Nigdy o to nie prosiłam, ale dzisiaj jest taki wyjątek...
Proszę, żeby każdy, kto to czyta dał o sobie znać w postaci komentarza pod tym postem. Może to być zwykła kropka lub „czytałam/em”. Z "anonima" też nie bronię. Jest to dla mnie bardzo ważne. Nieważne, czy będzie to dzisiaj, jutro, za tydzień, za dwa tygodnie, za miesiąc, czy za rok. Proszę tylko o to, jako że to ostatni rozdział tego opowiadania. Dziękuję ;)
Emilia stała tam z szeroko otwartymi oczami i buzią, a w jej oczach ledwo utrzymywały się łzy, jednak nie popłynęły po jej policzkach. Jej serce roztrzaskało się właśnie na miliony kawałeczków. Czuła jak wewnętrzny ból niemal ją rozdziera od środka, chciało się jej płakać, ale nie mogła. Nie potrafiła i nie wiedziała, dlaczego. Całe życie była okłamywana. Przez wszystkich. W końcu rodzina musiała wiedzieć.. Nie wiedziała, czy mieć żal do Sary, czy być zła.. Całe życie ją okłamywała razem z Kamilem i nigdy nie zamierzała powiedzieć prawdy.
Kobieta o czarnych włosach była jej matką.. Ale jak? Emilia nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, że jej rodzina skrywa taką tajemnicę.
- Emilka..- szepnęła Sara, wstając.
Była przerażona i nie wiedziała, co robić. Najbardziej zabolało ją, kiedy zrobiła krok do przodu, a Emilia o tyle się cofnęła. Zaczęła jeszcze bardziej płakać niż wcześniej.
- Dlaczego mnie okłamywałaś?- spytała. Czuła, że zbliża się w niej fala płaczu.
- J.. ja.. och, Emilia.. tak bardzo cię przepraszam- zakryła twarz dłonią, kiedy z jej gardła wydobył się szloch. Bała się, że traci właśnie córkę..
- Naprawdę nie jesteś moją matką?- spytała, a Sara z bólem pokręciła przecząco głową. Była załamana.- Ona nią jest?- zadała kolejne pytanie, przenosząc swój wzrok na drugą z kobiet.
Siedziała ze łzami w oczach i patrzyła Emilii prosto w oczy. Oto po dwudziestu pięciu latach widzi swoją córkę na żywo. Do tej pory czytała o niej jedynie w gazetach i Internecie, śledząc każdy jej krok. Nawet nigdy nie planowała się z nią zobaczyć.
-Tak, Emilia. Jestem twoją biologiczną matką- przyznała kobieta, wstając. Podeszła do Emilii i stanęła metr od niej. Była tak bardzo podobna do Sary.. Były niemal identyczne.- Mam na imię Judyta- wyciągnęła w jej stronę prawą dłoń. Emilia zawahała się, ale uścisnęła ją. Kobieta patrzyła na nią ze łzami w oczach. Nie sądziła, że kiedykolwiek ją spotka, a tym bardziej, ze w ten sposób i tak własnie zareaguje.
Emily wróciła wzrokiem na Sarę, która wyglądała jak sto nieszczęść. Kolejne szlochy opuszczały jej gardło, a łzy niczym wodospad spływały po jej policzkach, kapiąc na bluzkę. Na jaw wyszła największa tajemnica rodzinna.
- Wytłumaczycie mi to?- Emilia musiała poznać prawdę.
- Oczywiście. Należy ci się to- Judyta skinęła głową. Sara nie była w stanie wydusić z siebie słowa.- Jednak sądzę, że to nie jest odpowiednie miejsce.
Ludzie, mijając je spoglądali na nie jak na chorych psychicznie.
Emilia skinęła wolno głową.
- Chodźmy do mojego pokoju- powiedziała i odwróciła się na pięcie. Ruszyła przodem, nie czekając na Sarę i Judytę. Jak najszybciej chciała znaleźć się na miejscu. Kiedy już wszystkie trzy tam doszły, Emilia w skrócie wyjaśniła wszystko Bartkowi. Cała czwórka usiadła w jednym pomieszczeniu.
- Słucham- powiedziała Zielonka, siedząca obok Bartka. Pozostałe kobiety zajęły miejsca naprzeciwko.
Spojrzały na siebie.
- Emilciu..- zaczęła niepewnie Sara.- To prawda, że Judyta jest twoją matką.
- Dobrze, to już wiem- głośno przełknęła ślinę. Chociaż wydawać by się mogło, że była twarda, miała ochotę położyć się i rozpłakać.- Jesteście do siebie tak bardzo podobne..
- Jesteśmy- przytaknęła blondynka.- Bo… bo jesteśmy bliźniaczkami jednojajowymi.
Emilia domyślała się tego, ale usłyszeć taką wiadomość było jednak dziwnie. Kiedy myślała, że wszystko jest już w porządku i nareszcie jest szczęśliwa, na jaw wyszło... to. Kobieta która ją wychowała, okazała się być jej ciotką..
- Rozumiem- w oczach Emilii także pojawiły się łzy, ale nie dopuściła, żeby zmieniły swoje położenie. Sara także trochę się opanowała. Wiedziała, że trzeba odbyć tą ważną i nieuniknioną rozmowę.- Jak to się stało… że..- nie mogła tego wypowiedzieć.
- Że to pani Sara wychowała Emilię, a nie pani Judyta?- dokończył za nią Bartek, ściskając jej dłoń, żeby dodać jej otuchy.
Bliźniaczki spojrzały na siebie. „Czas wszystko wyjaśnić” pomyślała Sara, otwierając buzię.
- Od zawsze byłyśmy bardzo podobne z wyglądu, ale całkiem inne pod względem charakteru- spuściła głowę.- Nie było chyba osoby, która by nas nie pomyliła co najmniej kilka razy. Byłyśmy identyczne, jak dwie krople wody- uśmiechnęła się lekko.- Nieraz to wykorzystywałyśmy w dzieciństwie, ale później ten fakt zaczął nas denerwować. Kiedy miałyśmy po dwadzieścia lat, pewnego dnia Judyta przyszła do domu zapłakana i powiedziała, że jest w ciąży- Sara spojrzała na siostrę.
- Dla wszystkich był to prawdziwy szok- kontynuowała czarnowłosa.- Nie chciałam tego dziecka..- niemal wyszeptała. Emilia uważnie słuchała, przyswajając każdą informację i układając sobie wszystko w głowie. "To mnie nie chciała" pomyślała.- Zwykła wpadka. Kiedy zaczął pojawiać mi się brzuch, ludzie z naszej miejscowości nie wiedzieli nawet, która z nas jest w ciąży, a my się na ten temat nie wypowiadaliśmy. Można powiedzieć, że unikaliśmy tego tematu jak ognia- patrzyła Emilii prosto w oczy. Sara nie potrafiła. Czuła się winna całej sytuacji.- Gdy byłam w trzecim miesiącu, wyjechałam, żeby uniknąć tych wszystkich wzroków ludzi, do dużego miasta. Ale nie sama. Żeby nie być pozostawiona samej sobie, wzięłam ze sobą Sarę i razem wyjechałyśmy do Warszawy. Rodzice nas odwiedzali, ale my nie jeździłyśmy do nich- zrobiła krótką przerwę.- Urodziłam cię w ósmym miesiącu..- jej głos się załamał. Spojrzała na Sarę z prośbą, żeby ta kontynuowała. Wstydziła się swojego występku sprzed lat i wiele razy obwiniała się o to.
- Byłam wtedy z Judytą- Sara nareszcie spojrzała na Emilię, która wzrokiem wodziła pomiędzy bliźniaczkami.- Kiedy przyszłaś na świat, pojechałam po kilka rzeczy do naszego tymczasowego mieszkania- przełknęła ślinę. Zbliżał się najważniejszy moment. Spojrzała na Judytę, która z poczuciem winy siedziała ze spuszczoną głową. Jej czarne kosmyki włosów spadały luźno w dół.- Kiedy wróciłam… Judyty nie było- Emilia zmarszczyła czoło.- Szukałam jej wszędzie, gdzie mogłam, ale przepadła jak kamień w wodę.
- Uciekłaś ze szpitala?- spytała z wyrzutem Emilia swoją biologiczną matkę. Ta spojrzała na nią z poczuciem winy wymalowanym na twarzy. Wolno skinęła głową.- Nie do wiary- pokręciła głową. Była w szoku.- Dlaczego?
- Czułam, że nie dałabym sobie rady- wyszeptała.- Stchórzyłam.
- Zostawiła tylko list- kontynuowała Sara.- Przepraszała za to, że musiała odejść i prosiła tylko o jedno..- zrobiła pauzę.- Prosiła, żebyś miała na imię Emilia- popatrzyła na nią z bólem w oczach.- Ja chciałam dać ci na imię Weronika, stąd twoje dwa imiona- Emilia nigdy nie używała drugiego z nich.- Nigdy więcej nie zobaczyliśmy Judyty chociaż jeszcze długo na nią czekaliśmy. Mieliśmy nadzieję, że wróci, ale nigdy się tak nie stało. Zostawiła cię w szpitalu.. Wtedy postanowiliśmy wspólnie całą rodziną, że wykorzystamy nasze podobieństwo i prawnie stałaś się moją córką- uśmiechnęła się lekko.- Wróciłam do rodzinnego domu razem z tobą. Wmówiliśmy wszystkim, że to ja byłam w ciąży i jesteś moją córeczką..
Emilia chwilę milczała, przetwarzając wszystko to, co usłyszała. Serce biło jej niemiłosiernie szybko. Chociaż była już dorosła, bardzo przeżyła tą wiadomość. Kobieta, która ją wychowała była jej ciotką, a matka porzuciła ją w szpitalu..
Nagle coś sobie uświadomiła. Coś co wcześniej nie przyszło jej nawet do łowy. Spojrzała na Bartka, który lekko się uśmiechnął, żeby podnieść ją na duchu. Także był bardzo przejęty. Wiedział, że musi wspierać Emilię.
- W takim razie..- przemówiła.- Tata.. to znaczy Kamil także nie był moim ojcem- stwierdziła.
Bliźniaczki popatrzyły na siebie.
- Nie do końca- powiedziała Judyta.
Emilia szerzej otworzyła oczy.
- Był moim ojcem?!- niemal krzyknęła.
- Tak- Judyta skinęła głową.
Blondynka opadła na oparcie kanapy, na której siedziała i położyła sobie dłoń na czole. Tego było dla niej za wiele. Nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, ile nie wiedziała o swojej rodzinie.
- Jak to?- spytała w końcu.- Nie rozumiem..
- Kamil jest.. to znaczy był- poprawiła się Sara- twoim biologicznym ojcem- Emilia położyła głowę na ramieniu Bartka. Miała dość tych „rewelacji”, ale z drugiej strony chciała dowiedzieć się wszystkiego i mieć to z głowy.
- Wytłumaczcie mi to- poprosiła, prostując się. Siostry spojrzały na siebie. To Judyta zabrała głos.
- Z Kamilem byliśmy przyjaciółmi.. Poznaliśmy się na jednej z dyskotek. Spotykaliśmy się razem z naszą grupką znajomych. Pewnego dnia, kiedy przyjechał na moje… nasze urodziny, pomylił mnie z Sarą- uśmiechnęła się lekko na to wspomnienie.- Pamiętasz?- zwróciła się z tym pytaniem do siostry.
- Tak- skinęła głową, podnosząc kąciki swoich ust do góry.- Wpadł na podwórko jak burza i rzucił się na mnie w uścisku z wielkim misiem w jednej dłoni i bukietem kwiatów w drugiej. Kiedy powiedziałam mu, że to nie mnie szuka, przeprosił, ale że ja także miałam urodziny tego dnia, dał mi jedną z różyczek z bukietu.
- Właśnie- pałeczkę przejęła ponownie Judyta.- Byliśmy dobrymi przyjaciółmi- zaznaczyła.- Ale pewnej nocy… nie wiem, co się stało. Byliśmy pijani i tyle- wzruszyła lekko ramionami.- Nie powiedziałam mu o ciąży i poprosiłam, żeby Sara także mu nie mówiła, że spodziewam się dziecka- patrzyła tylko na Emilię. Ta ledwo powstrzymywała łzy.- Najśmieszniejsze jest to, że Kamil zakochał się właśnie w niej, a ona nie wiedziała, że nosiłam jego dziecko. Kiedy byłyśmy w Warszawie, spotykali się mimo, że mieszkali od siebie bardzo daleko. Na początku bolało mnie to, ale nie dawałam tego po sobie poznać- przygryzła na moment dolną wargę.- Kiedy zaczęłam rodzić, powiedziałam Sarze, czyje dziecko urodzę..
- Byłam w szoku. Na początku czułam złość, później zawód..- zaczęła była modelka.- Kiedy to ja zostałam twoją mamą, a Judyta przepadła, powiedziałam o wszystkim Kamilowi. Wspólnie postanowiliśmy cię wychować. Nasi rodzice bardzo szybko zorganizowali ślub i wesele. Miałaś wtedy zaledwie trzy miesiące. Postanowiliśmy, że nikt nigdy nie dowie się prawdy.. że będziesz naszą kochaną córeczką.. takim oczkiem w głowie- Sara ponownie się rozpłakała.- Jednak spotkała nas przeszkoda w postaci moich niespełnionych marzeń.. Dalszą historię już znasz. Wyjechaliśmy do Nowego Jorku, skłóceni z rodzicami.
- Czy.. dziadkowie, rodzice taty wiedzieli, czyją jestem córką?- Emilia patrzyła uważnie na kobiety przed nią.
- Nie- odpowiedziała Sara.- Byli pewni, że twoja matką jestem ja. O Judycie nawet się nie dowiedzieli..
- O boże- Emilia zakryła twarz dłońmi. Nie mogła tego wszystkiego pojąć.. Nie wiedziała nawet, co czuje, bo jej uczucia były mieszane. Dłuższą chwilę trwało zanim ponownie spojrzała na obecnych. Było to, kiedy ułożyła sobie wszystko w głowie.- Gdzie byłaś?- to pytanie skierowała do Judyty.
- Wyjechałam nad morze. Tam zamieszkałam u koleżanki, ale wiedziałam, ze długo nie będę mogła tam zostać. Kiedy zarobiłam trochę pieniędzy, sprzedając pamiątki w niewielkim sklepiku, wydałam je na wyjazd do Czech. Tam też zostałam.
- Nadal tam mieszkasz?
- Tak- skinęła głową.- Właśnie tam znalazłam pracę, kupiłam mieszkanie.. Początki były bardzo ciężkie, ale w końcu stanęłam na nogi.
- Masz rodzinę? Męża, dzieci?
- Nie- pokręciła głową w przeczeniu.- Nigdy się nie zdecydowałam na taki krok, jakim jest założenie rodziny.
Emilia pokiwała wolno głową. Następnie przeprosiła wszystkich. Chciała pobyć sama i wszystko przemyśleć. Bartek chciał pójść z nią, ale poprosiła, żeby został. Tak też zrobił. Emilia wyszła na plażę i idąc wolnym krokiem ponad wodą, myślała. Poznała prawdę, ale czy to dużo zmieniało? Nie znała kobiety, która ją wydała na świat. Analizowała wszystko tysiące razy i odtwarzała słowa Sary i Judyty. Wszystko ułożyła sobie w całość. Nie mogła uwierzyć, że Sara nie była jej biologiczną matką. Nie docierało to do niej. Przywoływała w pamięci przeróżne momenty z ich życia i kręciła z niedowierzaniem głową. Nigdy by nawet nie pomyślała, że skrywają tak wielką tajemnicę. Razem z Kamilem..
Emilia chodziła tak bez celu trzy długie godziny. Kiedy wróciła, było już ciemno, a wszyscy siedzieli w pomieszczeniu, służącym jako niewielki salon. Gdy weszła, wszyscy popatrzyli na nią. Wszystko przemyślała i była pewna, co zrobić. Nawilżyła swoje usta zanim je otworzyła.
- Myślałam wystarczająco dużo, żeby dojść do pewnych wniosków- zaczęła.
Bartek stał koło ściany i uważnie ją słuchał tak, jak wcześniej, kiedy bliźniaczki opowiadały historię z przeszłości.
- Słusznie zauważyłaś, kiedy mi się przedstawiałaś, że jesteś moją biologiczną matką- zwróciła się tymi słowami do Judyty. Obie siostry nie spuszczały z Emilii wzroku, a po Sarze ewidentnie widać było, że płakała.- Biologiczną- zaakcentowała.- Ty mnie urodziłaś, ale nigdy nie byłaś dla mnie mamą. Bo co to za matka, która porzuca swoje dziecko w szpitalu?- mówiła dość spokojnie.
Judyta spuściła ponownie głowę. Wiedziała, że źle postąpiła, ale wtedy myślała całkiem inaczej i wcale nie zamierzała wrócić do rodziny. Obiecała sobie, że rozpocznie całkiem nowe życie w innym kraju.
- To Sara była, jest i zawsze będzie dla mnie mamą- uśmiechnęła się do matki przez łzy, które nagle pojawiły się w jej oczach.- To ty ze mną byłaś i chociaż nie miałaś czasu, nie zostawiłaś mnie. Dałaś mi dom i miłość- mówiła, patrząc na Sarę. Kobieta znowu się rozpłakała, ale ze szczęścia. Była pewna, że Emilia nie będzie chciała jej znać po tym wszystkim. Młoda Zielonka podeszła do niej i mocno wtuliła się w jej pierś.- Kocham cię, mamo- były to najpiękniejsze słowa, jakie Sara kiedykolwiek usłyszała. Pogładziła córkę po włosach.- Zawsze będziesz dla mnie moją jedyną matką.
Kiedy opuściła ramiona Sary, spojrzała na Judytę. Ta uśmiechnęła się smutno.
- Porzuciłaś mnie..- mówiła.- Gdyby nie mama, zostałabym sierotą. Nie mam ci teraz tego za złe. Minęło bardzo dużo lat, ale nie potrafiłabym mówić do ciebie „mamo”. Nie znam cię. Mimo to myślę, że powinnaś z nami pojechać do domu.. Zobaczyć się z rodzicami. Masz szansę wszystko naprawić.
- Dziękuję, że nie chowasz urazy- powiedziała.- Mogę..- zawahała się.- Mogę cię przytulić?
Emilia zastanowiła się chwilkę, ale pokiwała twierdząco głową. Judyta nie tracąc ani chwili, podeszła do kobiety i lekko objęła ją ramionami. Miała ochotę się rozpłakać. Właśnie przytulała pierwszy raz w swoim życiu swoją dwudziesto- pięcio letnią córkę. Nie oczekiwała od niej, że będzie zwracać się do niej „mamo”. Po prostu cieszyła się, że miała szanse poznać ją osobiście. Wiedziała doskonale, że popełniła wielki błąd, ale nie mogła już go naprawić. Emilia była córką Sary i nic nie mogło tego zmienić.
Judyta postanowiła pojechać do rodziców, ale bała się ich reakcji na jej widok. Zachowała się okropnie względem nich, zostawiając tylko list, który nadal trzymali schowany głęboko w szufladzie. Mimo to po opowieści siostry o jej powrocie do domu, postanowiła spróbować i już dwa dni później cała czwórka siedziała w samolocie lecącym do Polski.
***
Stojąc pod drzwiami domu rodziców Sary i Judyty, najbardziej denerwowała się druga z sióstr. Nie widziała swoich rodziców od dwudziestu pięciu lat i bała się tego spotkania, a najbardziej odrzucenia. To co zrobiła lata temu było niewybaczalne, a i tak była jak wniebowzięta z powodu nastawienia Emilii w stosunku do niej. Można powiedzieć, że ją zaakceptowała jak ciotkę, nie jak matkę.
Emilia weszła do domu jako pierwsza. Chciała zobaczyć, czy jej dziadkowie są obecni i byli. Żeby wszystkiego nie robić na raz, Judyta z Sarą czekały na zewnątrz, kiedy Emilia przedstawiała dziadkom swojego chłopaka, Bartka. Byli przeszczęśliwi. Od razu go polubili, ku uciesze Emily. Później nadeszła chwila prawdy.
- Babciu, dziadku…- zaczęła niepewnie Emilia. Stojący za nią Bartek, chwycił jej dłoń w swoją.- Na zewnątrz jest mama..
- Sarunia?- spytała zgrzytliwie Krystyna z pewnością zaskoczona.- Dlaczego nie wejdzie?
- Nie jest sama- wytłumaczyła.- Przywieźliśmy tutaj kogoś..
Dwoje starszych ludzi spojrzało na siebie. Siedzieli na kanapie w salonie. Następnie popatrzyli na Emilię.
- Kogo?- spytał Witold, dziadek Emilii.
- Za chwilę się przekonacie- powiedziała, wypuszczając głośno powietrze. Teraz to ona zaczęła się denerwować. Zawołała kobiety, czekające na zewnątrz.
Kiedy Emilia wróciła do salonu, jej dziadkowie stali i patrzyli zdezorientowani na wnuczkę. Uśmiechnęła się lekko w ich kierunku. Najpierw do niemieszczenia weszła Sara. Szybko podeszła do rodziców i przytuliła ich na powitanie. Dopiero wtedy Judyta odważyła się pokazać. Trudno było ocenić reakcję jej rodziców. Szok? Niedowierzanie? Złość? Emilia nie mogła ich rozgryźć. Pewne było, że zareagowali całkiem inaczej niż na widok Sary.
Judyta stanęła koło Sary, patrząc niepewnie na rodziców ze łzami w oczach. Za to oni wodzili wzrokami od jednej córki do drugiej. Dopiero po kilku minutach spojrzeli na Emilię, jakby zdając sobie sprawę z tego, że tam stała.
- Cześć- Judyta niemal to wyszeptała.
Krystyna zakryła usta dłonią, patrząc na drugą z bliźniaczek z niedowierzaniem. Nie mogła wydusić z siebie słowa. Kiedy Witek postanowił się odezwać, były to słowa, których Emilia całkowicie się nie spodziewała. Sara i Bartek zresztą też.
- Nawet nie waż mi się ryczeć- powiedział sucho, kierując swoje słowa w stronę Judyty.- Teraz przypomniałaś sobie o rodzinie?- żona położyła swoją dłoń na jego ramieniu, dając znak, żeby przestał, ale on nie zamierzał. Judyta spuściła smutno głowę. Po jej policzkach już płynęły łzy.- Gdzie byłaś przez dwadzieścia pięć lat?! Uciekłaś nic nikomu nie mówiąc.
- Wiem- pokiwała głową.- Dlatego teraz przyjechałam przeprosić..
- Wiele razy przez te lata zastanawiałem się, gdzie popełniłem błąd w twoim wychowaniu.. Doszedłem do wniosku, że za bardzo cię rozpieszczaliśmy, jak widać nie nauczyliśmy cię takiej miłości do swoich dzieci.
-Wiem, że źle zrobiłam, ale nie cofnę czasu.
- Nie cofniesz- przytaknął.
- Tato- zaczęła Sara.- Może usiądźmy i spokojnie porozmawiajmy?
Usiedli. Emilia opowiedziała dziadkom, jak wpadli na Judytę i całą dalszą historię. Chociaż Witold nadal był zły koniec końców przełamał się i przytulił obie córki, wybaczając Judycie ten ogromny błąd. Jeszcze długo rozmawiali o tym, co dalej, kiedy bez zapowiedzi przyjechała Joanna. Weszła do domu całkiem nieświadoma całej sytuacji. Kobieta miała zaledwie 5 lat, kiedy miała miejsce cała historia związana z Emilią. Wszystko opowiedziała jej Krystyna, kiedy ta dorosła na tyle, żeby zrozumieć.
- Witam moją kochaną rodzinkę- weszła, nie zauważając Judyty.- Skończyłam wcześniej pracę i przywiozłam wam babeczki- zakołysała foliową torebką w powietrzu.
Dopiero wtedy ją dostrzegła. Jej oczy powiększyły swoje rozmiary co najmniej trzykrotnie. Nie mogła uwierzyć własnym oczom. Nie pamiętała siostry prawie w ogóle. Wtedy tym razem Sara zaczęła opowiadać młodszej siostrze wszystko od początku. Aśka uważnie słuchała, a na końcu się popłakała. Nigdy nie sądziła, że kiedykolwiek pozna drugą ze swoich sióstr. Nikt się nie spodziewał, że ona kiedykolwiek wróci, że ją zobaczą i że wybaczą. Doskonale wiedzieli, że rysa na ich sercach pozostanie na zawsze, ale nie można przecież żyć przeszłością, ale patrzeć do przodu, żeby jutro było lepsze. Tym właśnie kierowali się, kiedy wybaczyli Judycie. Wiedziała, że źle zrobiła, ale wtedy po prostu nie dała sobie rady psychicznie. Rola matki ją przerosła i dlatego też uciekła, zostawiając rodzinę w jednej wielkiej niewiadomej. Z jednej strony wiele razy chciała wrócić, wszystko wytłumaczyć, ale bała się potępienia. Z drugiej wolała pozostać tam, gdzie była i żyć jak do tej pory. Teraz, kiedy blisko siebie miała swoją córkę, nie bała się niczego. Nie przyznała się do tego, ale chciała, żeby Emilia traktowała ją tak, jak traktowała Sarę. Było to jednak marzenie, które nie miało szans się spełnić, o czym wiedziała. Cieszyła się, mimo to, że ma ją tak blisko siebie.
Jak widać, każdy z nich w swoim życiu popełnił wiele błędów, ale dla nich najważniejsze było, że je sobie nawzajem wybaczyli i postanowili zbudować prawie od podstaw swoje rodzinne stosunki. W końcu rodzinę ma się tylko jedną i nie da się jej wybrać. Trzeba się cieszyć taką, jaka jest, bo kiedy jej zabraknie nic jej nie przywróci. Wszyscy żałowali jedynie, że Kamil nie dożył tej chwili. Jednak wierzyli, że widzi ich i cieszy się razem z nimi.
***
(3 lata później)
MUZYKA
W życiu każdej kobiety nadchodzi taki dzień, który postrzega jako idealny. Biała suknia z welonem, makijaż, fryzura, kwiaty, rodzina i przyjaciele zebrani w jednym miejscu, pierścionek zaręczynowy na palcu i ten jedyny czekający przed ołtarzem chociaż z czarującym uśmiechem na twarzy, równie zdenerwowany jak ona.
Emilia także doczekała się takiego dnia.
Dwudziesty czwarty października. Dokładnie dwa lata po tym, jak Bartek zadał Emilii możliwe, że najważniejsze pytanie w jego życiu. Zgodziła się od razu. Była wtedy najszczęśliwszą kobietą na świecie. Teraz też nią była i nic nie mogło zburzyć jej szczęścia.
Ruszyła wolnym krokiem w stronę ołtarza, do którego droga prowadziła po białym dywanie, na który idące przed nią dzieci, Julka, Szymon i Filip, spytali kolorowe kwiatki. Za nią po ziemi ciągnęła się jej biała suknia ślubna., taka, jaką sobie wymarzyła. Długa, wykonana z białego tiulu, w której każda kobieta bez wyjątku czułaby się jak księżniczka. Bukiet jasnoróżowych kwiatów w jej dłoni roznosiły przepiękny zapach, który docierał do nozdrzy Emilii, która nadal z lekkim uśmiechem na twarzy stawiała wolne kroki w stronę ołtarza, gdzie czekał już na nią ubrany w dobrze skrojony garnitur Bartek.
Kobieta zerknęła na boki. Tego dnia towarzyszyli jej wszyscy. Sara z dumą oraz ze łzami w oczach, patrząca na swoją córkę, obok niej Judyta, która także nie powstrzymywała się od łez, dziadkowie, Joanna z mężem, Dagmara ze swoim chłopakiem, Lucie ze śliczną trzyletnią Lilly przy boku, Corey razem z Jake’iem, którzy spodziewali się właśnie swojego pierwszego dziecka, Kevin, Anna z Tomkiem i panem Zdzisławem, rodzice Bartka i Olivia z narzeczonym. Przyjechali też znajomi Emilii z lat młodzieńczych, czyli Klara, Justyna, Kuba i Dawid, a każdy z nich ze swoimi małymi rodzinami lub partnerami. Nie zabrakło też kilku znajomych Zielonków z Nowego Jorku, niedalekich sąsiadów z Polski, kolegów i koleżanek Bartka z przeróżnych stron świata i Emilii ze szkoły Julliarda oraz rodziców Jenifer, z którymi kobieta utrzymywała stały kontakt. Wszyscy patrzyli na pannę młodą, która była już coraz bliżej ołtarza i coraz bliżej jej przyszłego męża.
Kiedy wreszcie stanęła przed kapłanem, wymieniła z Bartkiem uśmiechy. Cała uroczystość przebiegła według tradycji. Wszystko odbywało się po polsku, ale na niewielkim telebimie wynajęty tłumacz wyświetlał tłumaczenie. Tak właśnie postanowiła młoda para, żeby nikt nie był poszkodowany.
Wszystko przebiegało bez żadnych niespodzianek, jednak kiedy przyszedł najważniejszy moment uroczystości, Emilia była szczerze zdumiona, gdy dowiedziała się, że Bartek napisał swoją własną przysięgę małżeńską. Poczuła się nawet głupio, bo ona tego nie zrobiła, ale postanowiła improwizować.
- Kochany mój, dzisiaj powierzam Ci całe moje życie, wszystkie dni i noce, które będziemy razem spędzać, smutki, radości, którymi będziemy się dzielić. Od dzisiaj wspólnie będziemy przemierzać świat i razem radzić sobie z problemami. Jednak mamy w posiadaniu największy skarb- naszą miłość. W przeszłości zgubiliśmy się, ale nasze serca się odnalazły. Tak po prostu musiało być. Wszystkie problemy, które dotąd nas spotkały rozwiązaliśmy wspólnie na szóstkę i mam nadzieję, że tak będzie już zawsze aż do końca naszych dni. Teraz zaczynamy budować naszą wspólną przyszłość, która pewnie będzie nieidealna, tak jak i my, ale wypełniona naszą miłością po brzegi. Dzisiaj ślubuję Ci trwać przy Tobie, dopóki śmierć nas nie rozdzieli, dzielić z Tobą wszystkie radości i smutki życia, kochać cię po wszystkie dni, akceptować Cię ze wszystkimi wadami i zaletami oraz..- zamyśliła się, co wywołało cichy chichot u zebranych. Jej samej zachciało się śmiać, ale nie wypadało w tak ważnej chwili.- Kocham Cię, jak nikogo innego- powiedziała w końcu.
Bartek uśmiechnął się czarująco, kiedy blondynka zakładała na jego serdeczny palec złotą obrączkę.
- Długo zastanawiałem się, jak wyznać Ci dzisiaj, co czuję już od dwunastu lat, które się znamy- zaczął pan młody, patrząc swojej wybrance prosto w oczy.- Spotkaliśmy się, nie zdając sobie sprawy, że to spotkanie na zawsze odmieni nasze życia. Byłaś ze mną w trudnych chwilach i nie pozwoliłaś mi upaść- w oczach Emilii pojawiły się już łzy, ale starała się je powstrzymać.- Uszczęśliwiasz mnie samą swoją obecnością przy moim boku od kiedy spotkaliśmy się ponownie cztery lata temu. Pamiętasz? Wtedy nawet do głowy mi nie przyszło, że połączy nas coś tak wspaniałego i prawdziwego. A dzisiaj, stojąc tutaj przed Tobą, z sercem dudniącym w piersi jak młot, nadeszła chwila, w której nareszcie mogę uroczyście Ci ślubować. Jesteś kobietą, która odmieniła moje życie o sto osiemdziesiąt stopni. Chcę, żebyś wiedziała, że możesz na mnie liczyć o każdej porze dnia i nocy, będę już zawsze Twoją podporą i wsparciem. Razem przezwyciężymy przeciwności, bo nasza miłość jest wieczna, a u mego boku zawsze będziesz się czuła bezpieczna. Dzisiejszy dzień, to wyjątkowa chwila, która jest zatwierdzeniem kilku poprzedzających ją lat. Tych radosnych, ale też i smutnych chwil. Dziękuję za to, że Cię mam już na zawsze. Od zawsze byłaś mi pisana, czuję to głęboko w sercu, dlatego chcę Ci dzisiaj powiedzieć, że Cię.. że Cię kocham jak jeszcze nikogo wcześniej w moim życiu i chcę żebyś już zawsze o tym pamiętała.
Bartek wsunął obrączkę- symbol zatwierdzenia ich miłości, na serdeczny palec Emilii. Kobieta bardzo się wzruszyła. Tak bardzo go kochała, że nie wyobrażała sobie życia bez niego.
Przez cały czas patrzyli sobie prosto w oczy.
- Możecie się pocałować- powiedział kapłan.
Bartek powoli przybliżył swoją głowę w stronę Emilii i czule pocałował ją w usta. Panna młoda uśmiechnęła się szeroko, mówiąc: Kocham Cię, prosto w jego usta. Odszepnął jej to samo i dopiero wtedy odwrócili się w stronę bliskich. Kilka osób nie kryło swojego wzruszenia.
Wolnym krokiem wyszli na zewnątrz niewielkiego kościoła, w którym przysięgli sobie właśnie wieczną miłość po wsze czasy. Rodzina, przyjaciele i znajomi zaczęli składać im życzenia, a dzieci sypali coraz to kwiatkami. Emilia uśmiechała się od ucha do ucha. Była taka szczęśliwa, jak nigdy wcześniej w swoim życiu.
Kiedy osoby z życzeniami się skończyły, razem z mężem podeszła do Sary, która nadal miała łzy wzruszenia w oczach tak jak przez całą uroczystość. Jej mała Emilia dorosła i musiała wypuścić ją spod swoich skrzydeł. Emilia przytuliła się mocno do matki. Później do uścisku zaczęły dołączać się inne osoby i koniec końców młoda para zrobiła zbiorowego przytulasa złożonego z Emilii, Bartka, Sary, Judyty, Joanny, Dagmary, Lucie i rodziców pana młodego. Wszyscy zaśmiali się w głos, kiedy fotograf zrobił im zdjęcie, czym ujawnił się, używając lampy błyskowej.
Młoda mężatka wiedziała doskonale, że życie przyniesie ze sobą jeszcze sporo problemów, ale nie bała się stawić im czoła. Miała przy sobie Bartka i to się najbardziej liczyło. Była też przy niej rodzina, która ją wspierała. Z uśmiechem uznała, że mimo wszystko lepszej nie mogła sobie wymarzyć tego dnia.
***
MUZYKA
Drogi pamiętniku,
Nigdy nie pisałam pamiętnika. Ten należał kiedyś do mamy. Na początku nie chciałam tu pisać nic, bo obawiałam się, że nie dam rady, ale po przeczytaniu kilku wpisów mamy, chyba mam jednak pomysł.
Jestem mężatką. Dokładnie dwa tygodnie temu wyszłam za Bartka. Było to wydarzenie bardzo ważne szczególnie dla mnie. Nareszcie wszyscy jesteśmy razem. Całą rodziną. Przeszłam ciężką drogę, ale myślę, że teraz będzie lepiej. Nie oczekuję, że już zawsze będzie tak wspaniale jak jest teraz, ale już z pewnością nie będzie tak, jak trzy lata temu. Muszę się o to postarać.
Zostaję razem z mężem w Polsce na stałe. Czy to dobry wybór? Mam nadzieję, że tak. Mam blisko swoją rodzinę i to jest najważniejsze. Mama też się tu przeprowadza. Sprzedaliśmy naszą kochaną willę. Będę za nią tęskniła, bo w końcu tyle w niej przeżyłam. Ale teraz mieszka w niej kolejna rodzina. Są bogaci, ale nie myślą jak większość ludzi tak zamożnych. Chcą przekazać swoim czterem córkom jak najważniejsze wartości. Mam nadzieję, że będą szczęśliwi w naszym kochanym domku.
A ja? Zamieszkałam z Bartkiem w domu po mojej kochanej babci. Wspólnie go wyremontowaliśmy i postanowiliśmy wprowadzić się właśnie tam, gdzie wszystko się zaczęło.. A jego dom na przedmieściach? Jeździmy tam co jakiś czas, urządzamy grille lub spotkania ze znajomymi. Polska.. Kraj w którym moje życie nabrało obrotów wraz z przyjazdem tutaj dwanaście lat temu…
Emilia uśmiechnęła się szeroko, patrząc na ostatnie zdanie jakie zapisała.
Była to prawda. Wcześniej jej życie było wręcz nudne. Szkoła, brak znajomych, nudne przyjęcia z rodzicami, kłótnie z Sarą… Wszystko zmieniło się, kiedy rodzice pozwolili jej na ten wyjazd. Młodej,
szesnastoletniej dziewczynie, która właśnie tam znalazła pierwszą przyjaźń i miłość, ciepły dom. Zaczęła chodzić do normalnego liceum, poznawała ludzi… To właśnie w Polsce przeżyła pierwszą rozterkę miłosną i pierwszy prawdziwy ból po stracie bliskiej osoby. Nigdy nie zapomniała o Janinie, jej babci, która tak wiele dla niej zrobiła. Przyjęła ją do siebie, dbała o nią i kochała ją z całego serca. Także tam znalazła ludzi, którzy pomogli jej w trudnych chwilach, wspierali ją i chociaż szybko musieli się rozstać, pozostali w sercu Emilii na bardzo długo. Odnowiła też stosunki z rodziną, dowiedziała się, że ma wspaniałą ciocię, która była dla niej wiele razy niczym opoka. Tak bardzo ich wszystkich kochała i nie wyobrażała sobie, jak to kiedyś było zanim ich poznała.
Wznowiła pisanie.(MUZYKA)
Bardzo dużo się od tamtego czasu zmieniło. Ja się zmieniłam. Chyba najbardziej… Każdy wydoroślał i rozpoczął nowe życie. Cieszę się jednak, że miałam przy sobie przyjaciół. I chociaż niektórzy z nich byli często wiele kilometrów ode mnie, wiedziałam, że mogę zawsze na nich liczyć. Mam tu na myśli między innymi Lucie. Nawet nie zdaje sobie sprawy, jak bardzo mi pomogła. Była ze mną zawsze. Olivia trochę rzadziej, ale nie zmienia to faktu, że bardzo jej za to dziękuję. Obie są niesamowitymi osobami. Chciałabym, żeby o tym wiedziały... Mam nadzieję, że wiedzą. Tak samo jak Olivia w Los Angeles, gdzie mieszka ze swoim narzeczonym Bob’em, tak i Lucie, która wróciła do Austalii razem z naszą kochaną Lilly. Rzuciła swoją pracę, kiedy tylko skończył się jej kontrakt. Zawiodła tym wielu fanów, ale wytłumaczyła to w swoim ostatnim wywiadzie. Chce się poświęcić córce, żeby nie pozostała zostawiona sama sobie. Lucie wznowiła studia zaocznie. Bardzo pomaga jej w opiece nad córką jej tata. Nie widzi świata poza swoją wnuczką. Tęsknię za nimi, ale często się spotykamy. Lucie przyjeżdża z Lilly do Polski, a ja jeżdżę do nich kiedy tylko mogę.
A Dagmara? Znowu się zakochała ze wzajemnością i znalazła pracę (z moją niewielką pomocą). Kiedyś była moją jedyną przyjaciółką, a teraz została szwagierką. Życie potrafi naprawdę płatać różne figle.
Dopiero niedawno zdałam sobie sprawę z tego, jaka byłam. Nie okazywałam jak bardzo kocham i szanuję pewne osoby. Liczyły się dla mnie buty, torebki i inne duperele, a zapominałam o
najważniejszych aspektach życia. O rodzinie. Teraz jest za późno, żeby powiedzieć „Kocham Cię” tacie… Jego już z nami nie ma, ale wiem, że nas strzeże. Bardzo za nim tęsknię... Cieszę się, że naprawiłam swoje stosunki z mamą i mam nadzieję, że zawsze już tak będzie. Nie rozumiem, po co tak bardzo się z nią kłóciłam. Mogłam czasami ugryźć się w język i dać spokój. Cóż, człowiek uczy się na błędach.
Tak właśnie wraz z naszym powrotem zakończyła się historia rodziny Zielonków w Nowym Jorku.
Ostatnio bardzo dużo myślałam o przeszłości. Mam tak wiele wspomnień ze szkołą, do której chodziłam. To tam tak dużo nauczono mnie z zakresu muzyki, rozwinęli moje zainteresowanie, udoskonalili umiejętności, które teraz wykorzystuje w pracy. Zatrudniono mnie w szkole muzycznej, do której chodził kiedyś Bartek na stanowisko nauczycielki śpiewu. Nie wyobrażam sobie życie bez muzyki i jestem dumna, że postawiłam na swoim i nie posłuchałam mamy, kiedy tak bardzo nie chciała, żebym tam się uczyła. Jest to jedna sprawa z niewielu, których nie żałuję.
I pomyśleć, że nawet nie wiedziałam, że tak dużo złych osób w moim życiu było tak blisko mnie. Byłam głupia, że się nie domyśliłam, ale kto by się pomyślał, że Danny, to znaczy powinnam napisać, Blaise, był oszustem?. Był taki miły, pomocny… Nikt się nie spodziewał, że pod tą maską jest ktoś tak okropny i okrutny. Z jego inicjatywy tyle złego nas spotkało. Umarł tata, straciłam pamięć, okradł
nas… Ale jego już nie ma. Zniknął z naszego życia mam nadzieję, że na zawsze. Mimo to wrył się w moją pamięć na bardzo długo. Już zawsze będę o nim pamiętała jako człowieku najgorszym, jakiego spotkałam w swoim życiu.
Ale jest druga strona medalu. Gdyby nie on, nie poznałabym Jenifer… Ona z pewnością będzie w moim sercu gościła do końca moich dni. Bardzo często ją wspominam i żałuję, że nie ma jej z nami. Marzę, żeby mieć kiedyś taką córeczkę, jak ona. Była wspaniałym człowiekiem, chociaż tak bardzo młodym.
Ale jakby nie patrzeć, trochę dobrego wynikło z mojego zaniku pamięci. Zmieniłam nie tylko kolor włosów, ale także sposób patrzenia na świat. Dostrzegłam, jaka byłam wcześniej, a jaka po. Nie mogłam zmienić się całkowicie i po odzyskaniu pamięci wróciła część dawnej Emilii, ale ciągle starałam się udoskonalać. Na szczęście ogromna część tej złej strony mojego charakteru pozostała w szpitalu w Nowym Jorku, gdzie obudziłam się w święta.
Został jeszcze Kevin, który także namieszał w moim życiu, ale nie mam mu tego za złe. Chciał mnie chronić. Jest porządnym facetem, ale nie zmienia to faktu, że z własnej głupoty wpakował się w te różne świństwa. Musiał być bardzo zagubiony, że trafił akurat na nich… Jestem mu bardzo wdzięczna za to, że próbował jak tylko mógł mnie chronić. Teraz jesteśmy dobrymi znajomymi i cieszę się, że tak jest. Zawsze był dla mnie bardzo ważną osobą. Teraz mieszka w Waszynktonie i wyszedł na prostą, z czego bardzo się cieszę.
Nikt nawet w połowie nie może sobie wyobrazić, co przeżywałam, kiedy dowiedziałam się o tajemnicy skrywanej przez rodzinę. Ale wybaczyłam Judycie jej błąd sprzed lat. Co z tego, że Sara także ominęła dużo w moim życiu? Ale zawsze była, a jej siostra po prostu uciekła. Nie podjęła się nawet wychowania mnie. I to mnie najbardziej bolało. Nie potrafiłabym jej nazywać „mamą”. Była dla mnie praktycznie obca. Teraz, kiedy nasze kontakty się poprawiły, jest dla mnie ważna, ale nie tak jak mama, którą zawsze była jest i na zawsze zostanie Sara Zielonka.
Ktoś mądry powiedział, że życia się nie wybiera. Jest to całkowita prawda. Gdybym mogła sobie wszystko wybrać, całe te prawie trzydzieści lat byłoby całkiem inne niż jest w rzeczywistości. Ale czy na pewno bym chciała? Nad tym zastanawiałam się tysiące razy. Teraz, patrząc w przeszłość, jestem pewna, że jestem zadowolona z tych wszystkich lat i z tego co zrobiłam, a czego nie. To doprowadziło to tego, że dzisiaj jestem żoną Bartka i jestem nieprawdopodobnie szczęśliwa przy jego boku. Kocham go całym sercem i jestem pewna, że już na zawsze tak zostanie.
Mam nadzieję, że każdy z moich bliskich będzie zawsze pamiętał wszystko to, co się wydarzyło przez te lata. W końcu było też wiele szczęśliwych chwil, nie tylko tych smutnych. Bez tego wszystkiego nasze życie mogłoby wyglądać całkiem inaczej. Każda z tych chwil była wyjątkowa i nauczyła mnie żyć.
Wszystko jest inne niż zakładałam, ale też i lepsze.. Podobno wszystko dzieje się po coś... Myślę, że to prawda. Ale czy na pewno musiała umrzeć Jenifer, musiał zginąć tata, ja musiałam stracić pamięć, żeby się o tym przekonać? Najwyraźniej tak.
Po tych wszystkich przejściach, z którymi przyszło mi się zmierzyć, jestem naprawdę szczęśliwa w otoczeniu znajomych, przyjaciół, rodziny i oczywiście męża, a może już w niedalekiej przyszłości naszych dzieci?
Emilia Zielonka- Formańska
7 listopad
_____________________________________________
Witam wszystkich z ostatnim rozdziałem "Gotta o my own way"!
Podoba się zakończenie? Jest happy end! :D Przyznam się, że na samym początku,
kiedy zaczęłam myśleć, jak skończyć to opowiadanie, Emilia miała na końcu
umrzeć xD A wcześniej miała być też w śpiączce, a Danny miał wcale nie być tym
złych charakterem. Tak w sumie to prawie wszystko zmieniłam, jak widać,
ponieważ nie tylko to, że nasza bohaterka żyje, niektóre postacie są takie a
nie inne, uległo zmianie, ale nie będę zanudzała tym, co miało
być, a czego nie ma, bo to nie ma sensu xd
Szczerze? Dziwnie mi się myśli, że to koniec.. Ale no cóż.
Kiedyś musiało się przecież skończyć.
Od razu ostrzegam, że szykuje się jedna z tych dłuższych notek, ale mam
nadzieję, że ten ostatni raz dacie radę dotrwać do końca :D
Chciałabym ponowić prośbę z samej góry. Proszę, żeby każdy, kto to czyta, dał o
sobie znać w jakiejkolwiek postaci. To dla mnie bardzo ważne, a że to koniec
mojej obecności tutaj, chyba tyle możecie zrobić, prawda?
Właśnie, koniec mojej obecności tutaj.. Postanowiłam, że nie będę już nic
publikowała chociaż bardzo długo zastanawiałam się, czy nie pochwalić się
opowiadaniem, z którego jestem naprawdę dumna.. Chyba wolę jednak zatrzymać to
co napisałam i może napiszę w przyszłości jeszcze coś dla siebie. Dobry wybór? Myślę, że
tak.. Jednak będę tutaj czasami zaglądała, odpowiadała na komentarze, jeżeli
jakieś się pojawią lub po prostu sprawdzała, co ciekawego ;) A, no i jeszcze
jestem nadal w trakcie poprawiania I części, co może jeszcze trochę potrwać
(jestem na szóstym rozdziale xD).
Pewna osoba z mojego otoczenia spytała mnie, czy planuję kolejną część z naszą
Emilią. Zastanawiałam się nad tym i doszłam do wniosku, że byłoby to bez sensu.
Już dam spokój Emilii, bo i tak dużo przeszła :D XD Ale pomyślałam, że może
kiedyś w przyszłości, kiedy będę miała jakiś fajny i przemyślany od początku do
końca (tutaj tak nie było) pomysł na historię, napiszę tutaj o tym. Ale jestem
pewna, że Emilia nie byłaby główną bohaterką tylko jak już to nie wiem.. może
Lilly, albo postać całkiem nowa? Jednak z pewnością nie będzie to w najbliższej
przyszłości. Chcę po prostu odpocząć. I teraz nasuwa się na myśl to, co napisałam
na górze xd Że postanowiłam, iż nie będę nic publikowałam itd a tu nagle piszę,
że "może kiedyś". Wyjątkiem jest ta historia, która w jakikolwiek sposób
byłaby połączona z tą ;)
Teraz najważniejsze.
Chciałabym z całego serducha podziękować wam wszystkich, którzy
ze mną byliście :* Naprawdę cenię każdego czytelnika z osobna jednakowo i
bardzo się cieszę, że jacyś są <3 Kiedy zakładałam tego bloga, byłam
pewna, że po jakichś góra dziesięciu rozdziałach zrezygnuję z publikowania
czegokolwiek, a tu proszę. Podzieliłam się dwoma częściami opowiadania i jest
to w sumie 66 rozdziałów! Ale wracając, jeszcze raz bardzo DZIĘKUJĘ!!!:*
:* :* <3 <3 <3
Mam jeszcze jedną prośbę. W miarę swoich możliwości, chciałabym, żebyście
napisali, co sądzicie o tym opowiadaniu. Skończyło się, więc możecie śmiało coś
stwierdzić (tak myślę). Proszę tylko o szczerość. To może mi pomóc w przyszłości, kiedy coś postanowię napisać.
Po podziękowaniach czas na życzenia! A więc, życzę wam żebyście zawsze miały
mnóstwo weny i chęci do pisania świetnych opowiadań i wydania własnej książki w
przyszłości! (oczywiście kto tam chce xd) Chętnie bym czyjąś przeczytała, bo
jestem zdania, że większość osób tutaj pisze lepiej niż niejedna pisarka (bez
obrazy dla nich xd). Tak właśnie.. Tego wam
życzę z całego serca :*
I jeszcze raz wspaniałych wakacji i świetnych wspomnień!
A teraz czas się pożegnać... Przyznaję, że będę trochę tęskniła, ale z drugiej
strony wiem, że nikt nie będzie tęsknił za mną, także no.. XD Zdaję sobie sprawę
z tego, że takich osób jak ja jest tu miliony, ale cieszę się, że z tych
milionów Wy wybrałyście moje opowiadanie. Jednak mimo wszystko był to ponad rok
mojej obecności tutaj (założyłam bloga dokładnie 20 lutego 2014r.). Znowu
odbiegam od tematu xD
.
.
.
Nie mam pojęcia jak się pożegnać XD
Dobra..
Dziękuję jeszcze raz wszystkim za wszystko i pozostaje mi teraz jedynie
napisać:
ŻEGNAJCIE.
Noelle