- Czekaj, kto? Danny czy Bartek?- nie rozumiała.
- Czy ty mnie w ogóle słuchasz? Danny- zaczęła się bawić swoim warkoczem. Leżała na kanapie w salonie, trzymając nogi na oparciu.
- Powoli. To dobrze czy źle?
- Lucie! Czy ty w ogóle dzisiaj kontaktujesz? Rozmawiamy od pół godziny, a ty nadal nic nie rozumiesz…
- Przepraszam. Przecież Kevin i ty to zamknięty rozdział. Więc w czym problem? Jesteś wolna.
- Ja prawie nie znam tego Danny’ego! Wiem tylko, że jest chamem.
- To ten co pracuje u twojego taty i przestawił ci samochód?- Lucie zaczęła wszystko kojarzyć.
- Tak, to ten.
- Ej, to jeżeli on coś tam do ciebie teges, to może spróbujesz z nim…- nie dokończyła, bo Emilia jej przerwała.
- Czy ty zwariowałaś?!- krzyknęła.- Tobie przez tą ciąże chyba na mózg siadło.
- Dlaczego?
- Czy to nie oczywiste?!- rzuciła z irytacją.
- No chyba nie. Moja przyjaciółka jest wolna, a odpycha od siebie facetów.
- Lucie! Ja go nienawidzę, a ty każesz mi z nim być?!
- Kto się lubi ten się czubi- Lucie zachichotała.
- Przestań- bąknęła Emilia.
- Zachowujesz się w tym momencie jak rozpieszczony bachor i tyle- skomentowała.
- Nie całuję się z każdym facetem…
- Przecież to on ciebie pocałował. Nie rób z tego jakiejś wielkiej sensacji. Zachowujesz się jakby co najmniej…
- Zmieńmy lepiej temat- przerwała jej.- Jak u ciebie?
- Jednym słowem: masakra. Jestem taka zabiegana, że sobie tego nie wyobrażasz. Teraz jadę do San Francisco na jakąś sesje. Mają mi komputerowo usunąć lekki brzuszek- Emilia się uśmiechnęła.
- A właśnie, jak się czujesz?
- Dobrze- odpowiedziała krótko. Wyczuwalne było, że nie chce rozmawiać o swoim stanie. Ale Emilia nie chciała tak łatwo się poddać. Musiała wyciągnąć od przyjaciółki jakiś informacje. W końcu prawie nic nie wiedziała.
- Lucie, kim jest ojciec?- poszła po największej linii oporu.
- Emilka, nie teraz- bąknęła.
- W takim razie, kiedy? Lucie, musisz w końcu to powiedzieć.
- Czy to ważne?
- Nawet bardzo. Lucie…
- Nie. Proszę cię, nie zaczynaj. Obiecuję, że kiedyś ci powiem, ale nie teraz. Nie jestem gotowa.
- A kiedy będziesz?
- Emilia, proszę cię. Powiem ci niedługo.
- Dobra- dała za wygraną.
- Muszę kończyć. Mamy postój, a ja muszę koniecznie siusiu- zaśmiała się.- Do usłyszenia wkrótce!
- Na razie!
Kiedy się rozłączyły, niemal od razu komórka Emilii ponownie zaczęła dzwonić. Spojrzała na wyświetlacz. Był to jej ojciec. Odebrała.
- Przywiozłabyś mi, proszę, taką niebieską teczkę? Jest u mnie w gabinecie. Leży na biurku- Emilia podniosła się i poszła do gabinetu ojca i zaczęła szukać teczki.
- Znalazłam- powiedziała, kiedy w zasięgu jej wzroku pojawił się pożądany obiekt.- Dobra, przywiozę ci ją. Gdzie jesteś?
- W firmie architektonicznej.
- Co? Tato, proszę cię- jęknęła.- Tylko nie tam. Może mama niech ci ją przywiezie…
- Ty jesteś młodsza. Wiesz, że Sara nie lubi wychodzić.
- Tato…
- Nic się nie martw. Danny jest jeszcze przez godzinę na konferencji, więc jak się pośpieszysz, to go nie spotkasz.
Emilia najszybciej jak potrafiła wyszła z domu, zabierając ze sobą teczkę. Wsiadła do swojego samochodu i ruszyła w stronę firmy. Nie miała najmniejszej ochoty spotkać lub chociażby zobaczyć Dannego z odległości kilkunastu metrów. Jej złość na niego już lekko opadła, ale i tak była zła. Jednak nie było to w żaden sposób porównywalne do jej wczorajszych emocji względem niego. Musiała przyznać. Trochę przesadziła.
Kiedy tak jechała, zadzwoniła jej komórka. Przeklęła pod nosem. Każdy do niej dzwonił, jakby nie mogli trochę później. Śpieszyła się, żeby zawieść jak najszybciej tą teczkę.
- Słucham- przyłożyła komórkę do ucha. Przytrzymywała ją swoim ramieniem.
- Cześć, Emilka- usłyszała głos Olivii.
- O, część. Jesteś chyba ostatnią osobą, której telefonu się spodziewałam.
- No widzisz, potrafię zaskakiwać. Ale dobra, dzwonię, bo mam wiadomość- przeszła do sedna.
- Bardzo ważną? Bo wiesz, jadę właśnie samochodem i troszeczkę się śpieszę- zmieniła pas ruchu.
- Dla mnie ważna, nie wiem jak dla ciebie.
- Dobra, mów, kochana, tylko, proszę cię, szybko i zwięźle- wiedziała, jak bardzo Olivia potrafi się rozgadać.
- Wyprzedziłam cię i zorganizowałam razem z Justyną to spotkanie naszej paczki.
- Naprawdę?- Emilia szczerze się ucieszyła. Kompletnie zapomniała, że miała zadzwonić w tej sprawie do ich wspólnej koleżanki.- Świetnie.
- Tylko zastanawiamy się, czy tobie będzie pasował termin.
- A jaki to termin?- skręciła w lewo.
- Za miesiąc. Akurat, będą jeszcze wakacje, więc pomyślałyśmy, że będzie najlepiej. Reszcie pasuje.
- Skoro każdy się zgodził to i ja się zgadzam. A gdzie?
- I właśnie tu jest mały problem. Bo, jak się okazało, każdy z nas jest w innym kraju- cicho zachichotała.- I nad tym mamy największy problem.
- A jakie są propozycje?- wjechała na parking podziemny.
- No właśnie problem w tym, że żadne. Justyna jest w Polsce, ja i ty w Stanach, Klara mieszka w Szwajcarii, Kuba w Holandii, a Dawid w Niemczech.
- No to nieźle się porozjeżdżali- Emilia zaparkowała na wolnym miejscu i zgasiła silnik. Odpięła pas bezpieczeństwa i przytrzymując jedną ręką komórkę, drugą wyciągnęła kluczyk ze stacyjki, wzięła teczkę i swoją torebkę, a następnie wysiadła z samochodu. Zamknęła za sobą drzwi i przy użyciu pilota, zasunęła pojazd. Włożyła go z kluczykami do torebki.
- Właśnie. Może ty masz jakiś pomysł?
- Ja myślę, że najrozsądniej byłoby, żebyśmy spotkali się w Polsce. Wtedy każdy z nas musiałby przyjechać i nikt nie byłby wyróżniony.
- Ale Justyna mieszka w Polsce- Emilia pędziła najszybciej jak mogła w stronę wind. W międzyczasie szukała karty magnetycznej.
- Ale gdybyśmy zorganizowali spotkanie w innym miejscu, też musiałaby dojechać. Zresztą, nie będziemy się o to chyba sprzeczać, że jedna osoba będzie miała bliżej.
- Myślę, że to dobry pomysł.
- Też tak myślę- wsiadła do windy.- Więc, jak? Poinformujesz o naszym pomyśle Justynę, a ona resztę?
- Dobra. Coś razem wymyślimy.
- OK. Daj mi znać, jak coś. Na razie- rozłączyła się, kiedy drzwi windy się rozsunęły.
Wyszła i skierowała się do sekretarki, Samathy, która przywitała ją szerokim uśmiechem.
- Pan Kamil na chwilkę wyszedł, więc jeśli chcesz możesz poczekać u niego w gabinecie- tak, były na „ty”.
- Dobrze, dziękuję- Emilia uśmiechnęła się i skierowała swoje ciało do gabinetu ojca.
Rzuciła teczkę na biurko i usiadła w jego fotelu. Odwróciła go w stronę wielkiego okna, rozciągającego się od sufitu aż po podłogę i patrzyła na Nowy Jork. Lubiła ten widok. Kiedy usłyszała dźwięk otwieranych, a następnie zamykanych drzwi, odwróciła się pewna, że to jej ojciec wrócił. Jakże się myliła.
- Och, hej- Danny podrapał się po karku.
Emilia uniosła dumnie głowę.
- Cześć- wstała, zdmuchując niewidzialny pyłek z bluzki.
Danny podszedł do biurka Kamila i położył na nim jakieś dokumenty.
- Co tu robisz?- spytał.
- Nie twój zakichany interes- burknęła.
- Emily, przepraszam…- głośno prychnęła.
- Za każdym razem jak zrobisz coś głupiego, po prostu przepraszasz i myślisz, że wszystko będzie OK.?
- Nie, ale…
- Przestań- przerwała mu.- Nie chcę cię słuchać.
- Emily, ja chcę po prostu…
- Co?- ponownie mu przerwała.- Przeprosić? Znowu.
- Chyba od tego powinno się zaczynać, nie sądzisz?
- Ale ile razy można przepraszać? Dlaczego to zrobiłeś?
- Bo…- zawahał się.- Założyłem się z kolegami?
- Założyłeś się?- Emilia uniosła jedną brew do góry.- A więc, ile jestem warta? A może wygrałeś butelkę wina lub coś w tym stylu?
- Przestań.
- Co, przestań? A więc, jak? Co wygrałeś?
- Byłem pijany, tak? Jak człowiek jest pijany robi różne głupie rzeczy.
- A później przeprasza, mam rację? Na tyle, żeby nie myśleć, nie byłeś pijany.
- Cholera, Emilia, wybaczysz mi czy nie?
- Nie- odpowiedziała od razu.
Danny przewrócił oczami.
- Nie przewracaj na mnie oczami- ostrzegła.
- Sorry- podniósł ręce do góry w geście poddania.
Emilia bez słowa ominęła Danny’ego i wyszła z budynku. Nie pobiegł za nią, za co mu w duchu dziękowała. Nie chciało jej się z nim kłócić. Nie mogła pozwolić, żeby jakimś jednym, głupim „przepraszam” wszystko naprawił. Z nią nie było tak łatwo.
***
Dni Emilii mijały dość szybko. Pomagała Corey i Jake’owi w organizowaniu ślubu i wesela. Na przykład pomogła im wybrać kwiaty na udekorowanie i obrusy. Świetnie się przy tym bawiła. Cieszyła się też, że mogła w jakiś sposób pomóc narzeczonym. Często patrzyła na nich z lekką zazdrością. Zazdrościła im, że mają siebie, kochają się.. Życzyła im szczęścia.
Dwa dni po wybryku Danny’ego, do Emilii zadzwoniła Penny i przeprosiła ją za brata. W trakcie całej sceny, była w kuchni i szykowała kolejne przekąski, więc nie wiedziała co się stało, ale kiedy tylko ktoś jej to przekazał, zatelefonowała do Emilii, która zapewniła ją, że przecież to nie jej wina.
Danny’ego unikała jak tylko mogła, co nie było trudne. Po prostu nie jeździła do firmy architektonicznej.
Pewnego dnia zadzwoniła do niej Olivia i poinformowała, że razem z Justyną postanowili spotkać się w mieście, w którym mieszka ciocia Asia Emilii, czyli również w miejscu zamieszkania Justyny. Emilia zgodziła się na to. Mogła równocześnie pojechać na spotkanie i odwiedzić Klipków i dziadków. Dla niej było to jak najbardziej na rękę.
Kiedy nadszedł dzień jej wyjazdu do Polski, cieszyła się jak głupia. Wcześniej nie zdawała sobie sprawy z tego, jak tęskniła za resztą przez te lata.
Na lotnisko po Emilię przyjechał Krzysztof z dziećmi, które rzuciły się na swoją siostrę cioteczną w niedźwiedzim uścisku.
- Jak ja za wami tęskniłam- każdo z trójki ucałowała w policzki i mocno przytuliła. Chociaż nie tak dawno się widzieli, stęskniła się za nimi.
Przywitała się też ze swoim wujkiem.
W mieszkaniu Klipków, czekała na nich Joanna z obiadem, który wszyscy ze smakiem zjedli.
Kobiety rozmawiały ze sobą do późna. O wszystkim i o niczym. Emilia kochała właśnie takie rozmowy ze swoją ciocią, która zachowywała się jak jej przyjaciółka. W końcu nie była wcale od niej tak dużo starsza. Dzieliło je jedynie sześć lat.
Następny dzień, był dniem spotkania się z resztą paczki.
Porannym lotem do Polski przyleciała Olivia, ale postanowiła zamieszkać w hotelu, chociaż Emilia zaproponowała jej, żeby razem z nią zatrzymała się u Joanny i Krzysztofa. Jednak Olivia nie chciała się nikomu narzucać.
Już kilka godzin przed spotkaniem Emilia czuła wielkie zdenerwowanie, chociaż nie wiedziała, dlaczego. Przecież byli to jej przyjaciele. Byli. Bała się, że tak, jak większość ludzi, zmienili się nie do poznania.
Mieli spotkać się w parku, a później gdzieś razem pójść.
Emilia postanowiła się nie stroić na to spotkanie. Założyła więc zwykłe czarne rurki i granatową bluzkę, a na to zarzuciła szary sweterek, ponieważ wieczór był dość chłodny. Wykonała lekki makijaż i ułożyła włosy tak jak zwykle.
Ustaliły z Olivią, że ta przyjdzie po Emilię do mieszkania Klipków i razem pójdą do parku. Tak też się stało. O szóstej po południu w drzwiach mieszkania stanęła Olivia.
- Gotowa?
- Tak- Emilia wzięła swoją torebkę, pożegnała się z Aśką, Krzyśkiem i dziećmi, a następnie wyszły.
Postanowiły pójść pieszo.
- Denerwujesz się?- spytała Emilia Olivię, kiedy szły w stronę parku.
- Jasne, że tak. Mamy wszystkich zobaczyć po tylu latach…
- Ciekawa jestem, czy się bardzo zmienili.
- Ja też- przyznała, uśmiechając się.
Weszły przez bramę parkową. Obie zaczęły się rozglądać za jakimiś znajomymi twarzami. Jako pierwszą Emilia zauważyła Justynę.
- Już są- powiedziała do koleżanki i pociągnęła ją w stronę grupki osób.
Z każdym krokiem, stawianym w ich stronę, obie denerwowały się coraz bardziej. Kiedy były dość blisko reszty, w ich stronę odwróciła się jedna z dziewczyn- Klara.
- O, Matko!- pisnęła, podbiegając do kobiet. Zwróciła tym uwagę reszty.- Olivia i Emilia!- rzuciła się na nich w uścisku. Odwzajemniły go.- Cholera! Jak ja was dawno widziałam!
- My też- powiedziały równocześnie.
Przyjrzały się swojej koleżance. Nie zmieniła się za bardzo. Jedynymi zmianami, jakie zauważyły były ostrzejsze rysy twarzy. Oprócz tego była niemal identyczna jak dawna Klara. Brązowe włosy z blond końcówkami, sięgające do ramion, drobna figura i dziewczęcy uśmiech.
- Chodźcie. Czekaliśmy na was- pociągnęła je w stronę reszty.
- Cześć- obie wymieniły uściski z każdym z zebranych- Kubą, Dawidem i Justyną. Na sam koniec dziewczyny się popłakały.
- Ja pierdole, dlaczego wy ryczycie?- spytał Dawid, który także mało się zmienił. Wyglądał jak typowy macho i tyle mogły stwierdzić na jego temat. Uważał się za niewiadomo jak pięknego i przez to był bardzo pewny siebie.
Kuba bardzo wymężniał. Z twarzy zmienił się najbardziej. Miał bardzo męskie rysy, ubierał się o wiele poważniej, co nie było dziwne, w końcu był też też o wiele starszy od tamtego chłopaka sprzed siedmiu lat, miał też lekki zarost na twarzy. Jego ciemne włosy były poburzone, ale każdy mógł się założyć, że po prostu zostały tak wystylizowane. Jego sylwetka także uległa zmianie. Był nieźle umięśniony, co musiało być efektem albo pracy fizycznej, albo wielu godzin spędzonych na siłowni.
Justyna wciąż miała rude włosy, jedynie zmieniła odcień i skróciła ich długość. Wcześniej były bardzo długie, teraz ledwo dotykały ramion.
- Przymknij się- wymamrotała Klara przez łzy.- Ty nie masz w ogóle uczuć. Typowy mężczyzna- przewróciła oczami.
- Mam uczucia, ale nie potrafię pojąć, że ryczycie, bo się spotkałyście. Ja rozumiem, jakby to było pożegnanie, ale nie jest! No, ludzie! Bez kitu!
- Dobra, lepiej się opanujmy- powiedziała Emilia, wycierając dłonią łzy z policzków. Cieszyła się, że zrobiła wodoodporny makijaż.
- Ale się wszyscy zmieniliście- Olivia po raz kolejny obrzuciła wszystkich spojrzeniem.
- Wy też. Amerykanki wielkie- bąknął Dawid.
- Niemiec wielki- odpyskowała Olivia, uśmiechając się szeroko.
Usiedli na jednej z ławek w parku.
- Jak tam u was?- spytała Justyna, poprawiając swoją bluzkę.- Każdo z was wyjechało, tylko ja zostałam. Pokazałam jaką jestem patriotką- uśmiechnęła się szeroko, pokazując biel swoich zębów.
-Pff- prychnął Kuba.- A weź z tym patriotyzmem. Spróbuj znaleźć tu pracę, a będzie dobrze. Tylko przez to wyjechałem.
- Mówcie za siebie z tym patriotyzmem. Ja jestem Amerykanką we wszystkich papierach- rzuciła czarnowłosa.
- A jak tobie, Klara, układa się życie w Szwajcarii?- spytała Emilia, kierując całą uwagę na brunetkę, siedzącą obok niej.
- Jestem bardzo szczęśliwa. Mam synka- uśmiechnęła się szeroko.
- Ooo- kobiety zachichotały.- Dlaczego z nim nie przyjechałaś?
„Typowe kobiety” pomyślał zarówno Dawid jak i Kuba.
- Został z Samuel’em. To mój mąż- wytłumaczyła.
- A jak ma na imię twój synek?- dopytywała się Olivia. Chciała jak najwięcej dowiedzieć się o życiu swoich znajomych, z którymi tak długo nie miała kontaktu.
- Fabio. Ma trzy latka.
Emilia szeroko się uśmiechała.
Wtedy pierwszy raz pomyślała, że chciałaby być na miejscu Klary. Mieć męża, dziecko… własną rodzinę. Jednak ze smutkiem musiała stwierdzić, że nie jest to jej dane, jak na razie.
- Opowiedz coś więcej- zachęciła Olivia.- W ogóle, o każdym z was chcę wiedzieć jak najwięcej- popatrzyła na resztę.
- Jeśli o mnie chodzi, nie ma co opowiadać- Dawid oparł się o drzewo obok ławki.- Mieszkam sobie w Niemczech, pracuję, szaleję, bawię się jak tylko mogę i to by było na tyle- wzruszył ramionami.
- A ty, Kuba?
- Pracuję w Holandii. Mam dziewczynę, z którą mieszkam i nie zamierzam wracać do Polski chyba, że w odwiedziny czy coś w tym stylu- wzruszył niedbale ramionami. Nie byli zbyt rozmowni.
- Jesteśmy międzynarodowi- zaśmiała się Justyna.- O mnie wiecie wszystko, bo z każdym z was rozmawiałam przedtem. Ale o was dziewczyny- spojrzała na Emilię i Olivię- nie wiemy prawie nic. Och, przepraszam. O Emilce ja osobiście wiem co nieco- poprawiła się.- Podobno masz przejąć te wszystkie firmy twojego taty, tak? Gazety o tym huczały.
- Ja ich nie chcę, ale ojciec się uparł- odpowiedziała.
- Ale mów, mów- zachęcała Klara.- Opowiadaj, co tam u ciebie.
- No cóż… Skończyłam szkołę muzyczną, zerwałam z narzeczonym, to znaczy… w sumie to on pierwszy ze mą zerwał, ale to szczegół. A teraz próbuję jakoś uporządkować swoje życie.
- Jesteś szczęśliwa?- każdy nagle był bardzo poważny.
Emilia chwilę zastanowiła się nad odpowiedzią. Sama tego nie wiedziała. Czy była szczęśliwa? Do tej pory myślała, że tak, ale w końcu nie była pewna. Miała wszystko: pieniądze, dom, rodzinę, chociaż rozbitą, mogła podróżować, znała wiele ważnych ludzi… Ale czy to było szczęście? Zdawała sobie sprawę, że nie miała jednej z najważniejszych rzeczy. Nikogo tak bliskiego, jakim był mąż dla Klary czy Justyny. Nie miała nikogo, kto by ją kochał, tak jak ona sobie to wyobrażała. A wcale nie wymagała wiele. Tylko miłości mężczyzny.
- Myślę, że jestem na swój sposób szczęśliwa- odpowiedziała wreszcie.- Skończyłam szkołę, którą chciałam skończyć…
- A ja myślę, że nie jesteś do końca zadowolona z życia- swoją opinię wyraziła Klara.
Klara miała wielką rację. Emilia nie była zadowolona ze swojego życia. Co z tego, że miała pieniądze, willę, która w przyszłości miała należeć do niej, drogi samochód, szofera, drogie ubrania, biżuterię, skoro nie tego oczekiwała od życia? Ona wymarzyła sobie zamieszkać z kochającym mężem i dziećmi we własnym domu, który nie przypominałby willi Zielonków. Mieć ogródek z pięknymi kwiatami, huśtawkę… To bogactwo, w którym żyła, wychodziło już jej bokami. Wiele ludzi właśnie do tego dążyło: do bogactwa. Ona jednak chciała od tego uciec. Tylko był jeden problem: nie umiała. Nie potrafiła ot tak rzucić wszystkiego i przeprowadzić się w nowe miejsce. Całe jej życie było w Nowym Jorku.
W ostateczności, Emilia sama siebie nie rozumiała. Nie wiedziała, czego chce. I to było najgorsze.
---------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Cześć!
Przepraszam, jeśli komuś to przeszkadza, ale musiałam trochę przyśpieszyć akcję. Jak już kiedyś wspominałam, od kolejnego rozdziału zacznę wcielać w plan moje pomysły, ale wszystko powoli, bo tak od razu się nie da ;)
I PRZEPRASZAM bardzo! Nie jestem nawet trochę zadowolona z tego rozdziału, ale nie miałam już czasu, żeby go poprawić… Mam nadzieję, że przymkniecie na to oko xD
Pozdrawiam!
Hej ;*
OdpowiedzUsuńNo wreszcie ;) Wreszcie mogę skomentować, a i dziękuję za komentarz i poinformowanie.
Lucie - wiem, że taka postać była w opowiadaniu Rudej ;D A szablon? Bardzo ładny, przypomina mi wakacyjny klimat.
Ok, przejdę do rozdziału :)
To więc Emilia się pochwaliła Lucie o Dannym.. Skoro taki z niego cham, to może nie powinna sobie nim zawracać głowy. I na dodatek ta ciąża...
Emilia ma życie jak z bajki, skoro mieszka w willi z pięknym ogrodem, oraz to, że ma dużo pieniędzy. Żyć, nie umierać. Szczerze mówiąc nie musi cierpieć z takiego powodu. Niech wykorzysta to w mądry sposób, że ma pieniądze. ;]
Pozdrawiam ;*
Ooooo, i pierwsza komentuję
Hej :*
UsuńMasz rację. Lucie była w opowiadaniu Rudej, ale nie myśl, że jakoś specjalnie się pomówiłam czy coś. Już wcześniej, kiedy powstała pierwsza wersja I części, takie imię nadałam tej postaci ;)
Niejednej osobie mogłoby się wydawać, że jej życie to bajka, ale nie zawsze tak jest.
Dziękuję za komentarz i pozdrawiam!
;) Tylko tak zwróciłam uwagę ;) Ale wiadomo, że ta i tamta Lucie to dwie inne postacie, i nikogo nie oskarżam o ''zrzynanie'', czy coś w tym stylu. Czytając ten rozdział przypomniałaś mi o Lucie, która i też jest w opowiadaniu Rudej. A raczej o bohaterce, która ma takie samo imię ;D To tyle ;))
UsuńJak na razie Lucie miewa się dobrze - materialnie przynajmniej haha ;) Pozdrawiam serdecznie ;*
Wiem, wiem, że obie Lucie to całkiem inne postacie ;)
UsuńPozdrawiam! :D
Lucie to tak sławne imię, że każdy może go używać;D Poza tym Twoje Lucie i moja Lucie to kompletnie różne postacie, nie mające z sobą nic wspólnego;) Oprócz imienia;)
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, dobrze, że przyspieszyłaś akcję i że wprowadzasz swoje nowe pomysły. Pamiętam, że uprzedzałaś, że mogą nastąpić jakieś zmiany i masz nową koncepcję na opowiadanie i niecierpliwie na to wszystko czekam!
Czytając opis chłopaków miałam wrażenie, że coś może wydarzyć się między Dawidem i Emilią. Kilka(naście) rozdziałów temu też miałam takie wrażenie, co do tej dwójki. Myślałam, ze Dawid na nią leci choć skrywa to wszystko pod maską mięśniaka i macho. I choć nie mam zupełnie pojęcia czy szykujesz coś dla nich to mam nadzieję, że wątek spotkania po latach wniesie do opowiadania coś ważnego.
W zasadzie już wniósł: uświadomił Emilce, że jej życie nie jest takie jakie powinno. Nie jest szczęśliwa i to widać. Kiedyś może i była, mając Kevina. Nie dziwię się, że brakuje jej męskiego ramienia. W końcu ma już swoje lata, wszyscy na około biorą lub wzięli już ślub, a ona ciągle sama. To może dołowac. Ciekawa jestem czy odważy się na zmianę swojego życia.
Czekam na kolejny i pozdrawiam serdecznie!:*
Cieszę się bardzo, że czekasz i tylko mam nadzieję, że nikogo nie zawiodę. Jestem w trakcie pisania i niestety muszę stwierdzić, że nawet nie wiem, czy ktokolwiek się zorientuje, że już moje pomysły weszły w opowiadanie, bo są one na początku dość... drobne ;)
UsuńCo do Dawida i Emilii to muszę przyznać, że w I części chciałam, żeby coś między nimi się wydarzyło, ale z powodów... hmm... no różnych w sumie zakończyłam tą część i nic takiego się nie wydarzyło.
Pozdrawiam i dziękuję bardzo za komentarz!