuje.
   - Ale teraz moja kolej- zeskakuje ze stolika, na którym siedziała, czekając na swoją kolejkę.
   - Poczekaj!- Dagmara już biegnie do swojej torebki, żeby po chwili wrócić z aparatem fotograficznym w dłoni.- Zrobię ci zdjęcie. Uśmiech!
   Emilia uśmiecha się w stronę obiektywu, pozując z kulą w dłoni. Nie przeszkadza jej wcale, kiedy w aparacie włącza się flesz. Jest już przyzwyczajona i nawet nie mrugnęła.
   - Świetnie!
   Zielonka przyjmuje odpowiednią pozycję, rozpędza się i miota kulą po torze. Uderza w formację kręgli z przyjemnym łomotem; śmigają we wszystkie strony, a Emilia nie może uwierzyć własnym oczom. Zbiła wszystkie!
   - Łał. Ładny rzut- chwali Dagmara.- popatrz- Podbiega do niej.- Na tym zdjęciu ujęłam wspaniały moment, kiedy na twojej twarzy jest wymalowany szok, a w tle twoja kula zbija wszystkie kręgle- pokazuje odpowiednie zdjęcie.
   - Daj to- zabiera jej aparat.- Teraz to ja będę twoim fotografem.
   Emilia robi Dagmarze zdjęcia, jak ta z szerokim uśmiechem strąca kolejne kręgle. W pewnej chwili, kiedy aparat został już odłożony, a dziewczyny w najlepsze rozkręciły się w grze, Emilia zorientowała się, że coraz bliżej nich jest kilku paparazzich, a ich flesze oślepiają pół obecnych osób. Szybko podeszła do Dagmary, która nawet nie zwróciła na ten fakt uwagi, myśląc zapewne, że tak jak one, ktoś postanowił zrobić sobie kilka pamiątkowych zdjęć.
   - Dagmara- Emilia, złapała ją za ramię.- Za chwilę będziesz miała okazję zobaczyć, jak wygląda życie córki supermodelki i przedsiębiorcy po jej zniknięciu.
   Tłum zaczął się powiększać, stając się coraz bardziej uporczywy. Zielonka nie tracąc ani chwili, pociągnęła Dagmarę, próbując dostać się do szatni. Flesze oślepiały Formańską, więc była zdana na Emilię, która ją prowadziła. Z szybkością światła zmieniły buty, zabrały swoje rzeczy i zaczęły przepychać się przez tłum w stronę wyjścia. Dagmara była w czystym szoku. Nigdy jeszcze nie była w centrum takiego zamieszania. Kiedy w końcu przy pomocy samego właściciela lokalu, wydostały się na zewnątrz, mając jakąś minutę przewagi, wpakowały się do jednej z wolnych taksówek, a Emilia podała mężczyźnie, siedzącemu za kierownicą, adres swojego domu.
   - To tak jest zawsze?- spytała wciąż zadyszana brunetka, patrząc z przerażeniem na przyjaciółkę.
   -Nie- odparła, kręcąc przecząco głową.- Zazwyczaj się mną nie interesują, chyba że jestem z mamą, ale kilka miesięcy temu zniknęłam, a oni nie wiedzieli, gdzie się podziałam, więc mają teraz sensację- wyjaśniła.
   - Totalne szaleństwo- mruknęła.
   - Dokładnie. Już widzę jutrzejsze gazety: „Powrót córki Sary Zielonki! Czy coś się stało? I kim była dziewczyna, która jej towarzyszyła?”- mówiła kpiącym głosem.
   - O mnie też będą pisać?- spytała szybko Dagmara.
   - Jestem tego pewna!- zaświadczyła.- Nigdy cię ze mną nie widzieli.
   Na miejscu były chwilę później, więc Emilia zapłaciła i wyszły z pojazdu. Nastolatka zaczęła biec w stronę wejścia, a zaskoczona Dagmara po chwili do niej dołączyła.
   - Dlaczego biegniemy?- spytała, gdy pokonywały schody.
   - Bo zaraz będzie tu cała armia paparazzich- odpowiedziała Emilia, zamykając za nimi drzwi.


*Będąc w Nowym Jorku Emilia i jej rodzice zawsze mówią w języku angielskim i tylko między sobą w języku polskim.

9 komentarzy:

  1. Rozdział super. Hmm co może się stać? Myślę, że będzie coś z mamą Emilii xd znając ją to jakaś kłótnia czy coś. Ale zobaczymy w następnych rozdziałach :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Sara jest chyba bardzo skora do kłótni z córką. Widać, że to Emilia zawsze łagodzi spory. No dla Dagi takie życie musiało być sporym szokiem, ciekawa jestem czy jej się spodobało. Bo ja osobiście nie dziwię się Emilii, że wolała mieszkać z dala od tego wszystkiego.
    Czekam na kolejny:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda w tym jest... Emilii było trudni na pewno żyć przy kimś takim jak Sara...

      Usuń
  3. Bardzo fajny rozdział. Podoba mi się twój styl pisania i pomysł na historię :) Czekam na nexta ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj. :)
    Przepraszam, że nie skomentuję od razu, bo trochę tych rozdzialów jest, a zanim je nadrobię to stracę dużo czasu i włożę w to dużo pracy, tak więc muszę na początek wiedzieć, czy nie pójdzie to na marne. Sam komentarz w spamie mnie nie satysfakcojnuje.
    Jeśli uzyskam komentarz pod swoim rozdziałem to napiszę coś na temat Twoich, przepraszam, ale taką jestem wredną istotą- dopiero zaczynam swoją karierę w blogosferze, a już stawiam reguły. Oczywiście nikogo nie zmuszam.
    fatal--love.blogspot.com
    ściskam, całuję, papa, doranoc ;x

    OdpowiedzUsuń
  5. Ugh. Sara mnie irytuje. Super rozdział :*

    OdpowiedzUsuń