Powróciła pamięcią do ostatniej nocy i wieczora, kiedy to do bardzo późna rozmawiała z rodziną. Uśmiechnęła się szeroko. Zdawała sobie sprawę z tego, jak wspaniałych ludzi ma wokół siebie. Podparła się na zgiętych łokciach i rozejrzała po niewielkim pokoju dla gości. Chociaż łóżko, na którym spała było dwuosobowe, tej nocy przenocowały na niej cztery osoby. Po kolei: ona, Sara, Filip i Joanna, a na podłodze na starym materacu chrapał Krzysiek. Pozostała dwójka dzieci dzieliła łóżko z dziadkami w pokoju obok. Było im ciasno, ale Emilia nie narzekała. Zawsze mogło być o wiele gorzej. Pidżamy dostali od Krystyny, która trzymała je specjalnie dla gości. Emilii trafiła się zielona koszula z szarym misiem z przodu. Dziękowała sama sobie, że zajęła miejsce od brzegu. Dzięki temu najciszej jak potrafiła wstała z łóżka i na palcach, zgarniając po drodze kapcie i szlafrok, które także dostała, wyszła z pokoju. Dopiero na korytarzu wsunęła stopy w ciapy, założyła na ramiona szlafrok i weszła do kuchni. Reszta jeszcze spała, więc musiała być cicho, żeby ich nie obudzić. Należał się im odpoczynek. Spojrzała na zegarek, wiszący na ścianie. Była dziewiąta rano. Jęknęła. Pomimo, że spała bardzo krótko, czuła się dziwnie wypoczęta. Poprawiając, gumkę, oplatającą jej włosy na czubku głowy, przekręciła kluczyk w drzwiach wejściowych i wyszła na zewnątrz, zamykając za sobą drzwi. Stanęła, kiedy promyki słońca, które nieśmiało wychylały się zza chmur, oświetliły jej twarz. Było trochę chłodno, ale nie przejmowała się tym. Podobała się jej ta cisza, która była wszechobecna. Wolała ją o trylion razy bardziej niż Nowy Jork. Zastanowiła się, czy także tak było wcześniej, zanim straciła pamięć?
Usiadła na drewnianej ławce przy domu, zaciągając się świeżym powietrzem. Bardzo podobało się jej na wsi. Gdzieś w oddali usłyszała szczekanie psa. Pomyślała, że fajnie byłoby mieć zwierzaka. Problem polegał na tym, że najzwyczajniej się bała. Bała się, że później by się jej znudził lub przestał podobać.
Sięgnęła dłonią do gumki i ściągnęła ją z włosów, pozwalając, aby kaskadami opadły na jej ramiona. Lekko się falowały, więc wiedziała, że konieczne będzie użycie prostownicy do włosów.
Siedziała tak, patrząc na kołyszące się lekko pod wpływem niewielkiego wiatru drzewo, dopóki nie usłyszała, że nie jest sama. Odwróciła głowę w lewą stronę. Sara, ubrana w ubrania z poprzedniego dnia, stała parę metrów dalej ze skierowaną głową w stronę, w którą patrzyła przed chwilą Emilia.
- Bardzo lubiłam to drzewo- powiedziała, nie odrywając od niego wzroku.- Kiedy byłam nastolatką, siadałam na nim i pisałam pamiętnik- popatrzyła na córkę.- Lubiłam czuć się taka wolna, kiedy moje nogi bezwładnie zwisały z gałęzi.
- Musiało być fajnie- Emilia lekko się uśmiechnęła.
- I tak też było- popatrzyła tęsknie na wspomnianą grubą gałąź.- Co tu robisz?- usiadła koło niej.
Emilia wzruszyła lekko ramionami.
- Nie wiem.. Jakoś ciągnęło mnie tu- przyznała.
Sara objęła córkę ramieniem, pozwalając, aby ta położyła swoją głowę na jej piersi.
- Tęskniłam za tym miejscem- wyznała.- Nawet nie zdawałam sobie z tego sprawy. Dwadzieścia lat w Nowym Jorku to zdecydowanie za dużo.
-Nie myślałaś, żeby tu wrócić?- Emilia zadarła lekko głowę do góry, aby spojrzeć na matkę. Ta patrzyła przed siebie na starą studnię.
- Nie- odpowiedziała po chwili.- Nie wiem, czy dałabym radę się odnaleźć. Wiele się zmieniło.. ja się zmieniłam, ludzie się zmienili.
- Tu jest pięknie. Tak spokojnie. Podoba mi się.
- Mi także- oparła swoją brodę na czubku głowy Emilii.- Mam nadzieję, że będę tu często przyjeżdżała.
- Jestem z ciebie dumna, mamo.
Sara zmarszczyła czoło.
- Dlaczego?
- Pogodziłaś się z nimi- na ustach Emilii rozciągał się lekki uśmiech.- To musiało być dla ciebie trudne, ale dałaś radę.
- Dałam- potwierdziła.- Wiesz… chciałaś, żebym się z nimi pogodziła. Wiele razy mnie prosiłaś, żebym przyjechała tu z tobą, ale ja za każdym razem odmawiałam.
-Dlaczego?
- Myślę, że po prostu się bałam. Byłam też za wielką egoistką. Nigdy nie pomyślałam, że oni mogą za mną tęsknić. Raczej wpajałam sobie samej, że mnie nie chcą..
- To głupie.
- Teraz to wiem- ich włosy rozwiał lekki wiaterek,który wywołał na Emilii gęsią skórkę.- Nie jest ci zimno?
- Nie-pokręciła przecząco głową.- Kontynuuj.
- Kiedyś nazwałaś mnie egoistką przed kamerą- Sara uśmiechnęła się sama do siebie na to wspomnienie.
- Naprawdę? Dlaczego?- Emilia także się uśmiechnęła. Nie mogła sobie tego wyobrazić.
- Nie wiem. Chyba wszystko cię za bardzo przerastało- pogłaskała ją po głowie niczym małe dziecko.- Zabierałam cię na pokazy mody i inne imprezy, na które nie chciałaś chodzić, a ja na siłę próbowałam wkręcić cię w show biznes. Tak naprawdę to właśnie ten incydent otworzył mi trochę oczy..
- Wyjechałam do Polski- szepnęła Emilia.
- Pamiętasz?- Emilia zadarła głowę, kiwając twierdząco głową.
- Nie wiem, skąd, ale pamiętam- uśmiechnęła się, pokazując białe zęby.
Emilia wpatrywała się w czarny
mikrofon, który reporter przytknął jej do ust. Kompletnie nie wiedziała, co
powiedzieć, bo było okropnie, ale nie było już wyjścia. Musiała powiedzieć to,
co każdy od niej oczekiwał.
- Bardzo fanie jest mieć tak piękną mamę.
Nim dziewczyna skończyła odpowiadać na pierwsze pytanie, reporter zadawał jej kolejne.
- Co myślisz o jej letniej kolekcji?
- Myślę, że niejedna kobieta będzie czuła się w niej o wiele piękniej i kobiecej. Ubrania są przystosowane do każdej grupy wiekowej, co jest bardzo praktyczne- zmusiła się, aby sztucznie się uśmiechnąć.
- Czy trudno jest jej godzić życie prywatne i zawodowe?
Westchnęła. Pomimo, że odpowiedziała na tak małą liczbę pytań, miała dość.
- Jakoś daje radę- odpowiedziała krótko, mając nadzieję, że da tym do zrozumienia mężczyźnie, że ma sobie pójść. Jednak on jeszcze nie zamierzał skończyć.
- Jakie masz z nią relacje?- patrzył na nią spod przymrużonych powiek.
Zamknęła na chwilę oczy i policzyła od dziesięciu w dół. Nienawidziła takich sytuacji. Chciała jedynie sobie spokojnie usiąść i przeczekać kilka nudnych godzin.
- Takie jak każda matka z córką- powiedziała.
- Śmiem sądzić, że tak nie jest. Kilka razy przyłapano was na kłótniach. Wytłumaczysz się z tego jakoś? Często się kłócicie? Dlaczego?
Z prędkością karabinu maszynowego próbowała wymyślić dobrą odpowiedź, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Nie mogła powiedzieć prawdy, to było pewne.
- Jest egoistką, myślącą jedynie o swoich pokazach mody, a rodzinę ma daleko w poważaniu - kiedy to powiedziała, zdała sobie sprawę, że wypowiedziała na głos swoje myśli, czego nie miała w planach. Nie chciała tego powiedzieć!
- Bardzo fanie jest mieć tak piękną mamę.
Nim dziewczyna skończyła odpowiadać na pierwsze pytanie, reporter zadawał jej kolejne.
- Co myślisz o jej letniej kolekcji?
- Myślę, że niejedna kobieta będzie czuła się w niej o wiele piękniej i kobiecej. Ubrania są przystosowane do każdej grupy wiekowej, co jest bardzo praktyczne- zmusiła się, aby sztucznie się uśmiechnąć.
- Czy trudno jest jej godzić życie prywatne i zawodowe?
Westchnęła. Pomimo, że odpowiedziała na tak małą liczbę pytań, miała dość.
- Jakoś daje radę- odpowiedziała krótko, mając nadzieję, że da tym do zrozumienia mężczyźnie, że ma sobie pójść. Jednak on jeszcze nie zamierzał skończyć.
- Jakie masz z nią relacje?- patrzył na nią spod przymrużonych powiek.
Zamknęła na chwilę oczy i policzyła od dziesięciu w dół. Nienawidziła takich sytuacji. Chciała jedynie sobie spokojnie usiąść i przeczekać kilka nudnych godzin.
- Takie jak każda matka z córką- powiedziała.
- Śmiem sądzić, że tak nie jest. Kilka razy przyłapano was na kłótniach. Wytłumaczysz się z tego jakoś? Często się kłócicie? Dlaczego?
Z prędkością karabinu maszynowego próbowała wymyślić dobrą odpowiedź, ale nic nie przychodziło jej do głowy. Nie mogła powiedzieć prawdy, to było pewne.
- Jest egoistką, myślącą jedynie o swoich pokazach mody, a rodzinę ma daleko w poważaniu - kiedy to powiedziała, zdała sobie sprawę, że wypowiedziała na głos swoje myśli, czego nie miała w planach. Nie chciała tego powiedzieć!
- Bardzo się cieszę, że pamiętasz- Sara pocałowała ją w czoło. Następnie posmutniała.
- Coś się stało?- zmartwiła się.
- Ja..- zawahała się. Wiedziała, że musi jej powiedzieć prawdę, ale bała się. Nie chciała popsuć ich stosunków, które nigdy jeszcze nie były lepsze.- Okłamałam cię. Bardzo cię przepraszam.
- W związku z czym?
- Twoimi studiami- Sara czuła się strasznie. Nie rozumiała samej siebie, dlaczego chciała tak perfidnie okłamać córkę. Teraz tego żałowała.- Kochasz muzykę. Nigdy nie chciałaś być prawnikiem.
- Domyśliłam się- powiedziała Emilia.
- Naprawdę? I nie jesteś zła?
- Nie jestem- Emilia podniosła się do pozycji siedzącej.- Tylko nie rozumiem powodu twojego kłamstwa.
- Sama tego nie rozumiem- pokręciła głową.- Ale dziękuję, że nie jesteś zła.
Normalnie Emilia pewnie wywołałaby kłótnie z matką, ale teraz wszystko było inne. Ona sama była inna chociaż nie do końca zdawała sobie z tego sprawę.
- Chodźmy lepiej do środka. Jest chłodno- Sara wstała, ciągnąc za dłoń córkę.
Była modelka czuła się, jakby ktoś po tylu latach zdjął jej klapki z oczu. A tym kimś była Joanna. Przedtem nie dostrzegała tylu ważnych i istotnych spraw. Jakoś inaczej postrzegała świat. Teraz nagle wszystko się zmieniło. Nie mogła sobie wybaczyć tylu błędów popełnionych w życiu, że zmarnowała tyle czasu na coś, co tak naprawdę nie było wcale ważne. Od zawsze kłóciła się z Emilią, a dlaczego? Tego sama nie potrafiła zrozumieć. Kłótnie wszędzie się zdarzają, ale między nimi były ciągle. Przez ostatnie lata non stop się mijały. Widziały się, ale nie spotykały. Każda miała swoje życie, prawie nie rozmawiały. Co za nonsens, pomyślała Sara. Dopiero tragedia je do siebie zbliżyła. Dlaczego nie mogło być tak od początku? Bo Sara zajmowała się swoją karierą, która była dla niej wtedy najważniejsza.
Niestety czasu nie da się cofnąć, o czym każdy wie. Wiele osób chciałoby wrócić do przeszłości, naprawić swoje błędy, ale tak się nie da. Teraz tylko nasuwa się pytanie, czy to miałoby sens? Może kiedy nie popełnilibyśmy tych wszystkich błędów, nasze życie wyglądałoby całkiem inaczej, ale niekoniecznie lepiej. Podobno wszystko dzieje się po coś. Nawet kiedy myślimy, że świat się na nas uwziął, nic nam nie wychodzi, po latach możemy stwierdzić, że dobrze się wtedy stało, bo teraz spotkaliśmy szczęście.
***
- Emilciu, popatrz jaki ładny ptaszek!- Julka pociągnęła Emilię za rękę w stronę jednego z drzew, na którym siedział niewielki kolorowy ptaszek.
Dziewczynka była tak bardzo podekscytowana tym, że go dostrzegła wśród liści, że koniecznie musiała pokazać to Zielonce. Kiedy już napatrzyła się na ptaszka, pobiegła, oczywiście kurczowo trzymając dłoń Emilii, do swoich braci, którzy bawili się na niewielkim placu pośrodku czegoś, co przypominało park, znajdujący się na końcu wsi. Może lepiej byłoby to określić jako zagajnik?
Wszyscy wybrali się na spacer po okolicy, rozmawiając na przeróżne tematy od samego wyjścia z domu. Nie przeszkadzało im, że ludzie patrzyli na nich z ciekawością wymalowaną na twarzy, może trochę dezorientacją, że firanki mijanych domów co jakiś czas się poruszały, zdradzając przy tym gapiów. Nic się nie liczyło tylko to, że nareszcie są razem.
- Jestem taka szczęśliwa, że wszyscy tu jesteśmy- Krystyna powtórzyła to po raz setny w ciągu ostatniej godziny.- Teraz mogę spokojnie umierać.
- Hej, hej, mamo. Powoli. Niech ci się nigdzie nie śpieszy,dobrze? Nie mam zamiaru jeszcze się z tobą żegnać- zaoponowała Joanna.
- Przecież żartuję- uspokoiła ją.
Szła, trzymając męża pod ramię. Sara niemalże z dumą na nich patrzyła. Pomimo tylu lat spędzonych wspólnie, nadal tak bardzo się kochali. Bardzo rzadko można spotkać taką miłość, którą ta dwójka się obdarowywała. Była modelka zatęskniła za Kamilem. Chociaż nie okazywali sobie tyle miłości, ile powinni, pewnie nawet aż tak się nie kochali, zajęci swoimi karierami, kobieta na swój sposób go kochała, a teraz bardzo tęskniła. Cieszyła się, że kiedy Emilia dorastała miała chociaż ojca, który o wiele lepiej się z nią dogadywał niż ona. Był taki okres w jej życiu, że żałowała, iż zdecydowała się przejąć na siebie taki obowiązek jakim była Emilia. Ale później patrzyła na nią i cieszyła się ze swojej decyzji.
- Ostatnio dużo myślałam- powiedziała Krystyna, patrząc na roześmianą Emilię i wnuki, biegające kilka metrów od nich. Zaśmiała się, kiedy najstarsza wnuczka porwała na ręce najmłodszego chłopczyka i zrobiła mu „samolot”. Widziała, jaka szczęśliwa była.
- Każdy dużo ostatnio myśli- wyprostowała Joanna, która szła ramię w ramię z siostrą. Jej mąż pojechał zaraz po przebudzeniu do pracy.
- Mówimy, że jesteśmy teraz tacy szczęśliwi, bo jesteśmy wszyscy razem…- spojrzała na córki.- Ale nie jesteśmy.
Na początku nie zrozumiały. Popatrzyły na matkę zdezorientowane, a następnie na siebie. Dopiero kiedy powędrowały wzrokami w kierunku, w którym patrzyła ich matka, zrozumiały. Patrzyła na śmiejącą się w głos Emilię, która akurat bawiła się w berka z dziećmi, dając im fory.
Zapadła krępująca cisza. Nikt od wielu lat nie mówił na ten temat, sprawiając, że każdy zapomniał. Ale jak się okazało, Krystyna wciąż pamiętała.
- Zastanawiam się, jakby to było gdyby ona tu była..
- Mamo, nie warto o tym myśleć- Sara podeszła do matki, obejmując ją ramieniem.- Nie warto- szepnęła. Poczuła wilgoć na bluzce. Krystyna płakała.- Mamo, nie warto. Proszę cię, nie zadręczaj się.
Dołączyła do nich Joanna.
- Mamo, nie płacz. To było dawno- powiedziała, kładąc dłoń na plecach matki. Spojrzała na Juliana. Trzymał żonę za dłoń.
- Nigdy się nie zastanawiałyście?- spytała staruszka.
Siostry spojrzały na siebie, a następnie ich głowy odwróciły się w stronę Emilii. Zobaczyła, że na nią patrzą, więc pomachała im dłonią z szerokim uśmiechem na twarzy, pozwalając, aby Julka wskoczyła jej na plecy. Bawiła się z nimi jakby sama była dzieckiem.
- Dawno temu- przyznała Sara.- Ale teraz to nie jest ważne. Jesteśmy razem i tylko to się liczy.
- Ale bez niej- dopowiedziała Krystyna, odsuwając się od wszystkich.- Wrócę do domu, ale wy pochodźcie jeszcze.
- Tylko za dużo nie myśl- poprosiła matkę Sara, uśmiechając się smutnym uśmiechem.
Obie córki zaakceptowały decyzję matki o powrocie do domu. Wiedziały, że powinna teraz pobyć sama. Zawsze tak było.
- Ja też wrócę z Krysią- Julian wytarł czoło chusteczką.- Żeby nie była sama w domu- dopowiedział szeptem córkom.
- Jasne. Idź- powiedziały, patrząc jak dwie postacie się od nich oddalają.
Popatrzyły na siebie smutno. Ten temat nie był w ich rodzinie poruszany od bardzo dawna, więc zdziwiły się, że akurat dzisiaj padł. Obie westchnęły, podchodząc żywym krokiem do swoich dzieci.
- Kto ma ochotę na ciastka?- spytała Joanna, wciągając pudełko smakołyków z torebki.
Dzieciaki podbiegły do niej, wykrzykując radośnie. Sara w tym czasie podeszła do Emilii, która, oddychając jakby przebiegła maraton, stała wciąż kilka metrów dalej.
- Moja kondycja jest straszna- skomentowała z szerokim uśmiechem.
Sara odwzajemniła jej uśmiech. Tak bardzo ją kochała i nie wyobrażała sobie, że mogłaby ją stracić w tym wypadku..
- Muszę koniecznie zacząć biegać wieczorami. A ty, mamo, musisz tego dopilnować niczym, pilnując mnie, żebym odrobiła lekcje- zaśmiała się.
Sara także wydała z siebie coś na kształt śmiechu, ale miała ochotę zacząć płakać. Nigdy nie pilnowała Emilii, żeby odrabiała lekcje, nie uczyła jej pisać ani czytać, nie oglądała jej rysunków z przedszkola. Wszystko to robiła niania, a później jedynie nauczyciele. Sara była dumna z Emilii, że sama chciała się uczyć i pilnowała, żeby wszystko było odrobione. Sara nie mogła sobie tego wybaczyć. Miała ją jedną i nawet nie uczestniczyła w jej życiu.
- Nie jest ci potrzebne bieganie- zauważyła.
- Ale dla zabicia czasu będę mogła od czasu do czasu pobiegać, prawda?- nie oczekiwała odpowiedzi.- Jeżeli mi się będzie chciało oczywiście. Czy przed wypadkiem byłam leniem?- spytała, marszcząc zabawnie nos.
- Raczej nie- Sara głębiej się zastanowiła i zdała sobie sprawę, że prawie nie znała własne córki.- W szkole dobrze sobie radziłaś na wychowaniu fizycznym- wzruszyła lekko ramieniem.
- No, a od kiedy skończyłam szkołę,trochę minęło- zachichotała.
- Emilka, ścigamy się?- podbiegł do nich Filip, kończąc konsumowanie ciastka z kawałkami czekolady. Kobieta spojrzała nad jego ramieniem. Julka już biegła w ich stronę, a Szymon był torturowany przez Joannę, która chciała za wszelką cenę wytrzeć go chusteczką higieniczną z pozostałości czekolady.
- Jasne, że się ścigamy, mistrzu!- przybiła mu „piątkę”.- Wybacz, mamo, obowiązki siostry ciotecznej wzywają- uśmiechnęła się szeroko.
- Idź, idź. Zaraz będziemy wracać- odwzajemniła uśmiech. Nie mogła się napatrzeć na taką odmienioną Emilię.
Dwudziestopięciolatka ruszyła biegiem razem z Julką i Filipem w stronę jednego z grubych drzew.
- Tu jest linia startu- położyła w poprzek długi patyk.- Stąd ruszamy, ok.? A tam- pokazała niedaleki zniszczony plac zabaw.- kończymy. Jasne?
- Tak!- krzyknęły dzieci, ustawiając się w odpowiednim miejscu.
- Gotowi? Start!
Dzieciaki ruszyły, ale ona jeszcze chwilę stała w miejscu, aby dać im więcej czasu. Później bardzo wolnym truchtem ruszyła za nimi. Odwróciła się, aby spojrzeć na matkę i ciotkę, które już siedziały na jednej z ławek i o czymś rozmawiały, co chwile wybuchając śmiechem. Emilia uśmiechnęła się sama do siebie, biegnąc tyłem. Kiedy wykonała obrót o 180 stopni, wpadła na czyjąś klatkę piersiową. Owa osoba wypuściła z dłoni butelkę wody mineralnej, która spotkała się z ziemią.
- Oh, przepraszam- powiedziała odruchowo Emilia.
- Przepraszam najmocniej- mężczyzna, na którego wpadła, mówił po angielsku, więc podniosła zaciekawiona głowę do góry, aby na niego spojrzeć.
- Nic się nie stało. To ja powinnam uważać- także zaczęła mówić w drugim znanym przez siebie języku.
Mężczyzna był blondynem z kilkudniowym zarostem na twarzy. Niby normalny człowiek, ale było w nim coś co odstraszało Emilię. Czuła nieprzyjemne ciarki w dole kręgosłupa, patrząc w jego ohydne zielone oczy. Jego sam ubiór mógłby niejedną osobę odstraszyć. Miał na sobie czarne spodnie, tego samego koloru bluzkę i bluzę. Był ubrany cały na czarno i dość śmiesznie wyglądał z bladą cerą i krótkimi blond włosami.
-Nie ważne kto na kogo wpadł- powiedział.- Emily, uważaj na siebie. Nawet nie wiesz, ile niebezpieczeństw jest wokół ciebie.
Kobieta wyprostowała się. Znał jej imię. Skąd? I o czym mówił?
- Znasz mnie?
- Znam- przytaknął.
- Przepraszam, ale ja ciebie nie pamiętam…
- Wiem o twojej sytuacji- przerwał jej.- Ale nie znałaś mnie wcześniej, za to ja ciebie znam doskonale.
Zmarszczyła czoło. Nic nie rozumiała.
- O co ci chodzi?- spytała z mocno bijącym sercem.
- Przyszedłem cię ostrzec. Jesteś teraz bardzo łatwym łupem- szerzej otworzyła swoje niebieskie oczy. Łupem?!- Uważaj.
- Ale..
Nie pozwolił jej nic powiedzieć.
- Po prostu mnie posłuchaj- nerwowo odwrócił głowę, patrząc w stronę ulicy, która była nieopodal.- Nie wiesz, ile niebezpieczeństwa jest wokół ciebie- wrócił wzrokiem na jej twarz.- Nie jedna osoba na ciebie… poluje. Pamiętaj.
Znowu odwrócił głowę. Podążyła za jego wzrokiem. Po drugiej stronie ulicy zatrzymało się czarne BMW. Sceneria kojarzyła się jej z jakimś marnym filmem kryminalnym.
- Bądź ostrożna- powiedział jeszcze, odwracając się na pięcie. Następnie bardzo szybkim krokiem ruszył w stronę BMW. Emilia nawet jeśli by chciała, nie dogoniłaby go. Patrzyła na niego aż zniknął w czarnym pojeździe i odjechał.
Nie do końca wiedziała, co właśnie się wydarzyło. Zaczęła się zastanawiać, czy ten mężczyzna i jego przestroga miały coś wspólnego z jej przeszłością? Zrobiła coś? Wpadła w kłopoty? Nic nie wiedziała i to ją denerwowało najbardziej.
- Emilka przegrała!- usłyszała Filipa.
Popatrzyła w ich stronę. Całkiem o nich zapomniała. Podbiegła do nich szybkim sprintem.
- Wygraliście- odwróciła głowę za plecy, aby zobaczyć, czy już nikogo podobnego do tego mężczyzny nie ma.- Wracajmy już- mówiła bardzo nerwowo. Przestraszyła się.
- Co? Dlaczego?- usłyszała niezadowolenie kuzynów.
- Musimy już wracać- powiedziała, łapiąc ich za dłonie. Zaczęła iść szybkim krokiem w stronę Sary i Joanny, która w dalszym ciągu o czymś żywnie dyskutowały. Obok nich Szymek wcinał kolejne ciastko.
Kiedy tylko do nich doszli, Emilia poprosiła, żeby już wracać do domu. Kobiety nie wiedziały, dlaczego Emilii tak zależy na szybkim powrocie, ale zgodziły się. W drodze powrotnej Emilia wciąż nerwowo odwracała się za siebie. Nagle zaczęła się czuć tak, jakby była obserwowana. Nie była pewna, czy to po prostu jej wyobraźnia, czy rzeczywiście tak jest. Serce dudniło jej w klatce piersiowej tak, że miała wrażenie, że wyskoczy jej z piersi. Podskoczyła w miejscu, kiedy usłyszała dźwięk swojej komórki, która poinformowała ją o nowej wiadomości. Drżącymi dłońmi wyciągnęła ją z kieszeni spodni i spojrzała na wyświetlacz. „Nieznany numer”. Przejechała palcem po ekranie, odblokowując urządzenie i kliknęła w chmurkę, aby odczytać wiadomość.
Zrobiło jej się słabo i poczuła, że robi się blada, czytając słowa. Najgorsze było, że nie miała pojęcia od kogo to może być i co znaczyć. To ją przerastało. Miała ochotę usiąść i płakać z bezsilności. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że nic o sobie samej nie wie. O swojej przeszłości. Zaczęła się bać, że może nawet kogoś okradła, albo co gorsza zamordowała.. Wszystko co najgorsze przychodziło jej do głowy.
Daleko nam kazałaś za sobą jechać. Ale pamiętaj- nie uciekniesz. Wszędzie tam, gdzie ty, jesteśmy my. Pamiętaj, piękna.
---------------------------------------------------------------
Wiecie, co? Jak ja zaczynam się rozkręcać, zdaję sobie sprawę, że powinnam kończyć już tą historię :D To jest bardzo denerwujące. Jeszcze mam tyle do napisania, wyjaśnienia, a zostało mi 5 rozdziałów. Właśnie! Nie pisałam wam jeszcze xd Do zakończenia "Gotta go my own way" pozostało 5 rozdziałów. Postanowiłam zakończyć to opowiadanie na takiej równej 40- stce. Więc teraz ostrzegam, rozdziały mogą być bardzo długie, bo nie chcę kończyć, nie wyjaśniając czegoś.
A więc..
SPRAWY ORGANIZACYJNE:
Opowiadanie będzie wynosiło 40 rozdziałów.
Rozdział 36: 5-6 czerwca
Rozdział 37: 12-13 czerwca
Rozdział 38: 19- 20 czerwca
Rozdział 39: 26-27 czerwca
Rozdział 40: 3-4 lipiec