- Emilia?
Sara była w czystym szoku podobnie jak Danny, który siedział koło niej na kanapie w salonie. Córka byłej modelki poprosiła Brandona, żeby zawiózł ją do fryzjera. Wytłumaczyła to chęcią zmiany czegoś w swoim wyglądzie, ale nikt nie spodziewał się takiego efektu, który właśnie im prezentowała.
Na pierwszy rzut oka nikt ją nie poznał. Dopiero po chwili uświadomili sobie, że to Emilia we
własnej osobie weszła do salonu. Nigdy do tej pory kobieta nie chciała zmieniać koloru swoich włosów, ale najwyraźniej utrata pamięci coś w niej zmieniła. Upodobania chyba też. Jej długie blond fale zostały zastąpione brązem. Ale nie tylko kolor musiał jej przeszkadzać, ponieważ teraz włosy były proste jak druty i o wiele krótsze, sięgające do łopatek.
Od jej powrotu ze szpitala do domu zaczęła też się inaczej ubierać. Już się tak nie stroiła jak wcześniej, ale zakładała najprostsze ubrania. Nie miała ich zbyt wielu w swojej garderobie, ale w najbliższym czasie planowała wyjść na zakupy, kiedy tylko będzie się bardziej orientowała w okolicy. Jej pamięć stopniowo wracała. Przez ostatnie dni przypomniała sobie część swojego dzieciństwa, ale jeszcze nie na tyle, żeby zorientować się, że Sara ją okłamała.
- Jestem pod wrażeniem- Danny wstał ze swojego miejsca i podszedł do Emilii. Stanął naprzeciwko niej i przyjrzał się jej uważnie. Po chwili dołączyła do niego Sara.
- Nie patrzcie się tak na mnie, bo czuję się dziwnie- uśmiechnęła się.- Jest aż tak źle?
- Jest… inaczej- skomentowała jej matka.- Zawsze byłaś blondynką. Bardzo odważna zmiana.
- Wiem, ale jakoś poczułam, że tego potrzebuję.. Wiem, że byłam taką… strojnisią- zaśmiała się na własne sformułowanie- i to właśnie chciałam zmienić. Nie czułam się dobrze z tymi lokami..
- Moim zdaniem wyglądasz ślicznie- Danny położył swoje dłonie na jej ramionach.
Wtedy poczuła niewielkie ukłucie w głowie.
- Pan Holland chciałby poznać osobiście wszystkich pracowników- ogłosił Kamil, rozglądając się po zebranych.
- Mówcie do mnie po imieniu. Danny- przedstawił się, patrząc z zaciekawieniem na Emilię.
- Danny Holland- na jego twarzy widniał cwany uśmieszek.
- Emily- przedstawiła się, podając mu swoją starannie wypielęgnowaną dłoń, po czym dodała dumnie- Emily Zielonka.
Oczy Emilii przypominały okrągłe monety. Danny patrzył na nią zaskoczony. Nie wiedział, co się stało. Spojrzał najpierw na Sarę, a później ponownie przeniósł swój wzrok na Emilię.
- Przypomniałam sobie coś- uśmiechnęła się szeroko.- Dzień, w którym cię poznałam- powiedziała, kierując swoje słowa w stronę mężczyzny.
- Naprawdę?- udał zaskoczonego, ale w głębi poczuł strach. Emilia przypominała sobie coraz więcej, a on marnował czas na jakieś głupoty. Musiał zacząć działać i to szybko.- Tylko ten dzień?- spytał dla pewności.
- Tak- skinęła głową.- Byłam od ciebie szybsza i zajęłam ci miejsce parkingowe- uśmiechnęła się cwaniacko.
- To było nie fair. A później utarłaś mi jeszcze nosa- uśmiechnął się lekko.- Szczerze nie wiedziałem, co wtedy ze sobą zrobić.
- Ale żeby przestawić mój samochód? To było wredne- ciągle się szeroko uśmiechała.
- To zrobiłem wcześniej. Nie wiedziałem, kim jesteś.
- Córciu, tak się cieszę- Sara ją przytuliła, co z chęcią odwzajemniła.- Może już wkrótce przypomnisz sobie wszystko?
- Mam nadzieję.
- Przepraszam- do salonu weszła gosposia.- Mają państwo gościa- kobiety odsunęły się od siebie.
Cała trójka spojrzała na siebie zaskoczona. Żadne z nich nikogo się nie spodziewało.
- Zaproś go tutaj- rozkazała Sara. Uśmiechnęła się jednocześnie do córki. Ich relacje były o wiele lepsze niż przed wypadkiem. Okazywały sobie o wiele więcej czułości, ale zauważyć to mogła tylko Sara.
Kiedy usłyszeli zbliżające się kroki, popatrzyli w stronę korytarza. Gdy zza rogu wysunęła się postać owego gościa, Sara wstrzymała oddech, a jej serce przyśpieszyło swoje obroty. Nie wierzyła własnym oczom, że widzi ją tutaj, w Nowym Jorku, w jej domu.
- Cześć- przywitała się Joanna. Dopiero po paru sekundach zatrzymała swój wzrok na Emilii. Do tej pory patrzyła tylko na swoją siostrę. Nie widziały się od wielu lat i żadna z nich do tej pory nie chciała „przełamać lodów”. Młodsza z nich miała wiele obaw, jadąc tam, ale musiała zobaczyć siostrzenicę.
- Emilka?- zrobiła okrągłe oczy. Nie poznała jej.- Rany boskie…- zasłoniła usta dłonią.- N.. nie wierzę.
Emilia uśmiechnęła się szeroko.
- Każdego zaskoczyłam, ciociu.
Zarówno Sara jak i Aśka popatrzyły na nią zdezorientowane.
- Pamiętasz mnie?
- Sama się zdziwiłam, ale tak- Emilia uśmiechnęła się szerzej, zamykając przestrzeń między nimi , a następnie obejmując Joannę ramionami.- Miło się widzieć, ciociu.
- Mi też bardzo miło cię widzieć, Emilka. Nawet nie wiesz, jak się wszyscy baliśmy- odsunęły się od siebie.- Od razu zarezerwowałam bilet i przyleciałam.
- Prawie nic mi nie jest- wzruszyła lekko ramieniem. Prawie niezauważalnie posmutniała. Chociaż udawała twardą i próbowała funkcjonować jakby nic się nie stało, nie było to takie proste.
- Cześć, Sara- Aśka cała swoją uwagę skupiła teraz na starszej siostrze.
- Joanno- skinęła głową.
Próbowała być twarda, jak przez te wszystkie lata, kiedy wmawiała sobie, że nie tęskni za swoją rodziną, że ich nie potrzebuje, ale gdy zobaczyła swoją siostrę, wszystkie jej mury obronne, które budowała przez lata, pękły. Zdała sobie sprawę, że nigdy wcześniej tak nie żałowała swoich czynów.
- Siostrzyczko…- po jej policzkach popłynęły łzy.
W kilku susach zamknęła przestrzeń między nimi i mocno przytuliła się do Joanny. Tak bardzo jej brakowało siostry. Wcześniej nie zdawała sobie z tego sprawy. Wiedziała, że nie może stracić wszystkich swoich najbliższych. Wystarczającym cierpieniem była dla niej utrata męża. Zdała sobie sprawę z tego, jak niemądra była, nie chcąc mieć jakiegokolwiek kontaktu z rodziną pomimo wielu próśb Emilii. W końcu nawet ona straciła nadzieję.
Sara płakała w ramię siostry, która była nie mało zaskoczona. Ale cieszyła się. Nie przemyślała nawet swojego przyjazdu do Nowego Jorku. Kiedy tylko dowiedziała się o wypadku z gazet i nie mogła dodzwonić się do siostrzenicy, zostawiła swoje dzieci pod opieką dziadków i przyleciała do USA. Dopiero w drodze do willi Zielonków, zaczęła się nad wszystkim zastanawiać. Obawiała się, że Emilia nie będzie jej pamiętała, a z Sarą się pokłóci, ale jakże się myliła. Przez te wszystkie lata tak bardzo tęskniła za siostrą, ale pogodziła się z jej decyzją. Nie chciała się narzucać. Wystarczało jej, że chociaż z Emilią miała stały kontakt.
- Asiu… j… ja… tak bardzo przepraszam- krztusiła się własnymi łzami.
- Wybaczam ci. Spokojnie..
Emilia nie do końca wiedziała, o co w zaistniałej sytuacji chodziło. Zerknęła na Danny’ego. Stał zdezorientowany. Wcale mu się nie dziwiła. Nic nie rozumiał, ponieważ reszta zgromadzonych osób rozmawiała po polsku. Kiedy zauważył, że Emilia mu się przygląda, uśmiechnął się lekko. Speszyła się, odwracając wzrok. Spojrzała na matkę i ciotkę, które właśnie nawzajem się przepraszały za te wszystkie zmarnowane lata, kiedy nie miały nawet minimalnego kontaktu.
- Halo?- przyłożyła komórkę do ucha.
-E…Emilka?- spytała jakaś kobieta po drugiej stronie. Emilia nie rozpoznawała tego głosu.
- Tak, a kto mówi?
- Joanna Bartosik- serce Emilii zamarło. To nazwisko…- Jestem twoją ciocią.
- Nigdy nie próbowaliście się jakoś skontaktować z moimi rodzicami?- Emilia chciała dowiedzieć się wszystkiego, czego nie powiedziała jej Sara.
- Próbowaliśmy. To znaczy, ja wysyłałam listy do was. Byłam mała. Tęskniłam za siostrą. Sara odpisywała mi na wiadomości, wysyłała co jakiś czas zdjęcie. Jednak skończyło się to, kiedy się przeprowadziliście z Brooklyn’u na Manhattan. Od tamtej pory kompletnie nie mięliśmy kontaktu. Odcięła się od nas. Z czasem wasza rodzina stała się dla nas rodziną Zielonków z gazet- posmutniała.- Kupowałam każdą gazetę, gdzie była Sara i przyklejałam jej zdjęcia na ścianach- lekko się uśmiechnęła.- Czytałam każdy artykuł o was. To był jedyny sposób, żeby dowiedzieć się, co się u was dzieje.
- My też nie byliśmy święci- Krystyna właśnie weszła do pomieszczenia, niosąc tacę z zaparzoną herbatą w dzbanku i szklanki.- Julek, twój dziadek, powiedział jej w złości, że jak wyjedzie nie ma po co wracać, więc mogła to przyjąć na poważnie.
- Dlaczego dziadek tak powiedział?
- Był zły. Nie chciał żeby Sara wyjechała. Myślał, że w ten sposób ją zatrzyma…
- Nie zmienia to faktu, że moja własna matka nie powiedziała mi o własnej rodzinie. Kiedy ja pytałam, mówiła, że nie ma czasu, a kiedy już nie mogła wykręcić się od odpowiedzi, mówiła tylko o dziadkach. O nikim więcej.
- Spróbuj ją zrozumieć- próbowała bronić siostrę, Joanna.
Emilia uśmiechnęła się sama do siebie. Znowu przypomniała sobie jakąś część swojej przeszłości, dzięki czemu chociaż trochę zrozumiała, co właśnie działo się w jej salonie.
- Emily, co tu się właściwie dzieje?- spytał Danny tak cicho, że nie miała pewności, czy rzeczywiście to usłyszała.
- Moja ciocia i mama właśnie po latach się spotkały i pogodziły- uśmiechnęła się szeroko, podchodząc do wspomnianych osób.
- Tak bardzo wyrosłaś- Sara była zapłakana, ale szczęśliwa jednocześnie. Pierwszy raz od ponad dwudziestu lat widziała swoją młodszą siostrę. Chociaż Emilia do niej jeździła, nigdy nie chciała oglądać żadnych zdjęć.
- To normalne.. Minęło dwadzieścia jeden lat… Za to ty się…- urwała. Nie chciała jej obrazić.
- Postarzałam. Tak, wiem- Sara nie przestała się uśmiechać.- Pewnie jesteś głodna.. Chodź, zjemy coś- złapała siostrę za dłoń i już zaczęła prowadzić w stronę kuchni.
- Mamo- Emilia ją zatrzymała.- Poczekaj chwilę- pokręciła z rozbawieniem głową.- Zapomniałaś o czymś. Ciociu, to jest Danny Holland- przedstawiła jej.
- Miło mi- podała mu swoją wolną dłoń, którą uścisnął.
- Mi również- skinął w jej kierunku głową.
- A..- zawahała się.- Kim jesteś?
- Tego nie pamiętam- powiedziała szybko Emilia, wyprzedzając mężczyznę, który już otwierał usta, żeby odpowiedzieć na pytanie. Nie chciała, żeby przedstawiał się jako jej chłopak, dopóki sobie tego nie przypomni.
- Rozumiem- pokiwała głową.
Sara nie dała nikomu nic więcej powiedzieć. Zaciągnęła siostrę do jadalni i sama podała jej obiad. Cały czas zasypywała ją pytaniami. Nie mogła sobie wybaczyć, że przez tyle lat nic nie obchodziły ją losy swojej rodziny. Teraz postanowiła wszystko naprawić.
Przegadała z Joanną wiele godzin. Już dawno nie rozmawiała z nikim po polsku tak długo. Czuła się głupio, że tak zaniedbała swój ojczysty język. Zaproponowała siostrze zamieszkanie u nich na czas jej pobytu w Nowym Jorku, a ta z chęcią się zgodziła.
***
Lampy oślepiały Lucie, kiedy wjechała na wózku do sali operacyjnej, tak że musiała zasłonić oczy. Gdy usiadła na stole operacyjnym, anestezjolog powiedział, że da jej znieczulenie i nie może się poruszyć. Patrząc, jak specjaliści się przygotowują, usłyszała głos Dagmary.
- Jestem, Lucie. Za dwie sekundy będę przy tobie- już po chwili stanęła w drzwiach ubrana w zielony kitel, czepek i białe buty ochronne. Podeszła do Lucie i pogłaskała ją po ręce.- Wszystko będzie dobrze. Jestem przy tobie. Musisz się teraz odprężyć i zapomnieć o wszystkim, dobrze?- była bardziej zdenerwowana niż sama ciężarna. Wyrzucała z siebie słowa niczym karabin maszynowy. Lucie w pewnej chwili zachciało się śmiać, ale się powstrzymała. Pokiwała jedynie głową w tym samym czasie kiedy poczuła wbijanie igły w dolną część kręgosłupa.
- Proszę się nie ruszać- poinformował jeszcze raz lekarz. Następnie po jakimś czasie sprawdził czy znieczulenie działa.
- Jest pani gotowa- poinformował.- Proszę się położyć.
Z pomocą pielęgniarki wykonała polecenie. Później w połowie jej ciała ustawiono parawan, zasłaniając dolne jego części. Dagmara siedziała tuż przy jej głowie, trzymając ją za rękę. Brunetka mówiła na wszystkie tematy, jakie jej przyszły do głowy, żeby tylko odwrócić uwagę Lucie od tego, co właśnie działo się po drugiej stronie przeszkody. Narzekała na korek, w którym utknęła, kiedy jechała do szpitala, że kupiła sobie nową bluzkę, którą opisała z najmniejszymi szczegółami, że wysłała kilka CV z związku z poszukiwaniem pracy, o którą była bardzo trudno. Czasami się zapominała i ze stresu zaczynała mówić po polsku, następnie przepraszając za to Lucie, która z jednej strony ją słuchała, ale z drugiej myślami była daleko.
Jakiś czas później parawan został lekko opuszczony, ukazując dziecko Lucie koloru surowej wątróbki, z wyciągniętymi rączkami i zamkniętymi oczami.
- Lucie, to twoje dziecko- powiedziała Dagmara łamiącym się głosem.
- Tak- potwierdziła pielęgniarka.- Piękna dziewczynka. Gratuluję.
- Jest śliczna, Lucie- Formańska ścisnęła jej rękę.
Lucie się rozpłakała. Ale były to łzy szczęścia. Dziecko wydawało z siebie przeraźliwy krzyk, ale dla niej była to najwspanialsza melodia na świecie.
Spojrzała na zegarek naścienny. Była dziesiąta pięć. A jaki dzień? Dwudziesty marca.
Dwudzieste piąte urodziny Emilii.
***
- Wszystkiego najlepszego!- krzyknęła Sara z Joanną, kiedy Emilia weszła do salonu.
Była modelka ucałowała Emilię w oba policzki. Kobieta uśmiechnęła się szeroko, przytulając matkę. Następnie podeszła do Joanny, z którą zrobiła to samo.
- Emilka, masz już dwadzieścia pięć lat!- Aśka nie mogła zrozumieć, jak szybko jej siostrzenica dobiła takiej liczby. Jeszcze nie tak dawno przyjechała do niej jako siedemnastolatka, a teraz była kobietą.
- Wiem- skinęła głową.- No to, jak? Robimy imprezkę?- zażartowała.
- W sumie… to czemu nie?- Joanna i Emilia spojrzały zaskoczone na Sarę praktycznie w jednym momencie.- Dlaczego tak patrzycie?- nie rozumiała.- To bardzo dobry pomysł.
- Mamo, kogo bym zaprosiła?- spytała, jakby to było oczywiste.- Nie pamiętam swoich znajomych. Czułabym się bardzo dziwnie, kiedy przytulaliby mnie obcy dla mnie w tej chwili ludzie…
- Saro, Emilia ma rację- poparła ją Aśka.- To byłoby dla niej trudne.
- A ja myślę, że mogłaby sobie coś przypomnieć, gdyby zobaczyła kilka znajomych twarzy- upierała się przy swoim.
Sara bardzo się zmieniła od przyjazdu jej siostry. Osoby, które znały ją od dawna, z pewnością takiej jej nie widziały od bardzo dawna. Była uśmiechnięta, zaczęła inaczej się ubierać, zakładając nawet zwykłe jeansy. Pogodzenie się z Joanną wpłynęło na nią bardzo dobrze i przede wszystkim ona sama czuła się jak nowonarodzona. I pomyśleć, że gdyby nie przyjazd Aśki, dalej mogłyby się do siebie nie odzywać.. Sara nie wyciągnęłaby pierwsza ręki. Była za słaba, żeby zrobić taki krok.
Joanna spojrzała na Emilię pełna obaw. Jednak ta uśmiechnęła się szerzej.
- Jestem w stanie się zgodzić, ale nie zmienia to faktu, że się boję- nie przestała się uśmiechać.
Emilia także zmieniła się od wypadku. Jako że nie pamiętała, jaka była wcześniej, teraz tworzyła nową siebie. Pierwszym co rzucało się w oczy, była oczywiście zmiana koloru włosów. Drugą rzeczą był ubiór. Zakładała na siebie całkiem inne ubrania niż wcześniej. Nie zwracała uwagi, czy bluzka pasuje kolorystycznie do pozostałych części ubioru. Zakładała po prostu to, w czym było jej wygodnie. Nie wiedziała, jakie miała wcześniej zmartwienia, więc ciągle się uśmiechała. Była tak pozytywnie nastawiona do życia, jak nigdy wcześniej.
- Wiem, córciu. Ale należy spróbować- Sara podeszła do niej bliżej.- Możemy zaprosić Jake’a i Corey.. Może by przyjechali.. I ta twoja koleżanka! Olivia? Tak, chyba tak.
-A.. oni wiedzą, że ja…- zawahała się. Nie lubiła mówić o sobie, jako osobie, która straciła pamięć. Wolała myśleć, że chwilowo pewnych spraw nie pamięta.
- Corey i Jake powinni wiedzieć. Rozmawiałam z jego rodzicami. Przyjaźnimy się od lat. Ale wątpię, żeby twoja znajoma wiedziała. Bo skąd? Nie wiem, czy miałyście kontakt i czy dzwoniła do kogoś, żeby się dowiedzieć, co u ciebie. W grę wchodzą jedynie gazety.
- Jacy oni są?- cała trójka usiadła na kanapie.- Gdzie ich poznałam? Chcę trochę o nich wiedzieć zanim kogokolwiek zaprosimy- wzruszyła lekko ramionami.
Sara opowiedziała jej o jej znajomości z Jake’iem.
Przyjaźnili się od dzieciństwa. Bawili się razem w czesnych latach szkolnych, później wspólnie odrabiali lekcje, zapisywali się na różne zajęcia dodatkowe. Potem przez jakiś czas nie mieli tak dobrego kontaktu jak kiedyś. Kiedy Emilia wróciła z Polski po jej długim wyjeździe, ich przyjaźń się odnowiła i trwała aż do wyjazdu małżonków z Nowego Jorku. Po tym nie mieli zbyt dobrego kontaktu.
Następnie Joanna opowiedziała co nieco Emilii o Olivii. Kobieta wysłuchiwała siostrzenicę w przeszłości, kiedy opowiadała jej o swoich znajomych, więc teraz powtórzyła jej to wszystko.
- Dobrze, zgadzam się, ale najpierw chcę jeszcze coś zrobić- potarła o swoje dłonie.
Siostry spojrzały na siebie, nie wiedząc, o co może jej chodzić.
- Chciałabym pojechać do Polski- powiedziała, zaskakując tym ciotkę i matkę. Popatrzyły na nią z szokiem wymalowanym na twarzach.- Chcę zobaczyć ten kraj.
- Myślałam, że nie chcesz nigdzie jeździć, bo czujesz się dziwnie, spotykając osoby, których teoretycznie nie znasz- pierwsza odezwała się Sara.
Emilia wolno skinęła głową. Tak właśnie powiedziała jakiś czas temu matce.
- Tak, ale chcę jak najszybciej sobie wszystko przypomnieć, a skoro mam jakieś wspomnienia z tym krajem, to chcę tam pojechać.
- Myślę, że to dobry pomysł- zgodziła się Joanna.
- Dzień dobry, paniom- Danny wszedł do pomieszczenia pewnym krokiem. Ostatnio był bardzo zadowolony, ale jednocześnie zniecierpliwiony. Emilia nic nie pamiętała, więc miał dużo czasu na wykonanie swojego planu, a nawet wymyślenie nowego, lepszego, który mógłby przynieść mu więcej korzyści niż zakładał. Teraz to on rozdawał karty. Bał się tylko jednego. Że w najmniej odpowiednim momencie Emilia coś sobie przypomni i zacznie bardziej uważać. Niepokoiło go to.
- Cześć- przywitały się.
- Emilia, mogę cię prosić?- całą swoją uwagę skupił na niej.
- Jasne- podniosła się i podreptała za nim na korytarz.
Kiedy się zatrzymała, Danny miał w dłoni wielki bukiet tulipanów. Uśmiechnął się szeroko, wręczając jej rośliny.
- Wszystkiego najlepszego, Emily- pocałował ją w policzek, celowo przeciągając chwilę, kiedy ich skóra się spotkała, najdłużej jak się dało.
- Oh, dziękuję, Danny. To bardzo miłe- przyjęła kwiaty.
- Jesteś moją dziewczyną, więc to normalne, że daję ci kwiaty.
Emilia chrząknęła zakłopotana. Nie miała pojęcia, jak bardzo Danny kłamał, a ona była taka naiwna.. Nie chciała go ranić swoim odrzucaniem, a tymczasem to on starał się ze wszystkich sił przejąć nad nią całkowitą kontrolę. Nie do końca mu się to udawało. Myślał, że będzie mu łatwiej ją przekonać, że są parą, ale ona wciąż miała się na baczności, co doskonale wyczuł. Dlatego też postanowił obrać trochę inną taktykę i nie czekać bezczynnie aż kobieta w pełni będzie wierzyć w jego kłamstwa.
-Danny, ja…
- Wiem- przerwał jej.- Nie pamiętasz, jak wiele nas łączyło, ani żadnych wspólnych chwil- starał się wyglądać na jak najbardziej przygnębionego.- Ale mimo wszystko nie chcę się od ciebie oddalać nawet jeśli miałbym sprawić, żebyś ponownie mnie pokochała.
Emilia nie wiedziała, co odpowiedzieć. Czuła się winna, chociaż nie powinna. Nie miała pojęcia, jakim draniem był mężczyzna stojący przed nią.
- A więc masz już dwadzieścia pięć lat- uśmiechnął się szeroko, zmieniając temat. W duchu Emilia była mu za to wdźęczna. Nie lubiła rozmawiać z nim o swojej przeszłości, bo mówił tylko o ich rzekomym związku.
- Tak- uśmiechnęła się lekko.- Jestem już stara-wydęła usta w niezadowoleniu.
- Przestań. Jesteś bardzo młodą, piękną kobietą- patrzył jej prosto w oczy, żeby jego słowa przybrały na mocy.
- Hm.. dziękuję- podrapała się po karku.
- No nic, nie będę ci przeszkadzał. Idź świętować.
Już się odwróciła i ruszyła w drogę powrotną do salonu, kiedy się zatrzymała. Danny nadal stał w tym samym miejscu i uważnie ją obserwował. Obejrzała się przez ramię, zakładając kosmyk włosów za ucho.
- Danny, będę organizowała imprezę- stanęła do niego przodem.- Czuj się zaproszony- uśmiechnęła się.
- Dzięki. Z pewnością skorzystam z zaproszenia.
- Fajnie- skinęła głową, ponownie ruszając w stronę salonu.
- Emilia- tym razem to on ją zatrzymał. Zerknęła przez ramię.- Ślicznie ci w brązie.
- Dziękuję.
Tym razem doszła do matki i ciotki, które w dalszym ciągu siedziały na kanapie i zawzięcie
opowiadały sobie nawzajem wszystko, co wydarzyło się przez lata, które straciły. Obie siostry nie mogły się sobą nacieszyć. Żadnej z nich nie mieściło się w głowie, że straciły tak dużo czasu przez własną głupotę. Chociaż teoretycznie Joanna nie była winna. Jej siostra wyjechała, kiedy ta była jeszcze dzieckiem i nie do końca wiedziała, co się działo, ale z drugiej strony przecież dorosła i wszystko zrozumiała. Wtedy mogła zadzwonić do siostry, chociaż spróbować nawiązać kontakt, ale ona tego nie zrobiła. Była myślała, że zburzyłaby idealny świat siostry, a tego nie chciała. A Sara? Przez ponad dwadzieścia lat nie odzywała się do rodziny przez swoją zawiść. Była zła na ojca, który postawił jej ultimatum. Miała do wyboru, albo rodzina, albo kariera. Ale ona wybrała to drugie. Od dziecka marzyła o karierze modelki, a kiedy nadarzyła się ku temu okazja, nie mogła jej zmarnować. Dopiero teraz zrozumiała, jak źle postąpiła. Kariera odeszła, pozostawiając za sobą jedynie wspomnienia, ale rodzina wciąż była. Bała się spotkania z pozostałymi jej członkami, ale wiedziała, że to nieuniknione. Musiała wszystkich przeprosić i szczerze po tylu latach porozmawiać.
Wtedy postanowiła. Pojedzie do Polski razem z Emilią i Aśką. Pierwszy lat od dwudziestu dwóch lat do rodzinnej miejscowości, a pierwszy od ośmiu do tego kraju.
Bardzo mi żal Emilki. To potworne, co ją spotkało. Nie jestem w stanie w to uwierzyc do dziś. Ona jest teraz jak bezwładne dziecko, nic nie rozumiejące, któremu można wszystko wpajać. Co do niej mam nadzieję że przypomni sobie wszystko. I tak dobrze, że już coś jej świta. Pomysł z wyjazdem do Polski jest dla mnie jednym z pozytywniejszych części tego rozdziału. Bardzo dobre wyjście z tej sytuacji. Nasza Emilka pozna na nowo Lucie i Formańskich. Dziwi mnie że Sara na to przystała, w koncu to ona nie chciała dopuszczac ją do Dagi i Bartka. Za pewne dużą w tym rolę odegrała Aśka. Cieszę się że polepszyła kontaty z Rodziną. Rozdział tak ciekawy, że chcę więcej i więcej i szkoda że to już koniec. No na dzisiaj krótko, bo... Dobra, nevermind konczę. Paa
OdpowiedzUsuńTak, z pewnością to potworne. Sara zgodziła się na wyjazd, bo przyjazd siostry otworzył jej oczy i zaczęła trochę inaczej patrzeć na świat, dostrzegać własne błędy.
UsuńFajnie, że Sara i Joanna jakoś naprawiły swoje relacje. Może dobrze że chce jechać z emilią do Polski, może z innymi członkami rodziny też te relacje naprawi.
OdpowiedzUsuńDobrze że pamięć emilii powoli wraca.
I ciekawe co ten Dan takiego wymyślił że nie chce, żeby Emilia odzyskała pamięć.
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny na ciąg dalszy.
Danny nie chce żeby Emilia odzyskała pamięć z wiadomych powodów. Zostałby wtedy zdemaskowany i jego plan by się nie udał, czego oczywiście nie chce.
UsuńDziękuję.
Zanim zapomnę: nie SV tylko CV;)
OdpowiedzUsuńIleż zła musiało się wydarzyć by Sara wreszcie zrozumiała, że uciekanie od rodziny jest podłe. Nie sądziłam, że tak zareaguje na widok siostry i że jej nastawienie do niej się zmieni. I jeszcze ta chęć wyjazdu! Z jednej strony to świetny pomysł, ale z drugiej... czy to będzie oznaczało, że Danny zostanie w willi sam? To już nie jest zadowalająca perspektywa. W ogóle przerażające jest to, że Em i Sara są na niego narażone i nie ma nikogo kto mógłby ich w razie czego obronić. Dwie nieświadome kobiety przeciwko podłemu mordercy.
Ciekawa jestem czy Sara wyjawi Emilce kłamstwo. To na pewno w jakiś sposób stopuje jej powrót pamięci, choć widać, że z każdym dniem jest coraz lepiej. Może widok Dagi i Bartka byłby pomocny? W sumie już nie mogę się doczekać ponownego pojawienia się tego chłopaka;D
Pozdrawiam! *
Tak wiem, już to sama zobaczyłam, ale dziękuję za zwrócenie uwagi ;)
UsuńSara nareszcie przejrzała na oczy. W końcu Joanna jest jej taką "kochaną, młodszą siostrzyczką". Danny zostanie sam, ale co się wydarzy? :D To już zobaczysz w późniejszych rozdziałach :) A co do Bartka to mogę ci obiecać, że pojawi się w 100% :D
Pozdrawiam!:*