poniedziałek, 31 marca 2014

Rozdział 7

   Dagmara siedziała z cwaniackim uśmiechem na twarzy i patrzyła prosto na Emilię. Nastolatka zmarszczyła czoło, niemo pytając, o co jej chodzi. Kiedy nie otrzymała odpowiedzi, westchnęła, zakładając ręce na piersiach.
   - Dlaczego tak patrzysz?- spytała w końcu na głos.
   Dagmara nie przestawała się uśmiechać od ucha do ucha, kołysząc zabawnie brwiami. Zielonkę zaczynało to szczerze denerwować.
   - Bartek tu był- powiedziała brunetka, poprawiając swoją pozycję na łóżku.
   - I?- nadal nie rozumiała iluzji koleżanki.
   - On nigdy nie przychodzi, kiedy ktoś u mnie jest!- powiedziała podekscytowana.
   - Nie zna mnie, przyjechałam z daleka i ciekawi go, dlaczego. To wszystko- wzruszyła ramionami. Takie właśnie było jej zdanie na ten temat.
   Była w stu procentach pewna, że będzie wzbudzała zainteresowanie innych swoją osobą, ponieważ do tej pory mieszkała tak daleko, żyła całkiem inaczej, a fakt, czyją była córką tylko dolewał oliwy do ognia, czego się obawiała.
   - Może masz rację..- zastanowiła się chwilę Dagmara.
   - No jasne, że mam- potwierdziła blondynka, zakładając za ucho zabłąkany kosmyk włosów.
   Emilia podeszła do oprawionego w ramkę zdjęcia, które wcześniej oglądała. Wzięła ją do swojej dłoni i odwróciła się przodem w stronę Dagmary.
   - Bartek mówił, że to twoje piętnaste urodziny- zaczęła.
   - Tak- brunetka uśmiechnęła się na wspomnienie tamtego dnia.- Były to moje najlepsze urodziny jak do tej pory- podeszła do Emilii i zatrzymała się tuż przed nią. Także spojrzała na zdjęcie, jedno z jej ulubionych.
   - Chyba macie dobre stosunki- zauważyła Emilia, nadal patrząc na fotografię.
   - To prawda- skinęła głową.- Oczywiście kłócimy się jak to bywa u rodzeństwa, ale naprawdę dobrze się dogadujemy. Zwłaszcza zważając na fakt, że to on jest starszy i płci przeciwnej- spojrzała na Emilię.- Ty chyba nie masz rodzeństwa, prawda?
   Emilia podniosła na nią swój wzrok.
   Zawsze chciała je mieć, ale niestety nie było jej to dane. Sara była za bardzo zajęta swoją karierą, żeby mieć więcej dzieci, a ciąża z pewnością odbiłaby się źle na jej ciele, które w jej pracy było kluczowe. Nie mogła sobie na to pozwolić, więc nigdy nawet nie myślała o dzieciach, od kiedy zaczęła swoją karierę modelki. Zawsze marzyła o wybiegu, światłach skierowanych na nią, ale w Polsce trudno było się wybić. Dlatego też wyjechała z rodziną do Nowego Jorku.
   Zielonka pokręciła przecząco głową. Często zastanawiała się, jak to jest mieć rodzeństwo, kłócić się z nim, ale też żartować i pomagać w lekcjach. Wyobrażała sobie swoją przyszłość, jak odwiedza swoją siostrę lub brata, razem spędzają święta, kupują prezenty na urodziny.. Mogła jedynie o tym marzyć, nic więcej.
   - Kiedy miałam sześć lat, powiedziałam Bartkowi, że chciałabym, żeby go nie było- zaczęła Daga, nagle poważniejąc. Ponownie spojrzała na zdjęcie i nie odrywała od niego wzroku.- Tydzień później podczas zabawy z kolegami, potrącił go samochód i trafił do szpitala- Emilia popatrzyła na Dagmarę, ale jej wzrok nadal utkwiony był w roześmianej buzi swojego brata uwiecznionego na fotografii.- Nigdy nie żałowałam tak bardzo swoich słów jak wtedy- dziewczyna wróciła pamięcią do tamtych czasów, które zdumiewająco dobrze zapamiętała.- Kiedy się zastanowię głębiej, to właśnie wtedy doceniłam to, że go mam. W końcu to właśnie Bartek bronił mnie przed starszymi kolegami, którzy ciągnęli mnie za warkoczyki- uśmiechnęła się lekko.- Nie wyobrażam sobie życia bez niego-spojrzała nareszcie na Emilię, która w skupieniu ją słuchała.
   -Zazdroszczę ci tego- powiedziała po kilku sekundach ciszy.- Chciałabym mieć kogoś takiego, na którego zawsze mogę liczyć.
   - Jestem pewna, że będziesz go miała- zapewniła Dagmara. Emilia odstawiła ramkę na jej poprzednie miejsce.- A teraz masz mnie- brunetka znowu uśmiechnęła się szeroko.- Możesz na mnie liczyć, naprawdę.
   - Dziękuję… Jednak trochę się boję- wyznała Emilia, patrząc na swoje palce.
   - Dlaczego? Nie zjem cię- Dagmara zaśmiała się cicho. Obie dziewczyny usiadły wygodnie na łóżku.
   - Nie jestem smaczna- Emilia zmarszczyła zabawnie czoło, a następnie spoważniała.- Obawiam się, że zadajesz się ze mną, bo wiesz, czyją jestem córką.
   - Proszę cię- prychnęła. - Do naszej szkoły przez pewien czas chodziła dziewczyna, która była córką jakiejś piosenkarki. Nienawidziłyśmy się. Sama słyszysz, nawet nie pamiętam, czyją córką była.
   Emilia spojrzała na nią. Chciała wyczytać, czy mówi prawdę i mówiła. Uśmiechnęła się lekko w jej kierunku.
   - Dziękuję.
   - Nie masz mi jeszcze za co dziękować- zauważyła.- Teraz musimy zadbać o to, żebyś czuła się w Polsce jak najlepiej!
   Zielonka zachichotała. Bardzo lubiła spędzać czas z Dagmarą. Była bardzo pozytywna osobą, z którą nie dało się nudzić. Dziewczyny ciągle miały wspólne tematy, które wydawały się nie kończyć, a kiedy musiały się żegnać, żałowały, że czas tak szybko mija. Z chęcią przebywałyby ze sobą cały czas, ale nie było to możliwe. Obie miały też swoje obowiązki.
   Emilia, leżąc wieczorem na swoim łóżku i patrząc w spadzisty sufit, uśmiechnęła się do siebie szeroko. Dziękowała sama sobie, że postanowiła tu przyjechać, ale wiedziała, że wszystko zaczęło się od decyzji jej rodziców. Była pewna, że już zawsze będzie im dziękowała za to, że dali jej możliwość przyjazdu.

***

   Pozostałe dni wakacji minęła Emilii zadziwiająco szybko. Dosłownie jakby trwały kilka godzin. W tym czasie pomagała Janinie w ogródku, spotykała się z Dagmarą, razem wychodziły w różne miejsca, a raz nawet udało im się pojechać z jej rodzicami nad jezioro na trzy dni. Dziewczyny świetnie się bawiły, a przede wszystkim zbliżyły się do siebie. Zaczęły rozmawiać także na te poważne tematy, a leżąc w namiocie, który razem dzieliły, chichotały w poduszki, żeby nie obudzić rodziców Dagmary. Emilia dużo opowiadała jej o życiu w Nowym Jorku, co bardzo ciekawiło Dagmarę. Zawsze zastanawiała się, jak ludzie żyją w innych krajach, w których nie była.
   Bartka nie było prawie całe wakacje. Pojechał do swoich kuzynów, gdzie pomagał komuś w warsztacie samochodowym, zarabiając przy tym trochę pieniędzy. Dlatego też, że go nie było, jego rodzice zaproponowali Emilii, żeby pojechała z nimi na trzydniowy wypoczynek. Po wielu namowach Janina zgodziła się. Dla pewności Zielonka zadzwoniła do swoich rodziców i ich także spytała o zgodę. I zgodzili się, więc nie było żadnych przeszkód i Emilia pojechała.
   Pod koniec wakacji Dagmara złapała ospę, na którą wcześniej nie chorowała. Dlatego też nie mogła pójść do szkoły, kiedy rozpoczął się rok szkolny.
   Z dotarciem do szkolnego budynku Emilia nie miała problemu. Pojechała autobusem, co też było dla niej nowością, a ze znalezieniem sekretariatu poradziła sobie perfekcyjnie.
   Już kilka dni wcześniej Emilia zaczęła się denerwować. Nigdy nie chodziła do publicznej szkoły, nie mając na dodatek indywidualnych lekcji, więc wszystko to było dla niej nowością. Kamil dzwonił do szkoły i przedstawił dyrektorowi, jak wygląda sytuacja. Mężczyzna był bardzo wyrozumiały i obiecał pomóc Emilii odnaleźć się w nowym miejscu.
   Tak więc, kiedy dziewczyna przyjechała do szkoły, od razu skierowała się do sekretariatu. W środku było  o wiele jaśniej i cieplej niż się spodziewała. Podłogę pokrywała wykładzina w  kolorze błękitu, a ściany ozdobione były pucharami i trofeami. Za jednym z biurek z jasnego drewna siedziała rudowłosa, starsza kobieta, wyglądająca na miłą.
    Podniosła wzrok, kiedy usłyszała, że ktoś wszedł.
   - W czym mogę pomóc?- spytała.
   - Dzień dobry- przywitała się nastolatka. Kiedy to powiedziała, brwi sekretarki powędrowały do góry. No tak, wymowa, którą nadal nieznacznie poprawiła Zielonka, przyciągała uwagę wszystkich.- Nazywam się Emilia Zielonka- oświadczyła, a oczy sekretarki rozbłysły.
    - Ach tak- pokiwała szybko głową.- Panienki tata zdaję się dzwonił. Jesteś z Nowego Jorku?- Emilia przytaknęła, przygryzając dolną wargę. Coraz bardziej się bała. Nowe twarze, nowi nauczyciele, nowy budynek.. wszystko nowe i nieznane.
   Kobieta zaczęła grzebać w stercie papierów na swoim biurku i znalazła to, czego szukała.
   - Mam tutaj twój plan zajęć i numery klas z mapką szkoły- uśmiechnęła się lekko, kiedy Emilia nachyliła się, żeby przyjrzeć się papierom.
   Wyjaśniła jej, jak ma się przemieszczać w ciągu dnia z klasy do klasy i udzieliła paru rad. Następnie pożegnała się z uśmiechem, a Emilia odwzajemniła go, mając nadzieje, że wyglądała przekonująco.
   Dziewczyna wyszła na korytarz i siadając na stojącej przy ścianie ławce, przestudiowała mapkę. Kiedy rozdźwięczał się dzwonek, nastolatka podniosła swoją torbę, którą wcześniej położyła na ziemi przy jej nogach i minąwszy stołówkę, zlokalizowała klasę nr 14, gdzie miała pierwszą lekcję.
   Pomieszczenie nie było duże. Emilia podeszła do nauczyciela, którym był wysoki, łysiejący mężczyzna o nazwisku Pajkut, według informacji na kartce z planem lekcji. Gdy się przedstawiła, przyjrzał jej się uważniej, a ona przymusowo się uśmiechnęła.
    - Witamy w naszej szkole- powiedział, wskazując jej wolne miejsce na początku klasy.
   Emilia zajęła wskazaną ławkę, a nauczyciel przywitał się ze wszystkimi. Następnie przedstawił swój plan nauczania i zasady jakich uczniowie mają przestrzegać na jego lekcjach. Emilia wszystkiego uważnie słuchała, dyskretnie patrząc na resztę klasy. Od razu można było podzielić ją na cztery grupy ludzi: typowi kujoni, dziewczyny, dla których najważniejsze były markowe ubrania i buty i chłopaki, którzy całe dnie spędzali na siłowni lub grając w różne gry zespołowe oraz buntownicy. Ostatnia grupa była dość zróżnicowana, ale Emilia nie zdążyła się wszystkim przyjrzeć, gdy zabrzęczał dzwonek a przed nią wyrósł wysoki brunet.
    - Emilia Zielonka, prawda?- wyglądał na całkiem miłego.
    -Tak- odpowiedziała.
   - Kuba Hiudson- przedstawił się, wyciągając przed siebie dłoń, aby Emilia ją uścisnęła. To właśnie zrobiła.
   - Miło mi- uśmiechnęła się lekko.
   - Jesteś ze Stanów?
   - Tak. Dokładnie z Nowego Jorku- przytaknęła, zawieszając swoją torbę na ramieniu.
   - Co się stało, że tu jesteś?- wyszli razem z klasy.
   - Przeprowadziłam się- odpowiedziała, mając nadzieje, że nie będzie zadawał więcej podobnych pytań. Nie chciała, żeby ktokolwiek wiedział, że jest córką tych osób, których jest. Do tej pory nikt nie ujawnił się, że wie.
    -Trochę tu inaczej niż tam, prawda?- spytał.
    - Tak- przytaknęła.- Ale jestem tu już jakiś czas  i trochę się przyzwyczaiłam- dopowiedziała.
   Chłopak zaczął przyglądać się jej z zaciekawieniem. Obdarzyła go bladym uśmiechem i posłusznie za  nim skręciła w kolejny korytarz.
    - No to powodzenia- powiedział gdy dotarli pod klasę języka hiszpańskiego.
    - Ty nie wchodzisz?- zdziwiła się.- Myślałam, że tu wszyscy mają taki sam plan zajęć.
    - Niby tak, ale ja chodzę na niemiecki, a ty na hiszpański, więc do zobaczenia na kolejnej lekcji - zniknął szybko za rogiem. Emilia westchnęła i weszła do klasy. Próbował być miły.
   Po dwóch lekcjach nastolatka zaczęła rozpoznawać pierwsze twarze. Co kilka minut pojawiał się ktoś śmielszy, kto podchodził do niej, przedstawiał się i pytał o różne głupoty. Pewna dziewczyna usiadła na niektórych lekcjach z Emilią, a potem poszła z nią do stołówki. Jak się potem okazało, miała na imię Klara i była bardzo miłą osobą. Usiadły przy stoliku pełnego jej znajomych, których Emilii przedstawiła, ale dziewczyna nie wszystkie imiona zapamiętała. Rozpoznała jedynie Kubę, który zaprowadził ją wcześniej pod klasę hiszpańskiego. Kiedy jedli, Emilia prawie się nie odzywała. W pewnym sensie wstydziła się swojej wymowy.
   Po lunchu dziewczyna miała biologie. Po wejściu do klasy, położyła swój podręcznik na ławce i zajęła miejsce. Niestety lekcja dotyczyła budowy komórki, którą już znała. Mimo wszystko robiła sumiennie notatki, myśląc, jak to będzie, kiedy Dagmara będzie mogła wrócić do szkoły. Czy nadal będą tak dobrymi koleżankami jak do tej pory? Miała nadzieję, że tak.
   Gdy zabrzęczał dzwonek przy Emilii stanęła jakaś postać.
    - Jesteś Emilia Zielonka, prawda?- zapytał.
   Podniosła wzrok. Koło niej stał chłopak o jasnych włosach.
    - Tak- odpowiedziała z uśmiechem. Zaczęła się zastanawiać, czy kilka osób się nie zmówiło, żeby pod koniec każdej lekcji, podchodzić do niej. Czuła się z tym bardzo źle.
   - Michał- przedstawił się.
    - Miło mi. Moje imię już znasz- zauważyła.
   - Mamy teraz WF. Może pomóc ci znaleźć salę gimnastyczną?
   - Już wiem gdzie jest, ale jak chcesz to możemy pójść razem- zaproponowała. Denerwowało ją trochę, że wszyscy, wiedząc jedynie, że jest z Nowego Jorku, obchodzili się z nią jak z jajkiem. Przecież nie była jedyną pierwszoklasistką, która mogła mieć problemy ze znalezieniem klasy.
    Poszli razem. Chłopak gadał jak najęty, ale Emilii to nie przeszkadzało. Dowiedziała się, że mieszkał on kiedyś nad morzem w jakiejś małej mieścinie, której nazwy dziewczyna nie była w stanie zapamiętać i że lubi komputery. Był bardzo sympatyczną osobą, jak każdy kogo do tej pory poznała.
   Pożegnali się dopiero przy wejściu do damskiej szatni.
   Nauczyciel WF-u, pan Obszański, po przedstawieniu się, pozwolił im grać w co tylko będą chcieli. Wybrali siatkówkę. Emilia nie była dobra z WF’u, ale jakoś przeżyła cztery mecze, po których lekcja się skończyła. Dziewczyna przebrała się z dresu i wyszła na zewnątrz, ruszając od razu w stronę domu. Była to jej ostatnia lekcja. Włożyła do uszu słuchawki, podłączone do jej komórki i puściła swoją ulubioną piosenkę, idąc szybkim krokiem po chodniku, mijana przez samochody.
   W połowie drogi ktoś za nią zawołał, ale zignorowała to, myśląc, że się jej wydaje. Chciała jedynie dojść spokojnie do domu. Nie chciało jej się nawet czekać na autobus. Wolała się przejść i pooddychać świeżym powietrzem.
   - Hej! Emilia, poczekaj!- krzyknął znowu męski głos.
   Tym razem odwróciła się, aby sprawdzić, kto ją woła. Kiedy wykonała półobrót w tył, o mało nie wpadła na czyjąś klatkę piersiową. Podniosła wzrok i zobaczyła przed sobą Bartka. Serce jej stanęło na jego widok i nie mogła z siebie wydusić ani słowa, jakby miała jakąś gule w gardle. Nie widziała go przez większą część wakacji i nawet nie wiedziała, kiedy wrócił.
   - Cześć, Emila- powiedział z tym swoim uśmieszkiem na twarzy. On pierwszy ją tak nazwał.- Myślałem, że cię już nie dogonię. Potrafisz bardzo szybko chodzić.
   -A, aha- wydukała, wyciągając z uszów słuchawki.
   - Co ty taka małomówna? Hę?- powiedział szturchając ją łokciem.
   - Trochę mnie zaskoczyłeś- odpowiedziała, próbując kontrolować drżenie głosu.
   - Ja? Zaskoczyłem? Co w tym dziwnego, że sąsiad i brat twojej przyjaciółki się z tobą wita?
   Wzruszyła jedynie lekko ramieniem.
   Ruszyli razem w drogę do domu, którą i tak oboje musieli pokonać.
   - Jak ci minął pierwszy dzień?- spytał Bartek, zerkając na blondynkę.
   - Spokojnie. Mam w klasie naprawdę miłe osoby.
   - Widziałem cię kilka razy na korytarzu, ale zawsze z kimś byłaś.
   Emilia spojrzała na niego zaskoczona.
   - Chodzisz do tej samej szkoły?- zdziwiła się. Nie wiedziała o tym. Nawet taka ewentualność nie przyszła jej do głowy.
   - Na to wygląda- uśmiechnął się, pokazując zęby.- Ale to mój ostatni rok.
   - A mój pierwszy- uśmiechnęła się lekko, żeby nie uznał, że jest jakąś poważną mumią.- Nie widziałam cię.
   - Szkoła jest duża, więc małe jest prawdopodobieństwo, że będziemy się tam widywać, ale czasami tak się zdarza, że ludzie na siebie wpadają.
   Przez resztę drogi głównie milczeli. Tylko przy pożegnaniu wymienili symboliczne cześć i poszli w swoje strony.
   - Cześć, babciu- przywitała się Emilia, wchodząc do domu. Położyła na pierwszym schodku schodów na górę swoją torbę i weszła do kuchni, gdzie była Janina.
   - Witaj, skarbie- odpowiedziała, wycierając dłonie.- Jak tam pierwszy dzień w szkole?
   - Było fajnie. Poznała kilka osób- Emilia sięgnęła po jabłko, które leżało na stole.
   - To dobrze. Robiliście coś ciekawego?
   - Głównie nauczyciele omawiali materiał na ten rok szkolny. Tylko na biologii mieliśmy normalną lekcje. Nauczycielka jest dość.. szalona- powiedziała, zastanawiając się jak inaczej określić kobietę, która już pierwszego dnia nie przypadła jej do gustu. Wydawała się być zła na cały świat za to, że pracuje w szkole.
   - To dobrze.
   Przesłuchanie dobiegło końca. Janina wychowała swojego jedynego syna już dawno, więc równie dawno nie przeprowadzała takich rozmów. Zasiadły do obiadu, po którym Emilia sprzątnęła kuchnie, po czym zaczęła przeglądać podręczniki dla zabicia czasu. Dagmara nadal była chora, więc odpadało odwiedzenie jej. Emilia nie chciała się zarazić.
   Zwlekała z pójściem do łóżka tak długo, jak się dało, oglądając nudny program w telewizji. Wreszcie Jaśka oświadczyła, że pora pójść spać. Podniosła się z fotela z niechęcią, a umywszy się, wsunęła się pod kołdrę i usnęła.
  Rano nastolatka zauważyła, że mała ikonka w jej komórce miga. Oznaczało to, że dostała sms’a.  Sięgnęła po urządzenie i odczytała wiadomość.

Hej. Tu twój sąsiad Bartek ;)
Wpadłabyś do mnie po południu? Pomogłabyś mi w czymś, gdybyś tylko chciała. Twój numer  tel. ukradłem Dagmarze. Nie złość się.
Do zobaczenia.
 
   Dziewczynę bardzo zdziwiła ta wiadomość. Co mógł chcieć od niej brat jej koleżanki? Ubierając się skupiła się na tym, że ma iść pierwszy raz do Bartka, a nie do Dagmary. Była sobota, więc Emilia miała wolny dzień.
   Po umyciu naczyń po śniadaniu, Emilia odpaliła laptopa, który kupił jej niedawno Kamil i sprawdziła, pocztę. Nie robiła tego już dość długo.
   Miała wiadomość od Sary, którą wysłała 22 sierpnia.

 Cześć, skarbie. Wczoraj wróciłam z Florydy. Wyjazd trochę się przedłużył. Masz już wszystko potrzebne do szkoły? A jak tam u Dagmary? Mam nadzieję, że OK.
Mama.

   Emilia otworzyła nowe okno i zaczęła pisać.

Cześć, mamo. U mnie i Dagmary wszystko OK., oprócz tego, że jest chora. Zaprzyjaźniłyśmy się. Mam nadzieję, że na Florydzie świetnie się bawiłaś. Pozdrów tatę.
Emilia.

   Dziewczyna z matką kontaktowała się tylko przez emile, bo Sara była na tyle zapracowana, że nie miała czasu porozmawiać na video-czacie, a czasem nawet porozmawiać chwilę przez telefon. Różnica czasu była dodatkowym problemem.
   Przedpołudnie Emilii bardzo się dłużyło. Kiedy uznała, że może już pójść do Bartka, wyszła z domu. Drzwi otworzyła jej mama jej znajomych. Była zaskoczona tą wizytą. Dagmara była u lekarza, a jeszcze bardziej się zdziwiła, gdy Emilia poinformowała ją, że przyszła do jej syna. Kobieta zaprowadziła ją do pokoju chłopaka, pukając przed wejściem. Puściła ją przodem, otwierając drzwi.
   Bartek leżał na łóżku z laptopem na kolanach.
   - Emilka!- wyszczerzył zęby w uśmiechu, kiedy ją zobaczył. Miał bardzo białe szkliwo.
   Jego uśmiech wyzwolił w Emilii coś dziwnego. Entuzjazm. Uświadomiła sobie, że cieszy się z tego spotkania i także się uśmiechnęła.
   - Cześć- przywitała się.
   Chłopak wstał i stanęli naprzeciwko siebie. Dziewczyna odkryła, że aby spojrzeć mu w twarz musi nieźle zadrzeć głowę.
   Bartek dał porozumiewawczy znak swojej mamie i ta wyszła, zamykając za sobą drzwi.
   - To o co chodzi?- spytała od razu dziewczyna.
   - Jak pewnie wiesz, chodzę do publicznej szkoły muzycznej. Uczę się grać na pianinie, a niedawno skończyłem naukę gry na gitarze- usiadł na fotelu ustawionym pod oknem. Drugi zajęła blondynka.
   Szczerze? Emilia nie miała zielonego pojęcia o żadnej szkole muzycznej, ale postanowiła nie wyprowadzać go z błędu. Bo po co?
   - A co ja mam z tym wspólnego?- spytała, nie rozumiejąc do czego dąży.
   - Nauczyciele wprowadzili nowe ćwiczenie i trzeba dobrać się w pary. Chłopak i dziewczyna- przerwał blado się uśmiechając.
   - I że ja miałabym ci pomóc w tym ćwiczeniu- zgadła.
   - Tak- uśmiechnął się szerzej.- Poprosiłbym Dagmarę, ale ona tańczy jak kaczka- zaśmiali się.
   - Tańczyć? Trzeba tańczyć?- spytała z szeroko otwartymi oczami.
   Bartek wytłumaczył jej wszystko. Dowiedziała się, że po prostu w grupie chłopaka jest za mało dziewczyn i nauczyciel pozwolił wykonać zadanie z kimś spoza szkoły. Samo ćwiczenie było dość trudne jak na zwykłą publiczną szkołę muzyczną. Para musiała wykonać układ taneczny do piosenki, którą się wylosowało, ale też ją wykonać. Zaliczenie miało być w formie występu przed publicznością, więc osoby, które miały dużą tremę były w kropce.
   Dziewczyna pomyślała, że mogłaby mu pomóc. Tylko prawie go nie znała, co stanowiło poważny problem. Każdy głupi wie, że źle pracuje się z nieznajomymi osobami. Jednak mimo to po długim namyśle Emilia zgodziła się. Kiedyś w końcu chodziła na lekcje tańca. Bała się bardziej tego, że nie będzie mogła się dogadać z Bartkiem lub między nimi będzie niezręczna cisza, ale chciała być dobrej myśli. W końcu nie mogło być tak źle, prawda?

4 komentarze: