piątek, 14 listopada 2014

Rozdział 11

   Emilia stała zszokowana  i tępo wpatrywała się w Bartka.  Takiej wiadomości się nie spodziewała.
   - J… jak popełnił samo… samobójstwo?- zaczęła się jąkać, co nie było do niej kompletnie podobne.
   - Brał narkotyki- wytłumaczył Bartek, podnosząc wzrok na Emilię.- Byłem z nim w kapeli, kiedy mieszkałem w Nowym Jorku- Emilia przypomniała sobie, jak wróciła z Polski na stałe do USA i ktoś wysłał jej link do strony kapeli, w której był Bartek. Dość szybko o tym zapomniała.- Przeprowadził się tam. On i Dagmara byli razem. Później zaczął brać narkotyki i z nim zerwała. Powiesił się w swoim pokoju.
   Emilia nie wiedziała, co ma powiedzieć. Przetwarzała te informacje w głowie, ale wciąż do niej to nie docierało.
   - Ale… Jake powinien wiedzieć, a nic nie powiedział. Kolegowali się do pewnego czasu. Później jakoś ich kontakt się urwał… ale powinien wiedzieć.
   - Wątpię. Powiedziałby ci.
   Emilia i Dagmara poznały Sama na imprezie właśnie u Jake’a. 
   W tej chwili rozdźwięczał się dzwonek komórki Emilii. Szybko ją wyciągnęła i przyłożyła do ucha.
   - Słucham.
   - Cześć, Emilia- był to Kamil, jej ojciec.
   - Cześć, tato- zdziwiła się jego telefonem. Nigdy do niej nie dzwonił. Chyba, że była to 
bardzo ważna sprawa.
   - Zabukowałem ci bilety lotnicze na pojutrze- powiedział. Emilia ściągnęła brwi.
   - Bez mojej wiedzy?- spytała poirytowana. Z jednej strony ciągle miała w głowie Sam'a a z drugiej to, co mówił do niej ojciec.
   - Chyba wystarczy ci tych wakacji, nie sądzisz? Musisz wrócić i zacząć szkolenie do przejęcia firmy.
   - Cholera jasna!- krzyknęła, tracąc nad sobą kontrolę. Miała wszystkiego już dość. Kevin, Sam, jej ojciec..- Czy ty nie zrozumiesz, że nie chcę twojej firmy?!- była wściekła. Do jej ojca mówiło się jak do ściany.- Nie. Chcę. Jej- powiedziała, kładąc nacisk na każde słowo. Bartek popatrzył na nią zdziwiony.
   - A ja chcę, żebyś ją przejęła. Przepiszę ją właśnie tobie, czy ci się to podoba, czy też nie.
   - A więc chcesz, żebym doprowadziła ją do ruiny? Tato, ja się nie znam na tego typu sprawach, jak prowadzenie firmy. Uczyłam się muzyki- nie interesowało ją, że wszystkiemu przysłuchiwał się Bartek.
   - I to był nasz błąd, że pozwoliliśmy ci na taki kierunek- Emilia nie mogła uwierzyć. Ojciec zawsze był po jej stronie, a teraz nagle zaczął wygłaszać swoje zdanie. No trochę za późno.
   - Spóźniłeś się, jak widać.
   - Bilet odbierzesz sobie na lotnisku. Odprawę już ci zrobiłem. Do zobaczenia- rozłączył się, a Emilia stała, patrząc wciąż na komórkę, z szeroko otwartymi oczami.
   - Coś się stało?- spytał ostrożnie Bartek.
   - Pojutrze wracam- bąknęła, chowając komórkę.
   - Szkoda…- wyrzucił puszkę po coli do odpowiedniego pojemnika.
   Stali tak chwilę w ciszy. Kobieta spojrzała na zegarek, który miała na nadgarstku. Zaczynało robić się późno.
   - Będę szła. Spędzę trochę czasu z Kaśką i Tomkiem- ruszyła w stronę wyjścia. W ostatniej chwili się odwróciła.- Jutro wpadnę jeszcze się pożegnać i w ogóle.
   - Spoko. Nigdzie się nie wybieram- puścił jej oczko.- Do zobaczenia jutro.
   - Cześć- wyszła.
   Droga do domu Kwaśniewskich nie zajęła jej dużo czasu. Kiedy tam dotarła, małżeństwo już wróciło z pracy.
   - Cześć- Emilia weszła do salonu, gdzie oboje siedzieli.
   - Cześć- odpowiedzieli razem.
   - Pojutrze wracam- poinformowała, siadając w fotelu.
   - Och. Już? Tak szybko?- zdziwiła się Katarzyna.
   - Tak. Muszę poszukać pracy- skłamała. Co prawda miała takie zamiary, ale mógł być problem z Kamilem.
   - Rozumiem.
   Komórka Emilii ponownie zaczęła wibrować. Poirytowana, wyciągnęła ją, spodziewając się, że dzwoni jej tata. Ku jej zdziwieniu na ekranie widniało imię Lucie, więc odebrała najszybciej, jak potrafiła, dając znak Kaście i Tomkowi, że pójdzie do siebie.
   - Cześć, Lucie- przywitała się po angielsku.
   - Cześć, Emilia.
   - Coś się stało, że dzwonisz?
   - Chciałam po prostu porozmawiać. Czy to takie dziwne?- słychać było, że jest lekko urażona.
   - Nie, przepraszam. Nigdy nie dzwoniłaś na pogaduszki. Zawsze miałaś bardzo napięty grafik- zauważyła.
   - Wiem, ale postanowiłam to zmienić. Ktoś mi ostatnio powiedział, że przez takie zachowanie mogłabym zniszczyć przyjaźń. A tego nie chcę. Chcę być na bieżąco w twoim życiu.
   - Ja w twoim też. Jak się czujesz?- Emilia przypomniała sobie o stanie Lucie. Nie mogła się do tej myśli przyzwyczaić. Nie wyobrażała sobie swojej przyjaciółki, jako matkę.
   - Czuję się dobrze. Miałam niezły ochrzan od menadżera- Emilia wyobraziła sobie, jak Lucie przewraca oczami.- Ale dał w końcu spokój. Mam teraz bardzo napięty grafik. Trzeba odbębnić niektóre roboty, zanim będzie widoczne, że… no wiesz- Emilia ściągnęła brwi. Pomyślała, czy aby Lucie nie wstydzi się tego, że spodziewa się dziecka?
   - Byłaś u lekarza?
   - Tak. Wszystko jest dobrze.
   - Dużo przytyłaś?- Emilia lekko się zaśmiała. Cieszyła się, że będzie przeszywaną ciocią.
   - Nic mi lepiej na ten temat nie mów- Lucie westchnęła.- Mój brzuch staje się coraz bardziej widoczny. Chodzę w o wiele szerszych ubraniach. Boję się, że ktoś zauważy. Jedna gazeta napisała już raz artykuł o tym , że troszkę mi się przytyło.
   - Nie powinni się domyśleć, ale, Lucie, przecież wiesz, że długo tego nie ukryjesz?
   - Wiem, Emilka, wiem. Ale na to nic nie poradzę. Ogłoszę, że na parę miesięcy idę na urlop, żeby odpocząć od tego wszystkiego. W końcu bez ani jednej przerwy jestem zabiegana od tylu lat… Czytałam trochę o tym i o tamtym… Nie powinnam jeszcze tyć, ale jak widać przybieram na wadze.
   - Różnie bywa.
   -Teraz jestem w drodze z Dublina do Londynu.
   - Więc obie jesteśmy chociaż w Europie- zauważyła.
   - Emilka, bardzo cię przepraszam, ale muszę kończyć. Zaraz wsiadam do samolotu.
   - Dobrze. Odezwij się jeszcze kiedyś.
   - Już niedługo będę miała mnóstwo czasu- bąknęła. Lucie zawsze miała bardzo wesoły głos, nawet kiedy była bardzo zmęczona, ale odkąd wiedziała o swoim stanie, jej ton głosu był taki… przygnębiony.
   - Dobrze. Więc do usłyszenia lub zobaczenia.
   - Pa. Tęsknię.
   - Ja też- rozłączyły się.

***
  
   Następny dzień minął Emilii bardzo szybko. Spędziła go z Katarzyną, która zrobiła sobie wolne w pracy i Zdzisławem. Dopiero wieczorem umówiła się z Bartkiem i jego kuzynkami, żeby się pożegnać.
   - Będziemy za tobą tęskniły- powiedziały prawie równocześnie bliźniaczki, a Emilii zachciało się śmiać. Były do siebie tak bardzo podobne.
   - Ja też będę tęskniła- przytuliła je obie.
   - Nie, my bardziej- sprzeciwiły się.
   - Wszyscy będziemy tęsknić tak samo- powiedział Bartek z uśmiechem. Podszedł do Emilii i objął ją ramionami.- Więc, jak? Do zobaczenia kiedyś tam?- spytał, kiedy się od siebie odsunęli.
   - Tak. Mam nadzieję- odpowiedziała.
   - No nie przesadzaj. Przecież 
jeszcze tu przyjedziesz- zauważył.
   - Pewnie kiedyś tak, ale nie sądzę, że nastąpi to w niedalekiej przyszłości.
   - Naprawdę cieszę się, że nie masz do mnie żalu.
   - Bartek, już to mówiłeś. Ile razy mam ci powtarzać? Nie chcę
 do nikogo chować urazy.
   - Dobra, dobra, zrozumiałem- zaśmiał się.
   - Muszę iść- powiedziała, zerkając ze smutkiem na zegarek.
   - No…- podszedł do niej i pocałował ją w policzek.
   Emilia uśmiechnęła się lekko.
   - Cześć- powiedziała do wszystkich i odwróciła się na pięcie, machając im ostatni raz.
   - Do zobaczenia- usłyszała jeszcze.


***

   Kiedy Emilia wyszła z odprawy na lotnisku La Guardia, Kamil czekał na nią przy wyjściu. Kobieta była niemało zaskoczona obecnością jej ojca, który nigdy nie przyjeżdżał po nią na lotnisko, kiedy z skądś wracała.
   - Cześć, tato- przytuliła go.- Co tu robisz?
   - Przyjechałem po ciebie- uśmiechnął się.
   - Nigdy tego nie robiłeś- zauważyła. Wziął od niej walizkę.
   - Dzisiaj mam ku temu powód- uśmiechnął się tajemniczo.- Mam dla ciebie niespodziankę.
   - Jaką?- spytała. Ruszyli w stronę ogromnych rozmiarów parkingu.
   - Sprzedałem twój samochód.
   - Co?!- krzyknęła tak, że grupka osób odwróciła się w ich stronę.- Dlaczego to zrobiłeś?!
   - Miał już swoje lata- wzruszył ramionami.
   - Miał tylko siedem lat- bąknęła.
   - Dla ciebie tylko, dla mnie aż. Był stary. Dostałaś go, żeby nie jeździć do szkoły taksówką. Stać nas na nowy, więc dlaczego miałabyś jeździć czymś tak podstarzałym?
   - Lubiłam go. A na następny chciałam sama zarobić.
   - Ale cię wyręczyłem i…
   - Chwila- przerwała mu.- Jak to mnie wyręczyłeś? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że…
   - Kupiłem ci nowy samochód- dokończył za nią.
   - Tato- jęknęła.- Dlaczego? Wcale go nie chciałam.
   - Ale go kupiłem, bo nie wypada, żeby moja córka jeździła czymś starym.
   - Nie był aż tak stary.
   - Dla mnie był. Proszę- dał jej kluczyki.- Odwróć się.
   Emilia posłusznie wykonała obrót i stanęła jak wryta. Myślała, że oczy wypadną jej z orbit.
   - Najnowsze audi Q7. Prosto z salonu- powiedział Kamil, podchodząc do córki.
   Przed nimi stało nowe białe auto z przyciemnianymi szybami. Był śliczny i taki… nowy.
   - Podoba ci się?- spytał Kamil.
   - Oczywiście, że tak… ale… tato…
   - Emily, czy ty nie możesz po prostu podziękować i tyle?
   - Dziękuję- powiedziała i przytuliła ojca.- Naprawdę dziękuję.
   Wsiedli. Emilia na miejscu kierowcy. Była zachwycona i chociaż nie chciała, żeby rodzice dawali jej tak drogie prezenty, cieszyła się z niego. W środku pachniało jeszcze nowością. Przekręciła kluczyk w stacyjce i ruszyli. Emilia jechała bardzo ostrożnie. Bała się, że uszkodzi nowy samochód, a tego nie chciała.
   Gdy dojechali pod willę Zielonków, kobieta dała swojemu ojcu kluczyki, aby ten odstawił samochód na odpowiednie miejsce. Sama wzięła walizkę i weszła do domu. Odstawiła torbę przy schodach, kierując się do salonu, żeby przywitać się z Sarą. Już idąc w tamtym kierunku, usłyszała czyjeś głosy. Zdziwiła się, bo mało kto ich odwiedzał. Weszła do salonu i w pierwszej chwili myślała, że zacznie piszczeć.
   - Pani Elizabeth!- powiedziała z radością. Podbiegła do kobiety i mocno ją przytuliła.- Co pani tu robi?
   - Przyjechałam was odwiedzić- odpowiedziała kobieta z szerokim uśmiechem na twarzy.
   Emilia szczerze się cieszyła z tej wizyty.
   Elisabeth Collins była matką Kevina. Emilia od samego początku miała znakomite kontakty z kobietą. Bardzo się lubiły, choć rzadko się spotykały z powodu ich miejsc zamieszkania. Jednak jakoś to było.
   - Myślałam, że jesteś w Polsce- powiedziała pani Collins, kiedy Emilia usiadł obok swojej mamy.
   - Dopiero wróciłam. Cieszę się z pani przyjazdu. A…- zawahała się.- Kevin przyjechał z panią?
   - Przywiózł mnie- odpowiedziała. Wiedziała, jak jest między Emilią, a jej synem.- Pojechał teraz do jakiegoś kolegi. Ma po mnie wpaść później.
   - Czy on wie, że tu jestem?
   - Nie- spodziewała się takiej odpowiedzi.- Wiedział, że jesteś w Polsce, ale nie spodziewał się, że wrócisz.
   - Co u pani 
ciekawego?- zmieniła temat.
   - Nic szczególnego…
   - Była pani może w Paryżu?
   Elisabeth była tam kiedyś dozorczynią w jednym z budynków.
   - Nie. Już nie zamierzam się ruszać ze Stanów- uśmiechnęła się.- Za stara jestem na te wszystkie podróże.
   - Niech pani nie przesadza. Nie jest pani jeszcze stara.
   - Jestem, jestem. Przykro mi, że tak wyszło z Kevinem- powiedziała nagle. Emilia spuściła głowę i zaczęła bawić się swoimi palcami.- Nie mogę go usprawiedliwiać, ale to nie jest zły chłopak.
   - Wiem- szepnęła Emilia. Zerknęła na Sarę, która siedziała obok niej. Uśmiechnęła się do niej lekko.
   - Nie chcę o tym rozmawiać- powiedziała szybko. Chciała zapomnieć o swoim byłym narzeczonym.
   Jednak nie było to jej dane, bo dziesięć minut później, kiedy trzy kobiety w najlepsze rozmawiały, do salonu wkroczył pewnym krokiem Kevin. Niczego nieświadoma 
Emilia, podniosła wzrok. Gdy dostrzegła mężczyznę, wyprostowała się dumnie. Nie chciała dawać Kevinowi żadnej satysfakcji.
   Nie wiedziała, czego ma się spodziewać.

---------------------------------------------------------------------------------------
Witam! :D
Napiszę szczerze, że ostatnio się trochę przeraziłam... Wchodziłam co jakiś czas tutaj, a tu dwa komentarze... Nie wiem czy osoby, które głosowały w ankiecie, czytają to, czy tylko ot tak zagłosowały, ale mam nadzieję, że to pierwsze. Nie zmuszam nikogo do komentowania ani nic tylko po prostu ostatnio dużo nad tym myślałam i boję się, że zanudzam tą historią. Mam niezłe wyrzuty sumienia...
Z tego co się zorientowałam jest kilka osób, które z różnych powodów nie komentują, ale chociaż wiem, że czytają. I to mnie trochę uspokaja ;)
Chciałam jakoś tak fajnie zakończyć tą notkę, a tu lipa, bo nie mam pojęcia jak xD
Więc do następnego! :*

6 komentarzy:

  1. _Hej, ;D
    Zakładkę spam sprawdzam raz na jakiś czas - często usuwam stamtąd jakiekolwiek reklamy. Dziękuję za informowanie mnie. Gdy mam czas - przychodzę tu, oczywiście czytam, ale nie zawsze pozostawię komentarz. Ty chyba też dawno nie czytałaś moich postów xD
    Informuj, bo nadal tu zaglądam, choć mało kiedy wypowiadam sie.
    Też cierpię na brak czytelników, choć na SP mam góra dwóch ;) Lepsze to, niż nic. Bo cieszę się z każdego komentarza.
    Tak, mam mało czasu, bo mam około 10 blogów, i cieżko mi ogarnąć, ale uwielbiam blogowanie, i to jest silniejsze ode mnie.

    Pozdrawiam ;*
    _________________________
    siostrzenica-policjanta.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hej ;)
      U mnie jest dość podobna sytuacja, bo czytam Twoje posty, ale nie zawsze komentuję.
      Jasne, że nadal będę Cię informowała.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  2. Rozdział świetny ale mam nadzieje, że to nie koniec wątku Emilii i Bartka;) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że rozdział się podobał ;) A czy to koniec ich wątku? Tego jeszcze szczerze nie wiem.
      Pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ojciec Emilii jest po prostu okropny! Do niego rzeczywiście nic nie dociera. Kiedyś myślałam, że tylko matka jest taką zołzą, a teraz jak ona się uspokoiła to ojczulek zaczął. Rozumiem (w miarę), że decydowali o jej życiu gdy była mała, nastoletnia. Ale na Boga, teraz jest odpowiedzialną, dorosłą kobietą i chyba sama wie co jest dla niej dobre i co chce robić w życiu.Ten rozdział mega podniósł mi ciśnienie, poważnie! Nie mogę pojąć jak można zachowywać się tak jak Kamil! Na jej miejscu wcale nie poleciałabym tym samolotem. Na złość. I żeby zrozumieli, że nie tańczę jak mi zagrają.

    Ciekawa jestem jak przebiegnie spotkanie Kevina i Emilki. Odezwie się coś? Zachowa jak facet? Czy nadal będzie zachowywał jak ostatni łoś i nie zrobi nic? Nie chciałabym być na jej miejscu. To spotkanie na pewno bardzo ją zaboli...

    Pozdrawiam i czekam na kolejny!:*
    I wcale nie zanudzasz! Mnie mega ciekawi ten wątek romantyczny;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczerze nie wiem, czy mam się cieszyć, że wywołałam w Tobie takie emocje, czy nie xd
      Rodzice Emilii są dość... dziwni(?). Ale każdy ma przecież własny charakter.
      Spotkanie.. no cóż. Na ten temat się nie wypowiem. Zapraszam na kolejny rozdział ;)
      Cieszę się, że Cię nie zanudzam. Dużo to dla mnie znaczy, że jednak mam tych czytelników :)
      Pozdrawiam!

      Usuń