Sara przyjechała z siostrą od razu kiedy dowiedziały się o nowej sytuacji. Nie chciała czekać ani chwili. Zabrała najpotrzebniejsze rzeczy i przyjechały.
Kiedy Emilia odzyskała pamięć, rodzina i najbliżsi znajomi, szybko zostali o tym poinformowani, jednak Emilia poprosiła o dyskrecje. Miała pewien plan. Wszyscy byli bardzo szczęśliwi. W pierwszej chwili nie uwierzyli, ale kiedy to zrobili, nie mogli posiąść się ze szczęścia. Każdy przeżywał tą wiadomość na swój sposób i każdy gratulował kobiecie. Ona jednak była z jednej strony szczęśliwsza niż oni wszyscy razem wzięci, ale z drugiej strony teraz znała swoje życie i co się wydarzyło przed wypadkiem.. Sam wypadek też pamiętała. I kiedy sobie to w pełni uświadomiła, rozpłakała się ze swojej własnej głupoty. Była na siebie wściekła. Dopiero teraz zrozumiała, dlaczego jej uczucia co do Danny'ego, a raczej Blaise'a były takie dziwne. Po prostu jej podświadomość coś jej podpowiadała.
- Mamo, musimy porozmawiać- w oczach Emilii pojawiły się łzy. Sara płakała, ale jak na razie ze szczęścia, ale nie jej córka.
- Dobrze, naturalnie- pokiwała szybko głową.
Emilia ruszyła, prowadząc matkę za dom do ogrodu, gdzie mogły spokojnie porozmawiać. Usiadły na huśtawce ogrodowej.
- Po pierwsze: jestem z ciebie naprawdę dumna, mamo- powiedziała Emilia z lekkim uśmiechem. Musiała jakoś zacząć rozmowę.- Jestem naprawdę szczęśliwa, że mamy teraz takie dobre kontakty. Jednak ten wypadek zrobił coś dobrego.
- Masz rację, córeczko. Za późno zobaczyłam, jak dużo tracę. Teraz jesteś już dorosła, ale dasz mi jeszcze trochę pomatkować, prawda?
- Jasne, że tak- skinęła z uśmiechem głową. Nagle spoważniała. Nadszedł czas, żeby powiedzieć to, co było nieuniknione.- Mamo, musisz coś wiedzieć..
Sara zaniepokoiła się, widząc minę córki. Poprawiła swoją pozycję siedzącą i spojrzała pytającym spojrzeniem na kobietę. W oczach Emilii pojawiły się ponownie łzy.
- Wiem, kto przyczynił się do śmierci taty- wyszeptała, a po jej policzku popłynęła pierwsza łza. Tuż za nią kolejna i kolejna.
- Emilia, to był wypadek. Alarm nie zadziałał..
- Nie, mamo. To wszystko było zamierzone- przerwała jej. Desperacko wycierała łzy, które spływały po jej policzkach.- Rozumiesz? To było zabójstwo!
Sara zakryła twarz dłonią w szoku. W jej oczach także pojawiły się łzy, ale już nie szczęścia, jak chwilę temu. Już dawno nie poruszały takich tematów. W końcu Emilia nic nie pamiętała.
- Co masz na myśli?
- Pewna osoba to zaplanowała- jej głos się załamał.- Przyznał się do tego przed moim wypadkiem… i to on go spowodował. Najwyraźniej miał nadzieję, że zginę i go nie wydam… Mamo, musimy wracać do Nowego Jorku!- dławiła się własnymi łzami.
- Ko to?! Kto to, Emilia?!- złapała córkę za ramiona. Była gotowa na wszystko, żeby tylko dowiedzieć się, kto zabił jej męża, głowę ich rodziny.
- T… to- jąkała się. Nie mogła tego wydusić. To imię nie mogło przejść przez jej gardło. Brzydziła się na samą myśl o tym człowieku.
- Kto?!- prawie krzyknęła. Jej łzy kapały z policzków, ale nawet ich nie wycierała. Jedynym jej celem było dowiedzenie się prawdy.- Emilia, powiedz mi! Słyszysz?!- nie mogła znieść tego, że jeszcze tego nie wie.
Emilia spuściła głowę w dół.
- Mamo, to Danny.
Te słowa odbiły się w głowie Sary echem. Wyprostowała się i szeroko otworzyła oczy. Następnie z jej gardła wydobył się głośny szloch.
- A może raczej powinnam powiedzieć Blaise Ryan Holland…- dopowiedziała.- Mamo, on nas wszystkich oszukał! Ciągle kłamał! Jemu zależy tylko na pieniądzach!
- Nie.. nie.. nie- Sara zaczęła energicznie kręcić głową.- To nie może być prawda.
Dla kobiety był to cios. Tak mu ufała.. bezgranicznie, a on okazał się być najzwyklejszym oszustem.
- Emilia, on mieszka w naszym domu!- uświadomiła sobie nagle powagę sytuacji.
- Wiem- pokiwała głową.- Dlatego musimy wrócić do Nowego Jorku..
- Zadzwońmy na policję. Niech go złapią, zamknął. Zasługuje na najgorszą karę!
- Mamo, poczekaj- zatrzymała ją Emilia, kiedy ta już chciała wyciągać komórkę z torebki.- Mam plan.
- Plan?- spytała z niedowierzaniem.- Plan, Emilia?! Tu nie ma czasu na jakąś dzieciniadę! Trzeba działać!
- Zaufaj mi…- szepnęła.
Sara spojrzała jej głęboko w oczy.
- Ufam ci- przytuliła córkę.
Jeszcze tego samego dnia kupiły bilety do Ameryki przez Internet. Najbliższy lot, na który były wolne bilety, był za dwa dni, z czego nie były zadowolone, ale nie miały wyjścia. Musiały zaczekać. Tej nocy obie spały niespokojnie. Co chwilę się budziły, męczone koszmarami. W końcu Emilia poddała się i do samego rana leżała z otwartymi oczami.
Bartek bardzo ją wspierał. Trochę dziwiło ją, że odzyskała pamięć akurat podczas pocałunku z nim, ale cieszyła się. W końcu wszystko sobie przypomniała. Wspominając ostatnie dni, uznała, że to była najdziwniejsza rzecz, jaka ją w życiu spotkała. Musiała iść do swojego lekarza w Nowym Jorku, ale Sara już zdążyła wcześniej do niego zatelefonować i powiadomić go o sytuacji Emilii.
- Wracam do Nowego Jorku.
Emilia siedziała na kamiennych schodach trzystopniowych w parku. Wiał lekki wiaterek, który rozwiewał jej włosy na wszystkie strony, ale nie przejmowała się tym. Po odzyskaniu pamięci nie zmieniła się za bardzo. Zrozumiała, że woli tą „nową siebie”. Jedynym, co jej przeszkadzało to kolor jej włosów. Z chęcią wróciłaby do starego koloru, ale wiedziała, że to nie będzie takie łatwe.
Bartek usiadł koło niej, opierając ciężar swojego ciała na łokciach opartych o kolana. Ciszę między nimi przerwał śpiew ptaszka na drzewie obok.
-Nic nie powiesz?- spojrzała na niego. Nie chciała wyjeżdżać, ale musiała. I tak z trudem siedziała w miejscu. Gdyby mogła już byłaby w samolocie. Blaise mieszkał w ich domu i nie było wiadome, co takie robił. Sprzedał jej firmy, ale czy przypadkiem nie dopuścił się przy tym jakiegoś oszustwa? Po nim można było spodziewać się wszystkiego.
- Powiem- odwrócił głowę w jej stronę.- Powiem tyle, że lecę z tobą.
Emilia szerzej otworzyła swoje niebieskie oczy.
- Nie mogę puścić ani ciebie, ani twojej mamy do Nowego Jorku samej. Skąd wiesz, co on zaplanował, a co zrobi?
- Nie wiem, co zrobił on, ale wiem, co zrobię ja- powiedziała, kiedy jakieś dziecko ich ominęło, uśmiechając się lekko.- Mam plan i zamierzam się go trzymać.
Popatrzył na nią zaskoczony. Bardziej spodziewał się, że Emilia jedzie tam, nie przemyślając tego głębiej, ale jakże się mylił. Emilia wszystko już sobie obmyśliła.
- I tak lecę z wami nawet jeśli tego nie chcecie.
- Ja chcę- uśmiechnęła się do niego lekko, co odwzajemnił.
Sara i Emilia pojechały jeszcze do rodzinnej miejscowości byłej modelki. Obie chciały pożegnać się z rodziną tak, jak wcześniej zrobili to ze znajomymi w rodzinnej miejscowości Kamila. Przyjechała też Joanna z mężem i dziećmi. Emilia razem z matką obiecały, że będą się widywać tak często, jak to będzie możliwe i że z pewnością będą dzwoniły. Sarze było o wiele trudniej stamtąd wyjechać. Z chęcią zostałaby z rodzicami, za którymi tyle lat tęskniła, ale nie mogła. Miała teraz o wiele ważniejsze sprawy do załatwienia, które nie mogły zwlekać.
Bartek tak jak obiecał, poleciał z Sarą i jej córką do Nowego Jorku. Matka Emilii była bardzo zaskoczona, kiedy usłyszała, że mężczyzna ma im towarzyszyć, ale nie robiła z tym problemów. Można nawet powiedzieć, że odetchnęła z ulgą. Nie będą same. W trakcie długiego lotu, Emilia opowiedziała im swój plan. Sara nie od razu się zgodziła, ale w końcu uległa. Bartek jedynie pokiwał głową i obiecał, że zrobi wszystko, żeby plan się udał.
I wszystko było dobrze do czasu, kiedy nie wysiedli z samolotu. Wtedy serce Emilii jakby zwariowało, zaczęło tak szybko bić, że kobieta myślała, że kolejny raz w swoim życiu straci przytomność. Zdążyła się już odzwyczaić od tego miasta, ale na swój sposób nawet za nim tęskniła. W końcu tu się wychowała i przeżyła tyle lat. Cała trójka do willi Zielonków pojechała taksówką. Sara nie chciała dzwonić po Brandona. Musiałyby jeszcze na niego czekać.
- I jesteśmy w domu- powiedziała Sara, kiedy zamknęły się za nimi drzwi wejściowe.
Emilia rozejrzała się dookoła. Niby nic się nie zmieniło. Odstawili swoje torby na podłodze i ruszyli w stronę salonu, jednak kiedy zrobili dosłownie jeden krok, usłyszeli kroki na schodach, gdzie wszyscy jednocześnie spojrzeli.
- Tak, wyślij mi to do firmy- Blaise rozmawiał przez komórkę, którą jedną ręką trzymał przy uchu. Kiedy podniósł wzrok, zatrzymał się w półkroku. Nie spodziewał się domowników.- Oddzwonię do ciebie- zakończył połączenie.- Cześć- uśmiechnął się, stając przed nimi.- Co tu robicie?- był widocznie w szoku.
Emilia miała coraz większą ochotę walnąć go z pięści w twarz. Najwyraźniej Sara także odczuwała taką potrzebę, ale według planu nie mogły dać po sobie poznać, ze coś jest nie tak. Bartek aż kipiał. Jego dłonie zaciśnięte były w pięści, a wszystkie jego mięśnie napięte.
- Podobno mieszkamy- wysyczała Sara. Emilia spojrzała na nią. Nic nieświadoma Sara nie powiedziałaby tak do Danny'ego, którego tak bardzo lubiła.
- Postanowiłyśmy wrócić. Koniec tych wakacji. Czas wracać do pracy- powiedziała Emilia, wymuszając uśmiech.- Muszę dużo się nauczyć.. w końcu nic nie pamiętam, ale też pójdę do mojego lekarza na badania.
Taki właśnie był plan, a raczej jego część. Udawanie, że nikt nic nie wie, a Emilia wcale nie odzyskała pamięci. Danny był chytrzejszy niż ktokolwiek by mógł sobie pomyśleć. Gdyby od razu go zaatakowały, mógłby pokazać swoje prawdziwe oblicze, a w ten sposób miały trochę przewagi.
Emilia z obrzydzeniem, objęła Blise’a ramionami w lekkim uścisku na przywitanie.
- Muszę się zdrzemnąć- powiedziała szybko Sara, żeby tylko odejść od mężczyzny, który tak ich oszukiwał i dalej w to brnął. Bardzo szybkim krokiem weszła na piętro i zniknęła im z oczu.
- Cześć- Blaise wyciągnął dłoń w stronę Bartka. Ten z lekkim opóźnieniem ją uścisnął.
- Przepraszam cię, Danny, za mamę. Miałyśmy ciężki lot, a poza tym nie była zadowolona, że wracamy. Z chęcią by tam została- zaśmiała się cicho. Sama była zdumiona, że tak łatwo przychodziło jej kłamać w żywe oczy, ale była zadowolona. Wszystko szło według małego planu, który wymyśliła, czekając na Sarę zanim ta do niej przyjechała.
- Nic nie szkodzi- wzruszył lekko ramieniem.- Będziecie coś jeść?
- Nie- odpowiedzieli równocześnie. Spojrzeli na siebie, uśmiechając się lekko.
- Właściwie to chciałabym zobaczyć te papiery, które mam podpisać- zaczęła Emilia.- I może pojechałabym do mojej firmy.. Muszę to wszystko ogarnąć, żeby móc stanąć na własnych nogach.
- Emily, wiesz, że zawsze możesz na mnie liczyć, prawda?- spytał Blaise, a Emilia miała wrażenie, że zwymiotuje. Stała przed zabójcą swojego ojca i normalnie z nim rozmawiała.
- Wiem, ale jednak wolałabym wziąć swój los w swoje ręce- ominęła go, idąc w kierunku salonu. Bartek ruszył za nią, a za nimi szedł Blaise. Kobieta przywitała się po drodze z gosposią, a następnie usiadła na kanapie. Miejsce koło niej zajął Bartek, jakby chciał ją bronić, a Blaise usiadł naprzeciwko.
- Papiery mam w firmie- powiedział, strzepując niewidzialny pyłek ze swojej stanowczo za drogiej koszuli.
- To wspaniale!- niemal krzyknęła.- Jedźmy tam. Załatwię wszystko za jendym zamachem.
-To znaczy?- spytał. Bartek milczał. Bał się, że powie coś, co ich zdradzi. Ledwo się powstrzymywał, żeby nie rzuciać się z pięściami na oszusta, z którym przebywali w jednym pomieszczeniu.
- Zobaczę, co ciekawego w firmie, przeczytam te dokumenty.. takie tam- machnęła dłonią.- Jedziemy?- wstała.
- Nie przebierzesz się?- spytał mężczyzna zdziwiony. Emilia miała na sobie czarne rurki, granatową bluzkę i katanę.
- Nie marnujmy czasu. Zadzwonisz po Brandona?- spytała. Blaise skinął głową, wyciągając komórkę, którą wcześniej schował w kieszeni.- Bartek, jedziesz z nami?- spytała, odwracając w jego kierunku głowę.- Zobaczysz moją firmę- uśmiechnęła się lekko mimo całej sytuacji.
- Oczywiście, że jadę- odpowiedział od razu.- Chyba nie sądzisz, że zostawiłbym cię z nim sam na sam- dopowiedział po polsku tak, żeby Blaise nie zrozumiał.- Emilia, nawet nie wiesz jak się powstrzymuję, żeby się na niego nie rzucić.. Z wielką przyjemnością zdjąłbym ten uśmieszek z jego ust.
- Dasz radę- odpowiedziała także po polsku.
- Barndon czeka na zewnątrz- poinformował Blaise.
- Dobrze. Pójdę powiedzieć mamie- powiedziała, wychodząc z salonu.
Tym razem Bartek został. Najszybciej jak potrafiła wbiegła po schodach i pobiegła do sypialni Sary. Kiedy weszła do środka, jej matka oglądała zdjęcia w albumach. Płakała.
- Mamo, już niedługo wszystko będzie dobrze- pogładziła ją po plecach.- Teraz jedziemy do firmy.. Niedługo wrócę.
- Proszę cię, uważaj- poprosiła, przytulając córkę.- Nie mogę patrzeć na tego człowieka.. On zabił Kamila- jej głos się załamał.- Nie mogę nawet przebywać z nim w jednym pomieszczeniu, a fakt, że jest w tym samym budynku co ja, mnie przeraża..
- Musimy dać radę- uśmiechnęła się do swojej matki i wyszła, zamykając za sobą drzwi.
Obaj mężczyźni w dziwnej ciszy czekali na nią na dole schodów. Wszyscy razem wyszli i pojechali w odpowiednie miejce. Podczas drogi Blaise pytał o podróż, czas, kiedy Emilia wraz z Sarą były w Polsce i inne błahe sprawy. Emilia odpowiadała ogólnikami, omijając najważniejsze rzeczy takie, jak częściowe a w końcu pełne odzyskanie pamięci. Kiedy w końcu dojechali na miejsce, Emilia jako pierwsza wyszła z samochodu. Gdy Bartek do niej dołączył, nie tracąc ani chwili ruszyła w stronę drzwi wejściowych. Blaise kroczył tuż za nimi. Wszyscy przywitali się z sekletarką, którą mineli w holu.
- Emily- kobieta zatrzymała się, kiedy usłyszała swoje imię wychodząc z ust oszusta. Odwróciła się w jego stronę i zmuszając się, uśmiechnęła się lekko.- Chcesz zobaczyć coś konkretnego, że tak szybko idziesz?
- Zależy mi na czasie- wzruszyła ramionami.- Mam do nauczenia się wiele rzeczy, więc każda minuta jest cenna. A, i te papiery- przypomniała.
- Tak, tak. Mam je trzy piętra wyżej w moim gabinecie- spojrzał na widnę.
- Więc po nie idź- chciała się go jak najszybciej pozbyć i wreszcie chociaż na chwile odetchnąć. Mimo, że tak dobrze przychodziło jej udawanie, jej serce nieustannie dudniło jak oszalałe. Bardzo się bała, że popełni błąd, zostanie przyłapana i Blaise się wkurzy. Obawiała się, do czego jeszcze jest zdolny skoro chciał ją zabić.. Mógł zrobić wszystko. Stąpała po kruchym lodzie i musiała działać szybko.
- W porządku- skinął głową.- Gdzie będziesz?- Bartka traktował jak powietrze. Nie był zadowolony z jego obecności, a Formański cały czas chodził spięty. Powstrzymywał się, używając przy tym całą swoją samokontrolę, żeby tylko się na niego nie rzucić.
- W gabinecie taty.. w sumie to pewnie teraz moim.
- Dobra. Zaraz wracam- posłał im ostatnie spojrzenie, odwrócił się na pięcie i ruszył w kierunku, z którego przyszli. Kiedy tylko zniknął za rogiem, Emilia rzuciła się niemal biegiem do gabinetu Kamila. Bartek zaskoczony ruszył za nią. Kobieta wpadła do pomieszczenia jak burza. Od razu podbiegła do komputera, z którego korzystał jej ojciec i go uruchomiła. Dopiero wtedy usiadła na skórzanym fotelu i nerwowo stukała paznokciami w „myszkę”.
- Zamknij drzwi i nasłuchuj, czy ktoś idzie- powiedziała szybko do Bartka, który stał przy ścianie z zaskoczoną miną.
- Mogę wiedzieć, co ty wyprawiasz?- spytał, podnosząc jedną brew do góry. Nic nie rozumiał, ale stanął przy lekko uchylonych drzwiach tak, żeby widzieć, czy korytarz jest pusty.
- Muszę coś sprawdzić- serce w jej klatce piersiowej mało nie wyskoczyło. Wydawało jej się, że komputer urochamia się wolniej niż zazwyczaj, a czasu było coraz mniej. Nie mogła zostać przyłapana przez Blaise’a. Wtedy zorientowałby się, że Emilia wszystko pamięta, między innymi wszystkie hasła bezpieczeństwa.
Bartek patrzył na brunetkę, co jakiś czas zerkając przez szparę w drzwiach i nasłuchując. Kobieta z wielką wprawą coś wystukiwała na klawiaturze. Wypuściła głośno powietrze z ust, kiedy czekała aż z ekranu zniknie napis „Proszę czekać”. Jej palce dudniły jakiś znany tylko jej rytm na blacie biurka ze stresu. Przeczesała nerwowo swoje włosy i przygryzła dolną wargę, znowu stukając w klawiaturę. Chwilę to trwało.
Nagle z jej twarzy odpłynęła cała krew i stała się blada jak ściana, w buzi zabrakło jej śliny, a powietrze stało się wyjątkowo ciężkie.
- Boże..- szepnęła, zakrywając usta dłonią.
Bartek popatrzył na nią nadal, nic nie rozumiejąc.
- Co się stało?- spytał odruchowo.
Kobieta podniosła na niego wzrok z ekranu komputera. W jej oczach pojawiły się łzy, kórych za wszelką cenę nie chciała wypuścić. Oparła się z bezradności o oparcie fotela.
- Emilia, co się stało?- spytał głośniej.
- O.. on- zająknęła się.- Okradł nas o dwa miliony dolarów- zakryła twarz dłońmi.
Oczy Bartka powiększyły swoje rozmiary, kiedy nagle usłyszał czyjeś kroki, zbliżające się w ich stronę na korytarzu.
- Idzie- powiedział szybko do Emilii. Ta znowu poczuła adrealine w żyłach, kiedy zorientowała się, jak mało czasu ma na ogarnięcie się. Najszybciej jak potrafiła nacisnęła odpowiedni przycisk na ekranie, tym samym wygaszając go. Nie miała już czasu, żeby wyłączyć go tak, jak powinna. Wstała z fotela i stojąc tyłem do drzwi, zaczęła desperacko machać sobie dłońmi przed oczami. Wiedziała, że są zaszklone.
Kiedy usłyszała, że ktoś do nich dołączył, miała wrażenie, że jej serce nie wytrzyma i przejdzie zawał.
- Przyniosłem- usłyszała tuż za sobą głos osoby, której tak nienawidziła.
- To dobrze- powiedziała, odwracając się do niego przodem. Bartek stał przy kanapie ustawionej w rogu i wyglądał, jakby miał zabić Blaise’a.- Zaraz je przejrzę- powiedziała drżącym głosem. On ich okradł podczas ich nieobecności! Dwa miliony dolarów.. Czyżby miał taką dużą pewność, że Emilia nie będzie tego sprawdzała? A może miał jakis plan, który właśnie realizował?
- Coś się stało?- spytał, mrużać oczy.- Płakałaś?
Emilia przeklęła w duchu.
- Przypomniałam sobie coś- wymyśliła na poczekaniu.
- Przypomniałaś?- powtórzył szybko, patrząc na nią poważnie.- Co takiego?
- Eee- podrapała się po głowie.- Jak poznałam Lucie- uśmiechnęła się lekko na wspomnienie przyjaciółki, ale też żeby jej słowa były bardziej prawdopodobne.
- To… dobrze- powiedział przez zęby. Proste było, że nie podobało mu się, że Emilia „coś sobie przypomniała”. Kobieta już nie moła się doczekać, żeby zobaczyć jego minę, kiedy dowie się prawdy. O ile ją zobaczy..
- Pokaż te papiery- dał jej do ręki kilka kartek.
Emilia podeszła do fotela, na którym już siedziała. Chwilę patrzyła na zebranych, dłużej zatrzymując swój wzrok na Bartku. Zielonka pomału miała dość. Miała wielką ochotę wykrzyczeć cała prawdę, rzucić się na Blaise’a z pięściami i dac mu nauczkę, a tymczasem siedziała z nim w jednym pomieszczeniu i udawała, że mu ufa.. Nagle jej plan stracił sens, kiedy dowiedziała się o tych dwóch milionach. Nie była to mała suma..
Usiadła w fotelu, zakładając nogę na nogę. W duchu modliła się, żeby Blaise nie zauważył, że komputer jest włączony. Wtedy wszystko by się wydało.
- Usiądź sobie- wskazała fotel po drugiej stronie biurka. Mężczyzna wykonał jej polecenie.
- Dać ci długopis?- spytał Blaise, sięgając do wewnętrznej kieszeni swojej marynarki.
- Nie, nie trzeba- zahamowała go.
Emilia opuściła wzrok na pierwszą kartkę, którą trzymała w dłoni. Nie do końca znała się na tym całym urzędowym piśmie. W końcu studiowała muzykę. Gdyby ktoś ją zapytał chociażby o historię muzyki to nie miałaby problemu, ale to co trzymała w dłoni można powiedzieć, że było dla niej czarną magią.
Obaj mężczyźni śledzili każdy ruch kobiety. Była zdenerwowana- to było widoczne na pierwszy rzut oka i zauważył to też Blaise. Bartek ciągle miał go na oku. Denerwowała go ta cała gra, którą wymyśliła Emilia. Gdyby to od niego zależało, Blaise byłby już zakuty w kajdanki.
Zarówno Holland jak i Formański czekali na werdykt Emilii.
- Muszę to zanieść do prawnika ojca, żeby to przejrzał- powiedziała w końu. Bartek uśmiechnął się lekko.
- D.. do prawnika?- powtórzył Blaise.- Jak?
- Normalnie- wzruszyła ramionami, wstając.- Najlepiej zrobię to teraz, żeby mieć to z głowy- ruszyła w stronę drzwi.
Poczuła nieprzyjemne ciarki, kiedy Holland złapał ją za dłoń tym samym zatrzymując ją. Bartek stanął tak, że wyglądał, jakby był w pełnej gotowości do walki.
- Mogę to zrobić, jeśli chcesz- zaproponował Blaise. W Emilii aż krew się zagotowała.
- Nie, dziękuję. Mogę zrobić to sama- powiedziała, nawet na niego nie patrząc. Wyswobodziła swoją dłoń z jego mocnego uścisku.- Nie chcę cię kłopoczyć.
- Dla mnie to żaden problem- już sięgał po kartki, ale Emilia wyprostowała rękę, oddalając je od niego.- Mogę to naprawdę zrobić- mówił nerwowo.
- Naprawdę nie trzeba. I tak bardzo nam pomogłeś- z trudem wypowiedziała te słowa. „Pomógł”. Aż zrobiło się jej niedobrze. Przypomniała sobie o włączonym komputerze, do którego podeszła.
- Co robisz?- spytał Blaise,kiedy kobieta nachyliła się nad użądzeniem i zaczeła go wyłączać.
- Zobaczyłam, że jest włączony. Musze go wyłączyć- powiedziała tym razem ona nerwowo. Chciała jak najszybciej wyjść.
- Nikt go nie włączał od twojego wypadku, bo nikt nie zna haseł- zauważył. Emilia wyprostowała się jak drut. „Głupia, głupia, głupia” powtarzała sobie w głowie.
- Był włączony- powiedziała niewyraźnie, szybkim krokiem opuszczając pomieszczenie.
Szła tak szybko, że Bartek z trudem ją dogonił. Jej ojciec nie żył przez Blaise'a, a teraz ich okradł! Teraz już Formański dotrzymywał jej kroku. Blaise nie szedł za nimi. Został na korytarzu. Jej serce ścisnęło się z bólu i rozpaczy. Tyle czasu wszyscy dali się oszukiwać, a on cieszył się, że rodzina Zielonków dała mu dach nad głową, darmowe jedzenie i dojazdy do pracy za darmo! Jakby tego było mało, pożyczał pieniądze nie tylko od Emilii, ale od wszystkich członków rodziny, których i taknie zamierzał oddać. Próbował wmówić jej kłamstwo, że byli parą, wykorzystując jej wypadek i udawał, że jest w niej zakochany.. Kobieta miała dość.
- Emilia, uspokój się- poprosił Bartek, kiedy kobieta otworzył szklane drzwi, prowadzące do firmy gwałtownym ich pchnięciem.
- Uspokój się?!- wydarła się na całe gardło, gwałtownie się zatrzymując i odrwacając się w jego stronę. Spojrzał na nią zaskoczony.- Czy ty siebie słyszysz, Bartek?! On nas okradł! Zabił mojego ojca!- w jej oczach pojawiły się łzy. Była wściekła, ale chciało się jej też płakać.
- Wiem, ale musisz dać radę.
- Nie- pokręciła przecząco głową.- Muszę, ale zrobić wszystko, żeby gnił w więzieniu do końca życia- wysyczała.
- Co masz na myśli?- spytał. Zdążył się już pogubić.
- Jedziemy na policję. Teraz i już, a później do prawnika- postanowiła.
- A co z twoim planem?
- Ja nie dam rady, Bartek- po jej policzkach popłynęły łzy.- Jestem z nim zaledwie od ponad godziny, a już nie mogę wytrzymać. Nie umiem patrzeć mu w oczy.
Bartek podszedł do niej bliżej i objął ją ramionami. Zaczęła płakać w jego koszulkę, a on gładził ją pocieszająco po włosach. Myślała, że będzie to łatwiejsze.
- Tak bardzo go nienawidzę- wymamrotała przez łzy.
- Uwierz, ja też.
Mężczyzna oparł sobie brodę na czubku jej głowy, pozwalając, żeby się wypłakała. Nie mógł patrzeć, jak bardzo cierpiała, ale znowu nie mógł zrobić nic, żeby ból był mniejszy. Kamila niestety nie mógł jej zwrócić, chociaż tak bardzo by chciał. Było to niemożliwe.
Kiedy tak tam stali, na środku chodnika w centrum Nowego Jorku, w jeden z cieplejszych dni tej pory roku, mijani przez przypadkowych ludzi o przeróżnych narodowościach, pod ostrzałem kilkudziesięciu par oczu, obserwujących ich ukradkiem, upewnił się, że kocha ją całym sercem. Uświadomił sobie, że zaczął to czuć już wtedy, osiem lat temu, chociaż nawet o tym nie wiedział. Myślał, że to młodzieńcza miłostka, którą musi przejść każdy. Teraz był dorosły i wiedział, czym jest miłość. Właśnie to czuł do roztrzęsionej kobiety, tulącej się w jego pierś. Bolało go, że cierpiała, chciał zapewnić jej bezpieczeństwo, chroniąc ją nawet swoim własnym ciałem. Chciał ją widzieć szczęśliwą, uśmiechniętą i zadowoloną z życia tak, jak wtedy w Polsce, ale wiedział, że musi trochę minąć zanim tak się stanie.
Wtedy właśnie Bartek obiecał sobie, że nie dopuści, żeby Emilia znów zapłakała przez faceta. Nie mógł dopuścić, żeby kiedykolwiek cierpiała tak, jak teraz. Wiedział, że drugiego takiego razu by on sam nie zniósł. Przechodził przez to wszystko razem z nią, przeżywając to co i ona. Musiał zrobić wszystko, żeby w końcu była naprawdę szczęśliwa. Już wystarczająco wycierpiała się w swoim życiu, co nie powinno mieć miejsca.
***
Razem pojechali na komisariat policji. Oboje składali zeznania bardzo długo, a siedzący naprzeciwko nich mundurowy wszystko skrupulatnie zapisywał, kiwając wolno głową. Emilia przedstawiła swoje wszystkie dowody i opowiedziała całą historię, zaczynając od przypadkowego spotkania z „Danny’m” w podziemnym garażu firmy architektonicznej. Okazało się, że trzy stany USA poszukiwało nijakiego Ethan’a Blaise’a Holland’a. Mężczyzna po prostu za każdym razem zmieniał albo szyk swoich imion, albo wymyślał sobie całkiem nowe. Kiedy po ponad trzech godzinach wyszli z komisariatu, oboje byli wykończeni. Przez taki długi czas musieli tam siedzieć, powtarzając po kilka razy wersje wydarzeń. Co chwilę ktoś do nich dołączał, ktoś gdzieś dzwonił, informując, że znaleźli wreszcie tego, kogo tak długo szukali. Blaise był bardzo sprytnym człowiekiem. Musiał wszystko zawsze dokładnie planować, że za każdym razem udawało mu się uciec. Zielonkowie nie byli bowiem jedyną rodziną, którą okradł. Byli też i tacy, których doprowadził do ruiny, ale też tacy, którym udało się uniknąć najgorszego. Do wszystkich ich zostały wysłane odpowiednie pisma, żeby wstawili się na najbliższym komisariacie. W sprawę zostały bowiem zamieszane wszystkie stany, w których Blaise się pojawiał. Kradzieże nie były jego jedynymi wykroczeniami. Posiadał też fałszywe dokumenty i był mordercą.
Mimo zmęczenia Emilia postanowiła od razu, że musi pojechać do ich prawnika. Chociaż prosiła Bartka, żeby wrócił do ich willi i zajął się Sarą, ten był na tyle uparty, że postawił na swoim i pojechał razem z Emilią. Kobieta zadzwoniła do matki i powiedziała, skąd wraca i gdzie właśnie jedzie. Była modelka była w czystym szoku. Wyszła z domu najszybciej, jak tylko mogła, ponieważ Blaise już wrócił. Najzwyczajniej w świecie się go bała.
U prawnika Emilia musiała wszystko opowiedzieć od początku. Chociaż było już dość późno, przyjął ich. Był ich doradcą w różnych sprawach od lat i należał do jednych z najlepszych prawników w kraju. Zaczął szukać jeszcze innych dowodów w sprawie oprócz tych, które dała mu Emilia. Po wielu wysiłkach odszukał detektywa, którego kiedyś zatrudnił Kamil i powołał go na świadka.
Emilia bała się wracać do willi. W jednej z restauracji spotkała się z matką i wspólnie z Bartkiem opowiedzieli jej wszystko, co zaszło tego dnia z najmniejszymi szczegółami. W międzyczasie zjedli po lekkim posiłku. Żadno z nich nic nie jadło od przylotu i „kiszki im marsza grały”. Sara była wzburzona. Chcieli wrócić do domu i zobaczyć, co robi Blaise, ale strach dosłownie zjadał ich od środka. Bartek zgłosił się na ochotnika, żeby sam mógł pojechać i sprawdzić na czym stoją, ale Emilia stanowczo się temu sprzeciwiła. Kiedy tak siedzieli i rozmawiali o całej tej sprawie, rozmyślając, co zrobią dalej, do Emilii zadzwonił telefon. Był to ktoś z policji. Poinformował, że wyszło rozporządzenie o zgarnięciu Blaise’a Ethan’a Holland’a. Emilia poczuła ciarki na dole kręgosłupa, słuchając mundurowego. Z jednej strony się cieszyła, ale też obawiała. Miał zostać zatrzymany w ich domu, gdzie aktualnie przebywał.
Kiedy kobieta zakończyła połączenie, czuła w gardle wielką gulę. Nagle zapragnęła zwrócić wszystko, co przed chwilą zjadła.
- Co się stało?- spytał Bartek, łapiąc ją za dłoń.
- Za chwilę aresztują Blaise’a w naszym domu- wyszeptała. Z trudnościami łykała ślinę. Było jej niewyobrażalnie gorąco.
- Jedziemy tam?- spytała Sara. Była równie roztrzęsiona co córka.
Emilia chwilę się zastanowiła, ale w końcu skinęła głową. Zapłacili i wyszli. Taksówką pojechali pod willę, gdzie stały trzy czarne, duże samochodu. Wysiedli i biegiem wbiegli po schodach. Drzwi były otwarte na rozcież, a z piętra dobiegały jakieś krzyki. Po chwili grupa ubranych na czarno ludzi z ciężkimi butami na nogach, karabinami w dłoniach i maskami na twarzach zbiegło po schodach, ciągnąc za sobą siłą Blaise’a. Mężczyzna szarpał się, przeklinał, kopał owych mężczyzn, ale oni zdawali się nie zwracać na to uwagi. Najwyraźniej byli do tego przyzwyczajeni.
- Ty dziwko!- krzyknął Blaise, plując śliną, kiedy na dole zobaczył Emilię. Kobieta lekko podskoczyła do góry, słysząc jego głos. Wspomnienia wróciły. Tak samo zachowywał się, kiedy odkryła jego oszustwo.- Popamiętasz mnie, suko!
Bartek nie wytrzymał. Zerwał się i przepychając się pomiędzy facetami w czerni, podszedł do oszusta i wymierzył mu silny cios pięścią prosto w twarz. Blaise, chociaż był trzymany z każdej strony przez mundurowych, zachwiał się do tyłu. Pomimo, że Bartek został odepchnięty w błyskawicznym tempie, był z siebie zadowolony.
Podszedł do Emilii i przycisnął ją do siebie. Kobieta zakryła swoją twarz dłonią, żeby nie widzieć, jak Blaise zostaje siłą wyprowadzony z ich domu. W końcu nie wytrzymała i zaczęła płakać. Nareszcie go stąd zabrali. Został złapany.
- Już po wszystkim.. Csii- Bartek kołysał się razem z nią w uścisku, żeby tylko ją uspokoić. Zerknął na Sarę. Lekko się do niego uśmiechnęła. Później spojrzała w górę schodów i łzy stanęły jej w oczach. Chciała dobrze razem z Kamilem, przyjmując pod swój dach „Danny’ego” a przez to straciła męża. Nie mogła sobie tego wybaczyć.
- Niech pani się nie zadręcza- powiedział Bartek w jej stronę. Popatrzyła na niego.- Teraz będzie już tylko lepiej.
- Dziękuję ci- popatrzyła mu prosto w oczy. Mówiła jak najbardziej szczerze.- Dziękuję- powtórzyła, kładąc swoją dłoń na jego ramieniu. Emilia podniosła swoją głowę do góry, żeby zobaczyć co się dzieje. Jej zaskoczenie było wielkie, kiedy zobaczyła całą sytuację, ale cieszyła się.
Blaise’a już nie było, ale mimo to Emilia zapamiętała z najmniejszymi szczegółami jego twarz i ostatnie słowa. Czy była to groźba, której miała się bać? Tego nie wiedziała, ale odetchnęła z ulgą. Dała radę i oszust i morderca został złapany. Chociaż nie wykonała swojego planu, nie żałowała. Wręcz przeciwnie. Blaise nie spodziewał się aresztowania, więc nie miał szans na ucieczkę. Kiedy rozmawiali z jednym z policjantów dowiedzieli się, że został zastany na pakowaniu. A więc chciał uciec.. Na szczęście nie zdążył.
***
Kiedy wszyscy ochłonęli, Emilia zadzwoniła do Lucie i wszystko jej opowiedziała. Piosenkarka przez cały czas od wyjazdu przyjaciółki myślała tylko o niej. Bała się, że coś się stanie, ale ucieszyła się szczerze, kiedy Emilia do niej zadzwoniła.
Zielonka siedziała na krześle przy czarnym fortepianie, stojącym w rogu. Przez ostatnie dziesięć minut grała. Dawno już tego nie robiła i zatęskniła za tymi pięknymi dźwiękami, wydobywającymi się z instrumentu.
W pewnym momencie jej telefon wydał z siebie dźwięk, przychodzącej wiadomości. Kobieta przerwała granie i wyciągnęła urządzenie z kieszeni. Kevin.
Emily, już nie musisz się niczym obawiać.
Wszystko załatwiłem z TYMI ludźmi. Nie będą cię nękać. Jesteś już bezpieczna.
Kevin.
Kobieta zaciągnęła się powietrzem. „Wszystko załatwiłem”.. Wszystko, czyli co? Zaczęła się bać. Ot tak załatwił sprawy z tymi niebezpiecznymi ludźmi? Musiała z nim porozmawiać i to najszybciej jak to było możliwe. Wybrała jego numer i zadzwoniła.
- Emily..- w jego głosie słychać było jedynie zaskoczenie.
- Tak, to ja. Kevin, co masz na myśli, pisząc „wszystko załatwiłem”?- spytała bez zbędnych wstępów.
- Nie będą cię nękać.. Wszystko wróciło do normy- niemal wyszeptał.
- A.. ale jak?- nie rozumiała.
- Emily, proszę.. nie zadawaj tylu pytań. Ważne jest, że dali ci spokój.
- Chcę wiedzieć- upierała się przy swoim.
- Ale się nie dowiesz- powiedział dobitnie. Emilia fuknęła pod nosem.- Mogę ci jedynie powiedzieć, że bardzo duży wkład w to wszystko, co miało miejsce miał Danny.. a raczej Blaise.
Cała ta sprawa zdobyła bardzo dużo rozgłos medialny. Prasa, telewizja, intrnet i inne źródła masowego przekazu nie mówiły o niczym innym. I znowu rodzina, chociaż niepełna, Zielonków znalazła się na językach wszystkich. Ale nie była to jedyna sprawa, o jakiej mówiono. Powrót pamięci Emilii, która już odwiedziała swojego lekarza, także wywołała falę dyskusji.
- Jak to Blaise?- znowu poczuła szybsze picie serca na wspomnienie o tym mężczyźnie. Wstała, okrążając fortepian.
Za swoimi plecami poczuła obecność Bartka. Mężczyzna owinął swoje dłonie wokół jej pasa i przytulił ją do swojego torsu.
- Należał do nich.. kiedyś. To on ich na ciebie nasłał, wmawiając im, że dostaną pieniądze- Bartek zmarszczył czoło. Słuchał, co mówił Kevin, trzymając głowę na ramieniu Emilii.- A kiedy dowiedzieli się, że byłaś moją narzeczoną, wmawiali mi te wszystkie głupoty, że nie dadzą ci spokoju, jeśli nie wrócę.
- Wszystko jest związane z nim…- wyszeptała.
- Tak… Ale razem z jego zniknięciem, rozpłynęły się twoje zmartwienia.
- Dziękuję, Kevin- powiedziała szczerze.- Naprawdę ci dziękuję. Za wszystko, co zrobiłeś. Wiedz, że jeżeli będziesz potrzebował mojej pomocy, możesz śmiało dzwonić, pisać lub przyjechać- zerknęła na Bartka. Uśmiechnął się do niej lekko.
- To ja ci dziękuję, Emily.. Jesteś niesamowitą osobą..
Emilia uśmiechnęła się do siebie. Nareszcie miała okazję być naprawdę szczęśliwa. Wszystko, co złe z, a ona wreszcie poczuła się odprężona. Po tylu nieszczęściach, które ją i jej rodzinę spotkały, miała możliwość, żeby odpocząć. Dlatego też zaraz po rozprawie w sprawie Blaise’a Ethan'a Holland’a, która odbyła się trzy miesiące później Emilia razem z Bartkiem pojechali do Tajlandii.
Sama rozprawa była dla wszystkich bardzo stresująca. Mieli znowu zobaczyć Blaise’a. W sądzie siedzieli jak na szpilkach. Znowu każdy z nich musiał zeznawać, a złowrogi wzrok Holland’a siedzącego w asyście trzech policjantów jedynie potęgował ich uczucie. Jednak musieli dać radę. Sara rozpłakała się, kiedy mówiła o zamierzonej śmierci męża. Za każdym razem tak było. Po prostu była modelka nie mogła sobie nadal wybaczyć, że byli tacy naiwni. Kiedy mówiła Emilia, ciągle czuła na sobie wzrok Blaise’a. Miała wrażenie, że miał wielką ochotę wydrapać jej oczy. W końcu to ona go wydała.. Ale już się nie bała. Zeznawał także Bartek, ale powtórzy praktycznie to, co jego poprzedniczki. Na rozprawie wstawiły się też osoby, która już wcześniej zostały oszukane przez Holland’a. Była nią między innymi jakaś kobieta po czterdziestce, ale w większości były to młode osoby zwłaszcza kobiety. Każdej z nich mówił coś innego na swój temat. Wychodziło na to, że nigdy nie powiedział prawdy, ale teraz było to nieważne.
Nie było innego wyjścia i sędzia z czystym sumieniem skazał Blaise’a Ethan’a „Danny’ego” Holland’a na dożywocie. Dopiero po ogłoszeniu wyroku Emilia odetchnęła z ulgą. Mężczyzna został wywieziony do innego stanu, gdzie miał odsiadywać swoją karę w szczególnie strzeżonym więzieniu z wyjątkowo silnym rygorem.
***
- Krabi jest śliczne- powiedziała zachwycona Emilia, leżąc obok Bartka na piaszczystej plaży z kolorowym sokiem w szklance o dziwnych kształtach. Wygrzewali się na słońcu, popijając co chwila swoje napoje.
Przylecieli samolotem do Tajlandii trzy dni temu. Postanowili odpocząć po ciężkich wydarzeniach ostatnich miesięcy. Bawili się świetnie, a pogoda im jak najbardziej sprzyjała. Aż nie chciało się stamtąd wyjeżdżać. Czuli się tam jak w raju.
Emilia wróciła do jej ukochanego blondu na głowie. Kosztowało ją to wiele rozjaśnień włosów, ale w końcu się udało i teraz ponownie została blondynką. Jedyna różnicą były pasemka i to, że nadal codziennie używała prostownicy do włosów. Ale była zadowolona.
- Masz rację- przyznał Bartek. Na jego nagim torsie wysychały pomalutku krople wody, z której jakiś czas temu wyszedł wyszedł.
- Zadzwonię do mamy i zaproponuję jej to, o czym rozmawialiśmy- powiedziała, szukając komórki w swojej materiałowej torebce. Kiedy w końcu go odnalazła, wystukała odpowiedni numer i przyłożyła urządzenie do ucha. Sara odebrała po trzech sygnałach.
- Mamo, mamy z Bartkiem dla ciebie propozycję- uśmiechnęła się do chłopaka, który to odwzajemnił.- Wspólnie uznaliśmy, że powinnaś odpocząć i chcielibyśmy zaproponować dołączenie do nas w Krabi!
Sara na początku nie chciała się zgodzić i Emilii zajęło pół godziny zanim nareszcie była modelka zgodziła się do nich przylecieć na urlop. Zielonka uśmiechnęła się szeroko, kończąc połączenie.
- Mamy jakieś plany na dzisiaj?- spytał Bartek, patrząc spod swoich ciemnych okularów. Kobieta pokręciła przecząco głową, chowając komórkę na jej poprzednie miejsce.
- W takim razie- przekręcił się na bok- Idziemy na zakupy- uśmiechnął się ślicznie.
- Na zakupy?- powtórzyła zdziwiona.- Jakie zakupy?
- Codziennie chodzimy coś zwiedzać, a dzisiaj pójdziemy na zakupy.
- Dlaczego?
- Bo nie mamy co jeść- prychnął.- Tak o mnie dbasz?- zrobił smutną minkę.- Chodzę głodny.
- Znalazł się głodomór- parsknęła śmiechem.- Ciągle coś jesz- zauważyła z uśmiechem.
Emilia i tak zgodziła się. Razem poszli do swojego pokoju, który tymczasowo zamieszkiwali i przebrali się. Godzinę później byli już w mieście. Wchodzili do każdego napotkanego po drodze sklepu i zazwyczaj coś kupowali. Zaopatrzyli się w owoce, warzywa, napoje, ale też Emilia nie zrezygnowała ze ślicznej bluzki, którą sobie upatrzyła. Na końcu weszli do jednego z większych sklepów, który wyglądem nieco przypominał supermarket. Chodzili między regałami, co chwile wrzucając coś do swojego koszyka, który niósł Bartek.
- Pójdę poszukać pasty do zębów- powiedział, kiedy Emilia zatrzymała się przy stoisku z gazetami. Kobieta skinęła lekko głową na znak, że zrozumiała. Mężczyzna ruszył w odpowiednim kierunku i chwilę później zniknął jej z oczu.
Kobieta włożyła do koszyka, który zostawił jej Bartek, jedną z gazet, w której wypatrzyła artykuł o swojej rodzinie. Prasa już prawie o nich nie pisała, a takie przypadki trafiały się sporadycznie, więc ciekawa była, o co chodziło tym razem. Odwróciła się na pięcie i wpadła centralnie w jakąś kobietę. Ta wystraszona upuściła zawartość swoich rąk, na którą składało się kilka gazet w tym ta, którą także postanowiła kupić Emilia. Blondynka w jednej chwili schyliła się i zaczęła zbierać czasopisma.
- Najmocniej przepraszam- zaczęła, chociaż nie miała wcale pewności, że kobieta rozumie po angielsku.- Potrafię być bardzo nieostrożna- zaśmiała się nerwowo. Kiedy stanęła na równe nogi, uśmiechnęła się lekko do kobiety. Spojrzała na jej twarz, oddając jej gazety i zamarła. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Gwałtownie zamrugała, żeby upewnić się, że wzrok ją nie myli.
- Nic się nie stało- odpowiedziała owa kobieta. Wyglądała na przestraszoną, ale jednocześnie szok wymalowany był na jej twarzy. Emilia nie była pewna, ale wydawało jej się, że w oczach pojawiły się jej łzy.. Ale dlaczego?- Każdemu się może zdarzyć- jednak umiała angielski.
- Tak- Emilia patrzyła na nią, jakby była jakaś nienormalna. Po prostu miałą wrażenie, że jej wzrok zaczyna płatać jej figle.
Kobieta stojąca przed nią była niemal identyczna jak Sara! Prawie identyczne rysy twarzy, figura.. Jedynym co się nie zgadzało to kolor włosów. Owa kobieta miała je w kolorze czarnym, a Sara była blondynką.
- Przepraszam, że tak patrzę, ale… jest pani niemal identyczna jak moja mama- wytłumaczyła z lekkim uśmiechem. Nie chciała być uważana za chorą psychicznie.
- Podobno każdy z nas ma swojego sobowtóra gdzieś w świecie- uśmiechnęła się nerwowo.- Pójdę już- powiedziała i nie odwracając się za siebie, ruszyła szybkim krokiem w stronę kas.
Chwilę potem wrócił Bartek. Emilia powiedziała mu o dziwnym spotkaniu, ale mężczyzna uznał, że najnormalniej w świecie są do siebie podobne i to wszystko.
Wrócili i poszli na plażę, żeby do końca wykorzystać słoneczny dzień, ale Emilia nadal w głowie miała twarz kobiety o czarnych włosach i nie dawało jej to spokoju.
Dwa dni później Emilia razem z Bartkiem stała na pobliskim lotnisku i czekała na matkę kobiety. Kiedy ta wyszła z odprawy, podeszli do niej wymieniając uściski.
- Zobaczysz mamo, nie zapomnisz tych wakacji- powiedziała Emilia, kiedy szli w stronę postoju dla taksówek.
Kobieta nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że miała stuprocentową rację.
Bartek razem z Emilią oprowadzili Sarę po pobliskich miejscach, ale i tak głównie wypoczywali na plaży, która była główną atrakcją tego miejsca. Rzeczywiście była modelka niemal od razu się odprężyła i już po kilku godzinach spędzonych w Krabi czuła się wypoczęta jak nigdy.
I tak płynęły im beztrosko kolejne dni aż do dnia, kiedy Sara poszła sama do miasta. Gdy nie było ją dość długo, Emilia postanowiła ruszyć w poszukiwanie matki. Przestraszyła się. Znalazła ją po godzinie, siedzącą w jednej z małych kafejek przy stoliku. Nie była sama. Jakże Emilia się zdziwiła, kiedy poznała osobę jej towarzyszącą. Była to kobieta, którą kilka dni wcześniej spotkała w sklepie! W pierwszej chwili pomyślała, że także musiały na siebie wpaść i postanowiły gdzieś usiąść. W końcu nie codziennie spotyka się osobę tak podobną do siebie. Jednak z każdym kolejnym krokiem, który Emilia stawiała w ich stronę, zauważała, że coś jest nie tak. Oczy nieznajomej były lekko zaczerwienione, a Sara płakała jak małe dziecko. Po jej policzkach spływało dosłownie morze łez, co trochę zaniepokoiło Emilię, dlatego przyśpieszyła kroku.
Zatrzymała się, gdy była już dosłownie trzy metry od ich stolika. Wtedy usłyszała zdania, które zbużyły jej świat.
- Saro, powiedziałaś jej?- mówiła owa kobieta o czarnych włosach. Co dziwniejsze mówiła po polsku.
Była modelka spuściła głowę w dół, patrząc na szklankę, trzymaną w dłoniach.
- Dobrze, że tego nie zrobiłaś- kontynuowała kobieta, patrząc prosto na Sarę.- Jest szczęśliwa.. Jak myślisz, jakby zareagowała, gdyby dowiedziała się, że nie jesteś jej biologiczną matką, tylko jestem nią ja…
I wtedy ją zauważyły.
_______________________________
Witam Was z przedostatnim rozdziałem "Gotta go my own way"!
Tak, wiem rozdział jest taki bardzo długi.. Mam nadzieję, że nie ciągnął się wam w nieskończoność?
Przepraszam! Gdybym miała więcej czasu i do dyspozycji większą ilość rozdziałów z pewnością wszystko to opisałabym bardziej szczegółowo, wprowadziłabym więcej akcji, ale „na złamanie karku” chcę się ze wszystkim wyrobić, więc jeszcze raz bardzo przepraszam! I bez tego rozdział wyszedł baaardzo długi i nie chciałam, żeby wszyscy się tu ponudzili na śmierć ;P Myślałam też, żeby rozbić go na pół, ale wtedy to już na pewno bym się nie wyrobiła. Jest to najdłuższy rozdział w tym opowiadaniu, ale też chyba najwięcej się dzieje, prawda?
I teraz kluczowe pytanie: co o tym wszystkim sądzicie i czy się podobało? A, no i czy się spodziewałyście takiego czegoś na samym końcu opowiadania?
Czekam na odpowiedzi :D
Dzisiaj jest taki szczególny dzień, bo oficjalnie zaczynają się wakacje! :D Dlatego też chciałabym wam życzyć wesołych, słonecznych dni, które spędzicie jak najlepiej, miłego wypoczynku oraz uśmiechu na twarzach, żebyście we wrześniu mogły powspominać z uśmiechem te dwa miesiące i abyście niczego nie żałowały :D
Tymczasem zapraszam już za tydzień na ostatni rozdział opowiadania.
Całuję :*