- Lilly Emily Seguero- Lucie szepnęła do niej, kiedy leżała w jej ramionach.- Lilly wybrane przeze mnie, Emily ponieważ urodziłaś się w urodziny twojej cioci o tym imieniu i Seguero po rodzinie- pocałowała ją z czułością w czubek głowy.- Witaj w moim życiu.
Lucie nie czuła się dobrze w szpitalu. Nieustanne płacze dzieci w nocy nie pozwalały jej zmrużyć oczu. Za to w dzień dołował ją widok mężów, odwiedzających swoje żony i dzieci. Przynosili im pluszaki, słodycze, kwiaty, obsypując całusami. Ich stoliki przy łóżkach były pełne prezentów od całej rodziny, a na jej stała jedynie butelka z wodą i miętówki. Odwiedzała ją jedynie Dagmara i Anna od czasu do czasu.
Do szpitala przyjechał po nią Tomasz wraz z Dagmarą, chociaż nie było to ich obowiązkiem. Jakby tytułem rekompensaty każdy, kogo Lucie znała w Polsce dał jej niewielki prezent dla malucha, a pocztą codziennie przez dwa tygodnie przychodziła paczka od znajomych z różnych stron świata.
Emilia nie wiedziała o narodzinach swojej imienniczki. Joanna, która wiedziała od Dagmary, powiedziała jedynie Sarze, ale żadna z nich nie poinformowała o tym Zielonki. Uznały, że to byłoby bez sensu, skoro ta i tak nie wiedziała, o kogo chodzi. Postanowiły najpierw doprowadzić do ich spotkania i sprawdzić, czy Emilia będzie coś pamiętała. Mimo to siostry wspólnie wysłały prezent dla Lilly, podpisując się także za Emilię. Były pewne, że gdyby nie wypadek z pewnością byłaby już przy przyjaciółce i pomagałaby jej w miarę swoich możliwości.
- Lucie- zaczęła nieśmiało Dagmara, pomagając koleżance układać malutkie ubranka w komodzie.- Czy… ojciec Lilly wie o jej narodzinach?- kobieta nie znała historii piosenkarki.
- Nie- odpowiedziała krótko. Nie była jeszcze gotowa opowiedzieć kolejnej osobie o tym, co przeżyła dziewięć miesięcy wcześniej.- I nigdy się nie dowie- dopowiedziała.
- Co? Czemu?- brunetka na chwilę zaprzestała swojej czynności.- Myślę, że ma prawo wiedzieć.
- Nie, nie ma do niczego prawa, a już na pewno nie do Lilly. Ona jest tylko moją córką- wskazała na siebie- i na zawsze tak zostanie.
Dagmara podniosła obie brwi do góry. Nigdy nie pytała Lucie o pochodzenie ojca jej córeczki, chociaż ciekawość nieraz prawie ją zjadała od środka.
- Przepraszam, ale nie jestem jeszcze gotowa, żeby powiedzieć cokolwiek więcej- przeprosiła wzrokiem, kładąc na pułce kolorowego misia, którego Lilly dostała od Anny.
- Dobrze. Rozumiem.
Wróciły do poprzedniego zajęcia. Lucie spojrzała na córkę, leżącą w drewnianym łóżeczku, które przyniósł Tomasz. Dziewczynka spała niczym aniołek. Była śliczna. Kobieta lekko się uśmiechnęła. Nie mogła uwierzyć, że to małe stworzenie było pod jej sercem. Była niemal gotowa zabić, gdyby była taka konieczność, za swoje dziecko.
- Wiesz.. w szpitalu dużo myślałam nad przyszłością- zaczęła, odwracając wzrok od dziewczynki. Dagmara dała jej znak, że słucha i żeby kontynuowała.- Nie mogę zostać tutaj długo.
- Dlaczego? Anka z Tomkiem ci nie pozwalają?
- Powiedzieli, że mogę zostać, ile chcę…
- Więc w czym problem?- nie rozumiała.
- Nie czuję się tu dobrze. Wszyscy jesteście dla mnie bardzo dobrzy i jestem za to bardzo wdzięczna, ale chciałabym być w domu, żeby Lilly wychowywała się tam gdzie ja.. Ale boję się. Boję się tego całego rozgłosu, którego z pewnością nie uniknę, kiedy pokażę się gdziekolwiek z Lilly- posmutniała.
Lucie regularnie kupowała przeróżne gazety, w których była choćby mała wzmianka na jej temat, a Dagmara tłumaczyła jej artykuły. Zastanawiano się, gdzie zniknęła tak znana piosenkarka i dlaczego, ale nikt nic nie wiedział. Snuli domysły, że może zrezygnowała z kariery albo wyjechała na wakacje, ale do niczego nie byli pewni. Ta sprawa była dla nich jedną wielką niewiadomą. Tak jak Emilia zapewniała, Lucie była bezpieczna tam, gdzie była.
- Niestety będziesz musiała stawić temu czoło.. Chyba, że powiedziałabyś, że adoptowałaś Lilly..
- Co? Nie!- podniosła głos. Poczuła się urażona samym faktem, że Dagmarze coś takiego wpadło do głowy.- Nigdy się jej nie wyrzeknę! Ona jest moją córką i tak będę ją przedstawiała!
- Dobrze, przepraszam. Ja po prostu..
- Nie ważne. Wiedz tylko, że Lilly jest dla mnie najważniejsza i jak będzie trzeba to zrezygnuję z pracy. I niech sobie ludzie mówią co chcą, ja wiem swoje. Dla niej- kiwnęła głową w stronę kołyski- zrobię wszystko.
-Podziwiam cię, naprawdę. Ale nie jesteś na mnie zła?
-Nie- pokręciła przecząco głową. Szybko ochłonęła.
- Powiem ci coś- brunetka uśmiechnęła się szeroko.- To niespodzianka dla ciebie, ale myślę, że już mogę ci o niej powiedzieć.
- Mów- pośpieszyła ją zniecierpliwiona.
- Emilia ze swoją ciocią, Asią i matką są właśnie w samolocie i lecą do Polski- obie uśmiechnęły się na całą szerokość. Niespodzianka się udała. Lucie nigdy by się nie spodziewała, że Emilia przyleci zwłaszcza po tym, co się stało. Kobieta bardzo przeżyła wypadek przyjaciółki, ale nie mogła polecieć do Nowego Jorku ze względu na swój stan. Myslała o niej całymi dniami i nocami, nieraz płacząc w poduszkę. Nie mogła być przy niej, chociaż tak bardzo chciała.
***
Lot samolotem był dla Emilii niemałym przeżyciem. W końcu nie pamiętała, jakie to odczucie być w powietrzu. Jednak mimo wszystko podróż minęła jej bardzo dobrze. Wyjechały, zostawiając wszystko w rękach Danny’ego. Ufały mu.
Na lotnisko przyjechał po kobiety Krzysztof z dziećmi, które od razu, kiedy zobaczyły dwie znajome twarze, rzuciły się biegiem w ich kierunku.
- Emilka! Mama!
- Jak fajnie, że jesteście!
- Tęskniliśmy!
- Tata kupił nam wczoraj lody!
- A dwa dni temu byliśmy na placu zabaw!
- I jakiś kotek utknął na drzewie!
Przekrzykiwali się nawzajem. Aśka opowiedziała co nieco o swoich pociechach w samolocie. Emilia wcale nie czuła się nieswojo. Wręcz przeciwnie. Już pokochała te dzieciaki. Gorzej było, kiedy podszedł do nich mąż Joanny. Żona dzwoniła do niego regularnie, stąd wiedział, że siostry się pogodziły. Każdo z nich było lekko zakłopotane, ponieważ się nie znali. Mężczyzna przywitał się z żoną, Emilią, lekkim uściskiem, z którego szybko wyswobodziła się Zielonka, a następnie stanął przed szwagierką.
- A więc nadeszła ta chwila- zaczęła Asia.- Poznajcie się. Mój mąż, Krzysiek i siostra, Sara.
- Cześć. Miło mi cię nareszcie poznać- mężczyzna podał jej swoją dłoń.
- Mi również. Zdążyłam trochę o tobie usłyszeć- uścisnęła jego dłoń.
- Mam nadzieję, że same dobre rzeczy- uśmiechnął się.- Chodźmy do samochodu- wziął dwie walizki i wszyscy zwartą grupką ruszyli w kierunku wyjścia.
- Emilka, pokażę ci moje rysunki!- Julka złapała ją za prawą dłoń. Kobieta lekko się zmieszała, ale szybko ukryła to uczucie. Te dzieciaki ją znały i to nic, że ona ich nie pamiętała. Już w pewien sposób ich pokochała.
- Dobrze. Z pewnością są śliczne- uśmiechnęła się ciepło do dziewczynki w zielonym płaszczyku.
- Moje są ładniejsze!- podbiegł do nich Filip, łapiąc ją za drugą dłoń.- Moje też obejrzysz, dobrze? Narysowałem jeden dla ciebie w szkole- spojrzał na nią, zadzierając do góry głowę.
- Jasne, że tak. Jestem pewna, że wszystkie są piękne- poczochrała mu włosy.
- Ja mogę ci, Emilciu, oddać wszystkie!
- Ja też!
Emilia czuła się jak na jakiejś licytacji. Śmiała się sama do siebie. Dzieci były niesamowite. Jedynie najmłodszy chłopczyk trzymał się ciągle przy swojej mamie, jakby chciał się nią nacieszyć na zapas. Dopiero w samochodzie zaczął przekrzykiwać swoje rodzeństwo opowieściami z przedszkola.
Farbowana brunetka spojrzała na Sarę, kiedy jechały ulicami miasta, w którym mieszkała rodzina Joanny. Wszyscy zapakowani byli w ich miniwana i nikt nie skarżył się na ciasnotę. Była modelka rozmawiała z siostrą. W rozmowę od czasu do czasu wcinał się Krzysiek, dopowiadając coś od siebie. Tak minęła im podróż.
Kiedy byli w mieszkaniu Klipków, zostały oprowadzone po każdym pomieszczeniu. Dzieci od razu wzięły Emilię za dłonie i poprowadziły do swoich pokoi, pokazując swoje zabawki, rysunki i książki, z których uczyły się czytać. Kobieta próbowała z całych sił zachowywać się tak, jakby znała ich od zawsze i wcale nie straciła pamięci. Po jednym dniu spędzonym razem po prostu pokochała ich tak jak kochała przed wypadkiem. Jedynie w obecności Krzysztofa czuła się nieswojo, ale miała nadzieję, że wkrótce się to zmieni. Sara przez cały czas rozmawiała z siostrą na przeróżne tematy i Emilia szczerze się dziwiła, że nie brakuje im tematów. No ale w końcu miały do nadrobienia ponad dwadzieścia lat. Joanna pokazywała siostrze albumy ze zdjęciami, które z chęcią oglądała też Emilia i opowiadała różne historyjki rodzinne. Sara, podobnie jak jej córka, najgorszy kontakt miała z Krzysztofem, ale starała się z całych sił to zmienić. Wszyscy znaleźli się w dziwnej sytuacji. Sara poznała męża swojej siostry, a Emilia nikogo nie pamiętała. Mimo to czuła się jak w domu.
Już następnego dnia wszyscy wsieli do samochodu Klipków i pojechali do rodziców Sary i Joanny. Tego spotkania była modelka bała się najbardziej. Po tylu latach milczenia miała zobaczyć swoich rodziców.. Przez ostatnie dwadzieścia lat myślała o nich sporadycznie. Unosiła się dumą i wmawiała sama sobie, że cała zaistniała sytuacja to tylko ich wina. Dopiero teraz zdała sobie sprawę, jaką egoistką była. Uważała, że musi stać się jak najbardziej sławna, bogata, żeby utrzeć nosa rodzinie, żeby zobaczyli, jak silna jest, ale to były tylko pozory. Sara na swój sposób była odważna, w końcu przez tyle lat żyła w show biznesie, ale nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jaka słaba była. Wystarczył przyjazd siostry, żeby tak bardzo zmieniła patrzenie na życie. Wystarczyło kilka rozmów, żeby postanowiła przylecieć po tylu latach do rodzinnej miejscowości. Wystarczyło kilka chwil przemyśleń, żeby zdjęła klapki z oczu i zrozumiała, że rodzina jest najważniejsza. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że do tej pory tego nie doceniała. Zaczynała zauważać, jak dużo szczęścia ją spotkało podczas tych wszystkich nieszczęść. Podobno wszystko dzieje się po coś. Każde szczęścia czy też smutek na ziemi nie jest bez celu. Zawsze do czegoś prowadzi. Kobieta coraz częściej zaczęła się zastanawiać, czy śmierć Kamila, wypadek Emilii nie prowadziły wspólnie do tego, że zmieniła się na lepsze? Że postanowiła zrobić wszystko, żeby pogodzić się z rodziną?
- Jesteśmy- powiedział Krzysiek, kiedy wjeżdżał na zadbane podwórko.
Emilia i Sara z zaciekawieniem spojrzały przez szybę. Starsza z kobiet poczuła wilgoć pod powiekami, kiedy zdała sobie sprawę, jak bardzo tęskniła za tym miejscem. W jednej chwili przypomniała sobie swoje młodzieńcze lata, jak wspinała się na stojące tuż przy domu drzewo z grubą wystającą gałęzią, żeby pisać swój dziennik, jak w dzieciństwie bawiła się z kolegami „z podwórka”. Dużo się od tamtej pory zmieniło, ale z drugiej strony nie aż tak bardzo. Ogród, który co roku był pielęgnowany przez Krystynę, matkę Joanny i Sary, nadal znajdował się w tym samym miejscu, czyli przed odnowionym domem, który teraz prezentował się bardzo ładnie, budynki gospodarcze na tyłach posiadłości nadal stały na swoim miejscu, stara studnia, teraz już nieużywana, w dalszym ciągu ozdabiała to miejsce, a ukochane drzewo byłej modelki nadal rosło po lewej stronie, chociaż nie należało do tych młodych i bezpiecznych.
Kiedy Krzysiek zatrzymał pojazd, wszyscy wysiedli. Sara zaciągnęła się świerzym powietrzem, którego tak dawno nie doświadczyła i złapała lekko zdenerwowaną córkę za dłoń w geście wsparcia, kiedy dzieci rozbiegły się w różne strony ogrodzonego podwórka, słysząc za sobą prośbę Joanny, żeby uważali. Kobieta podeszła do siostry i siostrzenicy, w tym samym czasie co Krzysiek zaczął iść za swoimi pociechami. Widocznie chciał się odsunąć na bok i nie przeszkadzać w załatwianiu jakże ważnych spraw.
- Gotowe?- spytała z lekkim uśmiechem. Zdawała sobie sprawę, jakia ta sytuacja musi być dla nich trudna.- Wejdźmy do środka, bo inaczej zostaniemy przywitane na środku podwórka- wskazała dłonią drogę do drzwi wejściowych.
Kobiety z lekkim wachaniem ruszyły.
- Czy… rodzice wiedzą, że przyjechałam?- spytała Sara, kiedy już łapały za klamkę drzwi.
Siostra spojrzała na nią i lekko pokręciła głową.
- Wiem, powinnam była im powiedzieć, przepraszam. Po prostu pomyślałam, że fajnie byłoby zrobić im taką małą niespodziankę- wzruszyła lekko ramionami.
- Więc nie są przygotowani, super- bąknęła do siebie blondynka.
Weszły do środka. Ich nozdrza od razu zostały wypełnione zapachem świerzego ciasta. Sara zatrzymała się przy jednym z obrazów wiszących w korytarzu, kiedy rozpoznała malowidło. Kiedy miała siedemnaście lat, kupiła go rodzicom na ich rocznicę ślubu. Nie mogła uwierzyć, że nadal tam wisiał, chociaż nie należał do tych ładnych. W tym samym czasie Emilia razem z ciotką weszły do kuchni, gdzie układała nakrycia Krystyna.
- Cześć, mamo. Już jesteśmy- przywitała się Joanna, przytulając matkę.
- Oh, cześć, Joasiu- uśmiechnęła się, pogłębiając swoje zmarszczki. Wytarła dłonie w fartuch, który opinał jej biodra i wolno podeszła do wnuczki.- Emilciu… jak się czujesz?-bała się zrobić jakiś krok, żeby jej nie przestraszyć.
- Cześć. Bywało lepiej- uśmiechnęła się smutno.
Dziadkowie Emilii dowiedzieli się o wypadku w tym samym czasie co Joanna, więc wiedzieli o stanie kobiety.
- Nie pamiętasz mnie, prawda?- złapała ją za ramiona, żeby się jej przyjrzeć.
- Miałam raz taki niewielki przebłysk.. wspomnienie i cię zobaczyłam, ale była to chwila- pokręciła wolno głową. Mimo że nie pamiętała swojej babci zbyt dobrze, jedynie dzięki temu jednemu wspomnieniu, przestała się bać, kiedy zobaczyła jej dobrą twarz pooraną licznymi zmarszczkami. Nie dało się nie lubić tej kobiety.
- Cóż.. Bardzo się cieszę, że widzę cię całą i zdrową, słoneczko. Bardzo się bałam.
- Prawie nic mi nie jest- uśmiechnęła się lekko.
- Będzie ci przeszkadzało, kiedy cię uściskam?
Zawahała się, ale chwilę później lekko skinęła głową.
- Siadajcie i częstujcie się ciastem- wróciła do układania talerzy.- Krzysiek i dzieci są na dworze?
- Tak- przytaknęła Joanna.- Tylko.. mamo, bo mamy jeszcze jedną niespodziankę- spojrzała na Emilię, która lekko się do niej uśmiechnęła.
- Niespodziankę?- zdziwiła się kobieta.- Dla mnie? Kochanie, mnie nie tak łatwo zaskoczyć-zachichotała skrzepliwym głosem.
- Myślę, że tym razem się zdziwisz, uwierz, mamo- wycofała się na korytarz, gdzie Sara wcześniej wspominała stare lata, patrząc na znajomy obraz. Teraz stała lekko wystraszona z mocno bijącym sercem i najzwyczajniej bała się wejść dalej.
- Chodź- Joanna wyciągnęła w jej stronę swoją dłoń, którą chwyciła. Głośno wypuściła powietrze i weszły do kuchni w tym samym momencie, kiedy Krystyna odwróciła się w tamta stronę przodem z pełną dłonią sztućców.
- Za chwilę będzie obiad i..- zaczęła, ale nie dokończyła, widząc osoby stojące po drugiej stronie pomieszczenia. Sztućce z brzękiem wylądowały na podłodze, wydając nieprzyjemny odgłos. Kobieta szeroko otworzyła oczy i zakryła usta dłonią, a po jej policzku spłynęła łza.
- To ta niespodzianka- powiedziała Joanna, podchodząc do Emilii, która stała i przyglądała się kobietom.
Sara nie ruszyła się z miejsca. Nie wiedziała, co zrobić. Cała jej odwaga odpłynęła. Oto po dwudziestu trzech latach stała przed własną matką. Gdyby nie słyszała wcześniej jej głosu, nie poznałaby jej. Za to Krystyna od razu rozpoznała córkę, której losy przez wszystkie lata śledziła dzięki prasie, a następnie Emilii. Często była z niej dumna, że tyle w swoim życiu osiągnęła, ale tęskniła. Bardzo tęskniła za jedną ze swoich córek. Cierpiała, żyjąc zmyślą, że straciła drugą ze swoich dziewczynek, a teraz jedna z nich stała w jej kuchni.
-Matko kochana- szepnęła.- S.. Sara?- spytała jakby dla pewności.
- Cześć, mamo- w jej oczach pojawiły się łzy.
- Nie mogę uwierzyć…- nie odrywała od niej wzroku podobnie jak Sara od Krystyny.- Sarunia moja kochana- po jej policzkach zaczęły lecieć łzy wiekości gruchu. Po chwili dołączyła do niej była modelka, ale i Emilia musiała wytrzeć łzę z policzka.
Staruszka szybkim krokiem zamknęła przestrzeń pomiędzy nią a córką, zamykając ją w mocnym uścisku. Zaczęły sobie nawzajem płakać w ramiona. Krystyna głaskała ją po włosach, jak małą dziewczynkę. Lekko odchyliła się od niej, kładąc dłonie na jej policzkach. Patrzyła prosto w jej zapłakane oczy.
- Moja córunia… Moja kochana…- dławiła się własnymi łzami.- Wróciłaś do mnie… Jesteś tutaj… Jesteś w domu, swoim domu…
- Przepraszam, mamo. Tak bardzo przepraszam za te wszystkie lata- wtuliła się w jej pierś.- Tak bardzo żałuję..
- Saruś, już dawno ci wybaczyłam i tylko czekałam na twój przyjazd.. Tak bardzo się cieszę… Kochana moja… Tyle lat cię nie widziałam..
- Ja też bardzo się cieszę, że cię widzę, mamo. Tak bardzo żałuję, że byłam taka…
- Csii…- uciszyła ją.- Już koniec o tym. Jesteś tu i to jest ważne, kochanie. Moja malutka- jeszcze mocniej ją przytuliła.
Joanna spojrzała na siostrzenicę w tym samym czasie, kiedy ona odwróciła głowę w jej kierunku. Obie płakały ze szczęścia, ale nie aż tak jak pozostałe dwie kobiety. Aśka uśmiechnęła się do Emilii szeroko. „Gdybyś tylko wiedziała, że to było twoje marzenie, żeby się pogodziły” pomyślała. Emilia od wielu lat próbowała robić wszystko, żeby Sara się przełamała, ale nigdy jej się to nie udało. Gdyby to pamiętała z pewnością byłaby przeszczęśliwa. Ale teraz też była. Jej rodzina się pogodziła.
Głowy wszystkich odwróciły się w stronę progu, kiedy usłyszały, że ktoś do nich dołączył. W drzwiach stał Julek, dziadek Emilii. Szeroko otworzył oczy, kiedy zobaczył, kto znajduje się w jego kuchni.Najdłużej zatrzymał swój wzrok na starszej córce, która w dalszym ciągu była obejmowana przez Krytynę. Sara też na niego patrzyła. Lekko się obawiała. W końcu to był człowiek, który przed laty postawił jej ultimatum, które zmieniło jej życie na zawsze. Człowiek tak surowy, jak niejeden żołnież. Może skutkiem tego było to, że przez kilka lat służył w wojsku. Zawsze trzymał dyscyplinę w domu.
Zapadła cisza. Sara wytarła łzy z policzków, wyswobadzając się z objęć matki, która nadal płakała.
- Tato..
- Sara?- także nie mógł uwierzyć własnym starym oczom, które już zawodziły.- Córko…
Wolnym krokiem z powodu problemów z kręgosłupem, podszedł do Sary i zatrzymał się metr od niej.
- Ty? Tutaj?
- Jak widać..
- A.. ale.. oh, Sara, wybaczysz mi?- złapał ją spracowanymi dłońmi za rękę, zamykając ją w swoich.
- Oczywiście- przytaknęła szybko.- Zrozumiałam, jak dużo błędów popełniłam i postanowiłam naprawić chociaż część z nich.
- Dziwnie mówisz- złączył brwi w jedną.- Amerykanka się znalazła- wiedziała, że żartował.Zawsze taki był.- Przyjechałaś- stwierdził.
- Tak- skinęła głową.- Przyjechałam naprawić błędy.
W jednej chwili znalazła się w objęciach ojca. Kamień spadł jej z serca. Tak bardzo tęskniła zarówno za matką jak i za ojcem. Sama sobie nawet do końca z tego nie zdawała sprawy, jak bardzo brakowało jej rodziców przez te wszystkie lata. A teraz ich odzyskała.
- Prawdziwy cud- powiedziała Krystyna.- Tak dużo się modliłam, żebyś wróciła i w końcu moje prośby zostały wysłuchane- teraz to ona przechwyciła Sarę w swoje ramiona.- Julek, przywitaj się z wnuczką i Asią- pokręciła z rozbawieniem głową.
-Przepraszam was- podszedł do wspomnianych osób.- Po prostu…- nie potrafił znaleźć odpowiednich słów na opisanie tego, co czuł.
- Rozumiemy i także bardzo się cieszymy- przerwała mu Joanna.
Starzec przytulił swoją wnuczkę, a następnie młodszą córkę.
Wszyscy usiedli przy stole, gdy do domu wrócił Krzysiek z dziećmi. Kiedy zjedli obiad przygotowany przez Krystynę, zajęli się rozmową. Każdy coś opowiadał, starsi nie mogli się nacieszyć obecnością obu córek i wnuczki. Żałowali jedynie, że nie było z nimi Kamila. Nie unikali jego tematu. Wiedzieli, że tak nie można. Musieli po prostu pogodzić się z jego utratą raz na zawsze. Nawet Emilia, która niewiele pamiętała, czuła smutek podczas rozmowy o ojcu. Na szczęście, lub nie, kiedy temat został zmieniony, myśli o nim zepchnęła na dalszy plan. Wsłuchiwała się w rozmowy z nadzieją, że coś sobie przypomni. Teraz to był jej jedyny cel. Wiedziała, że musi uzbroić się w cierpliwość, ale niepokoiła się. W Nowym Jorku chodziła do lekarza na kontrolę. Uznał, że dobry byłby dla Emilii taki wyjazd, więc już dwa dni później wsiadła w samolot razem z ciotką i matką.
Wszyscy siedzieli tak do późnego wieczora. Dzieci zostały położone spać, a reszcie nawet do głowy nie przyszło, żeby odpocząć. Mieli wiele lat do nadrobienia. Emilia zrobiła sporo zdjęć, które chciała wywołac i włożyć do albumu. Pomyslała, że to bardzo fajne, kiedy ma się wspomnienia uwiecznione na fotografiach. Po kilku latach można powspominać, przypomnieć sobie daną chwilę. Było to niezastąpione. Słuchając starszych, z zaskoczeniem uznała, że czuje się tam, jak w domu. Otaczali ją życzliwi ludzie, którzy ją kochali, co wyczuwała z daleka. Uśmiechnęła się sama do siebie. Bardzo doceniała to, że ma najważniejsze osoby przy sobie. Miała rodzinę.
------------------------------------------------------
Cześć wszystkim!
Oto 34 rozdział :D
Ostatnio zrobiłam sobie ostatnio taką małą rozpiskę i niestety muszę napisać, że jestem zmuszona ominąć jeden wątek :( No ale niestety.. "Gotta go my own way" nie może ciągnąć się w nieskończoność, prawda?
W tym tygodniu 'wywiało mnie' na prawie drugi koniec Polski, gdzie nie miałam dostępu do internetu, ale wszystko co mam do nadrobienia, nadrobię ;)
Ostatnio też zaczęłam poprawiać pierwszą część opowiadania, czyli "Window on a new world". Zaczęłam czytać wszystko od początku i trochę zmieniać. Ale nie są to zmiany na tyle duże, żeby zmieniać coś w fabule. Po prostu bardziej są to błędy stylistyczne lub usuwam jakąś część rozdziału, żeby napisać ją innymi słowami.
To by było na tyle. Do następnego tygodnia!
Super rozdział:-) czytając go się popłakałam, niech Emilce już wróci pamięć!
OdpowiedzUsuńCieszę się, że Ci się podoba :) Chyba każdy by chciał, żeby odzyskała pamięć, ale nie ma tak łatwo ;)
UsuńSuper rozdział:-) czytając go się popłakałam, niech Emilce już wróci pamięć!
OdpowiedzUsuńPięknie... Na prawdę pięknie. Takie chwile są zawsze wzruszające, chyba mnie rozumiesz... ;') No cóż. '.' Cieszę się faktem, że nareszcie rodzina się pogodziła. A jednak dzisiaj mam dwa "ale". Bynajmniej nie są to błędy.
OdpowiedzUsuńPo pierwsze;
Rozdział niestety króciutki, ale to jak wspomniałam nie jest błąd, po prostu tak świetnie piszesz, że umysł domaga się więcej, a poprzedni też nie był długi.
Po drugie;
Był taki fragment, w którym napisałaś, że pozostawili dom Danny'emu, bo mu ufali... Wtedy poczułam, że może to być jeden z najgorszych błędów ich życia. Nie wiem co on zrobi. Nie mam pojęcia jak wykorzysta fakt, że jest sam i ma ogromne pole do popisu. Wiem, że na pewno tego nie zmarnuje. Ciarki przechodzą po plecach na myśl, że może zrobić coś okrutnego. Sprzeda willę i ucieknie? Zabierze wszystko wartościowe i da nogę? Zniszczy przedmioty, które mogłyby przypomnieć coś Emilli o feralnym liście? Bo jego na pewno spali.. Uch... Chcę więcej.
Weny i do następnego <3
Pomyślałam sobie, że dobrze by było, gdyby w końcu się pogodzili ;) Bo ile można się nie odzywać? Co do długości rozdziałów: są o wiele dłuższe niż na samym początku, więc nie ma co narzekać, ale postaram się o dłuższe ;)
UsuńA Danny.. Ma teraz spore pole do popisu :D
Dziękuję! <3
Pięknie Ci wyszedł ten rozdział. Niósł ze sobą tyle dobrych emocji, że naprawdę świetnie mi się go czytało. Nie ukrywam, byłam zaskoczona tą zmianą Sary i przede wszystkim tym, że zdecydowała się pogodzić z rodziną. To naprawdę nieprawdopodobne, ile zła się musiało wydarzyć, ile cierpień by zdecydowała się na pogodzenie z rodziną. W pewnym sensie dzięki śmierci Kamila.. Bo gdyby nie to, to Emilia nie miałaby wypadku, Joanna nie przyjechała do USA i dalsze wydarzenia również nie miałyby miejsca. To przykre, ale prawdziwe. W pewnym sensie Kamil oddał im przysługę. Boże, to koszmarnie brzmi:D
OdpowiedzUsuńWzruszająca była ta scena, w której Sara i matka wpadły sobie w ramiona. Nie przypuszczałam, że tak to będzie wyglądało. Żadnych spięć, kłótni, żadnego wypominania błędów. Tylko radość i łzy szczęścia. Pięknie to przedstawiłaś! Mam nadzieję, że pobyt w Polsce pozwoli Emilce przypomnieć sobie wydarzenia związane z jej życiem.
Ściskam! ;*
Dziękuję bardzo :) Tak, musiało się wydarzyć bardzo dużo, żeby zrozumiała swoje błędy, ale z drugiej strony lepiej późno niż wcale :D
UsuńMyślę, że mogę zdradzić, że pobyt w Polsce zmieni nawet bardzo dużo ;)
Pozdrawiam!:*
Tak się zastanawiałam jak rodzice Sary zareagują na to jak ich starsza córka przyjedzie. No i jak widać też czekali na nią. Dobrze, że się z nią pogodzili i wybaczyli jej błędy.
OdpowiedzUsuńSara i Emilia zostawiły wszystko w rękach Danny'ego. Jak on jest oszustem to nieciekawie może być.
Czekam na kolejny rozdział i życzę weny na ciąg dalszy.
Też myślę, że dobrze się stało, że się pogodzili ;) I tak, Danny jest oszustem, o czym nikt nie wie.
Usuń