piątek, 13 marca 2015

Rozdział 27

   Wraz z dziewczynką w Emilii umarło pół jej. Czuła dziwną pustkę w środku. Nie wyobrażała sobie nawet, co czują rodzice Jenifer. Samo wypowiedzenie jej imienia kosztowało Zielonkę bardzo dużo. Przyzwyczaiła się do dziewczynki, polubiła ją, chciała dla niej jak najlepiej… a ona odeszła. Nawet kiedy Emilia pojechała na lotnisko po Lucie,  nie cieszyła się. Czuła małą radość z przyjazdu przyjaciółki, którą tak dawno widziała, ale bardziej jej myśli zaprzątała Jenifer. Po prostu nie docierało do niej, że już nigdy nie zobaczy jej uśmiechu, nie usłyszy jak śpiewa, gra… Miała niezwykły talent, który zabrała ze sobą. Taka mała osóbka, przed którą było jeszcze wiele lat życia, gdyby nie choroba, która dopadła akurat ją. Emilia mogłaby mieć pretensje do całego świata, żalić się, wypłakiwać, ale ona po prostu wszystko dusiła w sobie. Wolała w swojej duszy opłakać Jenifer i nie obciążać tym innych. W końcu jej domownicy nawet jej nie znali, nic o niej nie wiedzieli i dziwili się, dlaczego Emilia tak przejęła się śmiercią jednej ze swoich dawnych uczennic. Ale ona nawet im tego nie tłumaczyła. Nie chciała. Bo po co? Jej i tak już nie było.
   Lucie tak jak zawsze, gdy chciała gdzieś wyjść, miała na głowie perukę i okulary na nosie. Zmniejszało to szansę na rozpoznanie w niej wielkiej Lucie Seguero. Ubrana była w szeroką bluzkę z napisami i wygodne dresowe spodnie. Za nią szła jakaś kobieta i niosła jej torbę. No tak, Lucie nie mogła dźwigać. Była już w szóstym miesiącu ciąży, co było po niej bardzo widać. Jej brzuch widoczny był z daleka. W końcu wcześniej Lucie była bardzo szczupłą kobietą. Można by było powiedzieć, że była dosłownie chuda. Emilia dziwiła się jakim sposobem nie ukazał się żaden artykuł o Lucie i jej stanie. Raz czytała w jakimś brukowcu jeden pt. „Zobacz jak przytyła Lucie Seguero”, ale to byłoby na tyle. Była w szoku, jak dobrze wszystko zostało ukryte. Kamil zaproponował nawet, żeby przyjaciółka jego córki przyleciała jego prywatnym odrzutowcem, ale ta się nie zgodziła.
   Emilia pomachała do przyjaciółki, kiedy ta była niedaleko. Podeszła do niej i mocno ją przytuliła, uważając tym samym na brzuch Lucie.
   - Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że w końcu przyjechałaś- wymamrotała, nie puszczając jej z objęć.
   - Ja także się cieszę, Emilka. Bardzo się cieszę.
   Odsunęły się od siebie. Lucie zaczęła oglądać Emilię z każdej strony.
   - Jakoś zmarniałaś- zauważyła.
   Emilia opowiedziała jej o śmierci Jenifer w drodze do willi Zielonków. Wcześniej nie miała okazji jej niczego powiedzieć.
   - Dzisiaj jadę na pogrzeb- zakończyła.
   - Och, Emilka, tak mi przykro- przytuliła ją.- Musiałaś bardzo lubić tą dziewczynkę. Żałuję, że jej nie poznałam.
   - Lucie, ja nawet nie mam jej zdjęcia- Emilia nie mogła sobie wybaczyć, że pomimo tylu okazji nie zrobiła jej nawet jednego głupiego zdjęcia komórką. Ale nie mogła cofnąć czasu, chociaż tak bardzo chciała.
   - Kiedyś zapomnisz… Zobaczysz, po czasie będzie ci łatwiej.
   Ale czy chciała zapominać o Jenifer? Po dłuższym zastanowieniu uznała, że nigdy w życiu. Chciała ją pamiętać uśmiechniętą, podekscytowaną, ale nie smutną i zapłakaną. Obiecała sobie, że zapamięta ja jak najlepiej i tak właśnie będzie ją zawsze wspominać.
   Kobieta, która pomagała Lucie z torbami, poszła w swoją stronę już na lotnisku. Brandon zajął się walizkami blondynki.
   W willi obie kobiety zjadły obiad. Kiedy Lucie poszła do salonu, Emilia postanowiła zawołać Dagmarę, która w dalszym ciągu u nich była. Miała lot do Polski za pięć godzin i pakowała ostatnie swoje rzeczy. Zielonka chciała przedstawić sobie swoją obecną przyjaciółkę i dawną. Lucie dużo słyszała o Dagmarze z opowieści Emilii.
   Kiedy była już przy drzwiach tymczasowej sypialni brunetki, przez lekko uchyloną drewnianą powłokę usłyszała Danny’ego. Zmarszczyła czoło i cichaczem podeszła bliżej. Powinien być w pracy.
   - …dobrze ci radzę, zastanów się nad tym- usłyszała mężczyznę. Emilia niemal czuła chłód bijący od niego.
   Stanęła tak, żeby jej nie zauważyli i nastawiła ucho w stronę drzwi. Ciekawiło ją, o czym mogli rozmawiać. I nad czym miała zastanowić się Dagmara? Przecież praktycznie się nie znali..
   - Mam to odebrać jak groźbę?- tym razem spytała Dagmara i albo Emilii się wydawało, albo zadrżał jej głos.
   - Ostrzeżenie lub radę- sprostował.- Nazwij to sobie jak chcesz- usłyszała zbliżające się kroki, dlatego na palcach cofnęła się do tyłu, a następnie normalnym krokiem ruszyła w kierunku, z  którego przyszła, aby nikt się nie zorientował, że ich podsłuchała.
   Danny wyszedł z pokoju Dagmary, zamykając za sobą drzwi.
   - Danny- udała zaskoczoną. Bardziej zastanawiało ją, o czym wcześniej rozmawiali, bo ta rozmowa z pewnością nie mogła należeć do miłych, sądząc po ich głosach.- Co tu robisz?- jej ton głosu był jednak daleki od zaskoczonego. Bardziej wyczuwalne było zdenerwowanie.
   Zaczęła bawić się zadbanymi palcami.
   - Emilia- mężczyzna w przeciwieństwie do Zielonki był szczerze zaskoczony jej widokiem.- Już wróciłaś?- skinęła twierdząco głową.- Ja…- spojrzał w sufit, ale po dosłownie sekundzie wrócił wzrokiem na Emilię.- Przyjechałem po papiery Kamila, które miałem zabrać z gabinetu- wytłumaczył. Blondynka przymrużyła oczy.- Dagmara potrzebowała pomocy ze ściągnięciem walizki z szafy.
   Ich wzroki w jednej chwili skierowały się na drzwi, prowadzące do sypialni, gdzie przebywała Dagmara, kiedy kobieta pojawiła się w progu. Zrobiła krok do przodu, przygryzając dolną wargę, kiedy popatrzyła na Emilię.
   - Już jej pomogłeś?- spytała Emilia, przenosząc wzrok na Danny’ego. Założyła ręce na piersiach.
   - Jasne. Dość ciężka była ta walizka Dagmary, prawda?- zwrócił się z tym pytaniem do brunetki. Kobieta zmarszczyła czoło, patrząc uważnie na mężczyznę.
   - Ymm- podrapała się po karku.- Mógłbyś powtórzyć? Nie zrozumiałam- Emilia patrzyła podejrzliwie na tą dwójkę. Była niemal pewna, że Dagmara zrozumiała, co mówił Danny.
   - Mówiłem o tym, jak poprosiłaś mnie o ściągnięcie swojej walizki z szafy- powiedział przez zęby.
   - Ach..- jej czoło się wygładziło w jednej chwili.- Tak… Nie mogłam sobie dać rady- przeczesała włosy palcami.
   - Rozumiem- Emilia pokiwała wolno głową.
   - Dobrze. Ja już będę wracał do pracy- Danny spojrzał najpierw na Emilię, a później przelotnie na Dagmarę, wyminął je i zbieł w dół po schodach.
   Kobiety odprowadziły go wzrokiem.
   - Czego Danny ode ciebie chciał?- spytała bez ogródek, kiedy przeniosła wzrok na brunetkę.
   Kobieta popatrzyła na nią nierozumiejącym wzrokiem.
   - Dagmara, dlaczego czuję, że kłamiecie?
   - Nie wiem- wzruszyła ramionami.- Nie masz powodów, żeby tak myśleć- szkoda, że nie wiedziała, że Emilia słyszała końcówkę ich rozmowy.
   Blondynka westchnęła przeciągle, zamykając oczy. I tak miała dużo na głowie. Nie chciała zastanawiać się nad czymś, co nie miało sensu? Po co miała zaprzątać tym głowę?
   - Lucie przyjechała- powiedziała.- Chciałabym, żebyście się poznały.
   - Jasne- uśmiechnęła się lekko.- Jest na dole?- przytaknęła.- W takim razie chodźmy.
   Dagmara wyminęła Emilię i ruszyła w stronę schodów, jednak ta dalej stała w miejscu. Brunetka zerknęła przez ramię, a widząc, że Zielonka nie ruszyła się że swojego miejsca, zatrzymała się.
   - Idziesz?- spytała.
   - T… tak- zamrugała kilkakrotnie, jakby wyrywając się z jakiegoś transu i razem z Dagmarą zeszła na parter.
   Lucie siedziała na jednej z kanap w salonie. W dłoni trzymała złotą ramkę, w której było zdjęcie Emilii. Fotografia ta od ponad roku stała na fortepianie, ustawionym w rogu pomieszczenia. Kiedyś kobieta

bardzo często na nim grała. Bardzo to lubiła, ale ostatnimi czasy jakoś nie miała weny, żeby po prostu siąść i grać. Nawet nie wiedziała, czym było to spowodowane.
   - Lucie- powiedziała, dając znak o swojej obecności. Ciężarna podniosła wzrok na kobiety i lekko się uśmiechnęła, wstając z kanapy.
   - Przedstawiam ci Dagmarę Formańską. Dagmara, to Lucie Seguero- przedstawiła je sobie. Imię brunetki nie miało swojego angielskiego odpowiednika.
   - Bardzo miło mi cię poznać- uścisnęły sobie dłonie.
   - Nigdy nie sądziłam, że poznam kogoś takiego jak Lucie Seguero- Dagmara nie przestawała się uśmiechać.
   - Trzymaj się Emilii, a poznasz prawdziwe osobistości- Lucie puściła jej żartobliwie oczko.
   - Bez przesady- bąknęła Emilia.
   Usiadły na kanapie i zaczęły dość swobodnie rozmawiać. Zielonka miło się zaskoczyła, że Lucie i Dagmara tak dobrze czuły się w swoim towarzystwie. Cieszyła się, że tak właśnie było. Byłoby to dość kłopotliwe, gdyby obie czuły się dziwnie.
  Gdy Lucie poszła skorzystać z toalety, Dagmara wykorzystała szansę.
   - Emilia, dziękuję ci za wszystko- uśmiechnęła się lekko.- Nie sądziłam, że mi wybaczysz i jeszcze tak długo trzymałaś mnie w swoim domu… To jest bardzo dużo. Nie wiem jak ci się odwdzięczę.
   - Dagmara, już o tym rozmawiałyśmy. A gościć cię tutaj to była czysta przyjemność…
   - Czas wracać do nudnej rzeczywistości… Dzwoniła moja mama. Przyszedł do mnie list z pewnej firmy. Starałam się u nich o pracę.
   - To znakomicie! Mam nadzieję, że cię zatrudnili.
   - Też mam taką nadzieję… Czas zarabiać na siebie. Chciałabym stanąć na własne nogi, chociaż rodzice przed moim wyjazdem odbyli ze mną jedną z tych poważnych rozmów- zaśmiała się.- Chcą na mnie przepisać dom, w którym mieszkamy. Jak oni to nazwali… Bartek nie może się zastanowić, czego chce. Sama zresztą widzisz. Teraz jest ciągle w Nowym Jorku, ale nigdy nie wiadomo, kiedy mu się coś odwidzi i zechce wrócić do Polski.
      Emilia poczuła się dziwnie tak w środku. Przez taki długi okres czasu Bartek był z nią w jednym mieście i nawet się nie spotkali. Ach tak, chciał spędzić czas z przyjaciółmi a nie z nią. Przypomniała sobie. Miała jednak nadzieję, że zadzwoni przed wyjazdem. W końcu nie wiedziała, kiedy zobaczy rodzeństwo Formańskich. Zastanawiała się, czy to nie była trochę jej wina. Była bardzo zajęta całą tą sprawą z Jenifer, że pewnie i tak by odmówiła, gdyby Bartek jednak zadzwonił wcześniej. Z Dagmarą spędziła mnóstwo czasu i była zadowolona z tego, że odbudowała z nią kontakt. Uznała, że jej dawna przyjaciółka jest naprawdę niesamowitą osobą i dziwiła się, że od śmierci Sama była sama. Nie potrafiła o nim zapomnieć? Czy z własnego wyboru była samotna?
   - Powinnaś się cieszyć. Chociaż kwestię mieszkania masz z głowy. Będziesz miała własny kąt.
   - I rodziców w prezencie- zaśmiała się.
   Dagmara chrząknęła, poważniejąc.
   - Masz wspaniała przyjaciółkę, Emilia- w jej oczach pojawiły się łzy.- Dbaj o tą przyjaźń i nie pozwól, żeby kiedykolwiek ją zmarnować.
   Emilia zmarszczyła czoło, ale szybko zrozumiała. Dagmara nawiązywała do ich dawnej przyjaźni. Dagmara ja popsuła i obie o tym wiedziały. A może po prostu za krótko się znały i nie wiedziały co to prawdziwa przyjaźń? Miały tylko po szesnaście lat, co było stosunkowo mało. Ich teraźniejszej relacji nie można było nazwać takim mianem. Były raczej dobrymi koleżankami.
   - Nie dopuszczę do tego- niemal obiecała.
   - Dbaj o nią. Niedługo będzie miała dziecko… Widzę jak jest jej trudno z tą sytuacją.. Widać to w jej oczach.
   - Wiem o tym. Pomogę jej jak najlepiej będę umiała- uśmiechnęła się. Sprawiło jej to małą radość. Myślała, że nie będzie w stanie uśmiechnąć się jeszcze przez długi czas, ale mile się zaskoczyła. Wiedziała, że Jenifer nie chciałaby, żeby się smuciła. Musiała żyć dalej.
   - Mam nadzieję, że wkrótce się jeszcze zobaczymy. Chcę mieć z tobą jak najlepsze kontakty.
   - Spotkamy się, obiecuję ci to. Nie wiem, kiedy, ale spotkamy się.
   Dagmara ją przytuliła, co odwzajemniła. Musiała przyznać, że brakowało jej trochę tej dawnej Dagi. Nie do końca wiedziała w jakim sensie, ale czuła pewien niedosyt.
   Dagmara zerknęła na zegarek.
   - Kurcze!- zerwała się na równe nogi.- Muszę jechać! Spóźnię się na samolot!
   - Barndon cię zawiezie- Emilia także się podniosła.
   - Jeszcze raz dziękuję ci za wszystko, Emilia. Życzę ci dużo szczęścia w życiu i żebyś była w końcu szczęśliwa tak jak na to zasługujesz- patrzyła jej prosto w oczy.
   - Dziękuję ci, Dagmara- przytuliły się jeszcze raz.
   - A więc… Do zobaczenia.
   - Tak, do zobaczenia.
   Dagmara odwróciła się i ruszyła, przecinając salon. Kiedy była już prawie na korytarzu, odwróciła się na pięcie i spojrzała poważnie na Emilię.
   - A, i uważaj. Patrz na to, komu ufasz i na ile. Pamiętaj, po co tu przyjechałam.. Czułam, że coś jest nie tak.
   Emilia zmarszczyła czoło.
   - Uważam- zapewniła.
   Dagmara uśmiechnęła się smutno i pomachała jej ostatni raz, znikając za rogiem.
   Emilia usłyszała jeszcze odgłosy z holu. Najwyraźniej brunetka spotkała Lucie i także się pożegnała. Spojrzała na zegarek. Miała jeszcze trochę czasu do pogrzebu Jenifer, które postanowiła spędzić z Lucie.

                                                                                    ***
    Pogrzeb dziewczynki odbył się w niewielkim kościele na Brooklynie. Uczestniczyło w nim wiele osób,

których Emilia nie znała, ale nie przejmowała się tym faktem. Nie przyszła tam, żeby przyglądać się innym tylko aby już na zawsze pożegnać się z jej ulubienicą. Trisha, mama Jenifer, wraz z jej mężem wyglądali fatalnie. Mieli podkrążone oczy, byli bladzi, a po policzkach kobiety wciąż płynęły nowe łzy. Była niczym wodospad.
   Emilia ubrana w czarne spodnie i tego samego koloru płaszczyk, spojrzała na Danny’ego, który stał koło niej. Pomimo, że nie znał Jenifer, sam zaproponował pójście razem z nią, kiedy tylko dowiedział się, że ta chce tam jechać. Powiedział mu o tym Kamil, po czym Danny ponownie zjawił się w willi. Miał kamienny wyraz twarzy. Patrzył na ludzi z lekką wyższością i Emilia miała ochotę zwrócić mu za to uwagę, ale nie miała szans na odezwanie się tak, aby nikt jej nie usłyszał.
   W jej oczach pojawiły się łzy, kiedy ponad głowami innych zdołała zobaczyć leżącą w trumnie Jenifer. Dziewczynka ubrana była w białą, śliczną sukienkę, na głowie miała chustkę tego samego koloru, a wokoło niej rozsypane były płatki kwiatów. Jej blade dłonie splecione były na brzuchu, a oczy zamknięte. Wyglądała jak aniołek. „ W końcu nim jest” przemknęło Emilii przez myśl.
   Nie lubiła pogrzebów. Zresztą nie była na zbyt wielu. Jednak wiedziała, jak trudno żegna się bliskie osoby. W końcu ona przed laty straciła ukochaną babcię..
   Trisha Gonzalez zaniosła się głośnym szlochem, kiedy ubrany na czarno mężczyzna zamknął trumnę z dziewczynką w środku. Po policzkach Emilii także popłynęły łzy, ale nadal stała jak kamień w miejscu. Nie potrafiła nawet tam podejść. Jej serce się ściskało na myśl, że ostatni raz widzi tą osóbkę… że ostatni raz widzi Jenifer. Nie mogła w to uwierzyć. Nie do końca to do niej docierała, dopóki nie wyniesiono ciała Jenifer z kościoła, żeby następnie pojechać na cmentarz. Dopiero kiedy ludzie zaczęli opuszczać świątynię, do Emilii dotarła smutna prawda. Jenifer już nie było…
   -Widzisz jej kapelusz z piórem? Ubrała się jakby w ogóle nie była na pogrzebie- Danny skanował od góry do dołu pewną kobietę.
   - Przestań. Jesteś cyniczny i okrutny- stwierdziła Emilia.- Nic dziwnego, że nie znalazłeś sobie żadnej dziewczyny. Nie ma pewnie żadnej, która byłaby na tyle odważna, żeby to zrobić- powiedziała uszczypliwie.
   - W całym Nowym Jorku… w całych Stanach Zjednoczonych nie ma kobiety, którą bym zechciał- odparł.
   - Ach tak? A więc to co było u mnie w domu, to co to było?
   Spojrzał na nią.
   - Ty jesteś wyjątkiem- Emilia prychnęła. Nie chciała drążyć tematu w takim dniu.
   Z nisko spuszczoną głową szła wraz z innymi, którzy wsiadali do swoich samochodów i odjeżdżali w stronę cmentarza. To wtedy Emilia sobie coś obiecała. Obiecała sobie jednak, że Jenifer Gonzalez na zawsze pozostanie w jej sercu i duszy choćby nie wiadomo co się stało.

                                                                                   ***

  Emilia wróciła do willi jakiś czas później. Danny nawet nie wysiadał z samochodu. Ponownie wrócił do firmy. Emilia doceniała to, że poszedł z nią na pogrzeb, pomimo jego zachowania. Zrezygnoiwał z pracy, kiedy była mu tak potrzebna każda złotówka. Emilia zastała Lucie, chodzącą ze słuchawkami w uszach po salonie. Na początku Emilia nie rozumiała, co takiego kobieta wymawiała pod nosem.
   - Co robisz?- dotknęłą lekko jej ramienia.
   - Och- Lucie wyciągnęła z uszu słuchawki.- Jesteś. Uczę się- wzruszyła lekko ramionami.
   - Uczysz się?- powtórzyła. Po jej głosie można było łatwo odczytać, jak smutna była. W jej głowie nadal była Jenifer w białej sukience, leżąca w trumnie, którą na oczach wszystkich zamknięto.- Mogę wiedzieć, czego?
   - Może nie do końca się uczę. Słucham słówek w języku polskim- uśmiechnęła się szeroko.
   I wtedy Emilia wpadła na pomysł, który wcześniej nie wpadł jej do głowy. Padło to na nią jak grom z jasnego nieba. Przez niego wszystko mogło pójść o wiele sprawniej!
   - Lucie, mam pomysł- poinformowała przyjaciółkę nagle ożywiona.- Usiądź- obie zajęły miejsce na kanapie.
   Ciężarna patrzyła na nią zdezorientowana.
   - Zaprosiłam cię tu, żeby nikt nie zauważył, że spodziewasz się dziecka, prawda?- Lucie przytaknęła wolno głową.- Ale przecież nie możesz ciągle siedzieć w domu- zauważyła.- Dlatego musimy wyjechać- klasnęła w dłonie zadowolona z siebie. Przez swój pomysł zapomniała na moment o tym smutnym dniu. Dość szybko zmieniały jej się tamtego dnia humory, to trzeba było przyznać.
   Lucie patrzyła na nią jak na idiotkę. Najwyraźniej Emilia była bardzo zadowolona ze swojego pomysłu, którego ona nie do końca rozumiała.
   - Wyjechać?- powtórzyła bardzo wolno i wyraźnie.- Emilia, wszędzie mnie znają. To się nie uda- pokręciła głową.
   Emilia westchnęła zrezygnowana.
   - Popatrz, tyle lat jeżdżę do Polski, mieszkałam tam nawet i nikt nie doniósł miediom ani nic z tych spraw- próbowała bardziej szczegółowo wytłumaczyć swój plan.- Rodzice też tam jeździli i także nawet nie pojawił się o tym ani jeden artykuł. Nikt nie wie, skąd pochodzimy i jest to dla nich od zawsze zagadką. To może się udać!- była bardzo entuzjastycznie nastawiona.
   - A więc Polska?- Lucie zaczęła się nad wszystkim coraz bardziej zastanawiać.
   - Tak- skinęła głową.- Jestem niemal pewna, że nikt nie będzie cię kojarzył z wielką Lucie Seguero, a jak już to jestem przekonana, że nie doniesie żadnym mediom.
   - Emilia, a jeśli jednak? Co wtedy? Nie mogę ryzykować…
   - Lucie, uda się. Jeśli już ktoś im doniesie to zawsze możemy pojechać gdzieś indziej- tak bardzo chciała, żeby przekonać Lucie.
   - Nie możemy tak uciekać- zauważyła.- Ile tak można? Nie długo.
   - Lucie, powinnaś być w miejscu gdzie odpoczniesz, pooddychasz świeżym powietrzem, a nie spalinami Nowego Jorku. Musisz myśleć o dziecku.
   Lucie dotknęła dłonią swojego brzucha, ukrytego za cienkim materiałem szerokiej bluzki. Emilia uśmiechnęła się lekko. Cieszyła się, że Lucie zaakceptowała już swój stan i nie wpadła w jakąś depresję. Miała nawet wrażenie, że dotykając brzucha lekko się uśmiechnęła, jakby naprawdę czekała na to dziecko z utęsknieniem. Emilia nadal się zastanawiała, kto był ojcem i czy w ogóle wiedział o ciąży blondynki. Postanowiła jednak nie naciskać na przyjaciółkę. Wiedziała, że kiedy będzie chciała i będzie gotowa to z pewnością jej wszystko powie.
   Mimo to ciekawość i strach jednocześnie się w niej piętrzyła.

                                                                                ***

   - Zgadzam się- Lucie weszła do sypialni Emilii, gdzie ta rozczesywała szczotką do włosów swoje blod fale.- Jedziemy do Polski- uśmiechnęła się szeroko. Spojrzała w odbicie w lustrze. Ciężarna stała na środku pokoju uśmiechnięta od ucha do ucha.
   - Naprawdę?- kobieta chciała się upewnić. Odłożyła szczotkę i wstała z krzesła, stojącego przed toaletką. Podeszła do przyjaciółki.
   - Tak- pokiwała głową.- Jestem tego w stu procentach pewna- usiadła na rogu łóżka. Emilia zajęła miejsce obok niej.- Pomyślałam o wszystkim i wszystko przeanalizowałam. Dobrze mi zrobi taki spokój, cisza. Zawsze mogę zmienić kolor włosów czy coś, żeby rozpoznanie mnie spadło do minimum.
   Emilia bardzo się ucieszyła, że przekonała przyjaciółkę do wyjazdu. Chciała dla niej jak najlepiej i była pewna, że jej pomysł mógł przynieść tylko dobre skutki. W końcu ona w Polsce była taka szczęśliwa… Nie mogło być inaczej. Wiedziała, że cały czas nie będzie mogła być razem z Lucie i będzie musiała wrócić do Nowego Jorku. W końcu to tu było jej całe dotychczasowe życie. Wierzyła, że wszystko się uda i będzie dobrze. A najważniejsze było, żeby Lucie czuła się dobrze i jej ciąża przebiegła pomyślnie.

   - Ale.. kiedy ty wrócisz tutaj, jak ja dam sobie tam radę?- spytała Lucie, kiedy siedziały w jadalni i rozmawiały na temat wyjazdu, czekając tym samym na Sarę, Kamila i Danny’ego, który zdążył już poznać Lucie. Nie był zadowolony z kolejnego domownika, ale nie miał nic do gadania. W końcu on sam mieszkał tam „na doczepke”.
   - Pojedzimy do miejscowości, gdzie mieszka Dagmara. Jestem pewna, że się tobą zajmie.
   Dlaczego Emilia wybrała akurat miejsce, gdzie mieszkała przed kilkoma laty jej babcia a nie miasto, gdzie zamieszkiwała Joanna z rodziną? Przyczyna była prosta. Ciotka Emilii miała własną pięcioosobową rodzinę, która i tak mieszkała w mieszkaniu w bloku. Nie nażekali na ciasnotę, ale o wiele więcej miejsca było u Katarzyny i Tomasza, którzy już zgodzili się na przygarnięcie Lucie i Emilii na jakiś czas. Nawet się ucieszyli. A do tego dochodził jeszcze fakt, że Emilia chciała zostawić Lucie pod opieką kogoś kto dobrze mówił po angielsku. Co prawda Joanna podstawy tego języka znała, ale Dagmara była odpowiedniejsza. Była z Lucie w jednakowym wieku i o wiele sprawniej mówiła w języku ojczystym Lucie, a do tego już się znały i dobrze dogadywały.
   Do jadalni weszła najpierw Sara, poprawiając koka na czubku swojej głowy, a następnie Kamil i Danny, którzy zawzięcie ze sobą dyskutowali zapewne na sprawy biznesowe. Cała trójka zajęła miejsca przy stole i wszyscy zaczęli jeść. Emilia musiała poinformować rodzinę o jej wyjeździe z Lucie. Już wiedziała, że Sara nie będzie zadowolona. Kobieta nie wiedziała dlaczego, ale jej matka nie lubiła, kiedy wyjeżdżała, co często się zdażało.
   - Postanowiłyśmy coś z Lucie- zaczęła Emilia, połykając kęs swojej porcji.
   Sara odłożyła swoje sztućce i popatrzyła na córkę przymrużonymi oczami. Podbarła swoją głowę na swojej dłoni i nie spuszczała z niej wzroku.
   - Dla dobra Lucie, wyjeżdżamy do Polski- Emilia usłyszała westchnienie Sary. Tak jak się spodziewała, nie była zadowolona.- Musi mieć spokój, dlatego jej to zaproponowałam. Chciałam, żebyście wiedzieli- zerknęła na chwile na Danny’ego. Także odłożył swoje sztućce, oparł się na krześle i z założonymi rękoma patrzył prosto na Emilię, która nie potrafiła odczytać nic z jego kamiennej twarzy.
   - Według mnie to bardzo dobry pomysł- blondynka z wdzięcznością popatrzyła na Kamila, który ją poparł.- Lucie powinna spróbować takiego dość.. odmiennego życia. Cieszę się, że wpadłaś na taki pomysł- uśmiechnął się lekko do córki.
   Emilia przeniosła swój wzrok na Sarę, która nadal na nia patrzyła, tak jak i Danny.
   - Nie będę tam długo- powiedziała.- Pomogę tylko Lucie się zadomowić i wrócę. Będę ją później jedynie odwiedzała. Jest tam Dagmara, która może jej pomóc.
   - I tak już podjęłaś decyzję, więc nie rozumiem, dlaczego mi o tym wszystkim mówisz- Sara wróciła do jedzenia.
   Emilia westchnęła zrezygnowana.
   - Po prostu chcę, żebyś także mnie poparła. O wiele lepiej bym się czuła, kiedy wyjadę, wiedząc, że mam twoje poparcie, mamo- teraz to Emilia uważnie obserwowała każdy ruch Sary.
   - Ciągle wyjeżdżasz- rzuciła oskarżycielsko.
   - Jestem dorosła- mówiła przez zęby.- Mogę wyjeżdżać gdzie chcę i kiedy chcę. Równie dobrze mogłabym się wyprowadzić. Ale ty cokolwiek bym nie zrobiła i tak będziesz niezadowolona- zaczynała się coraz bardziej denerwować postawą swojej matki.- Zawsze coś nie będzie ci pasowało. Najlepiej dla ciebie by było, gdybym siedziała dwadzieścia cztery godziny w domu i nigdzie nie wychodziła, tak?
   - Emilka, uspokój się- Kamil już wiedział do czego to wszystko zmierzało i nie chciał do tego dopuścić.- Jedzmy, bo wystygnie.
   Emilia obrzuciła ostatnim spojrzeniem Sarę, a następnie przeniosła swój wzrok na Danny’ego, który nadal nie zmienił swojej pozycji. Następnie zaczęła jeść swoją porcję. Nie lubiła się kłócić z Sarą, ale czasami po prostu nie mogła wytrzymać jej zachowania. Zastanawiała się dość często, czy jest ono związane z utratą jej posady modelki? Ale przecież było to wiadome, że wiecznie nie mogła być najlepsza, a w końcu trzeba było odejść i ustąpić miejsca młodym i pięknym kobietom. Jednak utrata tej posady odbiła się bardzo mocno na Sarze. Modeling był całym jej życiem. Od najmłodszych lat marzyła, żeby zostać modelką i udało jej się to tu, w Nowym Jorku ponad dwadzieścia lat temu.

------------------------------------------------------
Witam wszystkich :D
Tak na początek chciałabym podziękować za wszystkie miłe słowa pod poprzednim rozdziałem! Nawet nie wiecie, jak było mi miło :*
Rzadko mi się zdarza pisać długie notki, ale ta na taką właśnie się zapowiada. Mam jednak nadzieje, że każdy da rade przeczytać :D
Rozdział do tych krótkich nie należy, ale będzie musiało tak być. Chciałabym skończyć publikować to opowiadanie jeszcze przed wakacjami, bo doskonale zdaję sobie sprawę z tego jak to jest. Wyjazdy i różne takie. Wiem, że większość będzie chciała po prostu odpocząć. W takim właśnie wypadku muszę się śpieszyć.

A teraz trochę inna kwestia. Tak jak pisałam dwa tygodnie temu, przestałam pisać. Siedzę z nosem w książkach i już mam serdecznie dość, ale cóż... Muszę... Łapię czasami takiego doła, że mam ochotę jedynie położyć się i płakać... Nigdy w życiu jeszcze się tak nie czułam i nie wiem czy dzieje się tak przez ten stres, presję, czy co, więc nawet gdybym chciała to nic bym nie napisała.
I nawiązując jeszcze do tego całego śpieszenia się z publikowaniem rozdziałów. Mam napisane jeszcze dwa, które oczywiście dodam, a później? Później niestety przerwa. Myślałam, że nie będzie to konieczne, szukałam innego rozwiązania, ale takiego nie znalazłam. Także sprawa ma się następująco:
20-21 marzec: rozdział 28
27-28 marzec: rozdział 29
03 kwiecień- 01-02 maj: przerwa.

Tak, wiem, że dość długa, ale inaczej nie dam rady za co BARDZO PRZEPRASZAM. Jest to aż 4 tygodnie... Naprawdę przepraszam. Mam nadzieję, że nikt mnie w tym czasie nie opuści.. Po prostu po egzaminach będę musiała coś napisać, żeby dodać, a na tą chwilę niczego nie mam.
Niestety tak prezentuje się sytuacja..

Zostaje mi później 9 tygodni do wakacji. W tym czasie będę musiała się wyrobić ze skończeniem historii. Myślę, że dam radę.

To by było na tyle z tych wszystkich spraw organizacyjnych. Jeszcze raz z całego serca przepraszam za przerwę, ale jak już pisałam, nie dam rady inaczej się wyrobić. Muszę się teraz skupić przede wszystkim na egzaminach. Myślę, że zrozumiecie..

Dziękuję, za wszystko!:*
Do następnego tygodnia!

6 komentarzy:

  1. Zacznę następująco: wyłapałam dwa błędy, za które, jak mniemam się nie pogniewasz. Są to:
    Spotkamy się, obiecuję ci to. Nie wiem, kiedy i nic nie obiecuję.
    Tu powtarza się słówko "obiecuję".
    I jeszcze ostatni:
    Dziewczynka ubrana była w białą, śliczną sukienkę, na głowie miała śliczną chustkę.
    A tu powtarza się "śliczną".
    Nie traktuj tego jak pogardę, ja tylko ci zwracam uwagę. Przejdźmy do emocjonalnej części: Jak ostatnio ryczałam jak dzieciak, teraz nie ukrywam w momencie pogrzebu też było mi smutno. Cieszę się, że Emilia wzięła pod uwagę to, że Jenny nie chciałaby widzieć ją smutną. A ta rozmowa Danny'ego i Dagmary... To jest coraz bardziej tajemnicze. I ta jego postawa.. Ona również taka jest. Dobrze, że na pogrzebie Emilia powiedziała mu wprost o tym, jaki jest. No, to teraz jestem już pewna, że to on wysyłał jej potajemne listy. Najpierw ta gadka o tym, że nie lubi gierek, mówi prosto z mostu. Potem niby wiedział, gdzie jest Kevin i tam z nią pojechał, a gdy Kevin zaczynał coś mówić, zabronił mu. Poza tym kto inny może mieć dostęp do domu Zielonków? Zaczynam coraz bardziej wątpić, że to tylko dlatego z nimi zamieszkał, że nie ma pieniędzy. I jeszcze jeden powód: Kto inny wie, gdzie Emilka pracuje? No tylko on i jej rodzina! Ba! Jeszcze coś: Sam jej powiedział, że strasznie go kręci, a tajemniczy wielbiciel twierdzi, że jest śliczna. No i oczywiście nawiązując do tego rozdziału - ta dziwna rozmowa z Dagą... TO MUSI BYĆ ON! Och, co za wredny typ... Żeby napędzić dziewczynie takiego stracha? Podłość! Niech się szybko od nich wyprowadza. Super pomysł, żeby Emi z Lucie wyjechały. Super! Naprawdę! Odizolują się od tego... Danny'ego. I jeszcze jedna rzecz, która mnie ciekawi... Mianowicie: Kto jest ojcem dziecka Lucie? Chcę się o tym dowiedzieć, od tego telefonu, kiedy Seguero oznajmiła, że kiedyś jej o tym powie. Myślałam, że teraz, jak przyjechała wszystkiego się dowiem. A poza tym, trochę to dziwne, żeby wyjeżdżały - przecież Lucie jest ciężarna, a tak częste podróże źle wpływają na takie osoby. No, ale zostańmy przy zdaniu, że mi się podoba. Wiem, muszę czekać, ale coraz ciężej mi z tym! Nie wiem, czy podołam.. Strasznie ciekawie piszesz! Zaskakujesz, i... No dobra, nie będę sie rozpisywać. Chcę tylko powiedzieć: WOW. To tyle. I tak wiele już o wszystkich przemyśleniach zapisałam. Dziękuję, koniec audycji.
    Grafit

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście nie traktuję tego jak pogardę. Cieszę się, że zwróciłaś na to uwagę, bo szczerze to nie sprawdzałam tego rozdziału, więc błędy mogą się pojawiać.
      Danny z pewnością jest najbardziej poplątanym facetem w tej historii i myślę, że mogę zdradzić, iż odegra ważną rolę w życiu Emilii.
      Twoje spostrzeżenia są bardzo ciekawe :D No niestety nie mogę nic zdradzić ;) A ten wyjazd Lucie i Emilii ma na celu głównie pomoc ciężarnej. Musi po prostu te kilka miesięcy żyć w spokoju bez stresu. A ojciec... Hmm.. Dowiesz się po części w kolejnym rozdziale ;)
      Dziękuję bardzo za komplementy! To bardzo wiele dla mnie znaczy <3
      Do następnego tygodnia!

      Usuń
  2. Ten rozdział tylko upewnił mnie w przekonaniu, że coś jest nie tak z tym całym Dannym. Nie polubiłam go już w pierwszym rozdziale, w którym się pojawił i ta niechęć trwa dalej. mężczyzna ewidentnie coś ukrywa, tylko nie mogę wpaść na to co...
    Zaskoczyła mnie ta rozmowa z Dagmarą. Mam wrażenie, że oni mogli się kiedyś znać i że dziewczyna wie coś więcej na jego temat. No bo chyba bez zupełnego powodu by jej nie groził prawda? Nie miałby raczej powodu, gdyby byli sobie zupełnie obcymi osobami. Przynajmniej tak mi się wydaje. Dlatego ten wątek ciekawi mnie jeszcze bardziej. Może Daga wcale nie miała złych przeczuć tylko przyjechała ostrzec Emilię, bo wiedziała, że ten cały Danny to szemrany typ? Zobacz, tak mnie zaciekawiłaś, że zaraz będę w stanie teorie spiskowe wymyślić!

    Pogrzeb... przykra sprawa i okropny moment w życiu rodziców Jen. Emilia słusznie postanowiła, by nie wyrzucać Jen z pamięci i nie chcieć o niej zapomnieć. Dziewczynka zasłużyła by pozostać w pamęci i sercach bliskich. A Danny jak zwykle nie potrafił się zachować. Boże, ten facet mnie przeraża...

    Czekam na kolejny rozdział! ;*
    I informuję, że u mnie pojawił się nowy;)

    A co do notki od rozdziałem, ja nie odejdę ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro już wszyscy są tak anty nastawieni do Danny'ego to musi być coś na rzeczy, prawda? Ale ja nic nie zdradzę :p
      Fragment z Dagmarą też nie jest tam tylko ot tak o. Przypominam, że nawet coś co teraz może wydawać się bez znaczenia, najprawdopodobniej okaże się niebawem ważne.
      Przeraża cię Danny? Hmm... nie wiem, czy za dużo nie zdradzę, ale nie tylko ciebie w przyszłości może przerażać ;)
      Dziękuję bardzo i pozdrawiam!

      Usuń
  3. Ciekawe czego dotyczyła rozmowa Danny'ego i Dagmary. I co przed Emilią ukrywają jeżeli tak jest.
    Myślę, że jennifer Emilia będzie dobrze wspominać.
    Fajny pomysł miała emilia żeby wyjechać z Lucie. taki wyjazd Lucie dobrze zrobi.

    Czekam na kolejny rozdział i życzę weny na ciąg dalszy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najpierw pytanie, czy cokolwiek ukrywają.. ;)
      Dziękuję bardzo!

      Usuń