- Dostałam pracę!- pisnęła Emilia do
słuchawki, rozmawiając z Lucie.
Była bardzo szczęśliwa. Ze szkoły muzycznej zadzwonili do niej dwa dni po jej rozmowie i przekazali, że z chęcią przyjmą ją w zastępstwo za jedną z nauczycielek śpiewu i nauki grania na instrumentach klawiszowych i gitary. Kobieta była przeszczęśliwa. Zaczęła wątpić, że ją przyjmą, a wtedy zadzwoniła jej komórka z tą jakże dobrą wiadomością.
- Bardzo się cieszę- powiedziała szczerze Lucie.- Chciałaś pracować, to będziesz, a na dodatek w czymś, co uwielbiasz. Szkoda tylko, że przez tak krótki okres.
- Tak. Ale cieszę się i z tego co mam- Emilia leżała na brzuchu, na swoim łóżku i ramieniem przyciskając do ucha komórkę, przekładała kartki gazety, której nawet nie czytała, a jedynie oglądała obrazki.
Ubrana była w szeroką, błękitną koszulę do kolan. Jej blond włosy szczepione były w koka na czubku głowy, a na twarzy nie miała nawet grama makijażu. W takim stanie można było zastać ją tylko wieczorami, tak jak wtedy, lub wczesnymi porankami.
- Widzisz, ty zdobyłaś pracę, a ja ją tracę- Lucie westchnęła.
- Wcale jej nie tracisz. Po prostu odchodzisz na krótki urlop.
- Mam nadzieję, że moja pozycja nie spadnie- kobieta słyszalnie posmutniała.
- Lucie, nie możesz tak myśleć. Prawdziwi fani cię nie opuszczą, a ja zawsze będę z tobą. Właściwie to, gdzie teraz jesteś?
- W Chicago. Jutro mam tu sesję zdjęciową, która będzie przerabiana, tak żebym miała swoją figurę, a później występ… Wiesz, jak ja nie lubię oszukiwać ludzi?- spytała płaczliwie.
- Wiem, Lucie, wiem, ale nie ma innego wyjścia- Emilia wspierała swoją przyjaciółkę, jak tylko mogła.- Dobrze o tym wiesz.
- Było idealne wyjście- bąknęła, mając nadzieję, że Emilia tego nie usłyszy. Jednak tak się nie stało.
- Lucie, czy ty sobie żartujesz?- przestała przeglądać magazyn.- Usunęłabyś tą ciążę i co? Może nie musiałabyś robić sobie tej przerwy, która jestem pewna, że wyjdzie ci na dobre, ale za to miałabyś wyrzuty sumienia, a później mogłabyś mieć problemy z zajście kiedykolwiek później w ciążę. Czytałam o tym.
- A skąd wiesz, że chcę mieć dzieci?
- A nie chcesz?- nie czekała na odpowiedź.- Niestety lub stety będziesz matką czy ci się to podoba, czy nie. I wciąż nie rozwiązałyśmy kwestii ojca, więc wiedz, że pamiętam o tym.
- Emilka.. proszę cię, nie mówimy o tym- poprosiła.
- Kiedyś musimy- zauważyła.- Im szybciej tym lepiej.
- Nie jestem gotowa.
- A kiedy będziesz?- Emilię irytowało pomału zachowanie Lucie.- Może to nie moja sprawa, ale, Lucie, ojciec musi się dowiedzieć…
- Nie- Lucie jej przerwała.- Nie może się dowiedzieć. Nikt.
- Nikt?- powtórzyła Emilia.- Więc co zrobisz z tym dzieckiem?- przestraszyła się. Nie chciała dopuszczać do siebie najgorszych scenariuszy.
- Nie wiem, Emilka. Nie wiem. Nic nie wiem!- pożaliła się.- Moje życie pomału toczy się na sam dół.
- Bez przesady. Jesteś młoda, uzdolniona, piękna…
- I z dzieckiem- znowu jej przerwała.
- Lucie, dlaczego ty nie możesz patrzeć na to wszystko z dobrych stron?
- Bo tu nie ma dobrych stron!- krzyknęła.- Ciekawa jestem jak ty byś się zachowywała, gdybyś była teraz w ciąży.
- Ale nie jestem- zauważyła.- Za to ty tak. Nie możesz myśleć w sposób, a co by było, gdyby… Popatrz lepiej, co jest teraz! Jesteś prawie w trzecim miesiącu ciąży, Lucie. To nie są żarty.
- Wiem. To koszmar.
Emilia westchnęła poirytowana. Z jednej strony rozumiała przyjaciółkę, a z drugiej miała ochotę jej wygarnąć to i owo.
- Lucie, będę kończyła. Robi się późno, a ja jutro zaczynam pracę- nie chciała się z nią kłócić.
- W porządku. Cześć i powodzenia jutro.
- Dziękuję. Cześć- rozłączyła się i odłożyła komórkę na szafkę nocną. Zamknęła gazetę, która w dalszym ciągu leżała przed nią na łóżku, podniosła się i odniosła magazyn na komodę. Westchnęła. Nie chciało jej się spać nawet troszkę, ale musiała się położyć, żeby następnego dnia być wypoczęta i gotowa do swojej pierwszej w życiu pracy. Miała nadzieje, że sobie da radę.
Emilia obudziła się o siódmej dzięki budzikowi. Przeciągnęła się niczym kot, leżąc w objęciach białej pościeli. Marzyła, żeby wrócić w objęcia Morfeusza, jednak nie mogła, o czym doskonale wiedziała. Musiała wstać i przyszykować się do pierwszego dnia w pracy. Jęknęła i bardzo wolno ściągnęła z siebie kołdrę, jakby ta ważyła co najmniej tonę. Usiadła, jednak po chwili znowu opadła na łóżko, zatapiając głowę w ciepłej poduszce. Przeklęła pod nosem, kiedy usłyszała dźwięk swojej komórki. Nie zmieniając pozycji, zaczęła szukać dłonią urządzenia, wydającego dźwięki, które leżało na szafce nocnej. Przy okazji coś zwaliła, ale nie przejęła się tym za bardzo. Była jeszcze zaspana i nie myślała. Już od dawna nie była zmuszana wstawać wbrew sobie. Po prostu, kiedy się przebudzała, a nie chciało jej się spać, wstawała. Jednak wtedy z największą chęcią ponownie by zasnęła. Kiedy w końcu odnalazła komórkę, przycisnęła ją do ucha, nie sprawdzając, kto dzwoni.
- Halo?- wymamrotała w poduszkę.
- Chyba sobie żartujesz- odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie. Emilia na początku go nie poznała.
- Kto mówi?- nie podniosła nawet głowy. Wciąż wtulała się w poduszkę.
- Jak to kto? Aśka. Nie poznajesz mnie?- zdziwiła się.
- Och, cześć, ciociu- przywitała się zaspanym głosem.- Czy tobie się chce dzwonić? Powinnaś być w pracy.
Już na pamięć znała, która godzina jest w Polsce, a która w Nowym Jorku. Potrafiła to obliczyć nawet na pół przytomnie.
- Coś czułam, że trudno będzie ci wstać. Intuicja.
- Nic mi się nie chce- pożaliła się, przekręcając się na plecy.
- Akurat dzisiaj? Przecież ty nie byłaś takim śpioszkiem.
- Jakoś tak- wzruszyła ramionami, chociaż nie miała szans tego gestu zauważyć Joanna.
- Wstawaj raz, dwa!- krzyknęła do słuchawki.- Jeśli nie wstaniesz, ja nie wrócę do pracy i mnie zwolnią, więc będziesz mnie miała na sumieniu.
- Oj, ciociu…
- Nie ciociu mi tu. Wstawaj! Już!- poganiała ją.
- Dobra- z wielkim wysiłkiem podniosła się do pozycji siedzącej. Zaczęła się wybudzać.- Boję się trochę- przyznała.
- Pierwszy raz jest zawsze najgorszy. Ale ja wierzę, że dasz radę.
- Może i dam… A co jeśli uczniowie mnie nie polubią?
- Ciebie nie da się nie lubić- zaśmiała się.- I jak? Wstałaś już.
- No…- bąknęła, wstając na nogi. Podreptała do łazienki i spojrzała w lustro. Jej blond włosy, związane w koka, sterczały na wszystkie strony, koszula, w której spała, była pomięta. Tylko najbliżsi widzieli kiedykolwiek Emilię w takim stanie.
- Więc się zbieraj. Mam nadzieję, że mnie nie kłamiesz..
- Nie kłamię. Stoję na własnych nogach przed lustrem i załamuję się swoim wyglądem.
- Nie przesadzaj. Dobra, kończę, bo mnie szef zje. Powodzenia w pracy, kochanie! Do usłyszenia!
- Cześć ciociu. Pozdrów wujka i dzieciaki.
- Pozdrowię.
- Dziękuję za telefon i poświęcenie.
- Polecam się na przyszłość- zaśmiała się.
Emilia się rozłączyła.
Oparła się o umywalkę w łazience i odkręciła jeden z trzech złotych korków. Starannie umyła twarz i od razu wyglądała lepiej. Następnie ściągnęła z siebie ubrania, w których spała i weszła pod prysznic. Kiedy ciepłe krople wody zaczęły spływać po jej ciele, poczuła się o wiele bardziej rozluźniona. Po orzeźwiającym prysznicu wytarła ze swojego ciała wodę, a wtarła brzoskwiniowy balsam do ciała. Drugim ręcznikiem wytarła włosy i założyła szlafrok, wiszący na haczyku w łazience. Przeszła do garderoby i zaczęła przeglądać swoje ubrania, szukać tego najodpowiedniejszego na pierwszy dzień w pracy. Kiedy znalazła coś co według niej się nadawało, wróciła do łazienki i przebrała się w wybrany zestaw, składający się z czarnych rurek i tego samego koloru bluzki, a na to nałożyła białą damską marynarkę z czarnym kołnierzykiem. Emilia wysuszyła za pomocą suszarki swoje blond włosy i ułożyła je tak jak zawsze. Weszła do pokoju i skierowała się do swojej toaletki. Usiadła na fotelu naprzeciwko i zaczęła przeglądać swoją biżuterię. Nie chciała przesadzić, dlatego włożyła w uszy kolczyki- perełki. Następnie zabrała się za makijaż. Podobnie nie chciała robić nic co by się wyróżniało, dlatego postawiła na leciutki makijaż w jasnych kolorach. Na nogi założyła czarne szpilki, użyła swoich ulubionych perfum i była gotowa do wyjścia. Zgarnęła jeszcze swoją małą, czarną torebkę, do której włożyła najpotrzebniejsze rzeczy.
Była bardzo szczęśliwa. Ze szkoły muzycznej zadzwonili do niej dwa dni po jej rozmowie i przekazali, że z chęcią przyjmą ją w zastępstwo za jedną z nauczycielek śpiewu i nauki grania na instrumentach klawiszowych i gitary. Kobieta była przeszczęśliwa. Zaczęła wątpić, że ją przyjmą, a wtedy zadzwoniła jej komórka z tą jakże dobrą wiadomością.
- Bardzo się cieszę- powiedziała szczerze Lucie.- Chciałaś pracować, to będziesz, a na dodatek w czymś, co uwielbiasz. Szkoda tylko, że przez tak krótki okres.
- Tak. Ale cieszę się i z tego co mam- Emilia leżała na brzuchu, na swoim łóżku i ramieniem przyciskając do ucha komórkę, przekładała kartki gazety, której nawet nie czytała, a jedynie oglądała obrazki.
Ubrana była w szeroką, błękitną koszulę do kolan. Jej blond włosy szczepione były w koka na czubku głowy, a na twarzy nie miała nawet grama makijażu. W takim stanie można było zastać ją tylko wieczorami, tak jak wtedy, lub wczesnymi porankami.
- Widzisz, ty zdobyłaś pracę, a ja ją tracę- Lucie westchnęła.
- Wcale jej nie tracisz. Po prostu odchodzisz na krótki urlop.
- Mam nadzieję, że moja pozycja nie spadnie- kobieta słyszalnie posmutniała.
- Lucie, nie możesz tak myśleć. Prawdziwi fani cię nie opuszczą, a ja zawsze będę z tobą. Właściwie to, gdzie teraz jesteś?
- W Chicago. Jutro mam tu sesję zdjęciową, która będzie przerabiana, tak żebym miała swoją figurę, a później występ… Wiesz, jak ja nie lubię oszukiwać ludzi?- spytała płaczliwie.
- Wiem, Lucie, wiem, ale nie ma innego wyjścia- Emilia wspierała swoją przyjaciółkę, jak tylko mogła.- Dobrze o tym wiesz.
- Było idealne wyjście- bąknęła, mając nadzieję, że Emilia tego nie usłyszy. Jednak tak się nie stało.
- Lucie, czy ty sobie żartujesz?- przestała przeglądać magazyn.- Usunęłabyś tą ciążę i co? Może nie musiałabyś robić sobie tej przerwy, która jestem pewna, że wyjdzie ci na dobre, ale za to miałabyś wyrzuty sumienia, a później mogłabyś mieć problemy z zajście kiedykolwiek później w ciążę. Czytałam o tym.
- A skąd wiesz, że chcę mieć dzieci?
- A nie chcesz?- nie czekała na odpowiedź.- Niestety lub stety będziesz matką czy ci się to podoba, czy nie. I wciąż nie rozwiązałyśmy kwestii ojca, więc wiedz, że pamiętam o tym.
- Emilka.. proszę cię, nie mówimy o tym- poprosiła.
- Kiedyś musimy- zauważyła.- Im szybciej tym lepiej.
- Nie jestem gotowa.
- A kiedy będziesz?- Emilię irytowało pomału zachowanie Lucie.- Może to nie moja sprawa, ale, Lucie, ojciec musi się dowiedzieć…
- Nie- Lucie jej przerwała.- Nie może się dowiedzieć. Nikt.
- Nikt?- powtórzyła Emilia.- Więc co zrobisz z tym dzieckiem?- przestraszyła się. Nie chciała dopuszczać do siebie najgorszych scenariuszy.
- Nie wiem, Emilka. Nie wiem. Nic nie wiem!- pożaliła się.- Moje życie pomału toczy się na sam dół.
- Bez przesady. Jesteś młoda, uzdolniona, piękna…
- I z dzieckiem- znowu jej przerwała.
- Lucie, dlaczego ty nie możesz patrzeć na to wszystko z dobrych stron?
- Bo tu nie ma dobrych stron!- krzyknęła.- Ciekawa jestem jak ty byś się zachowywała, gdybyś była teraz w ciąży.
- Ale nie jestem- zauważyła.- Za to ty tak. Nie możesz myśleć w sposób, a co by było, gdyby… Popatrz lepiej, co jest teraz! Jesteś prawie w trzecim miesiącu ciąży, Lucie. To nie są żarty.
- Wiem. To koszmar.
Emilia westchnęła poirytowana. Z jednej strony rozumiała przyjaciółkę, a z drugiej miała ochotę jej wygarnąć to i owo.
- Lucie, będę kończyła. Robi się późno, a ja jutro zaczynam pracę- nie chciała się z nią kłócić.
- W porządku. Cześć i powodzenia jutro.
- Dziękuję. Cześć- rozłączyła się i odłożyła komórkę na szafkę nocną. Zamknęła gazetę, która w dalszym ciągu leżała przed nią na łóżku, podniosła się i odniosła magazyn na komodę. Westchnęła. Nie chciało jej się spać nawet troszkę, ale musiała się położyć, żeby następnego dnia być wypoczęta i gotowa do swojej pierwszej w życiu pracy. Miała nadzieje, że sobie da radę.
***
Emilia obudziła się o siódmej dzięki budzikowi. Przeciągnęła się niczym kot, leżąc w objęciach białej pościeli. Marzyła, żeby wrócić w objęcia Morfeusza, jednak nie mogła, o czym doskonale wiedziała. Musiała wstać i przyszykować się do pierwszego dnia w pracy. Jęknęła i bardzo wolno ściągnęła z siebie kołdrę, jakby ta ważyła co najmniej tonę. Usiadła, jednak po chwili znowu opadła na łóżko, zatapiając głowę w ciepłej poduszce. Przeklęła pod nosem, kiedy usłyszała dźwięk swojej komórki. Nie zmieniając pozycji, zaczęła szukać dłonią urządzenia, wydającego dźwięki, które leżało na szafce nocnej. Przy okazji coś zwaliła, ale nie przejęła się tym za bardzo. Była jeszcze zaspana i nie myślała. Już od dawna nie była zmuszana wstawać wbrew sobie. Po prostu, kiedy się przebudzała, a nie chciało jej się spać, wstawała. Jednak wtedy z największą chęcią ponownie by zasnęła. Kiedy w końcu odnalazła komórkę, przycisnęła ją do ucha, nie sprawdzając, kto dzwoni.
- Halo?- wymamrotała w poduszkę.
- Chyba sobie żartujesz- odezwał się kobiecy głos po drugiej stronie. Emilia na początku go nie poznała.
- Kto mówi?- nie podniosła nawet głowy. Wciąż wtulała się w poduszkę.
- Jak to kto? Aśka. Nie poznajesz mnie?- zdziwiła się.
- Och, cześć, ciociu- przywitała się zaspanym głosem.- Czy tobie się chce dzwonić? Powinnaś być w pracy.
Już na pamięć znała, która godzina jest w Polsce, a która w Nowym Jorku. Potrafiła to obliczyć nawet na pół przytomnie.
- Coś czułam, że trudno będzie ci wstać. Intuicja.
- Nic mi się nie chce- pożaliła się, przekręcając się na plecy.
- Akurat dzisiaj? Przecież ty nie byłaś takim śpioszkiem.
- Jakoś tak- wzruszyła ramionami, chociaż nie miała szans tego gestu zauważyć Joanna.
- Wstawaj raz, dwa!- krzyknęła do słuchawki.- Jeśli nie wstaniesz, ja nie wrócę do pracy i mnie zwolnią, więc będziesz mnie miała na sumieniu.
- Oj, ciociu…
- Nie ciociu mi tu. Wstawaj! Już!- poganiała ją.
- Dobra- z wielkim wysiłkiem podniosła się do pozycji siedzącej. Zaczęła się wybudzać.- Boję się trochę- przyznała.
- Pierwszy raz jest zawsze najgorszy. Ale ja wierzę, że dasz radę.
- Może i dam… A co jeśli uczniowie mnie nie polubią?
- Ciebie nie da się nie lubić- zaśmiała się.- I jak? Wstałaś już.
- No…- bąknęła, wstając na nogi. Podreptała do łazienki i spojrzała w lustro. Jej blond włosy, związane w koka, sterczały na wszystkie strony, koszula, w której spała, była pomięta. Tylko najbliżsi widzieli kiedykolwiek Emilię w takim stanie.
- Więc się zbieraj. Mam nadzieję, że mnie nie kłamiesz..
- Nie kłamię. Stoję na własnych nogach przed lustrem i załamuję się swoim wyglądem.
- Nie przesadzaj. Dobra, kończę, bo mnie szef zje. Powodzenia w pracy, kochanie! Do usłyszenia!
- Cześć ciociu. Pozdrów wujka i dzieciaki.
- Pozdrowię.
- Dziękuję za telefon i poświęcenie.
- Polecam się na przyszłość- zaśmiała się.
Emilia się rozłączyła.
Oparła się o umywalkę w łazience i odkręciła jeden z trzech złotych korków. Starannie umyła twarz i od razu wyglądała lepiej. Następnie ściągnęła z siebie ubrania, w których spała i weszła pod prysznic. Kiedy ciepłe krople wody zaczęły spływać po jej ciele, poczuła się o wiele bardziej rozluźniona. Po orzeźwiającym prysznicu wytarła ze swojego ciała wodę, a wtarła brzoskwiniowy balsam do ciała. Drugim ręcznikiem wytarła włosy i założyła szlafrok, wiszący na haczyku w łazience. Przeszła do garderoby i zaczęła przeglądać swoje ubrania, szukać tego najodpowiedniejszego na pierwszy dzień w pracy. Kiedy znalazła coś co według niej się nadawało, wróciła do łazienki i przebrała się w wybrany zestaw, składający się z czarnych rurek i tego samego koloru bluzki, a na to nałożyła białą damską marynarkę z czarnym kołnierzykiem. Emilia wysuszyła za pomocą suszarki swoje blond włosy i ułożyła je tak jak zawsze. Weszła do pokoju i skierowała się do swojej toaletki. Usiadła na fotelu naprzeciwko i zaczęła przeglądać swoją biżuterię. Nie chciała przesadzić, dlatego włożyła w uszy kolczyki- perełki. Następnie zabrała się za makijaż. Podobnie nie chciała robić nic co by się wyróżniało, dlatego postawiła na leciutki makijaż w jasnych kolorach. Na nogi założyła czarne szpilki, użyła swoich ulubionych perfum i była gotowa do wyjścia. Zgarnęła jeszcze swoją małą, czarną torebkę, do której włożyła najpotrzebniejsze rzeczy.
Zeszła na parter, gdzie przy śniadaniu
siedziała Sara.
- Cześć, mamo- przywitała się.
- Witaj. Zjesz coś?- była modelka podniosła swój wzrok znad talerza na córkę.
Emilia spojrzała na zegarek, wiszący w pomieszczeniu.
-Nie- pokręciła przecząco głową.- Nie chcę się spóźnić.
Sara wiedziała, że ich córka dostała pracę i tak jak jej mąż nie była zachwycona, ale nic nie mówiła. Uważała, że ta praca jest Emilii niepotrzebna, skoro pieniędzy mają aż nadto.
- Jak wolisz- wzruszyła ramionami.
- Już pójdę. Do zobaczenia później- Emilia odwróciła się na pięcie i wyszła.
Na zewnątrz było jeszcze dość ciepło. W końcu dopiero skończyły się wakacje. Wiał leciutki wiaterek, ale był bardzo przyjemny. Przed willą stał już samochód Emilii. Zgadywała, że jak zawsze Brandon pamiętał, że ma jechać do pracy. Uśmiechnęła się sama do siebie i wsiadła do pojazdu. Odłożyła torebkę na siedzenie obok, zapięła pasy bezpieczeństwa i ruszyła.
Poczuła większy stres, kiedy weszła na główny korytarz, a okazało się, że uczniowie mięli przerwę. Większość głów skierowało się w jej stronę. Do tego akurat była przyzwyczajona, a mimo to poczuła się dość dziwnie. Zgadywała, że pewnie zastanawiali się, co tam robi... Kroczyła między uczniami w kierunku drzwi do pokoju nauczycielskiego. Właśnie tam kazał jej iść dyrektor podczas ich rozmowy telefonicznej. Poinstruował ją, żeby urządziła się w odpowiedniej szafce i zapoznała się ze swoim planem zajęć. Nacisnęła klamkę i weszła do pomieszczenia. Na środku stał długi stół, a za nim na swoich krzesłach siedziało kilku nauczycieli.
- Dzień dobry- przywitała się Emilia, lekko się uśmiechając.
- Witamy- powiedzieli niemal równocześnie. Także się uśmiechnęli.
Wiedzieli, kim jest.
- Zapraszamy, zapraszamy- drobna ruda kobieta wstała ze swojego miejsca.- Jestem Juliet Morgan- przedstawiła się.- Pomogę ci, jeśli chcesz.
- Dziękuję- Emilia poczuła do tej kobiety sympatię.
Już na pierwszy rzut oka wydawała się być miła. Miała drobną figurę i była o wiele niższa od Emilii. Wiekiem też nie mogła się jej równać. Kobieta o rudych szczepionych w koka włosach wyglądała na jakieś czterdzieści lat. W ogóle każdy z nauczycieli był o wiele starszy od Zielonki, dlatego czuła się tam jak dziecko.
- To twoja szafka- Juliet podeszła do rzędu szafek pod ścianą po prawej stronie.-Tu masz kluczyk- podała go Emilii.- Możesz sobie zostawiać tu co tylko chcesz. Dzisiaj chyba nie masz za wielu rzeczy- bardziej stwierdziła niż zapytała, patrząc na torebkę blondynki.
Emilia lekko się zawstydziła. Uświadomiła sobie, że nie wie nic o byciu nauczycielką. Nawet będąc dzieckiem, kiedy bawiła się z Jake'iem w szkołę, ona zawsze była uczennicą.
- A co powinnam przynieść?- spytała nieśmiało Emilia.
- No wiesz... Nie musisz, ale zawsze można mieć jakiś notatnik czy coś na swoje zapiski.
- Rozumiem- pokiwała głową. Zapisała w głowie, żeby kupić notatnik.- Jest jeszcze coś o czym powinnam wiedzieć?
-Tutaj- pokazała na jedną z półek- są dzienniki. Kiedy masz z daną grupą zajęcia, bierzesz odpowiedni, a po lekcji przynosisz i odkładasz w to samo miejsce. Czy jest jeszcze coś..- zamyśliła się.- Klasy są otwarte. Nasi uczniowie są bardzo dobrze wychowani. Wiedzą, co im wolno, a czego nie i jestem pewna, że nie będzie z nimi problemów. Do tej placówki uczęszczają dzieci od ósmego roku życia do dziewiętnastego- Emilia uważnie słuchała kobiety i próbowała jak najwięcej zapamiętać.- To chyba tyle. Lekcje wyglądają jak w każdej innej szkole z tym, że tu uczymy muzyki. Powinnaś wiedzieć, w końcu sama chodziłaś do podobnej szkoły. Na swoim planie zajęć masz napisane w jakiej sali masz lekcje i z jaką grupą, która po dzwonku będzie na ciebie czekać.
- A ten plan to skąd mam wziąć?
- Nie masz go jeszcze?- kobieta była zaskoczona. Emily pokręciła przecząco głową.- Pewnie dostaniesz od dyrektora.
Emilia spojrzała na zegarek. Zostało jej pięć minut do spotkania z mężczyzną, który pełnił tam rolę dyrektora.
- Właściwie to powinnam już pójść na spotkanie z nim- powiedziała Zielonka. Reszta nauczycieli jedynie się im przyglądała.
- Naturalnie. Idź, idź- uśmiechnęła się, na co odpowiedziała tym samym.
Emilia, przeprosiła i opuściła pokój nauczycielski. Na korytarzach było jeszcze kilku uczniów, co oznaczało, że wielkimi krokami zbliżał się dzwonek. Kiedy Emilia szła po schodach w górę, rozdźwięczał się przeokropny dźwięk, oznaczający początek zajęć. Po paru sekundach kobieta zapukała do drzwi dyrektora, a po otrzymanym zaproszeniu, weszła do jego gabinetu.
- Dzień dobry- uśmiechnęła się.
- Dobry, dobry. Proszę usiąść- wskazał krzesło po przeciwnej stronie biurka.
Usiadła.
-Witamy w naszej szkole.
- Dziękuję za przyjęcie. Wiem, że to tylko na dwa, trzy miesiące, ale mimo to zależy mi na tej pracy.
- Cieszę się. Poprosiłem panią o przyjście, aby zapoznać panią z tym budynkiem. Zwróciłem się z prośbą do nauczycieli, żeby pani trochę naświecili sytuacje.
- Tak. Jedna z pań wytłumaczyła mi to i owo.
- Doskonale. Proszę zwracać się do któregokolwiek z pracowników szkoły, a pewien jestem, że udzielą pani pomocy.
- Dziękuję.
- To pani plan zajęć na cały tydzień- podał jej kartkę.
Emilia obrzuciła ją wzrokiem.
-Jest tu pani nauczycielką śpiewu. Mam nadzieję, że nie muszę pani wszystkiego tłumaczyć, bo zdaję sobie sprawę, że wie pani kto to 'nauczycielka śpiewu'.
-Tak, oczywiście wiem.
-Dobrze. Jest tu sporo nauczycieli. Różnych i każdy z nich uczy czegoś innego.
-Wiem- przytaknęła.
- Na parterze nie ma sal lekcyjnych. Znajdują się tam jedynie sklepiki, stołówka, biblioteka i toalety. Na pierwszym piętrze są sale od numeru 12 do 20. Piętro wyżej 21-30. Mam nadzieję, że da sobie pani radę- mówił, jakby został do tego zmuszony i Emilię to lekko zirytowało, ale nie dała po sobie tego poznać.
- Myślę, że tak.
- Teraz może pani pójść do pokoju nauczycielskiego i przygotować się do kolejnej lekcji. Tą godzinę ma pani wolną.
- Dobrze. Dziękuję- wstała, rozprostowała swoją spódniczkę i wyszła z gabinetu.
Jej stres już o wiele zmalał. Nie było wcale tak strasznie. Jednak czekały ją jeszcze lekcje, czego obawiała się najbardziej.
- Cześć, mamo- przywitała się.
- Witaj. Zjesz coś?- była modelka podniosła swój wzrok znad talerza na córkę.
Emilia spojrzała na zegarek, wiszący w pomieszczeniu.
-Nie- pokręciła przecząco głową.- Nie chcę się spóźnić.
Sara wiedziała, że ich córka dostała pracę i tak jak jej mąż nie była zachwycona, ale nic nie mówiła. Uważała, że ta praca jest Emilii niepotrzebna, skoro pieniędzy mają aż nadto.
- Jak wolisz- wzruszyła ramionami.
- Już pójdę. Do zobaczenia później- Emilia odwróciła się na pięcie i wyszła.
Na zewnątrz było jeszcze dość ciepło. W końcu dopiero skończyły się wakacje. Wiał leciutki wiaterek, ale był bardzo przyjemny. Przed willą stał już samochód Emilii. Zgadywała, że jak zawsze Brandon pamiętał, że ma jechać do pracy. Uśmiechnęła się sama do siebie i wsiadła do pojazdu. Odłożyła torebkę na siedzenie obok, zapięła pasy bezpieczeństwa i ruszyła.
***
Kiedy Emilia była coraz bliżej szkoły
muzycznej, jeszcze bardziej się denerwowała. Dłonie zaczęły jej się pocić,
serce kołatać w klatce piersiowej niemiłosiernie szybko, a na domiar
wszystkiego jeszcze zaczęło jej się robić gorąco. Kobieta dziwiła się sama sobie. Nigdy bowiem nie stresowała się tak bardzo. Czy to nie banalne?
Występowała publicznie przed wieloma ludźmi, ukazywała się w gazetach, była na
YouTube, w przeszłości jeździła na gale, pokazy mody i inne tego typu imprezy,
robiono jej zdjęcia, a nie stresowała się tak jak idąc pierwszy dzień do pracy.
Niektórzy powiedzieliby, że to głupie bać się tak normalnej rzeczy, ale już po
prostu tak było. Emilia sama tego nie rozumiała. Poczuła większy stres, kiedy weszła na główny korytarz, a okazało się, że uczniowie mięli przerwę. Większość głów skierowało się w jej stronę. Do tego akurat była przyzwyczajona, a mimo to poczuła się dość dziwnie. Zgadywała, że pewnie zastanawiali się, co tam robi... Kroczyła między uczniami w kierunku drzwi do pokoju nauczycielskiego. Właśnie tam kazał jej iść dyrektor podczas ich rozmowy telefonicznej. Poinstruował ją, żeby urządziła się w odpowiedniej szafce i zapoznała się ze swoim planem zajęć. Nacisnęła klamkę i weszła do pomieszczenia. Na środku stał długi stół, a za nim na swoich krzesłach siedziało kilku nauczycieli.
- Dzień dobry- przywitała się Emilia, lekko się uśmiechając.
- Witamy- powiedzieli niemal równocześnie. Także się uśmiechnęli.
Wiedzieli, kim jest.
- Zapraszamy, zapraszamy- drobna ruda kobieta wstała ze swojego miejsca.- Jestem Juliet Morgan- przedstawiła się.- Pomogę ci, jeśli chcesz.
- Dziękuję- Emilia poczuła do tej kobiety sympatię.
Już na pierwszy rzut oka wydawała się być miła. Miała drobną figurę i była o wiele niższa od Emilii. Wiekiem też nie mogła się jej równać. Kobieta o rudych szczepionych w koka włosach wyglądała na jakieś czterdzieści lat. W ogóle każdy z nauczycieli był o wiele starszy od Zielonki, dlatego czuła się tam jak dziecko.
- To twoja szafka- Juliet podeszła do rzędu szafek pod ścianą po prawej stronie.-Tu masz kluczyk- podała go Emilii.- Możesz sobie zostawiać tu co tylko chcesz. Dzisiaj chyba nie masz za wielu rzeczy- bardziej stwierdziła niż zapytała, patrząc na torebkę blondynki.
Emilia lekko się zawstydziła. Uświadomiła sobie, że nie wie nic o byciu nauczycielką. Nawet będąc dzieckiem, kiedy bawiła się z Jake'iem w szkołę, ona zawsze była uczennicą.
- A co powinnam przynieść?- spytała nieśmiało Emilia.
- No wiesz... Nie musisz, ale zawsze można mieć jakiś notatnik czy coś na swoje zapiski.
- Rozumiem- pokiwała głową. Zapisała w głowie, żeby kupić notatnik.- Jest jeszcze coś o czym powinnam wiedzieć?
-Tutaj- pokazała na jedną z półek- są dzienniki. Kiedy masz z daną grupą zajęcia, bierzesz odpowiedni, a po lekcji przynosisz i odkładasz w to samo miejsce. Czy jest jeszcze coś..- zamyśliła się.- Klasy są otwarte. Nasi uczniowie są bardzo dobrze wychowani. Wiedzą, co im wolno, a czego nie i jestem pewna, że nie będzie z nimi problemów. Do tej placówki uczęszczają dzieci od ósmego roku życia do dziewiętnastego- Emilia uważnie słuchała kobiety i próbowała jak najwięcej zapamiętać.- To chyba tyle. Lekcje wyglądają jak w każdej innej szkole z tym, że tu uczymy muzyki. Powinnaś wiedzieć, w końcu sama chodziłaś do podobnej szkoły. Na swoim planie zajęć masz napisane w jakiej sali masz lekcje i z jaką grupą, która po dzwonku będzie na ciebie czekać.
- A ten plan to skąd mam wziąć?
- Nie masz go jeszcze?- kobieta była zaskoczona. Emily pokręciła przecząco głową.- Pewnie dostaniesz od dyrektora.
Emilia spojrzała na zegarek. Zostało jej pięć minut do spotkania z mężczyzną, który pełnił tam rolę dyrektora.
- Właściwie to powinnam już pójść na spotkanie z nim- powiedziała Zielonka. Reszta nauczycieli jedynie się im przyglądała.
- Naturalnie. Idź, idź- uśmiechnęła się, na co odpowiedziała tym samym.
Emilia, przeprosiła i opuściła pokój nauczycielski. Na korytarzach było jeszcze kilku uczniów, co oznaczało, że wielkimi krokami zbliżał się dzwonek. Kiedy Emilia szła po schodach w górę, rozdźwięczał się przeokropny dźwięk, oznaczający początek zajęć. Po paru sekundach kobieta zapukała do drzwi dyrektora, a po otrzymanym zaproszeniu, weszła do jego gabinetu.
- Dzień dobry- uśmiechnęła się.
- Dobry, dobry. Proszę usiąść- wskazał krzesło po przeciwnej stronie biurka.
Usiadła.
-Witamy w naszej szkole.
- Dziękuję za przyjęcie. Wiem, że to tylko na dwa, trzy miesiące, ale mimo to zależy mi na tej pracy.
- Cieszę się. Poprosiłem panią o przyjście, aby zapoznać panią z tym budynkiem. Zwróciłem się z prośbą do nauczycieli, żeby pani trochę naświecili sytuacje.
- Tak. Jedna z pań wytłumaczyła mi to i owo.
- Doskonale. Proszę zwracać się do któregokolwiek z pracowników szkoły, a pewien jestem, że udzielą pani pomocy.
- Dziękuję.
- To pani plan zajęć na cały tydzień- podał jej kartkę.
Emilia obrzuciła ją wzrokiem.
-Jest tu pani nauczycielką śpiewu. Mam nadzieję, że nie muszę pani wszystkiego tłumaczyć, bo zdaję sobie sprawę, że wie pani kto to 'nauczycielka śpiewu'.
-Tak, oczywiście wiem.
-Dobrze. Jest tu sporo nauczycieli. Różnych i każdy z nich uczy czegoś innego.
-Wiem- przytaknęła.
- Na parterze nie ma sal lekcyjnych. Znajdują się tam jedynie sklepiki, stołówka, biblioteka i toalety. Na pierwszym piętrze są sale od numeru 12 do 20. Piętro wyżej 21-30. Mam nadzieję, że da sobie pani radę- mówił, jakby został do tego zmuszony i Emilię to lekko zirytowało, ale nie dała po sobie tego poznać.
- Myślę, że tak.
- Teraz może pani pójść do pokoju nauczycielskiego i przygotować się do kolejnej lekcji. Tą godzinę ma pani wolną.
- Dobrze. Dziękuję- wstała, rozprostowała swoją spódniczkę i wyszła z gabinetu.
Jej stres już o wiele zmalał. Nie było wcale tak strasznie. Jednak czekały ją jeszcze lekcje, czego obawiała się najbardziej.
***
Spojrzała na zegarek wiszący na ścianie.
Zostało dwie minuty do dzwonka na drugą lekcję- jej pierwszą. Inni nauczyciele
siedzieli przy kawach i rozmawiali na różne tematy. Jedni (głównie kobiety) o problemach w swoich domach, jak można urządzić swój salon lub jaki lokal wybrać na urodziny dziecka... Emilię
nie interesowały te tematy, więc po prostu siedziała. W końcu postanowiła się
ruszyć. Wstała, zabrała torebkę, zgarnęła odpowiedni dziennik i wyszła.
Wcześniej sprawdziła kilka razy z jaką grupą ma zajęcia i w jakiej sali.
Skierowała się w stronę schodów i wspięła się na pierwsze piętro.Stając przed
drzwiami sali numer 14, przymknęła oczy, wypuściła powietrze i przypomniała
sobie jak to wszystko robiła jej nauczycielka śpiewu, którą bardzo lubiła.
Dopiero wtedy nacisnęła klamkę i znalazła się w jednej z klas. Kilkanaście par
15-letnich oczu zatrzymały się na niej. Grupa nie liczyła więcej niż 15 osób.
- Dzień dobry- przywitała się, uśmiechając się lekko. Chciała im pokazać, że przychodzi "w pokoju".
- Dzień dobry- odpowiedzieli chórem.
Emilia podeszła do biurka, gdzie położyła dziennik i swoją torebkę. Następnie odwróciła się przodem do grupy, która skanowała każdy jej ruch.
- Cześć, wam- przywitała się jeszcze raz. Uśmiechała się przy tym szeroko.- Nazywam się Emily Zielonka i będę waszą nauczycielką śpiewu.
Jedna z dziewczyn o kasztanowych włosach nieśmiało podniosła rękę do góry, dając znak, że chce coś powiedzieć.
- Słucham.
- A co z panną Miller?- spytała.
- Jak masz na imię?- z twarzy Emilii nie znikał uśmiech.
- Margaret- odpowiedziała dziewczyna. Miała bardzo potężny głos co dało się usłyszeć z jej mowy.
- Bardzo ładnie. Panna Miller jest na zwolnieniu. Przyszłam w zastępstwie za nią na dwa miesiące. Wasza pani wróci.
Dziewczyna pokiwała głową na znak, że zrozumiała.
- Macie może jakieś pytania?- Emilia rozejrzała się po klasie. W górze znalazła się jedna dłoń.
- Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego mamy nauczycielkę śpiewu? Przecież umiemy to robić- klasa należała do tych odważniejszych.
Emilia zaśmiała się pod nosem. Kilka lat temu to ona zadała takie pytanie swojej nauczycielce.
- Śpiewanie na wysokim amatorskim bądź profesjonalnym poziomie wymaga wielu regularnych ćwiczeń i nauczyciela, który obiektywnie ocenia zarówno głos, jak i wskazuje błędy techniczne i brzmieniowe, których wy nie jesteście w stanie obiektywnie ocenić. Możecie błędnie ocenić barwę, brzmienie, sposób emisji, co wynika z czysto kwestii słyszenia samego siebie. Bo wiecie, że brzmicie inaczej niż siebie słyszycie, prawda?- grupa pokiwała twierdząco głową.- No właśnie.
- Pani też miała nauczycielkę śpiewu, prawda?- spytała ta sama dziewczyna.
- Tak, miałam. I proszę nie mówcie do mnie "pani". Czuję się staro- zaśmiała się.
- Ale przecież...
- Nie ma żadnego "ale". To ja tu jestem nauczycielką, więc macie mnie słuchać. No chyba, że jakiś inny nauczyciel tu przyjdzie to wtedy ciii- położyła palec wskazujący na ustach.- Jestem 'pani'- puściła im oczko.- Mam przeczucie, że będziemy się przede wszystkim dobrze bawić.
Nareszcie doczekała się uśmiechu ze strony uczniów. Była z siebie dumna.
- To jak? Pośpiewamy sobie trochę tak na początek?- klasnęła w dłonie. Grupa entuzjastycznie się zgodziła.- Chcę posłuchać waszych głosów.
Wszyscy uczniowie ustawili się w krzywe koło z tyłu klasy. Emilia podeszła do odtwarzacza DVD wmontowanego w ścianę i włożyła do niego jedną z płyt. Z głośników popłynęła muzyka. Emily stanęła na środku koła.
-To wasze płyty, więc powinniście znać utwory. Gdyby było inaczej, powiedzcie, a zmienię. W ogóle mówcie mi wszystko. Kiedy nie będziecie mięli ochoty już śpiewać, albo cokolwiek innego, też.
- Dobrze- odpowiedzieli chórem.
Pierwszą piosenką była Britney Spears "Criminal". Emilia chodziła od jednej osoby do drugiej i słuchała w jakiej tonacji dana osoba śpiewa. Próbowała także wychwycić inne szczegóły. Na znalezionej kartce zapisywała swoje obserwacje. Aby rozpoznać kogo się tyczyły, wpisywała jakiś znak rozpoznawczy, ponieważ nie znała ich imion.
- Dzień dobry- przywitała się, uśmiechając się lekko. Chciała im pokazać, że przychodzi "w pokoju".
- Dzień dobry- odpowiedzieli chórem.
Emilia podeszła do biurka, gdzie położyła dziennik i swoją torebkę. Następnie odwróciła się przodem do grupy, która skanowała każdy jej ruch.
- Cześć, wam- przywitała się jeszcze raz. Uśmiechała się przy tym szeroko.- Nazywam się Emily Zielonka i będę waszą nauczycielką śpiewu.
Jedna z dziewczyn o kasztanowych włosach nieśmiało podniosła rękę do góry, dając znak, że chce coś powiedzieć.
- Słucham.
- A co z panną Miller?- spytała.
- Jak masz na imię?- z twarzy Emilii nie znikał uśmiech.
- Margaret- odpowiedziała dziewczyna. Miała bardzo potężny głos co dało się usłyszeć z jej mowy.
- Bardzo ładnie. Panna Miller jest na zwolnieniu. Przyszłam w zastępstwie za nią na dwa miesiące. Wasza pani wróci.
Dziewczyna pokiwała głową na znak, że zrozumiała.
- Macie może jakieś pytania?- Emilia rozejrzała się po klasie. W górze znalazła się jedna dłoń.
- Zawsze mnie zastanawiało, dlaczego mamy nauczycielkę śpiewu? Przecież umiemy to robić- klasa należała do tych odważniejszych.
Emilia zaśmiała się pod nosem. Kilka lat temu to ona zadała takie pytanie swojej nauczycielce.
- Śpiewanie na wysokim amatorskim bądź profesjonalnym poziomie wymaga wielu regularnych ćwiczeń i nauczyciela, który obiektywnie ocenia zarówno głos, jak i wskazuje błędy techniczne i brzmieniowe, których wy nie jesteście w stanie obiektywnie ocenić. Możecie błędnie ocenić barwę, brzmienie, sposób emisji, co wynika z czysto kwestii słyszenia samego siebie. Bo wiecie, że brzmicie inaczej niż siebie słyszycie, prawda?- grupa pokiwała twierdząco głową.- No właśnie.
- Pani też miała nauczycielkę śpiewu, prawda?- spytała ta sama dziewczyna.
- Tak, miałam. I proszę nie mówcie do mnie "pani". Czuję się staro- zaśmiała się.
- Ale przecież...
- Nie ma żadnego "ale". To ja tu jestem nauczycielką, więc macie mnie słuchać. No chyba, że jakiś inny nauczyciel tu przyjdzie to wtedy ciii- położyła palec wskazujący na ustach.- Jestem 'pani'- puściła im oczko.- Mam przeczucie, że będziemy się przede wszystkim dobrze bawić.
Nareszcie doczekała się uśmiechu ze strony uczniów. Była z siebie dumna.
- To jak? Pośpiewamy sobie trochę tak na początek?- klasnęła w dłonie. Grupa entuzjastycznie się zgodziła.- Chcę posłuchać waszych głosów.
Wszyscy uczniowie ustawili się w krzywe koło z tyłu klasy. Emilia podeszła do odtwarzacza DVD wmontowanego w ścianę i włożyła do niego jedną z płyt. Z głośników popłynęła muzyka. Emily stanęła na środku koła.
-To wasze płyty, więc powinniście znać utwory. Gdyby było inaczej, powiedzcie, a zmienię. W ogóle mówcie mi wszystko. Kiedy nie będziecie mięli ochoty już śpiewać, albo cokolwiek innego, też.
- Dobrze- odpowiedzieli chórem.
Pierwszą piosenką była Britney Spears "Criminal". Emilia chodziła od jednej osoby do drugiej i słuchała w jakiej tonacji dana osoba śpiewa. Próbowała także wychwycić inne szczegóły. Na znalezionej kartce zapisywała swoje obserwacje. Aby rozpoznać kogo się tyczyły, wpisywała jakiś znak rozpoznawczy, ponieważ nie znała ich imion.
***
Dzień mijał Emilii w ekspresowym tempie.
Była z siebie dumna. Radziła sobie według niej bardzo dobrze. Uczniowie byli
bardzo fajni i mili. Czekała ją jeszcze jedna lekcja. Wychodziła z pokoju nauczycielskiego
kiedy na kogoś wpadła. Podniosła głowę. Nigdy by się nie spodziewała, że go tam
spotka.
- Danny.
- Cześć- pocałował ją w policzek.
- Hej. Co tu robisz?
- Obiecałaś mi, że zadzwonisz z informacją czy cie przyjęli, czy nie, ale nie doczekałem się telefonu.
Dopiero wtedy Emilia przypomniała sobie, że miała do niego zatelefonować.
-Zapomniałam, przepraszam. Tak się cieszyłam, że wyleciało mi z głowy.
- Wybaczam- uśmiechnął się.- Jak ci się tu podoba?
-A jednak wiesz, że tu pracuję- zauważyła.
- Mam swoje źródła wiadomości- wzruszył niewinnie ramionami.- Więc jak jest?
- Bardzo miło- przyznała.
- Chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej- zachęcał ją do dalszego mówienia.
- Mam za chwilę zajęcia, więc muszę iść- spojrzała w stronę schodów.
- W takim razie zapraszam na kawę po pracy.
- Przepraszam, ale nie. Chciałabym odpocząć po pierwszym dniu.
- Rozumiem, ale nie wywiniesz się tak łatwo- pogroził żartobliwie palcem.
- A kto to wie...
- Dobra, więc będę leciał. Chciałem tylko zobaczyć, czy nie chcesz stąd zwiać, gdzie pieprz rośnie. Powodzenia.
- Dziękuję. Za tą pracę też- uśmiechnęła się.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
- Cześć- odwrócił się na pięcie i odszedł.
Dopiero po kilku chwilach Emilia poszła w kierunku klasy, gdzie miała ostatnie zajęcia. Nacisnęła na klamkę i weszła.
- Dzień dobry- przywitała się grupa trzynastoletnich uczniów.
- Dzień dobry- uśmiechnęła się, rozglądając się po zebranych. Jej wzrok na dłużej zatrzymał się na pewnej brunetce. Poznała ją, tak samo jak ona. Jenifer. Uśmiechała się do Emilii szeroko.
Kobieta zaczęła zajęcia jak w innych grupach. Dopiero po nich usiadła na fotelu przy biurku i otworzyła dziennik. Chciała sprawdzić jak nazywa się dziewczyna, którą poznała. Zaczęła szukać jej imienia na liście, jednak były dwie dziewczynki o takim imieniu. Jenifer Gonzalez i Jenifer Brown.
- Fajnie, że będziesz mnie uczyła- usłyszała nad sobą. Podniosła wzrok i napotkała czekoladowe tęczówki Jenifer.
- Tylko przez dwa miesiące- zauważyła.
- I tak się cieszę- usiadła na krześle naprzeciwko Emilii.
- Ja również- przyznała.- Co cię do mnie sprowadza? Powinnaś już iść do domu. Lekcje się skończyły.
- Nie śpieszy mi się- wzruszyła ramionami.- Wolę pobyć tutaj.
- Często zostajesz po zajęciach?
- Czasami. Lubię sobie poćwiczyć w spokoju.
- W porządku.
Chwile milczały. Żadna nie wiedziała, co powiedzieć.
- Jesteś bardzo fajna- Jenifer szeroko uśmiechnęła się do Emilii.
- Dziękuję.
- Niektórzy mówią, że jesteś niemiła, pyskata i uważasz się za kogoś lepszego.
- Tutaj tak mówią?- Emilia trochę się przestraszyła. Nie chciała mieć złej reputacji w pracy zaraz po pierwszym dniu.
- Nie- zaprzeczyła dziewczynka.- Ogólnie- Emilia uspokoiła się.
- Danny.
- Cześć- pocałował ją w policzek.
- Hej. Co tu robisz?
- Obiecałaś mi, że zadzwonisz z informacją czy cie przyjęli, czy nie, ale nie doczekałem się telefonu.
Dopiero wtedy Emilia przypomniała sobie, że miała do niego zatelefonować.
-Zapomniałam, przepraszam. Tak się cieszyłam, że wyleciało mi z głowy.
- Wybaczam- uśmiechnął się.- Jak ci się tu podoba?
-A jednak wiesz, że tu pracuję- zauważyła.
- Mam swoje źródła wiadomości- wzruszył niewinnie ramionami.- Więc jak jest?
- Bardzo miło- przyznała.
- Chętnie dowiedziałbym się czegoś więcej- zachęcał ją do dalszego mówienia.
- Mam za chwilę zajęcia, więc muszę iść- spojrzała w stronę schodów.
- W takim razie zapraszam na kawę po pracy.
- Przepraszam, ale nie. Chciałabym odpocząć po pierwszym dniu.
- Rozumiem, ale nie wywiniesz się tak łatwo- pogroził żartobliwie palcem.
- A kto to wie...
- Dobra, więc będę leciał. Chciałem tylko zobaczyć, czy nie chcesz stąd zwiać, gdzie pieprz rośnie. Powodzenia.
- Dziękuję. Za tą pracę też- uśmiechnęła się.
- Nie ma za co. Do zobaczenia.
- Cześć- odwrócił się na pięcie i odszedł.
Dopiero po kilku chwilach Emilia poszła w kierunku klasy, gdzie miała ostatnie zajęcia. Nacisnęła na klamkę i weszła.
- Dzień dobry- przywitała się grupa trzynastoletnich uczniów.
- Dzień dobry- uśmiechnęła się, rozglądając się po zebranych. Jej wzrok na dłużej zatrzymał się na pewnej brunetce. Poznała ją, tak samo jak ona. Jenifer. Uśmiechała się do Emilii szeroko.
Kobieta zaczęła zajęcia jak w innych grupach. Dopiero po nich usiadła na fotelu przy biurku i otworzyła dziennik. Chciała sprawdzić jak nazywa się dziewczyna, którą poznała. Zaczęła szukać jej imienia na liście, jednak były dwie dziewczynki o takim imieniu. Jenifer Gonzalez i Jenifer Brown.
- Fajnie, że będziesz mnie uczyła- usłyszała nad sobą. Podniosła wzrok i napotkała czekoladowe tęczówki Jenifer.
- Tylko przez dwa miesiące- zauważyła.
- I tak się cieszę- usiadła na krześle naprzeciwko Emilii.
- Ja również- przyznała.- Co cię do mnie sprowadza? Powinnaś już iść do domu. Lekcje się skończyły.
- Nie śpieszy mi się- wzruszyła ramionami.- Wolę pobyć tutaj.
- Często zostajesz po zajęciach?
- Czasami. Lubię sobie poćwiczyć w spokoju.
- W porządku.
Chwile milczały. Żadna nie wiedziała, co powiedzieć.
- Jesteś bardzo fajna- Jenifer szeroko uśmiechnęła się do Emilii.
- Dziękuję.
- Niektórzy mówią, że jesteś niemiła, pyskata i uważasz się za kogoś lepszego.
- Tutaj tak mówią?- Emilia trochę się przestraszyła. Nie chciała mieć złej reputacji w pracy zaraz po pierwszym dniu.
- Nie- zaprzeczyła dziewczynka.- Ogólnie- Emilia uspokoiła się.
- Ludzie różnie mówią. Rozpowiadają jakieś
plotki wyssane z palca. Gdybym się nimi wszystkimi zamartwiał, popadłabym w
depresję.
Emilia była przyzwyczajona, że ludzie mówili o niej różne rzeczy, które nie zawsze były prawdziwe. Nie mogła tego w żaden sposób uniknąć.
- W tej kwestii wzorowałam się na tobie.
- Naprawdę?- Emilia podniosła jedną brew do góry.
- Tak- Jenifer energicznie pokiwała głową.- Nie przejmuję się tym co ludzie plotkują, bo ja znam prawdę.
- Słusznie robisz.
- To wiem.
Emilia spojrzała na zegarek. Miała wielką ochotę wrócić do domu i zatopić się w mięciutkiej pościeli, ale coś trzymało ją przy Jenifer. Ta dziewczyna miała w sobie coś, co sprawiało, że Emilia chciała z nią zostać i po prostu rozmawiać, patrzeć jak się uśmiecha..
- Przepraszam. Zatrzymuję cię- Jenifer wyprostowała się momentalnie, kiedy zobaczyła, że Emilia patrzy na zegarek.-Pewnie chcesz już wrócić do domu.
- Nie- Emilia pokręciła głową.- Chcę z tobą posiedzieć.
- Wcale nie. Idź już lepiej- popędzała ją. Wstała.
- Jenifer, możemy porozmawiać- Emilia także się podniosła. Jenifer wciskała już jej torebkę
- Nie. Kiedyś sobie porozmawiamy. Teraz idź do domu, zjedz coś z rodzicami, porozmawiaj z przyjaciółmi... cokolwiek- prawie wypchała ją z klasy. Emilia zdążyła jeszcze tylko wziąć dziennik. Nie rozumiała zachowania dziewczyny.
- Jak wolisz...
- Tak właśnie wolę.
- A ty? Wracasz już do domu?- zatrzymała się.
- Nie. Zostanę tu i pogram na czymś.
- Mogłabym cię odwieść...
- To nie po drodze- przerwała szybko.
- Nie szkodzi. Mogę...
- Nie. Nie możesz- powiedziała stanowczo.
- Jenifer...
- Jeszcze się stąd nie ruszam jak na tą chwilę. Chcę pograć.
- No dobrze...
- Więc, pa- Jenifer odwróciła się na pięcie i ruszyła korytarzem. Po chwili zniknęła za rogiem, a Emilia w dalszym ciągu stała tak jak wcześniej. Czuła, że coś było nie tak. Jednak postanowiła być dobrej myśli. Odniosła do pokoju nauczycielskiego dziennik, zabrała wszystkie swoje rzeczy i wróciła do domu.
Emilia była przyzwyczajona, że ludzie mówili o niej różne rzeczy, które nie zawsze były prawdziwe. Nie mogła tego w żaden sposób uniknąć.
- W tej kwestii wzorowałam się na tobie.
- Naprawdę?- Emilia podniosła jedną brew do góry.
- Tak- Jenifer energicznie pokiwała głową.- Nie przejmuję się tym co ludzie plotkują, bo ja znam prawdę.
- Słusznie robisz.
- To wiem.
Emilia spojrzała na zegarek. Miała wielką ochotę wrócić do domu i zatopić się w mięciutkiej pościeli, ale coś trzymało ją przy Jenifer. Ta dziewczyna miała w sobie coś, co sprawiało, że Emilia chciała z nią zostać i po prostu rozmawiać, patrzeć jak się uśmiecha..
- Przepraszam. Zatrzymuję cię- Jenifer wyprostowała się momentalnie, kiedy zobaczyła, że Emilia patrzy na zegarek.-Pewnie chcesz już wrócić do domu.
- Nie- Emilia pokręciła głową.- Chcę z tobą posiedzieć.
- Wcale nie. Idź już lepiej- popędzała ją. Wstała.
- Jenifer, możemy porozmawiać- Emilia także się podniosła. Jenifer wciskała już jej torebkę
- Nie. Kiedyś sobie porozmawiamy. Teraz idź do domu, zjedz coś z rodzicami, porozmawiaj z przyjaciółmi... cokolwiek- prawie wypchała ją z klasy. Emilia zdążyła jeszcze tylko wziąć dziennik. Nie rozumiała zachowania dziewczyny.
- Jak wolisz...
- Tak właśnie wolę.
- A ty? Wracasz już do domu?- zatrzymała się.
- Nie. Zostanę tu i pogram na czymś.
- Mogłabym cię odwieść...
- To nie po drodze- przerwała szybko.
- Nie szkodzi. Mogę...
- Nie. Nie możesz- powiedziała stanowczo.
- Jenifer...
- Jeszcze się stąd nie ruszam jak na tą chwilę. Chcę pograć.
- No dobrze...
- Więc, pa- Jenifer odwróciła się na pięcie i ruszyła korytarzem. Po chwili zniknęła za rogiem, a Emilia w dalszym ciągu stała tak jak wcześniej. Czuła, że coś było nie tak. Jednak postanowiła być dobrej myśli. Odniosła do pokoju nauczycielskiego dziennik, zabrała wszystkie swoje rzeczy i wróciła do domu.
***
Emilia leżała na kanapie w salonie z miską
płatków z mlekiem w misce, kiedy zadzwonił donośny dzwonek do drzwi. Nie
przejęła się tym. Wiedziała, że ktoś otworzy. Mocniej zacisnęła gumkę na końcu warkocza
zrobionego z jej włosów i włożyła do ust porcję płatków owsianych. W telewizji
leciał właśnie jakiś serial, który starała się oglądać, ale nic nie rozumiała.
Nic dziwnego. W końcu był to jego czterdziesty piąty odcinek. Jednak z braku
zajęcia, wpatrywała się w ekran telewizora.
- Panno Emily, gość do pani- do
pomieszczenia weszła gosposia.
- Do mnie?- zdziwiła się. Nikogo się nie spodziewała.
- Tak, proszę pani.
- Dziękuję.
Odstawiła na stolik miskę i wstała z kanapy. Nie miała pojęcia, kto mógł ją odwiedzić. Ruszyła do przedpokoju. Kiedy wyszła zza rogu, stanęła jak słup soli. Osoba, która tam na nią czekała, była jedną z ostatnich, których się mogła spodziewać.
--------------------------------------------
A więc… Jak już może się ktoś domyślił, będzie, a w sumie to już jest, malutki wątek Jenifer. Wpadłam na niego tak nagle. Dokładnie gdzieś w nocy w hotelu niedaleko Krakowa, ale to szczegół XD A warto dodać, że mieszkam w woj. lubelskim ;)
No to mam pytanie. Kto odwiedził Emilię? Jestem ciekawa Waszych pomysłów ;)
A teraz sprawy organizacyjne… Kolejny rozdział powinien się pojawić 26 grudnia, ale przez to, że będzie to święto nie będzie go. Każdy i ja też będzie świętować ;D i mogę nawet nie mieć czasu dodać rozdział, a tym bardziej poinformować o tym każdego. A więc rozdział 17 pojawi się za 2 tygodnie. Gdyby się coś zmieniło to tak czy siak będę informowała ;)
No a teraz z racji tego, że zbliżają się święta, chcę życzyć wszystkim wszystkiego co najlepsze i szczęśliwego Nowego Roku!!!:* Żebyście spełniały swoje marzenia (jeśli macie, a jeśli nie to żebyście miały, bo życie bez marzeń to życie do kitu xD), rozwijały swoje pasje i w ogóle czego sobie życzycie. No i oczywiście szczęśliwego Nowego Roku!
Nie jestem najlepsza w składaniu życzeń także ten tego...
Do napisania!:*
- Do mnie?- zdziwiła się. Nikogo się nie spodziewała.
- Tak, proszę pani.
- Dziękuję.
Odstawiła na stolik miskę i wstała z kanapy. Nie miała pojęcia, kto mógł ją odwiedzić. Ruszyła do przedpokoju. Kiedy wyszła zza rogu, stanęła jak słup soli. Osoba, która tam na nią czekała, była jedną z ostatnich, których się mogła spodziewać.
--------------------------------------------
A więc… Jak już może się ktoś domyślił, będzie, a w sumie to już jest, malutki wątek Jenifer. Wpadłam na niego tak nagle. Dokładnie gdzieś w nocy w hotelu niedaleko Krakowa, ale to szczegół XD A warto dodać, że mieszkam w woj. lubelskim ;)
No to mam pytanie. Kto odwiedził Emilię? Jestem ciekawa Waszych pomysłów ;)
A teraz sprawy organizacyjne… Kolejny rozdział powinien się pojawić 26 grudnia, ale przez to, że będzie to święto nie będzie go. Każdy i ja też będzie świętować ;D i mogę nawet nie mieć czasu dodać rozdział, a tym bardziej poinformować o tym każdego. A więc rozdział 17 pojawi się za 2 tygodnie. Gdyby się coś zmieniło to tak czy siak będę informowała ;)
No a teraz z racji tego, że zbliżają się święta, chcę życzyć wszystkim wszystkiego co najlepsze i szczęśliwego Nowego Roku!!!:* Żebyście spełniały swoje marzenia (jeśli macie, a jeśli nie to żebyście miały, bo życie bez marzeń to życie do kitu xD), rozwijały swoje pasje i w ogóle czego sobie życzycie. No i oczywiście szczęśliwego Nowego Roku!
Nie jestem najlepsza w składaniu życzeń także ten tego...
Do napisania!:*