piątek, 12 września 2014

Rozdział 2

   Emilia Zielonka następnego dnia usadowiona wygodnie na tylnym siedzeniu czarnej limuzyny  z uśmiechem przyglądała się ruchowi ulicznemu. Dziewczyna przyzwyczaiła się już do niego. W końcu spędziła w Nowym Jorku większość życia. Nawet nie wiedziała, że może być tu taka szczęśliwa. A to wszystko za sprawą Kevina, który przeprowadził się z Waszynktonu do Nowego  Jorku specjalnie dla niej. Zaczął studiować architekturę, ale nigdy jej nie skończył. Bardzo wspierał Emilię we wszystkim. Kiedy miała występy w szkole, zawsze przychodził, doradzał jej jak tylko mógł. Później była szkoła wyższa. Do samego końca był z nią. Wszystko było jak z bajki. Taka wielka miłość, o której pisały nawet gazety. A później nagle zaczęło się wszystko psuć…
   Limuzyna się zatrzymała, więc Emilia wysiadła z pojazdu. Brandon, ich wieloletni szofer, wyciągnął jej walizkę.
   - Miłej podróży- powiedział, uśmiechając się ciepło.
   Emilia lubiła Brandona. Był z jej rodziną od samego początku i stał się już dla nich niczym jak rodzina. Kobieta podziękowała i poszła do budynku lotniska. Odebrała zamówiony bilet i przeszła odprawę.
   Kiedy samolot wylądował w Polsce, była piętnasta. Kiedy weszła do pomieszczenia, gdzie ludzie czekają na swoją rodzinę, przyjaciół, znajomych, którzy także przylecieli tym samolotem, zauważyła biegnącą w jej stronę ciocię Asię, a za nią razem z jej mężem, Krzysztofem, jej trójkę wspaniałych dzieci- Filipa, Julkę i Szymona.
   - Cześć, Szymon- rzekła Emilia, biorąc najmłodszego chłopaczka na ręce. Był jej chrześniakiem.- Wiesz jaki jesteś ciężki?
   - Bo mam już cztery latka- powiedział z dumą. Odstawiła go.
   - Cześć, dzieciaki- przywitała się z pięcioletnią dziewczynką i sześcioletnim chłopcem z uśmiechem.
   - Witaj- odezwała się w końcu Joanna, przytulając siostrzenicę.
   - Cześć, ciociu. Cześć, wujek.
   - Jak ci minął lot?- spytała, ruszając zwartą grupką ku wyjściu.
   - Nawet dobrze. Bywało gorzej.
   Włożyli walizkę Emilii do bagażnika, a sami załadowali się do samochodu Joanny i Krzysztofa, który prowadził.
   Przez całą drogę rozmawiali na wszystkie tematy jakie przyszły im do głowy.
   Kiedy samochód się zatrzymał na parkingu przed blokiem, gdzie mieszkała Joanna z rodziną, wysiedli. Krzysztof poszedł z dziećmi na pobliski plac zabaw, aby kobiety mogły chwilę porozmawiać na osobności. Aśka z siostrzenicą weszły z walizką na drugie piętro. Joanna włożyła kluczyk do zamka, otwierając drzwi. Ich oczom ukazało się mieszkanie.
    Zielonka bardzo lubiła ich mieszkanie. Ogromny śnieżnobiały salon z kremowymi plamkami o bogatej teksturze, gładkie białe obicia, białe ściany, lustra, stoliki ze szkła, delikatne oświetlenie i kominek, czyli to co się najbardziej rzucało w oczy. Wystrój wszystkich pomieszczeń był bardzo nowoczesny. W sypialni Joanny i Krzysztofa na środku pokoju stało wielkie łoże z baldachimem, koło niego toaletka, a dalej niebiesko- biała sofa. Jedną ze ścian zajmowały bardzo meble.  W jadalni stał ogromny, szklany stół z chromowanymi krzesłami a pod ścianą kredens. Kuchnia była urządzona w kolorach żółci i czerni. Pokój, w którym spała Emilia, gdy tu przyjeżdżała, był skromniejszy od reszty domu. Łóżko, szafki i wielki regał z książkami. Mimo tego miło się w nim spędzało czas. Na końcu korytarza znajdowała się łazienka i ostatnie dwa pokoje. Jeden należał do Julki i był urządzony jak komnata małej królewny. Prawie wszystko różowe: niewielkie łóżko z baldachimem, mały dmuchany zamek, biurko, szafki z ubraniami i mnóstwo zabawek. Na podłodze położony był mięciutki dywan z wizerunkiem królewny. W pokoju chłopaków również było dużo zabawek. Ale jak u Julki były to lalki, u nich znajdowały się samochody. Cały pokój był w kolorach granatu. Na ścianie widniała tapeta w samochody. Dwa łóżka i biurka, meble składały się na wystrój tego pomieszczenia.
   - Zrobić ci kawę? A może jesteś głodna?- spytała Joanna, kiedy Emilia siadała na kanapie w salonie.
   - Nie, dziękuję. Kiedy pojedziemy do dziadków?
   - Może jutro? Dzisiaj odpocznij i się rozpakuj- usiadła obok Emilii.- Co tam u was? Jak się trzyma Sara?
   - Mama tak jak było, ale ogólnie jest dobrze. Tata wciąż pracuje i coraz rzadziej go widuję, ale nie przejmuję się już tym.
   - Cieszę się, że u was wszystko dobrze. Widzę cię raz na jakiś czas i za każdym razem wydajesz mi się coraz ładniejsza- obie się zaśmiały.
    - Dziękuję. Staram się jak mogę.
    Zanim Joanna zdążyła coś powiedzieć w drzwiach stanął Krzysiek z dziećmi, uśmiechniętymi od ucha do ucha.
   - Nie dało się ich dłużej zatrzymać, więc koniec pogaduszek- powiedział mężczyzna, ściągając buty.
   - Emilka, mam pociąg! Taki duży- Filip rozłożył ręce na całą szerokość.- Pójdziesz zobaczyć?- kusił chłopiec.
   - Za chwilkę, dobrze? Teraz idźcie umyć sobie rączki.
   Emilia odprowadziła dzieci wzrokiem, które odwróciły się i ze śmiechem znikły za drzwiami łazienki.
   - Bardzo cię kochają- powiedziała Joanna.
   - Ja tez ich bardzo kocham.
   - Nawet nie wiesz jak się cieszyły, kiedy powiedziałam, że przyjeżdżasz. Każdo chce ci coś pokazać- zaśmiały się.
   - Emilka!- usłyszała krzyk Julki z korytarza. Chwilę później cała trójka była już w salonie. Dziewczynka dała Emilii gitarę.- Zaśpiewaj i zagraj nam coś- poprosiła ze słodkim uśmiechem.
   - No, dobrze- zgodziła się. Zaczęła szarpać o struny jedną z ulubionych piosenek dzieci. Grając, także śpiewała. Była to bardzo żywa piosenka, dlatego dzieciaki zaczęły skakać i się wygłupiać, a Emilia się z nich po cichu śmiała. Wyglądały bardzo zabawnie. Zazwyczaj tak było, że Emilia musiała im coś zagrać. Zmieniło się to trochę w taki rytuał.
   - Ślicznie- dzieci zaczęły klaskać.
   - Dziękuję- udawała, że się kłania.- Miałam po prostu świetną widownię.
   Dzieci poszły coś zjeść, a Emilia ruszyła do ,,swojego” pokoju. Wzięła odpowiednie rzeczy i poszła wziąć prysznic. Po odświeżeniu się, przeprosiła wszystkich i poszła spać. Była bardzo zmęczona, a zmiana czasu jej tego nie ułatwiała.
    Rano Emilia, otulona w błękitny szlafrok, wyszła z sypialni. Przez chwilę stała przy oknie w jadalni, myśląc o tym, co ja czeka w przyszłości. Później poszła do kuchni i napiła się kawy.
   Sięgnęła po komórkę i wybrała numer Kevina.
   - Halo?- usłyszała zaspany głos mężczyzny.
   - Cześć, kochanie- przywitała się.- Spałeś jeszcze?
   - Tak. Zapomniałaś o różnicy czasu. Tu jest dopiero trzecia nad ranem- wymamrotał.
   - Zapomniałam- miała ochotę walnąć się z otwartej dłoni w czoło.-  Zadzwonię później, zanim wyjdziesz.
   - Nie, spoko. Jak już mnie obudziłaś, to mów- powiedział nie bardzo miło. Emilia poczuła lekkie ukłucie w sercu.
   - Coś się stało?- spytała, patrząc na swój pierścionek.
   - Nie, skąd taki pomysł?- usłyszała sarkastyczne pytanie.
   - Możesz normalnie odpowiedzieć?- zaczęła się denerwować.
   - Wyjechałaś i nawet się nie pożegnałaś.
   - Chciałam się pożegnać, ale miałeś wyłączony telefon- zauważyła. Kiedy spotkali się ostatnio w kawiarni, nie myślała o pożegnaniu, rozmawiając ciągle na temat jego problemów.
   - Dobra, nie chcę się kłócić- usłyszała, jak wypuszcza powietrze.- Więc, co tam u ciebie?- spytał jakby od niechcenia.
   - Wszystko dobrze. Podróż minęła mi dobrze, a dzieci są wspaniałe. Ucz się języka polskiego to kiedyś z nimi porozmawiasz.
   Kevin był kilka razy z Emilią w Polsce u Joanny, Krzysztofa i dziadków dziewczyny, ale kobieta musiała wszystko im tłumaczyć. Jedynie jej ciotka znała nawet dobrze angielski.
   - Uczę się przecież. To trudny język- zauważył.
   Kevin chodził w Nowym Jorku na kurs językowy, który skutkował tym, że coraz częściej rozumiał, jak ktoś mówił po polsku, ale nie potrafił, a może raczej bał się, cokolwiek powiedzieć z myślą, że się ośmieszy.
   - Nie będę ci przeszkadzała. Śpij dobrze. Dobranoc.
   - Na razie. Kocham cię- powiedział po polsku, a Emilia uśmiechnęła się jak głupia do sera.
   - Tez cię kocham- powiedziała i rozłączyła się.
   Chwilę siedziała na kanapie w salonie, kiedy przyszła Joanna.
   - Wcześnie wstałaś- zauważyła.
   - Trochę minie zanim się przyzwyczaję do nowego czasu..
   Jej ciotka usiadła obok niej, obejmując ją ramieniem. Nie potrzebowały słów, żeby się rozumieć. Emilia dużo opowiadała jej przez telefon, między innymi to, co się działo między nią i Kevinem. Joanna wspierała ją, jak tylko mogła na odległość. Bardzo się ze sobą zżyły odkąd Emilia odkryła, że ma w ogóle ciotkę.


***

   Kilka godzin później Joanna, Emilia i dzieci już byli na wsi.
   - Cześć, babciu- Emilia podbiegła do kobiety i ją mocno przytuliła. Następnie to samo zrobiła z dziadkiem.
  - Witaj,
 Emilciu. Nie wiedzieliśmy, że przyjedziecie- powiedziała starsza kobieta, która od lat się nie zmieniała. Twarz poorana licznymi zmarszczkami, chustka na głowie i miły uśmiech na twarzy. Jak na swój wiek, trzymała się bardzo dobrze. 
   - Wczoraj przyleciałam. Co tam u was?- wszyscy usiedli na ławce przed domem. Dzieciaki zaczęły biegać i się bawić.
   - U nas nic nowego. Jest jak zawsze- Emilia spojrzała na dom dziadków. Został on odremontowany trzy lata temu i wyglądał teraz naprawdę ślicznie. Piękne kwiaty dodawały mu uroku.
   - U nas podobnie.
   - A co tam ciekawego u Sary?- w oczach Krystyny można było wyczytać ból. Od lat czekała aż jej córka ją odwiedzi, a ona nawet ani razu nie zadzwoniła.
   - U mamy wszystko dobrze. Jest jak było. Siedzi w domu, prawie nie wychodzi, bo uważa że jest brzydka i nie chce się pokazywać- Emilia westchnęła.
   - Przecież wcale staro nie wygląda. Niektóre kobiety wyglądają o wiele gorzej w tym wieku- zauważyła Joanna.
   - Ja to wiem, ale wytłumacz to jej.
   Julian, dziadek Emilii zawołał wszystkich na herbatę, więc weszli do domu, gdzie kontynuowali swoją rozmowę. Później atmosfera stała się już o wiele weselsza i taka została do wieczora.

***
   Ostatni dzień, który Emilia miała u Joanny była bardzo słoneczny. Po wypiciu porannej kawy, Emilia wyszła z Filipem, Szymonem i Julką na spacer.
   - Emilka, ty masz mamusię i tatusia?- spytała pięcioletnia dziewczyna, ciągnąc ją za rękę w stronę budki z lodami.
   - Mam.
   - Filip mi mówił, że to nasza ciocia i wujek.
   - Tak, to prawda- przytaknęła.
   - Więc, dlaczego my ich nie znamy? Nie przyjeżdżają do nas z tobą- Emilia nie wiedziała, co ma powiedzieć. Nie sądziła, że taką rozmowę będzie musiała przeprowadzić ona.
   - Julciu, dokładnie nie wiem. Życie takie bywa. Są troche pogniewani na babcie i dziadzia.
   - Na moją babcię i dziadzia?- dziewczynka szeroko otworzyła oczy. Chłopcy już zamawiali lody.
   - Tak. Ale nie zrozum mnie źle. Po prostu w życiu bywają takie sytuacje… których nie da się rozwiązać- „tą akurat się da” pomyślała Emilia. Nie wiedziała, jak to wytłumaczyć dziewczynce, żeby źle jej nie zrozumiała.- Mogą odbić się na naszej przyszłości.
   - To znaczy, że jak teraz kupię loda, to może to odbić się w mojej przyszłości?- Julka była bardzo mądrą dziewczynką.

   - Niekoniecznie. Ale może cię boleć brzuszek, jeżeli zjesz ich za dużo- obie się zaśmiały.
   - Chyba rozumiem. Są pogniewani- Julka kiwnęła głową i podbiegła do swoich braci. Emilia odetchnęła z ulgą.
   Kiedy każdy miał swojego loda, cała czwórka usiadła na ławce w niedalekim parku. Wtedy Emilię zaczepiła jakaś kobieta.
   - Emilia?- spytała, wpatrując się w blondynkę. Podniosła głowę. Kobieta miała rude włosy i jakąś dziwnie znajomą twarz.
   -Tak- odpowiedziała trochę zmieszana.
   - Nie poznajesz mnie? To ja, Justyna.
   - Justyna?- nie mogła uwierzyć.
   Z Justyną Emilia kolegowała się kiedy była w Polsce kilka lat temu. Późn
iej tak jak z całą resztą straciła kontakt.
   Przytuliły się lekko.
   - Nie mogę uwierzyć.
   - A co ja mam powiedzieć?- Justyna szeroko się uśmiechnęła.- Spotkałam właśnie dawną przyjaciółkę, którą widziałam przez ostatnie lata tylko w gazetach. To twoje dzieci?
   - Nie- Emilia się zaśmiała.- To moje cioteczne rodzeństwo. Co tam u ciebie?
   - Dwa miesiące temu wyszłam za mąż- pochwaliła się od razu, czerwieniąc się się lekko. Usiadły na ławce.- Przeprowadziłam się tu.
   - Gratulacje- szczerze się ucieszyła szczęściem koleżanki.
   - A jak tam u ciebie?
   - Ja nie wyszłam za mąż, ale nigdy nic nie wiadomo- Emilia się zaśmiała.- Skończyłam szkołę, chcę znaleźć pracę i kupić mieszkanie.
   - Mogę ci pomóc. Zajmuję się nieruchomościami.
   - Dziękuję, ale mieszkam w Nowym Jorku.
   - Wybrałaś tamto życie- bardziej stwierdziła.
   - Nic nie wybrałam. Nie miałam wyjścia. Później samo się tak ułożyło.
   - Szkoda, że nie miałyśmy kontaktu. Nasze drogi się rozeszły.
   - Niestety... Musimy się spotkać kiedyś całą paczką.
   - Koniecznie.
   - Masz ze wszystkimi kontakt?
   - Oprócz ciebie i Olivii, tak.
   - To wyśmienicie. Ja nie mam kontaktu z nikim, oprócz Olivii- zaśmiały się z tego zbiegu okoliczności.
   - Więc musimy kiedyś zorganizować spotkanie. Daj mi swój numer- Emilia podała jej ciąg cyfr. Następnie to samo zrobiła Justyna i się pożegnały, bo siostrzeńcy Emily bardzo chciały już iść.
   Kiedy wrócili do mieszkania Joanny, Emilia postanowiła zadzwonić do swojej koleżanki, Penny, którą poznała w szkole. Nie chciała z nikim tracić kontaktu, tym bardziej z Nowego Jorku.
   - Cześć- przywitała się, oczywiście po angielsku.
   - Cześć, Emily.
   - Co tam u ciebie? Nie rozmawiałyśmy już od dłuższego czasu- Emilia zaczęła bawić się rąbkiem „jaśka”, leżącego na kanapie.
   - Za tydzień idę na casting do musicalu- Penny postanowiła postawić na karierę aktorki, w czym wspierała ją w latach szkolnych Emilia.
   - Więc będę trzymała za ciebie kciuki.
   - Dzięki. Ty też powinnaś zrobić coś ze swoim głosem, pokazać go światu.
   Penny namawiała już Emilię, żeby także zaczęła chodzić na castingi, ale ona nie miała na to najmniejszej ochoty.
   - Może w przyszłości- wykręciła się kolejny raz.- Czasami żałuję, że nie poszłam do Yale na prawo, tak jak chciała mama.
   - Zwariowałaś?! Przecież walczyłaś o to, żeby iść do Julliarda! Muzyka to twoje przeznaczenie!
   - Też tak myślałam, ale teraz widzę, że źle zrobiłam tak o to walcząc. Nie mam nawet, gdzie iść do pracy.
   - Mówiłaś coś o nauczycielce- przypomniała sobie.
   - Mówiłam. To chyba jedyne rozwiązanie. Będę nauczycielką i już, ale rodzice nie bardzo chcą mi pozwolić…
   - Oj, proszę cię- prychnęła Penny.- Oni ci nawet nie pozwalają się wyprowadzić, a jesteś dorosła.
   - Trochę ich rozumiem. Taty ciągle nie ma, mama zostaje sama, a nasza willa jest bardzo duża.
   - Ja już swoje zdanie wyraziłam.
   - Wiem. Przepraszam cię, Penny, ale muszę kończyć- powiedziała Emilia, widząc, że Filip i Julka zaczynają się kłócić.
   - Dobrze. Zadzwoń jeszcze kiedyś.
   - To samo mogę powiedzieć do ciebie. Do usłyszenia lub zobaczenia.
   - Pa.
   Rozłączyła się i pobiegła rozwiązać konflikt między dziećmi. Później znowu bardzo dużo myślała nad swoim życiem. Nie wiedziała, co zrobić. Szukać pracy jako nauczycielka w jakiejś szkole muzycznej? Czy może pójść w całkiem innym kierunku? Niczego już nie była pewna i to ją denerwowało najbardziej.Chciała być już ustatkowana, ale w najbliższej przyszłości się na to nie zapowiadało.

---------------------------------------------------------------------------------

Cześć wszystkim! :D Co tam u was? Jak po drugim tygodniu szkoły? <o ile 
jeszcze chodzicie > Bo u mnie nawet dobrze, jak na szkołę ;)  A, właśnie, tak w ogóle to zastanawiałam się ostatnio, na jakim stopniu naukowym jesteście? Możecie napisać, jeśli chcecie ;)
Przepraszam, jeśli rozdziały są na razie nudne, ale postaram się to szybko zmienić.
Więc do następnego (wiem, że nie powinno się zaczynać zdania od „więc”, ale to takie moje małe przyzwyczajenie, także no.. xD) :*

10 komentarzy:

  1. Okej - nie powinno zaczynać się zdania od tego słowa, mamy coś wspólnego!- ja tu liczyłam na jakąś rodzinną zadymę, nie wiem, wielką aferę z udziałem naszej Zielonki, a tutaj... ciepła, słodka, rodzinna atmosfera! No co jest? Ja wiem, że jestem mega wymagająca i najchętniej czytałabym i samych złych rzeczach, ale no.... Wciąż, jest nadzieja, prawda? Istnieje możliwość, że wydarzy sie coś na spotkaniu ze starą paczką Emilii :) O, może wtedy ŁASKAWIE pojawi się Bartuś! I będzie wielkie buum! Ach, zła ja... Powinni mi zabraniać się udzielać internetowo ;d
    Musze przyznać, że rozdział troszkę nie w moim stylu, ponieważ taki rodzinny i uczuciowy, a ja jestem totalna noga w tych sprawach.... Tsaa... Ale mimo to, bardzo ładnie napisany. O i muszę Cię pochwalić, a raczej powiedzieć (bo psem nie jesteś, a utalentowaną pisarką!), że bardzo mi się podobało jak opisywałaś wszystkich, kto jest kim do Emilii i tak dalej ;d Dla mnie osoby, mającej ogromną sklerozę było to dobre :)
    Ach, zapomniałabym wspomnieć o Kevinie! Ten goguś coś kręci, i ja nie żartuję. On tym polskim "kocham Cię" mnie nie kupi. Mam złe przeczucia odnośnie tego... Nareszcie! ;d
    Ja uciekam, zostawiam Cię z tym, jakże nie mającego żadnego sensu, komentarzem i zapraszam do siebie w wolnej chwili :)
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojej, cieszę się bardzo, że podobały Ci się opisy :D
      No wiesz, nadzieja podobno umiera ostatnia ;) Do spotkania z paczką Emilii jeszcze zostało trochę czasu, ale nigdy nic nie wiadomo, co się wydarzy :) Nie lubisz rodzinnej atmosfery... hmm... Nie zawsze ona przecież będzie :) W tym rozdziale chciałam przedstawić, jakie relacje ma Emilia z rodziną i to dlatego ta słodka atmosfera ;)
      I dlaczego "jakże nie mającego żadnego sensu komentarzem"? Ma sens :) Dziękuję ci bardzo za wyrażenie swojej opinii. Bardzo to doceniam, naprawdę ;)
      A co do Kevina... Nie kupił cię "kocham cię" i masz takie, a nie inne przeczucia, ale nie mogę nic niestety zdradzić :(
      Buziak :*

      Usuń
  2. Świetny rozdział! Czekam na kolejny;) czy Bartek zniknie całkowicie z życia Emilki czy czymś nas zaskoczysz?:).Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo, że rozdział się podobał! A na twoje pytanie nie odpowiem :p Zapraszam do czytania, a się z pewnością dowiesz ;) Także pozdrawiam!

      Usuń
  3. Mam dziwne, przykre wrażenie, że związek Kevina i Emilki chyli się ku końcowi. ta rozmowa była bardzo oschła a chłopak nie wydawał się być zakochanym, oddanym mężczyzną. Może ze względu na godzinę i fakt, że był śpiący, ale z tego, co mówi dziewczyna to w ich związku już od jakiegoś czasu nie jest najlepiej. Troszkę mnie to martwi, bo choć od samego początku kibicowałam Emilce i Bartkowi, to po tych wszystkich wydarzeniach jestem pewna, że on na nią nie zasługuje. Kevin wydawał się być wartościowym , fajnym gościem i dlatego szkoda, ze im się nie układa. Mam nadzieję, że to wszystko się jeszcze odmieni.

    Pytałaś o stopień naukowy, trzeci rok studiów;D Stara dupa ze mnie. Ale przynajmniej mam jeszcze dwa tygodnie wolnego xD

    Pozdrawiam!:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wcale stara nie jesteś :) A tego, że masz jeszcze wolne, to ci akurat zazdroszczę ;)

      Usuń
  4. Fajnie, że Emilka wyrwała się do Polski. Wydaje mi się, ze potrzebowała tego i tęskniła za resztą rodziny iii ze wzajemnością. Aż sama się uśmiechnęłam, jak dzieciaki Joanny zareagowały na jej przyjazd i ochoczo zajmowały jej czas. :) Na pewno dzięki temu wyjazdowi poczuła się lepiej.

    Co do Kevina, to w sumie nie dziwię mu się, że był zły na Emilię. Powinna powiedzieć mu o swoim wyjeździe. Przecież z pewnością to sobie zaplanowała wcześniej i miała więcej okazji na to aby mu powiedzieć, a wyłączonego telefonu chyba nie miał nie wiadomo ile czasu, bo jakby się kontaktowali?
    Ale, ważne, że nie doszło do żadnej kłótni i zakończyli rozmowę tymi pięknymi słowami "kocham cię", które w ustach uczącego się chłopaka z zagranicy musiały z pewnością uroczo brzmieć. :)

    Heh. Wszyscy studiują, chodzą do szkoły, a ja jeszcze siedzę sobie w domku i trzy razy w tygodniu "pracuję" społecznie jako wolontariuszka pomagając biednym i uczestnicząc na spotkaniach ludzi uzależnionych od alkoholu lub narkotyków. ;) Ale niedługo mi się to skończy i od października zaczynam staż w salonie fryzjerskim (w końcu :>)

    Ok, zmykam.
    http://nothing-happens-by-chance-flyaway.blogspot.com/
    buziak :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, fajnie, że jesteś wolontariuszką. Też chciałam, ale mam za mało czasu niestety... :( Bo ja jeszcze chodzę do szkoły. Naprawdę nie spodziewałam się, że czytają to osoby tyle starsze ode mnie. O niektórych wiedziałam, że nie są mniej więcej w moim wieku. Te które napisały swój stopień naukowy okazały się co najmniej kilka lat starsze. Ale nie narzekam. Cieszę się, że moje opowiadanie zainteresowało nawet te starsze wiekowo osoby ;)

      Usuń
    2. Ja jestem świeżo po szkole, mam 20 lat. Dla mnie to "tylko", a dla niektórych może być "aż" ;)

      Usuń
    3. Dla mnie 20 lat to nie jest dużo. Podobno dopiero wtedy zaczyna się najfajniejszy okres w życiu ;) Tak słyszałam no ale nie wiem ;)

      Usuń