piątek, 2 maja 2014

Rozdział 12

Rozdział dedykuje mojej koleżance Angelice R. która czytając go jeszcze się nie zorientowała, kim jest autorka tego bloga :D Pozdrawiam ją i mam nadzieje, że w końcu się domyśli kim jestem.




   Emilia wcale się nie pomyliła. Dosłownie, gdy zamknęła drzwi, na ulicy pojawiło się pięć czarnych busów wypełnionych reporterami.
   - Emilia!- krzyknęła z gniewem Sara, schodząc po schodach z zieloną maseczką na twarzy. Jej głos rozniósł się echem po całym domu.- Coś ty znowu zrobiła?! Czemu pod naszym domem jest banda tych pasożytów?!
   - Byłam tylko na kręglach z Dagmarą- tłumaczyła się.- Chciałam jej pokazać kilka miejsc i…
   - Czy ty naprawdę nie mogłaś darować sobie tych kręgli?!
   - Proszę pani- zaczęła cicho Dagmara, stając po stronie przyjaciółki. Bała się odezwać, ale czuła, że musi.- Emilia nic nie zrobiła. Grałyśmy tylko w kręgle i oni się zjawili. Chciała mi pokazać Nowy Jork..
   - Kochana, w naszym życiu to wystarczy- nadal była wściekła, ale kierując swoje słowa w stronę brunetki, mówiła spokojnie.
   - Emilia, dobrze wiedziałaś, jak to się skończy!- krzyknęła znowu, aż Dagmara podskoczyła w miejscu.
   - Nie, nie wiedziałam!- teraz to blondynka podniosła głos.- Już nawet nie mogę nigdzie wyjść, nie mogę pokazać Dagmarze, która jest naszym gościem, miasta i jest pierwszy raz w Nowym Jorku i należałoby ją trochę oprowadzić, nie sądzisz?!- Formańska była szczerze zaskoczona wybuchem przyjaciółki. Nigdy nie widziała, żeby krzyczała aż tak bardzo.- Normalne dziewczyny w moim wieku nie martwią się, że kiedy wystawią nos za drzwi swojego domu, następnego dnia będą w gazecie! Ona zastanawiają się, jakie buty założyć na wieczorną imprezę lub gdzie się spotkać z przyjaciółmi!- wydzierała się na całe gardło. Sara też była zaskoczona.- Może teraz zrozumiesz, dlaczego chciałam tak bardzo wyjechać?! Żeby normalnie żyć, a nie znosić twoje humorki, twoich menadżerów, stylistki i tych wszystkich ludzi, którzy tu przychodzą i mnie ciągle upominają! Niedługo oddychać bym nie mogła tak, jak ja bym chciała tylko jak chce Sasha!
   - Przykro mi, droga córko, że jestem tak wyrodną matką- powiedziała Sara, chcąc się odwrócić, ale Emilia jeszcze nie skończyła.
   - Nie chodzi o to, czy jesteś wyrodną matką, czy nie- mówiła już trochę spokojniej.- Raczej chodzi o to, czy kiedykolwiek się zastanawiałaś, jak ja się czuję? Przypomniałaś sobie swoje lata młodości? Jestem pewna, że ty nie patrzyłaś na fakt, czy będąc na głupiej kręgielni w miejscu, gdzie nikt nawet nie powinien zwrócić na ciebie szczególnej uwagi, pojawi się facet z aparatem większym od niego. Powinnaś po prostu czasami mnie zrozumieć. To tak wiele?- ciągle patrzyła prosto na swoją matkę. Nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, że się zapomniała i mówiła po angielsku.
    Sara spojrzała na swoje wypielęgnowane palce, czując się głupio.
   - Staram się- szepnęła w końcu.- Jesteśmy po prostu inną rodziną niż ta którą chciałabyś, żebyśmy byli. Wybraliśmy takie życie, żeby było ci łatwiej w życiu..
   -Mi łatwiej?- pokazała palcem na siebie, jakby źle zrozumiała, podnosząc jednocześnie brwi do góry.- W jaki sposób? To wy jesteście w tej chwili jak ryby w wodzie, nie ja.
   - Przepraszam- powiedziała jedynie Sara, odwróciła się i stukając swoimi złotymi obcasami o podłogę, wróciła do nakładania maseczki.
   Teraz to Emilia poczuła poczucie winy, ale z drugiej strony miała nadzieję, że jej matka weźmie sobie w końcu jej słowa do serca. Ale i tak miała duże postępy. W końcu pozwoliła jej wyjechać, a to było już coś.
   Tej nocy Emilia nie spała zbyt dobrze. Nienawidziła się kłócić z matką, ale czasami nie wytrzymywała. Zaczęła tęsknić za Bartkiem i za babcią… Za spokojnym życiem w Polsce.


   Rano budzik Emilii zadzwonił o ósmej; za oknami jaśniał nowojorski listopadowy dzień. Jęknęła z niezadowoleniem, kiedy spojrzała na kalendarz. To dzisiaj wieczorem miało się odbyć rozdanie nagród. Nagle odechciało jej się tam iść, a przecież po to właśnie przyjechała do Nowego Jorku.
  Po podstawowych czynnościach porannych dziewczyna odsłoniła rolety w oknach swojego pokoju. Przed ich domem widniał ogromny tłum reporterów, czego się spodziewała. Gdy tylko jeden z nich zauważył Emilię w oknie, wszystkie pozostałe obiektywy skierowały się w jej stronę. Odskoczyła od okna jak oparzona. Westchnęła i zeszła na parter, gdzie Dagmara z Kamilem jedli śniadanie, a Sara była rozchwytywana przez kosmetyczkę i fryzjerkę, które przed większymi uroczystościami gościły w ich domu.
   - Dzień dobry- przywitała się, nie od razu zauważając swojego ojca w jadalni.
   - Witam, witam- Kamil odłożył gazetę, którą czytał i wstał ze swojego miejsca.
   Emilia poczuła, jakby ktoś wylał na nią kubeł zimnej wody.
   - Tata!- pisnęła, rzucając mu się w ramiona.- Jak dobrze cię widzieć!
   - Ciebie również, słoneczko- pogładził ją czule po włosach.
   Usiedli przy stole.
   - Emilia, jestem w gazecie!- pisnęła podekscytowana Dagmara.- Twój tata powiedział, że mogę ją sobie wziąć na pamiątkę.
   - Więc śmiało ją sobie zatrzymaj. My mamy ich sporo- bąknęła Emilia, sięgając po tosta.
   - Dzięki- brunetka uśmiechnęła się szerzej. Niejedna osoba zastanawiałaby się, czy nie boli ją twarz od ciągłego uśmiechu, ale Emilia już ją znała na tyle dobrze, że się przyzwyczaiła.- Przeczytać ci?
   - Nie, dziękuję- Zielonka zrobiła niezadowoloną minę.- Nie lubię słuchać o sobie.
   - Jak chcesz- Dagmara wróciła do jedzenia.
   Zaraz po śniadaniu Daga dała się namówić przez Sarę na skorzystanie z usług fryzjerki i kosmetyczki na co ta chętnie się zgodziła. Emilia stanowczo odmówiła i przyglądając się temu chaosowi, oglądała programy telewizyjne. Zadzwoniła też na chwilę do Bartka.

  Dopiero o czwartej po południu Emilia zaczęła swoje przygotowania do imprezy. Wzięła prysznic, wyprostowała swoje włosy i wykonała delikatny makijaż. W garderobie czekała już na nią biała sukienka, którą kupiła dla niej matka. Była to spokojna kreacja, znakomicie skrojona i bardzo elegancka. Całość dopełniały kolczyki z brylantów i pereł oraz szpilki na obcasie.
   Kiedy Emilia zeszła po schodach do holu, wszyscy już czekali.
   Kamil wyglądał oszałamiająco w swoim smokingu. Miał białą jedwabną koszulę z muszką, a włosy zaczesał do tyłu.
   Dagmara miała na sobie sukienkę pożyczoną od Sary na ten wieczór. Była to długa biało- czarna kreacja na ramiączkach, której tył niewiele ciągnął się po ziemi. Brązowe włosy nastolatki zostały upięte, a na twarzy miała wykonany staranny makijaż. Wyglądała pięknie.
   Tego wieczoru matka Emilii zapierała dech w piersiach jeszcze bardziej niż zwykle. Miała na sobie przylegającą, purpurową sukienkę, trzymającą się na cienkim pasku zamotanym dookoła jej szyi i odsłaniającą dekolt i jej idealnie wyrzeźbione ramiona. Jej blond włosy zostały artystycznie upięte w pozornym nieładzie, a nienagannie przyklejone sztuczne rzęsy, przypominały czarne, delikatne pająki wczepione w powieki.
   Dagmara poprosiła o pamiątkowe zdjęcie, do którego wszyscy zapolowali, a fotografię wykonała ich gosposia. Nastolatka była zachwycona.

   Cała czwórka wyszła, a pół godziny później dołączyli do długiej kolejki limuzyn czekających cierpliwie, żeby wypluć z wnętrza swych olśniewających pasażerów. Reporterzy- setki reporterów stłoczeni z gotowymi do akcji aparatami fotograficznymi, magnetofonami i mikrofonami, wychodzili ze skóry, żeby dostrzec kogoś ważnego. W środku było jeszcze tłumniej. Fani oblepiali ściany tak ściśle, że ledwie można było przejść do wielkiej sali balowej, w której zbierały się wszystkie osobistości.
   Gdy tylko wyszli z limuzyny, Emilia chwyciła Dagmarę pod rękę. Wyglądała na podekscytowaną i przestraszoną równocześnie.
   W pierwszej kolejności poszli rodzice Emilii, a tuż za nimi przyjaciółki. Reporterzy natychmiast zaczęli wykrzykiwać na całe gardło imię Sary i Kamila i rozbłysły flesze. Z wielkim trudem cała czwórka przedostała się do sali balowej, gdzie było trochę spokojniej.
   Sara i Kamil byli wśród sobie podobnych, więc od razu pochłonęła ich rozmowa. Emilia i Dagmara usiadły przy jednym ze stolików i czekały na rozpoczęcie imprezy.
   - Tu jest tak.. inaczej- skomentowała Formańska, dyskretnie się rozglądając na boki.- Nikogo tu nie znasz?
   -Znam- przyznała.- Ale jakoś nigdy nie mamy wspólnych tematów. Zresztą oni są inni niż ja. Lubią to całe zamieszanie.
  Spojrzała w stronę wejścia akurat w momencie, kiedy Jake, jej dawny przyjaciel, wszedł zaraz za swoją rodziną. Tak dawno go nie widziała…   Zmienił się, odkąd Emilia miała okazję zobaczyć go ostatnim razem. Z pewnością wyprzystojniał. Jego włosy koloru ciemnego blondu, były teraz lekko poburzone, a szare oczy rozglądały się po zebranych. Dziewczyna była pod wrażeniem
.
   Nie zauważył jej pośród tłumu i zajął stolik zaraz obok rodziców.
    Pięć minut później zaczęto serwować kolację, więc Sara z Kamilem usiedli obok dziewczyn. Tuż po posiłku zgasły światła i puszczono muzykę. Zaczęto wywoływać zwycięzców w mniej ważnych kategoriach. Emilia usłyszała kilka znajomych nazwisk, ale ta część uroczystości w ogóle ją nie interesowała.
    Podczas przerwy na reklamy panie pudrowały nosy i malowały usta, a potem znów kamery wychwytywały zwycięzców i coraz bardziej rosły emocje.
   W końcu przyszła kolej na najlepszą i najbardziej odnoszącą sukcesy modelkę tego sezonu. Sara zdobywała nagrodę w tej kategorii tyle razy, że Emilia nie miała wątpliwości, iż zdobędzie ją i w tym roku. Na ekranie pokazały się twarze nominowanych. Bez wyjątku spięte. Zabrzmiała muzyka i nastąpiła niekończąca się chwila ciszy i wreszcie nazwisko zwycięzcy… jej nazwisko… nie, w tym roku po raz pierwszy od jedenastu lat zwycięstw Sary Zielonki, nazwisko kogoś innego.
   Emilia ze łzami w oczach popatrzyła na matkę, kiedy dotarła do niej rzeczywistość, nie mogąc uwierzyć własnym uszom. Patrząc tak na mamę, która w tamtej chwili z chęcią wybiegłaby z sali, czuła jej ból i rozczarowanie. Kiedy nowy zwycięzca zmierzał w stronę podium, Emilia złapała pod stołem rękę Sary i mocno ją uścisnęła, zapominając o ich ostatniej kłótni. Sara popatrzyła na nią z wdzięcznością i Emilia była już pewna że modelka była załamana. Chciała przytulić mamę, ale nie pozwalały jej na to pracujące bez przerwy kamery, które co jakiś czas zatrzymywały się na ich stoliku.
   - Nie mogę uwierzyć- wyszeptała cicho Emilia do Dagmary, która choć bardzo mało rozumiała, domyśliła się, o co chodzi. Co innego było bowiem uczyć się języka angielskiego w szkole, a używać go w praktyce.
      Wyczytano jeszcze kilka nagród, aż przyszedł czas na nagrodę za najlepiej rozwijającego się przez ostatni rok przedsiębiorcę. Jak już wielokrotnie w przeszłości, zwycięzcą w tej kategorii został Kamil Zielonka. Kiedy wielce z siebie rad stał na podium, dziękując wszystkim właściwym osobom, a wreszcie swojej żonie, Sara uśmiechnęła się przez łzy. Publiczność uhonorowała go długimi brawami, a dumna z ojca Emilia nie próbowała ukryć łez.
   Wtedy wyłapała wzrok Jake’a skierowanego w jej stronę. Uśmiechnęła się do niego lekko, co odwzajemnił, bijąc nadal brawo dla jej ojca. Ona także nie przestawała klaskać. Według niej dziwnie było nie mieć kontaktu z osobą, z którą się praktycznie wychowało, ale niestety ich ścieżki rozeszły się tak, że taka sytuacja wyszła sama z siebie i żadne z nich nie mogło nic zrobić. Żyli niby w jednym świecie, ale po przeciwnych jego stronach.
   Gdy impreza zaczęła zmierzać ku końcowi Sara nie wytrzymała wyszła z sali. Nie mogłaby znieść tych współczujących wzroków znajomych i plotek, które były nieuniknione. Kilka minut po tym Emilia oznajmiła tacie, który przyjmował same gratulacje i Dagmarze, że chce porozmawiać z Sarą i wyruszyła na jej poszukiwania. Dziewczyna znalazła matkę otoczoną przez grupkę jej współpracowników. Wśród nich była też Sasha. Modelka czy miała wciąż mokre od łez wypłakanych w chwili, gdy wyczytano nazwisko jej konkurentki, a nie jej..
   - Jak się czujesz?- spytała Emilia.
   - Dobrze- oznajmiła Sara nieprzekonująco.- Po prostu moje lata świetności minęły.
   - Mamo… coś jest nie tak.. Widzę to..
   - Nie, nie. Wszystko w porządku- powiedziała tak, że Emilia była już pewna, że w karierze matki nie dzieje się dobrze, ale postanowiła nie zmuszać jej do odpowiedzi skoro nie chciała.
   Cała czwórka nie została długo na dalszej części imprezy, gdzie było już mniej osób niż wcześniej. Sara robiła dobrą minę do złej gry. Kamery bardzo często robiły zbliżenie jej twarzy. Cóż… jej przegrana była już sensacją.
   Następnego dnia wszyscy wstali po południu po ciężkim wieczorze. Na zewnątrz  stała cała gromada reporterów. Kamil dostał nagrodę, a Sara nie, co było dla nich był idealnym materiałem na artykuł do jakiegoś brukowca i tylko czekali, żeby zrobić zdjęcie smutnej Sarze. Ale ona nie była głupia i nawet nie pokazała się w oknie.
   Kiedy Emilia zeszła na parter, zatrzymał ją Brandon.
   - Otrzymała panienka zaproszenie na przyjęcie do Jake’a Herman’a- oznajmił, po czym wręczył jej kartkę z adresem domu przy Piątej Alei, który doskonale znała i prywatnym numerem telefonu, informując jednocześnie, że przyjęcie zaczyna się o szóstej wieczorem.
   Emilia podziękowała grzecznie, uśmiechając się.
   Kiedy szła do Dagmary, żeby przekazać jej wiadomość, uśmiechnęła się sama do siebie. Nie spodziewała się tego zaproszenia. W końcu tak dawno ze sobą nie rozmawiali… Emilia słyszała, że Jake słynął z imprez wśród swoich znajomych, ale na żadną nigdy nie była zaproszona, dlatego tak wielkie było jej zdumienie. Czy to dlatego, że poprzedniego wieczoru ją widział?
   - Jesteś pewna, że mogę iść?- spytała Formańska, kiedy Emilia przekazała jej wiadomość.
   - Jasne, że tak- zapewniła.
   - Ale ten cały Jake zaprosił ciebie…
   - Tak, zaprosił mnie- przytaknęła.- Ale jeżeli mnie to z tobą w pakiecie- uśmiechnęła się szerzej.
   Chciała tam iść. W końcu była to okazja, żeby porozmawiać z dawnym przyjacielem, spytać, co u niego… Wydawało jej się jakby lata, w których razem spędzali całe popołudnia były miliony wieków temu.
   Dagmara się zgodziła.
Miała iść na kolejną imprezę w Nowym Jorku, z czego bardzo się cieszyła, ale też obawiała. Martwiła się, bo nie potrafiła biegle mówić po angielsku, ale podtrzymywał ją fakt, że będzie miała przy sobie Emilię.
  Nastolatki poszły na zakupy do sklepu, do którego zawsze chodziła Zielonka. Ulubiła sobie go, bo mogła tam spokojnie sobie coś kupić i nie być następnego dnia porównana do Sary w jakiejś gazecie. Na dodatek mięli tam sporo fajnych rzeczy, a tylko tyle potrzeba jej było do szczęścia.
   Po powrocie zaczęły się szykować do wyjścia. Emilia założyła na siebie nową czarną sukienkę przed kolano, która niezwykle podkreślała szczupłą sylwetkę dziewczyny. Włosy rozpuściła, usta uszminkowała czerwoną pomadką, której już dawno nie używała, a na stopy wsunęła szpilki. Użyła jeszcze perfum i założyła złoty zestaw biżuterii, i była gotowa, więc zeszła do holu, gdzie czekała na nią Dagmara w swojej sukience w kolorze złota. Zielonka uśmiechnęła się do niej, schodząc z ostatniego schodka. Jej przyjaciółka wyglądała jak milion dolarów, a kreacja wcale nie była droga. Formańska podkręciła lekko włosy i wykonała staranny makijaż i Emilia musiała przyznać, że wyglądała wyśmienicie.
   Gdy dziewczyny zajechały na miejsce, było już po szóstej. W środku uroczej kamienicy panował przepych spowodowany sporą liczbą wielkich ciemnoczerwonych sof i grubym dywanem, który tłumił kroki przyjaciółek, przemierzających hol. Hermanowie, według informacji portiera, mieszkali na dziesiątym piętrze. Zielonka spytała o to dla pewności. I postąpiła słusznie, bo jak się okazało, jakiś czas temu zmienili mieszkanie na większe.
   Na odpowiednim piętrze usłyszały zgiełk dobiegający zza drzwi Hermanów- impreza trwa już w najlepsze i uczestniczy w niej co najmniej pięćdziesiąt osób, o czym nastolatki przekonały się, kiedy otworzył im kamerdyner, a muzyka stała się jeszcze
 głośniejsza.
  
Dziewczyny oddały swoje kurtki, które założyły przed wyjściem, przeszły przez hol i powiodły spojrzeniem  po pokojach eleganckiego apartamentu. Zwróciły uwagę przede wszystkim na gości w swych sukienkach i ubranych na ,,luźno” mężczyzn. Wszyscy byli mniej więcej w wieku Emilii i Dagmary lub kilka lat starsi. Nie było śladu rodziców Jake’a i ich znajomych, więc wiadome już było, że to do chłopaka należała cała zabawa.
   Dagmara spojrzała niepewnie, ale z uśmiechem na Emilię. Nie wiedziała, jak ma się zachowywać.
   - Emily!- usłyszały za plecami, dlatego wykonały półobrót w tył.
   Jake szedł właśnie w ich stronę ze szklanką w dłoni. Uśmiechał się szeroko, a kiedy już stanął naprzeciwko Zielonki, przekrzykiwał muzykę i rozmowy innych.
   - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że przyszłaś!- powiedział ze szczerą radością, przytulając ją mocno. Była zaskoczona, ale też szczęśliwa.
   - A ja dziękuję za zaproszenie- uśmiechnęła się.- Jake, to moja przyjaciółka, Dagmara z Polski- skinęła głową w stronę brunetki.
   - Bardzo miło mi cię poznać, Da…
   - Dagmara- powtórzyła Emilia z uśmiechem.
   - Dagmajra- powtórzył zadowolony z siebie, a Formańska zachichotała. Chłopak podał jej swoją dłoń, którą uścisnęła.
   - Mi również jest miło- powiedziała po angielsku z uśmiechem na twarzy.
   - Im więcej ludzi tym lepsza zabawa!- krzyknął, upijając łyk ze swojej szklanki.- Jeżeli chcecie coś do picia, tam są automaty i lodówki- pokazał palcem ponad głowami tańczących na drugi koniec pomieszczenia.
   - Dziękujemy. Może później. Więc… jak tam u ciebie, Jake? Dawno się nie widzieliśmy- zauważyła Emilia, przyglądając się twarzy dawnego przyjaciela. Przypomniała sobie jego dziecinne rysy i uśmiechnęła się na samo wspomnienie.
   - Tak, to prawda- pokiwał głową.- Nasze drogi trochę się od siebie oddaliły.. A co u mnie? Hmm.. Wiesz, jestem studentem- uśmiechnął się szeroko.
   - Studiujesz? Gratulacje! Na jakim kierunku?
   - Zarządzanie i marketing- zakołysał brwiami.
   - Nigdy bym nie pomyślała- przyznała.- Cieszę się.
   - A ty? Jesteś w Polsce!
   - Tak- pokiwała głową.- Musiałam odpocząć od Nowego Jorku, i od tego szybkiego życia.
   - Mi tam się ono podoba- pomachał do kogoś, unosząc wysoko dłoń.
   Zaczęli rozmawiać na przeróżne tematy. Do Jake’a co jakiś czas ktoś podchodził, witał się i zamieniał kilka słów, ale kiedy tylko odchodził, wracali do swojej rozmowy. Dagmara stała przy nich, co jakiś czas coś mówiąc, ale głównie się przysłuchiwała. I tak rozumiała mniej niż połowę wypowiadanych przez nich słów. Mówili bardzo szybko i niewyraźnie, jak dla niej.
   - Pamiętasz nasze wspólne lekcje tanga? Zapisała nas twoja mama- Jake parsknął niekontrolowanym śmiechem.
   - Jasne, że pamiętam! Miałam wtedy dziesięć lat, ty dwanaście i kompletnie nie chcieliśmy tam chodzić- także zachichotała.- Ale w ostateczności było fajnie- zauważyła.
   - A może odświeżymy sobie pamięć?- spytał z miną niewiniątka.
   - Co? Nie!- powiedziała piskliwym głosem.- Przecież ja nic nie pamiętam!
   - Jak to „nic”? Pomogę ci- uśmiechnął się szerzej,  jeżeli to było możliwe.
   Chciała znowu zaprotestować, ale Jake już podchodził do DJ’a. Kiedy wrócił, ogłosił przy użyciu mikrofonu, plany tańca, więc kilka osób zaczęło się ustawiać. Jednak nie było ich za wiele. Zaledwie dwie inne pary. Jake wyciągnął otwartą dłoń w stronę Emilii, która szeroko się uśmiechnęła.
   - Zatańczy pani?
   - Z panem zawsze- mrugnęła do niego, wychodząc na środek parkietu.
   Do ich uszu dotarły pierwsze takty tanga. Pozostali goście ustawili się dookoła i z zainteresowaniem obserwowali, co się działo. Zanim zaczęli, Emilia kątem oka zauważyła, że Dagmara trzyma w dłoni swój aparat. Uśmiechnęła się sama do siebie. Brunetka na każdym kroku robiła zdjęcia.
   Emilia ruszyła w odpowiednim momencie w stronę Jake’a, rozpoczynając taniec. Na początku się denerwowała- w końcu wszyscy patrzyli, ale później całkiem się odprężyła. Okazało się, że jej ciało doskonale pamięta wyuczone w dzieciństwie pozy. Mogła tańczyć niemal jak kiedyś, z czego była bardzo zadowolona i zdziwiona jednocześnie. Nie spodziewała się, że tak dobrze im będzie szło. Gdy Jake podtrzymał ją, odchyliła się mocno do tyłu i przez moment zauważyła wpatrzoną w nią z szokiem wymalowanym na twarzy Dagmarę. Po chwili zarzuciła nogę na biodro Jake’a i zastygła w końcowej pozie.
   Rozległy się brawa

   Gdy odwrócili się w stronę Dagi, ujrzeli przy niej wysokiego, szczupłego mężczyznę o ciemnych włosach. Miał na sobie białą koszulę i czarne spodnie. Uśmiechnął się w kierunku Jake’a, kiedy ponownie pokój wypełniła klubowa muzyka, a pozostali goście zaczęli tańczyć.
   - Stary, kupę lat!- wykrzyknął, witając się z Herman'em w męski sposób.- Dowiedziałem się, że organizujesz imprezę, więc wpadłem! Jestem właśnie w mieście.
   - Świetnie się złożyło!- Jake był widocznie zadowolony.- Długo się nie odzywałeś!
   Emilia podeszła bliżej Dagmary.
   - Znasz go?- spytała brunetka. Zielonka pokręciła przecząco głową.
   - Cześć, Emilia- przywitał się z nią dla niej nieznany chłopak, a ona osłupiała. Tym bardziej, że powiedział to po polsku.
   - Cześć- brzmiało to bardziej jak pytanie. Chrząknęła zmieszana.- Czy my się znamy?
   - Ty mnie nie, ale ja ciebie owszem- uśmiechnął się łobuzersko.
   - Sam- wyciągnął w jej kierunku dłoń, którą uścisnęła.
   - Moje imię już znasz- zauważyła.
   - Słuszna uwaga. A twoja śliczna koleżanka to..- stanął naprzeciwko Dagmary.
   - Dagmara- przedstawiła się, uśmiechając się w jego kierunku. Był bardzo pozytywnym człowiekiem.
   - Niezmiernie miło mi poznać- ucałował grzbiet jej dłoni.
   Emilia poczuła szturchnięcie. Był to Jake.
   - Czy ty to widzisz?- szepnął do niej. Skinęła jedynie głową.
   - Kto to jest?- spytała, uważnie przyglądając się Sam’owi.
   - Znajomy. Wyjechał z Nowego Jorku kilka lat temu, kiedy jego rodzicom się nie ułożyło tu życie.
   - Spojrzała na niego zaciekawiona.
   - Jest Polakiem- wytłumaczył.- Ale urodził się tutaj, stąd jego imię. Miał osiem lat, kiedy wyjechał, ale wciąż mieliśmy kontakt chociaż nie tak dobry.
   - Dlaczego go nie kojarzę?- spytała zdziwiona.
   - Nie jestem pewien, ale chyba nawet go nigdy nie poznałaś.
   - Mówię wam, wymiataliście- zwrócił się tymi słowami do Emilii i Jake’a, więc skończyli swoją rozmowę.
   - Zazdrościsz- Jake zaczął się z nim przekomarzać.
   - Nie obrazicie się, jeżeli zabiorę wam koleżankę, prawda?- spytał, zerkając na Dagmarę. Ta popatrzyła na cała trójkę zaskoczona.- Koniecznie musimy zatańczyć.
   - Jeżeli ona chce..- zaczęła Emilia.
   - Jasne, że chce- przerwał jej Sam z uśmiechem.- Prawda?- spojrzał na brunetkę.
   - Cóż.. Możemy zatańczyć- wzruszyła lekko ramionami.
   I już chwilę później wywijali na parkiecie.
   Jakiś czas później Emilia i Jake także weszli na parkiet, a z czasem zaczęli się do nich dołączać znajomi chłopaka.
   Około północy Emilia postanowiła wrócić do domu chociaż zabawa trwała w najlepsze. Kiedy podeszła do Dagmary, ta rozmawiała z Sam’em, siedząc na kanapie w rogu. Dziewczyna nie chciała wracać. Odeszła na chwilę z Emilią na stronę, prosząc, żeby mogła zostać. Kiedy Jake, który do nich podszedł, obiecał, że dopilnuje, żeby Dagmara wróciła do domu Zielonków cała i zdrowa, Emilia zgodziła się. Dawny przyjaciel odprowadził ją do taksówki, obiecując jeszcze raz zająć się jej przyjaciółką. Mimo to nastolatka żałowała, że zostawiła przyjaciółkę, kiedy wróciła do willi i miała wyrzuty sumienia..

------------------------------------------------
Jeżeli chcecie zobaczyć, jak wyobrażałam sobie Jake’a, zapraszam do zakładki ,,Bohaterzy”.


7 komentarzy:

  1. wiedziałam że to ty go piszesz bo mówiłaś mi że masz podobne kwiatki i jaką nazwę nosi twój profil

    OdpowiedzUsuń
  2. zajrzę ale byłabym wdzięczna gdybyś mi nie spamowała w komentarzach pod rozdziałami tylko w zakładce ,,Spam", bo po to ona jest

    OdpowiedzUsuń
  3. Hej ;) ten 12 rozdział był świetny. ..czekam na 13 ;) / A

    OdpowiedzUsuń
  4. Ta Sara to na prawdę irytująca baba. O kręgle ma wąty. CZYTAM DALEJ <3

    OdpowiedzUsuń