piątek, 9 maja 2014

Rozdział 13


   Następnego dnia, kiedy Emilia wstała, Nowy Jork tonął w śniegu, którego zaspy wyglądały w Central Parku jak kopczyki bitej śmietany. Idące dzieciaki, przeskakiwały przez nie i ciskały w siebie śnieżkami. Dla nich była to frajda, ale Emilia znając życie, wiedziała, że już pewnie ogłoszono zamkniecie szkół i innych budynków publicznych.
   Nastolatka pobiegła do pokoju Dagmary. Musiała się dowiedzieć wszystkiego, co wydarzyło się w nocy.
Brunetka, w piżamie, leżała rozwalona w poprzek małżeńskiego łóżka i spała jak zabita, ale Zielonka nie poddała się i nie wyszła. Zamiast tego z rozpędu wskoczyła na pościel, wpadając na Dagmarę, która drgnęła przestraszona.
   - Dzień dobryyyy- zaczęła śpiewać blondynka wymyślone przed chwilą słowa i do wymyślonej przez siebie melodii.- Słoneczko już od dawna świeci i wszyscy wyszli na dwór tak jak dzieci. Szkoda dnia na spanie, czas na wstawanie!
   - Masz śliczny głos, ale zamknij się- burknęła Dagmara, przykrywając się jeszcze bardziej kołdrą.
   - Trzeba wstawaaać!!- krzyknęła jej nad uchem rozbawiona Emilia. Wyciągnęła z kieszeni spodni komórkę i włączyła pianie koguta, co kiedyś miała na budzik.- Słyszysz? Nawet kurczaki już zdążyły wstać!
   - Emilia, przymknij się!- Dagmara zasłoniła dłońmi uszy.
   - Wstajemy, wstajemy!- Zielonka zeszła z łóżka, ciągnąc za sobą białą kołdrę.- Nie ma czasu!
   Usłyszała fuknięcie przyjaciółki. Chwilę walczyła sama ze sobą, ale w końcu otworzyła zaspane oczy. Na jej twarz poleciało kilka kosmyków włosów, ale jej to nie przeszkadzało.
   - Jakbyś chciała wiedzieć, kurczaki wstają bardzo rano, a ja nie- wtuliła twarz w poduszkę.
   - Dagmaraaa- Emilia pociągnęła ją za dłoń.- Musimy porozmawiać!
   Brunetka podniosła głowę do góry, a następnie usiadła na łóżku, patrząc na Emilię, jakby miała ją zamordować.
   - O której wróciłaś?- spytała blondynka, siadając obok niej.- Gdyby rodzice się zorientowali, że wróciłyśmy oddzielnie, miałabym kłopoty.
   - Ale nic się nie stało. Jest spoko- wymamrotała zaspana i potarła dłońmi twarz.
   - Czy ty jesteś pijana?!- wykrzyknęła z gniewem Emilia, dając możliwość i takiej ewentualności wkraść się do jej umysłu.
   - Nie, Emilia- odpowiedziała spokojnie Formańska.- Jestem po prostu zmęczona. Spałam trzy godziny- wymamrotała, spoglądając na zegarek.
   -Co?! Dagmara, wróciłaś o piątej rano?
   - Tak wyszło- wzruszyła niewinnie ramionami.- Poszłam jeszcze z Sam’em na hamburgera.
   - Czy ty wiesz, jakie miałabym kłopoty…
   - Tak, wiem. Gdyby twoi rodzice się dowiedzieli- przewróciła oczami.
   - Dokładnie.
   - Przepraszam.. Po prostu bardzo dobrze mi się z nim rozmawiało.. Wraca do Nowego Jorku na stałe.
   Przez następne pół godziny Dagmara opowiadała Emilii o Sam’ie. Zielonka dowiedziała się, że jej przyjaciółka znalazła bratnią duszę. Byli sobą zafascynowani, mieli ze sobą dużo wspólnego i bardzo dobrze czuli się w swoim towarzystwie.
   - A co z Dawidem?- spytała Emilia, kiedy już wysłuchała krótkiego streszczenia nocy.
   - Nic- Dagmara wzruszyła ramionami.-Co ma być? Podoba mi się, ale nie mogę liczyć na nic więcej.
   W tej chwili do brunetki przyszedł  sms. Kiedy zobaczyła, kto jest nadawcą, aż upuściła komórkę. Napisał do niej Sam. Prosił, żeby zarówno ona jak i Emilia wyszły na zewnątrz ciepło ubrane. Dagmara, pobijając swój rekord, ubrała się w ciepłe ubrania. Zielonka już wcześniej zadbała o swoją garderobę.
   Kiedy wyszły na zewnątrz, wciąż padał śnieg. Ludzie chodzili w popłochu, niezadowoleni pogodą. Dziewczyny zmarszczyły zaskoczone czoła, kiedy przed nimi zatrzymała się bryczka, przypominająca niewielką karetę na dwóch kołach. Wysiadł z niej Sam, a za nim Jake, ubrany w puchową kurtkę i wełnianą narciarską czapkę.
   - Rydwan czeka- to Sam zaprosił dziewczyny do środka. Spojrzały na siebie niepewnie, ale wsiadły.
   - Włóżcie je, bo odmrozicie sobie palce- powiedział Jake, podając im dwie pary rękawiczek. Następnie opatulił je ciepłą baranicą.
   - Spałeś coś dzisiaj w ogóle?- spytała Dagmara, siedząc obok Sam’a.
   - Nie- pokręcił przecząco głową.- Musiałem zorganizować wam wycieczkę pożegnalną.
   Brunetka uznała, że to słodkie.
   Dziewczyny miały wracać do Polski nocnym lotem, dlatego był to ich ostatni dzień w Nowym Jorku.
   - Gdzie jedziemy?- spytała Emilia po chwili, trochę zdenerwowana. Panował taki chłód, że z chęcią każdy siedziałby w domu. 
   Jake popatrzył na nią figlarnie, a Sam powiedział coś na ucho Dagmarze i oboje parsknęli śmiechem. Emilia nic nie rozumiała i to ją denerwowało.
   - Umiesz jeździć na łyżwach?- spytał ją Jake. Spiorunowała go wzrokiem. Doskonale wiedział, że nie potrafiła.
   - Nie mów, że..
   - Tak, jedziemy na lodowisko- potwierdził Sam z uśmiechem.
   - Chyba sobie żartujecie- popatrzyła na nich, ale mówili poważnie.- Zabiję cię kiedyś- te słowa skierowała do Jake’a, który chichotał, starając się ukryć ten fakt przed Emilią.
   Bryczka zatrzymała się. Cała czwórka wysiadła na panujący na zewnątrz chłód.
   - Mam propozycję- zaczęła Dagmara po polsku, przez co spotkała się z niezadowoloną miną Jake’a.- Możemy się podzielić. Ja i Sam pójdziemy na lodowisko dla tych bardziej zaawansowanych- uśmiechnęła się, powstrzymując chichot. Cały czas nawiedzały ją obrazy, jak Emilia wywala się na lodzie.
   Zielonka wytłumaczyła pomysł koleżanki Jake’owi.
   - Myślę, że to będzie najlepsze rozwiązanie- poparł ją.- Poświęcę się i pójdę z Emilią na to małe.
   Tak też zrobili, rozdzielając się.
   Jake wynajął dwie pary butów z łyżwami, pomógł Emilii w sznurowaniu, a potem zaprowadził na lód. Dziewczyna czuła się strasznie pośród dzieci, które jeździły milion razy lepiej niż ona. Jednak po jej pierwszych niezgrabnych ruchach, szybko odzyskała pewność siebie, Jake zaś okazał się doskonałym łyżwiarzem. Przez cały czas nie odstępował Emilii na krok, aby nie zrobiła sobie krzywdy. Kilka razy mało brakowało, a zderzyłaby się z lodem pod jej łyżwami. Z czasem jazda Emilii szła jej coraz lepiej.
   Kiedy Jake dowiedział się, że jeszcze nic nie jadła, siłą zaciągnął ją do stolika przy niedalekim barze. Zjedli po hot-dogu i wypili po kubku czekolady na gorąco, aby się rozgrzać. Bawili się świetnie. Nieustannie żartowali z niezgrabnych ruchów Zielonki sprzed dwóch godzin.
   - Nie pamiętam, kiedy się tak świetnie bawiłam- wyznała Emilia, dopijając swoją czekoladę.
   - Powiedz mi, jak ci się układa w Polsce?- zmienił temat.
   - Dobrze- powiedziała krótko, ale zaraz dodała.- Czuję się tam naprawdę dobrze. Tak.. swobodnie.
   - Masz kogoś?- tym pytaniem ją zaskoczył.
   - Tak- przytaknęła z uśmiechem, przypominając sobie uśmiech Bartka.- Ten "ktoś" to Bartek, starszy brat Dagmary- wytłumaczyła.
   - Więc przyjaźnicie się i chodzisz z jej bratem?- podniósł do góry obie brwi.
   - Dokładnie- przytaknęła z uśmiechem.- A ty? Zawładnąłeś już sercem .. kogoś.
   Zarumienił się, a Emilia miała ochotę się zaśmiać.
   - Podoba mi się pewna  dziewczyna- wyznał.- Ma na imię Corey.
   - Więc w czym problem?
   - Sam nie wiem..
   Zadzwonił telefon Emilii, więc szybko go wyciągnęła i odebrała połączenie. Dzwonił Kamil przypomnieć o ich wylocie. Zapewniła, że pamięta.
   Chwilę później, jak opiekuńczy brat, Jake przyniósł jej precel i kubek herbaty. Wiatr ucichł, ale wciąż padał śnieg, więc szybko poczuła zimno pomimo wypicia całego kubka czekolady na gorąco.
   Kiedy postanowili wracać, dziewczyna nie mogła dodzwonić się do Dagmary, a Jake do Sam’a. Oboje wyłączyli telefony. Uśmiechnęli się do siebie porozumiewawczo. Chłopak odprowadził Emilię pod same drzwi, zostawiając dorożkę pozostałej dwójce. Zielonka podziękowała mu za mile spędzony czas  i pożegnali się.
    Nastolatka czekała na Dagmarę jeszcze godzinę, w tym czasie pakując swoją walizkę, kiedy ta nareszcie raczyła się pojawić. Zaraz za nią do domu wszedł Kamil.
   - Emilka! Nie mamy dzisiaj lotu!- pisnęła Dagmara. Była widocznie zadowolona.
   - Jak to?- nie rozumiała.
   - Odwołali lot i przełożyli go na wtorek- wytłumaczył spokojnie Kamil, wieszając swoją kurtkę w szafie.
   - Co? Jak my nadrobimy wszystko w szkole?- zmartwiła się.
   - Nie myśl o szkole! Zostajemy w Nowym Jorku!- Dagmara niemal skakała w miejscu.
   - Zadzwonię do twojej mamy, Dagmaro i wszystko wytłumaczę- Kamil pokręcił z rozbawieniem głową, widząc uradowanie przyjaciółki córki.
   Emilia chciała już wracać pomimo wszystko. Czekał na nią Bartek. Niezadowolona poszła do swojego pokoju, kiedy Dagmara zaczęła rozmawiać przez telefon z Sam’em. Zielonka położyła się na brzuchu na swoim łóżku i włączyła laptopa, następnie dzwoniąc do swojego chłopaka na wideo-czacie. Musiała go zobaczyć chociaż w ten sposób. Tęskniła.


7 komentarzy:

  1. Na początek dziękuję bardzo za komentarz u mnie;) A teraz przechodzę do sedna sprawy. Obawiam się, że między Emilią i Jake'm coś się może wydarzyć. Dogadują się bardzo dobrze, wręcz genialnie i do tego stopnia odnowili swoje kontakty, że dziewczyna całkowicie zapomniała o swoim chłopaku. To troszkę nie fair i wydaje mi się, że Jake coś do niej czuje. Obym się myliła!
    Co do Dagi - cieszę się, że poznała wreszcie kogoś. Zasluguje na szczęście. Tylko jak wytrzymają tą rozłąkę? Czekam na kolejny rozdział, a w ankiecie już zagłosowałam:)

    OdpowiedzUsuń
  2. świetny czekam na następny

    OdpowiedzUsuń
  3. To jest najlepszy rozdział który czytałam :) czekam na więcej ... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się że się podobał :)
      Także pozdrawiam ;)

      Usuń
  4. Cudowny, super, boski, zarąbisty, genialny.. Mam jeszcze duużo określeń <3

    OdpowiedzUsuń