Po godzinie rozmów w parku, cała piątka poszła do baru i świetnie się bawiła. Jednak Emilie dręczyły jej myśli. Czego chciała od życia? Do czego miała dążyć? Czy była szczęśliwa?
Jeszcze długo po spotkaniu zastanawiała się nad tym wszystkim, nad swoim własnym życiem. Była szczęśliwa, kiedy była z Kevin'em. Tak przynajmniej myślała. W tamtym momencie nie wiedziała nawet, czy choćby z nim odczuwała szczęście. Niczego już nie była pewna.
Spotkanie ich dawnej paczki można było zaliczyć jak najbardziej do udanych. Według Emilii, wspaniale było poznać ich wszystkich na nowo. Jednak bała się, że mogą się już nigdy więcej w takim gronie nie spotkać. Każdo z nich miało własne życie, rodziny lub partnerów. Mieszkali nawet w innych krajach, co było niemałą przeszkodą. Ale nic nie mogli na to poradzić. Ich życia ułożyły się tak, a nie inaczej i mogli jedynie mieć nadzieje, że w przyszłości się jeszcze spotkają. Nie obiecywali sobie tego, bo jak już wiedzieli z własnego doświadczenia, nie zawsze udaje się dotrzymywać obietnic, jak to było, kiedy Emilia wyjeżdżała na stałe z Polski.
Emilia została jeszcze kilka dni u Joanny i jej rodziny. Chciała wykorzystać ostatnie dni wakacji, bo wiedziała, że następnym razem odwiedzi ich bardzo możliwe, że dopiero za rok. W dalszym ciągu chciała znaleźć w Nowym Jorku pracę i wynająć mieszkanie, chociaż jej rodzice byli temu przeciwni.
Kiedy wróciła do Stanów Zjednoczonych, czuła się jak nowo narodzona. Uznała, że bardzo dobrze jest czasami spotkać się ze starym znajomymi i po prostu spędzić z nimi czas.
- Cześć- przywitała się Emilia, wchodząc do salonu, gdzie siedziała Sara z Kamilem, co trochę zdziwiło kobietę, ponieważ jej ojca prawie nigdy nie było.
- Cześć, Emily- powiedzieli równocześnie.
- Jak minął lot?- spytała Sara.
-Dobrze- wzruszyła ramionami, siadając na kanapie obok matki.- Nie pracujesz?- spytała ojca.
- Nie. Dzisiaj zrobiłem sobie wolne.
- Nowość- bąknęła bardziej do siebie samej.
- Dzwonił niedawno tutaj ten pracownik Kamila…- Sara się zamyśliła.- Ten, który był tu kiedyś u nas… Danny, tak?- Emilia przytaknęła. Już bała się, co od niej chciał. - Prosił cię do telefonu, ale że cię nie było, poprosiłam, żeby wpadł do nas dzisiaj.
Emilia zrobiła okrągłe oczy.
- Tutaj?
-Tak. A czy to jakiś problem dla ciebie?- Sara podniosła jedną brew do góry.
- Tak w sumie to nie, jeśli coś ode mnie chce- podrapała się po głowie.
Nie zapomniała jednak o jego ostatnim wybryku i nie chciała mu tak łatwo wybaczyć. Nie widzieli się od spotkania w firmie Kamila, kiedy to miała zawieść mu tatą teczkę. I pomimo, że przeprosił, aż zbierało ją na wymioty, jak pomyślała, że te jego wybryk był jakimś głupim zakładem pijanych ludzi. To było po prostu chore.
- Przyjdzie już niebawem. Powiedziałam mu, kiedy lądujesz- Sara upiła łyk kawy z filiżanki.
- Dobra- wzruszyła ramionami. Z jednej strony nie chciała się z nim widzieć, a z drugiej ciekawiło ją, co może od niej chcieć.- Pójdę się rozpakować- odwróciła się na pięcie i zniknęła na schodach.
Danny zjawił się godzinę później. Zaparkował przed willą i kiedy Emilia zobaczyła mężczyznę, wysiadającego z samochodu, zeszła na parter. Oparła się o balustradę schodów i czekała. Drzwi otworzyła ich gosposia i zaprosiła Danny’ego do środka.
- Witaj, Emily- przywitał się.
- Cześć.
Chciał ją pocałować w policzek, ale szybko mu to uniemożliwiła.
- Dalej jesteś zła?
- A dziwisz mi się?
- Przeprosiłem- zauważył.
- Jedno przepraszam nic nie znaczy.
- Dla mnie znaczy.
- Danny! Ty ciągle przepraszasz! Może lepiej zastanów się zanim coś zrobisz, to nie będziesz musiał przepraszać.
- Miałem się zastanowić?- podniósł jedną brew do góry. Mówił bardzo spokojnie.- Emily, ja byłem zalany w dwie dupy.
- I musiałeś się uczepić mnie?
Westchnął poirytowany.
- Jesteś bardzo…- zastanowił się.- Trudną kobietą.
- Trudną?- powtórzyła, zakładając ręce na piersiach.- Jestem trudna? Więc najlepiej by było, gdyby od razu ci wybaczyła?
- Dokładnie.
- Mogę wybaczyć raz, ale ile można? Przestawiłeś mój samochód, wybaczyłam ci to, a równie dobrze mogłabym zadzwonić na policję! Jak ty w ogóle zdobyłeś wtedy kluczyki?!
- Akurat to nie było trudne- mrugnął do niej okiem.
- Czy ty zdajesz sobie sprawę, że to jest karalne?
- Emily…- przewrócił oczami- Będziesz to wywlekać? Przecież to było dawno…
- Masz rację, dawno, ale takich spraw się nie zapomina.
- Musimy się kłócić?
- Nie będziemy się kłócić, kiedy przestaniesz się tak zachowywać i dawać preteksty do kłótni.
- Przeprosiłem. Co jeszcze mogę zrobić, żebyś mi wybaczyła. Teraz jestem trzeźwy. O!- wpadł na pomysł.- Może wybaczysz mi, kiedy coś ci powiem. Mam dla ciebie propozycje. Wiem, że szukasz pracy...
- Skąd wiesz?- spytała podejrzliwie, trochę niegrzecznie mu przerywając.
- Twój tata coś mi kiedyś powiedział- wzruszył ramionami.
Emilia skinęła głową, dając mu znak, że zrozumiała i aby kontynuował. Była ciekawa, co takiego wymyślił. Domyśliła się, że właśnie w tej sprawie ją odwiedził.
- Mam dla ciebie prace- powiedział.- To znaczy nie ja, ale mogę ci ją załatwić- uśmiechnął się triumfalnie
- Możesz załatwić dla mnie prace?- chciała się upewnić. Przytaknął.
- Skończyłaś studiować muzykę, więc uznałem, że jak najbardziej się nadajesz.
- Mówisz mi to ot tak z dobroci serca czy coś chcesz w zamian?- była bardzo podejrzliwa. Po Danny'm Holland'zie można było się wszystkiego spodziewać.
- Nic za to nie chcę- wzruszył ramionami. Emilia zaczęła się zastanawiać czy mówi serio, czy nie.- No może tylko twoje wybaczenie- mrugnął okiem.- Jest to posada nauczycielki śpiewu w jednej z niewielkich szkół muzycznych w Nowym Jorku. Nie jest to na długi okres czasu. Najdłużej na jakieś dwa miesiące. Na zastępstwo.
Emilia chwilę się zamyśliła. Nie spodziewała się takiej wiadomości od Danny'ego. Dopiero miała się zabrać za szukanie pracy, a tu ona sama do niej przyszła. Było to jej na rękę, jednak miała lekkie obawy co do intencji mężczyzny.
-Danny, powiedz od razu, czego chcesz?- postanowiła grać w otwarte karty.- Nie wierzę, że chcesz załatwić mi pracę dla wybaczenia.
Popatrzył na nią jak na idiotkę.
- A czy ja muszę coś chcieć w zamian?
- A nie chcesz?- podniosła jedną brew do góry.
- Nie- odpowiedział jakby to była najoczywistrza rzecz na świecie.- Tylko twoje wybaczenie.
- Mówisz mi o tej pracy ot tak?- nie mogła uwierzyć.
- Dokładnie tak, Emily. Chcę pokazać, że się staram i cie przeprosić po prostu. Kolejny raz. Poza tym dzięki mnie tej pracy nie dostaniesz. Sama musisz pójść tam i porozmawiać z odpowiednimi osobami.
- Dobra.. - podrapała sie po karku.- Dzięki, że mi powiedziałeś- uśmiechnęła się blado.
- Polecam sie na przyszłość- uśmiechnął się.- Daj mi znać, czy dostałaś tą robotę czy nie- puścił jej oczko.
- Spoko- bąknęła.
- Będę wracał już do pracy- zerknął w stronę drzwi.
- Odprowadzę cię- ruszyli w stronę holu. Kiedy Danny otwierał frontowe drzwi, w ostatniej chwili się odwrócił.
- Wyślę ci sms`em adres tej szkoły i nazwisko tego całego dyrektora- kąciki jego ust powędrowały do góry.
- Dobrze. Jeszcze raz dziękuję- szczerze sie w duchu ucieszyła, że sama nie musiała szukać pracy. Zostało jej tylko pójść w odpowiednie miejsce i porozmawiać z odpowiednim człowiekiem. Bała sie jedynie, że ją stamtąd pogonią, ponieważ nie ukończyła pedagogiki, a jedynie muzykę.
Po tym jak zamknęła po swoim gościu drzwi, poszła do swojego pokoju i napisała do Lucie wiadomość, w której dała znać, że niedługo pójdzie na rozmowę o pracę. Przyjaciółka pożyczyła jej szczerze szczęścia.
Emilia położyła sie na swoim łóżku i zaczęła zastanawiać się nad swoim życiem. Miała wszystko, o czym nie jedna osoba marzyła, ale nie czuła się szczęśliwa. Wiedziała, że czegoś jej brakuje. Co z tego, że jej rodzice byli bardzo bogaci, skoro ona chciała sama na siebie zarabiać? Chciała zobaczyć jak to jest utrzymywać sama siebie. Chciała chociaż raz w życiu zrobić coś jak normalny i przeciętny człowiek. Nigdy wcześniej nie było jej to dane, jedynie kiedy mieszkała przez rok w Polsce. W Nowym Jorku przed swoim wyjazdem chodziła do szkoły, ale miała indywidualne lekcje. Nie miała znajomych, normalnych przerw, nigdy nie odpisywała lekcji od nikogo, nie uczyła sie ściągać, nie miała swojej młodzieńczej, klasowej miłości, nie popadała w konflikty z rówieśnikami, nie chodziła na żadne imprezy szkolne... Wszystko to ją ominęło. Dopiero po swoim powrocie z Polski poszła normalnie do szkoły, miała znajomych. Wtedy poznała życie szkolne w Nowym Jorku. Zmieniło się jeszcze to, że nie chodziła juz do polskiej szkoły, jak to było wcześniej. Swoją naukę polską zakończyła, wracając z ojczystego kraju na stałe. Czasami żałowała, że nie ukończyła tej szkoły, ale wtedy była tak szczęśliwa, że pójdzie do szkoły muzycznej, że nawet o tym nie myślała.
***
Kilka dni
później Emilia siedziała w swoim samochodzie, który kierowała pod adres podany
przez Danny'ego. Od samego rana targały nią przeróżne emocje: stres, strach,
ale też podekscytowanie. Pojazd zatrzymała na jednym z parkingów. Zgasiła
silnik, odpięła pasy bezpieczeństwa i otwierając drzwi, sięgnęła po swoją dość
dużych rozmiarów torebkę. Zasunęła samochód, używając do tego pilota i wyprostowała
na sobie swoją pastelową, rozkloszowaną spódniczkę przed kolano. Westchnęła i
ruszyła w stronę budynku. Nad wejściem widniał napis: "Szkoła muzyczna
Pierwszego Stopnia nr. 2 w Nowym Jorku". Emilia popchnęła drzwi i znalazła
się na głównym korytarzu.
Podłoga wyłożona
była szaro-czarnymi płytkami, a na ścianach widniała kremowa farba. Na jednej z
nich wisiała dość dużych rozmiarów gazetka, a na niej różne aktualności.
Podeszła do niej i zaczęła studiować poszczególne informacje, szukając tej,
która ją interesowała. Po jakimś czasie doczytała, że gabinet dyrektora, do którego
miała sie skierować, znajdował się na drugim piętrze. Danny dzwonił wcześniej i
załatwił Emilii tą rozmowę. Znał sie z tym facetem. Spojrzała na zegarek.
Zostało jeszcze trochę czasu do dzwonka, kiedy to wszyscy uczniowie opuszczą
sale. Rok szkolny niedawno się zaczął. Dzieci wyglądały tak bardzo świeżo,
wracając do szkolnych murów. Emilia nie mogła uwierzyć, że jeszcze zaledwie rok
temu sama szła ostatni rok do szkoły.
Kobieta skierowała się w stronę szerokich
schodów. Zaczęła stawiać stopy na kolejnych schodkach, aż znalazła się na
pierwszym piętrze. Kiedy już miała zacząć wchodzić na kolejne, usłyszała zza
jednych z
drzwi najpierw fortepian, a później dziewczęcy głos.
Brzmiał jak głos anioła. Był delikatny, można by było powiedzieć, że
słodziutki. Jego właścicielka doskonale trafiała w dźwięki. Emilia szczerze się
zaciekawiła i podeszła do drzwi, zza których słychać było
fortepian i głos. Lekko uchyliła drewnianą powłokę i wystawiła zza niej głowę. Rozejrzała
się. Samo pomieszczenie nie było zbyt duże, jednak na tyle
duże, żeby na samym środku zmieścił się czarny instrument.
Dziewczyna, na nim grająca, odwrócona była do drzwi tyłem. Miała krótkie, kasztanowe
włosy, a sama jej sylwetka, która ukryta była za jeansami i granatową bluzką,
wskazywała na to, że dziewczyna mogła mieć jakieś dwanaście może trzynaście
lat. Mimo tego niewątpliwe było, że posiadała bardzo piękną barwę głosu. Emilia
nie mogła się nasłuchać. Nawet nie zorientowała się, kiedy dziewczyna przestała
grać i śpiewać. Zauważyła to dopiero wtedy, gdy szatynka odwróciła się i
zamarła na widok Emilii, stojącej w drzwiach.
-Em, cześć-
powiedziała zmieszana Zielonka. Głupio się poczuła, że ją tak podsłuchiwała.-
Przepraszam, ale usłyszałam jak śpiewasz i nie mogłam się powstrzymać- zaczęła
tłumaczyć.
- C...czy ty
jesteś Emily Zielonka?- dziewczyna nawet mówiąc miała śliczny głos.
- Tak, to ja-
uśmiechnęła się lekko.
- O, Boże!
Naprawdę?- nie czekała na odpowiedź.- Zawsze chciałam cię poznać, spytać o
kilka spraw..- była bardzo podekscytowana.
- Naprawdę?-
Emilia szczerze się ucieszyła.
- Oczywiście. To dzięki tobie postanowiłam spróbować swoich sił w szkole muzycznej-
Emilia poczuła wielką dumę.
- Bardzo się
cieszę. Jak masz na imię?
- Jenifer.
- Bardzo mi
miło- weszła w gląb pomieszczenia.- Wiesz.. z chęcią bym z tobą porozmawiała,
ale idę na rozmowę o pracę..
- Będziesz tu
pracowała?- jej oczy powiększyły swoje rozmiary.
- Mam nadzieję,
że tak- jej uśmiech stał się szerszy.
- Nie mogę
uwierzyć... Ja... ja byłam na twoich występach i w ogóle. Jesteś moim wzorem.
- Naprawdę mi
miło- Emilia poczuła w sercu takie dziwne ciepło. Była najnormalniej w świecie dumna, że jest
dla kogoś wzorem. Nie spodziewała sie tego. Wiedziała, że ma kilku fanów, ale
to nie to samo co poznać kogoś takiego osobiście.
- Naprawdę z
wielką chęcią bym z tobą porozmawiała, ale nie mogę się spóźnić- uśmiechnęła
się przepraszająco.
- Rozumiem-
dziewczyna posmutniała.- A...- zawahała się.- Mogłabym cię przytulić?- lekko
sie zaczerwieniła.
Emilia szeroko
się uśmiechnęła.
- Jasne-
rozłożyła ręce, a dziewczyna dość szybko znalazła się między nimi.
Kiedy się od
siebie oderwały, Emilia wprost nie mogła znieść widoku Jenifer.
- Nie smuć się
tak- poklepała ją lekko po ramieniu.- Może kiedy skończę tą całą rozmowę,
mogłabym z tobą zamienić kilka zdań?
Dziewczyna w
jednej sekundzie uśmiechnęła się na całą szerokość.
- Mogłabyś?-
spytała z niedowierzeniem.
- Oczywiście-
widziała jak zależało dziewczynie.
- Więc będę
tutaj czekała- Jenifer usiadła przy fortepianie, zakładając nogę na nogę.
- To może trochę
potrwać, więc może lepiej by było gdybyś po prostu tu przyszła o jakiejś umówionej
godzinie...
- Nie. Ja tu
zostanę- powiedziała tonem nieznoszącym sprzeciwu.
- Naprawdę?-
Emilia była niemało zaskoczona. Nie spodziewała się, że ktoś będzie tak bardzo
chciał z nią rozmawiać. Bo w końcu kim ona była? Córką byłej modelki i bizmesmena,
która nic nie wniosła do show
biznesu. Jedynie skończyła szkołę muzyczną, a media i tak
się nią interesowali. Mięli ją na oku, bo doskonale wiedzieli, że Kamil chce oddać
jej swoje firmy.
- Jasne, że tak-
uśmiechnęła się jeszcze szerzej.- Nie pozwolę, żeby taka okazja przeszła mi
koło nosa.
- A twoi rodzice
nie będą się martwili, że cię nie ma?
- Mogę wracać,
kiedy chcę- wzruszyła ramionami.
- Zgoda. W takim
razie do zobaczenia- Emilia odwróciła się na pięcie i ruszyła w stronę drzwi.
- Ale
przyjdziesz, prawda?- usłyszała za plecami, gdy już miała wychodzić.
Odwróciła się
przodem do Jenifer, która w dalszym ciągu siedziała na swoim miejscu.
- Przyjdę-
zapewniła. Nie mogłaby postąpić inaczej.
Jenifer skinęła
głową. Emilia uznała ten moment za odpowiedni na wyjście. Kiedy wchodziła po
schodach na drugie piętro, myślała o ślicznej brunetce z twarzą anioła. Emilia
odnalazła drzwi, na których wisiała tabliczka z imieniem i nazwiskiem dyrektora
i zapukała.
Usłyszała
donośne "Wejść!", więc nacisnęła klamkę i wślizgnęła się do środka.
Pomieszczenie
było urządzone w kolorach brązu i kremu. Z prawej strony rozciągały się półki z
książkami, a z lewej stała kanapa i stolik. Naprzeciwko drzwi umieszczone zostało biurko, za
którym urzędował starszy mężczyzna z łysiną, a za nim rozciągało się okno. Dyrektor miał na
sobie czarny garnitur, białą koszulę i krawat. Kiedy Emilia pojawiła się w drzwiach,
podniósł wzrok znad papierów, którymi właśnie się zajmował.
- Dzień dobry-
przywitała się Emilia.- Jestem Emily Zielonka i byłam...
- Tak, wiem-
przerwał jej, podnosząc rękę.- Proszę usiąść, panno Zielonka- wskazał krzesło
po drugiej stronie biurka. Emilia usiadła, zakładając nogę na nogę.
- Chce pani
uczyć w naszej szkole w zastępstwie?- przytaknęła.- Ma pani kwalifikacje,
jakieś doświadczenia?
- Skończyłam
studia muzyczne, potrafię grać na gitarze, fortepianie lub pianinie, więc
myślę, że bym się nadawała- wyciągnęła z torby swój dyplom ukończenia studiów.
- Rozumiem.
Pracowała już pani?
- Nie- pokręciła przecząco głową.- Skończyłam
szkołę w tym roku.
- Więc nie pracowała
pni z dziećmi ani nastolatkami?- podniósł jedną brew do góry.
- Nie-
powtórzyła. Poczuła, że właśnie traci tą posadę, kiedy dyrektor tak dziwnie się
na nią popatrzył.- Ale bardzo dobrze dogaduje się z dziećmi. Tymi starszymi
też- dodała. Pomyślała, że nie ma nic
do stracenia.
- Co ma pani na
myśli?- oparł się na łokciu.
- Mam
siostrzeńców, z którymi mam świetne kontakty, z tymi starszymi dziećmi też się dogaduję.
- Dobrze...-
zaczął z każdej strony oglądać dyplom.- Z wyróżnieniem- mruknął sam do siebie. Emilia uśmiechnęła się
pod nosem.- Dlaczego chciałaby pani u nas pracować?
Emilia chwilę
się zastanowiła. Przecież nie mogła powiedzieć, że szuka byle jakiej pracy,
żeby tylko zarabiać własne pieniądze. Musiała zdobyć tą posadę.
- Od zawsze
kochałam muzykę- odpowiedziała wreszcie.- Kiedy poszłam do szkoły muzycznej,
byłam wniebowzięta. Ukończyłam ją z wyróżnieniem. Chciałabym podzielić się
swoją pasją i nauczyć coś
innych. Każdemu się wydaje, że muzyka jest prosta, bo co
to śpiewanie... Ale to się tylko tak wydaje. Muzyki też trzeba się uczyć. Umieć
trafiać w dźwięki, grać coraz lepiej na instrumentach. Udoskonalać... tak naprawdę
wszystko. A to nie zawsze jest łatwe- rozgadała się. Dyrektor słuchał ją
uważnie.- Muzyka to także teoria, która pomaga to wszystko zrozumieć. Ale nie
można jej wykuć na pamięć. Trzeba ją także zrozumieć i myślę, że ja potrafię
to wszystko przekazać młodemu pokoleniu. W końcu jeszcze nie tak dawno sama się
tego uczyłam- zamilkła. Nie wiedziała, co jeszcze może dodać.
Dyrektor patrzył
na nią jeszcze przez chwilę, nie zmieniając swojej pozycji. Emilia zaczęła się
zastanawiać, czy może nie jest brudna, czy coś...
-Interesujące-
mruknął.- Rozumiem, że pedagogiki pani nie skończyła?- oddał jej dyplom, który
włożyła do swojej torebki.
- Nie- pokręciła
przecząco głową.
- A to szkoda...
Skontaktujemy się z panią- wstał. Emilia
popatrzyła na niego zdziwiona. "To już koniec?"
pomyślała. Także się podniosła i zawiesiła torebkę na
ramieniu.
-Dobrze. Proszę
o telefon- podała swoją wizytówkę.
-Zatelefonujemy
do pani- zapewnił.
-Dziękuję. Do
widzenia- odwróciła się i wyszła.
Nie wiedziała,
co ma myśleć. Mieli do niej zadzwonić... Ale miała chociaż szansę na tą pracę,
czy powiedzieli tak, żeby być mili? Tego nie wiedziała. Ale postanowiła być dobrej myśli. Schodząc po
schodach, prawie zapomniała, że miała spotkać się z Jenifer. Kiedy weszła do
odpowiedniego pomieszczenia, dziewczyna siedziała w tym samym miejscu, gdzie
była wcześniej i czytała jakąś książkę.
- Ciekawe?-
spytała Emilia, zwracając tym samym na siebie uwagę.
Jenifer
podniosła na nią wzrok i uśmiechnęła się szeroko, zamykając książkę.
- Jest fajna, ale
bardziej chcę porozmawiać z tobą- włożyła książkę do swojej torby.- Przyszłaś.
- Przyszłam- potwierdziła.- Przecież mówiłam, że to zrobię.
Myślałaś, że cię wystawię?- usiadła obok brunetki, kładąc swoją torebkę przy
fortepianie.
- Szczerze, to nie
sądziłam, że dotrzymasz obietnicy- przyznała.- Byłam niemal pewna, że zapomnisz
albo specjalnie nie przyjdziesz...
- Nie jestem
taka- zapewniła Emilia.
- Wiem, ale
jednak miałam pewne wątpliwości.
- W takim razie
więcej ich nie miej.
- Dobrze.
Chwilę milczały.
Ale nie była to krępująca cisza.
- Ile masz lat?- zaciekawiła się Emilia.
- W tym roku
trzynaście.
Emilia skinęła,
dając znak, że zrozumiała.
- O co chciałaś
mnie spytać? Nie musisz się mnie wstydzić- właśnie takie miała wrażenie.
- Nie wstydzę
się. Po prostu teraz sama nie wiem, o co mam pytać... Chciałabym wiedzieć
wszystko.
- Na przykład?
- Jak sobie
radziłaś kiedy nie mogłaś spełniać marzenia, jakim była muzyka?
Emilia
popatrzyła na nią zdziwiona.
- Wiem, że twoja
mama nie chciała, żebyś chodziła do szkoły muzycznej.
-Skąd?
Tego Emilia się
nie spodziewała. Przecież nikt prócz rodziny o tym nie wiedział. Ale jednak
ktoś jeszcze i możliwe że nie była ona jedyną osobą.
- Czytałam-
Jenifer odpowiedziała na pytanie.
Emilia nawet nie
chciała pytać, gdzie. Często miała dość tego, że wszyscy o niej wszystko
wiedzieli.
- Pamiętaj-
zaczęła, patrząc na dziewczynkę.- Zawsze dąż do wyznaczonego sobie celu,
spełniaj marzenia, bo są one po to, żeby je spełniać. Możesz w życiu napotkać
wiele przeszkód, ale musisz być silna i pokazać wszystkim, że stać cię na
wszystko.
- Mądre słowa-
brunetka uśmiechnęła się leciutko.- Powinnam je sobie nagrać- zaśmiała się.
- Wystarczy, że je zapamiętasz- Emilia odwzajemniła jej uśmiech.
- Wiesz… Bardzo duo dla mnie znaczy, że ze mną rozmawiasz… Pewnie jesteś zapracowana i w ogóle, a ja ci zabieram czas- zaczęła nerwowo bawić się palcami.
- Nie- Emilia szybko zaprzeczyła.- Mam dużo wolnego czasu, a rozmowa z tobą to czysta przyjemność.
- Cieszę się, że bardzo możliwe, będziesz tu pracowała.
- Też się cieszę i mam szczerą nadzieję, że będę cię uczyła. Zobaczę wtedy jak sobie radzisz..
- A… Zagrałabyś coś ze mną- zerknęła na fortepian.
- Oczywiście, że tak- obie poprawiły swoje pozycje.- Na cztery dłonie?
- Tak… Jeśli
chcesz- dopowiedziała szybko. - Wystarczy, że je zapamiętasz- Emilia odwzajemniła jej uśmiech.
- Wiesz… Bardzo duo dla mnie znaczy, że ze mną rozmawiasz… Pewnie jesteś zapracowana i w ogóle, a ja ci zabieram czas- zaczęła nerwowo bawić się palcami.
- Nie- Emilia szybko zaprzeczyła.- Mam dużo wolnego czasu, a rozmowa z tobą to czysta przyjemność.
- Cieszę się, że bardzo możliwe, będziesz tu pracowała.
- Też się cieszę i mam szczerą nadzieję, że będę cię uczyła. Zobaczę wtedy jak sobie radzisz..
- A… Zagrałabyś coś ze mną- zerknęła na fortepian.
- Oczywiście, że tak- obie poprawiły swoje pozycje.- Na cztery dłonie?
- Chcę. Masz coś?- spojrzała na nuty.
- Może to?- podała kilka kartek.
Emilia zaczęła je przeglądać.
- Dolly Suite- mruknęła.- Może być- położyła kartki tak, aby obie je widziały.- Gotowa?- dziewczyna skinęła głową.
Obie wyprostowały plecy, jak przystało na pianistki i zaczęły grać. Wychodziło im dość dobrze jak na pierwszy raz. Ale nie była to taka sztywna gra. Bawiły się przy tym świetnie. Jenifer okazała się być bardzo dobrą pianistką. Gołym okiem widać było, że miała niewątpliwy talent.
- Od kiedy grasz?- spytała Emilia, kiedy przestały grać.
- Od czterech lat- wzruszyła ramionami.
- Niemożliwe- Emilia była pod wrażeniem.- Dziewczyno, ty masz wielki talent! Cztery lata… to… to teoretycznie mało.
- Dziękuję. Ty grasz wyśmienicie- dziewczyna lekko się zarumieniła.
- Ja gram od wielu lat, a ty od czterech. Nie porównuj mnie. Jejku, Jenifer, musisz się rozwijać!
- Dopóki mogę, będę to robiła- uśmiechnęła się słabo.
Emilia zesztywniała. Nie wiedziała, czy dobrze zinterpretowała słowa dziewczyny, czy może coś jej się wydawało…
- Dlaczego, dopóki możesz? Zawsze będziesz mogła.
-Nie ważne- machnęła ręką. Tak tylko powiedziałam- uśmiechnęła się.
Emilia udała, że jej uwierzyła, ale nie dawało jej to dość długo spokoju. Zastanawiała się nad tym coraz głębiej, ale nic nie mogło jej wpaść do głowy. Zastanawiało ją, o co chodziło Jenifer… Albo może powiedziała to ot tak? Ale to było niemożliwe. Nie mówi się ot tak takich rzeczy. Na myśl Emilii po pewnym czasie wpadło, że pochodziła z ubogiej rodziny, których nie było stać na jej naukę, ale w takim razie nie chodziłaby do szkoły muzycznej. W grę wchodziło jeszcze stypendium… Emilia postanowiła to przy najbliższej okazji sprawdzić.
-----------------------------------------------------
Tak malutko tego ich spotkania po latach, ale uznałam, że nie będę się w tej kwestii za bardzo rozpisywała, bo to spotkanie nie będzie nic wnosiło do całej historii. Po prostu gdzieś tam w pierwszych rozdziałach wspomniałam coś o tym, więc musiałam gdzieś wsadzić xD Tyle. Bo już nie chciałam robić tak, że planowali, planowali i w ogóle, a tu nic z tego. A więc nici z wątku Dawida i Emilii XD
Do następnego :*
Witaj! :)
OdpowiedzUsuńNie dziwię się Emily, że tak zareagowała na Danny'ego ( dobrze odmieniłam? :D) . Cały czas chłopak za coś ją przeprasza, wcześniej się nad tym nie zastanawiając, ale w sumie, jak mógł się nad tym głowić, jak był pijany? :)
Poza tym powiedział jej o pracy i przez to powinien mieć dużego plusa i jeszcze nie oczekiwał nic w zamian oprócz jej przebaczenia... Też byłabym na jej miejscu podejrzliwa, ale może mu na niej zależy? Kto wie...
Jenifer ma problem z pieniędzmi, przynajmniej tak mi się wydaje, bądź z rodzicami, którzy także mogą być przeciwni jej karierze muzycznej. Emily bedzie jej chciała pomóc, jak zresztą wszystkim, ale może jej się to nie udać... Przecież nie wszystkim da się pomóc...
Dyrektor szkoły był bardzo oziębły w stosunku do niej... Zamiast uśmiechnąć się do dziewczyny, aby mniej się denerwowała, to jeszcze dołożył jej stresu mówiąc ze spokojem oraz skupiając na niej swoje przenikliwe spojrzenie...
Wszyscy mówią: zadzwonimy do pani itp. Wydaje mi się, że chciał ją tym zbyć. Jakby jej nie mógł powiedzieć ma pani pracę lub jej nie ma... To jest denerwujące! :D
A Ty piszesz opowiadanie w wordzie? Jeśli tak, to wydaje mi się, że można to naprawić. Wklej tekst z bloga do worda i naciśnij "wyczyść formatowanie" masz to na samej górze, tuż obok zmniejsz czcionkę :). Spróbuj to wkleić. Nie wiem, czy podziała, ale można spróbować :).
Pozdrawiam!
Amy ;)
Cześć!
UsuńOdmieniać każdy może jak sobie chce. Mi osobiście to wcale nie przeszkadza :)
Co do Jenifer... Postanowiłam, że będzie o niej pewien wątek. Nie zdradzę nic z nim związanego, bo jaki to miałoby sens? Żaden.
I dziękuję za radę :D Będę próbowała wszystkiego ;)
Pozdrawiam i dziękuję za komentarz!
Oj, więc jednak moje pomysły odnośnie Dawida i Emilii się nie sprawdzą;D A już myślałam, że coś, kiedyś...
OdpowiedzUsuńDanny bez przerwy mnie irytuje. ten facet ma w sobie coś takiego, że normalnie z chęcią palnęłabym go w łeb. Wydaje mi się zbyt pewny siebie, zapatrzony we własne 'ja' i przemądrzały. Myślał chyba, że bez względu na to co zrobi Emilia wybaczy mu w sekundę, no bo przecież to jest DANNY, jemu nie można nie wybaczyć. Jego teksty były.... dziwne. I choć Emilka też na początku przesadzała trochę z tą złością, to odkąd dowiedziała się, że była częścią zakładu, nie dziwię jej się. Za take przedmiotowe potraktowanie kobiety, powinien dostać w twarz i to bardzo mocno! Egoistyczny dupek! O właśnie tak odbieram tego faceta. Niemniej, miło z jego strony, że powiedział o tej pracy. Może rzeczywiście chce przeprosić, choć nie wydaje mi się, żeby żałował tego, co zrobił.
No i bardzo zaintrygowała mnie postać Jess. Ta dziewczynka jest tak zapatrzona w Emilkę, że aż miło było czytać ten fragment! A z drugiej strony, coś chyba rzeczywiście nie jest z nią w porządku. Może nie ma pieniędzy na dalszą naukę, a może jest chora? Zaciekawił mnie ten wątek. Może pomagając jej Emilia wreszcie odkryje swoje powołanie?
Pozdrawiam!:*
Napiszę tak: zdradzę, że masz rację co do Danny'ego. Więcej nie mogę ;)
UsuńJenifer pojawi się jeszcze nie raz. Wszystko się wyjaśni później ;D
Pozdrawiam!