- Jak tam twoja babcia radzi
sobie z uprawami?- spytała Dagmara, kiedy pewnego dnia uczyła się razem z
Emilią w jej pokoju.
- Dobrze. Czemu pytasz?- przygryzła końcówkę ołówka, leżąc na łóżku pupą do góry.
- Widziałam ją ostatnio z panem Zdzisławem. Pomagał jej nieść zakupy.
- I co?- Emilia nie rozumiała, o co chodzi przyjaciółce.
Pan Zdzisław mieszkał naprzeciwko. Był wdowcem, mniej więcej w wieku babci Emilii i należał do grupy tych milszych osób w podeszłym wieku.
- Moim zdaniem coś ich łączy.
Emilia zrobiła okrągłe oczy. ,,Babcia i pan Zdzisław z naprzeciwka? Nie, to niemożliwe” pomyślała. Zielonka znała mężczyznę, ale nie za dobrze. Jak zgadywała, nie lubił wychodzić z domu, bo bardzo rzadko go widywała. Nawet jej babcia nie miała z nim bliższych kontaktów, więc sugestia Dagmary była niedorzeczna.
Blondynka spojrzała na Formańską.
- Naprawdę?- chciała się upewnić. Daga skinęła głową.- Pan Zdzisław i babcia?
- Gdybyś zobaczyła, jak on na nią patrzył, nie miałabyś wątpliwości.
- Przecież… ale… jak?- wydukała, a jej przyjaciółka zaczęła się chichrać. Po chwili dołączyła do niej Emilia.
Kiedy zwijały się ze śmiechu jakieś dobre pięć minut, do pokoju weszła Janina. Była ubrana w elegancką bluzkę i jasne spodnie, co było do niej całkowicie niepodobne. W dodatku miała pomalowane usta i korale na szyi! ,,Gdzie ja miałam oczy?” pomyślała Emilia, patrząc na nią zdumiona. Daga miała racje!
- A co tu tak wesoło?- zapytała Janina, stając w progu.
Na chwile odebrało im mowę.
- Przypomniałyśmy sobie coś śmiesznego- wypaliła Dagmara. Nie chciały zdradzać swoich podejrzeń.
- Nie czekajcie na mnie z kolacją. Idę na działkę…- powiedziała, poprawiając fryzurę.
- W tym stroju?- zapytała Emilia, podnosząc jedną brew do góry.- Raczej pomyślałabym, że na randkę.
- Na randkę?! Coś ty!- oburzyła się Jaśka, płoniąc się niczym nastolatka.
- Emilka chciała powiedzieć, że ładnie pani wygląda- Dagmara mrugnęła okiem do Emilii, powstrzymując chichot. Nie mogła się opanować.
- Dokładnie to chciałam powiedzieć- pokiwała głową Emilia, wstając z łóżka. Następnie podeszła do Janiny.- A dla kogo to ciasto?- zapytała, patrząc do koszyka, trzymanego przez jej babcię w ręku.
- Dla kogo?... Dla mnie- mówiła wyraźnie zbita z tropu.
- Przecież ty nie jesz słodyczy- zauważyła Emilia.
Janina udała, że nie słyszy i wyszła, bąkając coś na temat kolacji, która była do podgrzania w lodówce.
Jednak dziewczyny się nie poddały i musiały się upewnić, czy rzeczywiście babcia Emilii przeżywa drugą młodość. Podążyły tuż za nią. Droga nie trwała zbyt długo, ale przybyły na miejsce kilka minut po kobiecie. Już z daleka dobiegł je perlisty śmiech. Po chwili między listkami drzew, których nie było już za dużo, zobaczyły Janinę i pana Zdzisława, siedzących blisko siebie na ławce. On trzymał ją za rękę, a ona opowiadała mu coś ożywiona. Z jej twarzy nie znikał pogodny uśmiech, przez który jej zmarszczki stawały się jeszcze głębsze.
- Dzień dobry- zawołały dziewczyny, otwierając furtkę.
Zarówno jak pan Zdzisław tak i Janina popatrzyli na nie zaskoczeni. Oboje spalili klasycznego buraka i jedno przez drugie próbowało się wytłumaczyć.
- Zdzisiu… to znaczy Zdzisław pomógł mi… pozagrabiać liście- powiedziała Janina wskazując na kosz liści.
Nie było szans, żeby przez tak krótki czas to zrobili.
- Ja… Tego… W rzeczy samej…- dodał sąsiad, wycierając czoło chusteczką.
- Chciałyśmy ci pomóc- Emilia zerknęła na Dagmarę z uśmiechem. Miała ochotę zakołysać brwiami, ale tego nie zrobiła.
- Nie!- starsi państwo zawołali chórem.- Radzimy sobie.
Nastolatki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i o mały włos, a zaczęłyby się śmiać w głos.
- Jeżeli się wam nudzi, to przyjechał syn Zdzisława- powiedziała Janina.- Ten, który ci Emilko, wszystko załatwiał w szkole- zwróciła się do wnuczki.
- Dobrze. Pójdę do niego- odpowiedziała dziewczyna, kiwając głową z uśmiechem.- Do widzenia.
Pomachały im na pożegnanie i wyszły z działki.
Dziewczyny całą drogę powrotną przegadały o miłości rodzącej się w ogrodzie babci Emilii. Śmiały się w niebogłosy.
- Mam coś dla ciebie- powiedziała Dagmara, kiedy stały przed jej domem. Uśmiechała się szeroko, co nie było nowością.
- Mam się bać?- Emilia się zaśmiała.
- Poczekaj tu- rozkazała brunetka i na chwilę zniknęła za drzwiami swojego domu. Po jakiejś minucie wróciła z grubą kopertą wypchaną po brzegi tak, że nawet jeśli ktoś by próbował, nie zakleiłby jej.- To do ciebie.
Emilia wzięła do dłoni prezent, zaglądając do środka. Był tam wepchany spory stos zdjęć.
- Wywołałam je dla ciebie i dla mnie na pamiątkę.
- To są zdjęcia z naszego wyjazdu do Nowego Jorku?- spytała dla pewności Emilia.
- Tak- brunetka pokiwała głową.- Za kilka lat powspominamy, jak to było- na chwilę posmutniała, ale szybko powrócił jej stały uśmiech.
- Jej, dziękuję. Naprawdę. Sporo ich- były też dość ciężkie.- Może oddam ci pieniądze?
- Nie wygłupiaj się- Dagmara machnęła dłonią w powietrzu, bagatelizując sprawę.- Jak prezent to prezent.
- Dziękuję- powtórzyła Emilia, chowając fotografie do swojej torebki, którą miała przerzuconą przez ramię.
W tej chwili z domu wyszedł Bartek. Miał na sobie dres, a na ramieniu sportową torbę. Nie odezwał się ani słowem, więc Emilia złapała go za dłoń, kiedy ją mijał. Zmarszczył czoło.
- Co?- warknął.
Teraz to Emilia zmarszczyła czoło. Zmieszała się.
- Nic- wzruszyła ramionami, puszczając jego dłoń.- chciałam się przywitać. Nie widzieliśmy się dzisiaj.
- Śpieszę się na trening- zerknął na swoją siostrę. Patrzył wszędzie, ale nie na Emilię, co trochę ją zezłościło, ale też zaniepokoiło.
- Popatrz na mnie- nie zauważyła nawet, kiedy Dagmara od nich odeszła.- Ej- złapała jego twarz w swoje dłonie, zmuszając, żeby na nią patrzył.- Coś się stało?
- Nie.
- Ale coś jest nie tak. Widzę to- patrzyła mu prosto w oczy.
- Wszystko jest OK.? Jasne?- strącił jej dłonie i zrobił krok w stronę swojego samochodu, który zaparkował przy krawężniku.- Śpieszę się- ruszył w jego kierunku.
- Mogę pojechać z tobą?- spytała niepewnie. Nie wiedziała, o co mu chodziło.
- Będziesz się nudziła- bąkną, wrzucając swoją torbę na tylne siedzenia pojazdu. Emilia podeszła bliżej.
- Popatrzę jak gracie- wzruszyła ramieniem.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł- otworzył drzwi od strony kierowcy, ale nie wsiadł.- Widzimy się jutro- dopiero po tych słowach zanurzył się w samochodzie i po chwili odjechał z piskiem opon.
Emilia patrzyła jak odjeżdża z jednym wielkim mętlikiem w głowie. Nie rozumiała jego zachowania, ale postanowiła przypisać to zmęczeniu lub złemu humorowi, który każdemu się przecież zdarzał. Wróciła do domu swojej babci i od razu poszła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i wysypała przed siebie wszystkie zdjęcia z koperty, jakie dostała od Dagmary. Zaczęła oglądać każdą jedną fotografię. Tak jak się spodziewała, Formańska sfotografowała praktycznie wszystko: ich podróż, limuzynę, Times Square, ich wygłupy, willę Zielonków, wyjście do Jake’a i taniec Emilii z organizatorem imprezy, grę w kręgle, przygotowania przed rozdaniem nagród.. Znalazło się też zdjęcie, które zrobiła im gosposia przed samym wyjściem i to właśnie najbardziej spodobało się Emilii, bo każdy na niej był. Zapamiętała w głowie, żeby w najbliższym czasie kupić album i poukładać w nim zdjęcia.
Wieczorem Zielonka postanowiła odwiedzić Tomasza. Przeszła na drugą stronę ulicy i zadzwoniła dzwonkiem. Drzwi otworzył jej wysoki mężczyzna o kasztanowych włosach i szerokim uśmiechu. Ubrany był w spodnie dresowe i koszulkę. Emilia domyśliła się, że to właśnie jest Tomasz. Wcześniej nigdy go nie widziała. Pierwszym, co rzuciło się jej w oczy był jego wygląd. Był po prostu młodszą wersją pana Zdzisława!
- Dzień dobry- przywitała się z nieśmiałym uśmiechem.
- Dzień dobry- badawczo się jej przyglądał. Znał Kamila, ale jej nie.
- Jestem Emilia Zielonka- przedstawiła się.
- Ach, tak Wiedziałem, że cię skądś kojarzę, ale nie wiedziałem, skąd. Miło mi cię wreszcie poznać. Wejdź- otworzył szerzej drzwi.
Dziewczyna weszła, ale zatrzymała się w korytarzu.
- Chciałabym panu podziękować- powiedziała, odwracając się w jego stronę.- Za to, że załatwił pan mi to wszystko w szkole…
- Nie masz za co dziękować- przerwał jej.- Lubię pomagać. I nie mów do mnie ,,pan”. Tomek jestem- nie przestawał się uśmiechać.
- Dobrze- Emilia odwzajemniła uśmiech.- To dla ciebie- wyciągnęła w jego stronę najdłuższą, jaką udało się jej znaleźć w sklepie spożywczym, czekoladę z orzechami.
- Dziękuję- uśmiechną się szerzej.- Wejdź dalej- zachęcał.
- Nie, dziękuję- pokręciła głową.- Może innym razem. Przyszłam tylko podziękować, bo wcześniej nie było okazji.
- Tak, to prawda. Studiuję w Warszawie.
- Pójdę już. Muszę jeszcze odrobić lekcje..- dziewczyna odwróciła się na pięcie.
- Szkoda. Wpadnij kiedyś.
- Jeśli będę miała czas, to oczywiście- uśmiechnęła się, wychodząc na zewnątrz.
Tomek zatrzymał się w progu. Pożegnali się i dziewczyna szybkim krokiem przecięła ulicę. Kiedy stała już przed swoimi drzwiami, wkładając kluczyk w drzwi (Janiny dalej nie było) coś przykuło jej uwagę. Wychyliła się lekko, żeby mieć lepszy widok. Bartek wrócił do domu, parkując swój samochód na podjeździe. Ale nie był sam. Z pojazdu wynurzyło się też jego dwóch kolegów. Śmiali się z czegoś w głos. Zniknęli jej z pola widzenia, nawet jej nie zauważając, a nastolatka poczuła w sercu smutek. Więc nie miał złego humoru. W takim razie, dlaczego tak ją wtedy potraktował? Westchnęła cicho i weszła do domu, zamykając za sobą drzwi. Czuła, że za chwilę się popłacze, więc jak najszybciej chciała zniknąć w swoim pokoju. Tak jak przypuszczała, kiedy tylko poczuła pod swoją głową poduszkę, rozpłakała się.
- Dobrze. Czemu pytasz?- przygryzła końcówkę ołówka, leżąc na łóżku pupą do góry.
- Widziałam ją ostatnio z panem Zdzisławem. Pomagał jej nieść zakupy.
- I co?- Emilia nie rozumiała, o co chodzi przyjaciółce.
Pan Zdzisław mieszkał naprzeciwko. Był wdowcem, mniej więcej w wieku babci Emilii i należał do grupy tych milszych osób w podeszłym wieku.
- Moim zdaniem coś ich łączy.
Emilia zrobiła okrągłe oczy. ,,Babcia i pan Zdzisław z naprzeciwka? Nie, to niemożliwe” pomyślała. Zielonka znała mężczyznę, ale nie za dobrze. Jak zgadywała, nie lubił wychodzić z domu, bo bardzo rzadko go widywała. Nawet jej babcia nie miała z nim bliższych kontaktów, więc sugestia Dagmary była niedorzeczna.
Blondynka spojrzała na Formańską.
- Naprawdę?- chciała się upewnić. Daga skinęła głową.- Pan Zdzisław i babcia?
- Gdybyś zobaczyła, jak on na nią patrzył, nie miałabyś wątpliwości.
- Przecież… ale… jak?- wydukała, a jej przyjaciółka zaczęła się chichrać. Po chwili dołączyła do niej Emilia.
Kiedy zwijały się ze śmiechu jakieś dobre pięć minut, do pokoju weszła Janina. Była ubrana w elegancką bluzkę i jasne spodnie, co było do niej całkowicie niepodobne. W dodatku miała pomalowane usta i korale na szyi! ,,Gdzie ja miałam oczy?” pomyślała Emilia, patrząc na nią zdumiona. Daga miała racje!
- A co tu tak wesoło?- zapytała Janina, stając w progu.
Na chwile odebrało im mowę.
- Przypomniałyśmy sobie coś śmiesznego- wypaliła Dagmara. Nie chciały zdradzać swoich podejrzeń.
- Nie czekajcie na mnie z kolacją. Idę na działkę…- powiedziała, poprawiając fryzurę.
- W tym stroju?- zapytała Emilia, podnosząc jedną brew do góry.- Raczej pomyślałabym, że na randkę.
- Na randkę?! Coś ty!- oburzyła się Jaśka, płoniąc się niczym nastolatka.
- Emilka chciała powiedzieć, że ładnie pani wygląda- Dagmara mrugnęła okiem do Emilii, powstrzymując chichot. Nie mogła się opanować.
- Dokładnie to chciałam powiedzieć- pokiwała głową Emilia, wstając z łóżka. Następnie podeszła do Janiny.- A dla kogo to ciasto?- zapytała, patrząc do koszyka, trzymanego przez jej babcię w ręku.
- Dla kogo?... Dla mnie- mówiła wyraźnie zbita z tropu.
- Przecież ty nie jesz słodyczy- zauważyła Emilia.
Janina udała, że nie słyszy i wyszła, bąkając coś na temat kolacji, która była do podgrzania w lodówce.
Jednak dziewczyny się nie poddały i musiały się upewnić, czy rzeczywiście babcia Emilii przeżywa drugą młodość. Podążyły tuż za nią. Droga nie trwała zbyt długo, ale przybyły na miejsce kilka minut po kobiecie. Już z daleka dobiegł je perlisty śmiech. Po chwili między listkami drzew, których nie było już za dużo, zobaczyły Janinę i pana Zdzisława, siedzących blisko siebie na ławce. On trzymał ją za rękę, a ona opowiadała mu coś ożywiona. Z jej twarzy nie znikał pogodny uśmiech, przez który jej zmarszczki stawały się jeszcze głębsze.
- Dzień dobry- zawołały dziewczyny, otwierając furtkę.
Zarówno jak pan Zdzisław tak i Janina popatrzyli na nie zaskoczeni. Oboje spalili klasycznego buraka i jedno przez drugie próbowało się wytłumaczyć.
- Zdzisiu… to znaczy Zdzisław pomógł mi… pozagrabiać liście- powiedziała Janina wskazując na kosz liści.
Nie było szans, żeby przez tak krótki czas to zrobili.
- Ja… Tego… W rzeczy samej…- dodał sąsiad, wycierając czoło chusteczką.
- Chciałyśmy ci pomóc- Emilia zerknęła na Dagmarę z uśmiechem. Miała ochotę zakołysać brwiami, ale tego nie zrobiła.
- Nie!- starsi państwo zawołali chórem.- Radzimy sobie.
Nastolatki wymieniły porozumiewawcze spojrzenia i o mały włos, a zaczęłyby się śmiać w głos.
- Jeżeli się wam nudzi, to przyjechał syn Zdzisława- powiedziała Janina.- Ten, który ci Emilko, wszystko załatwiał w szkole- zwróciła się do wnuczki.
- Dobrze. Pójdę do niego- odpowiedziała dziewczyna, kiwając głową z uśmiechem.- Do widzenia.
Pomachały im na pożegnanie i wyszły z działki.
Dziewczyny całą drogę powrotną przegadały o miłości rodzącej się w ogrodzie babci Emilii. Śmiały się w niebogłosy.
- Mam coś dla ciebie- powiedziała Dagmara, kiedy stały przed jej domem. Uśmiechała się szeroko, co nie było nowością.
- Mam się bać?- Emilia się zaśmiała.
- Poczekaj tu- rozkazała brunetka i na chwilę zniknęła za drzwiami swojego domu. Po jakiejś minucie wróciła z grubą kopertą wypchaną po brzegi tak, że nawet jeśli ktoś by próbował, nie zakleiłby jej.- To do ciebie.
Emilia wzięła do dłoni prezent, zaglądając do środka. Był tam wepchany spory stos zdjęć.
- Wywołałam je dla ciebie i dla mnie na pamiątkę.
- To są zdjęcia z naszego wyjazdu do Nowego Jorku?- spytała dla pewności Emilia.
- Tak- brunetka pokiwała głową.- Za kilka lat powspominamy, jak to było- na chwilę posmutniała, ale szybko powrócił jej stały uśmiech.
- Jej, dziękuję. Naprawdę. Sporo ich- były też dość ciężkie.- Może oddam ci pieniądze?
- Nie wygłupiaj się- Dagmara machnęła dłonią w powietrzu, bagatelizując sprawę.- Jak prezent to prezent.
- Dziękuję- powtórzyła Emilia, chowając fotografie do swojej torebki, którą miała przerzuconą przez ramię.
W tej chwili z domu wyszedł Bartek. Miał na sobie dres, a na ramieniu sportową torbę. Nie odezwał się ani słowem, więc Emilia złapała go za dłoń, kiedy ją mijał. Zmarszczył czoło.
- Co?- warknął.
Teraz to Emilia zmarszczyła czoło. Zmieszała się.
- Nic- wzruszyła ramionami, puszczając jego dłoń.- chciałam się przywitać. Nie widzieliśmy się dzisiaj.
- Śpieszę się na trening- zerknął na swoją siostrę. Patrzył wszędzie, ale nie na Emilię, co trochę ją zezłościło, ale też zaniepokoiło.
- Popatrz na mnie- nie zauważyła nawet, kiedy Dagmara od nich odeszła.- Ej- złapała jego twarz w swoje dłonie, zmuszając, żeby na nią patrzył.- Coś się stało?
- Nie.
- Ale coś jest nie tak. Widzę to- patrzyła mu prosto w oczy.
- Wszystko jest OK.? Jasne?- strącił jej dłonie i zrobił krok w stronę swojego samochodu, który zaparkował przy krawężniku.- Śpieszę się- ruszył w jego kierunku.
- Mogę pojechać z tobą?- spytała niepewnie. Nie wiedziała, o co mu chodziło.
- Będziesz się nudziła- bąkną, wrzucając swoją torbę na tylne siedzenia pojazdu. Emilia podeszła bliżej.
- Popatrzę jak gracie- wzruszyła ramieniem.
- Nie sądzę, żeby to był dobry pomysł- otworzył drzwi od strony kierowcy, ale nie wsiadł.- Widzimy się jutro- dopiero po tych słowach zanurzył się w samochodzie i po chwili odjechał z piskiem opon.
Emilia patrzyła jak odjeżdża z jednym wielkim mętlikiem w głowie. Nie rozumiała jego zachowania, ale postanowiła przypisać to zmęczeniu lub złemu humorowi, który każdemu się przecież zdarzał. Wróciła do domu swojej babci i od razu poszła do swojego pokoju. Usiadła na łóżku i wysypała przed siebie wszystkie zdjęcia z koperty, jakie dostała od Dagmary. Zaczęła oglądać każdą jedną fotografię. Tak jak się spodziewała, Formańska sfotografowała praktycznie wszystko: ich podróż, limuzynę, Times Square, ich wygłupy, willę Zielonków, wyjście do Jake’a i taniec Emilii z organizatorem imprezy, grę w kręgle, przygotowania przed rozdaniem nagród.. Znalazło się też zdjęcie, które zrobiła im gosposia przed samym wyjściem i to właśnie najbardziej spodobało się Emilii, bo każdy na niej był. Zapamiętała w głowie, żeby w najbliższym czasie kupić album i poukładać w nim zdjęcia.
Wieczorem Zielonka postanowiła odwiedzić Tomasza. Przeszła na drugą stronę ulicy i zadzwoniła dzwonkiem. Drzwi otworzył jej wysoki mężczyzna o kasztanowych włosach i szerokim uśmiechu. Ubrany był w spodnie dresowe i koszulkę. Emilia domyśliła się, że to właśnie jest Tomasz. Wcześniej nigdy go nie widziała. Pierwszym, co rzuciło się jej w oczy był jego wygląd. Był po prostu młodszą wersją pana Zdzisława!
- Dzień dobry- przywitała się z nieśmiałym uśmiechem.
- Dzień dobry- badawczo się jej przyglądał. Znał Kamila, ale jej nie.
- Jestem Emilia Zielonka- przedstawiła się.
- Ach, tak Wiedziałem, że cię skądś kojarzę, ale nie wiedziałem, skąd. Miło mi cię wreszcie poznać. Wejdź- otworzył szerzej drzwi.
Dziewczyna weszła, ale zatrzymała się w korytarzu.
- Chciałabym panu podziękować- powiedziała, odwracając się w jego stronę.- Za to, że załatwił pan mi to wszystko w szkole…
- Nie masz za co dziękować- przerwał jej.- Lubię pomagać. I nie mów do mnie ,,pan”. Tomek jestem- nie przestawał się uśmiechać.
- Dobrze- Emilia odwzajemniła uśmiech.- To dla ciebie- wyciągnęła w jego stronę najdłuższą, jaką udało się jej znaleźć w sklepie spożywczym, czekoladę z orzechami.
- Dziękuję- uśmiechną się szerzej.- Wejdź dalej- zachęcał.
- Nie, dziękuję- pokręciła głową.- Może innym razem. Przyszłam tylko podziękować, bo wcześniej nie było okazji.
- Tak, to prawda. Studiuję w Warszawie.
- Pójdę już. Muszę jeszcze odrobić lekcje..- dziewczyna odwróciła się na pięcie.
- Szkoda. Wpadnij kiedyś.
- Jeśli będę miała czas, to oczywiście- uśmiechnęła się, wychodząc na zewnątrz.
Tomek zatrzymał się w progu. Pożegnali się i dziewczyna szybkim krokiem przecięła ulicę. Kiedy stała już przed swoimi drzwiami, wkładając kluczyk w drzwi (Janiny dalej nie było) coś przykuło jej uwagę. Wychyliła się lekko, żeby mieć lepszy widok. Bartek wrócił do domu, parkując swój samochód na podjeździe. Ale nie był sam. Z pojazdu wynurzyło się też jego dwóch kolegów. Śmiali się z czegoś w głos. Zniknęli jej z pola widzenia, nawet jej nie zauważając, a nastolatka poczuła w sercu smutek. Więc nie miał złego humoru. W takim razie, dlaczego tak ją wtedy potraktował? Westchnęła cicho i weszła do domu, zamykając za sobą drzwi. Czuła, że za chwilę się popłacze, więc jak najszybciej chciała zniknąć w swoim pokoju. Tak jak przypuszczała, kiedy tylko poczuła pod swoją głową poduszkę, rozpłakała się.
***
Rano Emilia obudziła się w
strasznym stanie. Nie wyspała się i miała koszmary całą noc. Były one różne. W
niektórych były straszne potwory, w innych był Bartek. W tych drugich Formański
ciągle na nią krzyczał, a potem rozszarpywał go jakiś dziwny stwór. Gdy
dziewczyna podbiegała do kawałków ciała Bartka, nagle się rozpływały. I tak w
kółko. Budziła się z zimnym potem na czole, a kiedy zasypiała sen się
powtarzał. W końcu się poddała i leżała do samego rana. Bała się zasnąć.
Bartek czekał na nią, jak co dzień odkąd Emilia wyzdrowiała, pod jej domem, ale wyraz jego twarzy pozostawał wiele do życzenia. W jego oczach kryło się coś, czego nie potrafiła określić- i to ją przerażało.
- Jak samopoczucie?- spytał, jakby od niechcenia.
- Świetnie- skłamała, szurając butami po chodniku.
Chłopak uśmiechnął się ponuro, otwierając przed nią drzwi do jego samochodu, którym zaczęli jeździć do szkoły.
Kiedy dojechali pod budynek szkolny, powietrze wypełniały wirujące, białe drobinki. Emilia popatrzyła w kłębki waty, zbierające się wzdłuż krawężników.
- Lubisz śnieg?- spytał cicho Bartek, jakby chciał przerwać tą niezręczną ciszę.
- Lubiłam, ale po wspomnieniach zimy w Nowym Jorku, mam dość- uśmiechnęła się lekko, chciąc przełamać lody, ale nic to nie dało.
Bartek dostał w tył głowy obrzydliwą, topniejącą śnieżką. Odwrócił się natychmiast, by zobaczyć, kto ją rzucił. Podejrzewał Dawida, który właśnie oddalał się pośpiesznie- i to nie w kierunku szkoły, tylko na ulice. Formański przykucnął i zaczął formować z puchu swój własny pocisk.
- Zobaczymy się na obiedzie- rzucił jedynie i ze śmiechem rzucił pocisk w kierunku oddalającej się sylwetki przeciwnika.
Emilia westchnęła i poszła do szatni, aby zmienić buty i zostawić kurtkę. Następnie skierowała się do klasy na pierwszą lekcje, czyli historie. Kiedy zadzwonił dzwonek, zajęła swoje miejsce i czekała na przybycie Dagmary. Ku jej zdziwieniu dziewczyna, gdy już się pojawiła, ominęła ławkę, w której zawsze siadała z Emilią i siadła z obok Justyny, która była równie zaskoczona jak Zielonka.
- Mogę z tobą usiąść?- usłyszała nad sobą głos Klary, która zazwyczaj siedziała z Justyną. Przyjaźniły się.
- Jasne- odpowiedziała zmieszana, odwracając się i patrząc na Dagmarę pytającym wzrokiem, ale ta nie zaszczyciła ją nawet jednym spojrzeniem. Trochę ją to zabolało, ale postanowiła nie wyciągać pochopnych wniosków. Coś było na rzeczy, ale nie wiedziała jeszcze, co.
Po paru minutach do klasy wszedł nauczyciel, a za nim szczupła blondynka. Ubrana była w ciemne dżinsy i czerwoną bluzę z kapturem. Wszyscy spojrzeli po sobie, jakby chcąc dowiedzieć się, kto to, ale nie dostali odpowiedzi. Każdy widział ją pierwszy raz na oczy.
- Chciałabym wam przedstawić Olivię- nauczyciel wskazała na nieznajomą.- Będzie chodziła z wami do klasy.
- Cześć, Olivia- powiedzieli wszyscy chórem.
- Cześć, wam- odpowiedziała dziewczyna z jakimś dziwnym dla wielu osób akcentem. Jedynie Emilia uśmiechnęła się pod nosem, rozpoznając dobrze znany akcent.
- Olivia przyjechała do nas z Los Angeles- kontynuował nauczyciel.- Wyprzedzę wasze pytanie. Umie mówić po polsku. Jej tata jest Amerykaninem, a mama Polką, zgadza się, Olivia?
- Tak- przytaknęła dziewczyna. Miała piękny uśmiech, którym wszystkich obdarowywała.
- Mam nadzieję, że przyjmiecie ją serdecznie- nauczyciel zakończył swoje przemówienie i kazał blondynce zająć wolne miejsce.
Cała klasa przyjęła dziewczynę z otwartymi ramionami. Lekcja się nie odbyła, ponieważ dużo osób chciało porozmawiać z nową koleżanką. Nagle każdy miał do niej jakieś pytanie. Emilia też zamieniła z nią kilka słów. Cieszyła się, że nie będzie jako jedyna ze Stanów Zjednoczonych. Bardzo dobrze się rozumiały. Jedynie Dagmara ciągle trzymała się bardziej z boku. Kiedy Zielonka chciała do niej podejść ta, jakby zauważając jej zamiary, przechodziła w inne miejsce. Emilia nie wiedziała, o co chodziło i to ją przerażało, bo nie mogła nic zrobić.
Przez cały ranek wszyscy rozmawiali o śniegu i o Olivii, a Dagmara w dalszym ciągu uciekała od niej jak od ognia.
Nim minęły trzy lekcje Emilia miała dość już tego milczenia zarówno Bartka jak i Dagmary. Nie była skora przemówić jako pierwsza, ale najwyraźniej było to jedyne rozwiązanie, aby dowiedzieć się czegokolwiek. Na pierwszy ogień poszedł Bartek.
- Wpadniesz do mnie później?- wydusiła z siebie na stołówce. Zawsze wpadał, jak go o to poprosiła.
- Nie mogę- odparł sucho.
- Czego?
- Jedziemy w odwiedziny do znajomych- Emilia nie uwierzyła. Nigdy jeszcze nie jeździli w środku tygodnia do znajomych, tylko nie rozumiała, dlaczego ją okłamuję.
Po posiłku, który zjedli w ciszy, Emilia poszła na poszukiwania Dagmary. Znalazła ją w WC. Dziewczyna stała oparta o zlew i patrzyła w lusterko, powieszone na ścianie. Chyba płakała, ale Zielonka nie była pewna. Kiedy tylko zobaczyła, że Emilia weszła, od razu ruszyła w kierunku drzwi. Tym razem blondynka nie pozwoliła jej ot tak ją wyminąć jak wiele razy tego dnia na korytarzu.
- Co ci jest?- spytała.
- Nic- powiedziała unikając jej wzroku. Teraz Emilia była pewna, że płakała.
- Dlaczego mnie unikasz?
Nastąpiła chwila ciszy. Dagmara wyglądała jakby się nad czymś bardzo zastanawiała.
- Daj mi spokój!- warknęła.- Odczep się ode mnie raz na zawsze!
Emilia nie wiedziała, jak się zachować. Stanęła jak posąg, a Dagmara szybkim krokiem wyszła. Dziewczyna stała tak nawet, gdy zadzwonił dzwonek na lekcje. Postanowiła, że tam nie pójdzie. Usiadła na parapecie w łazience i wciąż myśląc o tym, co powiedziała jej Dagmara zaczęła płakać. Nie wiedziała kompletnie, o co jej chodziło. Nie chce się już z nią przyjaźnić? Ale dlaczego? Ot tak dla kaprysu? Jeszcze dzień wcześniej wszystko było między nimi perfekcyjnie.. Śmiały się, rozmawiały…
Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, Emilia wytarła łzy i poszła zwolnić się z dalszych lekcji u pana Pajkuta. Powiedziała mu, że bardzo źle się czuje i dlatego płakała, co zauważył bez problemu i nie zjawiła się na lekcji. Rozmawiała z nim na korytarzu, gdzie go znalazła i czuła, jak siedzą na niej tysiące oczu ciekawskich gapiów. Między nimi był Bartek i Dagmara na drugim końcu korytarza, ale nie przejmowała się tym. Nie interesowało ją, że ma czerwone oczy i wygląda fatalnie.
Jednak do domu nie doszła, bo dogonił ją Bartek i poprosił o rozmowę. Zgodziła się od razu. W końcu tego dnia była to nowość. Wcześniej zachowywał się, jakby mówił do niej z przymusu.
- Chodźmy się przejść- powiedział wypranym z emocji głosem. Chciała zaprotestować, ale nie wiedziała, jak. Znowu poczuła, że coś jest nie tak.
Bartek nie potrzebował ustnej zgody dziewczyny. Pociągnął ją za sobą w stronę niedalekiego lasku. Zaczęła wzbierać się w niej panika.
Nie zaszli daleko. Kiedy Bartek się zatrzymał, wciąż widać było ulice i budynki. Odwrócił się w jej stronę.
- Z nami koniec, Emilia.
Bartek czekał na nią, jak co dzień odkąd Emilia wyzdrowiała, pod jej domem, ale wyraz jego twarzy pozostawał wiele do życzenia. W jego oczach kryło się coś, czego nie potrafiła określić- i to ją przerażało.
- Jak samopoczucie?- spytał, jakby od niechcenia.
- Świetnie- skłamała, szurając butami po chodniku.
Chłopak uśmiechnął się ponuro, otwierając przed nią drzwi do jego samochodu, którym zaczęli jeździć do szkoły.
Kiedy dojechali pod budynek szkolny, powietrze wypełniały wirujące, białe drobinki. Emilia popatrzyła w kłębki waty, zbierające się wzdłuż krawężników.
- Lubisz śnieg?- spytał cicho Bartek, jakby chciał przerwać tą niezręczną ciszę.
- Lubiłam, ale po wspomnieniach zimy w Nowym Jorku, mam dość- uśmiechnęła się lekko, chciąc przełamać lody, ale nic to nie dało.
Bartek dostał w tył głowy obrzydliwą, topniejącą śnieżką. Odwrócił się natychmiast, by zobaczyć, kto ją rzucił. Podejrzewał Dawida, który właśnie oddalał się pośpiesznie- i to nie w kierunku szkoły, tylko na ulice. Formański przykucnął i zaczął formować z puchu swój własny pocisk.
- Zobaczymy się na obiedzie- rzucił jedynie i ze śmiechem rzucił pocisk w kierunku oddalającej się sylwetki przeciwnika.
Emilia westchnęła i poszła do szatni, aby zmienić buty i zostawić kurtkę. Następnie skierowała się do klasy na pierwszą lekcje, czyli historie. Kiedy zadzwonił dzwonek, zajęła swoje miejsce i czekała na przybycie Dagmary. Ku jej zdziwieniu dziewczyna, gdy już się pojawiła, ominęła ławkę, w której zawsze siadała z Emilią i siadła z obok Justyny, która była równie zaskoczona jak Zielonka.
- Mogę z tobą usiąść?- usłyszała nad sobą głos Klary, która zazwyczaj siedziała z Justyną. Przyjaźniły się.
- Jasne- odpowiedziała zmieszana, odwracając się i patrząc na Dagmarę pytającym wzrokiem, ale ta nie zaszczyciła ją nawet jednym spojrzeniem. Trochę ją to zabolało, ale postanowiła nie wyciągać pochopnych wniosków. Coś było na rzeczy, ale nie wiedziała jeszcze, co.
Po paru minutach do klasy wszedł nauczyciel, a za nim szczupła blondynka. Ubrana była w ciemne dżinsy i czerwoną bluzę z kapturem. Wszyscy spojrzeli po sobie, jakby chcąc dowiedzieć się, kto to, ale nie dostali odpowiedzi. Każdy widział ją pierwszy raz na oczy.
- Chciałabym wam przedstawić Olivię- nauczyciel wskazała na nieznajomą.- Będzie chodziła z wami do klasy.
- Cześć, Olivia- powiedzieli wszyscy chórem.
- Cześć, wam- odpowiedziała dziewczyna z jakimś dziwnym dla wielu osób akcentem. Jedynie Emilia uśmiechnęła się pod nosem, rozpoznając dobrze znany akcent.
- Olivia przyjechała do nas z Los Angeles- kontynuował nauczyciel.- Wyprzedzę wasze pytanie. Umie mówić po polsku. Jej tata jest Amerykaninem, a mama Polką, zgadza się, Olivia?
- Tak- przytaknęła dziewczyna. Miała piękny uśmiech, którym wszystkich obdarowywała.
- Mam nadzieję, że przyjmiecie ją serdecznie- nauczyciel zakończył swoje przemówienie i kazał blondynce zająć wolne miejsce.
Cała klasa przyjęła dziewczynę z otwartymi ramionami. Lekcja się nie odbyła, ponieważ dużo osób chciało porozmawiać z nową koleżanką. Nagle każdy miał do niej jakieś pytanie. Emilia też zamieniła z nią kilka słów. Cieszyła się, że nie będzie jako jedyna ze Stanów Zjednoczonych. Bardzo dobrze się rozumiały. Jedynie Dagmara ciągle trzymała się bardziej z boku. Kiedy Zielonka chciała do niej podejść ta, jakby zauważając jej zamiary, przechodziła w inne miejsce. Emilia nie wiedziała, o co chodziło i to ją przerażało, bo nie mogła nic zrobić.
Przez cały ranek wszyscy rozmawiali o śniegu i o Olivii, a Dagmara w dalszym ciągu uciekała od niej jak od ognia.
Nim minęły trzy lekcje Emilia miała dość już tego milczenia zarówno Bartka jak i Dagmary. Nie była skora przemówić jako pierwsza, ale najwyraźniej było to jedyne rozwiązanie, aby dowiedzieć się czegokolwiek. Na pierwszy ogień poszedł Bartek.
- Wpadniesz do mnie później?- wydusiła z siebie na stołówce. Zawsze wpadał, jak go o to poprosiła.
- Nie mogę- odparł sucho.
- Czego?
- Jedziemy w odwiedziny do znajomych- Emilia nie uwierzyła. Nigdy jeszcze nie jeździli w środku tygodnia do znajomych, tylko nie rozumiała, dlaczego ją okłamuję.
Po posiłku, który zjedli w ciszy, Emilia poszła na poszukiwania Dagmary. Znalazła ją w WC. Dziewczyna stała oparta o zlew i patrzyła w lusterko, powieszone na ścianie. Chyba płakała, ale Zielonka nie była pewna. Kiedy tylko zobaczyła, że Emilia weszła, od razu ruszyła w kierunku drzwi. Tym razem blondynka nie pozwoliła jej ot tak ją wyminąć jak wiele razy tego dnia na korytarzu.
- Co ci jest?- spytała.
- Nic- powiedziała unikając jej wzroku. Teraz Emilia była pewna, że płakała.
- Dlaczego mnie unikasz?
Nastąpiła chwila ciszy. Dagmara wyglądała jakby się nad czymś bardzo zastanawiała.
- Daj mi spokój!- warknęła.- Odczep się ode mnie raz na zawsze!
Emilia nie wiedziała, jak się zachować. Stanęła jak posąg, a Dagmara szybkim krokiem wyszła. Dziewczyna stała tak nawet, gdy zadzwonił dzwonek na lekcje. Postanowiła, że tam nie pójdzie. Usiadła na parapecie w łazience i wciąż myśląc o tym, co powiedziała jej Dagmara zaczęła płakać. Nie wiedziała kompletnie, o co jej chodziło. Nie chce się już z nią przyjaźnić? Ale dlaczego? Ot tak dla kaprysu? Jeszcze dzień wcześniej wszystko było między nimi perfekcyjnie.. Śmiały się, rozmawiały…
Kiedy zadzwonił dzwonek na przerwę, Emilia wytarła łzy i poszła zwolnić się z dalszych lekcji u pana Pajkuta. Powiedziała mu, że bardzo źle się czuje i dlatego płakała, co zauważył bez problemu i nie zjawiła się na lekcji. Rozmawiała z nim na korytarzu, gdzie go znalazła i czuła, jak siedzą na niej tysiące oczu ciekawskich gapiów. Między nimi był Bartek i Dagmara na drugim końcu korytarza, ale nie przejmowała się tym. Nie interesowało ją, że ma czerwone oczy i wygląda fatalnie.
Jednak do domu nie doszła, bo dogonił ją Bartek i poprosił o rozmowę. Zgodziła się od razu. W końcu tego dnia była to nowość. Wcześniej zachowywał się, jakby mówił do niej z przymusu.
- Chodźmy się przejść- powiedział wypranym z emocji głosem. Chciała zaprotestować, ale nie wiedziała, jak. Znowu poczuła, że coś jest nie tak.
Bartek nie potrzebował ustnej zgody dziewczyny. Pociągnął ją za sobą w stronę niedalekiego lasku. Zaczęła wzbierać się w niej panika.
Nie zaszli daleko. Kiedy Bartek się zatrzymał, wciąż widać było ulice i budynki. Odwrócił się w jej stronę.
- Z nami koniec, Emilia.
-----------------------------------------------------------------------------------------
No witam :D I ja się podoba? Jak myślicie, co się dzieje? Jestem ciekawa, jakie są wasze pomysły, więc piszcie, jeżeli je macie.
Jak chcecie zobaczyć moje wyobrażenie Olivii, Dawida i Justyny zapraszam do zakładki ,,Bohaterzy”. Dodałam ich, bo nie są oni jakimiś jednorazowymi bohaterami, ale będą się jeszcze nie raz pojawiać w przyszłości.Pozdrawiam!:*
czekam na nastepny rozdział jest świetny
OdpowiedzUsuńCiesze się że się podobał :)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńRozdział jest super, zastanawiam się co się stało Dadze i dlaczego Bartek zerwał z Emilią.
OdpowiedzUsuńMam małe pytanie, kto to jest Tomek?
Pozdrawiam i życzę dużo weny
Mroczna
Kto to Tomek było wyjaśnione we wcześniejszych rozdziałach, ale mogę napisać jeszcze raz :) Jest on synem pana Zdzisława. Pomógł on Emilii ze składaniem papierów do szkoły i wgl.
UsuńTakże pozdrawiam.
To, to wiem :D
UsuńBardziej mi chodziło o to ile ma lat i czy to jakiś kolega taty Emilii. Bo nie umiem sobie go wyobrazić nie wiedząc ile ma mniej więcej lat.
Sorry za tyle pytań, ale czasami moja ciekawość bierze górę.
Ile ma lat sama nie wiem. Studiuje więc jakieś 21-24. Nie jest on kolegą ojca Emilii tylko jest synem pana Zdzisława i meszkają naprzeciwko babci dziewczyny stąd się znają.
UsuńNie musisz przepraszać za swoją ciekawość. Ja chętnie odpowiadam na pytania :) Jakbyś jeszcze chciała coś wiedzieć, pisz :)
Ciekawy rozdział, ale troche.. To trochę dziwne że Daga i Bartek chcą jakby zerwać kontakt z Emiką?:(
OdpowiedzUsuńZapraszm do siebie:* : http://jedynewswoimrodzaju.blogspot.de/
No trochę dziwne że tak nagle chcą to zrobić ale mają powód, który możliwe że wyjaśni sie później ale nic nie obiecuję.
UsuńA do cb zajrzę chętnie w wolnej chwili.
Hej. Przepraszam, że tak długo musiałaś czekać na mój komentarz, ale cierpię na brak czasu, a do tego jeszcze chciałam w spokoju nadrobić Twoje rozdziały.
OdpowiedzUsuńWidzę, ze główna bohaterka bardzo lubi ogrody i rośliny - ma u mnie dużego plusa, ponieważ ja też to uwielbiam. Mogłabym całe dnie grzebać w kwiatkach.
Tomasz- syn pana Zdzisława, wydaje się być takim nawet sympatycznym facetem. Wydaje mi się, że cos ich połączy z Emilią, albo sie mylę.
fatal--love.blogspot.com
ściskam i życzę miłego dnia!
Nic się przecież nie stało że musiałam czekać :) Rozumiem że każdy ma też swoje sprawy i wgl.
UsuńCo do Emilii to szczerze? Nie wiem skąd przyszło ci do głowy, że lubi ogrody i rośliny, bo to jej babcia ma tą działkę, a Emilia jedynie chciała jej pomóc. Ale tak też może być xd
Co do Tomasza, to zobaczymy jak to wszystko będzie :) ale wątpię żeby między nimi coś było, ale zawsze mogę zmienić zdanie :)
Pozdrawiam :)
No nie wierzę! Jeszcze w poprzednim komentarzu pisałam, że Emilia i Bartek tworzą piękną parę a w nastepnym rozdziale on z nią zrywa? Dlaczego!? I jakby tego było mało nagle daga przestaje się do niej odzywać i kończy ich przyjaźń. Dwie tak okropne wiadomości jednego dnia to stanowczo za dużo. Mam nadzieję, że mimo wszystko jakoś to sobie wyjaśnią. I w tej chwili strasznie się cieszę, że mam jeszcze jeden zaległy rozdział, bo nie wiem jakbym wytrzymała tą niepewność;D
OdpowiedzUsuńAle jest i jeden pozytywny punkt tego rozdziału - pani Janina i pan Zdzisław. osoby starsze często cierpią na samotność, a to potrafi na prawdę zmienić człowieka. Nikt nie powinien być sam i cieszę się, że te dwie postacie znalazły w sobie bratnie dusze. Nie wiem czemu babcia nie powiedziała Emilii o swoim związku. Może się wstydzi, może uważa, że wnuczka uzna, że jest z stara na miłość? Tak czy inaczej strasznie się cieszę, że ich spiknęłaś!
no cóż... jakoś tak wyszło :)
UsuńA co do Janiny i Zdzisława to każdy ma prawo do miłości nawet starzy xd
Fajnie, że do Emilii klasy doszła nowa koleżanka. Może się z Emilią polubią jakoś.
OdpowiedzUsuńI ciekawe dlaczego Dagmara i Bartek tak nagle chcą zerwać z Emilią kontakt.
Wszystkie twoje pytania się rozwiążą ;)
Usuń